Od fana opery…

Dziś oczywiście trudno sobie to wyobrazić, ale ponad 40 lat temu pomysł przenośnego słuchania muzyki był ideą iście rewolucyjną, a Walkman, podobnie jak wiele innych przełomowych wynalazków, zrodził się z dość prozaicznej potrzeby. W połowie lat 70. współzałożyciel koncernu Sony, Masaru Ibuka, w częste służbowe podróże zabierał wyprodukowany przez swoją firmę magnetofon TC-D5, dzięki któremu podczas długich lotów mógł słuchać ukochanej opery. Oczywiście nie było to ani wygodne (sprzęt ważył prawie dwa kilogramy i miał wymiary zbliżone do kartki A4), ani nie dawało zbyt dobrych doznań „artystycznych” - TC-D5 zaprojektowany był bowiem przede wszystkim na potrzeby nagrań głosowych, tworzonych np. przez dziennikarzy, nie zaś do odtwarzania muzyki. Ibuka zgłosił się więc do jednego z prezesów Sony, Norio Ogha, z prośbą stworzenia urządzenia, które będzie poręczne, lekkie i będzie dawało możliwość słuchania kaset magnetofonowych z muzyką w możliwie najwyższej jakości. Pierwszy Walkman, nazywający się jeszcze wówczas Soundabout, zadebiutował w Japonii 1 lipca 1979 roku i w zasadzie natychmiast stał się hitem - Sony prognozowało sprzedaż na poziomie 5 tysięcy egzemplarzy miesięcznie, a założenie to udało się przebić pięciokrotnie w pierwszych ośmiu tygodniach od wejścia na rynek.
 

… do fanów disco

Po kilku zmianach nazwy, Sony Walkman pojawił się na rynku amerykańskim i zachodnioeuropejskim latem 1980 roku, odnosząc jeszcze większy sukces, niż w swojej ojczyźnie. Kampanie reklamowe skupiały się na oczywistych zaletach produktu, takich jak możliwość słuchania muzyki wszędzie, gdzie ma się ochotę, podkreślając umieszczone w nazwie „walk” - a także „jump” czy „dance”, bo młodzi występujący w reklamach młodzi ludzie dosłownie kipieli energią, przemierzając świat w słuchawkach na uszach i, oczywiście, świetnie się przy tym bawiąc. W tle odczytać można jeszcze jedną intencję, która bez wątpienia przyczyniła się do szalonej popularności tego gadżetu na całym świecie: personalizację. Walkman nie był bowiem pierwszym przenośnym urządzeniem, które dawało możliwość słuchania muzyki poza domem. W 1954 na rynku amerykańskim pojawił się powołany do życia przez połączone siły firm Texas Instruments i Industrial Development Engineering Associates Regency TR-1, czyli pierwsze w historii przenośne radio tranzystorowe. Nowoczesny design, różnorodne kolory, w których go produkowano oraz możliwość zabierania ze sobą ulubionych audycji radiowych - to wszystko sprawiło, że tylko w pierwszym roku sprzedało się ponad 100 tysięcy sztuk. Jednak zaprezentowany ćwierć wieku później wynalazek dawał użytkownikom znacznie więcej: pozwalał im decydować nie tylko o tym, gdzie będą słuchać muzyki, ale przede wszystkim o tym, jaka będzie to muzyka. Od kochanej przez protoplastę Walkmana opery aż do królującego pod koniec lat 70. disco.  
 

Nostalgia lat 80.

Walkman stał się więc jednym z najważniejszych gadżetów lat 80., co do dzisiaj doskonale widać w kulturze popularnej, tak tej „z epoki”, jak i stylizowanych na nią filmów i seriali - wspomnieć chociażby „Freaks and Geeks”, „Stranger Things” czy „Goldbergów”. Ba, kim byłby Star-Lord ze „Strażników Galaktyki”, gdyby nie jego słynne składanki odtwarzane za pomocą wynalazku Sony? Jego popularność świetnie wpisała się w amerykańskie szaleństwo na punkcie aerobiku, które opanowało kraj w latach 1986-87, jeszcze podnosząc jego sprzedaż. W tym samym czasie słowo „walkman” umieszczone zostało w Oxford English Dictionary, dzisiaj zaś w większości krajów Europy środkowo-wschodniej jego użycie ma charakter generyczny, to znaczy określający każdy produkt o danych cechach, nie zaś jako nazwę własną, zastrzeżoną dla jednego producenta (podobnie jak np. „adidasy”). W swoim artykule dla „Timesa” z okazji 30. rocznicy wprowadzenia na rynek, Meaghan Haire określiła Walkmana „bezprecedensową kombinacją możliwości przenoszenia (za sprawą  baterii) i prywatności (gwarantowanej przez słuchawki), czyniącą go idealnym produktem dla tysięcy konsumentów, pragnących posiadania kompaktowego zestawu stereo, który zabrać można było praktycznie wszędzie”. Wszystko to, połączone z wypuszczaniem na rynek udoskonalonych, wzbogaconych wersji oraz spójnym, sprawnym marketingiem sprawiło, że do dziś na całym świecie sprzedano ponad 400 milionów sztuk Walkmana.
 

Rewolucja na baterie

40 lat później możemy bez wahania stwierdzić, że stworzony przez Japończyków gadżet zrewolucjonizował nie tylko naszą relację z muzyką, ale też naszą relację z technologią w szerokim ujęciu. Fakt jednostkowego, samotnego doświadczenia, które dawał Walkman, stał się główną cechą urządzeń, z których korzystamy do dzisiaj w przeróżnych dziedzinach naszego życia. Możliwość noszenia ze sobą tych „osobistych dźwięków” dała podwaliny dla nie mniej osobistych komputerów i telefonów komórkowych - które, w najpopularniejszej obecnie, smartfonowej wersji, łączą sobie kilkadziesiąt funkcji i wynalazków. Apple’owski iPod i cała seria następujących po nim produktów, zaprezentowany w 2001 roku przez Steve’a Jobsa, nazywanego największym wizjonerem XX i XXI wieku, stanowi technologiczne uzupełnienie i swoiste przedłużenie niewinnego wynalazku, który zaledwie cztery dekady temu zapoczątkował popkulturową rewolucję.