4/5
18-06-2014 o godz 16:19 przez: mała-moskwa-natalia
.Polska seksualność jest dość specyficzna. Oficjalnie jesteśmy chyba najbardziej pruderyjnym narodem w Europie, nieoficjalnie pozwalamy sobie na to i owo. Do czasów Wisłockiej nie mówiło się o seksie. W zasadzie seks, erotyka, seksualność nie istniała w publicznej debacie. Fenomen tej kobiety polegał na tym, że ona te wszystkie tabu miała w głębokim poważaniu, bowiem uważała, że wiedza o seksualności człowieka ludziom się po prostu należy. Przemawiała przez nią trochę niespełniona kobieta oraz naukowiec. To mnie naprawdę rozśmieszyło, że głównym zarzutem wobec najważniejszej książki Wisłockiej, wysuwanym nota bene przez środowisko akademickie, był jej styl. Szacowni, poważni, „biblijni” profesorowie zarzucali Wisłockiej grafomanię! O tempora o mores! Jakby napisała ona powieść przygodową. Głupszego argumentu nie mogli już wysunąć. A propos samej biografii powiem tak oto, że „Michalina Wisłocka. Sztuka kochania gorszycielki” jest biografią naprawdę emocjonująca. Nie sposób ją czytać na chłodno. Wciągająca to lektura.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
14-06-2014 o godz 14:25 przez: ludwig geriad
„Sztuka kochania gorszycielki” to nie jest typowa biografia. Dużo w niej jest cytatów z pamiętników Michaliny Wisłockiej, w których odsłania ona w sposób chyba najbardziej przejmujący swoje wnętrze. Ujawnia swoje emocje. Piorunujące wrażenie robią jej wyznania dotyczące niespełnionych miłości, zawiedzionych nadziei, rozczarowań życiowych, których życie jej nie szczędziło przecież. Ta książka pokazuje główny rys jej biografii – pewnego niespełnienia jako naukowca oraz jako kobiety. Owszem Wisłocka po wielu perypetiach i latach w końcu zdobyła tytuł doktora nauk medycznych, owszem zaznała cielesnego szału, ale chyba czuła niedosyt. Dobrze chociaż, że jej działalność popularyzatorska, edukacyjna odniosła tak ogromny sukces.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
4/5
19-06-2014 o godz 14:35 przez: EdMuNd
Czytając biografię Wisłockiej nie sposób jednocześnie nie czytać biografii jej męża Stach. Człowieka, który kobietę taką jak ja przyprawia o mdłości. Rozumiem, że każda epoka rządzi się swoimi prawami, ale Wisłocki to był antyideał pod wieloma względami. Wcale nie mam na myśli tego układu, w którym tak dobrze się czuł, ale raczej jego emocjonalność. Wydał mi się człowiekiem bezwzględnym, zacofanym. Takim małym tyranem, który używa kobiet, wprawdzie jako asystentek, bo nie widzi dla nich lepszej roli i pozycji. Może stronniczo został on opisany w tej biografii, ale można „czytać” Wisłocką także przez pryzmat jej słabości do tego człowieka. Dla mnie kompletnie niezrozumiałej.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
4/5
22-06-2014 o godz 07:21 przez: aka-Witaminowy
Wisłocka to taka polska protofeministka. Kobieta niezależna intelektualnie, finansowo, egzystencjalnie. Samodzielnie wychowująca córkę, posiadająca gosposię. Spełniająca się zawodowo. W tamtym czasie jest styl życia musiał być dla wielu kobiet szokiem. Przecież ona jest także wyzwolona seksualnie, a tego już poczciwy kołtun płci obojga pewnie jej by nie chciał wybaczyć. Pomimo całego swojego niby oderwania od rzeczywistości była ona bardzo dobrze zorganizowaną kobietą. Wiedziała czego chce od życia. Spisywała swoje plany i je realizowała konsekwentnie. Warto przywołać fragment, w którym wylicza 10 swoich sukcesów z ostatniego roku, co brzmi jak niemal dziesięć przykazań.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
21-06-2014 o godz 19:59 przez: Moni Moni Moni
Warto sobie uprzytomnić kilka faktów, by dobrze zrozumieć jak bardzo odważna i progresywna była Wisłocka żyjąc w trójkącie. W czasach jej młodości kobiety nie mogły same wychodzić do kina, teatru, kawiarni. Bardzo źle widziane było posiadanie kolegów, przyjaźnienie się z mężczyznami. Nie mogły kobiety za wiele także zdziałać na polu naukowym, bo traktowano je protekcjonalnie i dyskryminowano. O seksie, potrzebach seksualnych kobiet się nie mówiło. No i teraz wyobraźmy sobie kobietę, która chce studiować, chce dokonać wielkich rzeczy w nauce i która żyje latami pod jednym dachem z mężem i jego kochanką.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
22-06-2014 o godz 13:22 przez: LetniaUlka
Homo patiens, człowiek cierpiący – ta łatka dość dobrze pasuje do tego życiorysu. Chyba bardziej niż łatka gorszycielki, buntowniczki, skandalistki, czy emancypantki. Przyjrzyjmy się liczbo. Wisłocka spędziła w szpitalach w sumie prawie dziewięć lat swojego życia. Tak, dziewięć lat na salach różnych szpitali. Cudem przeżyła tyfus, poród oraz dwie operacje. Były momenty w jej życiu, gdy skrajnie wyczerpana balansowała na granicy życia i śmierci. Choroby często burzyły jej życie prywatne i zawodowe. Takie miała, między innymi, życie. Warto sobie poczytać tę biografię tak bardzo naznaczoną cierpieniem.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
4/5
19-06-2014 o godz 13:02 przez: Ostrobramska K.
