Piotr Trojan nie żałuje, że nie zjeździł światowych festiwali, na których film „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” był pokazywany. Co innego było dla niego ważne: pokazać historię jego bohatera prawdziwie i dotrzeć z nią do jak największej liczby ludzi.

Rozmowa z Piotrem Trojanem, aktorem

Artur Zaborski: Od zejścia z planu filmu „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” minęło trochę czasu. Zrzuciłeś już z siebie skórę tytułowego bohatera?

  • Piotr Trojan: Fizycznie i psychicznie wyszedłem z projektu. Wydaje mi się, że to było bardzo dawno, a jednak cały czas dostaję wiadomości od widzów. Piszą o złości, która w nich siedzi po tym filmie, o niesprawiedliwości. Chcą się podzielić swoimi emocjami i sprzeciwem. Kiedy te wypowiedzi czytam, przypominam sobie, jak ten film boli.

Film spełnił swoją rolę?

  • Na pewno zrobił bardzo dużo dobrego dla sprawy i dla samego Tomka. Śledzę wszystko, co się wokół niego dzieje w mediach. Po premierze rozgorzała również dyskusja o sprawiedliwości. Zależało nam, aby film trafił do jak najszerszego grona ludzi. Mimo pandemii odbiór był bardzo duży.

Jak zniosłeś to, że film z tak istotną Twoją rolą wszedł do kina właśnie wtedy?

  • Wszystko wyobrażałem sobie inaczej, łącznie z festiwalem w Gdyni, który spędziłem, leżąc na łóżku w dresie i oglądając transmisję. Projektowałem sobie siebie w idealnie skrojonym garniturze. Słyszałem opowieści o czerwonym dywanie od hotelu do teatru, o tym, jakie mają tam spotkania i imprezy. A wszystko było zupełnie inaczej. Jak mówiła moja babcia: „Człowiek myśli, pan bóg kryśli”. Mam jednak taki talent, że jeśli na coś nie mam wpływu, to nie nakręcam sytuacji, nie winię się za nią. Premierę spędziliśmy w maseczkach, w obecności 50 proc. widowni. Jeździłem z filmem do innych miast na spotkania z publicznością, która mogła zająć tylko jedną czwartą sali. Wyglądało to tak, jakby nikt nie chciał przyjść na spotkanie. A potem mnie informowano, że bilety rozeszły się w jeden dzień. Na żadnym zagranicznym festiwalu nie mogliśmy być fizycznie. O tym, gdzie i jaką dostaliśmy nagrodę, dowiadywałem się z prasy. Marzył mi się rok z promocją filmu, ale wyszło zupełnie inaczej. Nic z tym nie zrobię.

 

25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy (Blu-ray Disc)

 

Potrafisz się pogodzić z przeciwnościami losu?

  • Umiałem sobie z tym psychicznie poradzić być może dlatego, że nie zaznałem tego świata wcześniej, znam go tylko z opowieści, z marzeń i z wyobrażeń. Nie wiem, jak to wygląda realnie. Dla aktora taka umiejętność godzenia się ze sobą jest ważna. Zwłaszcza kiedy nie dostaję roli, choć jestem tego tak bardzo blisko, że wyobrażam sobie, jak będzie na planie, jak wykreuję postać. Tak samo jest, gdy w montażu wycinają połowę moich scen.

Doświadczyłeś takich sytuacji?

  • Oczywiście, że tak. Ale odkąd sam zajmuję się reżyserią, wiem, że czasami aktor wypada z filmu nie dlatego, że źle zagrał. Film tworzy się w trakcie montażu, kiedy nawet z komedii można zrobić dramat.

W ostatnim roku doskonaliłeś się jako reżyser i montażysta?

  • Próbowałem ten czas dobrze spożytkować. Brałem się do swoich kolejnych projektów, m.in. do kręcenia horrorów z dzieciakami. Rok 2020 sprawił, że wyluzowałem. Wiele rzeczy odpuściłem, zobaczyłem, co jest dla mnie w życiu naprawdę ważne, bo daje mi radość i szczęście. Człowiek zawsze ma za mało, więc podąża za czymś większym. Nie zauważa, że może właśnie teraz ma wszystko i jest szczęśliwy. Uczucie spełnienia jest bardzo ważne.

Dobrze się dogadujesz z dzieciakami?

