HISTORIA DOROSŁEGO CZŁOWIEKA
Rozmowa z Tomaszem Budzyńskim



Tomasz Budzyński jest aktywnym muzykiem od wczesnych lat osiemdziesiątych, kiedy to współtworzył legendę polskiej sceny punk, zespół Siekiera. Później pojawiły się takie formacje jak Armia, 2TM 2, 3, Trupia Czaszka i w końcu także płyty solowe. Poprzednia, „Taniec Szkieletów” ukazała się w październiku 2002 roku, nowa „Luna” pojawi się w sklepach 3 marca i właśnie o niej rozmawiamy z Tomkiem…


„Luna” to Twój drugi solowy album. Jest kontynuacją „Tańca Szkieletów” w sensie artystycznym, czy raczej czymś opartym na innych pomysłach, innej koncepcji?

W jakimś sensie można mówić o kontynuacji. Płyta „Taniec szkieletów” jest wyrazem tęsknoty i nostalgii, swoistym rodzajem sentymentu do lat mojego dzieciństwa i wczesnej młodości, do tamtych kolorów, barw i zapachów, do wzruszeń, jakie towarzyszą pierwszym i najprawdziwszym odkryciom. Mam tu na myśli przeżywanie świata i jego tajemniczego piękna w sposób całkowicie bezpośredni. Do tego zdolne jest tylko małe dziecko. Te przeżycia pozostawiają niezatarty ślad, a ich wspomnienie jest jakby powrotem na chwilę do beztroskiego raju. Przypomina to trochę scenę z powieści „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcela Prousta, gdzie bohater jedząc ciasteczka zanurza się w świat wspomnień. O tym jest właśnie moja pierwsza płyta. Natomiast „Luna” obraca się już całkowicie w dorosłym i okrutnym świecie.

O czym jest Twoja nowa płyta? Jaką opowiada historię?

Opowiada historię dorosłego człowieka. Jest to nocna podróż przez mroczne zakamarki ludzkiej duszy, pełna cierpienia i bólu duchowa wędrówka. Są to piosenki o miłości i śmierci, bo tylko te tematy naprawdę mnie interesują. Miłość jako najsilniejsza ludzka namiętność i związane z nią szczęście lub cierpienie, lęk, samotność a także umieranie, które dotyka eschatologii i prowokuje podstawowe egzystencjalne pytania, wobec których nie da się wywinąć. Mam tylko nadzieję, że cierpienie, o którym śpiewam ma jakiś głęboki sens i jest mojej duszy potrzebne.

Nagrywasz z wieloma zespołami. Skąd potrzeba wydawania płyt i występów solo? Czym sam masz do przekazania coś innego, niż z Armią albo 2TM 2, 3?

Przede wszystkim mogę sobie pozwolić na całkowita wolność. Granie w zespołach wiąże się nieuchronnie z pewnym artystycznym kompromisem. I dotyczy to nie tylko stylu i estetyki, ale także relacji międzyludzkich. Tu mogę wypowiadać się bardzo osobiście, reprezentuję tylko i wyłącznie siebie.

Czy muzycy, z którymi nagrywałeś „Lunę” będą Ci towarzyszyć także na koncertach?

Mam to szczęście, że mogę nagrywać z wybitnymi muzykami: Litza, Stopa, Marcin Pospieszalski... O ich klasie nie będę się tu wypowiadał, bo jest powszechnie znana. Ale chciałbym zwrócić uwagę na obecność mniej znanych muzyków, takich jak Daniel Pomorski, który kapitalnie zagrał na trąbce i wokalista Gerard Nowak z zespołu Soundrops, który nagrał genialne partie wokalne! Także muszę wspomnieć o Beacie Polak i jej grze na różnych instrumentach perkusyjnych. Jestem bardzo zadowolony z tej współpracy i mam nadzieję, że pojawią się oni na trasie promującej płytę „Luna”.

Współpraca z Robertem „Litzą” Friedrichem to także nie nowa sytuacja dla Ciebie. Lubisz z nim nagrywać? Jaki jest jego wkład w album „Luna”?

