Bohaterka/pierwszoosobowa narratorka, Song Yan, zbliża się do trzydziestki, mieszka w Pekinie z mężem Bowenem, który pracuje w korporacji i poświęca temu masę czasu oraz uwagi. Ona sama uczy dzieci gry na fortepianie: jest córką pianisty koncertowego, kiedyś grała, ale zrezygnowała z kontynuowania tej ścieżki krótko przed egzaminami kończącymi naukę na akademii. Jej życie jest dziwnie puste: uczy, siedzi w posprzątanym mieszkaniu i w zasadzie tyle. Zmiany zaczynają się od snu na pograniczu jawy: do bohaterki mówi grono pomarańczowych, świecących grzybów, rosnących w mieszkaniu, prosząc ją o zapamiętanie tego doświadczenia. Krótko potem do mieszkania pary przyjeżdża z Yunnanu matka męża, która jest samotna i wymaga opieki, a na progu raz w tygodniu pojawia się paczka świeżych grzybów, pozbawiona adresu i nadawcy.
Bohaterce trudno układają się stosunki z funkcjonującą w tradycyjnych schematach teściową, która dopytuje o plany powiększenia rodziny i uważa, że jej syn nie jest w domu wystarczająco szanowany i zaopiekowany. Jedyne, co łączy obie kobiety, to przyrządzanie potraw z grzybów. Bohaterka uznaje, że dziecko to nie byłby zły pomysł, ale jej mąż jest zdecydowanie przeciwny i zasłania się pracą; jednak powoli na jaw wychodzą sekrety jego rodziny. Teściowa opowiada nagle o jego młodszej siostrze, która z powodu biedy trafiła do adopcji, znajoma mówi narratorce, że spotkała Julię, byłą żonę jej męża. Problemem jest to, że mąż nigdy nie wspominał o tym, że miał żonę. Pewnego dnia do paczki grzybów dołączony jest liścik: nadawca prosi o spotkanie z kimkolwiek, kto go przeczyta, w jednym z domów w starej dzielnicy Pekinu. Jego nazwisko przypomina narratorce o genialnym pianiście, który zniknął u szczytu kariery. Idzie pod podany adres – nadawcą listu i grzybów jest istotnie Bai Yu, który mieszka w pustym niemalże, nie licząc fortepianu, domu, i próbuje przypomnieć sobie, o co w ogóle chodziło w muzyce i jej wytwarzaniu za pomocą emocji i uderzania w klawisze.
Narratorka zaczyna codziennie dla niego grać, coraz bardziej oddalając się od zwykłego życia – co jest o tyle łatwe, że mąż wyjeżdża na dwa miesiące do Szanghaju, a jej relacja z teściową zupełnie zanika, mieszkają obok siebie jak dwie obce osoby.
„Muzyka dla duchów” intryguje od pierwszej strony, czyli od wizji/snu z pomarańczowym grzybem. Grzyby i kolor pomarańczowy przewijają się przez całą powieść – grzyby w postaci paczek, wspomnień teściowej o trzydziestu gatunkach grzybów z prowincji Yunnan, we wspomnieniach Bai Yu z dzieciństwa, wreszcie jako pakiety, które Song Yan hoduje w łazience. Pomarańczowa jest poświata grzybów (wizyjnych i prawdziwych, kiedy w końcu wyrastają w łazience), kurz pokrywający miasteczko, w którym mieszka była żona Bowena. Pomarańczowe są ściany pokoju, w którym narratorka gra na fortepianie Bai Yu. Nie jestem do końca pewna, jaka jest symbolika tych powracających motywów, ale miło się je śledzi.
„Muzyka dla duchów” to przede wszystkim opowieść o późnym dojrzewaniu i dorastaniu do bycia sobą – co, być może, dla kobiet w Chinach jest trudniejsze niż dla nas. Song Yu wypełnia najpierw oczekiwania rodziców, grając na fortepianie i idąc w ślady ojca. Kiedy w akcie źle przyjętego buntu rezygnuje z kariery, ograniczając się do uczenia dzieci, wpada w drugi schemat: dobrej, pokornej małżonki, czekającej w domu z obiadem na wracającego z pracy męża, troszczącej się o jego matkę i zasypiającej samotnie, jeżeli firmowe wyjście do baru przeciąga się ponad miarę.
Tytułowa „muzyka dla duchów” symbolizuje poszukiwanie własnej ścieżki/melodii. Song Yu mówi, że grając nigdy nie słyszała siebie, odtwarzała tylko melodie i emocje, które obiegowo były im przypisywane. Kiedy gra w widmowej obecności Bai Yu, zaczyna powoli docierać do swoich własnych, niezapośredniczonych uczuć.
Oryginalne w tym wątku jest to, że dojrzałość może prowadzić z powrotem do punktu, w którym nastąpił bunt. Song Yu postanawia kupić własny fortepian i grać dalej. Potrafi też wybaczyć mężowi i jego matce ukrywanie przed nią przeszłości, ale to nie znaczy, że będzie ponownie pakowała się w relację z nimi. Bowen zresztą postanawia wyjechać, co sugeruje silnie, że powtórzy swój schemat, zakładając trzecią rodzinę, bez refleksji i przepracowania problemów.
Intryguje mnie także styl tej powieści: próbowałam sobie wyobrazić, jak taką historię opisałaby europejska/amerykańska autorka. Byłoby tam na pewno dużo emocji, przekleństw i depresyjno-destrukcyjnych epizodów w barach. Bohaterka Yu też pije, ale wszystko odbywa się w samotności, jest chłodne i analityczne, nawet płonący fortepian posiada raczej walor estetyczny, nie emocjonalny. A może to są po prostu rejestry emocji, które my słabo czytamy?
Więcej artykułów o książkach znajdziecie w pasji Czytam.
Przekład: Karolina Iwaszkiewicz
Komentarze (0)