  • Na co dzień nie pracuję z dziećmi, choć uczyłem w szkole u Machulskich, ale to była już młodzież. Jesteś trochę takim terapeutą, taką Magdą Gessler, która robi rewolucję, tyle że nie jedzeniową. Czasami dzieciaki chcą pomocy, innym razem chcą się wygadać. Zauważyłem, jak wiele mogę zrobić, jak dużo znaczą moje słowa. Musiałem bardzo uważać na to, jakie daję im zadania, o co ich proszę, co do mnie mówią, które rzeczy są dla nich istotne. Oczywiście popełniałem błędy. Marzyłem, żeby ukoronowaniem naszej pracy była premiera na Śląsku, w kinie, z czerwonym dywanem, filmu, który razem nakręciliśmy. To były warsztaty z dzieciakami z Tarnowskich Gór. Co miesiąc spotykaliśmy się i rozmawialiśmy o lękach, a w ostatnim etapie kręciliśmy horror. Wzięliśmy kamerę, operatora, biegaliśmy po lasach i działaliśmy. Wyszedł z tego bardzo artystyczny film krótkometrażowy. Dzieciaki miały z tego super zabawę, pootwierały się.

 

Źródło: Kino Świat. Kadr z filmu „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy”, na zdjęciu: Piotr Trojan, Agata Kulesza.

 

Sam masz ludzi, którzy wpłynęli na Ciebie, gdy byłeś w ich wieku?

  • Mam - od nauczycielki języka polskiego Katarzyny Badery po Ewę Wyskoczyl, która uczyła mnie teatru i woziła na spektakle Krystiana Lupy czy Krzysztofa Warlikowskiego. Była też szkoła teatralna, w której uczyła pani Monika Dzienisiewcz- Olbrychska, pan Jacek Orłowski, Marcin Brzozowski czy Michał Staszczak. Te kilka osób pokierowało mną, wyznaczyło odpowiednie zdania. Ale też moi przyjaciele niejednokrotnie potrafili pomóc mi przy różnych załamaniach. W przedszkolu pani dała mi pierwszą rolę i awansowałem z drzewa, co bardzo mnie uwierało, na kota - wielka rola, bo w końcu mogłem wydawać jakiś dźwięk! Tak się przejmowałem, że nie spałem po nocach. Gdy promowałem film na Śląsku, przyszła do mnie dokładnie ta pani i powiedziała, że doskonale pamięta to przedstawienie. Ona też poczuła tę wrażliwość u małego dziecka.

Niesamowita jest waga takich słów i wsparcia.

  • Tak, dlatego przy dzieciakach trzeba być delikatnym. Mam znajomego, który jest bardzo dobrym ortopedą. Założył już swoją klinikę, a jesteśmy w podobnym wieku - zapytałem go, jak to się stało. Odpowiedział: „Słuchaj, kiedyś na biologii nauczycielka pochwaliła mnie za to, że nauczyłem się nazw kości po łacinie, a ja zrobiłem to tak po prostu, w domu, z pasji”. Pochwała dała mu takiego kopa, że teraz jest lekarzem.

Piotr Trojan fot. Patrycja Płanik portret mat aktora

Na zdjęciu Piotr Trojan, fot. Patrycja Płanik

Mimo tego, że przy premierze „25 lat niewinności…” pojawiłeś się we wszystkich możliwych mediach, wydajesz się twardo stąpać po ziemi.

  • Wydaje mi się, że tak jest. Znam wielu aktorów, którzy zagrali bardzo dobre role, a mimo to kolejna propozycja nie przychodziła do nich od razu. Zdarzało się, że czekali nawet pięć, dziesięć lat. I też nic na to nie byli w stanie poradzić. Dlatego nie chcę ustalać sobie w głowie, jak dalej ma wyglądać moja kariera, bo wiem, że w tym zawodzie bywa bardzo różnie. Chciałbym grać, zawsze na to czekałem. Czuję ogromną siłę i radość, zwłaszcza teraz, gdy tworzę nowy projekt dla Netfliksa. Bardzo mnie to napędza. Co nie zmienia faktu, że tak samo prawdopodobne jest, że kolejna duża rola się nie pojawi, jak to, że mogę dziś dostać telefon z zaproszeniem do współpracy.

Masz w sobie dużo spokoju. A pamiętam, że w rolę Tomka Komendy zaangażowałeś się tak bardzo, że granie go było momentami bolesne.

  • Angażuję się zawsze. Przykładam się tak samo do mniejszych, jak i do dużych ról. Chcę na castingach dzielić się swoją wrażliwością. Nikt tego tak jak ja nie zagra, bo nikt nie jest mną. Z graniem jest jak z siłownią, którą uwielbiam. Kiedy ćwiczę, poświęcam temu mnóstwo czasu: biegam, idę na basen i mam więcej energii, chociaż cały czas ją z siebie wydalam. Mam lepszą psychikę, kondycję, dużo więcej potrafię za dnia zrobić, lepiej sobie wszystko zaplanować. Aktorstwo jest też pewnego rodzaju treningiem. To niesamowite, że jestem w na planie, przechodzę przez różne etapy postaci i nagle idę na inny casting, do zupełnie innej roli, i wchodzę w nią bez problemu. Łapię te emocje.

