5/5
13-07-2017 o godz 21:13 przez: Dominika Pławiak
Recenzja znajduje się na blogu - http://juliawkrainieksiazek.blogspot.com/2017/07/recenzja-nic-do-stracenia-poczatek.html Jedna osoba może zmienić nasze życie nie do poznania, przemienić je w najgorsze piekło... Sprawić, że będziemy woleli wybrać śmierć od dalszego życia... W ostatnim czasie w Polsce pojawiło się dużo książek Kirsty Moseley, "Nic do stracenia. Początek" jest pierwszym tomem niezwykłej opowieści, która robi ogromne wrażenie opowiadając o losach dwójki ludzi, którzy nie są typowymi bohaterami literatury młodzieżowej. Anna Spencer chciała spędzić swoje szesnaste urodziny tak jak każda inna nastolatka. Bawić się w klubie do rana u boku swojego ukochanego chłopaka. Niestety jej zapał szybko gaśnie, zastępuje go strach i niepokój kiedy groźny mężczyzna okazuje nią zainteresowanie. Dziewczyna decyduje zatańczyć z nim tylko jeden taniec, aby próbować chronić samą siebie i Jacka. Okazuje się jednak, że to nie wystarczy, nieznajomy jest coraz bardziej nachalny, dotykając Annę bez jej zgody. W końcu zaciąga ją i jej chłopaka za drzwi przeciwpożarowe, nikt w klubie nie zwraca na nich uwagi i nie próbuje w jakikolwiek sposób im pomóc. Jack cały czas jest bity i poniżany, a Anna pożerana wzrokiem. Noc kończy się tragicznie i w taki oto sposób córka senatora i kandydata na prezydenta znika na kilka lat... Carter Thomas - handlarz broni i narkotyków przetrzymuje ją, gwałci i zamienia życie w największy koszmar. Jednak po długich poszukiwaniach dziewczyna zostaje odnaleziona i dzięki jej zeznaniom mężczyzna zostaje skazany, ale nawet z więzienia nie daje Annie spokoju - wysyła jej listy z pogróżkami. Zatroskany ojciec zrobi wszystko aby przywrócić swojej ukochanej córeczce spokój i dać jak największe bezpieczeństwo. Ashton Taylor jest jednym z najbardziej obiecujących komandosów SWAT, został właśnie przydzielony do bardzo ważnego zadania, które wymaga dyskrecji i zaufania. Ma udawać chłopaka Anny, a tak naprawdę chronić jej całe dnie i noce, nie może ją już spotkać nic złego. Początkowo wcale nie jest zadowolony, spodziewał się czegoś innego, a nie pilnowania jakiejś bogatej dziewczyny! Nie może jednak sprzeciwić się rozkazom ludzi będących wyżej od niego. Gdy widzą się po raz pierwszy obydwoje są zafascynowani swoją urodą, jednak Anna jest bardzo zamknięta w sobie i wredna dla każdego nowego ochroniarza, stara się jak najszybciej wyrzucić ich z pracy... Jednak Ashton jest profesjonalistą i nie robi sobie nic z doczepek dziewczyny... Cierpliwie stara się sprawić, by pogrzebała przeszłość i pokonała dręczące ją koszmary. Pomiędzy zagubioną Anną a zabójczo przystojnym ochroniarzem wybucha uczucie, a udawanie zakochanych przestaje być już tylko grą. Cały spokój zakłóca informacja, że ma odbyć się rozprawa apelacyjna i Carter może wyjść na wolność. Piekło może powrócić wraz z diabłem, które je rozpętał... Wtedy Ashton i Anna mogą znaleźć się w poważnym niebezpieczeństwie! Książki Kirsty Moseley nie należą do wybitnej literatury, ale czyta się je szybko i przyjemnie. Bohaterowie są dobrze wykreowani, walczą ze swoimi demonami i trudną przeszłością. Mi osobiście książka się podobało, choć bardziej "Chłopak, który chciał zacząć od nowa" jednak polecam wam zaznajomić się z obydwoma seriami. W przypadku wszystkich książek tej autorki trzeba przygotować się na to, że są to powieści na których można uronić łzy, ale również takie, które rozśmieszają. Po prostu mieszanka wybuchowa! :D Myślę, że sięgnę po kontynuację, bo bardzo ciekawią mnie dalsze losy Anny i Ashtona. Mimo, że w książkach Kirsty motyw się powiela, za każdym razem zaskakuje czymś nowym i niespodziewanym, dlatego tak bardzo ją cenię, po prostu przy jej książkach nie da się nudzić! New Adult to gatunek dla ludzi, którzy chcą trochę się zrelaksować i przeczytać dobrą książkę, która nie będzie wymagała od nich przesadnego myślenia. Podsumowując powieść "Nic do stracenia. Początek" jest bardzo intrygująca i zdecydowanie zostaje w pamięci i sercu czytelnika, nie chce dać o sobie zapomnieć! "Tak długo, jak będę mógł tulić ją do siebie każdego dnia,będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi." MOJA OPINIA: OCENA TREŚCI (7/10) OCENA OKŁADKI (9/10) OCENA OGÓLNA (8/10)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
22-05-2017 o godz 08:02 przez: Magia słowa
Anna - niestety nie miała życia usłanego różami. Ma dziewiętnaście lat i od trzech lat boryka się z przykrymi i wręcz drastycznymi chwilami ze swojego życia. Wciąż rozpamiętuje moment, kiedy to jej życie wymknęło się spod kontroli, wpadło w ręce zła i wielkiego bólu, którego nikt nie jest w stanie uleczyć. Po części bardzo dobrze rozumiem jej ból, żal czy nawet bunt. Nie dziwi mnie jej zachowanie, bo ma do tego prawo. Przeżyła wiele, nie miała w nikim wsparcia, a jej życie przez długi czas towarzyszył tylko i wyłącznie strach. Jestem przekonana, że i Wy zrozumiecie postępowanie tej młodej dziewczyny i mimo wszystko wybaczycie jej, że zachowuje się tak, a nie inaczej. Z kolei Ashton... Jest to człowiek, który również ma przykre wspomnienia z przeszłości. Jest o kilka lat starszy od Anny, ale ma swoje cele, do których dąży. Jest najlepszy w jednostce SWAT i gdy dostaje dziwne zlecenie, nie wie, czy będzie w stanie je zrealizować. Ale będąc najlepszym - kilka miesięcy oddelegowania do misji specjalnej, oczywiście budzi nieco poddenerwowania, ale przekonania, że łatwo nie będzie. Czy wystarczy jak określę go moim nowym książkowym mężem? Bo to ideał faceta. Takiego każda chciałaby mieć przy swoim boku. Ma sporo zalet i chyba jest pozbawiony wad - no dobra, ma jedną, która jest nie do zniesienia, ale idzie się z czasem przyzwyczaić. Ci, co czytali wiedzą o co mi chodzi, ale ci, którzy jej nie znają - gwarantuje Wam, że po poznaniu tej wady na Waszych ustach pojawi się uśmiech. Reasumując chciałabym stwierdzić, że Kirsty Moseley wykreowała ludzi z charakterem oraz bolesną przeszłością. Pokusiła się o trudne sprawy, które powodują niepokój. Niemniej jednak tych dwoje młodych ludzi da się polubić bardzo szybko, można ich zaakceptować takich, jacy są. Uważam, że zarówno Anna jak i Ashton są realni. Może gdzieś na świecie są takie ideały jak on, czy osoby, które wiele wycierpiały - podobnie jak Anna. Jestem pewna, że ich polubicie. Dużo w książce się dzieje, ale to głównie zasługa bohaterów, którzy nie szczędzą sobie języka na siebie samych. Dzięki ich dynamiczności ta powieść nabiera prędkości, z której się cieszymy, ale i obawiamy się, że już za kilka linijek będzie wszystko stracone. Podoba mi się to, że autorka potrafiła w swoim lekkim piórze ująć tak trudne tematy, których się podjęła, a ja Wam ich nie zdradzę - nie chcę robić spoileru. Chcę, byście sięgnęli chociaż po pierwszy tom, bo jak najbardziej warto i wierzcie mi, że nie da się na niej zawieść. Nie spodziewałam się tak wielkiej bomby uczuć, jaką dostałam. Jak widać autorzy potrafią nas zaskoczyć i to w najmniej spodziewanym momencie. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam poznać historię Anny pomimo iż jej przeszłość rozdziera serce i niemal wzrusza. Trzymam jednak za nią kciuki, by wszystko powiodło się dobrze. Teraz trzeba czekać na kontynuację losów, które już niebawem. (całe szczęście) Reasumując chciałabym podziękować Wam, że jakoś przebrnęliście przez moje kacowe majaki na temat tej książki. Zdaje sobie sprawę, że niektóre zdania nie mają ładu i składu, ale mój zachwyt nie ma końca i wciąż czuję tę gulę w gardle, ten ból, żal i wszystkie pozostałe emocje. To chyba jakoś do mnie pasuje, ponieważ nawet na maturze ustnej miałam temat z ukazywaniem emocji... Chciałabym również podziękować samej autorce, że zdecydowała się na tak odważny krok i podjęła się dość trudnej tematyki. Podjęła się czegoś, co wymaga wiele od autora - a mianowicie prawdziwości i emocji. By czytelnik chociaz w minimalnym stopniu mógł poczuć to, co czuje bohater powieści, chociażby jeden. I uwierzcie mi, że Pani Moseley się udało. Jestem autentycznie zachwycona i cieszę się, że należy do mojego zbioru książek. Pięknie się prezentuje, ale i treść jest jak najbardziej godna uwagi. Mam nadzieję, że Wam przekonałam i zachęciłam do sięgnięcia po tą Perełkę. Na pewno się nie zawiedziecie. Jak dla mnie fenomen. ♥
