3/5
17-06-2017 o godz 11:12 przez: Girl-from-Stars
kochajacaksiazki.blogspot.com Początek mojej przygody z Kirsty Moseley rozpoczął się wraz z książką „Chłopak, który chciał zacząć od nowa”. Historia ta zyskała moją przychylną opinię, dlatego też, gdy wkrótce na rynku wydawniczym ukazała się kolejna książka tej autorki, bez wahania po nią sięgnęłam. „Nic do stracenia. Początek” mimo świetnego początku, nie zachwyciło mnie aż w tak dużym stopniu jak poprzednia pozycja. Nie mniej jednak ciekawość wzięła górę i tak oto w moje ręce wpadła kontynuacja przygód Ashtona i Anny. Jak wypadł II tom w porównaniu do pierwszej części? Ojciec Anny Spencer zostaje wybrany na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Od tej pory Anna przestaje być anonimową nastolatką i coraz trudniej chronić jej prywatność. Ashton Taylor ma więc jeszcze bardziej skomplikowane zadanie. Niebawem odbędzie się proces prześladowcy Anny, Cartera Thomasa, który marzy tylko o tym, jak ją odzyskać. Anna ufa Ashtonowi i zaczyna wierzyć w jego miłość, chociaż nadal jest pewna, że nie zasługuje na szczęście. Jednak zanim się okaże, czy mogą być razem, będą musieli walczyć o życie. W II tomie autorka niestety wciąż kontynuuje swój błąd. Kirsty Moseley po raz kolejny skupiła się tylko i wyłącznie na wątku romantycznym. Ja rozumiem, że jest to romans dla młodzieży, ale jednak jeśli autor wplata w fabułę motyw sensacyjny: gangi, mafie, morderstwa; to jednak to do czegoś zobowiązuje. Podczas czytania I tomu nie mogłam się doczekać jakiegoś nagłego zwrotu akcji, który przyprawiłby mnie o szybsze bicie serca. Niczego się jednak nie doczekałam. Nie skreśliłam jednak tej autorki, bo byłam pewna, że w II tomie zwali mnie z nóg. Coś jednak nie wypaliło. Dużym rozczarowaniem był dla mnie również fakt, iż autorka zepchnęła postać Cartera na zupełny margines. Pani Moseley wykreowała naprawdę ciekawą i intrygującą postać. Niestety kompletnie nie potrafiła wykorzystać jej potencjału. Ogromna strata. Gdy jednak dotarłam do wątku sensacyjnego (któremu autorka poświęciła zaledwie kilka rozdziałów), spotkało mnie kolejne rozczarowanie. W pewnym momencie za głowę się łapałam, gdy autorka przedstawiała tak nierealny bieg zdarzeń. Postrzał w obojczyk? Żadne zagrożenie! Ledwo draśnięcie! Postrzelony i brutalnie pobity facet pokonujący sześciu dorosłych i naprawdę groźnych facetów? Rozumiem, że autorka chciała stworzyć odważnego i silnego bohatera, ale trzeba znać pewne granice. Styl pisania autorki nie uległ zmianom. Jej historie czyta się lekko i przyjemnie. Problem tkwi jednak w kompletnie nieprzemyślanej fabule. Odnoszę wrażenie, jakby ta część powstała „na siłę”. Czy tylko mnie dziwi to, że II tom ukazał się już miesiąc później po oficjalnej premierze I tomu? Na miejscu autorki nie dzieliłabym tej historii na dwie części. Wystarczyło zrobić z tej historii jeden, porządny tom. Bardziej urzeczywistnić całą fabułę: pokazać głównych bohaterów w niedoskonałym świetle, a ich cukrowo – bajkową miłość przedstawić tak, by czytelnik wiedział, że ma do czynienia z dojrzałym autorem, a nie fantazjującym nastolatkiem. „Nic do stracenia. Wreszcie wolni” zdecydowanie nie zaspokoiło moich oczekiwań. Spodziewałam się czegoś znacznie lepszego. Dobrze, że autorka zdecydowała się zakończyć całą historię przy drugim tomie. Nie jestem pewna czy zdołałabym się zmusić do sięgnięcia po kontynuację. Moja ocena: 3/5
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
08-06-2017 o godz 17:17 przez: Karolina MAREK
Kirsty mimo iż pisze książki młodzieżowe to została jedną z moich ulubienic. "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" czyli debiut Moseley zdecydowanie przekonał mnie do autorki. I choć każda kolejna historia ma w sobie coś z poprzedniej, jakby kanwa była jedna to każda ma w sobie to coś. "Nic do stracenia" to drugi już cykl autorki, który składa się z więcej niż jednej książki. Obie zapowiadały się ciekawie, ale czy utrzymały poziom? Anabelle Spencer ma zaledwie 20 lat, ale przejścia o jakie nie posądził by jej nikt - do póki jej nie pozna. Jest nerwowa, wystraszona, nie toleruje nawet własnych rodziców. Ma za sobą porwanie, przetrzymywanie i znęcanie fizyczne oraz psychiczne. Lada dzień ma się odbyć proces jej prześladowcy i mordercy jej pierwszego chłopaka. O jej ochronę dbają ochroniarze asystujący i ten jeden spędzający z nią wyjątkowo dużo czasu. A ten czas wymaga kontaktu nie tylko słownego. Co ciekawe Anna od pierwszego dnia zaufała Asthonowi, otwarła się i choć niejednokrotnie wykorzystała go dla własnego widzimisię to zaczyna przyznawać przed samą sobą, że nie traktuje go już tylko jako ochroniarza czy przyjaciela. Mimo, że obiecała kochać zamordowanego Jacka to jej serce reaguje na agenta Taylora za każdym razem, gdy go widzi, słyszy czy... dotyka. Wszystko się komplikuje w momencie, gdy ojciec Anabelle zostaje wybrany na prezydenta. Dziewczyna nie ma już szans na życie w ukryciu, bycie anonimową i ukrywanie się. Ochrona zostaje wzmożona, Ashton nie odstępuje jej na krok, a ona ciągle myśli, że to w związku z wyborami, a nie Carterem Thomasem. Nadchodzi jednak dzień kiedy Taylor wraz z ojcem Anny muszą jej powiedzieć skąd ochrona i dlaczego jest ona tak ważna. Co zrobi Anna z uczuciami do Ashtona? Czy pozwoli na rozwinięcie się znajomości czy wręcz przeciwnie i postanowi ja zakończyć? O co prócz serca Anabell będzie musiał walczyć agent SWAT? Czy pisane im będzie żyć razem i czy w ogóle przeżyją? Historia brzmi ciekawie i tak też się zapowiadała. Nie liczyłam na nic wielkiego skoro to młodzieżówka - choć pod tym względem zostałam zaskoczona nie raz. Niestety drugi tom Guarded Hearts został zniszczony przez zbyt wybujałą wyobraźnie Kristy. Coś co mogło być ciekawe, momentami wzruszające zostało obrócone w komedię, która nawet śmieszna niestety nawet nie była śmieszna. Ale jedno jest pewne - ja daje Moseley jeszcze jedną szansę. Bo już wyszła druga część kolejnego cyklu, więc zobaczę na co stać Kirtsy właśnie tam. Powieści Kirsty jak jedna nadają się na letnie wypady, weekendy czy chwilkę odrealnienia. Choć każda z nich ma elementy dramatu i to niejednokrotnie któreś z bohaterów zmaga się z traumatycznymi przeżyciami to książki są lekkie, napisane łatwym językiem i zdecydowanie szybkie do czytania. Bohaterowie praktycznie każdej powieści są sympatyczni i do polubienia - tu mniej polubiłam Anabelle za jej egoizm i wykorzystywanie Asthona, ale może dzięki temu oni okazali się bardziej ludzcy, bo mają jednak jakieś wady. Zachęcam do zapoznania się jako przerywnik od cięższej literatury. Więcej na: www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
