– Każdy przy odrobinie cierpliwości sobie z tym poradzi – twierdzi Kasia Sawko. To ona zachęciła dziewczyny w całym kraju, by uczyły się heblować, zbijać deski, dogadać się ze szlifierką. Założone przez nią kilka lat temu Wióry lecą, inicjatywa organizowania warsztatów, oferowania rzemieślniczej edukacji i przestrzeni do samodzielnych działań, stały się hitem. Nagle okazało się, że właśnie czegoś takiego brakowało – kobiety chciały wziąć piły w dłoń! Szybko dołączyli do nich panowie i dzisiaj Wióry to „stolarka dla kobiet i nie tylko”. Ale to nie tylko stolarka, ale także renowacja. Równolegle z warsztatami, podczas których można od zera wykonać nowy mebel albo przedmiot z drewna, Kasia prowadzi zajęcia dla tych, którzy chcą dać drugie życie mniej lub bardziej wiekowym starociom. Nie brakuje bowiem takich, którzy od mieszkania jak z katalogu salonu meblarskiego wolą meble z historią. Przygoda z drewnem zaczęła się, kiedy Kasia poznała swojego ówczesnego partnera Michała, zapalonego cieślę. Potem był wieczór, podczas którego ich córki narzekały na nudę; aby znaleźć im zajęcie, postanowili zrobić razem mebelki dla lalek. Wyciągnęli narzędzia i deski. Dziewczyny bawiły się tak dobrze, że Kasia zechciała powtórzyć stolarską akcję ze swoimi koleżankami. Lubi taką babską energię w działaniu – zdarzało się, że umawiały się na wspólne lepienie pierogów albo dobieranie skarpetek w pary. Zrobiła więc wydarzenie na Facebooku i zaprosiła znajome. Zainteresowanie przerosło jej oczekiwania – w kilka dni zgłosiło się 300 dziewczyn. Wszystkie entuzjastycznie zareagowały na jej pomysł. Zorganizowała więc warsztaty nie tylko dla znajomych. I tak zaczęła się jej przygoda z Wiórami. Z jednych warsztatów zrobiło się kilka, zajęcia stały się regularne, w końcu urządziła własną pracownię, wyposażyła ją w niezbędne narzędzia, rzuciła etatową pracę i została wiórową szefową. I jest nią do dzisiaj.

Żyj z pasją. 13 inspiracji, jak ciekawie spędzać czas wolny (okładka miękka)

Odnawianie mebli zamiast fitnessu

Na początku o renowacji wiedziała jeszcze mniej niż o stolarce i wszystkiego musiała nauczyć się w praktyce. Przyznaje jednak, że właśnie odnawianie mebli sprawia jej dzisiaj większą przyjemność.

– Jestem niecierpliwa. Lubię szybkie projekty. Stolarka wymaga precyzji. Cięcia muszą być dokładne, deski trzeba dociąć co do milimetra, doszlifować, dopasować. Przy renowacji jest więcej swobody i luzu. Nie trzeba stać z miarką i pilnować. A efekt, biorąc pod uwagę włożony wysiłek, jest bardziej spektakularny. No bo wieszak na klucze czy szafka na buty, chociaż samodzielnie wykonane, są jednak stojakiem czy prostą drewnianą szafką. Przy renowacji, można nieźle się namęczyć, zdzierając stare warstwy lakieru, ale rezultaty są bardziej wyraziste. Poza tym pracujemy na gotowej, zaprojektowanej formie, a to ogromne ułatwienie. Czasem wystarczy mebel odczyścić, dać nową tapicerkę i mamy efekt „wow” – tłumaczy Kasia i zastrzega, że trzeba odróżnić taką renowację od konserwacji zabytkowych mebli. Ta druga jest skomplikowanym procesem wymagającym specjalistycznej wiedzy. Jednak renowacja starego mebla, odświeżenie go, jest w zasięgu każdego.