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
11-05-2017 o godz 21:23 przez: Estrella
To miał być wyjątkowy dzień. W dzień swoich szesnastych urodzin Anabelle Spencer postanowiła bawić się w klubie, a potem spędzić wyjątkowy wieczór u boku swojego chłopaka Jacka. Niestety jej marzenie zmieniło się w koszmar, a wszystko za sprawą przypadkowo spotkanego Cartera Thomasa- handlarza broni i narkotyków. Carter na oczach Anny zabija Jack, a dziewczynę porywa. Po 10 miesiącach piekła, jakie Anna przeżyła w domu Cartera, nadeszła pomoc. Jednak dziewczyna nie jest już tą samą osobą. Miesiące spędzone w piekle zupełnie ją odmieniły. Stała się nieszczęśliwą, zimną suką. Każdej nocy budzi się z krzykiem a nawet najmniejszy dotyk fizyczny sprawia jej ból. Carter złamał jej ducha. Jednak to nie koniec. Carter nadal interesuje się Anną i wydaje się, że nic go nie powstrzyma, aby ją odzyskać. Co tydzień wysyła do niej listy, w których wyznaje miłość oraz grozi śmiercią. Niestety Anna nie ma pojęcia o istnieniu owych listów, gdyż prawdę ukrywa przed nią ojciec. Proces Cartera nadal trwa, co oznacza, że dziewczyna nie jest jeszcze bezpieczna. Anna jest trudną osobą i z łatwością zniechęciła do siebie wszystkich przydzielanych jej ochroniarzy. Aczkolwiek wszystko się zmienia, gdy pojawia się Ashton Taylor- młody agent SWAT, który przez osiem miesięcy ma ją chronić oraz udawać jej chłopaka. Ku zaskoczeniu dziewczyny Ashton okazuje się inny, niż jego poprzednicy. Czy chłopakowi uda się przywrócić Annie chęć do życia? Po raz pierwszy miałam okazję zapoznać się z twórczością Kirsty Moseley. Co zachęciło mnie do sięgnięcia po „Nic do stracenia. Początek” ? Po pierwsze zasugerowałam się tym, iż jej powieść „Chłopak, który zakradł się do mnie przez okno” okazała się absolutnym hitem wśród polskich nastolatek, a po drugie streszczenie na okładce zwiastowało wątek sensacyjny, gdzie główna bohaterka znajdzie się w niebezpieczeństwie. Czy książka spełniła moje oczekiwania? Anna jest oziębła, zamknięta w sobie, wredna i zniechęca do siebie ludzi. Za to Ashton jest miły, przystojny, romantyczny a do tego nie miał sobie równych w SWAT. Agent Taylor jest wprost idealny. Niestety dla mnie zbyt idealny. Dlatego mam mieszane uczucia co do tej postaci. Z jednej strony ciężko było go nie polubić, ale z drugiej jest postacią jednowymiarową. W Annie, jak za pomocą czarodziejskiej różdżki, przy Taylorze zachodzi zmiana. Powoli staje się dziewczyną, którą była kilka lat temu. Nie trudno było się domyślić, że między tą dwójką zacznie iskrzyć. Anna stara się uporać z uczuciem do Ashtona, ponieważ nadal kocha Jacka i wstydzi się nowej iskry, która narodziła się w jej sercu. I to rozdarcie jest powodem niezdecydowania Anny, które momentami bywało irytujące. W jednym momencie dziewczyna sama prowokowała Ashtona do bliższego kontaktu, aby zaraz potem go odepchnąć i obwiniać się za śmierć Jacka. Biorąc pod uwagę, iż Anna przez niemal 3 lata konsekwentnie odpychała od siebie rodziców i przyjaciół, jej błyskawiczna zmiana w stosunku do Ashtona wydaje się dość nienaturalna. Po przeczytaniu „Nic do stracenia. Początek” mam mieszane uczucia. Książkę czytało mi się w dobrze. Jest napisana lekkim stylem i z humorem. Główni bohaterowie i ich przekomarzanie się nie raz mnie rozśmieszyły. Pierwszy rozdział książki wbił mnie w fotel. A następne? No cóż. Były takie same i opisywały codzienne życie Anny. Zabrakło mi dramatycznych zwrotów akcji i dynamiki. A wątek Cartera, na który czekałam od samego początku, zniknął gdzieś w tle. Został przyćmiony wątkiem erotycznym. Od powieści Mseley oczekiwałam czegoś więcej niż opisów romantycznych uniesień między bohaterami, których w książce nie brakuje. Niestety nic oprócz tego nie dostałam. „Nic do stracenia. Początek” okazała się dla mnie przeciętną powieścią z gatunku New Adult. Być może młodszym czytelniczkom ta historia przypadnie do gustu, gdyż Moseley to autorka powieści młodzieżowych. www.mowmikate.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
15-05-2017 o godz 11:52 przez: Książkowe Zacisze
Masz może ochotę na bardzo mroczną bajkę, z bardzo mrocznymi bohaterami i do tego w bardzo mrocznej aranżacji? To od razu możesz ją sobie wybić z głowy, bo dzisiaj czas na... cukierkową rozpustę! Będzie książę z bajki, księżniczka w opałach i strumienie lukru w czekoladzie. O tak! *w tym miejscu słychać złowieszczy śmiech* Weź sobie coś do picia, bo w tej historii, literki mordoklejki nie znają litości. Konsumuj powoli, gdyż te bezwzględne, małe cukiereczki, czasem mają w sobie nadzienie o smaku tragedii... Otóż zaczęło się całkiem niepozornie i na dodatek dość gorzko. Księżniczka, którą gra w tej bajce córka senatora, świętowała swoje szesnaste urodziny, w towarzystwie ukochanego pazia. Niestety, jak to się często zdarza, młode księżniczki bywają lekkomyślne i marzą o zabawach w klubie, zamiast o grzecznym podwieczorku w domowym zaciszu. I niestety, jak to równie często bywa, zakochany paź zrobi wszystko, by uszczęśliwić swoją wybrankę, nawet, gdy w grę wchodzą podrabiane dowody i balowanie po nocach... Gdy wychodzi się poza mury zamku, trzeba liczyć się z tym, że dobry czar ma tu znacznie mniejszą moc, a z kolei źli ludzie, rosną w siłę. Najgroźniejsi są psychopaci. Jeśli nie wierzysz, zapytaj księżniczkę. Ona spotkała na swoje drodze złego pana, który najpierw kazał jej patrzeć, jak umiera paź, a potem zabrał ją do piekła i obrócił jej perfekcyjne życie w pył... Czasem trzeba najpierw zasmakować goryczy, żeby potem życie było słodsze. Księżniczka wyrwała się z piekła, ale po powrocie do zamku, nie czuła się już jak księżniczka. Właściwie w ogóle się nie czuła. Tęskniła za paziem, a w głowie wciąż miała obraz tego, co zrobił jej zły pan. Jakby tego było mało, cienie przeszłości zaczęły wyciągać po nią swe mroczne łapska. I wtedy właśnie ojciec senator, postanowił znaleźć jej księcia-stróża. Jak postanowił, tak też uczynił i wkrótce na progu zamku stanął ochroniarz, jak ze snu. Ideał! No i cóż miała zrobić księżniczka? Chcąc nie chcąc, musiała przyznać, że dla takiego księcia, warto porzucić rolę męczennicy i zrzucić trochę cierpiętniczych szat. Dosłownie. I chociaż nie łatwo jest żyć w trójkącie miłosnym i konkurować z nieżyjącym paziem, to stróż-wybawiciel postanowił, że poskleja serce księżniczki, by móc z nią żyć długo i szczęśliwie! Choć nie zdawał sobie do końca sprawy, na co się porywa. No i tak właśnie, słodki książę, samą swoją obecnością przyćmił gorycz i rozpętała czekoladowy huragan, przez który o mało co, nie nabawiłam się cukrzycy... A teraz do rzeczy. Moje pierwsze wrażenie: Kirsty Moseley pisze tak świetnie, jak Colleen Hoover. Moje drugie wrażenie: nie chwal dnia przed zachodem, nie chwal autorki po dobrym początku. Historia wciągnęła mnie od pierwszych stron, ale niestety, zanim dotarłam do ostatnich, trochę się poprztykałyśmy... Oskarżam głównych bohaterów o nadmierną idealność, zasłodzenie fabuły swoją przecukrzoną relacją i wywołanie na mojej twarzy głupawego uśmieszku, w trakcie czytania. Zarzucam autorce przesadną bajkowość, wprawianie mnie w stan rozmarzenia i napisanie zakończenia, które właściwie jest bezsmakowe i nijakie, bo ciąg dalszy nastąpi w drugiej części. I przed wszystkim żądam, żebyś to przeczytała i miała taki sam głupawy uśmieszek, jak ja! Książka, mimo że lukrem pisana, kryje w sobie wartościowe nadzienie. Można jej wiele zarzucić, tak jak większości historii z tego gatunku, ale w mojej głowie zostawiła po sobie całkiem niezłe wrażenie. Typowo babskie czytadło, lekkie, słodkie i przyjemne. Podejrzewam już, jak to wszystko się dalej potoczy, ale i tak chcę sprawdzić, czy wpadłam na właściwy trop. Myślę, że Ci się spodoba, więc jeśli nabierzesz ochoty na bajeczne romansidło, wiesz, gdzie szukać. W sumie, nie masz za wiele do stracenia, bo pamiętaj: "Z czasem to, co złe, zblaknie i zostaną Ci tylko dobre wspomnienia."