16-06-2017 o godz 12:32 przez: magical_reading
Kirsty Moseley to jedna z autorek, które darzę ciepłym uczuciem. Jej książki są lekkie, przyjemne, ale zawsze poruszają życiowe tematy. Nie inaczej było z Nic do stracenia - wreszcie wolni, nie zawiodłam się czytając kontynuację przygód Annabelle i Ashtona. Jeśli chcecie wiedzieć co sądzę o tym tytule, zapraszam na recenzję. “Because I’m in love with you. Because I love my life with you in it. Because a world where someone as special as you lives, can’t be the horrible place I once thought it was.” Annabelle Spencer zostaje pierwszą córką, jej ojciec zostaje prezydentem Stanów Zjednoczonych Amerki. Anna traci swoją anonimowość. Prywatność i chronienie tożsamości staje się niezwykle trudne. Gazety, telewizja uwielbiają Annaton co dodatkowo podsyca zainteresowanie dziewczyną i agentem SWAT. Wkrótce ma odbyć się proces zwyrodnialca Cartera Thomasa, który ma jeden cel: odzyskać swoją księżniczkę. Anna bezgranicznie ufa Ashtonowi i powoli zaczyna dostrzegać jego uczucie i sama zaczyna odkrywać swoje uczucia wobec przystojnego ochroniarza. Jednak zanim przekonają się czy dane jest im być razem, będą musieli walczyć o życie. Bardzo podobała mi się historia, którą wymyśliła autorka. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest mało prawdopodobna i postać Ashtona została wyidealizowana i wyniesiona na piedestał, ale mimo to niezwykle przyjemnie czytało mi się powieść. Akcja jest raczej stonowana, chociaż pod koniec zaczyna przybierać tempa. Główni bohaterowie, ale również postacie drugoplanowe są ciekawie wykreowane. Podobało mi się że mogłam co nieco dowiedzieć się o procedurach i działaniach ochrony i agentów. Postać Anny momentami mnie drażniła, ponieważ chciała chronić Ashtona, a tak naprawdę raniła wszystkich wokół łącznie z sobą. Rozumiem jej przeżycia, ale denerwowało mnie to :D Chciałabym jeszcze wspomnieć o postaci Cartera. Carter był mordercą, gwałcicielem, handlarzem narkotyków i broni. Muszę wspomnieć o tym jak ważne jest aby w takich sprawach ofiary składały zeznania obciążające, żeby takie osoby nie miały możliwości wywinięcia się od wymiaru sprawiedliwości. Zdaję sobie sprawę, że rozdrapywanie ran jest trudne i wiele ofiar nie chce do tego wracać, ale niestety nie jest to rozwiązanie problemu. Jak widzicie kochani, autorka porusza naprawdę ważne i trudne tematy, przedstawia nam punkt widzenia ofiary i bliskiej jej rodziny. Mnie ta powieść skłoniła do refleksji. “Most people would say that being in love was the best feeling in the world, and to some degree, I would agree with them, but not when all you could think about was losing it or watching something awful happen so that your heart shatters into a thousand tiny, jagged little pieces. No, being in love was more frightening than gratifying.” Czy polecam? Oczywiście. Jeżeli lubicie historie miłosne, młodzieżowe to jest to książka dla was. Jednak zastrzegam, że niektóre postaci są wyidealizowane i raczej niemożliwe jest spotkanie ich w rzeczywistości. Chociaż bardzo bym tego chciała. Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu HarperCollins. Agnieszka
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
17-06-2017 o godz 13:50 przez: Freya
Kirsty Moseley to angielska pisarka, która w 2012 roku zadebiutowała powieścią „Chłopak, który zakradł się do mnie przez okno”. Mieszka w Norfolk wraz z mężem i dwunastoletnim synem. Swoją przygodę na z pisaniem rozpoczęła na Wattpadzie. Dziś na swoim koncie ma już dziesięć książek, z czego dwie zostały przetłumaczone na język polski. W czerwcu bieżącego roku w księgarniach pojawi się trzecia powieść „Chłopak, który o mnie walczył”. Całkiem niedawno miałam okazję przeczytać książkę „Chłopak, który chciał zacząć od nowa”, która bardzo mi się spodobała. Gdy tylko pojawiła się możliwość, by zdobyć w swoje ręce kolejną powieść autorki „Nic do stracenia. Początek”, nie wahałam się ani chwili. Niestety historia ta nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia, ale gdy ukazał się drugi tom „Nic do stracenia. Wreszcie wolni”, postanowiłam dać jej jeszcze jedną szansę. Annabelle Spencer to dwudziestoletnia dziewczyna, która przeszła przez prawdziwe piekło. W dniu szesnastych urodzin postanawiała spełnić swoje marzenie i spędzić ten wieczór w klubie w towarzystwie swojego chłopaka Jacka Robertsa. Niestety przyjemny wieczór przerodził się w istny koszmar. Ukochany dziewczyny został zamordowany na jej oczach, a ona sama została porwana przez Cartera Thomasa – handlarza broni i narkotyków. Anna przez dziesięć kolejnych miesięcy była przetrzymywana przez mężczyznę, który znęcał się nad nią psychicznie, fizycznie i seksualnie. Kiedy zostaje uwolniona, ojciec Anny – znany senator, w trosce o bezpieczeństwo córki zatrudnia ochroniarzy. Jednym z nich jest Ashton Taylor, niezwykle przystojny agent, który dopiero co ukończył szkolenie SWAT. Ma on w środowisku akademickim udawać jej chłopaka. Dziewczyna pozwala młodemu mężczyźnie zbliżyć się do siebie, co jest niemałą niespodzianką, bo dotychczas robiła wszystko, aby pozbyć się ochrony ze swojego otoczenia. Jej oprawca odsiaduje wyrok w więzieniu, jednak nie pozwala swojej ofierze o sobie zapomnieć. Wielkimi krokami zbliża się proces apelacyjny Cartera. W drugim tomie ojciec Anny Spencer zostaje wybrany na prezydenta, co nie jest dla nikogo zaskoczeniem. To jednak utrudnia ukrywanie się dziewczyny. Razem z Ashtonem pojawiają się na pierwszych stronach gazet. Nie dość, że nie są już anonimowi, to jeszcze zostali okrzyknięci parą roku. W dodatku do procesu Cartera Thomasa zostało tylko kilka tygodni, więc ochrona Anny zostaje wzmożona. Jej prześladowca marzy o tym, aby opuścić mury więzienia i odzyskać swoją ukochaną. Tymczasem Ashton jest ślepo zakochany w pięknej córce prezydenta. Ona sama powoli zapomina o swojej pierwszej miłości – Jacku i uświadamia sobie, że Ashton nie jest tylko jej ochroniarzem i przyjacielem, a znaczy dla niej o wiele więcej. Czy tej dwójce uda się być razem? A może demony przeszłości powrócą i ktoś stanie na drodze do ich szczęścia? Dalsza część recenzji: http://tamczytam.blogspot.com/2017/06/nic-do-stracenia-wreszcie-wolni.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
20-06-2017 o godz 22:10 przez: KobieceRecenzje365
