„Walentynowicz. Anna szuka raju”. Recenzja

 

Anna Walentynowicz jest intrygującym przykładem ikony, z którą prawie nikomu nie jest po drodze. Współautorka sukcesu „Solidarności” została - trochę na własne życzenie - sprowadzona do jednowymiarowego obrazka. Dorota Karaś i Marek Sterlingow udowodnili, że jej biografia jest opowieścią o skomplikowanych losach polskiej historii. Wielkim osiągnięciem autorów reportażu biograficznego „Walentynowicz. Anna szuka raju” jest pokazanie, że można napisać książkę, którą czyta się jak dobrą książkę sensacyjną nie unikając tym opowiadania o naszej wspólnej przeszłości.

Kim była Anna Walentynowicz? Kilka podpowiedzi.

Ukrainką

Urodziła się w chłopskiej rodzinie na Wołyniu i jako młoda dziewczyna została niejako adoptowana przez polską rodzinę. „Niejako”, bo nowej rodzinie Anny nie chodziło o miłość do dziecka, a kolejną parę rąk do pracy. Całkiem prawdopodobne jest, że wmówili dziewczynce, że jej prawdziwa rodzina zginęła, dzięki czemu łatwiej było im wywieźć ją do Polski.

Autorzy docierają do żyjących członków pierwszej rodziny Anny Walentynowicz, którzy opowiadają o niej z dumą, ale i zrozumiałą rezerwą. Po latach bohaterka książki sama nawiązała z nimi kontakt, jednak informacja o tym, że legenda Solidarności ma ukraińskie pochodzenie przez długi czas była ukrywana i często próbowano jej zaprzeczać. Opowieść, która sama układa się w fascynującą metaforę - oto bohaterką mitu narodowego jest ktoś „obcy”, nie-katoliczka (Lubczykowie byli protestantami), nie-Polka.

 

Chłopką

Opowieść o Annie Walentynowicz to opowieść o tym jak ścierały się w Polsce dyskursy klasowe. Z jednej strony większość pierwszych działaczy i działaczek Solidarności to byli robotnicy, często słabo wykształceni. Walentynowicz do szkoły chodziła krótko, co nie przeszkadzało jej pracować w Stoczni, ale w zetknięciu ze środowiskami inteligenckimi Anna mogła czuć tak kompleksy, jak i próbować udowodnić swoje znaczenie i wartość. Co też przez lata robiła. Sterlingow i Karaś w ciekawy, nienachalny sposób zwracają uwagę na narastający wśród działaczy i działaczek niepodległościowych konflikt, który był konfliktem klasowym, na którym ufundowano nową polską rzeczywistość. Jeśli zastanawiamy się nad tym, co i dlaczego się stało po 1989 roku, to w biografii Walentynowicz możemy znaleźć kilka wątków pomagających znaleźć odpowiedzi na te pytania.

Walentynowicz. Anna szuka raju (okładka twarda)

Przodownicą pracy

Kolejny ważny wątek, który rozbudza konflikty zwłaszcza w III RP. Tworzenie nowej rzeczywistości społecznej zakładało wymazanie przeszłości. Jedni mieli lepszą, drudzy gorszą. Setki ludzi szczerze zaangażowanych w budowanie socjalistycznej przeszłości musiało się spowiadać ze swoich dokonań, słowo „lustracja” zdobyło w Polsce niezwykłą popularność. A jednak nie wszystkim biografiom przyglądano się równie uważnie, bo odkryto by, że tysiące osób było zaangażowanych w budowanie nowej, powojennej, socjalistycznej rzeczywistości. Anna Walentynowicz zanim trafił na okładkę „Timesa” (co miało miejsce w 2020 roku, gdy gazeta postanowiła uhonorować ważne dla historii kobiety) była twarzą gazet promujących współzawodnictwo pracy i bicie rekordowych norm. Sterlingow i Karaś fascynująco pokazują rzeczywistość „stachanowców”, nie ukrywając, że budzili oni bardzo sprzeczne emocje, a ich wyniki były w dużej mierze tworem propagandy.

 

Kobietą

Kolejny ważny aspekt biografii - gdyby nie patriarchat, to może Anna Walentynowicz byłaby w polskiej historii na miejscu Lecha Wałęsy? Może przesadzam, ale z pewnością więcej by jej było w naszej świadomości. Jak wyglądała rola kobiet w opozycji, jaką cenę płaciły działacze podziemia i jak im za to podziękowano – „Walentynowicz. Anna szuka raju” to również próba odpowiedzi na te pytania. Próba dodajmy bardzo udana, bo łącząca opowieść prywatną (macierzyństwo) z historią publiczną (internowanie) i mało znaną.

 

Katoliczką

Została nią trochę dlatego, że tak było trzeba. Dopiero po latach odkryła swoje miejsce w Kościele i postanowiła je - jak każdą przestrzeń życiową, do której wchodziła - zagospodarować. Zdaje się, że opowieść Karaś i Sterlingowa jest historią kobiety, która całe życie szukała swojego miejsca, ale za każdym razem chciała, żeby wszystko działo się pod jej dyktando. Gdy to się nie udawało, gdy dostawała za mało uwagi, lub czuła się niesprawiedliwie traktowana - zaczynała walczyć, a robiła to wyjątkowo nieumiejętnie i w efekcie w kolejnych miejscach i środowiskach stawała się osobą niezbyt mile widzianą.

 

Próbując rozmawiać ze znajomymi o książce Karaś i Sterlingowa napotykam na spory opór przed lekturą. Po co to czytać, wszyscy wiemy kim była, mówią. Jesteśmy przesiąknięci opowieściami o Solidarności, o dzielnych opozycjonistach, walecznych KORowcach, a do tego zwyczajnie obawiamy się konfrontacji na nowo z tą niezbyt dzisiaj sexy opowieścią. Po co znowu do tego wracać? Czy można opowiedzieć tą historię na nowo, bez rozliczeniowego bagażu? „Walentynowicz. Anna szuka raju” w fascynujący sposób pokazuje, że można napisać o tych czasach i tych ludziach książkę pozbawioną ideologii, wciągającą jak dobry kryminał, od której naprawdę trudno się uwolnić. To opowieść o konflikcie, na którym ufundowana została współczesna Polska. O tym, że Solidarność tworzyli prawdziwi ludzie, niepozbawieni wad, ulegający prostym emocjom, podatni na manipulację i często kierujący się egoistycznymi ambicjami. Ale to też opowieść o gumkowaniu historii, wycinaniu niewygodnych postaci z dominującej narracji.

 

Nie bójcie się tej książki, nie bójcie się skonfrontować z Anną i poszukajcie razem odpowiedzi na to kim była. Sterlingow i Karaś proponują nam wspólne rozwiązywanie tej zagadki, nie dając odpowiedzi wprost, może podpowiadając czasem tropy, ale też je gubiąc. Bo sami też się gubią w gąszczu opowieści, które ubrali w książkę, która ma świetne tempo i wydaje się być gotowym scenariuszem wielosezonowego serialu. Bardzo was zachęcam byście spróbowali poszukać raju razem z Anną Walentynowicz.

 

Recenzje innych wartych polecenia książek znajdziecie w cyklu artykułów Książka tygodnia.