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
24-05-2017 o godz 23:44 przez: Książki według Wiktorii
http://ksiazki-wiktorii2.blogspot.com/2017/05/nic-do-stracenia-poczatek-kirsty-moseley.html Kirsty Moseley w Polsce zadebiutowała powieścią pod tytułem "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno". Pozycja ta wzbudziła już w dniu swojej premiery duży rozgłos i niemałe zainteresowanie wśród polskich nastolatek. Sama miałam przyjemność przeczytać tą pozycją i z ręką na sercu mogę zgodzić się ze zdaniem innych na jej temat. Teraz autorka powraca do nas z najnowszą powieścią pod tytułem "Nic do stracenia. Początek". Od samego pochwycenia tej pozycji w ręce miałam bardzo wysokie oczekiwania względem jej treści, w końcu skoro poprzednia książka autorki była hitem, ta też powinna nim być. Tylko czy aby na pewno, udało się i tej książce wzbudzić moją miłość? "Skradła mi serce w trzy dni, choć tak naprawdę miała je już po trzech sekundach." W dniu szesnastych urodzin Anna Spencer wraz ze swoim chłopakiem bawi się w klubie. Wspaniały, planowany od dawna wieczór kończy się jednak katastrofą. Poznany przypadkiem Carter Thomas, handlarz broni i narkotyków, zmienia jej najbliższe lata w piekło i niszczy szczęśliwą dotychczas nastolatkę. Porwana i krzywdzona zostaje uwolniona po kilku miesiącach i dzięki zeznaniom dziewczyny udaje się wsadzić Cartera za kraty. Jednak wtedy problemy dziewczyny nie znikają. Carter nie daje zapomnieć o sobie i zasypuje Anne listami z pogróżkami. By zapewnić bezpieczeństwo dziewczynie jej ojciec, wpływowy senator i kandydat na urząd prezydenta USA postanawia wynająć dla niej ochronę. Jej nowym ochroniarzem zostaje przystojny komandos SWAT, Ashton Taylor, który by nie wzbudzić podejrzeń swoją całodobową obecnością obok dziewczyny ma udawać jej chłopaka. Anna ku zaskoczeniu samej siebie po tragedii, jaka ją spotkała, przez Cartera, zaczyna czuć coś do Ashtona, chyba z wzajemnością. Jednak czy przeszłość da o sobie tak łatwo zapomnieć? Czy Annie uda się zakochać i zaufać mężczyźnie po tym, co przeszła? "Tak długo, jak będę mógł tulić ją do siebie każdego dnia, będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi." I tym razem Moseley nie zawiodła czytelników i fanów na świecie. "Nic do stracenia. Początek" to powieść młodzieżowa, jednak mogę zagwarantować, że nadaje się dla każdej grupy wiekowej. Książka porusza czytelnika do łez, a bohaterowie zapadają nam w pamięci. Jedyna rzecz, która mnie trochę irytowała to zachowanie głównej bohaterki w niektórych momentach. Dziewczyna gwałcona, poniżana przez kilka miesięcy to, przynajmniej według mnie, trauma do końca życia. Nasza Anna, mimo, że na początku zachowuje się tak jak przypuszczałam, to później zmienia się. I nie chodzi mi z tą "irytacją" o samą zmianę, lecz o to, że po tylu miesiącach ranienia, Anna nie miała problemu zbliżyć się do Ashtona w naprawdę szybkim tempie. Druga rzecz, na którą zwróciłam dużą uwagę to charaktery bohaterów. Anna jest oziębła, odstrasza od siebie ludzi, a Ashton? Chodzący ideał. Przystojny, romantyczny, miły i uroczy, po prostu chodzący skarb. Irytowała mnie ta jego "doskonałość". Istnieją tacy ludzie, ja zdaje sobie z tego sprawę, jednak Ashton został, jak na mój gust, za bardzo podkolorowany. Cała reszta dopięta pod ostatni guzik. Książka zaskakuje i wzrusza, smuci i rozśmiesza. Kirsty Moseley to kolejna autorka, która książka po książce zdobywa coraz większe grono odbiorców, nie ma z jej strony potknięć czy pomyłek. Jej warsztat, mimo, że dosyć prosty dodaje pewnego uroku całości. Mogę zagwarantować, że książka pisana prostym językiem też potrafi zaskoczyć odbiorcę, a ta powieść idealnie pasuje, jako przykład. "Nic do stracenia. Początek" to powieść delikatna, wzruszająca i poruszająca. Rozśmiesza, smuci i zostawia w osłupieniu. Polecam ją każdemu, kto ma chęć poświęcić jej chwilę! "Wszystko, co jest warte posiadania, warte jest też, żeby o to walczyć."
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
22-05-2017 o godz 19:11 przez: Karolina MAREK
Kirsty już od pierwszej książki została moją ulubienicą. Jej powieści przeznaczone dla młodych dorosłych skradły me serce na prawdę szybko. I choć pewne elementy się w nich wszystkich powielają to ciężko mi nie sięgnąć po kolejną wydaną przez nią pozycję. Dlaczego? Zobaczcie sami. Anabelle właśnie obchodzi szesnaste urodziny. Wraz z chłopakiem z tej okazji wybierają się do klubu. Jako, że są nastolatkami wchodzą tam dzięki okazaniu fałszywych dowodów. Wieczór, który miał być wspaniały i niezapomniany pozostał tylko niezapomniany. Niestety nie w dobrym tego słowa znaczeniu. Ta noc kończy się dość wcześnie i tragicznie. Zarówno dla Jacka, który ginie z rąk handlarza narkotyków i jego kumpli jak i samej Anny, która zostaje uprowadzona, a kilka lat jej życia zostaje zamienione w koszmar. Dziewczyna odzyskała wolność tylko przez przypadek, Cartera aresztowała policja, a dzięki jej zeznaniom również skazany. Mija dokładnie trzy lata od porwania. Wydawało by się, że wszystko powinno wracać do normalności. I choć przed dziewczyną nadal długa droga by zacząć prowadzić w miarę normalne życie to okazuje się, że nie jest jej to pisane. Ojciec nastolatki kandyduje na prezydenta, a w tym samym czasie do rodziny Anabelle, a dokładniej do niej samej zaczynają przychodzić dwa rodzaje listów. Jedne miłosne, drugie z pogróżkami - oba pisane z więzienia. O żadnych ona nie wie. Pewna, że ochrona związana jest z wyborami staje okoniem i ochroniarze sami jeden po drugim odchodzą. Dwudziestojednoletni Asthon właśnie ukończył naukę na uczelni. Zrobił to z wyróżnieniem i pięcioma rekordami na koncie. Teraz liczy na posadę w SWAT. Jest rozczarowany i zdezorientowany, gdy jego przełożony oddelegowuje go jako ochroniarza dla Anny. Jednak wszystko bardzo szybko się zmienia. Gdy tylko ma okazję poznać, a raczej zobaczyć dziewiętnastoletnią aktualnie Anabelle. Młody mężczyzna świadom jest, że już na dzień dobry wpadł po uszy. Żeby wykonywać swoją pracę agent Taylor musi towarzyszyć jej na studiach i spędzać z nią praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jak by tego było mało ma udawać chłopaka panny Spencer. Wczuwa się w to z całego serca i to nie tylko dlatego, że dziewczyna skradła jego serce. Chce zrobić wszystko by pomóc jej pozbyć się dręczących ją koszmarów, by pogrzebała przeszłość. Problemem (a może korzyścią?) jest fakt, że oboje się w sobie zakochują i udawanie pary nie stanowi dla nich większego problemu, nie jest to już tylko gra młodych ludzi na pokaz dla innych... Czy Asthonowi uda się zdziałać cokolwiek w kwestii koszmarów Anabelle? Czy agent lub rodzice odważą się w końcu powiedzieć dziewczynie co jest powodem wzmożonej ochrony? Czy Taylor będzie kolejnym, który zrezygnuje i ucieknie od Anny? Czytając książki Kirsty mamy okazję pojeździć rollercoasterem emocjonalnym. Jej romantyzm oraz słodycz związków wśród nastolatków tudzież młodych dorosłych zawsze równoważony jest przed traumę i dramaty, którejś z połówek. Często jej powieści przygnębiają nawet mimo szczęśliwego zakończenia. Bo ciągle przed oczami mamy to co cieniem kładzie się na któregoś z bohaterów. W przypadku "Nic do stracenia. Początek" pierwszy raz zdarzyło mi się rozdzielić bohaterów na Asthona, którego polubiłam z całego serca oraz Anabelle, której miałam po dziurki w nosie. Dlaczego skoro dziewczyna ma za sobą koszmar? Bo jest osobą, która wykorzystuje: "Taylor się zgadza, a ja biorę. A biorę, bo mi się należy. W końcu swoje przeszłam" To nie na takiej zasadzie działa. Nic nam się nie należy za pstryknięciem palców. Na wszystko trzeba zapracować, o wszystko walczyć i umieć to oddać i się odwdzięczyć... Polecam. Więcej na: www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
13-02-2018 o godz 16:11 przez: Wixonixon