Jak już większość z Was wie, Kirsty Moseley to autorka, której książki bardzo lubię, bo choć są one w szczególności przeznaczone dla nastolatków, to ja jako osoba, która ma już kilkadziesiąt wiosen na karku, zawsze znajduję w nich coś ciekawego i interesującego. Dziś zapraszam Was na recenzję kontynuacji powieści „Nic do stracenia. Początek”, czyli „Nic do stracenia. Wreszcie wolni”. Ojciec Anny Spencer został wybrany prezydentem, od tej chwili życie dziewczyny jeszcze bardziej stało się mniej anonimowe. Z tego powodu Ashton Taylor ma więcej na głowie, a jego zadanie ochrony dziewczyny staje się coraz bardziej skomplikowane, tym bardziej że chłopak darzy dziewczynę uczuciem. Niebawem odbędzie się proces Cartera Thomasa, który jest realnym zagrożeniem dla młodej dziewczyny. Anna wie, że gdyby kolejny raz wpadała w jego ręce, jej piekło by powróciło. Czy razem z Ashtonem wymkną się niebezpieczeństwu? Czy ich miłość przetrwa wszystko? Przekonajcie się sami. „Kirsty Moseley to amerykańska autorka powieści młodzieżowych. Odniosła ogromny sukces, publikując swoje powieści w internecie. W ciągu kilku lat jej książki sprzedały się w oszałamiającej liczbie 720 00 tysięcy egzemplarzy. Jej powieść „Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno” stała się absolutnym hitem wśród polskich nastolatek.” Bardzo się cieszę, że zbyt długo nie musiałam czekać na kontynuację losów Anny i Ashtona, gdyż zakończenie poprzedniego tomu nie było dość satysfakcjonujące i nie ukrywam, że wolałabym, żeby książka nie była podzielona. Jednak na całe szczęście historię tej dwójki mam już za sobą i muszę przyznać, że i ta opowieść autorki przypadła mi do gustu. Pierwsza część była bardzo fajna, a część druga w moim odczuciu okazała się chyba jeszcze lepsza. Autorka tym razem postawiła na dynamiczną akcję, pojawił się także dreszczyk emocji oraz rosnące napięcie. Oczywiście nie można zapomnieć, że to historia miłości dwójki młodych ludzi, jednak ich uczucie nie przytłacza i idealnie współgra z resztą fabuły. Dla mnie książka okazała się bardzo emocjonująca i bardzo zżyłam się z bohaterami, w których zaszła niewyobrażalna zmiana. Ashton stał się wreszcie takim prawdziwym, twardym mężczyzną i teraz rozgościł się w moim sercu jeszcze bardziej. Postać Anny niezwykle mi się spodobała już w poprzedniej części, bo bardzo realistycznie została przedstawiona. Autorka w moim odczuciu idealnie pokazała obraz dziewczyny skrzywdzonej, nieradzącej sobie w codziennym życiu. Teraz Anna przeszła też ogromną zmianę, zaczęła ufać Ashtonowi i dzięki niemu zrodziła się w niej chęć do życia i przychylniej zaczęła spoglądać w przyszłość. Bardzo lubię twórczość Kirsty Moseley, więc to normalne, że polecam Wam tę powieść. Historia Anny i Ashtona jest bardzo emocjonująca, pełna napięcia i pięknej miłości. Myślę, że przypadnie do gustu niejednej z Was. Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
24-07-2017 o godz 14:50 przez: Książki według Wiktorii
https://ksiazki-wiktorii2.blogspot.com/ ,,Nic do stracenia. Wreszcie wolni" to kontyniacja pierwszej części serii- Nic do stracenia. Początek. Pierwsza część wzbudziła sobą ogromne zainteresowanie, więc nic dziwnego, że każdy niecierpliwnie czekał na jej kontynuację. Ja po przeczytaniu Początku miałam mieszane uczucia, bo nie zachwyciła mnie swoją treścią, ani tym bardziej postaciami, jednak mimo to postanowiłam stawić czoła tej oto kontynuacji. "Czas wydawał się stać w miejscu i miałam wrażenie, że wszystko, co się działo w moim życiu, prowadziło do tego momentu, tu, z nim, jakby jedynym celem mojego istnienia na ziemi była miłość do tego chłopaka." Ojciec Ann został w końcu prezydentem. Uczucia dziewczyny pogłębiły się do Ashtona. Kiedy wydaje się, że będzie już tylko lepiej, życie znowu obraca wszysto do góry nogami. Annabel zaczynają dręczyć obawy przed utratą Ashtona. Boi się, że mężczyzna umrze tak samo jaka jej były chłopak Jack, z którego śmiercią dalej nie może się pogodzić. Do tego wszystkiego na głowę dziewczyny spada informacja o tym, że Carter zostaje wypuszczony na wolność. To niszczy całą pewność dziewczyny co do przyszłości. I z tego też powodu postanawia odwołać Ashtona i go odesłać jak najdalej. Chłopakowi mówi, że już go nie kocha, jednak prawda jest taka, że dziewczyna bardziej się boi jego śmierci, niż jego wyjazdu. Po wyjeździe mężczyzny wydarzenia przybierają tragiczny obrót i koszmary Ann zaczynają się spełniać. "-Nigdy wcześniej nie miałeś dziewczyny?Uśmiechnął się.-Ty jesteś pierwsza i jedyna-odpowiedział, patrząc mi w oczy i sprawiając, że serce stopiło mi się jak wosk." Pierwsza część tej książki wzbudziła sobą ogromne zainteresowanie. Nie ma z tego powodu co się dziwić, że druga również zdobyła swoje grono zwolenników. Tyle, że z przykrością muszę stwierdzić, że ja do nich nie należę. Pierwsza część miała swoje "wady", które miałam nadzieję całkowicie znikną w tej powieści. Szkoda, że się pomyliłam. Bohaterowie dalej mnie irytowali, a do tego tutaj leży również akcja. Monotonna i ciągle powtarzający się schemat. To zaczynało nudzić i oddychać już w połowie. Ashton w pierwszej części, jak to ujęłam był chodzącym ideałem i z przykrością muszę stwierdzić, że tutaj nie uległo to żadnej zmianie. Brakowało mi w nim cech prawdziwego ochroniarza, mężczyzny, który przeszedł swoje, który cierpiał i który walczy o miłość swojego życia. Jego ,,idealnoś" nie była w żadnym stopniu realistyczna, co było dodatkowym powodem, dlaczego nie zapałałam miłością do tej części powieści. Mimo to, dotrwałam do końca tej powieść. I muszę się teraz mocno zastanowić, czy trzecia część jest w ogół warta uwagi? ,,Nic do stracenia. Wreszcie wolni" to powieść w której pokładałam bardzo dużo nadziei. I z przykrością muszę stwierdzić, że nie sprostała moim oczekiwaniom.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
07-06-2017 o godz 11:43 przez: Daria Kr
Anna Spencer, dziewczyna która tak wiele przeżyła ma się już odrobinę lepiej. Jej ojciec zostaje wybrany na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Anna przestaje więc być anonimowa, musi pokazywać się na obiadach z rodziną, a także spotykać z fotoreporterami zainteresowanymi jej życiem. Dziewczyna cały czas jest pod ochroną ze względu na to, co wcześniej ją spotkało. Ashton Taylor ma teraz jeszcze bardziej skomplikowane zadanie. Zbliża się też proces Cartera, chłopaka, którzy marzy o odzyskaniu Anny. Dziewczyna czuje się coraz bardziej pewnie i zbliża do Ashtona, który udaje jej chłopaka od paru miesięcy i przy okazji bardzo dobrze ją ochrania. Jednak nie wszystko jest takie kolorowe i zbliża się pewne niebezpieczeństwo, kłopoty w raju. Już w poprzedniej recenzji o "Nic do stracenia" pisałam wam, że to książka z gatunku new adult, a więc książka młodzieżowa. Ostatnio zdecydowanie częściej zdarza mi się sięgać po poważniejsze książki, chociażby wciągające mnie thrillery, czy kryminały. W takim wypadku po przeczytaniu