Reginald, mały muzyczny geniusz

Przyszedł na świat jako Reginald Kenneth Dwight 25 marca 1947 roku na przedmieściach Londynu. Wychował się w domu pełnym muzyki: Stanley Dwight, jego ojciec, sierżant RAF-u, był także trębaczem, grającym w wojskowym zespole. Matka, Sheila Eileen, z zapałem kupowała mnóstwo płyt popularnych wówczas artystów, z Elvisem Presleyem i Little Richardem na czele. Senior Dwight marzył, aby syn poszedł w jego ślady lub zrobił karierę w bardziej „stabilnej” branży, czyli został bankierem lub prawnikiem, ale młody Reginald od bardzo wczesnego wieku wykazywał ogromne zainteresowanie muzyką i sztuką. „Moje późniejsze dzikie sceniczne kostiumy i występy były sposobem na odreagowanie restrykcyjnego wychowania przez ojca.” – wspominał po latach, już jako Elton John, uznana na całym świecie super-gwiazda. „Kiedy usłyszałem rock’n’rolla, nie chciałem już zajmować się niczym innym”. Legenda głosi, że grać na pianinie nauczył się sam… w wieku 4 lat! Trzy lata później uczęszczał już na profesjonalne lekcje, a mając lat 11 wygrał konkurs organizowany przez londyńską Royal Academy of Music i zdobył stypendium, uprawniające go do uczestnictwa w sobotnich zajęciach dla utalentowanych dzieci. I chociaż dużą przyjemność sprawiało mu granie Chopina i Bacha oraz śpiew w chłopięcym chórze, dużo bardziej niż klasyka pociągał go, rzecz jasna, rock’n’roll.

Elton i Bernie, czyli najsłynniejszy duet kompozytorski świata

Jako nastolatek zaczął grać na pianinie w lokalnych pubach, a w wieku lat 17 porzucił szkołę, aby rozpocząć karierę w show biznesie. Początkowo grał w założonej wraz z kolegami grupie Bluesology, później zaś odpowiedział na ogłoszenie w New Musical Express, zamieszczone przez Raya Williamsa z Liberty Records. Wytwórnia szukała nowych talentów, kompozytorów i autorów tekstów – i właśnie w ten sposób poznali się Elton John (wtedy jeszcze Reginald Dwight) i Bernie Taupin, rozpoczynając trwającą już ponad pół wieku owocną współpracę. Elton John i Bernie Taupin stanowili przez lata „staroświecki”, klasyczny show biznesowy duet. Co ciekawe, ich proces twórczy od lat wygląda tak samo: zaczyna Bernie, który tworzy tekst, a kończy John, który dopisuje do niego muzykę. Pod koniec lat 60. młody artysta zdecydował się na przybranie pseudonimu, składając w ten sposób hołd dwóm swoim kolegom z Bluesology: saksofoniście Eltonowi Dean’owi oraz wokaliście Long John Baldry’emu. W 1972 roku oficjalnie zmienił swoje imię i nazwisko na Elton Hercules John.

John za wielką wodą, czyli o sukcesie w USA (i nie tylko)

W 1969 roku Elton zadebiutował oficjalnie płytą „Empty Sky”, która jednak przeszła bez większego echa. Druga, zatytułowana po prostu „Elton John”, zaintrygowała słuchaczy przede wszystkim dzięki singlowi „Your Song”. Zwiastowała także udany debiut w Stanach, wspinając się na 4. miejsce tamtejszej listy przebojów.

 

„Elton John” Elton John

 

Za oceanem Elton zbudował zainteresowanie i zapracował sobie na częstą emisję w stacjach radiowych za sprawą dwóch płyt: inspirowanej dźwiękami Dzikiego Zachodu „Tumbelweed Connection” oraz koncertowej, inspirowanej muzyką gospel i boogie-woogie „11-17-70”. W 1971 roku ukazała się zaś „Madman Across The Water” z gigantycznym hitem, czyli „Tiny Dancer”, rok później zaś „Honky Chateu”, na której znalazł się kultowy dziś „Rocketman”. „Goodbye Yellow Brick Road” z kolei pokryła się siedmiokrotną (!) platyną, pieczętując oszałamiający sukces Brytyjczyka „za wielką wodą”.

 

„Tumbleweed Connection” Elton John

 

John wzbudzał sensację również ze względu na fakt, iż był pierwszym po Beatlesach artystą, który osiągnął za oceanem tak wielką rozpoznawalność oraz poziom sprzedaży. Zresztą, w 1974 roku nagrał też duet z Johnem Lennonem. Jego siła płynęła ze sprawnego łączenia tego, co w muzyce tradycyjne z tym, co dopiero było dla mainstreamu odkrywane: brzmień rock’n’rollowych i bluesowych, tak w warstwie muzycznej, jak i wokalnej. We wczesnym okresie słychać przede wszystkim fascynacje rockiem z południowej Kalifornii, dzięki któremu John spajał ze sobą brzmienie „klasycznego” twórcy popowego z wizerunkiem i wrażliwością artysty świadomego i pełnego refleksji. W warstwie muzycznej objawiało się to np. imponującym łączeniem gitary elektrycznej i stanowiącego znak rozpoznawczy Eltona Johna fortepianu.