"Wszystko, co jest warte posiadania, warte jest też, żeby o to walczyć." Anabelle wraz z chłopakiem - Jack'iem, postanowiła świętować swoje szesnaste urodziny w klubie. Niestety, ten wieczór dla żadnego z nich nie kończy się dobrze. Przypadkiem poznany Carter Thomas niszczy ich idealne życie, a dzięki zeznaniom Anny, trafia do więzienia. Współpracownicy Cartera wysyłają do dziewczyny listy z pogróżkami. Jej ojciec, który kandyduje na prezydenta, postawia za wszelką cenę zapewnić jej bezpieczeństwo. Zatrudnia najlepszego agenta SWAT - Ashton'a Taylor'a, aby ją chronił pod przykrywką. Między bohaterami rodzi się więź, ale Anna jest złamana ciałem i duszą, a do tego przygniata ją poczucie winy. Nie może wyprzeć się uczuć, ale pogodzenie się z nimi też nie jest łatwe. "Nie musiała wydawać na mnie pieniędzy. Mówiąc uczciwie, najlepsze, co mogła mi dać, dawała mi codziennie – zwykły uśmiech, radość i jej czas." Z twórczością Kirsty Moseley spotkałam się już czytając "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno", a że książka bardzo mi się podobała, postanowiłam sięgnąć po coś innego tej autorki i padło na "Nic do stracenia. Początek". Historia Anabelle i Ashtona ma mocny wstęp, więc w dalszej części spodziewamy się wielu wrażeń i akcji, a dostajemy miłosne perypetie bohaterów. Cała fabuła jest podzielona na dwa tomy, a oczekiwana przez nas akcja powinna się rozkręcić dopiero w tomie drugim, gdy odbędzie się rozprawa o zwolnienie Cartera z więzienia. Trzeba przyznać, że jest to lekkie rozczarowanie - trzeba czekać tak długo i przebrnąć przez tyle stron, aby natrafić na coś więcej, niż rozwijające się relacje między postaciami. W kilu pierwszych stronach dowiadujemy się jakie piekło przeszła główna bohaterka - była przetrzymywana, bita i gwałcona. Nie ma więc w tym nic dziwnego, że te wydarzenia odbiły się na jej psychice i nie potrafiła znieść dotyku innych ludzi, w tym również swojej rodziny. Gdy pojawia się zabójczo przystojny agent SWAT jej problemy znikają, a trzeba wspomnieć, że nie jest to jej pierwszy ochroniarz. Każdego jego poprzednika doprowadzała do białej gorączki i odchodzili. Dotyk Ashtona jej nie przeszkadza, jego obecność nie stresuje i bez problemy po trzech dniach znajomości kończą razem w łóżku. Nie zaprzeczycie, że początek ich znajomości jest mało prawdopodobny. Wiadomo, że realna osoba z takim bagażem nie zmieni tego co ma w głowie za pstryknięciem palców, ale cóż.. różnie w życiu bywa. Mogę to więc potraktować z przymrożeniem oka. Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie irytowała. Jak już między naszymi gołąbeczkami jest dobrze, ruszają krok do przodu, nastaje kolejny dzień i bam! Dwa kroki do tyłu! I nie jest to sytuacja jednorazowa. Pani Moseley mogła po prostu stopniowo rozwijać ich znajomość - takie rozwiązanie byłoby o wiele lepsze niż ciągłe przyciąganie i odpychanie. Zakańczając tą recenzję, muszę się jednak przyznać, że mimo wymienionych przeze mnie minusów książka mi się podobała, a nawet trochę wciągnęła! Styl pisania autorki jest lekki, więc czytanie szybko idzie. Bohaterowie są w większości dobrze wykreowani, a fabuła nie tak oklepana jak można by się spodziewać. Może nie znajdziemy fajerwerków, ale czyta się bardzo przyjemnie. Serdecznie polecam, jeśli szukacie czegoś niewymagającego. "Tak długo, jak będę mógł tulić ją do siebie każdego dnia,będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi." Podsumowując: książka jest całkiem dobra, ale wystarczyłoby wpleść trochę akcji, aby była świetna. Mimo to, czytanie sprawia przyjemność, więc idealnie pasuje jako lekki przerywnik między mocnymi książkami serwującymi nam roller coaster.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
13-05-2017 o godz 10:53 przez: zksiazkawreku
http://z-ksiazka-w-reku.blogspot.com/ Kirsty Moseley to autorka książki, o której dość niedawno było bardzo głośno. Mam tutaj na myśli bestsellerową książkę pt. „Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno”. Ja niestety tej pozycji nie czytałam, ale dość niedawno w moje ręce trafiła najnowsza książka tej autorki - „Nic do stracenia. Początek”. Główną bohaterką książki jest Anna Spencer. Poznajemy ją w dniu jej szesnastych urodzin, kiedy to przychodzi do klubu na imprezę ze swoim chłopakiem. Niestety są to najgorsze urodziny w jej życiu. Podczas świętowania zaczyna zaczepiać ją Carter Thomas - handlarz broni i narkotyków. Życie dziewczyny zamienia się w piekło. Zeznania dziewczyny pomagają jednak w skazaniu Cartera, ale ten nadal wysyła jej listy z pogróżkami. Ojciec Anny, wpływowy senator i kandydat na prezydenta, jest w stanie zrobić wszystko, aby zapewnić bezpieczeństwo swojej córce, zwłaszcza, że ta wybiera się na studia, z dala od domu. Ochroną Anny zajmuje się przystojny komandos - Ashton Taylor. Aby nie wzbudzać jakichkolwiek, nawet najmniejszych podejrzeń, ma udawać jej chłopaka. W swojej pracy odznacza się cierpliwością i troską. Pomaga swojej „klientce” pokonać koszmary i zapomnieć o przeszłości. Anna z czasem zaczyna czuć się bezpiecznie i w końcu zaczyna prawdziwie żyć, a nie tylko egzystować. Jednak udawanie zakochanych powoli przestaje być grą... Muszę przyznać, że książka już od pierwszego rozdziału przypadła mi do gustu. Autorka od razu rzuca nas na głęboką wodę i przedstawia makabryczne wydarzenia z urodzin Anny. Sprawia to, że od książki, już od samego początku, trudno się oderwać. Fabuła powieści jest dość ciekawa i intrygująca. Kirsty Moseley w niezwykły sposób przekazuje nam wszystkie emocje, jakie towarzyszą bohaterom. Cierpimy, rozpaczamy oraz cieszymy się razem z nimi. Po prostu czujemy to, co oni czują w danej sytuacji. Ale muszę przyznać, że książka jest pełna cierpienia. Sprawia to, że to właśnie te smutne emocje towarzyszą nam przez większość książki. Bardzo podobała mi się kreacja bohaterów, a raczej to, jaki mają wpływ na siebie. Anna, zanim poznała Ashtona, była dziewczyną bez życia. Wszystkiego i każdego się bała. Każde, choćby najmniejsze zbliżenie innej osoby sprawiało, że dziewczyna trzęsła się ze strachu. Nie mówiąc już o koszmarach, które dręczyły ją każdej nocy. Wraz z lekturą książki bohaterka przechodzi przemianę, wychodzi z traumy a my jesteśmy tego świadkami, obserwujemy każdy etap jej zmian psychologicznych. Jednak, pomimo tak znaczących zalet, moim zdaniem książka ma też swoje wady. Po pierwsze, jak już wspomniałam, powieść od samego wciąga a akcja jest bardzo dynamiczna. Niestety, tak jest tylko na początku. Z biegiem stron akcja jest coraz bardziej powolna. W momencie, po około 3/4 lektury, zazwyczaj w każdej książce następuje jakich zwrot akcji a emocje sięgają zenitu. W tej powieści tak nie było... Lektura niczym mnie nie zaskoczyła, nie trzymała w napięciu w swojej końcowej fazie. Zakończenie również jest dość oczywiste. Drugą wadą jest fakt, iż w „Nic do stracenie” każdy facet (oprócz Cartera) był opisany jako ideał. Nieziemsko przystojny, z posturą i urodą światowej klasy modela. Moim zdaniem odebrało to książce trochę autentyzmu, bo nie ukrywajmy się, po naszej planecie nie chodzą tylko tacy idealni mężczyźni. Pomimo kilku wad oceniam książkę dość pozytywnie. Uważam, że warto ją przeczytać przede wszystkim ze względu na emocje, jakie towarzyszą podczas lektury oraz psychologiczną kreację głównej bohaterki.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
07-05-2017 o godz 22:55 przez: millawia
Annabelle Spencer ma wszystko o czym może marzyć nastolatka – urodę modelki, wpływowych i bogatych rodziców oraz mega przystojnego chłopaka, który zrobił by dla niej wszystko. Jej życie jest starannie zaplanowane – studia, praca, potem ślub z uroczym Jackiem i gromadka szczęśliwych dzieci. Przewrotny los postanawia sobie jednak zadrwić z Anny, więc w dniu szesnastych urodzin stawia na jej drodze Cartera Thomasa – mężczyznę, który na dziesięć miesięcy pozbawi ją wolności, pragnienia życia i szacunku do samej siebie; potwora, który na zawsze odbierze jej ukochanego chłopaka. Anna po miesiącach gehenny zostaje odnaleziona przez policję. Dzięki jej zeznaniom nieuchwytny do tej pory Carter Thomas trafia wreszcie do więzienie. Wydawałoby się, że koszmar się skończył, jednak rany zadane psychice są zbyt głębokie. Piękna i łagodna Anna znika, zastępuje ją ubierająca się w workowane ciuchy agresywna twardzielka, która nie chce się do nikogo zbliżyć i stanowi największy koszmar ochroniarzy mających dbać o jej bezpieczeństwo. Po trzech latach od tragicznych w skutkach urodzin zbliża się termin rozprawy apelacyjnej. Zbliżają się również wybory prezydenckie, w których startuje ojciec głównej bohaterki. Tom Spencer pragnie za wszelką cenę uchronić swą córkę przed wysyłającymi listy z pogróżkami współpracownikami Cartera, dlatego wynajmuje świeżo upieczonego agenta SWAT, by ten ochraniał Annę wcielając się w rolę jej chłopaka. Czy dwudziestojednoletni Ashton Taylor sprosta zadaniu chronienia dziewczyny, która za cel honoru postawiła sobie pozbywanie się kolejnych pracowników ojca? „Nic do stracenia. Początek” to powieści, która miała ogromy potencjał. Początek książki był genialny - bardzo poruszający i trzymający w napięciu. Kirsty Moseley miała rewelacyjny pomysł na fabułę, ale niestety z realizacją poszło już znacznie gorzej. Opis zapowiadał pełną napięcia powieść New Adult utrzymaną w stylu sensacyjnym. Spodziewałam się dużo akcji, niebezpieczeństwa i zapierających dech scen. Dostałam powieść erotyczną, w której wątek sensacyjny stał się jedynie pretekstem do stworzenia historii przepełnionej opisami flirtu i plastycznie przedstawionymi, sugestywnymi scenami seksu. Kirsty Moseley ma fajne pomysły na fabuły swych książek, jednak jej warsztat pisarski nadal pozostawia wiele do życzenia - moim zdaniem Moseley powinna bardzo intensywnie pracować nad swoim stylem. Pisarka po raz kolejny nie umiała wykreować spójnych psychologicznie postaci, zapominała o realizmie i researchu. Trudno dać wiarę, że dziewczyna, która z powodu przeżytej traumy przez trzy lata nie daje się dotknąć nawet rodzicom, bardzo szybka nawiązuje erotyczną relację z ochroniarzem. Ciężko uwierzyć, że młody, niedoświadczony agent SWAT dostaje zadanie ochraniania córki przyszłej głowy państwa. Największe wątpliwości budzi nieprofesjonalna relacja Ashtona z Anną oraz całkowity brak reakcji jego przełożonych, którzy są świadkami namiętnych pocałunków i wzajemnego obłapiania. Naprawdę spodziewałam się zakazanego uczucia, ukrywania się po kątach i wyrzutów sumienia, zamiast tego dostałam mnóstwo gorącego seksu oraz pocałunków na oczach współpracowników. Nie znajdziecie w tej powieści sensacyjnej, pełnej napięcia akcji ani rozbudowanych wątków psychologicznych czy obyczajowych. „Nic do stracenia. Początek” to przede wszystkim podniecający erotyk wyłącznie dla pełnoletniego czytelnika!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
