Odzyskiwanie pamięci o kobietach
Anna Gosławska-Lipińska, znana pod pseudonimem Ha-Ga, była jedną z najpopularniejszych rysowniczek satyrycznego magazynu “Szpilki”. Rysowała w charakterystycznym, wypracowanym stylu: czysta kreska, wielkookie postaci zamknięte w wąskim kadrze, toczące dialogi dotyczące spraw sercowych, towarzyskich i obyczajowych. Zajmowała się ilustracją dziecięcą, projektowała plakaty, lepiła figurki. Zmarła stosunkowo młodo, w 1975 roku, mając niespełna sześćdziesiąt lat. I została całkowicie zapomniana - aż do roku 2008, kiedy to zafascynowana jej rysunkami w znalezionych na stychu magazynach Anna Niesterowicz zorganizowała wraz z córką Ha-Gi, Zuzanną Lipińską, poświęconą artystce wystawę w Muzeum Karykatury. Następnie Niesterowicz zredagowała album z pracami Gosławskiej-Lipińskiej, wydany przez Fundację Bęc-Zmiana, obecnie dostajemy znakomitą książkę biograficzną, napisaną przez Agatę Napiórską, która wykonała olbrzymią pracę, rekonstuując życie Ha-Gi, okoliczności wpływające na jej twórczość i - last but not least - próbując zrozumieć, dlaczego została tak szybko zepchnięta na marginesy pamięci i historii polskiej ilustracji.
Z odzyskiwaniem pamięci o kobietach zajmujących się sztukami plastycznymi sprawa nie zawsze jest łatwa. Żeby odzyskać pamięć porządnie, potrzebne są archiwa - a żeby mieć archiwa, trzeba albo trafić na artystkę, która była mocno przekonana o wartości swojej pracy albo na jej rodzinę, która przechowała listy, szkice czy rysunki. Do tej pory nie mogę przeboleć historii pracowni Danuty Konwickiej na Starówce, która została odświeżona aż do tynków i przerobiona na zwyczajne mieszkanie, podczas gdy lokal jej męża na Nowym Świecie został obroniony przed takim losem za sprawą publicznego poruszenia i ma się stać połączeniem izby pamięci z lokalem dla stypendystów. Gosławska-Lipińska miała podwójne szczęście: po pierwsze, jak wspomniała na warszawskim spotkaniu autorskim jej córka, skrupulatnie odbierała oryginały prac ze Szpilek przy okazji wizyt w pobliskiej kawiarni. Po drugie Zuzanna Lipińska zachowała zbiory matki i pozwoliła skorzystać z nich Agacie Napiórskiej. Owocem tej współpracy jest niniejsza książka, fascynująca treścią, ale także pięknie wydana, pełna zdjęć i reprodukcji.
Powściągliwość i klimat
Napiórska pisze biografię dyskretną. Małżeństwo Gosławskiej z Lipińskim nie było łatwe - Anna poznała przyszłego męża jako mała dziewczynka, siedem lat młodsza od wspaniałego Eryka, który dość szybko postanowił, że się z Haneczką ożeni. W listach pozostał ślad po tym, jak Lipiński układa sobie przyszłą towarzyszkę życia. Jej pisanie nazywa głupiutkim, pensjonarskim, sugeruje jakich tematów unikać, a jakie będą ciekawe (dla niego), nie podoba mu się zażyłość dziewczyny z koleżankami. Stosunek tych dwojga do siebie jest oparty także na ojcu Eryka, Teodorze, który bierze uzdolnioną Haneczkę pod swoje skrzydła, motywuje do pracy, rozwijania się plastycznie, pokazuje jej albumy z dziełami sztuki, opowiada o historii. Jego syn z kolei nie do końca zdaje się dostrzegać (lub dostrzegać nie chce) skalę talentu wybranki. Chce grać pierwsze skrzypce - artystycznie i towarzysko, w słynnych kawiarniach z Ziemiańską na czele, w której para ma status rezydentów. Napiórska nie interpretuje ich relacji dobitnie - ale przedstawia wystarczająco dużo zniuansowanych materiałów żeby wyciągnąć wnioski samodzielnie.
Szalenie interesujący był dla mnie w tej książce także klimat czasów, w których tworzyła Gosławska. Jej postaci zawsze są starannie i różnorodnie ubrane, stoją na tle charakterystycznych mebli, bibelotów, zasłon. Wszystkie dekoracje, zarówno osób, jak i wnętrz, brała Gosławska z życia. Sama ubierała się prosto i stylowo, z francuskim szykiem, moda była jej pasją - Napiórska cytuje opinię, że po strojach bohaterek Ha-Gi można było dokładnie określić rok powstania rysunku. Wystarczy spojrzeć na detale: kiedy modne były paski? A kiedy koturny? Kiedy chustki wiązane pod brodą? A jednak rysowniczka żyła w czasach permanentnego braku: numer przywiezionego z Paryża Vouge był skarbem, a i codzienne życie nie rozpieszczało: Ha-Ga regularnie pisze z wakacji nad morzem do męża, żeby przesłał jej ołówki, temperówki, gumki do ścierania, bo nie sposób zdobyć na Wybrzeżu niezbędnych materiałów. Jej najcenniejszą zdobyczą był wielki rulon papieru doskonałej jakości, na którego odwrocie znajdowały się szkice studentów architektury. Gosławska cięła go pieczołowicie na kawałeczki, wykorzystując każdy skrawek. Zuzanna Lipińska do dziś ma jeszcze trochę cennego zwoju.
Mogłabym pisać tak jeszcze przez pięć stron, ale chcę Wam jednak zostawić trochę przyjemności z lektury. Na koniec dodam tylko, że mój szacunek wzbudziła powściągliwość Napiórskiej nie tylko w przypadku Ha-Gi, ale także we własnym. Napiórskiej praktycznie nie ma w tej książce, a mogę z łatwością wyobrazić sobie, jak skacze* na pochyłe drzewo modnego biografizmu: jedzie pociągiem do domu Zuzanny, wyobraża sobie, wczuwa się, łka nad szkicami na strychu, zadaje patetyczne pytania. Tego tu nie ma. Nie jest to oczywiście największa zaleta “Obrazków z życia”, ale chciałabym, żeby pisarki i pisarze wyciągnęli z tej powściągliwości wnioski.
Więcej recenzji znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.
*okej, nie mogę sobie wyobrazić Agaty skaczącej po drzewach, jest to jednak osoba spokojna i elegancka.
Komentarze (0)