Kto jako dziecko nie lubił chodzić do lekarza, bał się zastrzyków albo pobierania krwi? Ja pierwsza podnoszę rękę. Dziewczynka, która obawiała się wielu rzeczy, dorastając, wybrała ścieżkę lekarską, a potem specjalizację z pediatrii. Jestem już dorosła i znajduję się teraz po drugiej stronie relacji, w gabinecie lekarskim, ale pamiętam tamten strach i zależy mi na tym, by mali pacjenci możliwie jak najmniej stresowali się wizytą u lekarza. Dlatego powstała książka „Co się zdarza u lekarza”. Duża Róża zabiera w niej Małą Różę i jej młodszego brata, Małego Miśka, w podróż po miejscach pracy pediatry. Towarzyszą im pluszowi bohaterowie: Jelonek, Jeżyk, Hipcio i Panda Mała.
W mojej pierwszej książce dla dzieci, „Budowa twojego ciała. Co jest czym i jak działa”, narządy wewnętrzne opowiadały o swojej pracy. Serce przekonywało, jak genialnym systemem jest układ krwionośny, Nerki przypominały, by pić wodę, a Jelita tłumaczyły, skąd się bierze kupa. Tamtą książkę napisałam, ponieważ zaobserwowałam, że dzieci są ciekawe, jak działa ich ciało. Podczas pobytu w szpitalu zadawały pytania o choroby, przez które znalazły się na oddziale. Pokazywały na monitor aparatu USG i zgadywały, czy ruszająca się czarna plama to ich serce. Widziałam wtedy, że większość małych pacjentów mniej się stresuje badaniem, jeśli więcej rozumie. Dzieci, którym wyjaśniono wcześniej, że rezonans magnetyczny jest głośny i długo trwa, czyli wiedziały, czego się spodziewać, lepiej współpracowały podczas badania. To niby oczywiste rzeczy, wciąż jednak informacje wymieniają między sobą dorośli i nie zawsze ktoś przekazuje je małemu pacjentowi w sposób dostosowany do jego możliwości.
Dlatego w drugiej książce – „Co się zdarza u lekarza” – opowiadam małym czytelnikom, czego mogą się spodziewać podczas wizyty u pediatry, w szpitalu i w pracowniach diagnostycznych. Liczę, że dzięki temu będą się mniej bać, gdy spotka ich konieczność hospitalizacji czy wykonania dodatkowych badań.
Podczas lektury rozdziału o gabinecie pediatry dzieci odkryją, że praca lekarza jest trochę jak praca detektywa. Dowiedzą się, jak przeprowadza się wywiad lekarski i na czym polega badanie pacjenta. Będą zachęcane, by przećwiczyć potem te elementy z pomocą domowników i zabawek. Dzięki takim zabawom dzieci, które boją się badania fizykalnego, poczują się pewniej w gabinecie. Nie wszystkie czynności medyczne są przyjemne – i o tym też piszę. Mali czytelnicy poznają szpatułkę do gardła, procedurę pobierania krwi i zakładania wenflonu. Zrozumieją, że lekarz musi czasem wykonać nieprzyjemne badania, ponieważ zależy mu na jak najlepszym rozwiązaniu medycznej zagadki i chce, by mały pacjent szybko poczuł się lepiej. Jeśli człowiek rozumie, w jakim celu są wykonywane nawet przykre czynności, łatwiej mu się odnaleźć w takiej sytuacji. To nie znaczy, że uda się zupełnie wyeliminować strach, za to można sprawić, by dziecko po wszystkim nie czuło się zdezorientowane albo oszukane. Przy okazji czytelnicy przekonają się, jaką drogę przemierza próbka krwi od pobrania do wyniku badania. I że lekarze badają nie tylko krew.
Bohaterowie książki mierzą się z różnymi medycznymi problemami. Jeżyk mógł zjeść magnetyczne kulki, którymi bawił się jego starszy brat. Jelonek został otruty przez Złą Królową. Panda Mała z powodu wymiotów została skierowana do szpitala. Czytelnicy towarzyszą chorym zwierzątkom i poznają w ten sposób oddział i szpitalne czynności. Odwiedzają nawet Hipcia w sali intensywnej terapii. Wybierają się z chorymi pluszakami do pracowni badań obrazowych, by się dowiedzieć, czym się różni zdjęcie rentgenowskie od badania rezonansem magnetycznym i do czego służy aparat USG.
Temat jest poważny, ale – taką mam nadzieję – udało nam się go przekazać w formie przyjemnej dla małych czytelników. Wszystkie pluszowe zabawki, które występują w książce, to prawdziwi przyjaciele z dzieciństwa – mojego brata i moi; rysownik Paweł Gierliński odtworzył ich wygląd ze starych zdjęć. Jelonek, z którym jako dziecko chodziłam pod pachą nawet do sklepu, do tej pory stoi na szafce w moim pokoju. Patrzy na mnie, gdy piszę te słowa, i wydaje się zadowolony z tego, jak został narysowany przez Pawła.
I chociaż minęły trzy dekady, odkąd byłam tamtą przestraszoną dziewczynką, nadal – jako pacjentce, którą zdarza mi się być – zależy mi, by wiedzieć i rozumieć, co się ze mną dzieje. Gdy rozumiem, jestem spokojniejsza. Tego samego życzę naszym dzieciom.
Więcej o premierowych książkach dowiesz się z pasji Czytam.
Zdjęcie okładkowe: tło: Shutterstock
Komentarze (0)