Sam tytuł odwołuje się do Balzakowskiej „Dziewczyny o złotych oczach”, a i w treści Hiszpanowi do Francuza niedaleko. Z nieco innym sztafażem, ale podobnie jak u Balzaka, fabuła kręci się wokół bohaterów, których jest dwoje i są oni płci przeciwnej. Ich spotkanie i to, co z niego wyniknie, przykuwają uwagę czytelnika, jeśli nie najbardziej, to prawie. Gdyż mamy oto podstarzałego mężczyznę i młodą kobietę, i niech się dzieje co chce.
Luys Forest – wdowiec i emerytowany falangista – postanawia spędzić resztę życia w zaciszu nadmorskiej posiadłości w Calafell i tam poświęcić się spisywaniu wspomnień. Nieoczekiwanie błogą samotność przerywa przybycie siostrzenicy Mariany. Wyzwolona i spontaniczna dziewczyna deklaruje chęć pomocy w przepisywaniu powstającej książki.
Między Luysem a jego siostrzenicą rodzi się zażyłość, dzięki której na jaw wychodzą skrywane dotąd tajemnice dotyczące życia politycznego i prywatnego. Mariana bezceremonialnie dopytuje o wszystko, odkrywając kłamstwa, które służą Luysowi do stworzenia monumentalnego wizerunku bohaterskiej przeszłości. Wisząca nad wujem i jego siostrzenicą erotyczna atmosfera, wywołana rozwiązłością Mariany i wyobraźnią Luysa, doprowadzi do finału, w którym wyjaśni się, kim naprawdę był Luys, a kim dziewczyna w złotych majtkach.
O autorze:
Na początku nie było Juana Marse.
8 stycznia 1933 roku w Barcelonie urodził się chłopiec, któremu nadano imię Juan. Nazwisko Faneca Roca zostało zmienione niedługo po urodzinach, gdy dopełniono formalności adopcyjnych. Matka Juana zmarła podczas porodu. O ojcu niewiele wiadomo. Po tym, gdy w iście dickensowskim stylu pojawia się na świecie, dzieciństwo spędza z rodzicami w Barcelonie i w okolicznych katalońskich miasteczkach pod opieką dziadków.
Jakim pisarzem jest Juan Marse? Trochę takim jak człowiekiem – pozostającym na uboczu, poza głównym nurtem i bieżącymi wydarzeniami, nie uczestniczącym w życiu publicznym – ani literackim, ani innym – jest indywidualistą ekstremalnym, niechętnym komentowaniu własnej twórczości ani kreowaniu siebie na potrzeby szerokiej publiczności, nie należącym do żadnych grup, ruchów, stowarzyszeń.
Juan Marse stworzył własną przestrzeń literacką, własne miasto, na mapie którego kilka punktów jest wyraźniej obecnych niż inne. Są to robotnicze, ubogie dzielnice, zamieszkane przez charnegos, intruzów, przybyszy z innych regionów Hiszpanii. Barcelona Juana Marse w wymiarze literackim odpowiada Faulknerowski Yoknapatawpha, z tą różnicą, że jednocześnie jest miejscem realnym, gdzie pewne wydarzenia działy się naprawdę, a ich świadkiem był Juan Marse. Dlaczego Barcelona? „Bo moje życiowe doświadczenie jest związane z Barceloną – odpowiada Marse. – Gdybym się urodził w Bilbao, pisałbym o Bilbao”. Przypisywanie społecznego zaangażowania pisarzowi ma swoje uzasadnienie, kreślony przez niego portret mieszkańców jest – począwszy od pierwszej powieści „Encerrados con un solo juguete” – wyraźny. Czy jest też pisarzem, któremu można przykleić łatkę realisty? Na pewno tak, jako literackich mistrzów wymienia przecież Benita Pereza Galdosa i Pio Baroję (z Hiszpanow) oraz Tołstoja, Stendhala, Faulknera (z reszty świata). Z tym, że jego realizm, nierzadko niezwykle wyrazisty i dosadny, łagodzony jest naturalnym upoetycznianiem narracji. Marse jest powieściopisarzem z krwi i kości.
Znak/K.P.

Komentarze (0)