Litza jest moim przyjacielem i jednym z najlepszych polskich gitarzystów. Gra na mojej płycie na gitarze i jest jej producentem. Nagrywaliśmy w jego „Małym studio” w Puszczykowie. Bardzo lubię to miejsce, gdzie w zasadzie czuję się jak w domu. Litza jest człowiekiem niezwykle muzykalnym. On słyszy muzykę trochę inaczej niż ja i podsunął mi parę pomysłów, na które ja nigdy bym nie wpadł. To jest dla mnie całkowicie nowa przygoda muzyczna.

Jesteś malarzem, kompozytorem, muzykiem, poetą, grasz w kilku składach, nagrywasz solo. Kiedy znajdujesz czas na to wszystko?

Na razie to nie wiem jak, bo równocześnie nagrywamy nowe płyty Armii i 2TM2,3. Poza tym zajmuję się malarstwem i myślę, że w tej formie sztuki wyrażam się najpełniej. Przypominam, że muzykiem zostałem przez przypadek. Jako wokalista punkowej kapeli Siekiera z małego miasteczka nigdy nie myślałem o karierze muzyka. Jak wiemy, stało się inaczej. Mam też zamiar w tym roku napisać książkę. Mam nadzieję, że uda mi się to wszystko zrobić.

Rola religii w sztuce i rola sztuki w religii. Jak to wygląda z Twojej perspektywy?

Według mnie sztuka, muzyka tzw. najwyższych lotów, prawie zawsze ociera się o sacrum i ma odniesienie metafizyczne. Kto choć trochę orientuje się w historii sztuki widzi to jasno. Dla mnie sztuka nie istnieje sama dla siebie, ma cel. Jest przejściem, oknem na rzeczywistość nadprzyrodzoną. Poszukiwaniem miejsca, za którym tęskni ludzka dusza żyjąc w tym świecie. Poszukiwanie to jest okupione często wielkim cierpieniem i samotnością. Sztuka jest głębokim duchowym procesem i jeżeli uprawia się ją szczerze, to nie sposób nie natknąć się na podstawowe egzystencjalne pytania, na które każdy musi sobie w końcu jakoś odpowiedzieć, aby nie zwariować. Dla mnie na przykład ostatnie obrazy Van Gogha są już sztuką sakralną - te rozgwieżdżone noce, cyprysy ….a sławne „Słoneczniki” stoją już na stole w niebie, a nie na ziemi, dlatego bije od nich taki blask! We współczesnej muzyce pamiętam, jakie piorunujące wrażenie zrobiła na mnie III symfonia Góreckiego - dzieło głęboko religijne. Co ciekawe, była to przez wiele lat najlepiej sprzedająca się płyta z muzyka poważną na świecie. Okazuje się, że jest to coś, czego ludzie najbardziej poszukują, wbrew opiniom współczesnych mediów i temu, co one na co dzień lansują.

Podoba Ci się Polska? W Twoich obrazach widać wiele pozytywnych uczuć wobec niektórych miejsc…

O tak! Maluję przede wszystkim pejzaże. Szczególnie okolice mojego dzieciństwa i młodości – okolice Kazimierza, Nałęczowa…pagórki, drzewka i domki. Jest tam naprawdę pięknie! Ja bardzo lubię lasy, a w Polsce jest jeszcze trochę starych, pięknych lasów, jakich nie znajdziesz nigdzie w Europie. Na przykład Lasy Taborskie. Ja mam duszę elfa, mógłbym tam mieszkać.

O czym naprawdę jest piosenka „Dzień Bez Duchów”? Wydaje się, że można ją interpretować na różne sposoby?

Jest to jedyny wesoły utwór na płycie „Luna”. Właściwie jest to dzień bez demonów. Bez tego, co zabija i niszczy życie człowieka. Dzień ulgi, odpoczynku i wytchnienia…to jak niedziela w czasach dzieciństwa, kiedy nie płynie czas, gdzie wszystko jest na swoim miejscu - czyste i odświętne …wspomnienie, które uśmiecha się do ciebie.

Z kim nagrasz następną płytę? Armia? 2TM 2, 3? Trupia Czaszka? Ktoś zupełnie inny?

Teraz nagrywamy płytę 2TM2,3 a zaraz potem kończymy nagrywać nową płytę Armii. Będzie to bardzo ekspresyjna, czadowa muzyka. W planach mamy też wydanie koncertowego DVD Trupiej czaszki. Tak więc roboty dużo!


Rozmawiał
Piotr Miecznikowski