 

 

Sława, używki i załamanie

Jak można się domyślić, gigantyczne tempo życia, nieustanne trasy koncertowe, presja i stres odbiły się na artyście w wyjątkowo negatywny sposób i przyczyniły do popadnięcia w uzależnienie od narkotyków i alkoholu. Jesienią 1977 roku Elton zdecydował więc o zaprzestaniu koncertowania i przerwie od intensywnego nagrywania. Po latach wspominał zaś, że chociaż muzyka ukształtowała jego życie, to sława niemalże je zrujnowała. „Kiedy znalazłem się na szczycie, szczęście stało się coraz bardziej iluzoryczne, a mój świat spowił mrok.” – mówił podczas spotkania z młodzieżą na Harvardzie w 2017 roku. „Zatraciłem się w alkoholu, narkotykach i zaburzeniach odżywiania. Narkotyki zmieniły mnie w potwora”. Otrzeźwienie przyszło dopiero na początku lat 90. – a zanim do niego doszło, John wydał jeszcze kilkanaście szalenie popularnych na całym świecie płyt oraz wiele singli, które do dziś dla większości odbiorców stanowią jego „klasyczne” brzmienie, utrwalane przede wszystkim przez stacje radiowe, czyli „Don’t go breaking my heart”, „I’m still standing”, „Sacrifice” czy „Nikita”. Był też jednym z pierwszych artystów, którzy zagrali w sowieckiej Rosji; wystąpił na słynnym koncercie pamięci Freddiego Mercury’ego w kwietniu 1992 roku, nagrywał duety z Erikiem Claptonem i Luciano Pavarottim.

 

 

Ogromnymi hitami były także jego kompozycje powstałe na potrzeby ścieżki dźwiękowej „Króla Lwa” z 1994 roku, „Circle of Life” oraz „Can You Feel The Love Tonight” (nominowana do Oscara), stworzone jednak nie z Taupinem, ale z Timem Ricem. W 1997 roku, po tragicznej śmierci księżnej Diany, prywatnie przyjaciółki Johna, muzyk nagrał nową wersję swojej piosenki z płyty „Goodbye Yellow Brick Road”, ze zmienionymi przez Taupina słowami, „Candle In The Wind”. Wykonał ją podczas pogrzebu „Królowej Ludzkich Serc”, a singiel ten jest do dzisiaj najszybciej sprzedającym się w historii, rozchodząc się w ponad 33 milionach kopii w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Zdobył także nagrodę Grammy w kategorii „Best Male Pop Vocal Performance”, a zarobione przez niego 55 milionów funtów przekazano na rzecz organizacji charytatywnych upamiętniających księżną Dianę i zajmujących się m.in. pomocą humanitarną.  


Przeczytaj także:


Działalność charytatywna i aktywizm

Działania filantropijne są bliskie również samemu Eltonowi – od lat chętnie zabiera głos w różnych ważnych społecznie i politycznie sprawach. Opowiadał się m.in. za pozostaniem Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej; w ubiegłym roku nagłośnił zaś rozgrywający się na granicy Armenii i Azerbejdżanu konflikt w Górskim Karabachu. Ale największym polem jego działalności pozostaje profilaktyka HIV i AIDS, realizowana przede wszystkim za pośrednictwem założonej w 1992 roku Elton John AIDS Foundation. Organizacja zajmuje się nie tylko prewencją zachorowań i popularyzacją nowoczesnych form leczenia, ale także edukacją i przeciwdziałaniu stygmatyzacji osób zarażonych. Jak dziś twierdzi sam artysta, „w latach 80. wielokrotnie ryzykował i tylko cudem udało mu się nie zarazić HIV”. Od początku lat 90. John jest otwarty również w kwestii swojej seksualności; wspiera walkę o równość dla osób LGBTQ+. Wraz z mężem, Davidem Furnishem, wychowuje dwóch synów: 11-letniego Zachary’ego oraz 8-letniego Elijaha.

Oto idzie młodość (i stare hity w nowych wersjach)

Niezwykła muzyczna płodność, która towarzyszyła Johnowi od początku kariery, nie opuściła go dzisiaj. Wciąż koncertuje, wciąż wydaje albumy i wciąż szuka nowych artystycznych ścieżek. „Kiedy słyszysz coś nowego, ciekawego, inspirującego w wykonaniu młodszego artysty, myślisz: chcę zrobić właśnie coś takiego!” – mówił podczas rozmowy z Jamesem Cordenem w 2015 roku. „Nie oglądam się za siebie, tylko patrzę w przyszłość. Jeżeli się zatrzymasz – umierasz”. Nic więc dziwnego, że jego najnowsza płyta, „Lockdown Sessions”, to kolaboracje z gwiazdami (przede wszystkim) młodego pokolenia: promuje go singiel z Duą Lipą, „Cold Heart (PNAU Remix)”, będący oryginalnym, kreatywnym remixem dwóch wielkich hitów Eltona, „Sacrifice” oraz „Rocketman”.

 

 

Ponadto na płycie usłyszymy również Miley Cyrus, Eddiego Vadera z Pearl Jam, Nicki Minaj, a nawet Lil Nas X’a. Nie zabrakło także starych wyjadaczy w postaci Steviego Wondera i Stevie Nicks z Fleetwood Mac. Album jest jednym z najodważniejszych i najbardziej eklektycznych przedsięwzięć gwiazdora – na dodatek wypełnionym po brzegi potencjalnymi hitami list przebojów. I chociaż przerwana przez pandemię trasa koncertowa „Farewell Yellow Brick Road” miała być pożegnalną, to zakładać należy, że Elton John absolutnie nie powiedział jeszcze ostatniego muzycznego słowa.

 

„Lockdown Sessions” Elton John

 

Więcej wieści ze świata muzyki znajdziecie w dziale Słucham. A utwory, o których pisaliśmy w powyższym artykule, czekają na wyjątkowej liście w Empik Music.

 

elton john empik music