Po kilku latach doświadczeń z różnymi przypadkami, zarówno „ludzkimi”, jak i „meblowymi”, Kasia wie jedno – nie ma co rzucać się z motyką na słońce ani z cyklinką na szafę gdańską. Przynajmniej na początku. – Ważne, żeby realnie oszacować swoje siły i pokłady cierpliwości – ostrzega i dodaje: – Często wydaje nam się, że sobie poradzimy, ale po tym, jak wyjmiemy ze starego fotela pięć tysięcy zszywek, entuzjazm nas opuszcza. Przy wielkich meblach bardzo łatwo się zniechęcić, zwłaszcza na początku. Dlatego na początek Kasia poleca krzesło z tapicerowanym siedziskiem. Odnowienie go oznacza pracę zarówno z drewnem, jak i z tapicerką. Jest to też pewnego rodzaju urozmaicenie. Od czego zacząć?

Najlepiej najpierw umyć mebel. Może się okazać, że to wystarczy. Jeżeli nie, kolejny etap to usunięcie starych powłok. Stare meble są zazwyczaj grubo pomalowane lakierem, farbą, bejcą. Żeby zobaczyć „żywe” drewno, trzeba się naskrobać. – Czasami to jest niezły fitness – śmieje się Kasia i dodaje, że to także etap, na którym wiele osób przechodzi kryzys i ma ochotę kupić nowy fotel, zamiast męczyć się ze starym. Warto jednak wytrwać. Bywa, że trzeba rozłożyć mebel na części pierwsze, odczyścić, usunąć stary klej, złożyć na nowo, posklejać. W końcu – wymienić tapicerkę. Żeby takie krzesło odpicować, potrzeba mniej więcej dziesięciu godzin pracy. Tyle trwają weekendowe warsztaty w Wiórach. Ten czas wystarczy, by podreperować konstrukcję, jeśli coś jest rozchwiane, rozklejone, brakuje jakiegoś elementu, a potem wykończyć mebel. Dopiero kiedy okaże się, że taka praca nas relaksuje i dobrze się z tym czujemy, można zabrać się do większych rzeczy. I przez dwadzieścia godzin zdzierać stary lakier z pięciodrzwiowego kredensu.

Wióry lecą. Renowacja mebli i tapicerka dla początkujących (okładka miękka)

Znaleźć w meblach duszę

Renowacja często bywa wzruszającą podróżą do przeszłości. Na jeden z warsztatów u Kasi przyszła dziewczyna, która przyniosła stary fotel. Zaczęła go patroszyć, żeby wymienić tapicerkę. – Nagle patrzymy, a ona płacze – opowiada Kasia. Okazało się, że jako materiał do wypchania mebla, przy okazji zmiany obicia, jej babcia użyła własnych sukienek. Dziewczyna przypomniała sobie te sukienki i bardzo się wzruszyła, wróciły wszystkie wspomnienia. Kasia pamięta też pewną parę, która na warsztaty przyjechała z Pomorza. Kobieta była w ciąży. Przywieźli ze sobą starą skrzynię po babci. Chcieli ją odnowić i wstawić do pokoju dziecka. Włożyli w renowację wiele pracy, bo starali się odtworzyć oryginalne ludowe rysunki, które zdobiły mebel.

Kasia zna wiele podobnych historii. – Meble są z nami długo, spędzamy w ich towarzystwie dużo czasu. Kiedy do nich wracamy, przywołują wspomnienia, a to budzi emocje – tłumaczy. Sama ma jeden odnowiony mebel, który jest dla niej ważny. Ale wcale nie pracowała nad nim sama. To stary bujany fotel, który dostała w prezencie od jednej z uczennic. – To była nasza najbardziej wytrwała kursantka, pomagała nam wielokrotnie jako wolontariuszka, taki miała sposób na życie po pracy. Znalazła kiedyś na śmietniku stary bujany fotel, taki z ratanowym obiciem. Był pomalowany wieloma warstwami czarnej farby. Skrobała go godzinami. Zmieniła mu obicie na tkaninę z wzorami nawiązującymi do twórczości Fridy Kahlo – jej ulubionej artystki. Pracowała nad nim rok, jej dzieło budziło powszechny zachwyt. A ona sprezentowała fotel mnie. Jest dla mnie bardzo ważny, bo widziałam, jaki ogrom pracy w to włożyła – opowiada Kasia.