książki młodzieżowej nie czuję wielkiego zadowolenia, ani odkrycia. Niemniej jednak uważam, że "Nic do stracenia. Początek", oraz "Nic do stracenia. Wiecznie wolni." to książki warte poznania, lekkie, napisane nieskomplikowanym językiem, idealne na wakacyjne wypady i w wypadku gdy chcemy przeczytać coś niezobowiązującego. Ja miałam taki zamiar. Bohaterowie są sympatyczni, w szczególności Ashton, który chyba zyska uwielbienie damskiej części czytelników. To chłopak, który dostał zlecenie na ochronę Anny, jednak musi to robić z ukrycia, a więc udawać jej chłopaka. Jednak z czasem zaczyna mu się ona coraz bardziej podobać i w dbanie o nią i ochronę wkłada całe serce i zrobi dla tej dziewczyny wszystko. Anna jest czasami naiwna, jej niektóre decyzje mi się nie podobały, z drugiej strony czego możemy oczekiwać od dziewczyny, której życie nie wygląda tak jak typowe życie nastolatki? W tej części pojawiają się też pewne komplikacje, jednak jak sam tytuł wskazuje "Wreszcie wolni" - wszystko kończy się dobrze. Muszę przyznać, że ta część chyba podobała mi się trochę bardziej niż poprzednia. Mimo iż zawiodłam się tytułem, (bo to spoiler) "Wreszcie wolni" - a więc gdy doszłam do niezbyt dobrego momentu w książce, wiedziałam, że wszystko skończy się dobrze i będą żyli długo i szczęśliwie, będą wolni - jak wskazuje tytuł. To historia miłosna, która kończy się happyendem, niektórzy mogą uważać że momentami przesłodzona, ale chyba w tym tkwi jej urok. To słodka młodzieżówka o miłości, czasami przewidywalna, zbyt idealna jak na nasze realia, ale może przypaść do gustu wielbicielom takich historii. Oczywiście może być dobra także dla tych, którzy szukają czegoś lekkiego. Jeśli was zainteresowałam, polecam wrócić do recenzji pierwszej części.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
14-06-2017 o godz 12:31 przez: erin97
Moi czytelnicy wiedzą, że kocham książki Kirsty Moseley. Pierwszy tom serii "Nic od stracenia" skradł moje serce. Sami pamiętacie jak to się nim zachwycałam zarówno na blogu jak i na fanpage'u. Zakończenie tomu pierwszego było dla mnie tragedią, bo na kolejny musiałam czekać cały miesiąc. Wiem, że w przypadku książki czekać miesiąc to czas minimalny, ale dla mnie było to i tak o miesiąc za długo. W końcu "Nic do stracenia. Wreszcie wolni" do mnie dotarło i mogłam dalej śledzić losy moich ulubionych bohaterów. Ulubionych? Tak. Już na wstępie mogę powiedzieć, że tutaj nic się nie zmieniło. Anna Spencer i Asthon Taylor zajęli wysoką pozycję w rankingu moich ulubionych postaci i zdaje się, że szybko z niej nie spadną. Oni są tacy cudowni, tacy słodcy, tak do siebie pasują. Jak tu ich nie lubić? Oboje wiele razem przeszli i są w stanie zrobić dla siebie wszystko. Anna przekłada szczęście Asthona ponad swoje a on robi, co może by ona czuła się bezpieczna i jest zawsze przy niej. Takie pary się uwielbia. Cukier, miód, maliny i do tego polewa czekoladowa? Sama słodycz prawda? Nie za dużo tej słodyczy? Hmm.... Jakby się tak nad tym zastanowić to... nie! Jak dla mnie zdecydowanie nie. Wiem, że wiele osób zarzuca tej powieści to, że jest ona przesłodzona. Faktycznie jest słodko i nawet, gdy dzieje się coś złego to w delikatnej wersji, ale to przecież młodzieżówka i do tego romantyczna, więc nie może być inaczej. Ja sięgając po tę książkę oczekiwałam różu, słodkości i serduszek i otrzymałam je zgodnie ze swoim życzeniem. Jeśli ktoś tego nie lubi to niech porostu nie sięga po taką literaturę, bo potem leje się niepotrzebna krytyka. I absolutnie niech mi nikt nie próbuje wmówić, że w młodzieżówkach się nic nie dzieje. Tym książkom zarzuca się, że są przewidywalne. Może trochę tak, ale nudne nie są. Zastanówmy się czego oczekujemy od takiej lektury. Chwili zapomnienia i momentów, w których westchniemy "ahhh jakie to słodkie"? Jeśli tego szukacie to ta książka jest zdecydowanie dla Was. Ja fabuły zdradzać nie będę, ale wierzcie mi, że tym razem będzie się działo. W końcu kryminalny wątek w powieści musi trochę namieszać. Podsumowując, potwierdzam krążącą po Internecie opinię, że ten utwór to "typowa młodzieżówka", ale w swojej kategorii jest naprawdę warta uwagi. Ta książka to dobry romans nie tylko dla nastolatek, ale też do tych, co o swoim naście już zapomniały a chcą poczytać coś lekkiego i spędzić przyjemnie czas. Zdecydowanie sięgajcie po "Nic do stracenia. Wreszcie wolni", bo tym razem bohaterowie wcale nie mają już nic do stracenia. Wręcz przeciwnie mogą stracić i to dużo, bo aż siebie. Poczytajcie o tym, że warto walczyć o prawdziwą miłość.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
25-06-2017 o godz 19:53 przez: Miasto Książek
Wydawać by się mogło, że dzięki Ashtonowi, Anna może powrócić do normalnego życia. Jednak to tylko chwila szczęścia, ponieważ tata Anny zostaje prezydentem, więc ona znowu znajdzie się w centrum uwagi. Dodatkowo, jak na złość, nieubłaganie zbliża się proces Cartera i dziewczyna musi stawić temu czoła. Tylko czy da radę? Czy młodzi będą mieli możliwość na spokojną przyszłość? Czy Carter osiągnie swój cel? "Przerażało mnie to, że znów się zakochałam. Większość ludzi mówi, że miłość to coś najcudowniejszego na świecie, a ja zgodziłabym się z nimi tylko do pewnego stopnia, bo nie wtedy, gdy wszystkie myśli skupiają się na jej utracie lub gdy dzieje się coś potwornego, co sprawia, że serce pęka na tysiące kawałków. Tak, stan zakochania bardziej mnie przerażał niż satysfakcjonował." Tego tomu byłam bardzo ciekawa, bo w pierwszym pozostało dużo niewiadomych. Jednak czegoś mi zabrakło. Opis sugerował, że tutaj skupimy się bardziej na wyborach Pana Spencera i sprawie sądowej Cartera, a szczerze mówiąc prawie cała książka opierała się na myślach Anna i Ashtona "jak to oni się kochają, ale ta druga osoba nic do mnie nie czuje". Naprawdę? To mnie irytowało najbardziej, zamiast skupić się na tym najważniejszym wątku, to autorka postawiła na uczucia bohaterów. Oczywiście, wątek miłosny był bardzo słodki i wręcz cukierkowy, ale do umiaru. Co mogę powiedzieć o bohaterach? Autorka ma tendencje do stwarzania idealnych bohaterach męskich, wiecie idealna budowa ciała, wysportowany, umięśniony, czuły, zabawny, uroczy itp. Łatwo, więc wywnioskować, że znalazłam tu nowego książkowego męża. Anna za to bardzo podobała mi się, jako postać żeńska. Autorka dobrze zarysowała jej portret psychologiczny i widać, że nie ma takiego czegoś, że nagle pojawia się chłopak i wszystkie troski znikają, tylko jest to powolny proces, który nie zawsze przynosi zamierzone efekty. Tę pozycję, jak każdą tej autorki, czyta się błyskawicznie i lekko. Tutaj, mimo że akcja nie pędzi na łeb na szyję, to czyta się to wyjątkowo szybko i nawet nie zdajemy sobie sprawy, kiedy przewracamy ostatnią stronę. Jednak najlepszy moment z książki to epilog ♥ Tyle to się dawno nie uśmiałam. Ta scena wyszła autorce przegenialnie! :D Dlatego, jeżeli przeczytaliście pierwszy tom to koniecznie sięgnijcie po drugi, bo tu znacznie więcej się wyjaśnia. A jeżeli nie czytaliście jeszcze tej dylogii w ogóle, to wakacje są świetną okazją by to nadrobić. Lekka i wciągająca historia skrzywdzonej nastolatki i ambitnego chłopca. Urocza, słodka i momentami naprawdę straszna!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
