Wywiad z Joanną Chmurą

Robert Szymczak: Z czym tobie kojarzą się Święta Bożego Narodzenia?

  • Joanna Chmura: Przede wszystkim ze śniegiem. Gdy śnieg zasypuje wszystko, czuję, że świat odrobinę zwalnia i to daje mi uczucie spokoju i ukojenia. Dla mnie Święta to w ogóle jest taki magiczny, czy raczej to może być potencjalnie magiczny czas, jeśli go takim uczynimy.

Masz jakieś typowe świąteczne tradycje, które szczególnie lubisz?

  • Ja bym to pytanie rozdzieliła na dwie części – jakie tradycje świąteczne obchodzisz i czy w ogóle je lubisz? <śmiech> Ja bardzo sobie cenię świąteczną możliwość spotkania się z całą rodziną. Moja mama miała sporo rodzeństwa, więc  moja „podstawowa” rodzina liczy około trzydziestu osób. Święta to dla nas bardzo fajna, wspólnotowa sytuacja, można by powiedzieć, że taka nawet „plemienna”, gdzie zjeżdżamy się w jedno miejsce w jednym czasie.
     

Prezenty empik
 

Dla wielu osób Święta Bożego Narodzenia to jednak trudny okres – często ze względu na skomplikowane relacje z rodziną czy spotkania z dawno nie widzianymi krewnymi. Jak przygotować się przed tego typu wydarzeniem społecznym?
 

  • Temat Świąt Bożego Narodzenia w tym kontekście jest bardzo ważny. Wszyscy jesteśmy głęboko zanurzeni w poczuciu, że Święta to musi być piękny, spokojny i pełen miłości czas. A przecież on potrafi być psychologicznie bardzo „triggerujący” (ang. trigger czyli wyzwalacz) z rozmaitych powodów. Wiele osób może mieć poczucie wyobcowania już przez sam fakt, że nie czują ekscytacji na myśl o Wiglii. Zwłaszcza, kiedy mamy wrażenie, że wszyscy wokół żyją w świecie rodem z amerykańskiego filmu świątecznego, a to może zupełnie nie być ich prawdą. Dlatego o takiej odsłonie świąt też trzeba mówić na głos. Rozmowa jest kluczowym narzędziem, które potrafi rozbić poczucie wyalienowania.

    Jednym z takich mentalnych przygotowań do tego czasu świątecznego, które można zastosować przed Wigilią, jest paradoksalnie próba porzucenia jakichkolwiek oczekiwań wobec Świąt. Oczywiście brzmi to w gruncie rzeczy prosto, chociaż tak naprawdę w ogóle proste nie jest. Warto jednak spróbować przestać karmić w sobie fantazję o perfekcyjnych świętach, które w tym roku muszą się udać za wszelką cenę, a my lubimy z nadzieją tworzyć w sercu i głowie takie obrazki: w tym roku na pewno będzie wszystko idealnie, nikt się z nikim nie posprzecza, a może nawet ktoś kogoś przytuli. Spróbujmy odchodzić od tego i przyjmować Święta takimi, jakie są.

    Innym sposobem jest dzielenie sobie Świąt na takie minimomenty może bardzo pomóc poradzić sobie z całością. Dzięki temu całe to wydarzenie przestaje być jednym wielkim kamieniem, który musimy dźwignąć naraz. Niezależnie, czy jest to dwugodzinna kolacja, cały dzień spędzony z rodziną, czy może kilka dni u dalekich krewnych.  Dzielenie tego na takie drobne chwile pozwala poradzić sobie z emocjami, które nam wtedy towarzyszą. Część z nich to piękne momenty a część jest trudna. Miałam kiedyś uczestnika na warsztatach, który przy okazji Wigilii powtarzał taką myśl: „Teraz jest tak, później będzie inaczej, a jeszcze później znowu coś się zmieni i to też minie”

     

Joanna Chmura podcast
 

Czy są twoim zdaniem jakieś tematy tabu, których dla dobra wszystkich lepiej nie poruszać przy świątecznym stole? Jest jakaś złota reguła, czy wszystko zależy od okoliczności?