W ogóle, jak zauważa, taka rzemieślnicza praca zmienia perspektywę. Po kilku godzinach spędzonych na szlifowaniu oparcia krzesła inaczej patrzymy na otaczające nas meble. – Przedmioty przestają być masą, zaczynamy na nie patrzeć indywidualnie. Nagle zwracamy uwagę na to, z jakiego są drewna, jak zostały wykonane. To bardzo odświeżające – śmieje się.

Meble od nowa. Domowe renowacje (okładka miękka)

Skąd wziąć meble do renowacji?

Nie trzeba jednak przeszukiwać babcinych strychów i wynosić kuzynom starych mebli z domu. Wystarczy rozejrzeć się w swojej okolicy. Czasami fajne meble można zaleźć po prostu na ulicy, wystawione przy śmietnikach. Co prawda dzisiaj, zwłaszcza w większych miastach, trudno trafić na jakieś vintage’owe perełki, bo błyskawicznie znikają, ale czasami da się coś upolować. Kasia przestrzega, żeby nie wydawać na mebel do własnoręcznej renowacji więcej niż kilkadziesiąt złotych.

– Oczywiście jeśli szukamy czegoś konkretnego, to można, ale zazwyczaj nie ma to sensu. Podobnie jak kupowanie na targach staroci – ceny często przekraczają wartość tych rzeczy. Lepiej poszukać w internecie, na portalach sąsiedzkich – zachęca Kasia. Czego szukać? Tego, co się nam podoba! Chociaż są tacy, którzy mają bardzo konkretne marzenia i polują na designerskie klasyki. Od dobrych kilku lat wielką estymą cieszą się klasyki peerelowskie – krzesła skoczek, bumerang, patyczak czy hałas, takie fotele jak chociażby liski, a także wszelkiego rodzaju stoliki, gazetowniki czy kwietniki. Dla Kasi nazwiska projektantów nie mają większego znaczenia. Zazwyczaj jest na nie odporna. Ale jest jeden wyjątek. To kultowy peerelowski fotel 366, czyli tzw. chierek, projektu Józefa Chierowskiego. Jedna z ikon polskiego modernistycznego designu połowy XX wieku. Raczej niezbyt wygodny, ale piękny.

Obiekt pożądania wielu wielbicieli stylu vintage. – To jedyny snobizm, któremu uległam. Ale chierek mnie po prostu urzekł. Podoba mi się jego kształt, lubię na niego patrzeć. Ktoś porzucił go u nas w stolarni, więc go przygarnęłam, wytapicerowałam na nowo i jest – tłumaczy Kasia. W czasach, kiedy dominuje masowa produkcja, stare przedmioty łatwo wymienić na nowe. Renowacja pozwala przeciwstawić się temu trendowi i odzyskać do użytku stare przedmioty. – Nie przeceniam tego, co robię, nie uważam, że ratujemy świat – śmieje się Kasia. Zdaje sobie sprawę, że dla wielu jej kursantów przygoda z renowacją to tylko epizod. Ale wciąż jest to krok w dobrym kierunku, który uświadamia, że nowe nie znaczy lepsze, a używane nie musi być obciachowe. Odnowiony czy własnoręcznie zrobiony mebel często stoi na honorowym miejscu. Jest powodem do dumy. – Większość z nas pracuje przy komputerach, wypełniamy tabelki, przesyłamy dziesiątki wiadomości. Potrzebujemy oczyszczenia myśli, innego rodzaju aktywności, która bardziej zajmuje ręce, a nie głowę – tłumaczy Kasia. Poza tym, jak wynika z jej obserwacji, wiele osób zaczyna przygodę z meblami, ze stolarką, z renowacją w momentach przełomowych. Chcą coś zmienić w życiu. Właśnie rzucili pracę albo marzą, aby ją rzucić, są po rozstaniu. – Chcą uleczyć duszę heblem – śmieje się Kasia. Ale dobrze ich rozumie. – To często dorośli ludzie, którzy zaczynają czuć, że w ich życiu czegoś brakuje. Próbują znaleźć sens poza pracą, szukają pasji. Chcą znaleźć sposób na to, by oderwać się od komputerów, coś poczuć. Szukają spełnienia. Często nie chodzi o ten konkretny mebel, ale o zmianę.