10-06-2017 o godz 13:41 przez: posredniczkaa
Recenzja pochodzi z bloga http://www.posredniczka-ksiazek.pl/ Mimo że zakończenie pierwszej części cyklu Kirsty Moseley "Nic do stracenia. Początek", nie zachęcało do niezwłocznego sięgnięcia po kontynuację, to niewyjaśnione wątki jej powieści wciąż nie dawały mi spokoju. Byłam strasznie ciekawa, jak potoczy się rozprawa Cartera oraz tego, czy Anna pozwoli sobie na szczęści u boku Ashtona. Kirsty Moseley mieszka z mężem i synem w Norfolk w Anglii. Od najmłodszych lat oddawała się czytaniu. Po sukcesie swojego opowiadania na platformie Wattpad, w kwietniu 2012 roku opublikowała swoją debiutancką powieść pt. „Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno". Jak sama o sobie mówi, jest niepoprawną romantyczką, marzycielką i dumną czekoladoholiczką. Muszę przyznać, że gdy wzięłam do rąk tę powieść, nie wiedziałam, że jest ona kolejną częścią z cyklu. Gdy zaczęłam czytać, od razu stwierdziłam, że chyba coś mnie ominęło. Autorka starała się nakreślić fabułę poprzedniej części, ale to było zdecydowanie za mało dla kogoś, kto jej nie czytał. Nie pozostało mi nic innego jak odłożyć ją na półkę i zabrać się do sprawy od początku. To była bardzo dobra decyzja. Druga część bez pierwszej, nie poruszyłaby mnie tak bardzo. Tylko delikatnie nakreślona fabuła nie sprawiłaby, że zżyta z bohaterami, odczuwałam ich radości i porażki w tak emocjonalny sposób. "Nic do stracenia. Wreszcie wolni" zdecydowanie różni się od swojej poprzedniczki. Tu autorka postawiła na akcję i dreszczyk niebezpieczeństwa. Rozwijający się związek bohaterów schodzi na dalszy plan, a walka o przetrwanie staje się priorytetem. Zagrożenie ze strony Cartera stało się bardzo realne, a konfrontacja wisi w powietrzu. Podoba mi się, że postać Ashtona przeszła pewną metamorfozę. Przeistoczył się z delikatnego i uczuciowego chłopca w twardego i seksownego ochroniarza. Anna również się zmieniła. Za sprawą Ashtona, odzyskała chęć do życia i otworzyła się na świat i ludzi. Przez te zmiany bohaterowie stali się bardziej wiarygodni i realni. W poprzedniej części bardzo zawiodłam się na zakończeniu, tu otrzymałam całkowite zadośćuczynienie. Po zakończonej lekturze towarzyszyło mi uczucie żalu, że to już koniec mojej niezwykle emocjonującej przygody z bohaterami. "Nic do stracenia. Wreszcie wolni" jest bardzo dobrą kontynuacją opowieści o losach Anny i jej ochroniarza. Emocjonująca i pełna niebezpieczeństw, wciąga na długie godziny. Uwaga, od tej historii nie można się oderwać!!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
03-07-2017 o godz 09:48 przez: Maadziuulekx3
Strach ma wielkie oczy, ale gdy się go okiełzna- obawy mijają, a my możemy żyć pełną piersią i cieszyć się szczęściem, które nas otacza. Przed Anną czeka ciężka próba. Już nie będzie anonimową osobą, skrytą przed otaczającym światem- po tym jak jej ojciec zostaje wybrany na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Ochranianie jej osoby staje się niebywale trudne. Do tego dziewczynę czeka proces jej prześladowcy Cartera Thomasa. Anna coraz bardziej ufa Asthonowi, w jego intencje i miłość, jednak ciągłe obawy przed odrzuceniem spędza sen z powiek. Druga część przygód Anny i Asthona podobała mi się o wiele bardziej od poprzedniej. Autorka tym razem posiliła się, by dodać nieco więcej dreszczyku emocji i uczyniła akcję bardziej dynamiczną. Fabuła rozwinęła się dzięki temu a nie tkwiła nieznośnie w martwym punkcie. Tym razem, związek bohaterów niknie, schodzi na dalszy plan, by zrobić miejsce walce o przetrwanie. Zagrożenie, strach, niepewność, to jest to, na co najbardziej czekałam! Nie zabrakło też przesłodzonej, dość przewidywalnej opowieści, jednak tym razem nie dało się tego tak bardzo odczuć jak w pierwszej części. Jeśli chodzi o bohaterów uważam, że tym razem zostali lepiej przedstawieni i nawet zapałałam do nich sympatią. Można zauważyć ich metamorfozę. Asthon - z delikatnego chłopaka, staje się twardym mężczyzną, a Anna bardziej otwiera się na świat i ludzi a dzięki miłości i zaangażowaniu Asthona, zapomina o przerażającej przeszłości. Wszyscy bohaterowie stają się bardziej wyraziści, dojrzalsi, przez co udało się ich polubić. Nie denerwowali, nie irytowali, więc to na plus. Tym razem się nie nudziłam, wciągnęłam w fabułę i udało mi się przy niej nawet trochę odprężyć. To kolejny argument na tak, wobec tej historii. Więcej emocji, wartka akcja sprawiły, że lekturę szybko mi się czytało. A dodatkowo udało mi się zrelaksować. To zdecydowanie lepsza kontynuacja losów Anny i Asthona, która ciekawi i wzbudza zainteresowanie. Mogłam ich obserwować, poznawać ich myśli, przeżycia, emocje jakie im towarzyszą. To typowa młodzieżówka, która w ostateczności przypadła mi do gustu, pomimo, że pierwsza część mnie nie zaciekawiła jak tego oczekiwałam. Posiada wady, ale tym razem nie raziły mnie one aż tak bardzo. Jest przyjemna, miła, pełna miłości bijącej od dwójki bohaterów, czasami dość cukierkowa i przesłodzona, ale do zniesienia. Dobra na lato, by zapomnieć o codziennych obowiązkach.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
26-06-2017 o godz 19:17 przez: Karolina Rybkowska
