Artur Zaborski: Nie wiem, czy masz świadomość, że jeszcze kilkanaście lat temu drogi serial fantasy z dziewczęcą bohaterką w roli głównej nikomu nie przyszedłby nawet do głowy. To były historie o chłopcach dla chłopców.

  • Dafne Keen: To jest dla mnie niewiarygodne, bo przecież książka Philipa Pullmana powstała w latach 90. Nie rozumiem, dlaczego tak piękna opowieść o dorastaniu dziewczyny, która walczy przeciwko systemowi, łamie go i próbuje zmieniać świat na lepsze, miałaby się komuś nie podobać? Zwłaszcza że Magisterium, czyli serialowy rząd, przypomina Wielkiego Brata z „Roku 1984” George’a Orwella. To świetna referencja i jeden z wielu powodów, dlaczego tak bardzo zależało mi na roli w „Mrocznych materiach”. Jednak długo byłam przekonana, że jej nie dostanę.

Dlaczego?

  • Jestem urodzoną pesymistką. U mnie szklanka zawsze jest do połowy pusta. Po castingu wydawało mi się, że wypadłam strasznie. Moja mama, która też jest aktorką, tyle że teatralną, powiedziała mi, że to zupełnie normalne.

Czyli aktorstwo masz w DNA.

  • Oboje rodzice są aktorami. Większość dzieciństwa spędziłam na zapleczach teatrów, w których grali. Od małego lubiłam patrzeć, jak pracują i sama chciałam iść w tym kierunku. Mama zresztą często doradza mi, co zrobić, aby być jeszcze lepszą.

Nie denerwuje cię to?

  • Żartujesz? Kocham to! Wiem, że teraz trendy jest mówić: „Mam dość moich rodziców!”, ale ja mam kompletnie na odwrót. Wołam raczej: „Czy mogę spędzić więcej czasu z moją mamą, proszę?”. (śmiech)

Czyli po castingu nie liczyłaś na rolę?

  • Wydawało mi się, że wypadłam tak źle, że przerwałam czytanie trylogii. Przed przesłuchaniem udało mi się przebrnąć przez połowę. Wcześniej nie sięgnęłam po żadną część, chociaż bardzo polecała mi je kuzynka, wielka fanka „Mrocznych materii”. Kiedy dowiedziałam się, że mnie przyjęli, musiałam bardzo szybko zaznajomić się z resztą lektury. I wtedy zakochałam się w tych utworach – każdą część przeczytałam przynajmniej dwa razy. Moja praca nad rolą opierała się przede wszystkim na wielokrotnym wracaniu do opisów mojej postaci.

 

 

„Mroczne materie” dotykają tematu trudów dzieciństwa, pokazują, że niełatwo jest być dzieckiem pośród dorosłych. Zgadzasz się, że tak jest?

  • Oczywiście, że tak. Człowieka w młodym wieku inni ludzie nie chcą słuchać, zakładają, że nie ma własnych spostrzeżeń ani nic ciekawego do powiedzenia. Kiedy dorosły się zrani, wszyscy dookoła niego skaczą i się przejmują, a w przypadku dziecka powtarzają: „Nie płacz, zaraz się przecież zagoi, przecież tylko złamałeś nogę!” (śmiech)

Jak traktowali cię dorośli z ekipy na planie?

  • Bardzo dobrze. Mnóstwo się od nich nauczyłam. W każdej scenie mogłam liczyć na wsparcie utalentowanych kolegów, co było dla mnie szalenie ważne, bo wiedziałam, że nawet jeśli coś zepsuję, pomogą mi się wykaraskać bez szwanku. I tak było.

Miałaś mnóstwo trudnych scen. Dajmon, czyli zwierzątko będące egzemplifikacją charakteru twojej bohaterki, które pojawia się na twoim ramieniu, było dorabiane komputerowo. Na planie mówiłaś do nikogo.

  • Na szczęście w wielu scenach pomagali nam genialni lalkarze. Przygotowali marionetki wyglądające dokładnie jak dajmony, które zachowywały się tak samo jak dorobione potem komputerowo zwierzaki. Dzięki temu mogłam się czuć, jakbym faktycznie z kimś rozmawiała. Sceny, w których musiałam mówić w przestrzeń, były naprawdę trudne technicznie.

Czy twoim zdaniem popularność „Mrocznych materii” otworzy drogę dziewczęcym historiom na ekran?

  • Bardzo sobie tego życzę. Sama mam marzenie, żeby zagrać Anne Frank.

Dlaczego akurat ją?

  • Jej historia jest niesamowita. Przeczytałam jej biografię i naprawdę mną wstrząsnęła. Uważam, że każda silna i niezależna kobieta powinna być podziwiana, bo w męskim świecie trudno taką być. Jestem pełna uwielbienia dla tych, którzy walczą dla dobra innych. Zawsze będę po ich stronie. Altruistyczne osoby cenię najbardziej.

A kogo lubisz najmniej?

  • Hipokrytów. Nie cierpię takich ludzi!

Weszłaś do świata naprawdę sławnych osób. W „Mrocznych materiach” partneruje ci Ruth Wilson, a w „Logan: Wolverine” grałaś z Hugh Jackmanem. Robi to na tobie wrażenie?

  • Oczywiście, nawet duże. Często oglądam filmy, więc za każdym razem, gdy tylko zobaczę osobę znaną mi z jakiejś produkcji, ekscytuję się. Staram się tego nie okazywać, bo wiem, że może to być odebrane jako infantylizm, ale zdarza mi się, że nie wytrzymuję i reaguję emocjonalnie.

 

 

Przy kim tak ostatnio ci zdarzyło?

  • Kiedy poszłam na imprezę w Los Angeles, poznałam obsadę sitcomu „Dobre miejsca”. Natychmiast krzyknęłam: „O mój boże, czy mogę sobie zrobić z wami zdjęcie!?”. (śmiech) Poczułam się jak prawdziwa fanka. Szybo okazało się, że oni kojarzą mnie z „Logana…”. Zdziwiłam się, że ten film oglądali. Moja mama zawsze jest zawstydzona, kiedy tak się zachowuję. Powtarza mi wtedy: „Dafne, proszę, uspokój się. Wszystko jest w porządku”.

Naprawdę dobrze się dogadujecie z mamą.

  • Obie jesteśmy dość głośne i bardzo ekstrawertyczne. Kiedy się złościmy, mówimy sobie wszystko, co mamy na myśli. Zrzucamy to z siebie, krzyczymy: „Nie cierpię cię!”, „A ja nie cierpię ciebie bardziej!” itd. A później obie się nawzajem przepraszamy i mówimy sobie, że się kochamy. To jest obraz naszej relacji! (śmiech)

Mama pomaga ci biznesowo?

  • Nadzoruje moje media społecznościowe. Nie chcemy, żeby wymknęły nam się spod kontroli. Nigdy nie publikuję nic, co dotyczy mojego życia prywatnego. Skupiam się, by pojawiły się na nich tylko treści, które dotyczą mojej aktywności zawodowej. To jest o tyle fajne, że motywuje mnie do spotykania się z przyjaciółmi twarzą w twarz, bo w ten sposób możemy się dowiedzieć, co naprawdę u nas słychać, jak się czujemy.

Dlaczego tak bardzo chronisz swoją prywatność?

  • Bo nie chcę, żeby rynek traktował mnie jako produkt, tylko jako artystkę.

 

Dafne Keen, zdjęcie

Kadr z serialu „Mroczne materie”

 

Czy kiedy ludzie na ulicy proszą o selfie z tobą, zgadzasz się?

  • Kiedy tylko mogę, to tak. A kiedy nie mogę, to próbuję być miła i kulturalna. Nie chcę być postrzegana jako diva, od której usłyszysz: „Nie zrobię sobie z tobą zdjęcia. Odsuń się!” (śmiech). Zazwyczaj i tak nie dochodzi do takich sytuacji w moim rodzinnym mieście. Mieszkam w Hiszpanii, gdzie ludzie są bardzo skromni, więc gdy mnie widzą myślą: „To na pewno nie ona. Co miałaby robić w Hiszpanii?” (śmiech). Już kilka razy słyszałam rozmowy przechodniów, że wyglądam bardzo podobnie do dziewczyny z filmu „Logan: Wolverine”. Odkrzykiwałam nawet: „To prawda, że wyglądamy bardzo podobnie!”. Na ulicy ludzie nie robią sobie ze mną wielu zdjęć. To się najczęściej zdarza na czerwonych dywanach albo w Londynie, kiedy po prostu spaceruję. Dopóki nie jest to kolejka na 50 metrów, jest okej (śmiech).

Przyjaciele przywykli już do twojej sławy?

  • Tak, mówią: „No tak, byłaś w wakacje na Comic Con w San Diego. Fajnie. Ja byłem u dziadka w miejscowości obok” (śmiech).

Masz teraz chrapkę na kolejne role w popularnych produkcjach?

  • Chciałabym się rozwijać w wielu kierunkach – nie tylko grać, ale też pisać, malować i doskonalić się w rękodziele. Kocham sztukę w ogóle, a nie tylko aktorstwo. Nigdy też nie zamierzam rezygnować z bycia aktywistką. Walka o idee bliskie mojemu sercu ma u mnie priorytet.

Na koniec powiedz mi, jakiego dajmona miałabyś w prawdziwym życiu?

  • Kunę leśną – ona jest tak samo szybka i nieprzewidywalna jak ja.

 

Fotografie: materiały prasowe HBO.

 

Nowy sezon „Mrocznych materii” będzie dostępny na platformie HBO już tej jesieni. Oficjalna data jeszcze nie jest znana. Jeśli chcesz mieć dostęp do serialu HBO w prezencie, przedłuż na rok usługę Empik Premium.

A jeżeli chcesz przeczytać wywiad z Agnieszką Grochowską, należącą do obsady serialu „W głębi lasu”, zajrzyj tu.

Empik premium HBO promocja