09-05-2017 o godz 23:15 przez: Natalia Dzięgiel
„Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno” mnie zawiódł, jak wiecie liczyłam na coś więcej. „Chłopak, który chciał zacząć od nowa” spodobał mi się, choć nie było to nic zaskakującego. „Nic do stracenia” podbiło moje serce. Z tą autorką mam bardzo mieszaną relację. Jedną jej książkę lubiłam, jedną nie za bardzo. Mimo wszystko ta, o której dziś powiem jest lekturą godną uwagi. Jeśli ciekawi Was co mi się w niej spodobało, zapraszam do przeczytania mojej opinii. Anna Spencer zażyczyła sobie, aby w swoje szesnaste urodziny wybrać się do klubu. Zabrał ją tam jej chłopak Jack. Kiedy jednak wchodzą do huczącego pomieszczenia na wiele miesięcy życie Anny zamienia się w piekło, którego sprawcą jest Carter Thomas, handlarz broni i narkotyków. Dziewczyna zostaje odnaleziona, a dzięki jej zeznaniom Carter trafia do więzienia, lecz ciągle przysyła listy z pogróżkami. Ojcem Anny jest wpływowy senator, najprawdopodobniej przyszły prezydent zrobi wszystko, aby zapewnić jej bezpieczeństwo. Dlatego zatrudnia do ochrony swojej córki przystojnego komandosa, najlepszego ucznia na swoim roku Ashtona Taylora. Jako, że chłopak ma być w każdym miejscu, gdzie znajduje się Anna w razie pytań ma udawać jej chłopaka. Ashton stara się przegonić koszmary, które ciągle dręczą dziewczynę i pomaga jej zacząć wszystko od nowa. Udawanie zakochanych powoli przestaje mieć charakter przykrywki. W najbliższym czasie ma odbyć się rozprawa apelacyjna i Carter, dzięki niedokładnym dowodom, może wyjść na wolność. Sekretem tego, że historia Ashtona i Anny tak bardzo mi się spodobała był fakt, że nie miałam co do tej książki żadnych oczekiwań. Znałam już tę autorkę z dwóch poprzednich książek i po prostu nie nastawiałam się na nie wiadomo jakie wow, fajerwerki i te sprawy. Rzeczywiście fajerwerków nie było. Historia tych dwojga to opowieść, która jest słodka jak cukierek, jednak posiada gorzki smak przeszłości. Ashton, mimo że też nie miał zbyt ciekawej przeszłości nie przeżył tylu koszmarów co Anna. Książka czasem tą słodkością doprowadzała mnie do irytacji, nie ze względu na to, że było tej słodkości za dużo, a dlatego, że wiedziałam, iż coś takiego w prawdziwym życiu jest nierealne. Bardzo polubiłam Ashtona i choć w wielu przypadkach wściekałam się na Annę starałam się ją zrozumieć. Akcja nie jest napięta i nie mamy tu zwrotów akcji, jakich przypuszczalnie można się spodziewać czytając opis. Ta część skupia się głównie na relacji dwójki głównych bohaterów oraz stanie umysłowym Anny, jej radzeniu sobie z tym co zaszło, jej przemiana. Każda rzecz robiona przez Ashtona była robiona dla Anny, aby jej pomóc, aby ją rozśmieszyć, aby zapomniała. Dziewczyna drobnymi kroczkami stara się wyjść z cienia i wreszcie zacząć żyć. Niesamowicie bawiłam się przy tej powieści podczas wielu, naprawdę bardzo zabawnych dialogów. Moja mama myślała już po pewnym czasie, że coś jest ze mną nie tak, ponieważ wybuchałam śmiechem co po chwila. Zrobiłam ten błąd i zabrałam tę książkę do autobusu, a nawet ciche parskanie było odbierane przez otoczenie jako postradanie zmysłów. Zdecydowanie uważam, że jest to najlepsza książka Kirsty Moseley, nie mogę się już doczekać kolejnego tomu, czyli zakończenia tej duologii. Coś czuję, że tam dopiero będzie się działo. Mam nadzieję, że zachęciłam Was do przeczytania tej powieści i dodam jeszcze tyle, że sięgając po tę pozycję pamiętajcie: zero wymagań.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
10-05-2017 o godz 15:58 przez: iza
Budzimy się każdego dnia, czekamy co on nam przyniesie. Lecz czasem są dni, że lepiej byłoby je przespać, przeleżeć...nie przeżyć ich. Chłopak Anny w jej szesnaste urodziny spełnia jej życzenie - zabiera ją do klubu na imprezę i choć nie są pełnoletni mają podrobione dowody. W klubie natrafiają na Cartera, który zmienia życie Anny w piekło. Najpierw morduje jej chłopaka, a później więzi ją przez kilka miesięcy niszcząc jej dycha walki poprzez bicie i wymuszanie różnych rzeczy. Gdy Anna odzyskuje wolność nie jest już sobą, jest złamana. Carter choć jest w więzieniu nadal jej grozi, dlatego ojciec nastolatki ciągle wynajmuje ochroniarzy, którzy niestety szybko rezygnują...Kolejnym ochroniarzem ma być Ashton - młody agent, który właśnie skończył szkolenie. Przez kilka miesięcy ma udawać chłopaka Anny. Czy Anna będzie potrafiła zaufać Ashtonowi? "Nic do stracenia. Początek" to typowy romans dla nastolatków z domieszką tragicznej przeszłości. I tak jak jest zaznaczone w tytule słowo "początek" tak trzeba traktować tę powieść. Utwór ma ponad czterysta stron i przeważająca ich ilość skupia się na Annie i Ashtonie, na ich wspólnych, początkowych relacjach. Fabuła jest dokładna, autorka bardzo szczegółowo opisuje dni jakie bohaterowie spędzają ze sobą. Tylko chwilami odrobinę przesuwa wydarzenia do przodu. Jeśli chodzi o Anne i Ashtona ich kreacja średnio mi się podoba. Anna na za sobą trudne lata, jest zamknięta w sobie - niestety to złamanie jest widoczne jedynie w początkowym rozdziale. Później bohaterka jest zafascynowana i pełna pożądania względem Ashtona. Natomiast bohater męski jest ideałem w każdym calu. Przystojny, cierpliwy, opiekuńczy...nic dodać nic ująć. Anna często mnie irytowała. Twórczyni natomiast dobrze obrysowała tych kilka fragmentów, które dotyczyły uwięzienia Anny - aż miałam trudności z wyobrażeniem sobie takiego okrucieństwa. Plusem jest, że w treści nie mam nadmiaru scen łóżkowych. Autorka zrobiła tylko zarys, a z resztą czytelnik musi sam sobie poradzić. Niestety nie mogę wiele powiedzieć na temat powieści. Fabuła choć nie jest zła to jednak nie bardzo mnie zachwyciła. Czego mi zabrakło? Przede wszystkim dynamicznej akcji - wydarzenia kręcą się w kółko. Zabrakło mi też dłuższego wprowadzenia do romansu bohaterów - trzy dni i spędzili ze sobą noc, a gdzie iskrzenie?. Zabrakło mi też większej ilości dramatów, komplikacji, czegokolwiek co które pobudziło by do życia emocje, niepewność czy adrenalinę. Czytanie powieści było szybkie, gdyż literata pisze prosto, nie przytłacza opisami. Tworzy "fajnych" pobocznych bohaterów, ale nie poświęca im wiele uwagi. Pisarka tworzy także z humorem, więc czytanie nie jest przytłaczające. W moim odczuciu Moseley pisze bardzo schematycznie, bohaterowie jej powieści są bardzo do siebie podobni... i to niestety nie jest na plus. Literska zastosowała dwutorową narrację, z przewagą na Anne dzięki temu miałam wgląd w uczucia obojga postaci. "Nic do stracenia. Początek" to prosta powieść bez wielkich dramatów, bohaterowie są wyidealizowani, a romans trochę dziwny. Powieść mnie nie zachwyciła, ale szybko ją przeczytałam. Jeśli twórczość autorka przypadła Wam już do gustu to i ten utwór będzie na plus, jeśli nie polubiliście sposobu w jaki tworzy Moseley, to raczej treść będzie na minus. Powieść bardziej przypadnie do gustu młodym czytelnikom - tak czuje w kościach.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
23-05-2017 o godz 18:58 przez: Freya
Kirsty Moseley to angielska pisarka, która w 2012 roku zadebiutowała powieścią „Chłopak, który zakradł się do mnie przez okno”. Mieszka w Norfolk wraz z mężem i dwunastoletnim synem. Swoją przygodę na z pisaniem rozpoczęła na Wattpadzie. Dziś na swoim koncie ma już dziesięć książek, z czego dwie zostały przetłumaczone na język polski. W czerwcu bieżącego roku w księgarniach pojawi się trzecia powieść „Chłopak, który o mnie walczył”. Całkiem niedawno miałam okazję przeczytać książkę „Chłopak,który chciał zacząć od nowa”, która bardzo przypadła mi do gustu, więc gdy tylko pojawiła się możliwość, by zdobyć w swoje ręce kolejną powieść autorki, nie wahałam się ani chwili. Annabelle Spencer w dniu szesnastych urodzin postanawia spełnić swoje marzenie i spędzić ten wieczór w klubie w towarzystwie swojego chłopaka Jacka Robertsa. Liczy na świetną zabawę, ale już na samym początku pojawiają się problemy. W kolejce przed dyskoteką zostaje zaczepiona przez nieznajomego mężczyznę. Nie ma pojęcia, że Carter Thomas to handlarz broni i narkotyków, który za kilka chwil zmieni jej życie w prawdziwe piekło. Podekscytowana nastolatka ma nadzieję, że nowopoznany mężczyzna wprowadzi ją do klubu poza kolejnością. Niestety, Carter wraz ze swoimi dryblasami ma całkiem inne zamiary. Jack zostaje w bestialski sposób zamordowany, a Anna staje się ofiarą uprowadzenia. Przez dziesięć kolejnych miesięcy