Cykl spotkań z ludźmi

“Anne z Szumiących Wierzb” została napisana i wydana w roku 1936 - czyli blisko trzy dekady po pierwszym tomie cyklu (1908) i sześć lat przed śmiercią autorki. Według chronologii życia Anne Shirley jest to czwarta część, ale powstała jako siódma, już po “Wymarzonym domu”, “Rilli ze Złotego Brzegu”, po cyklu o Emilce, “Błękitnym Zamku” i wielu innych powieściach. Opowiada o trzech latach, które Anne spędza jako dyrektorka szkoły w Summerside, po ukończeniu studiów a przed małżeństwem z Gilbertem. Trudno doszukać się tu fabuły, to raczej cykl spotkań z ludźmi zamieszkującymi miasteczko - Anne poznaje ich historię, problemy i drobne dziwactwa. Powtarzają się znane motywy: wrażliwe i samotne dziecko, stare panny, rodzinne klany, koty, pamiątki rodzinne i romantyczne zakątki, nieznośne rodzeństwo, rajskie Avonlea, z którego trzeba jednak regularnie wybywać w świat.
 

Anne z Szumiących Wierzb
 

W 1936 roku Montgomery jest uznaną pisarką, świeżo odznaczoną Orderem Imperium Brytyjskiego. Zyskała sławę, grono wielbicieli i wielbicielek, Wyspa Księcia Edwarda staje się miejscem kultowym. Sama autorka mieszka już w Toronto i mogłaby pewnie opływać w luksusy, ale ciągle martwi się o pieniądze (także na skutek niezbyt szczęśliwie podpisanych umów, które gros pieniędzy za cykl o Anne kierują do kieszeni wydawcy). Jej mąż, pastor Ewan McDonald, od lat choruje psychicznie. Jego napady melancholii leczone są barbituranami i innymi dostępnymi w latach trzydziestych lekami, które razem z melancholią usuwają z pastora wszelkie inne objawy życia emocjonalnego. McDonald nie pracuje, dnie spędza w fotelu, praktycznie nie ma z nim kontaktu. Montgomery nie tak wyobrażała sobie miłość, małżeństwo i związek dusz. Nieszczególnie powodzi się też jej dorosłym synom: jeden jest utracjuszem, zostawia żonę z dziećmi i w szybkim tempie przepuszcza wszystkie pieniądze, jakie jest w stanie zdobyć (często zdobywanie odbywa się w kieszeniach matki), drugi, wrażliwy i delikatny, studiuje medycynę, ale jego przyszłość jest niepewna: czy będzie szczęśliwy, czy znajdzie odpowiednią partnerkę?

Montgomery ma dość zmartwień i coraz częściej sięga po leki męża, mające pomóc jej spać i znosić rozmaite bóle, fizyczne i egzystencjalne. Po raz kolejny wraca też do znienawidzonej od dawna Anne, rudej sieroty, której przygodami czytelniczki i czytelnicy najwyraźniej nie mogą się nasycić. Cóż, skoro się sprzedaje, to się napisze. Tak powstaje “Anne z Szumiących Wierzb” (zamienionych na topole, żeby nie wchodzić w paradę świeżo wydanej książce Kennetha Grahame’a “O czym szumią wierzby”). W ciągu najbliższych lat autorka napisze jeszcze dwie części cyklu - ostatnią ukończy w przeddzień śmierci, której okoliczności wskazują na samobójstwo.

Mając taką wiedzę o okolicznościach powstawania “Anne z Szumiących Wierzb” trudno dziwić się anegdotycznej strukturze rozdziałów. Podobnie jak w “Anne z Redmond” nie znajdziemy tu praktycznie żadnych szczegółów dotyczących szkoły, nauki czy chociażby informacji o tym, jakie właściwie obowiązki ma Anne jako dyrektorka, oprócz chodzenia po domach i rozwiązywania cudzych problemów.


Zainteresował cię temat? Sprawdź inne recenzje z cyklu:


Opowieść o kobiecie uwięzionej

Ale to jest właśnie ciekawe - jeżeli przyjrzymy się poszczególnym historiom, składającym się na ten tom, możemy zauważyć, że właściwie każda z nich opowiada o człowieku (najczęściej o kobiecie) uwięzionej w niewygodnej czy wręcz opresyjnej sytuacji rodzinnej. Elisabeth jest wychowywana przez lodowatą babkę i Kobietę. Katherine (niegdyś Julianna) spłaca dług zaciągnięty u wuja Henryka i boi się bliskości. Esme Taylor terroryzowana jest przez ojca, Paulina Gibson przez starą matkę, Minerwa Tomagallon mieszka sama w wypełnionym wspomnieniami domu niczym trochę bardziej schludna panna Havisham. I nagle w ich smutnych dniach pojawia się promyczek - empatyczna nauczycielka, rozwiązująca trudności. Trudno oprzeć się wrażeniu, że właśnie o takim rudowłosym aniele musiała marzyć sama autorka, zanurzona po usta w okropnej codzienności, bez szans na ucieczkę inną niż leki nasenne i śmierć.

A teraz czekam na “Wymarzony dom Anne”, moją niegdyś ulubioną część. Ciekawe, co odkryję w tej najbardziej romantycznej chyba części moje laserowe, czterdziestoletnie spojrzenie.

Więcej recenzji znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.