  • Jeszcze 10 lat temu może bym tego nie powiedziała, ale teraz myślę, że tematów politycznych raczej nie warto poruszać przy świątecznym stole. W ramach jednej rodziny często występuje ogromna polaryzacja poglądów. Nie zapominajmy też, ze polityka to taki obszar, który w dużej mierze opiera się na wartościach, wzbudzających ogromne emocje. A przecież w tej sytuacji społecznej konflikt wokół wartości jest konfliktem nierozwiązywalnym. Przy świątecznym stole ja nikogo nie przekonam do przewartościowania całego spojrzenia na świat, ani nikt mnie.

Jak radzić sobie z trudnymi i często bolesnymi pytaniami np. jak sytuacja w pracy czy „dlaczego jeszcze nie macie dzieci”?

  • Tak, to jest klasyczne pytanie! I często za nim idą kolejne: „A jeżeli macie jedno dziecko, to dlaczego tylko jedno? A jak dwójkę, to kiedy trójkę? Twoja babcia miała sześcioro i dała radę!”

    Pamiętajmy, że tego typu temat to jest niezwykle intymna sprawa dla każdego z nas i rozmawianie o niej może być bardzo niekomfortowe – szczególnie na forum publicznym, którym przecież jest sytuacja kolacji wigilijnej czy rodzinnego spotkania w Święta. Warto to podkreślać.

    Najpierw, w ramach przygotowań przed Świętami, warto wewnętrznie ustalić sobie jasne granice: o czym chcę rozmawiać, a o czym na sto procent nie. Umiejscowienie tych granic wcale nie jest takie oczywiste – przecież może być tak, że ktoś chce się podzielić z całą rodziną trudnymi problemami, omówić bolesne tematy. Trzeba jednak te granice rozpoznać w sobie i wewnętrznie się ich trzymać. A potem w przypadku pytań jasno powiedzieć: „Nie chce o tym tu i teraz rozmawiać. To jest moja osobista sprawa”.

     

Empik go podcasty
 

Powiedzmy, że to my jesteśmy organizatorami kolacji wigilijnej. Jeżeli chcemy na takie spotkanie wprowadzać własne tradycje – np. śpiewanie kolęd w rodzinie, gdzie nigdy się nie tego nie robiło – jak powinniśmy do tego podejść, żeby dla wszystkich była to komfortowa sytuacja?

  • Śpiewanie jako takie jest ciekawym obszarem doświadczenia, bo wiele osób wstydzi się śpiewać. To nie oznacza nawet, że są negatywnie nastawieni wobec samej tradycji kolędowania, ale najzwyczajniej w świecie nie czują się dobrze ze swoim głosem czy umiejętnościami. To są rany często wyniesione ze szkoły, które ludzie noszą w sobie całe życie.

    Zakomunikujmy tego typu pomysł już na samym początku, kiedy dopiero zapraszamy gości. Warto podejść do tematu luźno. Powiedzieć, że „może w tym roku pośpiewamy kolędy, ale nie martwcie się, będą śpiewniki i muzyka w tle!” To będzie pierwszy krok do oswojenia tematu. Być może ktoś zdecyduje, że to przekracza jego możliwości, ale w tej sytuacji nie będzie miał elementu zaskoczenia, co też ułatwi mu bycie w grupie lub nawet rezygnacje z odwiedziń, jeśli to coś kompletnie nie dla niego czy dla niej.

A co jeżeli koniecznie chcemy odejść od jakiejś tradycji? Np. przygotować ściśle wegańskie menu bez ryb. Wychodzimy z założenia „mój dom, moje zasady”, czy powinniśmy dać sobie przestrzeń na ustępstwa?

  • To jest właśnie konflikt wartości, który nigdy nie będzie łatwy do rozstrzygnięcia. Powiedzmy, że jestem weganką i przygotowuje Wigilię bez żadnego produktu pochodzenia odzwierzęcego. Jednocześnie zapraszam moją 90-letnią babcię, która w każde święta jadła rybę i może okazać się, że sprawię jej taką zmianą przykrość. W tym momencie pytanie wraca do mnie – co jest z mojej perspektywy ważniejsze? Czy mogę zrobić wyjątek i obok potraw wegańskich na stole pojawi się kawałek ryby dla babci? Ale może jest to tak bardzo w poprzek moich wartości, że nie ma takiej opcji?