Życie głównej bohaterki Anny Spencer zmienia się diametralnie, gdy jej ojciec zostaje prezydentem Stanów Zjednoczonych. Bycie na świeczniku sprawia, że bardzo trudno nastolatce ukrywać swoją tożsamość, dodatkowo media podsycają plotki dotyczące romans nastolatki z agentem SWAT Ashtonem, którego zadaniem jest ochrona dziewczyny. Dodatkowo w najbliższym czasie ma odbyć się proces prześladowcy Anny – Cartera Thomasa, którego jedynym celem jest odzyskanie dziewczyny. Anna coraz bardziej zaczyna zbliżać się do Ashtona, ufa mu bezgranicznie, jednak nie wierzy, że ktoś taki jak on mógłby pokochać dziewczynę taką jak ona sama. Kristy Moseley stworzyła dość ciekawą historię, jednak podczas czytania czułam pewien niedosyt związany z kreacją głównych bohaterów. Kristy bez wątpienia stworzyła postaci naznaczone cierpieniem, które w swoim życiu przeszły bardzo dużo a te doświadczenia w pewien sposób ich ukształtowały jednak miałam wrażenie, że cały czas autorka przekazuje czytelnikowi za mało informacji na ich temat. Kreacja Anny zdecydowanie odbiegała od moich wyobrażeń i oczekiwań na temat tego w jaki sposób jej postać powinna zostać przedstawiona. Biorąc pod uwagę traumatyczne wydarzenia, Anna z założenia powinna być dojrzała, powinna wzbudzać współczucie w czytelniku, tymczasem zachowanie bohaterki bardzo odbiegało od moich wyobrażeń. Anna okazała się naiwną i czasami lekkomyślną dziewczyną, momentami mnie irytującą swoją słodkością i infantylnością. Podobnie sytuacja wygląda z Ashtonem, który w książce został przedstawiony jako zakochany nastolatek, a nie jako mężczyzna z krwi i kości. Sięgając po książkę Kristy Moseley liczyłam na rollercoaster emocji, który mnie porwie, na fabułę, która mną zawładnie i bohaterów, którzy zostaną w mojej pamięci na długi czas. Niestety oceniając całość książki muszę stwierdzić, że autorka mnie trochę zawiodła. Zarys fabuły prezentował się zachęcająco jednak mam wrażenie, że autorka zaprzepaściła potencjał jaki niosła ze sobą cała historia. W efekcie otrzymaliśmy zbyt cukierkową jak na mój gust historię miłosną, która niczego nowego nie wniosła do mojego życia. Podsumowując, "Nic do stracenia. Wreszcie wolni" jest powieścią, która dla mało wymagających czytelników może przypaść do gustu. Jednak dla tych, dla których zadaniem książki jest przekazanie głębszego sensu czy granie na emocjach czytelnika, mogą czuć się nieco zawiedzeni.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
12-06-2017 o godz 20:39 przez: Lexiss MacKade
Ojciec Anny Spencer ma zostać wybrany na prezydenta Stanów Zjednoczonych.W związku z tym Anna może niedługo przestać być anonimową nastolatką,a co za tym idzie trudniej będzie chronić jej prywatność.Dlatego przed Ashtonem Taylor stoi jeszcze bardziej skomplikowane zadanie.Niebawem odbędzie się proces prześladowcy Anny,Cartera Thomasa,który marzy tylko o tym, jak ją odzyskać.Anna ufa Ashtonowi,chociaż nadal jest pewna,że nie zasługuje na szczęście.Jednak zanim się okaże,czy mogą być razem,będą musieli walczyć o życie. Po skończeniu pierwszej części miałam mieszane uczucia względem głównych bohaterów,ale zdecydowanie bardziej polubiłam Ashtona niż Annę.Jednak teraz moje nastawienie do nich uległo zmianie.Anna zyskała moją sympatię,a Ashton niestety ją utracił.Denerwowało mnie,że chłopak zmieniał swoje zdanie o ludziach niczym chorągiewka na wietrze.Czasami jednak imponował mi swoim zachowaniem.Żałuję,że autorka mało uwagi poświęciła postaciom drugoplanowym,ponieważ chętnie dowiedziałabym się więcej na ich temat.Bohaterowie byli często za bardzo ,,idealni”.Na szczęście nie byli do samego końca tak ,,wspaniali”, jak na początku książki. Trudno było mi przebrnąć przez początkowe strony książki,ale potem się wciągnęłam i czytanie szło mi sprawniej.Moje odczucia wobec tej powieści zmieniały się powoli na lepsze z kolejnymi rozdziałami.Niektóre przemyślenia i wypowiedzi bohaterów,szczególnie Ashtona,były czasem zabawne.Książka pokazuje jak traumatyczne przeżycia bardzo nas zmieniają i często odciskają poważne piętna na różnych aspektach naszego dalszego życia.Wspomnienia Anny na temat tego co przeżyła, będąc przetrzymywaną przez Cartera,sprawiły,że czytelnik mógł lepiej zrozumieć jej zachowanie.Żałowałam,że autorka nie poświęciła więcej uwagi tej kwestii.Wspomnienia te były dobrym kontrastem w stosunku do dominującego, pogodnego nastroju powieści.Książka ukazuje też jak trudno jest nam uwierzyć,że ktoś może nas kochać takimi, jacy jesteśmy ze wszystkimi naszymi wadami.Obrazuje jak niepewni jesteśmy swoich uczuć względem drugiej osoby.Powieść pokazuje jak duży wpływ mają różne doświadczenia życiowe na nasze postrzeganie świata i siebie samych.Jak trudno jest nam pokonać swoje kompleksy w obawie przed odrzuceniem...Cała recenzja na blogu:http://lowczyni-ksiazek.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
23-06-2017 o godz 11:17 przez: klaudus20
Wreszcie wolni to kontynuacja cyklu Nic do stracenia, który rozpoczął się bardzo dobrą powieścią zatytułowaną Początek. W pierwszej części ukazane zostały losy Anabelle Spencer, młodej dziewczyny, która wiele straciła w swoim życiu. Podczas jej pierwszej imprezy zafundowanej przez ukochanego chłopaka na szesnaste urodziny Anna zostaje uprowadzona a jej chłopak zamordowany. Sprawcą i prowokatorem całego zdarzenia jest Carter Thomas. Anna przetrzymywana była przez Cartera i wykorzystywana przez kilka lat. Na szczęście dziewczynę udało się odnaleźć. Niestety nie była już tą samą roześmianą nastolatką a zakompleksioną, zlęknioną i zamkniętą w sobie osobą. Jej ojciec, który walczył o stanowisko prezydenta USA dla bezpieczeństwa dziewczyny wynajął ochroniarza jednostki SWAT, przystojnego Ashtona Taylora. Druga część cyklu przenosi czytelnika do czasu, gdy ojciec Anabelle zostaje prezydentem USA. Uczucie pomiędzy Anną a Ashtonem powoli zaczyna nabierać na sile. Sympatyczni bohaterowie pierwszej części stają się o wiele bardziej wyraźni i to, co nieraz mnie drażniło w sposobie ich bycia na początku, teraz zostało zrekompensowane. Anna nie jest już zlękniona i nie boi się ludzi, ufa Ashtonowi i ukazuje mu swoje uczucia. Za to piździakowaty nieco agent Ashton zdecydowanie dorasta na naszych oczach i z zafascynowanego córką prezydenta podlotka, staje się mężczyzną, który chce za wszelką cenę bronić ukochaną. Sielankę komplikuje fakt, że historią z przeszłości Anabelle żyją wszystkie media, a blask fleszy to nie jest to, co jest potrzebne teraz dziewczynie. Moment ten jest nieodpowiedni z jednego ważnego powodu. Na wolność wyszedł jej oprawca a sprawa dalszego zatrzymania Cartera wisi ciągle na włosku. W tej sytuacji Anna nie jest pewna czy powinna angażować się w relację z Ashtonem. Pozostaje jeszcze przeświadczenie, że obiecywała sobie przez cały ten koszmarny czas dochować wierności Jackowi i tylko jego kochać. Czy nowe uczucie będzie więc pozytywnym bodźcem w jej życiu, czy przysporzy dziewczynie wyrzutów sumienia. Pierwsza część cyklu była naprawdę udana. Sądziłam, że druga część będzie równie dobra. Rozczarowanie było przyjemne. To w tej części dopiero zaczyna się fantastyczna akcja. Bohaterowie mają lepsze kreacje, wątki są ciekawsze a zakończenie naprawdę zaskakuje.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
26-06-2017 o godz 12:55 przez: Lucecita
