Przedziwne przygody

„Miasto w chmurach” (tłum. Jerzy Kozłowski) to przeplatające się historie kilku młodych ludzi, których łączy jeden, tajemniczy manuskrypt, który - jak przystało na starożytne księgi - nie zachował się do naszych (i przyszłych) czasów w całości. „Chmurokukułków” Antoniusza Diogenesa istnieje tylko na kartach powieści Doerra, choć nie jest historią zupełnie fikcyjną. Żyjący według badaczy w II wieku naszej ery Diogenes jest bowiem autorem „Przedziwnych przygód poza Thule”, jednej z pierwszych historii, w których ludzie podróżowali na Księżyc. „Przedziwne przygody…” znane jedynie z fragmentów zachowanych przez bizantyjskich uczonych uważane są za praprzodka współczesnej powieści przygodowej.

Chmurokukułkowo jest zaś powietrznym państwem ptaków wymyślonym przez Arystofanesa w - jakże by inaczej - „Ptakach”, komedii wystawionej po raz pierwszy w 414 roku przed naszą erą. Państwo zostało założone dwóch zmęczonych ateńską demokracją obywateli, którzy uznali, że razem z ptakami obejmą władzę nad bogami i ludźmi. Od tego czasu „Chmurokukułkowo” jest symbolem idealistycznej fantazji, tworzenia niemożliwej utopii. W anglojęzycznym świecie znane jest określenie „żyć na ziemi kukułek”, co oznacza planowanie czegoś bez liczenia się z realiami.

Doerr w „Mieście w chmurach” (oryginalny tytuł to jednak właśnie rzeczony „Chmurokukułków”) syntetyzuje te opowieści i pisze o tym, że jedynym miejscem, w którym możemy tworzyć idealne światy jest literatura. Ale zanim stworzymy idealny świat, będziemy cierpieć. Bo nie tylko odkrywanie manuskryptu Antoniusza Diogenesa, ale też marzenia o zmianie świata i cierpienie łączą bohaterów i bohaterki tej epickiej książki.
 

miasto w chmurach
 

Na ponad 600 stronach towarzyszymy pięciu osobom w trzech różnych epokach. Do poznania każdej z nich Doerr używa innych zabiegów narracyjnych. Seymoura, neuronietypowego chłopca spotkamy, gdy uzbrojony w ładunek wybuchowy atakuje bibliotekę, w której Zeno Ninis, tłumacz zachowanych fragmentów „Chmurokukułków” ćwiczy z grupą dzieciaków przedstawienie. Doerr fantastycznie opowiada o rzeczywistości Seymoura, jego trudnościach z dostosowaniem się do świata, przychodzeniu do szkoły w słuchawkach używanych przez robotników na budowach, lękach jego matki i walce o ty, by jej dziecko mogło funkcjonować w społeczeństwie. Jednak gdy w cichej okolicy, gdzie chłopak zaprzyjaźnia się z sowami, deweloper buduje nowe domy, jego stan się pogarsza.

Zeno również będzie bohaterem powieści i po kilkunastu stronach cofniemy się do czasów, gdy młodzi chłopcy w Stanach Zjednoczonych wysyłani byli na wojnę. Zeno trafi do Korei, zostanie zatrzymany przez wrogie wojska. Tam pozna kogoś, kto zmieni jego życie, tak jakby już sama niewola niewystarczająco miała je zmienić.

Annę spotykamy w „słynnej niegdyś hafciarni Nikolasa Kalafatesa”. Jest sierotą i razem ze swoją siostrą Marią pracuje nad haftami dla biskupów. Dziewczynki „śpią w izdebce z jednym oknem, w której ledwie mieści się siennik z końskiego włosia”. Anna nie ma talentu do haftu, za to bardzo interesuje ją świat. Co jednak może o nim dowiedzieć się biedna dziewczynka mieszkająca w Konstantynopolu w roku jego upadku? Jak haftować ściegiem stebnowanym. Jej świat miał zamknąć się w murach hafciarni i sąsiadującego z nią klasztoru, jednak poznała człowieka, który nauczył ją czytać. Za dostęp do wiedzy trzeba zapłacić. W mitach często za poznanie wykraczające poza kondycję jednostki, wystąpienie przeciwko determinizmowi, trzeba zapłacić. Anna nie płaci jednak bezpośrednio. To Maria zostanie pobita przez właściciela hafciarni za posiadanie ksiąg. Za kilkaset stron powieści umrze.