Akcja renowacja. 25 pomysłów na pełne kolorów meble (okładka miękka)

Od czego zacząć renowację mebli? Ile to kosztuje?

Najlepiej zacząć od krzesła z tapicerowanym siedziskiem. Na początku dobrze jest je po prostu umyć – czasem to wystarczy, bo może się okazać, że lakier wcale nie jest zniszczony. Potem, jeśli osłabiona konstrukcja tego wymaga, trzeba je rozkręcić (dobrze jest opisać sobie poszczególne elementy, żeby nie mieć kłopotów ze złożeniem ich na nowo). Następnie czyścimy drewno, zdzierając stare i zniszczone warstwy lakieru, farby, bejcy. Wymieniamy tapicerkę, bo ona zazwyczaj jest w najgorszym stanie. Sama jej wymiana sprawi, że krzesło zyska zupełnie nowe oblicze. Do obicia potrzebujemy tyle tkaniny, ile zajmuje powierzchnia, którą chcemy obić, plus zapas mniej więcej 10–15 cm z każdej strony. Na fotel typu lisek zużyjemy mniej więcej 2 metry tkaniny, na zwykłe krzesło – 50–60 cm. Następnie mebel skręcamy i malujemy. Brzmi prosto, ale wymaga sporo praktyki i cierpliwości. Renowacja jest znacznie tańsza od np. stolarki. Wynika to przede wszystkim z tego, że mamy już gotową konstrukcję mebla. Nie trzeba używać drogich elektronarzędzi. Wystarczą najprostsze. Najwięcej kosztuje sam mebel, który chcemy odnowić – ceny za meble vintage mogą być bardzo różne. Kultowy fotel chierowski, czyli tzw. „chierkę”, w stanie do renowacji można kupić, w zależności od stanu, za 100–300 zł, podobnie kosztuje inny lubiany klasyk PRL-u – krzesło typu 200–190, zwane od nazwiska projektanta hałasem. Meble do renowacji można jednak dostać taniej.

Warto śledzić ogłoszenia na grupach sąsiedzkich czy takich jak „Uwaga, śmieciarka jedzie” na Facebooku. Ludzie wystawiają tam ogłoszenia o niepotrzebnych już rzeczach albo informują, gdzie widzieli coś ciekawego. Lepiej unikać targów staroci i stoisk zawodowych handlarzy, bo ceny są u nich wysokie i można solidnie przepłacić. Możemy też szukać na serwisach aukcyjnych. Pozostałe wydatki nie są duże. Potrzebna nam będzie cyklina, czyli podstawowe narzędzie do renowacji – niepozorny kawałek ostrej blaszki (czasem z uchwytem), którą będziemy odczyszczać powierzchnie mebla ze starej farby czy lakieru (4–15 zł). Poza tym przydadzą się: papier ścierny (lepszy będzie taki na płótnie, nie na papierze, mniej się rwie), śrubokręt, kombinerki, młotek, taker i zszywki (50–120 zł). Do tego klej Wikol, farba, bejca, ewentualnie lakier, najlepiej bezwodny, półmat. Wszystko kupimy w dowolnym sklepie z materiałami budowlanymi. Za każdą rzecz zapłacimy kilkanaście, maksymalnie 40 zł. Specjalistyczny materiał obiciowy to wydatek rzędu 8–15 zł za metr, spokojnie jednak można poszukać dobrych tkanin w second-handach – do obicia mebli nadają się zasłony, obrusy, dżinsowe sukienki – kilogram materiału może kosztować tu od 10 do 80 zł, w zależności od miejsca. Jeżeli chcielibyśmy, żeby ktoś przeprowadził nas przez meandry renowacji, można zapisać się na warsztaty. Te weekendowe w Wióry lecą kosztują 370 zł (www.wioryleca.pl). Podczas zajęć mamy zapewnione wszystkie narzędzia i fachową opiekę. Bardzo przydatny do samodzielnej pracy będzie też podręcznik, który napisała Kasia, Wióry lecą, tapicerka i renowacja mebli dla początkujących.

