22-08-2014 o godz 12:01 przez:
oisaj www.tramwajnr4.pl
Młodego Młodszego chwilowo nie ma, a w moje łapy wpadła książka Mikołajek ma kłopoty. Nie mogłem się oprzeć, sięgnąłem i jestem całkowicie pewien, że będziemy czytać Mikołajka jak tylko Młody pojawi się w domu. Powrót do lektur dzieciństwa często okazuje się być ogromną pomyłką. Książki które zapamiętaliśmy jaką świetne tytuły po latach zdecydowanie tracą mnóstwo uroku i okazują się być dużo słabsze niż je pamiętamy. Na szczęście z Mikołajkiem duetu Goscinny-Sampe jest zupełnie inaczej.
Wszystkie książki o Mikołajku które czytałem to zbiory krótkich opowiadań, nie inaczej jest i tym razem. W odróżnieniu od książek wydanych przez Znak Mikołajek ma kłopoty to historie znane już od wielu lat wydane tylko pod zmienionym tytułem, wcześniej ta część nazywała się Joachim ma kłopoty. Zmiana pewnie ma podtekst marketingowy, ale w sumie nie wiem co ją spowodowało. Kiedy czytałem serię o Mikołajku po raz pierwszy, naprawdę wiele lat temu miałem ogromną frajdę, historyjki dotyczyły dzieciaków niewiele młodszych ode mnie, może z ciut innego świata, bo przecież był to okres, kiedy w Polsce królował socjalizm, ale tak naprawdę sporo nas łączyło.
Kiedy teraz czytam ją już jako osoba dorosła to odbieram ją zdecydowanie inaczej. Poza wieloma zabawnymi momentami, z których na pewno pośmiejemy się z Młodym wspólnie zacząłem znajdować dodatkowe smaczki i doceniać świetny zmysł obserwacji Goscinnego. Opowiadania które dzieją się przynajmniej częściowo w domu Mikołajka dostarczają naprawdę sporo dodatkowej zabawy dla dorosłego czytelnika. Kiedyś Bunia to była tylko babcia głównego bohatera, teraz to dodatkowo teściowa, kiedyś sąsiad był tylko sąsiadem, teraz jest typem podobnym do tego upierdliwca za płotem. No i nie czarujmy się, nas też teraz czasem żona wyśle po zakupy, lub też wy szanowne Panie wysyłacie swoich wymądrzających się facetów, żeby spróbowali wam udowodnić, że robią zakupy lepiej i oszczędniej niż wy :).
Zdecydowanie polecam i dla małych i dla dużych, pośmiejcie się wspólnie, niekoniecznie z tego samego.
I kiedy tak czytałem kolejne historyjki o chłopakach, to zdałem sobie sprawę, że Rene Goscinny to prawdziwy geniusz. Tworząc trzy postacie, które na stałe weszły do popkultury wpisał się na stałe w światowe dziedzictwo intelektualne. Któż nie zna bowiem Mikołajka Asteriksa i Lucky Luke’a? Przyznawać mi się tu zaraz!
Jestem ROZCZAROWANA. tą serią :/ Z nadzieją na fajną porcję ciekawych przygód bohatera okazuje się, że w treści książek jest mnóstwo nieodpowiednich wulgarnych zwrotów i nie dających dobrego przykładu historii, a nawet powiedziałabym, że demoralizujących. TRAGEDIA!! Doszliśmy do drugiej książki i zdecydowałam się sprzedać serię. Mam dosyć mało inteligentych historii oraz wymieniania brzydkiego słownictwa, tak by dziecko miało jakąkolwiek przyjemność ze słuchania/czytania. Nie mam pojęcia skąd są te wszystkie pozytywne komentarze. Takie słownictwo/zwroty jak np.: "wykolejeniec, ten idiota nie ma tu nic do roboty, psiakrew, cholera" itp. itd. Czytanie dziecku na dobranoc ma wzbogacać słownictwo i myślenie, z wulgaryzmami dziecko spotka się w codziennym życiu i literaturze dla dorosłych. Dziecko pyta o każde wulgarne słowo, prosi o tłumaczenie patologicznych sytuacji, zdecydowanie zawiera niewłaściwe treści dla 7 latków. Uważam, że tak wiele przykładów wulgaryzmów oraz niepoprawnych odzywek np. wobec rówieśników czy dorosłych w tych seriach to PORAŻKA!!!
Zawsze sięgam po Mikołajka w sezonie jesienno-zimowym. Ma prawdziwą moc wywoływania uśmiechu na twarzy, nawet gdy jest naprawdę smutno. I świat od razu staje się lepszym miejscem :)