jest przetrzymywana przez Cartera, który znęca się nad nią psychicznie, fizycznie i seksualnie. A to dopiero początek książki! Następnie spotykamy się z Annabelle trzy lata po traumatycznych wydarzeniach w klubie i tu zaczyna się właściwa fabuła powieści. Dziewczyna została uwolniona, nie potrafi jednak pogodzić się ze śmiercią ukochanego, jest zniszczona emocjonalnie. Jej ojciec to znany polityk, mający szansę wygrać przyszłe wybory prezydenckie, stara się więc zadbać o dobro i bezpieczeństwo swojej córki, zatrudniając dla niej ochroniarzy. Ci jednak bardzo szybko rezygnują z pracy z uwagi na trudny charakter dziewczyny. Carter został ukarany, odsiaduje wyrok w więzieniu, jednak nie pozwala swojej ofierze o sobie zapomnieć. Regularnie wysyła jej listy, raz z pogróżkami, innym razem takie, które są dowodem jego obsesyjnej miłości do Anny. Trudno w takich okolicznościach żyć normalnie. Anna chce wrócić na studia, lecz napotyka na swojej drodze ciągłe przeszkody. Jedną z nich jest zbliżający się proces apelacyjny Cartera. Dziewiętnastolatce zostaje przydzielony nowy ochroniarz, który w środowisku akademickim ma udawać jej chłopaka. Ashton Taylor jest niezwykle przystojnym agentem, który dopiero co ukończył szkolenie SWAT. Czy dziewczyna pozwoli mu zbliżyć się do siebie, czy może Ashton, tak jak jego poprzednicy, nie wytrzyma zmiennych humorków Anny i ucieknie gdzie pieprz rośnie? Odpowiedź jest chyba oczywista. Byłam bardzo podekscytowana faktem, że w tak szybkim czasie będę mogła przeczytać kolejną książkę tej autorki. Początek wbił mnie w fotel, ale gdy akcja zaczęła toczyć się trzy lata później… Mój entuzjazm znacznie osłabł. W tej powieści nic nie trzyma się kupy. Dalsza część recenzji na blogu: http://tamczytam.blogspot.com/2017/05/nic-do-stracenia-poczatek.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
21-05-2017 o godz 15:50 przez: Lucecita
Annabelle Spencer chciała, by jej szesnaste urodziny były niezapomniane, dlatego postanowiła wraz z chłopakiem spędzić je w klubie. Noc, która miała być wyjątkowa, szybko zamieniła się w najgorszy koszmar. Dziewczyna zostaje uprowadzona przez starszego o kilka lat handlarza narkotyków, który dostaje obsesji na jej punkcie, a jej ukochany traci życie. Po ponad dziesięciu miesiącach znęcania psychicznego i fizycznego, udaje jej się w końcu odzyskać wolność, a człowiek, który zrobił z jej życia piekło, zostaje skazany i trafia do więzienia. Anna nie jest jednak w stanie wrócić do normalności; zamyka się w sobie, unika nawiązywania jakichkolwiek kontaktów i odstrasza wszystkich ochroniarzy. Ashton Taylor, przystojny i ambitny komandos SWAT, który niespodziewanie zostaje wyznaczony do jej ochrony, nie ma jednak zamiaru rezygnować z powierzonego mu zadania i postanawia zrobić wszystko, by zapewnić Annie bezpieczeństwo i pomóc jej zapomnieć o dręczących ją demonach… „Nic do stracenia. Początek” to kolejna książka autorstwa brytyjskiej pisarki, Kirsty Moseley, która pojawiła się na naszym rynku i moje trzecie spotkanie z jej twórczością. „Chłopak, który chciał zacząć od nowa”, z którym miałam okazję ostatnio się zapoznać wypadł całkiem nieźle, zwłaszcza w porównaniu z debiutanckim dziełem autorki, dlatego postanowiłam zaryzykować i sięgnąć po jej najnowszą książkę. Na szczęście nie miałam zbyt wygórowanych oczekiwań wobec tej pozycji, bo inaczej przeżyłabym rozczarowanie. Pomimo całkiem obiecującego początku, autorka znowu zbyt szybko rozwinęła relację pomiędzy głównymi bohaterami, co wpłynęło też niezbyt korzystnie na odbiór samych postaci i ich wiarygodność. Anna, która przez prawie rok była ofiarą seksualnego wykorzystywania, nie pozwala się do siebie nikomu zbliżać i często reaguje agresją, jeżeli jakiś mężczyzna spróbuje ją dotknąć, już trzeciego dnia ląduje w łóżku ze swoim nowym ochroniarzem. Gdzie tu logika? Kirsty Moseley popełniła ten sam błąd w „Chłopaku, który zakradał się do mnie przez okno”, tworząc równie niespójną i mało przekonującą postać. Z kolei Ashton Taylor to chodzący ideał, który z miejsca zakochuje się w głównej bohaterce i celem jego życia staje się jej uszczęśliwienie. Przesłodzony i pozbawiony jakiegokolwiek elementu zaskoczenia wątek miłosny niestety nie wywarł na mnie zbyt dobrego wrażenia, choć muszę przyznać, że ta książka przypadła mi do gustu znacznie bardziej niż debiutanckie dzieło autorki i pomimo niezbyt wiarygodnego portretu psychologicznego głównej bohaterki, Anna okazała się do tej pory najmniej irytującą postacią żeńską, jaką wykreowała Kirsty Moseley. Wiedziałam, na co się piszę, sięgając po tę pozycję; liczyłam przede wszystkim na lekką, łatwą w odbiorze i nieskomplikowaną historię, przy której się odprężę i właśnie to otrzymałam. Pomimo mankamentów, „Nic do stracenia. Początek” okazała się być całkiem wciągającą i przyjemną lekturą, którą, mimo dosyć sporej objętości, przeczytałam w błyskawicznym tempie i która dobrze się sprawdziła w roli niezobowiązującej młodzieżówki. Jeżeli jesteście fanami twórczości autorki, istnieje szansa, że ta pozycja również się wam spodoba!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
24-05-2017 o godz 20:13 przez: Girl-from-Stars
http://www.kochajacaksiazki.blogspot.com Twórczość Kirsty Moseley zyskała moją aprobatę już po ”pierwszym spotkaniu”. „Chłopak, który chciał zacząć od nowa” bardzo mi się spodobała, dlatego też gdy na rynku wydawniczym pojawiła się jej kolejna powieść nie wahałam się zbyt długo. Tym razem jednak nie wyszło to tak idealnie … W dniu szesnastych urodzin Anna Spencer bawi się w klubie ze swoim chłopakiem. Wyjątkowy wieczór szybko się kończy, a poznany przypadkiem Carter Thomas, handlarz broni i narkotyków, zamienia kilka lat jej życia w piekło. Dzięki jej zeznaniom Carter zostaje skazany, ale z więzienia wciąż wysyła listy z pogróżkami. Ojciec Anny, wpływowy senator i kandydat na prezydenta, zrobi wszystko, by zapewnić jej bezpieczeństwo. Ochroną Anny zajmie się przystojny komandos, Ashton Taylor. Aby nie wzbudzać podejrzeń, ma udawać jej chłopaka. Cierpliwie stara się sprawić, by pokonała dręczące ją koszmary i pogrzebała przeszłość. Anna zaczyna czuć się bezpiecznie, a udawanie zakochanych powoli przestaje być grą. Jednak kolejne dni przynoszą złe wiadomości. Wkrótce ma odbyć się rozprawa apelacyjna i Carter może wyjść na wolność. Jeśli tak się stanie, Ashton i Anna znajdą się w niebezpieczeństwie. Na samym początku, autorka uchyla rąbka tajemnicy, dotyczącego jakże traumatycznej przeszłości Anny. Z każdym rozdziałem odkrywamy kolejne, niezwykle brutalne szczegóły. Początek tej historii był dla mnie rewelacyjny, przez co chłonęłam kolejne strony w „zabójczym tempie”. Problem pojawił się mniej więcej w połowie książki… Traumatyczne przeżycia, powracające wspomnienia, codzienne koszmary. Nagle do akcji wkracza agent Ashton. I zaczyna się miłosna sielanka. Początkowo było to dla mnie ciekawe, gdyż autorka świetnie oddała te niesamowite uczucia, towarzyszące zakochanym. Nie mniej jednak we wszystkim trzeba znać umiar. Pani Moseley porzuciła w połowie wątek sensacyjny i w całości oddała się wątkowi romantycznemu. Do samego końca czekałam aż czymś mnie zaskoczy i w końcu ruszy dalej z akcją. Niestety się nie doczekałam. Styl pisania autorki jest niezwykle lekki i przyjemny w czytaniu. Całość można pochłonąć w naprawdę krótkim czasie. Fabuła dość ciekawa, choć szkoda że autorka skupiła się tylko jednym wątku. Główni bohaterowie zyskali moją sympatię. Ashton to klasyczny przykład faceta o jakim marzy większość kobiet. Troskliwy, odważny, dobrze zbudowany, czuły, inteligentny, dobrze umięśniony … Mam wymieniać dalej? Anna z kolei, wbrew moim wyobrażeniom, nie okazała się pustą i nadzianą laską, lecz wrażliwą i niezwykle emocjonalną osobą. Najbardziej jednak zaintrygowała mnie postać Cartera. W pierwszej części niezbyt wiele się o nim dowiedziałam, przez co nie mogłam do końca rozgryźć. Do chwili obecnej zastanawiam się czy jest on doskonałym i genialnym przestępcą, czy tylko po prostu zwykłym psycholem … A może to i to? Tego dowiem się dopiero w drugiej części. Mimo iż autorka nie do końca spełniła moje oczekiwania, to jednak cała historia mi się spodobała. Z niecierpliwością będę oczekiwała kolejnego tomu, który premierę będzie miał już za pięć dni!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
18-05-2017 o godz 19:03 przez: Bernardeta Łagodzic-Mielnik
