W tym filmie muzycy klasyczni wyglądają jak raperzy, Chopina słychać z okien blokowiska, a centrum życia jest budka z kebabem. „Chleb i sól” to przejmujący portret społeczności małego miasta. Głównym bohaterem jest Tymek (gra go Tymoteusz Bies), pianista klasyczny, który wrócił do rodzinnej miejscowości na wakacje. To, co wydarza się tego lata, zmienia życie wszystkich bohaterów.

Film miał premierę 27 stycznia i ciągle można oglądać go w kinach.

Rozmowa z Damianem Kocurem, reżyserem filmu „Chleb i sól”

Izabela Szymańska: Byłeś jednym z pięciu nominowanych do Odkryć Empiku w kategorii Film. Mogę ci zdradzić, że podczas obrad mieliśmy super dyskusję wokół „Chleba i soli”. Twojego bohatera – Tymoteusza – nazwaliśmy „wrażliwym dresiarzem”. Bardzo nas wzruszył. Część z nas się z nim identyfikowała. Jak pracowałeś nad tą postacią?

  • Damian Kocur: Moja metoda jest inna niż klasyczna, w której reżyser spotyka się z aktorem i przez kilka tygodni rozmawiają o postaci. Nie kontynuuję tej tradycji. Rzadko pracuję z zawodowymi aktorami. Używam postaci, które już istnieją, są zbudowane i określone przez swój sposób bycia, fizyczność, cechy wyjątkowe. Łączę taką prawdziwą, dokumentalną postać z fikcyjnym story, które piszę. I to miało miejsce w tym przypadku. Nie napisałbym filmu o pianiście, gdybym nie znał Tymka, i gdybym nie wiedział od początku, że to on będzie grał. Ani też nie wrzuciłbym do scenariusza grającego brata, gdyby Tymek takiego brata nie miał.

 

Ale w tej postaci jest też coś z ciebie?

  • Siłą rzeczy, gdy szczerze robimy filmy, to umieszczamy w nich nasze lęki, marzenia. Pod tym względem na pewno tak. I w samej postaci i w tej sytuacji pochodzenia z małego miasta, powrotu do niego, do kolegów, do tego, co pozostało.

 

W swoim filmie łapiesz ten stan pomiędzy – Tymek już wchodzi w nowy świat, ale ma silne poczucie przynależności do świata, z którego wyszedł. Jaka jest wartość takich korzeni? Co może być siłą Tymoteusza w nowym miejscu? A co było i jest twoją?

  • Ciężko mi się porównywać, bo już nigdy nie wychowam się w dużym mieście, nie wiem kim bym był, ale na pewno kimś innym. Jeśli moje pochodzenie doprowadziło mnie do miejsca, w którym jestem teraz, oznacza to, że było dobre. Przydało się.
    Z mojego doświadczenia, a pochodzę z Łazisk Górnych na Śląsku, widzę wiele zalet. To, że świat, z którego się wychodzi jest zredukowany do prostych rzeczy, sprawia, że człowiek nie jest przebodźcowany. U nas możliwości były bardzo ograniczone.
    Natomiast w przypadku postaci Tymka wydaje mi się trudne to, że jest pomiędzy światami. Do jednego aspiruje, a drugiego ciężko mu jest się pozbyć, wraca do niego, ma w nim jakąś „gębę” i musi sobie z nią poradzić.
    Przyznam, że dopiero teraz podczas wywiadów, rozmów z publicznością, zaczynam o tym myśleć, bo pisząc tekst nie psychologizowałem tego doświadczenia. Pisałem intuicyjnie, scenariusz powstał bardzo szybko, w dwa tygodnie.

 

Rzeczywiście bardzo szybko!

  • Wiesz, jak piszesz w takim nerwie, musisz coś z siebie wyrzucić, to dopiero potem analizujesz, co tu się właściwie wydarzyło.
    Oczywiście to nie jest tak, że cały film wymyśliłem w tym czasie, melodia była już wcześniej w głowie, ale samo pisanie zajęło niewiele.

 

Co było twoją budką z kebabem? Takim centrum życia?

  • U mnie nie było nawet budki z kebabem, bo to były lata dwutysięczne. Była taka donica, w której rosły bratki. Mówiło się: „Idziemy na donicę”. Obok stała ławka.
    Paradoksalnie wspominam ten czas dość dobrze. Dobrze czułem się w świecie nudy, bezczynności, ciągnącego się lata.
     

Bestsellery Empiku Damian Kocur
Damian Kocur odbierający nagrodę Odkrycie Empiku 2022 w kategorii „Film". / fot. Mieszko Piętka, Jacek Kurnikowski, Piotr Podlewski/AKPA

Jak cię traktowano gdy wracałeś? Byłeś „swój” czy „obcy”?

  • Bardzo dobrze. Oczywiście były żarty „Idzie pan doktor!”, bo byłem pierwszym człowiekiem z mojej ławki, który zaczął studia na uniwersytecie. Więc byłem wydarzeniem. Ale ja z chłopakami dobrze żyłem. Nie było też za bardzo wyjścia. Jak masz małe podwórko, osiedle ograniczone do kilku bloków, to musisz zacząć odnajdywać się w konwencjach, które tam panują, które te środowisko ustala. Nie miałem problemów z akceptacją przez nich.
    Jednak to był świat, który nie do końca mi odpowiadał; o innych rzeczach myślałem, inne mnie interesowały. Nie czułem się tam spełniony.

 

Życie twoich bohaterów zmieniła muzyka klasyczna. Co zmieniło twoje?

  • Książki. Czytałem dużo literatury, która pozwalała mi unikać marazmu podwórka.

 

Ona pchnęła cię do filmu?

  • To zasługa raczej fotografii, bo w pewnym momencie zacząłem też robić zdjęcia. Później poznałem dziewczynę w Berlinie, która była kinomanką i zaszczepiła mi miłość do filmów podsyłając płyty z tuzami kinematografii. Oglądając je poczułem, że to jest super, że to mnie interesuje.
    Zdałem do szkoły filmowej w wieku 26 czy 27 lat, więc późno, długo mi zajęło znalezienie mojej ścieżki. Studiowałem operatorkę i na II roku zrozumiałem, że nie samo robienie zdjęć, ale praca z ludźmi, wymyślanie historii, kompleksowość tego procesu jest bardziej fascynująca. Tak zacząłem robić pierwsze filmy.

Damian Kocur i Cate Blanchett na festiwalu w Wenecji

Damian Kocur i Cate Blanchett na festiwalu w Wenecji.
Fot. Archiwum prywatne

Czytałam, że zdobyłeś 100 nagród za krótkie metraże. Z kolei za pełnometrażowy debiut filmowy „Chleb i sól” dostałeś Nagrodę Specjalną Jury sekcji Horyzonty na Festiwalu Filmowym w Wenecji. Z jakim reakcjami się tam spotkałeś? Bo to się wydaje taka bardzo polska historia…

  • A powiem ci, że nie jest tak odbierana. Wróciłem niedawno z Genewy, gdzie film przyciągał pełne sale, mieliśmy trzy duże pokazy, i nikt nie szukał w tym filmie Polski. Co więcej, wszyscy, z którymi gadałem, odnajdywali w nim swój kraj i swoje podwórka. Nawet chłopak z Chile mówił, że zobaczył w tym filmie kolegów z Santiago.
    Jestem zaskoczony, że „Chleb i sól” ma taką recepcję za granicą, że jury festiwali z całego świata docenia rzeczy, które wydawały się bardzo lokalne i takie, które mogą nie działać na zewnątrz. A jednak działają, i to jak! To jest dla mnie super doświadczenie i zaskoczenie. Przywraca poczucie wiary w to, że jak się robi coś szczerze, to się zawsze przeniesie, bo ludzie są w gruncie rzeczy podobni, bez względu na szerokość geograficzną.

 

Z jakim odbiorem spotykasz się teraz w Polsce, jeżdżąc z filmem po różnych miastach?

  • Super są te rozmowy! Bardzo dużo ludzi zostaje po projekcji. Ten film powoduje silne emocje. Niektórzy identyfikują się z bohaterem, niektórzy z problemami. Ale generalnie w Polsce też jest super recepcja.

 

Nasza nagroda to Odkrycia Empiku. Kto dla Ciebie był odkryciem w minionym roku?

  • VTSS – producentka techno i DJ-ka. Polka, która szybko zrobiła karierę międzynarodową, występuje w dużych europejskich klubach. Mieszkałem w Berlinie i jestem mocno zanurzony w kulturze rave. To jest odkrycie może nie tyle muzyczne, co pewnego fenomenu.

Więcej artykułów o filmach znajdziesz w pasji Oglądam.

Zdjęcie okładkowe: Piotr Molęcki East News/SFP