    Nie istnieje jedna dobra odpowiedź, bo mamy do czynienia z bardzo osobistym pytaniem: na ile można nagiąć się dla kogoś, żeby nie przekraczać siebie. Myślę, że warto wyważać takie konflikty na konkretnym przykładzie i spróbować nie być zerojedynkowym – szczególnie w Święta.

Zainteresował cię temat? Sprawdź nasze inne artykuły:


A czy są jakieś prezenty, które mogą komuś zrobić emocjonalną krzywdę? Mi przychodzi do głowy poradnik odchudzania albo coś związanego ze staraniami o dziecko, ale może takich pułapek jest więcej?

  • Oczywiście wszelkie prezenty, które coś sugerują, lub które stanowią próbę naprawy naszego życia -  mogą zostać odebrane jako subtelna krytyka sposobu w jaki żyjemy. Co ciekawe, przykrość mogą wywołać też prezenty, które są kompletnie nie z naszej bajki, bo one sygnalizują, że nic o sobie nie wiemy i nie włożyliśmy odpowiedniego trudu, żeby znaleźć coś, co faktycznie tej drugiej osobie może się spodobać, bo wpisuje się w krąg jej zainteresowań.

Jak w takim razie zareagować na tak nieudany prezent?

  • To zależy! Raczej nie sugerowałabym otwartej krytyki w rodzaju „Ale głupi pomysł!”. Warto podeprzeć się takimi zwrotami, jak „O, zaskoczyło mnie to!” „Skąd ten pomysł?” Może się okazać, że ktoś wcale nie miał złych intencji, ale być może usłyszał jakąś informację, stworzył sobie jakieś wyobrażenie o danej osobie i uznał, że właśnie taki prezent może sprawić radość. To się często zdarza, gdy ktoś wchodzi do nowej rodziny i dopiero poznaje jej członków.

    Wróćmy do 90-letniej babci z poprzedniego przykładu. Jeżeli ona zrobiła ci żółto-pomarańczowy szalik na drutach, a ty ubierasz się raczej na czarno, to wyobrażam sobie, że w tej sytuacji można jeszcze przełknąć ten kolor. <śmiech> Warto zapytać samego siebie – czy mi korona z głowy spadnie, jeżeli przyjmę ten prezent, nawet jeśli jest nietrafiony?

    Granicę tej uprzejmości postawiłabym przy prezentach, w których nie czujemy dobrej intencji. Jeżeli ktoś z rodziny rokrocznie kupowałby mi podręcznik odchudzania czy wysyłał na wczasy z dietą Dąbrowskiej, powinnam otwarcie i jasno dać znać, że tego typu upominki sprawiają mi przykrość i nie chcę ich już więcej otrzymywać.

A czy można nie przyjść na Wigilię?

  • Oczywiście, że można. Wiele osób wyjeżdża na Święta Bożego Narodzenia gdzieś daleko. Najlepiej do ciepłych krajów, żeby uniknąć zimowej aury.

    W tym przypadku zawsze pozostaje pytanie o nasze koszty emocjonalne. Zapewne trudniej będzie wytłumaczyć nieprzyjście na Wigilię, jeżeli zostajemy w kraju i wytłumaczenie się z tego może nas kosztować więcej. Warto w tej sytuacji zatrzymać się na chwilę i spojrzeć z szerszej perspektywy: co mi zrobi lepiej? Może faktycznie mamy do czynienia z taką sytuacją w rodzinie, że nie wyobrażamy sobie możliwości spotkania na żywo. Ale może być tak, że nie spodziewamy się idealnej Wigilii, a nasza rodzina bywa bardzo różnorodna w zachowaniach i poglądach, ale mimo to wolimy się pojawić i spotkać z nimi, bo nie mamy do tego częstej okazji. I obie te opcje są w porządku. Można nie przyjść, ale można też pojawić się i mimowolnie pośpiewać „Cichą noc” <śmiech>, w końcu to tylko raz w roku się zdarza.  

Więcej artykułów i wywiadów znajdziesz na Empik Pasje.