Znów sięgnęłam po książkę z gatunku new adult. Spodziewałam się emocji. Dostałam je nawet w nadmiarze. Miałam ochotę na historię o miłości. Dostałam ją i chwyciła mnie ona mocno za serce. Chciałam mocnego oderwania przez literaturę od rzeczywistości. Książka wessała mnie niczym głęboki i mocny wir rzeczny. To była lektura o jaką mi chodziło, choć zakończenie odrobinę mnie zirytowało. Ta opowieść zaczyna się bardzo smutno. Jej początek wyciska łzy i pokazuje jak kilka minut może zmienić życie z idylli w koszmar. Bo zło czai się tuż obok. Anna Spencer jest córką polityka. Ma szesnaście lat i jest zakochana po uszy w swoim chłopaku. Jako prezent urodzinowy dostaje zaproszenie do klubu. Po muzycznej zabawie chce przeżyć z ukochanym "ten pierwszy raz". Wszystko wydaje się być niezwykle romantyczne. Para wchodzi do klubu, ale już z niego nie wychodzi. Dzieje się tak za sprawą Thomasa Cartera - handlarza bronią i narkotykami oraz jego kumpli. Zaczepiają Annę, dopuszczają się zabójstwa ze skutkiem śmiertelnym ukochanego Anny a ją samą porywają. Dziewczyna przechodzi w trakcie ośmiu miesięcy istne piekło. Zostaje uwolniona i wraca na łono rodziny. Ale ... to już nie ta sama osoba. Mijają trzy lata. Ojciec Anny marzy o prezydenturze, a ona sama potrzebuje ochrony, bo jej oprawca wysyła listy z pogróżkami. W życiu dziewczyny pojawia się kolejny "anioł stróż" Ashton Taylor. Jak potoczą się losy jego i jego podopiecznej gdy Carter może być przedterminowo zwolniony? Od razu dodam, że niedługo ukaże się druga powieść będąca kontynuacją "Nic do stracenia. Początek". Czy warto na nią czekać? Tak, gdyż ta historia jest bardzo dobra i wręcz sama się czyta. Jest napisana prostym i łatwym w odbiorze językiem. Nie jest książką idealną. Można znaleźć w niej i minusy, a mimo to nie żałuję, że po nią sięgnęłam, bo dobrze się zrelaksowałam i zatopiłam w jej fabule bez reszty. Czasem właśnie potrzebna jest nam, kobietom taka powieść by złapać oddech od codzienności i odpocząć na duchu. Pomysł na fabułę jest dobry, oryginalny i kuszący. Chwilami miałam wrażenie, że to taka młodzieżowa wersja filmu Bodyguard. On ochroniarz - w tym wypadku agent, ona słaba dziewczyna po przejściach, której grozi niebezpieczeństwo. Gdy czyta się tę opowieść nachodzą różne myśli. Po pierwsze widać jak w parze wyglądają młodość z niedojrzałością i trudne przejścia. Robi się z tego wybuchowa mieszanka, która targa nastolatką zagubioną w brutalnym świecie, który ją otacza. Tę lekturę polecam przede wszystkim nastolatkom, którym blisko do tej pierwszej miłości. Nie wykluczam, że książka spodoba się także pokoleniu ich mam. Czytając taką powieść w dojrzalszym wieku można sobie powspominać jak to parę lat wstecz było. Plusem tego tytułu jest moim zdaniem również okładka oraz kreacja głównego bohatera - mężczyzny młodego, pięknego, idealnego, który mimo młodych lat ma podejście do kobiet ( w realnym świecie to coś tak wyjątkowego jak śnieg w lipcu). Reasumując tytuł godny polecenia na wakacje, na urlop, na weekend, na relaks po sesji, maturze, egzaminie. Przyznam, że czekam na drugi tom.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
24-05-2017 o godz 22:51 przez: Miasto Książek
Dla Annabeth szesnaste urodziny miały być szczególnym dniem, który zapamięta do końca życia. Tak też się stało jednak nie w dobry sposób. Tego dnia straciła bardzo wiele, widziała śmierć swojego chłopaka, straciła swoje ciało i co najważniejsze wolność. Po roku niewoli zostaje odnaleziona i wraca do domu. Mimo tego dziewczyna nigdy już nie będzie tą samą co kiedyś. Po trzech latach znów grozi jej niebezpieczeństwo, ponieważ jej prześladowca chce odwołać się od wyroku sądu i odzyskać wolność. Dlatego ojciec dziewczyny wzywa do opieki nad jej bezpieczeństwem prywatnego i najlepszego ochroniarza. Tak właśnie Annabeth poznaje Ashton, który dla przykrywki ma udawać jej chłopaka... "Wszyscy ludzie ważni dla nas odchodzą wcześniej czy później. Nic nie trwa wiecznie." Ta autorka bardzo dzieli czytelników, jedni ją kochają, drudzy nienawidzą. Na moje szczęście pierwsze spotkanie było udane, więc do kolejnego podeszłam bardzo optymistycznie :D I od razu mogę stwierdzić, że się nie zawiodłam! Moim zdaniem autorka z każdą książką się rozwija i poprawia swoje niedociągnięcia. Kolejne powieści są dojrzalsze i poruszają coraz trudniejsze tematy. Dlatego może tak mi się podobają? Ta pozycja wciągnęła mnie dosłownie od pierwszej strony! Nie mogłam uwierzyć, że ktoś tak młody jest w stanie przejść takie piekło i jakoś potem sobie radzić. Ta historia poruszała moje najczulsze punkty i sprawiała, że nie raz łezka mi się w oku zakręcała! Naprawdę bardzo potrzebowałam takiej pozycji. Powtórzę się po raz kolejny, może, ale autorka kreuje bardzo ciekawie postacie. Po raz drugi spotykam się, że jedna postać jest po przejściach i dzięki tej drugiej odnajduje cel i wiarę w świat. Jednak mimo tego schemat, ja je bardzo lubię. Jednak co lepsze tutaj Annabeth (i kocham już autorkę za to imię ♥) nie od razu otwiera się i wywraca swój świat o 180 stopni. To dzieje się stopniowo i przeżywamy tą jej przemianę wraz z nią. Świetnie autorka sprawdziła się na tym polu i cieszę się, że nie było ponownie tego samego. Za to Ashton, od razu mówię, że to mój mąż, to mój ideał. Pewnie wiele dziewczyn sobie go zaklepie po tym opisie: wysoki, blondyn, zielonooki w mundurze, no i oczywiście wysportowany! Jak go już po tym nie kochać? :D Jednak oprócz zewnętrznego ideału jest też niesamowity w środku! Ma nietypowe sposoby by przemówić do Annabeth i jest słodziakiem ♥ Czemu na świecie nie ma takich facetów? :( Ogólnie to tę powieść się pochłania! Jest napisana niesamowicie lekkim i przyjemnym językiem! Ledwo usiadłam i zaczęłam czytać, a zaraz miałam za sobą połowę. Ja nie wiem jak autorka to robi, ale naprawdę jej książki nie zajmują mi dłużej niż 2 dni i jeszcze trzeba doliczyć jeszcze kac, który po nich pozostaje! Podsumowując, książka jest naprawdę świetna. Autorka ponownie nie zawodzi. Pisze coraz to lepsze powieści i ja teraz będę siedzieć jak na szpilkach by poznać dalsze losy tej dwójki! Naprawdę gorąco polecam wszystkim fanom romansów i osobom, które mają ochotę na coś lekkiego jak i ciekawego i wychodzącego poza schemat!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
08-05-2017 o godz 13:22 przez: Katarzyna Żmuda
W dniu szesnastych urodzin Anna spotyka w klubie starszego Cartera, który zmienia jej życie na zawsze. Jest to szef gangu, handlarz narkotyków i broni, który zostaje skazany, jednak to nie przeszkadza mu w wysyłaniu dziewczynie listów. Jej rodzina w ramach ochrony zatrudnia komandosa - Ashtona, który, by nie rzucać się w oczy innym, ma udawać jej chłopaka. Niestety kilka miesięcy później ma się odbyć rozprawa, od której zależeć będzie czy Carter zostanie uniewinniony, czy skazany... Kiedy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach wiedziałam, że muszę ją dorwać w swoje ręce! Kirsty Moseley jest znaną autorką książek dla młodzieży. Jej Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno i Chłopak, który chciał zacząć od nowa zawróciły mi w głowie. Nie trudno ukryć, że Anna jest dziewczyną, która w swym młodym wieku musiała wiele wycierpieć. Z tego powodu zamknęła się w sobie i oddaliła od najbliższych. Nie uśmiecha jej się także spędzanie 24h swojego dnia z ochroniarzem, nawet jeśli jest on nieziemsko przystojny. Jej plan odpędzenia go kończy się niepowodzeniem, gdyż chłopak chce za wszelką cenę zapewnić jej bezpieczeństwo i komfort psychiczny. Jednak czy mu się to uda? Autorka ciekawie rozbudował fabułę, nawet jeśli może się wydawać nieco przewidywalną historyjką. Akcja nie gna, nie ma tu momentów, w których można gryź paznokcie z nerwów. Bohaterowie są oryginalni, każde z własnym bagażem doświadczeń, które przed sobą stopniowo odkrywają. Pani Moseley świetnie potrafi przedstawić daną postać, by nie była płytką i niewartą uwagi osóbką, a ciekawą i taką, którą chce się poznać. Tematy poruszane tu są ważne i pewnie bolesne, jednak niespecjalnie rozwinięte. Może się zrobić przykro, jednak nie sądzę, by można było uronić łzę. Pod tym względem autorka mnie zawiodła, gdyż liczyłam na lepsze rozwinięcie tego pomysłu lub choć takie, o którym za kilka tygodni nie zapomnę. W książce nie brakowało humoru - niejednokrotnie wybuchałam śmiechem ku zdziwieniu obserwujących mnie na daną chwilę osób. Brak bardziej dramatycznych scen Moseley postanowiła nadrobić humorem i to w pewnym stopniu jej się udało. Jedną z irytujących rzeczy było również nieporozumienie między bohaterami. Znaleźli się w sytuacji takiej, a nie innej, jednak gdyby jedno przyznało się drugiemu co do swoich myśli wszystko byłoby o wiele prostsze. I nie byłoby potrzeby ponawiania co kilka stron tych samych rozmyślań... Końcówka mnie nieco zawiodła, jednak ze względu na to, że jest to pierwszy tom mam nadzieję, że drugi okaże się nieco lepszy, mimo, iż domyślam się rozwoju fabuły. Mimo wszystko serdecznie polecam się zapoznać z twórczością autorki. Historia mi się bardzo podobała i cieszę się, że mogłam ją przeczytać. Serdeczne podziękowania ślę autorce za postać Nate'a - przyjaciela Ashtona, który swoimi tekstami rozbawiał mnie do łez. Mam nadzieję, że w drugim tomie pojawi się go jak najwięcej! Oczywiście głównym bohaterom nie mam nic do zarzucenia, jednak Nate to Nate - trzeba przeczytać, żeby zrozumieć, a jak już czytać, to i kochać.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
14-05-2017 o godz 11:13 przez: gosza_sz
