- Czym jest dla Pani jedzenie?
- Jedzenie - jako pożywienie i jako czynność - pozwala mi mocno trzymać się życia. Uwielbiam przygotowywanie posiłków, dzięki temu czuję łączność z rzeczywistością, którą lubię smakować podobnie jak moje potrawy. Jedzenie jest doznaniem tak zmysłowym, że pozwala natychmiast poczuć, czym jest życie.
- Jaki jest najważniejszy warunek zachowania lata w kuchni przez 365 dni w roku?
- Utrwalanie lata jest istotne, w przeciwieństwie do udawania, że lato nadal trwa, chociaż już się skończyło. Kilka kropel soku z cytryny, świeża sałata, pełen życia sos do makaronu - wszystko, co jest zrobione szybko i zawiera śmiałe smaki oraz aromaty sprawia, że udaje mi się zachować esencję słonecznego światła.
- Czy gotowanie przed kamerą bywa krępujące?
- Zapewne na początku tak było, ale z czasem przyzwyczaiłam się. Prawdę mówiąc w trakcie realizowania programów tak bardzo koncentruję się na przyrządzaniu posiłków, że często zapominam o kamerze. Niekiedy jednak bywam bardzo spięta: to skutek mojej wrodzonej niezdarności. Kiedy filmowane są zbliżenia potraw, zaczynam się martwić, że zaraz strasznie coś spartaczę!
- Co Pani czuje, kiedy ktoś zagląda Pani do garnków w trakcie gotowania?
- Lubię, kiedy ludzie zaglądają mi do garnków, pod warunkiem, że robią to z łakomstwa. Ale kiedy w kuchni znajdzie się osoba, która lubi się rządzić i pouczać, że powinnam coś robić na jej sposób, strasznie mnie to irytuje. Jednak lubię zbiorowe gotowanie. Przestaje mi się to podobać, gdy wspólne szykowanie posiłku zamienia się w rywalizację i udowadnianie, kto jest lepszy.
- Czy dzieci pomagają Pani w kuchni?
- Moje dzieci uwielbiają gotowanie. Kiedy były młodsze, ubóstwiały pieczenie ze mną ciasteczek czy mufinek i - chociaż zawsze robiły przy tym straszny bałagan - zachęcałam je do zajęć kulinarnych. Teraz chętnie przygotowują część głównych potraw, a nawet chcą same przygotowywać sobie posiłki (mają 11 i 13 lat). Jednak w dalszym ciągu nie nauczyły się po sobie zmywać, więc, prawdę mówiąc, dzieci mają przy tym lepszą zabawę niż ja!
- Czy w cudzej kuchni gotuje się Pani równie dobrze jak we własnej?
- Nie, nie jestem całkiem swobodna gotując w czyjejś kuchni, ponieważ tylko w domu czuję, że wszystko jest na swoim miejscu, tak jak lubię. Poza tym zawsze boję się pewnego rodzaju „naruszania terytorium” czy „przejmowania władzy”, kiedy gotuję w czyimś domu. Ale gotowanie w wynajętej kuchni - na przykład w domku wynajętym na wakacje - może być bardzo wyzwalające: można uczyć się gotowania w nowym otoczeniu i bez pomocy gadżetów, bez swoich ulubionych noży czy narzędzi, do których człowiek jest na co dzień przyzwyczajony. Uwielbiam to!
- Ile czasu przygotowywała Pani najbardziej czasochłonną potrawę i co to było?
- Nie potrafię przypomnieć sobie posiłku, który zająłby mi naprawdę dużo czasu. Przygotowywałam wieprzową łopatkę przez 24 godziny, ale to jest łatwe, a czasochłonną część zadania wykonuje piekarnik pracujący na wolnym ogniu. Cała moja praca ogranicza się do przyprawienia mięsa na samym początku.
Bardzo czasochłonny jest bożonarodzeniowy obiad: prawdziwe ucztowanie zajmuje czas i dni przygotowań stanowią część tego rytuału.
- Czy kiedykolwiek zabrakło Pani w kuchni świeżej mięty i limonek?
- Zawsze trzymam sok z limonki w plastikowej butelce, żeby użyć go, kiedy nie mam żywych owoców lub gdy okażą się one nie takie, jak się spodziewałam. Natomiast suszona mięta nigdy nie zastąpi smaku i aromatu świeżej. Gdybym planowała posiłek z miętą i limonką, a nie miała pod ręką żadnego z tych składników, prawdopodobnie przemyślałabym potrawę od nowa. Może przyrządziłabym ją z cytrynami, świeżą kolendrą lub koprem? Czasem lepiej jest zrobić coś zupełnie innego. Nie wierzę w hierarchię potraw. Jedzenie może dobrze smakować na tyle różnych sposobów!
- Jaka potrawa pachnie, Pani zdaniem, najpiękniej?
- Kurczak w cytrynach dojrzewający w piekarniku... Zapach wolno piekących się cytryn i naczosnkowanego kurczaka (przepis zamieściłam w książce „Lato w kuchni przez okrągły rok”) sprawia, że natychmiast poprawia mi się humor i ożywają zmysły!
- Jakiej potrawy najbardziej Pani nie lubi?
- Mleka sojowego. Wiem, właściwie trudno je nazwać jedzeniem, jednak to jedyna rzecz, która przychodzi mi na myśl. Za to uwielbiam tofu!
- Czy jakaś książka odebrała Pani kiedyś ochotę do jedzenia?
- Żadna, ale nic nie mogłoby mi jej odebrać!
- Jaki jest, Pani zdaniem, najsmaczniejszy utwór literacki?
- „Zgaga” Nory Ephron sprawia, że po prostu chce mi się gotować.
Pytała Magdalena Walusiak
Fot. James Merrell

Wywiady
Esencja słońca w kuchni - wywiad z Nigellą Lawson
Nie znosi mleka sojowego, ale uwielbia tofu. Bez oporu zastępuje świeżą miętę koprem, bo przecież jedzenie może dobrze smakować na tyle różnych sposobów! Oto Ona: Nigella Lawson - kulinarna czarodziejka, której nic nie mogłoby odebrać ochoty do smakowania potrwa i życia.
Komentarze (0)