Jak dobrze trzeba znać jakiś świat, żeby napisać o nim 32 powieści? No – trzeba znać go doskonale, a najlepiej po prostu być jego Twórcą, Sędzią i Najwyższym Obserwatorem. Terry Pratchett jest.
Czyni bohaterem powieści kolejną własną postać, i znowu, z niespożytą sprawnością, otacza ją zaskakującą (ile razy mu się to uda?) fabułą. Biorąc pod uwagę, że już wcześniej zaludnił Ankh-Morpork dziesiątkami jeśli nie setkami postaci, a każdą z nich jest w stanie z łatwością niezwyczajną wyjąć z tłumu i uczynić pierwszoplanową i pierwszorzędną – czeka nas pewnie następnych kilkanaście powieści. I dobrze, a nawet bardzo dobrze – nie znam innego, tak obfitego i tak nie dość, że nie nużącego, to jeszcze bawiącego cyklu.
Stoję, niestety, na straconej pozycji – polecić zabawną powieść, nie zdradzając kilku point, kilku smacznych scenek, dowcipów, dialogów – to przegrana. Może po prostu – zaufajcie Pratchettowi, zaufajcie niezawodnemu tłumaczowi, zaufajcie recenzentowi.
Komendant Sam Vimes ma kłopoty, wyjątkowe. Wygląda, że z tarapatów z przeszłości, w jakie wpadł, wykaraskać się nie może. Albo i nie powinien…
A jednak…
EuGeniusz Dębski
Komentarze (2)
Komentarze
Książka super, naprawdę kawał dobrej Fantasy i jak zwykle Pratchett nie zawiódł.
jestem wielbicielka fantasy, ale książki T.P bardzo mi się podobaja :)