W dniu szesnastych urodzin Anna Spencer bawi się w klubie ze swoim chłopakiem. Wyjątkowy wieczór szybko się kończy, a poznany przypadkiem Carter Thomas, handlarz broni i narkotyków, zamienia kilka lat jej życia w piekło. Dzięki jej zeznaniom Carter zostaje , ale z wiezienia wciąż wysyła listy z pogróżkami. Ojciec Anny, wpływowy senator i kandydat na prezydenta, zrobi wszystko, by zapewnić jej bezpieczeństwo. Ochroną Anny zajmie się przystojny komandos, Ashton Taylor. Aby nie wzbudzać podejrzeń, ma udawać jej chłopaka. Cierpliwie stara się sprawić, by pokonała dręczące ją koszmary i pogrzebała przeszłość. Anna zaczyna czuć się bezpiecznie, a udawanie zakochanych powoli przestaje być grą. Jednak kolejne dni przynoszą złe wiadomości. Wkrótce ma odbyć się rozprawa apelacyjna i Carter może wyjść na wolność. Jeśli tak się stanie, Ashton i Anna znajdą się w niebezpieczeństwie. Z Kirsty Moseley jeszcze nie miałam do czynienia. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po jej twórczości, aczkolwiek byłam bardzo ciekawa jak wypada ta historia, która po opisie mocno mnie zaitrygowała. Historia jaką stworzyła Kirsty od samego początku emanuje bólem. Autorka zwala na główną bohaterkę mnóstwo cierpienia i strachu. W wyniku pewnych zdarzeń dziewczyna przeżyje najgorszy z możliwych koszmarów i wiadomo, że po takich przejściach już nigdy nie będzie taka sama. Skrzywdzona Anna odgradza się od ludzi i rodziców, zamyka się w swoim świecie i nie potrafi nikomu zaufać. Nie pozwala się do siebie zbliżyć. Zaczyna ubierać się w rzeczy, które są dla niej o wiele za duże, po to by się w nich ukryć. Przestaje się malować, nie zależy jej, by wyglądać dziewczęco. Stara się być niewidzialna dla wszystkich. Po traumatycznych przejściach dziewczyna staje się agresywna, pyskata i nie pozwala sobie pomóc. Dopiero, gdy w jej życiu pojawi się przystojny komandos Ashton dziewczyna spojrzy na świat z zupełnie innej perspektywy. Ale czy uda się mu zburzyć mur jaki Anna wokół siebie zbudowała i sprawi, że dziewczyna nauczy się ponownie ufać? Tego przekonacie się czytając "Nic do stracenia. Początek". "Wszystko, co jest warte posiadania, warte jest też, żeby o to walczyć." Autorka moim zdaniem miała dość ciekawy pomysł na fabułę książki, którą przeprowadziła bardzo dobrze, ale muszę niestety przyczepić się do bohaterów. Zacznijmy od osoby, która irytowała mnie najbardziej, czyli Ashton Taylor. Już od początku lektury nie mogłam go polubić ze względu na to, że był taki do rany przyłóż. Jak dla mnie był za mało męski. Natomiast polubiłam postać Anny. Zżyłam się z nią od pierwszych stron. "Nic do stracenia. Początek" opowiada o radzeniu sobie z przeszłością, o budowaniu na nowo zaufania. Autorka ma przyjemny styl pisania, dlatego rozdziały czyta się ekspresowo. W tej historii zabrakło mi jedynie dreszczyka emocji, jakiegoś niebezpieczeństwa, która wywoła ciarki na moim ciele. Zakończenie nie jest szokujące, ale i tak jesteśmy ciekawi co będzie dalej? Mam nadzieję, że autorka wynagrodzi to w drugiej części.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
23-05-2017 o godz 13:57 przez: magical_reading
Tytuł: Nic do stracenia - początek Tytuł oryginału: Nothing Left to Lose Autor: Kirsty Moseley Wydawnictwo: HarperCollins Rok wydania: 2017 Książki Kirsty Moseley zawsze są dla mnie idealną pozycją. Na pozór wydają się być lekkie, mają w sobie humor, który autorka przemyca w rewelacyjny (według mnie) sposób. Niech was to nie zmyli. Każda z dotychczas przeczytanych książek jej autorstwa miała ukryty trudny temat. To czyni jej książki wartymi uwagi. Nie zawiodłam się czytając Nic do stracenia. Jeśli chcecie wiedzieć co sądzę o tym tytule, zapraszam do przeczytania recenzji. Anna Spencer w dniu swoich szesnastych urodzin idzie wraz Jack'iem, swoim chłopakiem do klubu. Chcą się dobrze bawić i później udać się do hotelu żeby przeżyć swój pierwszy raz. Jednak nie wszystko idzie po ich myśli. Annę zaczepia Carter - znany handlarz broni i narkotyków. Jeden człowiek zmienia jej życie w piekło. Dzięki jej zeznaniom gangster zostaje skazany, a jej ojciec, wpływowy senator i kandydat na prezydenta zrobi wszystko, by zapewnić jej bezpieczeństwo. Do jej ochrony zostaje przydzielony komandos SWAT Ashton Taylor. Jego zadaniem jest udawać chłopaka Annabelle. Chłopak stara się pomóc dziewczynie przezwyciężyć dręczące ją koszmary. Przystojny agent sprawia, że dziewczyna zaczyna się na niego otwierać, a udawanie pary powoli przestaje być tylko grą. Ich sielanka nie potrwa jednak zbyt długo. Carter złożył apelację i wkrótce może wyjść na wolność. Czy Anna będzie bezpieczna? Czy Ashton będzie w stanie ją obronić? Moi kochani, oficjalnie ogłaszam, że dodaję Ashtona do mojej literackiej listy mężów. Nadaje się idealnie. Czytając ten tytuł nie zawiodłam się. Wątek miłosny rozpisany jest bardzo ciekawie. Wykreowane postaci również są bardzo intrygujące. Córka wpływowego polityka i komandos jednostki specjalnej to połączenie wybuchowe. Kirsty jak zawsze porusza ważny temat. W Nic do stracenia jest to kwestia handlu bronią i narkotykami, konsekwencje bycia dzieckiem sławnego polityka, utrata bliskiej osoby i jak prawie zawsze nieprzyjemna przeszłość, traumatyczne przeżycia i zniszczona psychika. Autorka na przykładzie postaci Cartera nam jak dziurawy może być system prawny. Czy polecam? Tak, bardzo. Niektórzy powiedzą, że to tylko młodzieżówka. Jednak dla mnie jest to coś więcej. Nie mogłam się oderwać czytając historię Anny i Ashtona. Moseley jak zawsze trafiła w punkt. Ta kobieta dobrze wie jak sprawić by czytelnik nie mógł się doczekać wydania kolejnej części książki. Dla mnie była to naprawdę dobra lektura, która wnosi w nasze życie wiele nowości, a przede wszystkim sprawia, że zaczynamy rozmyślać na kwestiami, które nie zaprzątają nam głowy codziennie. Jeżeli czytana przeze mnie książka skłania do refleksji to według mnie zasługuje na 11 gwiazdek w skali 10. Oczywiście każdy szuka czegoś innego i dochodzi do odmiennych wniosków. I to jest według mnie piękne. Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu HarperCollins. Agnieszka
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
18-05-2017 o godz 15:50 przez: Jeanelle
Jest lepiej, nawet powiedziałabym, że znacznie lepiej niż w przypadku Chłopaka. Tym razem nie miałam ochoty walić głową o ścianę podczas czytania, choć nie da się ukryć, że bywało irytująco. Podobała mi się linia fabularna kojarząca się odrobinę z filmową Córką prezydenta, którą uwielbiam. Jak się oprzeć przystojnemu ochroniarzowi i szczypcie zakazanej miłości. Cieszy mnie, że autorka postanowiła odrobinę przystopować uczucia Anny, choć i to można było zrobić lepiej. Naprawdę nie wiem, jak określić pozytywne uczucia w stosunku do Nic do stracenia, bo jak zobaczycie w następnym akapicie, nie mam problemu z wypunktowaniem, co było nie tak. Generalnie nie była to najgorsza książka, bo mimo wszystko wciągnęła mnie historia Anny i Ashtona, choć mnogość wad uświadomiła mi, że po prostu nie powinnam się więcej spotkać z twórczością Kristy Moseley. Ja rozumiem, że Nic do stracenia to fikcja literacka, tylko że ktoś powinien uświadomić autorce, że ona też ma swoje granice, o ile nie chce się zaliczać w poczet twórców fantastki. Kristy Moseley zdecydowanie (ponownie) zabrakło porządnego research'u, co w przypadku tej powieści jest jeszcze bardziej widoczne niż w Chłopaku. Zaczynając od początku - świeżo upieczony absolwent dostaje przydział ochrony córki kandydata na prezydenta USA, żadnego szkolenia próbnego, doświadczenia, nic... i hop w teren. Czy tylko mnie to śmierdzi? Teraz przyjrzyjmy się Annie - można by pomyśleć, że skoro autorka znowu chce się pakować w psychiczną traumę, zwłaszcza objawiającą się PTSD i awersją do dotykania, mogłaby w końcu poświęcić chwilę czasu i dowiedzieć się, że Ashton tak po prostu nie mógł sobie obłapiać Anny godzinę po poznaniu. To mnie strasznie irytuje, bo wysoko cenię sobie realistyczne podejście do aspektów psychologicznych i potrafię docenić starania pisarzy w tym temacie. Tymczasem Kristy Moseley bezkarnie popuszcza wodze fantazji i pisze co jej się podoba, nie patrząc na to, że tracąc na realności, tworzy ze swoich książek kiczowate romansidła nie mające za wiele wspólnego z faktycznym stanem rzeczy. Nie da się też zapomnieć, że autorka raz jeszcze chce za dużo, za szybko - budowanie napięcia pomiędzy bohaterami zdecydowanie jej nie wyszło, zwłaszcza w przypadku Ashtona. Anna gdzieś tam nie przyznaje się do swoich uczuć, ale chłopak twierdzi, że ją kocha po trzech dniach. WTF? Ponadto czy nie ma jakiejś zasady, że ochroniarze nie powinni angażować się emocjonalnie z klientami? Spodziewałam się ukrywania uczuć po kątach, tajemnicy... a tymczasem nawet przełożeni chłopaka nie patrzą krzywo na publiczne obmacywanie. Nie spodziewałabym się też na Waszym miejscu jakiś spektakularnych i dramatycznych zwrotów akcji, bo poza małymi wstawkami, ta powieść to typowy romans, utrzymany w konwencji New Adult. [...] ------------------------------------------------------ http://zatracona-w-innych-swiatach.blogspot.com/2017/05/recenzja-nic-do-stracenia-poczatek.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji