Kabaret Hrabi...
Pochodzą z Warszawy, Zielonej Góry i Cigacic. Powstali w roku 2002 jako połączenie byłych członków kabaretów: Potem, Hi-Fi, Drugi Garnitur, Miłe Twarze, Pseudonim i E.K. Od razu zwrócili na siebie uwagę programem „Demo”, który był prezentacją ich możliwości. Publiczność konała ze śmiechu. Później było już tylko gorzej – na każdym kolejnym spektaklu odnotowywano coraz więcej przypadków zasłabnięcia ze śmiechu, aż okazało się, ze konieczne jest rozpylanie specjalnego „smucącego” gazu, bo tylko on pozwala oglądać kabaret Hrabi bezpiecznie. A mówiąc poważnie, to mają bardzo celny dowcip, potrafią też śmiać się z samych siebie i publicznie eksponować własne wady. Jeśli dodać do tego wdzięk i spontaniczność, uzyskamy mieszankę bardzo dobrego kabaretu, jakim jest właśnie Hrabi. Aż czasem dziw bierze, skąd oni biorą pomysły…

Program „Tak, że o” – 2013 rok.

Można naćkać instrumentów muzycznych, scenografii, dymów i świateł, fajerwerkiem brzdęknąć, wąsy dokleić, kostiumy oszałamiające przytaszczyć, a mimo to widzów nie ogłuszyć. „Tak, że o” mami więc prostotą i skromnością. Mniej wydatków, więcej korzyści. A i kabaretowa tradycja w tej formie lepiej się uchowa. Kobieta koń… potrzebujemy do tego kobiety i konia. Ale po co tak zaraz szaleć? Niech to nic nie kosztuje! Do skeczu „Kobieta koń” wystarczy tylko kobieta. Tak, że o. „Tak, że o” to jednocześnie spotkanie z klasyką – czyli źródłem kabaretu. Rozśmieszanie tradycyjnymi środkami wyrazu, a także standardowymi tematami: egzamin, baba u lekarza, mąż i żona, upierdliwa sąsiadka, policjant, zboczeniec w krzakach, wieśniak w panterce, opowiadanie kawału, anegdoty… Konferansjer, jego postawa i wyprowadzony ze starannością gest – to wyraźne ozdobniki, ale również oddanie hołdu tradycji estradowej. Jednocześnie poddanie jej delikatnej kpinie. Klasyka nie omija też reakcji publiczności, ani na nasze szczęście – bisów.