Majsterki (okładka twarda)

Co mi to da?

Jak w przypadku wielu innych pasji – przede wszystkim ogromną satysfakcję. Ile razy spojrzymy na nasz odnowiony mebel, poczujemy dumę. Dostaniemy wreszcie namacalny efekt swojej pracy – wiele osób, które godzinami ślęczą przy komputerze, pracują w przestrzeni wirtualnej, tęskni za realnym wytworem swojej pracy – a tu mamy efekty, proszę bardzo – stoją w salonie, można je pomacać, pokazać znajomym, pochwalić się swoimi umiejętnościami. Poza tym zyskamy niepowtarzalny mebel, który sprawi, że wnętrze, w którym będzie eksponowany, nabierze oryginalnego charakteru. Nie mówiąc już o tym, że odnawianie i używanie tego, co już mamy, jest znacznie lepsze dla świata niż kupowanie nowych rzeczy. A więc połączymy przyjemne z pożytecznym.

 

Na co zwracać uwagę, rozglądając się za meblami vintage?

Kiedy znajdujemy lub kupujemy stare meble, musimy zwrócić uwagę na kilka podstawowych rzeczy. Przede wszystkim powinniśmy ocenić stan drewna. Często mebel stał w piwnicy albo na tarasie i zaczął łapać wilgoć od nóg. Jeśli noga jest miękka, trzeba ją obciąć i dosztukować, a to trudne zadanie. Lepiej więc sprawdzić, czy drewno nie jest przegniłe, zawilgocone. Nie potrzeba do tego fachowej wiedzy, wystarczy pomacać i jeśli jest miękkie, kruszy się, rozpada, lepiej poszukać czegoś innego. Drugą zmorą łowców mebli z odzysku są drewnojady (zazwyczaj kołatki). Można próbować wykryć ich obecność – jeśli mebel ma małe dziurki, opukajmy go nad białą kartką. Jeżeli z otworków wysypie się żółty proszek, to znaczy, że robale już swoje zrobiły. Renowacja takiego mebla to grubsza sprawa – trzeba zagazować otworki, wsadzić mebel do worka, szczelnie go zawiązać i odstawić na kilka tygodni. A i tak nie ma gwarancji, że wszystkie robaki zginą, i jeśli w domu stoją inne meble z nielakierowanego drewna, to szkodniki mogą się na nie przenieść. Należy też unikać mebli uszkodzonych, przede wszystkim na łączeniach. Jeśli mają połamane czopy łączące, np. siedzisko z nogami, poszukajmy czegoś innego – to usterki, które wymagają zaawansowanych umiejętności technicznych. Oczywiście można mebel podrasować wizualnie, nie dbając o konstrukcję, ale jego żywot będzie krótki i szkoda naszej pracy zainwestowanej w coś, co nie posłuży nam zbyt długo. Jeśli kupujemy meble na aukcjach internetowych, zawsze dopytajmy o stan drewna i obecność szkodników. Czasami meble po prostu brzydko pachną stęchlizną. Najskuteczniejsze w tym wypadku okazuje się ozonowanie. Można jednak próbować domowych metod i np. wsadzić do zatęchłej szafki miseczkę z roztworem octu albo zapachem odstraszającym mole.

 

* Tekst pochodzi z książki „Żyj z pasją. 13 inspiracji, jak ciekawie spędzać czas wolny”

Autorka zdjęć: Anna Ulanicka