Nowe wydanie książki „Matka dzieci Holocaustu. Historia Ireny Sendlerowej” Anny Mieszkowskiej pojawi się w sprzedaży 9 września. To  historia niezwykłej kobiety, która uratowała w czasie Zagłady 2500 żydowskich dzieci... Specjalne wydanie książki nosi tytuł „Dzieci Ireny Sendlerowej” i jest uzupełnione o rozdział „Życie po książce”.


Książka Anny Mieszkowskiej dokładnie i szczegółowo pokazuje dzieła i czyny, ujawnia niezwykły format moralny tej wspaniałej postaci, jaką była Irena Sendlerowa. Tylko ktoś najwyższej ludzkiej klasy mógł dokonać czegoś tak ogromnego, jak uratowanie w czasie Zagłady 2500 żydowskich dzieci.


„Ludzie dzielą się na dobrych i złych. Narodowość, rasa, religia nie mają znaczenia. Tylko to, jakim się jest człowiekiem.”
Irena Sendlerowa (1910–2008)


Już 18 września do kin trafi film „Dzieci Ireny Sendlerowej”  w reżyserii Johna Kenta Harrisona.
Harrison na podstawie książki „Matka dzieci Holocaustu” napisał scenariusz i wyreżyserował film „Dzieci Ireny Sendlerowej”, w którym główną rolę zagrała zdobywczyni Oskara Anna Paquin. Na ekranie zobaczymy również znanych polskich aktorów: Danutę Stenkę, Maję Ostaszewską, Olgę Bołądź, Krzysztofa Pieczyńskiego i Jerzego Nowaka.


Film o Irenie Sendlerowej jest jej fabularyzowaną biografią i swego rodzaju pomnikiem wystawionym wielkiej Polce Sprawiedliwej Wśród Narodów Świata, nominowanej również do Pokojowej Nagrody Nobla, a jednak pomimo przejmującej dramaturgii okupacyjnych wydarzeń w filmie tym nie ma patosu i heroicznych zmagań. Widzimy natomiast realistyczny obraz codzienności, ludzkiej odwagi, siły i cierpienia. Jest tu także miejsce na miłość, która połączy Ireną Sendlerową i Stefana.

Na osobistą prośbę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Polsce film zostanie pokazany po raz pierwszy podczas ceremonii otwarcia obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej, na którą licznie przybędą do Polski przedstawiciele państw z całego świata.

Niestety, Irena Sendlerowa nie zdążyła zobaczyć filmu opowiadającego o jej bohaterstwie i poświęceniu. Zmarła 12 maja 2008 roku w wieku 98 lat.



Przeczytaj fragment książki:


„Jak siostra Jolanta ratowała dzieci z getta warszawskiego”

Od pierwszych dni okupacji Irena Sendlerowa łączyła dwie formy działalności zawodowej: oficjalną (praca w Zarządzie Miejskim Warszawy) i konspiracyjną. Obie służyły tej samej sprawie – ratowaniu skazanych przez okupanta na zagładę Żydów. Dorosłych i dzieci. Kierowany przez nią referat specjalizował się w udzielaniu schronienia dzieciom, które same zdołały wydostać się za mury getta, oraz w wyprowadzaniu dzieci w różnym wieku i organizowaniu ich pobytu po aryjskiej stronie. Dzieci w zależności od wieku, płci, wyglądu trafiały albo do rodzin polskich, albo do klasztornych lub cywilnych zakładów opiekuńczych. Starsza młodzież docierała (nie bez przeszkód!) do partyzantki. Każdy przypadek był inny. Akcja wyprowadzenia musiała być poprzedzona wywiadem w środowisku rodzinnym dziecka. Pomagały w tym osoby współpracujące z Gminą Żydowską czy Centosem
(Ewa Rechtman).

Ważne, czy dziecko znało język polski. Trzeba było wyrobić mu oryginalne dokumenty, czyli zdobyć fałszywą metrykę urodzenia. W ich uzyskaniu pomagały parafie katolickie.
Irena Sendlerowa: – Okrutne warunki życia w dzielnicy Żydowskiej dosłownie dziesiątkowały jej mieszkańców. Było wiele domów, w których nie było już osób dorosłych. Zostały osamotnione, bezradne dzieci. Jedną z form ich ratowania było oczywiście wyprowadzanie. Ale nie mogliśmy wszystkich wyprowadzić od razu. Trzeba było pomóc im doraźnie, organizując opiekę i żywność. Ulice getta były pełne żebrzących dzieci. Widziałyśmy, je wchodząc do getta, a kiedy po paru godzinach wychodziłyśmy – często były to już trupki leżące na ziemi, przykryte gazetami.
„Wymieranie dorosłych pociągnęło za sobą falę sieroctwa dzieci” – pisała Ruta Sakowska, dzięki której wiemy dzisiaj więcej na temat głodu w warszawskim getcie. Na przykład we wrześniu 1941 jego mieszkańcy otrzymywali na kartki żywnościowe po 2,5 kg chleba na miesiąc. Ale już w listopadzie tego roku przydział ograniczono do 2 kg. „Dorośli do końca dzielili się skromnymi racjami żywności z dziećmi” – podkreśla Sakowska. W połowie lipca, tuż przed Wielką Akcją, ceny żywności w getcie gwałtownie skoczyły. Chleb z 10 złotych za kilogram systematycznie drożał: 20, 45, 80 aż do 100 zł. Ziemniaki z 5 zł za kilogram – do 300 zł. Wielu zdesperowanych Żydów zgłaszało się dobrowolnie do wyjazdu po ogłoszeniu, że każdy „na drogę” otrzyma 3 kg chleba i 1 kg marmolady.

– Docierałyśmy też z koleżankami do rodzin, o których wiedziałyśmy, że mają dzieci – wspomina pani Irena. – Mówiłyśmy, że mamy możliwość ich ratowania, wyprowadzając za mury. Wówczas padało zasadnicze pytanie o gwarancje powodzenia naszej akcji. Trzeba było uczciwie powiedzieć, że żadnej gwarancji dać nie możemy. Mówiłam szczerze, że nie wiem nawet, czy ja dzisiaj z dzieckiem szczęśliwie opuszczą getto. Wtedy odbywały się dantejskie sceny. Na przykład ojciec godził się na oddanie dziecka, a matka nie. Babcia tuliła dziecko najczulej i zalewając się łzami, wśród szlochu mówiła:

„Za nic nie oddam wnuczki!”. Czasem opuszczałam tę nieszczęsną rodzinę bez dziecka. Nazajutrz szam sprawdzić, co się stało z rodziną. I często okazywało się, że wszyscy byli już na Umschlagplatz.


Wydawnictwo Muza /F.N.