Jakie były poczatki pańskiej fascynacji bursztynem?

Czy od razu planował pan stworzenie własnej pracowni?
W roku 1968, podczas słynnych wydarzeń marcowych, miałem konflikt ze służbą bezpieczeństwa i musiałem z tego powodu opuścić Warszawę. Powrót do rodzinnych stron był początkiem samodzielnej działalności. Nie wybrałem tej drogi sam, raczej spowodowała to lojalność wobec moich pryncypałów, którzy prowadzili pracownię w stolicy. Otrzymałem od nich na drogę dwa kilogramy bursztynu jako wiano i właśnie w ten sposób rozpoczęła się moja samodzielna przygoda z bursztynem.
Bursztyn kojarzy się przede wszystkim z żółtym kamieniem, który można znaleźć nad morzem spacerując plażą, ale to nie jest prawda? W jaki sposób wydobywa się bursztyn i czy rzeczywiście zawsze on jest żółty?
Nie mogę opowiedzieć dokładnie w jaki sposób wydobywa się bursztyn. Dokładnych informacji mogą udzielić ludzie, którzy się tym zajmują. Oni najlepiej wiedzą. Ja mogę powiedzieć jak go pozyskuję - kupuję go od handlarzy lub osób bezpośrednio zajmujących się wydobyciem. Ci ludzie wiedzą, że jestem pasjonatem i że na każdy ładny kawałek bursztynu nie będę żałował środków, zapłacę godziwą cenę.
Jeżeli chodzi o barwę bursztynu, oprócz żółtego wymienia się nawet kilkaset różnych kolorów. Na pewno na taką różnorodność kolorów i odmian miały wpływ warunki atmosferyczne: nasłonecznienie i wilgotność, w których egzystowały drzewa żywicodajne, to, czy chorowały czy były zdrowe... Z tych drzew powstawał sukcynid czyli bursztyn. Odmiana żółta jest rzadką, bo jest jej mało, a wszystko co rzadkie, jest cenne i chętnie wykorzystywane przeze mnie do sztuki dekoracyjnej.

Przyjmuje się, że rzadsze są inkluzje - wrostki roślinne. Było ich mniej, bo trudniej im było zatopić się w żywicy. Stanowią małą część bursztynu. Najczęściej są to odmiany zwane popularnie sklejką czyli wielowarstwowym bursztynem. Mówiąc obrazowo, na pierwszej warstewce bursztynu, która już próbowała stygnąć, siadał komar, mrówka bądź inny owad, a zastygająca maź więziła go w sobie na stałe. Wielkie zainteresowanie inkluzjami przez kolekcjonerów i zbieraczy odzwierciedla rzadkość ich pojawiania się w kolekcjach. Powstają muzea inkluzji, ale nie jest to nowość. Najważniejszymi okazami w kolekcjach są te najrzadsze.
Wiem, że np. inkluzji z kleszczami jest tylko kilka na świecie. W moich zbiorach znajduje się unikatowa bryłka z inkluzją jaszczurki (jedna z dwóch na świecie), w której znalazł sobie miejsce kleszcz. Mimo że są niezwykle małe, mają ogromną wartość. Z przeprowadzonych badań wynika, że posiadam podobno największy zbiór inkluzji zwierzęcych na świecie. Liczy on kilkanaście tysięcy sztuk.
Do 16 września pańskie zbiory będą prezentowane na specjalnej wystawie w Zamku Królewskim na Wawelu. Jakie eksponaty wybrał pan do tej ekspozycji?
Wystawa na Wawelu jest dla mnie zaszczytem. Chciałem, aby najważniejsze dzieło mojego życia, czyli skarbiec-szkatuła, jedyna w swoim rodzaju, nad którą pracowałem 12 lat - po raz pierwszy była pokazana na Wawelu.
Wiele czynników miało wpływ na zrealizowanie owej wystawy. Cała ekspozycja była w depozycie Muzeum Historycznego Miasta Gdańska przez 6 lat, od 2000 do 2006 roku. W pewnym momencie podjąłem decyzję o wycofaniu wystawy z gdańskiego muzeum. Profesor Barbara Cyranowicz z Muzeum Ziemi PAN w Warszawie skontaktowała mnie z profesorem Antonim Jodłowskim z Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce. Miałem pokazać mu solniczkę Celliniego, która jest bardzo ważnym i znaczącym eksponatem w mojej kolekcji. Gdy ją zobaczył, natychmiast zadzwonił na Wawel i zaproponował pokazanie tego obiektu, jak i innych moich zbiorów na zamku. Taki był początek wawelskiej wystawy.
Które z elementów pańskiej kolekcji uważa pan za najcenniejsze?

Z Lucjanem Myrtą rozmawiał Artur Arnold z Działu Promocji i Organizacji Imprez
Zamku Królewskiego na Wawelu
BURSZTYN - LUCJAN MYRTA
Wystawa pod patronatem prof. Władysława Bartoszewskiego
ZAMEK KRÓLEWSKI NA WAWELU
(Centrum Wystawowo-Konferencyjne)
14 czerwca - 16 września 2007
Komentarze (0)