„Trudności w zasypianiu, senność, złe samopoczucie i kłopoty z koncentracją w ciągu dnia mają nie tylko podróżni, którzy nagle zmienili kilka stref czasowych. Podobne dolegliwości, nazywane syndromem jet lag, występują u co drugiego mieszkańca miejskich aglomeracji!” Pisze Zbigniew Wojtasiński w tygodniku „Wprost”.

”- Nasze badania nie pozostawiają żadnych wątpliwości, że u wielu osób indywidualny zegar biologiczny jest całkowicie niedostosowany do ich codziennego harmonogramu - powiedział w rozmowie z "Wprost" prof. Till Roenneberg z Uniwersytetu Ludwika Maksymiliana w Monachium, badacz rytmów biologicznych.
Niemiecki uczony przebadał ponad 40 tys. mieszkańców Austrii i Niemiec od 8. do 90. roku życia. Okazało się, że u wielu osób cierpiących na tzw. społeczny jet lag zegar biologiczny jest przesunięty w stosunku do ich codziennego rytmu snu, pracy lub edukacji co najmniej o godzinę lub dwie, a u niektórych nawet o sześć godzin! To tak jakby przebywający w Nowym Jorku mieszkaniec Warszawy musiał ciągle funkcjonować w środkowoeuropejskiej strefie czasowej. Takie osoby, nazywane sowami, są aktywne do późna w nocy. Wolą wstawać z łóżka nie wcześniej niż o dziesiątej rano, tymczasem muszą być aktywne od wczesnych godzin porannych.”
Ale który pracodawca lub nauczyciel to zrozumie?


I.J.
 


Pełny tekst w najnowszym 1245. numerze tygodnika "Wprost".