A cóż to za urocza książka! Ze wszech miar godna polecenia zarówno ze względów dydaktycznych, jak i rozrywkowych. Czytając, bawiłam się świetnie, i kategorycznie żądam więcej takich!!! [...]


Joanna Chmielewska


O KSIĄŻCE


Iza straciła pracę w lokalnym radiu. Jedzie do Warszawy szukać szczęścia. W końcu udaje jej się przypadkowo dostać na casting... do roli głównej bohaterki nowego serialu. Przekonana, że to rozmowa kwalifikacyjna do pracy w radiu, z rosnącą podejrzliwością reaguje na nietypowe pytania i dochodzi do wniosku, że to w rzeczywistości nabór pań do agencji towarzyskiej. Tymczasem Reżyser i Producent są nią zachwyceni...
Zamiast własnej audycji Iza dostaje rolę w serialu. I z dnia na dzień staje się gwiazdą. A ludzie wokół wariują: sąsiad ją śledzi, kolega z planu próbuje uwieść, sklepowa organizuje rozdawanie autografów w warzywniaku, matka zmienia się w bezlitosnego agenta, paparazzi czyhają na każde potknięcie. Czy aktorka z przypadku poradzi sobie w świecie show-biznesu?

 

WYWIAD Z AUTORKĄ

Jakie książki lubi Pani czytać?


Chyba łatwiej byłoby mi odpowiedzieć, jakich nie lubię… Ale tu też trudno mi wymienić jakiś konkretny rodzaj czy gatunek literatury, bo każdy jest pociągający, o ile będzie dobrze napisany. O, to może w ten sposób – nie lubię książek kiepskich, gdzie autor sam gubi się we własnych wywodach, ani infantylnych, w których każde zdanie powtarza się czytelnikowi po sto razy, jakby miał o nim kompletnie zapomnieć zaraz po przewróceniu strony. Irytują mnie te książki, które są pisane bez pomysłu, te bez puent, posługujące się językiem pięciolatków, a przeznaczone dla dorosłych, oraz takie, w których jest mnóstwo głębokich myśli czerpanych prosto z prasy kolorowej…


Czy ma Pani ulubionego autora?


Lema, Kunderę, Márqueza, Dostojewskiego, Rushdiego, Pratchetta, Chmielewską, Süskinda, Sempé i Gościnnego, Pérez-Reverte’a, Lee, Topora, Cobena… Proszę mi przerwać, bo jeszcze jest wielu takich, których lubię.


Do kogo kieruje Pani swoją powieść?


Do ludzi z dystansem do świata, jeśliby mieli ochotę trochę się z niego pośmiać.


Ile z Anny Powierzy jest w Izie Strzeleckiej, bohaterce Jak zostać sławną?


Zupełnie nic.


Co skłoniło aktorkę do zostania pisarką?


Czy fakt, że napisałam jedną książkę, uczynił ze mnie pisarkę…?


Czy zamierza Pani zmienić profesję?


Nie mam w planach porzucenia dotychczasowego zawodu.




Tu jest flash.