Jest też Omeir, którego miało nie być. Urodził się gdzieś w Tracji z rozszczepioną wargą, a takie dzieci uważano za demony i zabijano zanim zdążyłby rzucić na kogoś urok. Jednak go nie zabili. „Leżał tak cichutko. Patrzył po prostu na drzewa. Mały kształt w śniegu. Nie mogłem go zostawić” - mówi dziadek. Rodzina chłopca zostanie przez to wygnana z rodzinnej wsi, a Omeir znaczy „ten, który długo żyje”. Będzie zajmował się bydłem. I jak przystało na fikcyjne dziecko w powieści o mitach, to on będzie umiał rozmawiać ze zwierzętami. To akurat motyw, który się zestarzał - „wyjątkowe” dzieci i ich „wyjątkowe” umiejętności to krzywdzący stereotyp, który w tej powieści jest powielany. Ale stereotypy są podstawą mitu, zaś „Miasto w chmurach” niekoniecznie jest powieścią je dekonstruującą. Omeir nie jest panem ani swojego, ani zwierzęcego losu i wraz z byczkami, Miesiączkiem i Pieńkiem, zostaje wcielony do sułtańskiej armii zdążającej na oblężenie Konstantynopola.

Poznajemy również Konstance, pełna pasji i chęci do poznawania świata dziewczyna, która uwielbia spędzać całe dnie w interaktywnym atlasie pokazującym świat, który jej przodkowie opuścili na pokładzie statku kosmicznego. Jest XXII wiek i niewielka grupa ludzi od lat kieruje się w stronę nowego domu na planecie Beta Oph2. Na statku, w wirtualnej rzeczywistości, zgromadzono nieomal całą wiedzę świata, którą zarządza sztuczna inteligencja o imieniu Sybil. A jednak gdy tajemnicza choroba atakuje wszystkich - poza Konstance - uczestników tego niezwykłego rejsu - nawet sztuczna inteligencja nie jest pomocna. Konstance zostanie sama. Z Sybil, atlasem i… opowieścią Diogenesa.
 


Sprawdź też inne recenzje w ramach Książki Tygodnia:



Hołd oddany wszystkim ludziom

Jak łatwo się domyślić, bohaterów „Miasta w chmurach” łączy to, że w pewnym momencie poznają opowieść wymyśloną przez greckiego pisarza. Ale łączy ich też coś jeszcze - wiara w to, że literatura nie tylko daje wstęp do innych światów, nie tylko odpowiada na ważne pytania, ale pozwala przetrwać najgorsze zawieruchy. I zawsze nas przeżyje. To również hołd oddany wszystkim ludziom, którzy dzielą się wiedzą - osobom pracującym w bibliotekach, tłumaczącym książki, digitalizującym je. W każdej z tych historii występuje ktoś (najczęściej mężczyzna, bo Doerrowi nie udało się uniknąć kilku stereotypów), kto przekazuje wiedzę, umięjetność czytania (i tekst Diogenesa) kolejnym osobom. W finale - to nie jest przesadny spoiler - to właśnie piątka bohaterów powieści Doerra sprawi, że historia „Chmurokukułków” przetrwa.

Niesamowite jest to, że przy całym skomplikowaniu akcji, wielu poziomach treści, przenikaniu się wątków, Doerrowi wyszła książka spójna, w której czytelnik nie gubi się i nie musi zbyt wiele uwagi poświęcać na przypominanie sobie kto tu jest kim, i co się wydarzyło wcześniej. Opowieść Doerra jest - mimo wszystko - linearna i skutkowo-przyczynowa, co czyni ją naprawdę przystępną. Jednocześnie poukrywanych w niej jest mnóstwo ciekawych wątków, jak choćby opowieść o relacjach między człowiekiem, a światem przyrody. Nienachalnie autor opowiada o katastrofie klimatycznej, ale też o ludziach, którzy rzadko pojawiają się na łamach książek - neuronietypowym chłopcu czy geju wcielonym do amerykańskiej armii. I nie jest to tylko realizacja „obowiązkowych” obecnie tematów, a po prostu pokazanie, że literatura wciąż się zmienia i opowiada nowe historie.

Jeśli tęskniliście za wielką, epicką powieścią, której lektura jest przygodą intelektualną, książką opowiadającą fikcyjne światy tak, że chwilami trudno uwierzyć w to, że wszystko to jest zmyślone - jest to dla was lektura idealna. Czytając powieść Doerra miałem dawno już nie towarzyszące mi uczucie czerpania z lektury wielkiej przyjemności, fascynacji śledzeniem losów bohaterów i bohaterek, ale i odkrywania jak wiele wciąż może dać nam powieść.

Pewnie wielu z nas pamięta dziecięce marzenie o książce, która będzie zawierała wszystkie tajemnice świata, o „świętym Grallu” literatury. Powieść amerykańskiego pisarza oczywiście taką książką nie jest, ale jest książką właśnie o tym marzeniu. O tym, że największym naszym skarbem, niezależnie od epoki, tego kim i gdzie jesteśmy, jest literatura. Zatem podsumowanie może być tylko jedno - lektura niemal obowiązkowa.

Więcej recenzji znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.