Minęło już kilka miesięcy, odkąd w życiu Annabelle Spencer pojawił się przystojny komandos SWAT, Ashton Taylor, który pomógł jej uporać się z traumatycznymi przeżyciami i rozpocząć życie na nowo. Mimo troskliwości i opiekuńczości jej ochroniarza, który nie widzi poza nią świata, dziewczynę wciąż jednak dręczą koszmary o jej prześladowcy i sekret, który boi się wyjawić, a który ciąży jej coraz bardziej. Wszystko się tym bardziej komplikuje, gdy jej ojciec zostaje wybrany na nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych, a Anna i Ashton zaczynają ściągać na siebie uwagę mediów i paparazzich, którzy śledzą każdy ich krok. Dziewczyna z przerażeniem zaczyna też sobie uświadamiać, że jej ochroniarzowi udało się nie tylko zburzyć mury obronne, które postawiła wokół siebie, ale i zdobyć jej serce… „Nic do stracenia. Wreszcie wolni” to kontynuacja historii miłosnej dziewczyny, która zmaga się z demonami przeszłości i jej ochroniarza, który przywraca ją do życia i pomaga uporać się z dręczącymi ją wspomnieniami. Poprzedni tom nie wywarł na mnie zbyt dobrego wrażenia, ale mimo to, nie lubię zostawiać niedokończonych historii i byłam ciekawa jak zakończy się sprawa z Carterem, dlatego postanowiłam również zapoznać się i z tą częścią. Ta pozycja tak naprawdę nie różni się zbytnio od poprzedniej (na co wpływ ma z pewnością fakt, że w oryginale jest to jednotomowa powieść) i mogłabym w sumie napisać o niej to samo; prym wiedzie wyidealizowany, banalny i przesłodzony związek głównej pary bohaterów, spychając na dalszy plan nieliczne wątki poboczne, które miałyby szansę podnieść nieco poziom i rozmaicić historię, gdyby autorka poświęciła im nieco więcej uwagi. Kirsty Moseley udało się mnie nieco zaskoczyć w kwestii tajemnicy, którą skrywa główna bohaterka w związku z jej prześladowcą, Carterem i wstrząsnąć wspomnieniami Anny, w których się pojawiał, ale to niestety jeden z niewielu plusów tej pozycji. Na szczęście brytyjska pisarka posługuje się prostym i łatwym w odbiorze stylem, dzięki czemu książkę przeczytałam w szybkim tempie, jednak nie sądzę, żebym jeszcze do niej kiedyś wróciła. „Nic do stracenia. Wreszcie wolni” to lekka i niezobowiązująca historia miłosna z happy endem, którą mogę polecić osobom, którym przypadła do gustu poprzednia część i fanom twórczości Kirsty Moseley.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
11-06-2017 o godz 21:35 przez: Wiktoria Rówińska
Z każdą kolejną przeczytaną książką Kirsty Moseley coraz bardziej się nimi nudzę, ponieważ autorka zaczyna stosować podobne motywy i nawet jeśli okoliczności i sytuacja bohatera jest inna, przeważnie sprowadza się do tego samego i każda historia kończy się tak samo. W tym wypadku nie czytałam pierwszej części, jednak nie żałuję tego i możliwe, że nawet tego nie zrobię, ponieważ szkoda mi na to czasu - prawie wszystkiego dowiedziałam się z pozycji, którą mam dzisiaj na tapecie. Zmierzam do tego, iż mimo dużej różnicy w fabule „Nic do stracenia. Wreszcie wolni” kojarzy mi się z „Chłopakiem, który zakradał się do mnie przez okno”. Jest to chyba spowodowane wątkiem związanym z przemocą i pewną tajemnicą, która ugryziona została w tej historii w inny sposób, jednak i tak za bardzo po przeczytaniu przypomina mi wrażenia po tamtej lekturze. Więcej nie zdradzę, bo ze spojlerami się nie lubimy! Irytującą rzeczą była zbyt harmonijna akcja przez prawie dwieście stron, po czym nagle wszystko nabrało tempa i niespodziewanie zaczęło się dziać coś więcej (chociaż nie było nawet się czym ekscytować, bo wcześniej w książce wspomniano o paru rzeczach, które jasno wskazywały na to, co dziać się miało dalej). Przewidywalność to nie jedyna wada przedstawionej historii - relacje Annabelle i Ashtona w pewnych momentach aż ociekały słodyczą, było tego dla mnie za dużo, ponieważ główny bohater został przesadnie wyidealizowany - jak zresztą większość postaci w tego typu książkach. Jak wspomniałam, mamy tu do czynienia ze schematycznością - płeć żeńska w opałach i książę ją ratujący, tylko w trochę innym wydaniu. Nie zmienia to faktu, że to wszystko już było. To nie tak, że „Nic do stracenia. Wreszcie wolni” to książka, która ma same minusy. Jest wciągająca, pomaga zapomnieć choć na chwilkę o tym, co dzieje się wokół nas, a to, że historia nie jest bardzo prawdopodobna i realna, może akurat komuś się spodobać, kto wie? Nie przekreślam całkowicie twórczości autorki - myślę, iż kiedyś dam jej jeszcze szansę, ale [mam nadzieję] z innymi bohaterami i w innych okolicznościach, ponieważ tym razem było naprawdę średnio. Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu HarperCollins! https://oxu-czytanie.blogspot.com/2017/06/nic-do-stracenia-wreszcie-wolni-kirsty.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
14-06-2017 o godz 16:43 przez: dobra.ksiazka
Życie prywatne Anny ulega zmianie, gdyż jest córką przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nadal towarzyszy jej Ashton, ochroniarz, w którym jest do szaleństwa zakochana, jednak boi się tego związku i tego czy ma przyszłość. Trauma sprzed kilku lat powoli zaczyna ustępować. Obecność Ashtona pozwala jej na chwilę zapomnieć o koszmarze, który zgotował jej Carter i Anna zaczyna cieszyć się życiem, studiami i urokami młodości. Jedynym cieniem, jaki pada na jej nowo odzyskany spokój jest fakt, że niedługo ma odbyć się rozprawa jej dręczyciela. Thomas ma obsesję na jej punkcie i nie spocznie, póki nie odzyska swojej "księżniczki". Aston Taylor jednak zrobi wszystko, by uchronić ukochaną i zapewnić jej bezpieczeństwo. Historia Anny i Ashtona to typowy romans, osadzony w wątku przestępczym. Liczyłam na to, że losy Cartera zostaną tutaj bardziej rozwinięte i będzie sprawiał problemy przez większość książki. Tak się jednak nie stało, gdyż autorka skupiła się przede wszystkim na zbliżeniach głównych bohaterów, kłótniach i ckliwych przeprosinach. Szkoda, że znów popadła w schemat i nie pozwoliła akcji przyspieszyć i trzymać czytelnika w napięciu. Pierwsza połowa niestety mnie wynudziła i z każdą kolejną stroną utwierdzałam się w przekonaniu, że bohaterowie są szablonowi i nie mają niczego ciekawego do zaoferowania. Anna miewała swoje humory, niekiedy jej zachowanie odbiegało od normy, a Ashton był na każde jej zawołanie. Relacje z Anną zmieniły jego charakter i stał się nijaki, ot zwykły zakochany chłopak, który przeprasza za wszystko, nawet jeśli nie jest to jego wina. Dopiero pod koniec, gdy Carter wkroczył do akcji i siał zamęt wciągnęłam się i zaczęłam uważniej śledzić fabułę. Lubię złoczyńców, zatem jego postać spodobała mi się. Tak jak się tego spodziewałam zakończenie było przewidywalne i słodkie do bólu, nie brakowało happy endu. "Wreszcie wolni" to przeciętna książka przeznaczona dla nastolatek, które uwielbiają zaczytywać się w romansach. Powieści Kirsty Moseley mają to do siebie, że są lekkie w odbiorze i czyta się je zaskakująco szybko.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