FRAGMENT KSIĄŻKI



– Proszę, to dla pani – powiedział Producent. Z szerokim uśmiechem wyciągał do mnie gąbkę. Bladoróżową. Tego się nie spodziewałam. Zatkało mnie i dlatego nie odpowiedziałam. Ale nie z powodu koloru. Jakikolwiek by był, i tak miałabym pustkę w głowie. Gapiłam się na gąbkę i czułam, że razem ze mną gapi się na nią całe biuro. Cholera, co robić? Jutro cała ekipa będzie za moimi plecami opowiadać, że Producent podarował mi GĄBKĘ. Błagam, tylko nie to. Ja tego nie przeżyję!
– Nie, dziękuję… – poruszyłam wargami, ale nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu. Jak nie zabierze tej gąbki, to zaraz spalę się tu ze wstydu.
– Ależ proszę wziąć, przyda się pani – Producent widać nie zrozumiał mojego telepatycznego błagania i wbił kolejny sztylet. „Przyda się”! Szkoda, że nie wykrzyczał tego przez megafon. Cały czas stał z szerokim uśmiechem, wyciągniętą gąbką i wyraźnym oczekiwaniem, że zaraz ją od niego zabiorę. Wobec tego wyciągnęłam rękę, biuro wstrzymało oddech, przejęłam gąbkę, biuro wypuściło powietrze. „Dziękuję” nie przeszłoby mi przez gardło, a że nie wpadłam na pomysł, co innego mogłabym w takiej sytuacji powiedzieć, milczałam. Miałam nadzieję, że przynajmniej wygląda to na milczenie pełne godności. Producent spojrzał na mnie dziwnie, wzruszył ramionami, powiedział „miłej zabawy” i wyszedł. Nie wytrzymam. Co za prostak. Daje mi w prezencie gąbkę. Nie sugeruje nawet, wręcz mówi prosto w oczy, że mi się przyda, i jeszcze na koniec rzuca niby mimochodem „miłej zabawy”! Powiem wprost. Jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak paskudnie. Ale też nigdy wcześniej nikt nie dał mi do zrozumienia, że powinnam się częściej kąpać. Nie. Nie zostawię tak tego. Dzwonię.
– Haneczka?! – powiedziałam, jak tylko podniosła słuchawkę. Ale nagle opadło mnie zwątpienie.
– Halo? Jesteś tam? – spytała zdziwiona przedłużającym się milczeniem.
Ale co ja jej mogłam powiedzieć? Zna mnie przecież tyle lat, dlaczego nigdy mi nie powiedziała, że coś jest ze mną nie tak? Że jestem… Hm. Spójrzmy prawdzie w oczy: nie jestem czysta… I koniec. Powiedzenie nawet w myśli tych potwornych słów zerwało wszelkie tamy.
– Nie jestem czysta! – zaszlochałam i rozbeczałam się jak jakieś dziecko.
– Co się stało? – Haneczka postanowiła przejąć inicjatywę. I dobrze, bo to zmobilizowało mnie do wyartykułowania jakiejś odpowiedzi.
– Chlip! – treściwie ujęłam całą moją beznadzieję.
– Ale co? – Haneczka nie zrozumiała. Nic dziwnego. Nikt nie był w stanie tego ogarnąć.
– Chlip, chlip, chlip! – wytłumaczyłam jej więc pełnymi zdaniami, starając się za bardzo nie histeryzować.
– Natychmiast przestań! Mów, o co chodzi? – zażądała kategorycznie.
– O gąbkę… – udało mi się wyznać, chociaż aż paliło mnie ze wstydu.
– O co?! – zbaraniała Haneczka.
Nie było wyjścia. Zamknęłam oczy i wszystko wyznałam:
– Producent dał mi gąbkę. Do mycia.
Po drugiej stronie zapadła cisza. Nie zdziwiło mnie to. Gdybym była na jej miejscu, też nie wiedziałabym, co powiedzieć. Jak się wytłumaczyć, że przez tyle lat nie miało się odwagi uświadomić bliskiej przyjaciółce, że coś z nią jest nie tak? Jak przeprosić ją za to, że w końcu tak brutalnie zrobił to obcy człowiek?
– Dostałaś gąbkę… – usłyszałam wreszcie pełen zgrozy głos Haneczki. Prawdę mówiąc, trochę mnie to zirytowało. Dlaczego pełen zgrozy? Myślała, że przez resztę życia uda się to zachować przede mną w tajemnicy?! Nie zdążyłam jednak powiedzieć jej, że jest nie fair i absolutnie nie mogę tego zrozumieć, bo zanim otworzyłam usta, zgroza w głosie Haneczki ustąpiła miejsca nabożnej czci i usłyszałam: – Ależ ci potwornie zazdroszczę!
Zgłupiałam. Gąbki mi zazdrości? Czy wstydu przed Producentem i resztą biura?
– Mogę ci oddać – odpowiedziałam zimno, bo doszłam do wniosku, że nawet teraz bezczelnie się ze mnie nabija.
– Naprawdę? – spytała z pełnym zachwytu niedowierzaniem, a ja poczułam do niej jeszcze większą niechęć. Nie, naprawdę! Nie takiej reakcji spodziewałam się po najlepszej przyjaciółce! Co jej szkodziło powiedzieć na przykład „jak mi przykro” albo „tak strasznie ci współczuję”? – A ty nie będziesz chciała iść? – powiedziała i wtedy zaczęłam się o nią niepokoić. Gdzie mam iść? Z nią do wanny?!
– Niby po co? – spytałam więc niepewnie, starając się jednocześnie, żeby zabrzmiało to jak najbardziej łagodnie.
– No przecież to impreza roku! Gazety od tygodni rozpisują się o tym! Nie czytałaś?
Co miałam powiedzieć? Nie czytałam. Widać te gazety, które pisały coś o mnie i które skrupulatnie zbierałam do specjalnej teczki, nie widziały powodu, aby choć słowem wspomnieć o tej imprezie! A zresztą, co ma z tym wspólnego gąbka Producenta?! Znaczy, przepraszam – moja gąbka?
– Największe VIP-y dostają w gąbkach zaproszenia na bankiet z okazji premiery filmu Gąbka. Na imprezę. – Jak gdyby czytając w moich myślach, oświeciła mnie natychmiast Haneczka. – Podobno mają przyjechać nawet główni aktorzy ze Stanów! Cała Warszawa zabija się, żeby się tam dostać, a ty nie chcesz iść?!
Po raz drugi w ciągu godziny marzyłam o tym, aby zapaść się pod ziemię. Rany! A ja mu nawet nie podziękowałam!

 

Źródło: wydawnictwo Otwarte