W stany, które musiałeś osiągać, wcielając się w Tomka Komendę, również potrafiłeś wejść tak zdrowo?

  • Podchodziłem do tego etapami. Najpierw dużo czytałem, wyobrażałem sobie, oglądałem rzeczy, które mnie inspirują i starałem się wchodzić w temat coraz głębiej. Nie mam tak, że przeczytam tekst i wchodzę w rolę na pstryknięcie palcami. To, co wydarzyło się na planie, jest efektem kilku miesięcy bardzo ciężkiej pracy fizycznej i psychicznej, załamań, stresu, że temu nie podołam, olbrzymiej siły. I nauki, którą właśnie z planu wyciągnąłem. Nauczył mnie on z jednej strony braku kontroli, czegoś w rodzaju medytacji, oddaniu się chwili, kiedy nie kontroluje tego, co robię, jak wyglądam, a z drugiej strony perspektywy „trzeciego oka”, która polega na tym, że nie powtarzam tego, co zrobiłem ani jak wyglądałem w kolejnym ujęciu. Miałem też wsparcie innych aktorów. Byli ze mną Agata Kulesza i Andrzej Konopka. Partnerując, wyznaczają pewien poziom. Jeśli do niego nie doskoczysz, to odpadasz, trochę jak w boksie. Nokautują cię, leżysz, więc nikogo już nie interesujesz, nie ma czego oglądać ani zbierać. A jeśli wejdziesz na ten poziom, wszystko robi się bardzo ciekawe. Jest to szlifowanie w diamencie, zamiast rąbania w skałach. Słuchasz partnera, a to trudna umiejętność. Pamiętam głupoty, które kiedyś sobie wymyślałem, nawet reżyserowałem sobie w głowie, jak ma mi odpowiedzieć drugi aktor, kiedy mu zagram. Teraz wiem, że jest zupełnie inaczej. Tym zagrasz ciekawiej i prawdziwiej, im bardziej będziesz czujny. Wtedy wychodzą najlepsze rzeczy.

 

Źródło: Kino Świat. Kadr z filmu „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy”, na zdjęciu: Piotr Trojan, Andrzej Konopka.

Jak twoją kreację odebrał Tomek?

  • Przed premierą odbył się pokaz we Wrocławiu, specjalnie dla niego. To był chyba najbardziej stresujący moment pracy. Tomek znał wcześniej scenariusz, ale nie widział filmu. Siedzieliśmy w kinie, on za mną, na końcu sali. Powiedział, że to jest 100/100, że chce, żeby ludzie się o tym dowiedzieli. Ta wypowiedź mnie uskrzydliła. Nawiasem mówiąc, my z Tomkiem uważamy, że nie jesteśmy do siebie podobni, chociaż wiem, że wiele osób tak mówi. Potem była cała rodzina, premiera… Pewnie byłby duży problem, gdyby Tomek powiedział, że to nie jest to. Że zrobiliśmy coś złego, że to tak nie wyglądało. Trzeba sobie zdawać sprawę, że nie kręciliśmy dokumentu, chociaż scenariusz był bardzo blisko życia. Sam uważałem, że aż za blisko. Pamiętam, jak staliśmy jeszcze w specjalnie wynajętym dla nas kinie takim wianuszkiem: rodzina, Tomek, ja z Jankiem. I Tomek mówił, że właśnie tak to wyglądało. To było dla nas najważniejsze.

Tomek Cię zaskoczył?

  • Byłem przerażony przed pierwszym spotkaniem z nim. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Myślałem, że zobaczę smutnego, załamanego człowieka, a zobaczyłem chłopaka, który żartuje, śmieje się, łapie życie. Nie wiem, skąd on bierze siłę, ale oby mu jej nigdy nie brakło.

Zdjęcie okładkowe: Piotr Trojan i Tomasz Komenda na planie filmu „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy”. Fot. Robert Pałka/Kino Świat

Film jest nominowany do nagrody Odkrycia Empiku. Wszystkich finalistów znajdziesz w tym artykule. Czy dostanie nagrodę? O tym przekonamy się 9 lutego podczas gali, którą można oglądać w TVN (start: godz. 20.15) i na Facebooku Empiku (start: godz. 19.45). Kliknij w grafikę poniżej i dołącz do wydarzenia!

Bestsellery Empiku 2020 Gala transmisja