„Opowiadamy sobie historie po to, aby żyć”, pisała amerykańska legenda dziennikarstwa Joan Didion. Przywykliśmy do interpretowania tych słów w pozytywnym świetle. Oto opowiadanie sprawia, że nasze życie staje pełniejsze. Opowiedziane nabiera wartości. „Uśpione” Passerona (tłum. Jacek Giszczak) każą mi jednak spojrzeć na to zdanie inaczej. Otóż są historie, których nie opowiedzieliśmy, po to by je uśmiercić, oddalić w zapomnienie, pogrzebać. I móc żyć dalej. Tak jest z historię Désiré, starszego brata ojca autora, o którym nigdy się nie mówiło.
„- Tato, jak nazywa się najbardziej oddalone miasto, jakie w życiu odwiedziłeś?”
- to pytanie nurtowało przyszłego pisarza. Odpowiedź była prosta. A jednocześnie stanowiła kolejną zagadkę. Tata odpowiedział:
„Amsterdam, w Holandii. Pojechałem tam po tego cholernego durnia, Désiré”.
„Byłem jeszcze dzieckiem, a ojciec po raz pierwszy wymówił przy mnie imię starszego brata”.
Stryj zmarł kilka lat po narodzinach Anthony’ego. Jego zdjęcia znalazł w pudełku po butach, gdzie rodzice przechowywali fotografie i szpule z filmami. Jako dziecko z bratem lubili je przeglądać. „Drwiliśmy z niektórych staromodnych kreacji i próbowaliśmy rozpoznać członków rodziny”, pisze. O Désiré jednak przez lata nie dowiedział się niczego więcej. Już jako dorosły postanowił zrekonstruować jego losy.
A były to losy, jakich wiele. Mimo to wyjątkowe. W tej niezwykłej książce Passeron prowadzi dwie narracje, które spotykają się w pewnym tragicznym momencie. Pisze o swojej rodzinie - ludziach, którzy całe życie spędzili walcząc z muchami. W masarni much jest bowiem bez liku, a właśnie wytwarzaniem i sprzedawaniem mięsa rodzina Passeronów zarabiała na życie. Praca trudna, ale pozwalająca na całkiem dobre życie, wykształcenie dzieci, utrzymywanie się raczej na powierzchni losu. W latach 80. XX wieku w niewielkiej francuskiej miejscowości masarnia była miejscem „powszechnie szanowanym”. Passeron:
„Najlepsze porcje mięsa i komplementy były zarezerwowane dla najzamożniejszych klientów”.
Ze sprzedawcami mięsa liczono się.
„Na głównej handlowej ulicy miasta to my wciąż stanowiliśmy prawo”.
Tymczasem gdzieś w pozornie innej galaktyce kilku młodych francuskich lekarzy zaczęło łączyć kropki. W szpitalnych oddziałach zaczęli pojawiać się pacjenci z wyjątkowo rzadkim rakiem skóry, mięsakiem Kaposiego. Podobne zjawisko obserwują też lekarze w Stanach Zjednoczonych. Jak donoszą w publikacjach, choroba najczęściej mężczyzn utrzymujących relacje seksualne z innymi mężczyznami. Wtedy jeszcze pisano „homoseksualistów”, dzisiaj wiemy, że wielu z nich było heteroseksualnych lub biseksualnych. We Francji dwóch lekarzy nie ma wątpliwości - dzieje się coś wyjątkowego. Próbują ogłosić alarm.
Na zdjęciu: Anthony Passeron.
Autor foto: Jessica Jager/mat wydawcy
Tymczasem Désiré, pierworodny ukochany syn, uczy się w nicejskim liceum. Mieszka w internacie, jako pierwszy w rodzinie zdobywa maturę. Jednak rezygnuje ze studiów. Dostaje pracę jako sekretarz w kancelarii prawnej. Wynajmuje własne mieszkanie i nie musi zaglądać do masarni. Awans społeczny Désiré jest sukcesem całej rodziny. Jednak pewnego dnia młodych mężczyzna znika. Po kilku tygodniach rodzina otrzyma pocztówkę. Z amsterdamskim adresem.
Gdy znika Désiré, w paryskich szpitalach grupa lekarzy i działaczy społecznych, próbuje zaalarmować środowisko medyczne w sprawie nowej choroby. Wiadomo już coraz więcej, kropki łączą się w gęstą sieć powiązań. Mówi się już o AIDS, choć oficjalne organa wciąż nie widzą potrzeby, by poinformować społeczeństwo o problemie. Trwa walka ze stereotypami, przeciwnościami, a przede wszystkim czasem.
Nie trudno zgadnąć, jak historia Désiré łączy się z opowieścią o francuskich lekarzach, którzy odkrywają AIDS i wywołujący chorobę wirus HIV. Sprawa jest oczywista. Ale na tym nie koniec. Passeron przeprowadzi nas przez opowieści pozornie proste, ale zrobi to w taki sposób, że nie sposób się od nich oderwać. Prostota tej historii, a jednocześnie jej magnetyczny ładunek, sprawiają, że trudno nie być pod wrażeniem tej książki.
„Uśpione” to opowieść o tym, jak wielka tragedia odznacza się na życiu społeczeństw i jednostek. Jak jednostka uwikłana jest w procesy, na które nie ma wpływu. I jak - wreszcie - trudno przełamać wstyd, który karze przez lata mówić „to świństwo”, o chorobie, którą poznał cały świat.
Passeron nie jest Eribonem, nie tworzy analizy socjologiczno-filozoficznej. Bliżej mu do Annie Ernaux i jej niezwykle trzeźwego, czasem aż nadto chłodnego, przyglądania się własnemu życiu. Ale jest w tym wszystkim sobą.
Trudno mi uwierzyć w to, że „Uśpione” to debiut Passerona, na co dzień nauczyciela francuskiego w nicejskim liceum. Książkę cechuje wypracowany, elegancki styl, do tego nieprzesadna - acz wyczuwalna - melancholia, umiejętność prowadzenia narracji i delikatność w podsuwaniu wniosków. Jedna z najpiękniejszych książek z nurtu osobistych opowieści rodzinnych, jakie czytałem.
Więcej artykułów o ksiązkach znajdziesz w pasji Czytam.
Komentarze (0)