12-06-2017 o godz 17:02 przez: podróżdokrainyksiążek
Przychodzę do Was dzisiaj z recenzją książki Kristy Moseley „Nic do stracenia. Wreszcie wolni”, która jest kontynuacją opowieści o losach Ashtona i Anny. Do tej pory czytałam jedną książkę autorki pod tytułem „Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno” jednak na tej przeżyłam ogromne rozczarowanie mimo wielkich oczekiwań. To spowodowało, że nie podeszłam do kolejnej pozycji pisarki pozytywnie nastawiona. Książka jednakże spodobała mi się o wiele bardziej od wymienionej poprzedniczki, a także pierwszej części historii i nie żałuję czasu, który na nią poświęciłam. Krótko przytoczę historię bohaterów, o których już wspomniałam. Anna po traumatycznych przygodach, które przeżyła gdy została porwana nie potrafi zaznać spokoju, a co bardziej zapomnieć o okrutnych wydarzeniach. Jednak, aby podobna sytuacja nigdy się nie powtórzyła o jej bezpieczeństwo dbają ochroniarze o czym ona jednak nie ma pojęcia, gdyż myśli, że wszystko jest wywołane nadchodzącymi wyborami. Jedną z osób, która dba o jej bezpieczeństwo jest właśnie Ashton. Ten obdarza dziewczynę wielkim uczuciem, którego ona ogromnie obawia się po stracie ukochanego Jacka. Jednak co zrobić, kiedy uczucie do chłopaka rośnie z każdym dniem? Ojciec głównej bohaterki zostaje wybrany na prezydenta, a proces prześladowcy dziewczyny ma odbyć się lada dzień. W tych wszystkich trudnych chwilach wspiera ją właśnie Ashton, któremu zdołała zaufać, a także i jej z coraz większą trudnością idzie opieranie się seksownemu ochroniarzowi, który nie widzi poza nią świata. Jedną z rzeczy, które muszę przyznać to fakt, że książka niesamowicie wciąga. Osobiście książka opowiadająca historię tej dwójki bohaterów podobała się bardzo mocno chociaż muszę przyznać, że momentami była zbytnio przesłodzona. Od początku z całego serca kibicowałam postaciom. Wiem, że książka ma wielu zwolenników, jak i przeciwników, a dla mnie jest idealną lekką, prostą pozycją do przeczytania. Zachwycona może i nie byłam jednak polecam każdemu kto lubi podobne historię. Ja sama chętnie skuszę się na zbliżone do tej.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
18-06-2017 o godz 21:37 przez: spoonia
Jak już wspominałam wiele razy, po młodzieżówki sięgam rzadko. Jednak raz na jakiś czas wybieram coś lekkiego. Po przeczytaniu książki „Nic do stracenia. Początek” czułam niedosyt. Dlaczego? Byłam ciekawa co będzie dalej z Anabelle i Ashtonem. Więc gdy tylko w moje ręce wpadła jej kontynuacja „Nic do stracenia. Wreszcie wolni” zabrałam się od razu za jej czytanie.  Ojciec Anny zostaje wybrany na prezydenta. Z anonimowej osoby Anna staje się córką głowy państwa. Związek z Ashtonem kwitnie, a dziewczyna uświadamia sobie, że jest w nim zakochana. Wszystko układa się tak jak powinno. Do czasu, kiedy Carter wychodzi na wolność.  Mężczyzna postanawia odzyskać Annę za wszelką cenę. Czy mu to się uda?  Czy Anna straci kolejną miłość przez Cartera? Czy będzie happy end? Moja ciekawość dalszych przygód Anny i Ashtona została zaspokojona. Cały czas zastanawiałam się czy Anna wreszcie odetnie się od przeszłości i zapomni o uczuciu do Jack’a, po to aby być szczęśliwą. Rozumiałam ją - pierwsza miłość, o niej się tak łatwo nie zapomina. Jednak czasem musimy odgrodzić się od przeszłości grubą linią by znowu zacząć żyć. Bo nie można żyć tym co było- pomimo, że to nas ukształtowało. Było i nie wróci - należy zamknąć przeszłość w skrzyni i zakopać głęboko.  Musimy żyć tym co teraz i tym co może przynieść przyszłość. Anna w końcu to odkryła i podjęła właściwą decyzję. Mimo iż na samym początku się bała. Ale zawsze się boimy. Ważne by oswoić strach i zacząć żyć pełną piersią. Przyznaję, że miałam obawy, że powieść będzie bardzo przesłodzona. Że miłość będzie się wylewać z każdej strony. Na szczęście Autorka postawiła na akcję i dreszczyk grozy. Ashton z ochroniarza przemienia się w wyszkolonego agenta SWAT, który nie waha się by walczyć na śmierć i życie. Podczas czytania gdzieś tam kołatało mi się porównanie do filmu „Córka prezydenta” z Katie Holmes. Zaciekawiłam? To dobrze, o to właśnie chodzi. Seria o Annie i Ashtonie nadaje się idealnie na lato. Szybko się ją czyta i zapomina o całym świecie. Polecam.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
14-06-2017 o godz 21:04 przez: Natalia Dzięgiel
Szukając tej książki po angielsku okazało się, że jest ona wydana całościowo w jednym tomie, zaś u nas w dwóch. Osobiście wolałabym, żeby wydawnictwo postąpiło tak jak za granicą, ale nie narzekam, bo już na szczęście mam tę „duologię” u siebie i mogę się nią cieszyć. Poprzednia część, jak wiecie, podobała mi się i liczyłam na cudowne zakończenie. Zapraszam do mojej opinii, gdzie postaram się Was przekonać do sięgnięcia po te książki. Anna i Ashton żyją w napięciu czekając na proces dawnego prześladowcy dziewczyny, Cartera. Ojciec głównej bohaterki zdobywa kolejny szczebel kariery, a Anna już dłużej nie będzie mogła ukrywać swojej pozycji. Teraz światła fleszy będą dla niej codziennością. Ashton będzie musiał walczyć tu nie tylko o miłość, ale i o życie. „Nic do stracenia. Początek” zauroczył mnie. Książka była lekka, cukierkowa, ale nie mdła. W tej części zaczyna być nieco mroczniej, bo o ile w poprzednim tomie Carter był tylko wspomnieniem w tej zaczyna nabierać kolorów i kształtów. Zbliża się jego proces, ale też dostajemy pewną dawkę koszmaru Anny podczas niewoli. Fabuła książki znów się przemieszcza, więc możemy wspólnie podróżować z bohaterami widząc nowe miejsca. Same postacie nie tracą swojej perfekcji. Ashton i Anna są po prostu nienaturalni. Bardzo ich oboje polubiłam, ale trudno ich odnieść do realnych ludzi. Zdaje się jakby nie posiadali wad. Było to momentami irytujące, ale cała książka jak najbardziej mi się podobała. Nauczyłam się już jak czytać powieści Kirsty Moseley. Nie należy mieć żadnych oczekiwań. Zacząć czytać cokolwiek od niej bez żadnej wyrobionej opinii. Ot zwykłe romansidło. Dzięki temu naprawdę dobrze bawiłam się podczas czytania tej lektury. Oprócz tego jest ona niesamowicie zabawna. Nie jest to tak inteligentny humor, jak na przykład podczas czytania „Lata koloru wiśni”, mimo to naprawdę często parskałam śmiechem pod nosem. Polecam tę „duologię”, gwarantuję, że spędzicie z nią miły i przyjemny wieczór. Jest to powieść na tyle urocza, że zmiękną przy niej Wam serca.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji