Piękna opowieść o miłości, tajemnicy i złudzeniach; opalizująca, precyzyjnie i bogato utkana, jak mozaika czy perski dywan; gęsta od przeczuć i snów.
Tu, jak w filmach Davida Lyncha, tajemnica skrywa tajemnicę, a miłość podszyta jest wyrachowaniem i zdradą; jak na obrazach Chagalla, baśnie oblekają się w ciało i ocalają dziecięcą wyobraźnię, wreszcie, jak w „Senniku współczesnym” Konwickiego, żywi mieszają się z duchami; ujawniają się najwstydliwsze pragnienia...
Młody chłopak i dojrzała kobieta, on - nadwrażliwy doktorant, ona -
piękna i pozbawiona złudzeń mężatka, dyrektor radiowego pasma. Julia
zwodzi kochanka fantazjami o wspólnym życiu, choć dobrze wie, że jej
mąż - prezes korporacji - nie pozwoli jej odejść, sama też nie ma
ochoty rezygnować z luksusowego życia... Gra przecież rolę "ornamentu"
w biznesowych planach męża, jest idealną "pokazową" matką i żoną.
Nadchodzi jednak dzień, kiedy "dary", którymi hojnie obsypuje ją mąż,
przestają rekompensować uczuciowe braki - Julia rozdarta jest pomiędzy
potrzebą czułości, adoracji i szczerości, a wyuczoną "rozwagą". To może
być przecież ostatnia szansa, by pięknie i mocno żyć z kimś, kto patrzy
na nią "sercem", a nie tylko się opłaca i używa...
To przejmująca
opowieść o współczesnej kondycji ludzkiej, zagubieniu się na targowisku
metek, cen, form i póz. O tych, co dostali szansę, by pięknie i mocno
żyć, i pomimo niedojrzałości, wypalenia lub emocjonalnego okaleczenia,
uporczywie próbują, zdradzając się i kochając, zrywają, w poszukiwaniu
szczęścia, z wyuczonymi rolami. O próbie przełamania losu,
niebezpieczeństwie dokopania się za głęboko, poszukania za daleko;
nietrwałości i bolesności życia, mrocznych tajemnicach ludzkiej duszy.
Znani o "Królowej Tiramisu"
Zyta Rudzka: "Królowa Tiramisu" ma rytm jak kołysanka, piękna i okrutna – nie sposób przy niej zasnąć.
Leszek Bugajski: Dziecko i jego pierwszy obiekt miłosnej fascynacji – matka, potem przebudzenie seksualności, dojrzewanie, poszukiwanie kobiety, która byłaby kochanką i zastępczą matką... Autor znakomicie, z wielkim wyczuciem stylu i językową werwą, prowadzi nas przez to pole minowe spraw, z których wagi zdajemy sobie sprawę, ale wolimy o nie nie pytać.
Magdalena Rabizo-Birek: Objawia się czytelnikom pisarz osobny, ostentacyjnie inny, o wyzywająco zdobnym, metaforycznym stylu. Sławiński jest niezwykle konsekwentny w kompromitowaniu i obalaniu męskich mitów kobiecości: Wielkiej Bogini, Matki-Polki i Kochanki. Czytam tę książkę jako opowieść o „męskim wyzwoleniu”, współczesną baśń o uwolnieniu Królewicza z wieży, analogiczną (i też świadomie antynomiczną, kontrastową) wobec feministycznych narracji emancypacyjnych.
Przemysław Czapliński: To powieść o klęskach i upokorzeniach, jakich bohaterowi nie szczędzi świat. Artyści modernistyczni w takich fabułach najczęściej dochodzili do symbolicznego uwolnienia się od matki, czyli od tego, co w kulturze kobiece, i do symbolicznego zabójstwa ojca, czyli odcięcia się od tradycji. Bohdan Sławiński nie próbuje jednak zbudować nowego mitu. Jego rozwiązanie polega na tym, by przeciwko wszystkim klęskom postawić zaporę ironii i stylu. Język przeciwko światu – czy to się może dziś udać?
Komentarze (1)
Komentarze
nie wiem, jak to nazwać, realizm magiczny?, jakby baśń, która dotyka, czasem fajnie, czasem boli, ale i tak się tego dziwnie chce...