Wisłocka była niezwykle kochliwa, ale swoją seksualność odkryła w sumie dość późno. Nie dane jej było niestety zaznać wielkich erotycznych uniesień z wielką miłością jej życia Stanisławem. Kompletne niedopasowanie kochanków zrodziło pewien dziwny układ, który Wisłocka tolerowała z mniejszym i większym powodzeniem. Zaskakujące jest jednak coś zupełnie innego. Stach wizualnie nie był szczególnie męskim mężczyzną, choć miał olbrzymi temperament seksualny. Natomiast facet, który dał jej wielkie szczęście łóżkowe był takim samcem alfa. To dość ciekawe w sumie, choć też mocno wpisujące się w stereotypy.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
22-06-2014 o godz 13:28 przez: jankajaneczka
Wierzcie lub nie, albo sami przeczytajcie, ale czyta się tę biografię jak dokonały film, scenariusz filmu. Ozminkowski udało się nadać tej opowieści taki fascynujący rys. Brzmi to jak właśnie doskonale skonstruowany film biograficzny. Pełen momentów pogodnych, pięknych to znów dramatycznych. Jest w tej książce piękne przesłanie mówiące o nieustępliwym poszukiwaniu własnej ścieżki, szczęścia. Wbrew wszystkiemu. Michalina Wisłocka jest taką bohaterką rzucaną przez życie, ale nie poddającą się. Bardzo mi zaimponowała jej postawa. A do tego jeszcze nigdy nie zapominała marzyć.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
22-06-2014 o godz 12:06 przez: Izabella
Życie seksualne Michaliny Wisłockiej nie było aż tak bujne jak można by sądzić. Nie było też znowu aż tak przewidywalne. Bywa nietypowe, ale nie za bardzo ekscytujące (Stach), bywa także typowe, ale za to ekscytujące (tajemniczy marynarz). Nie będziemy rzecz jasna liczyć jej kochanków dość powiedzieć, że miała okazję poznać różne odcienie erotyki i seksualnej satysfakcji. Jednak jej praktyka w mniejszym stopniu zaważyła na jej teorii niż myślimy. Moim zdaniem – tak wywnioskowałam z tej biografii – bardziej ukształtowały jej podejście doświadczenia pozaerotyczne.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
4/5
14-06-2014 o godz 12:53 przez: meluzynaZocenaów
Czyż kogoś to dziwi, że osoba taka jak Michalina Wisłocka nie miała tzw. Normalnego życia i dalece swoją biografią wychodziła poza normy i standardy swojego czasu. Chyba nie. Powiem wam więcej: ta biografia kompletnie się „nie zestarzała”, jeśli można tak powiedzieć. Dziś po tylu latach nadal jest biografią intrygującą, miejscami szokującą. Co najważniejsze jest biografią rzetelną, kompletnie unikającą taniego prowokowania czytelnika. Nie taki jest cel Ozminkowski. Raczej chce ona pokazać swoją bohaterkę z możliwie wielu stron, chce ją pokazać w wielu rolach.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
22-06-2014 o godz 09:35 przez: Pawel i Gawel
Słynęła z chustek, ciętego języka, szczerości, umiejętności pisania o seksie. Prowokowała, a mówiąc szczerze to nadal prowokuje choć nie ma jej już wśród nas. Przeszła niewątpliwie do historii. Dzięki wysiłkowi i talentowi Violetty Ozminkowski dostaliśmy możliwość przyjrzenia się jej drodze życiowej z bliska. Niesamowita to biografia pod względem formy jej napisania oraz treści, życiorysu jaki opisuje. Ta książka przejdzie do kanonu polskiej biografistyki, jestem tego niemal pewien. Mnie ujęła sposobem w jaki Violetta Ozminkowski ”widzi” Wisłocką.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
4/5
14-06-2014 o godz 14:23 przez: lolibridzida
Czy sztuka naśladuje życie, czy życie naśladuje sztukę? Czy do teoretyzowania na temat obyczajów należy samemu wcielać swoje poglądy w życie? Czy teoria wynika z praktyki, czy praktyka z teorii. W przypadku tej postaci trudno jednoznacznie rozstrzygnąć tego rodzaju dylematy, dość powiedzieć, że Michalina Wisłocka nie żyła w modelowy sposób i być może te doświadczenia wpłynęły na to, co przekazywała w swoich książkach ludziom. Jej własne doświadczenia uwrażliwiły ją na kwestie relacji, partnerstwa, zaspokajania potrzeb, rozumienia partnera/ki.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
4/5
14-06-2014 o godz 12:49 przez: karate-kid
Violetta Ozminkowski napisała bardzo ciekawą biografię Michaliny Wisłockiej. W szczególności spodobało mi się, że nie przemilczała ona dość trudnego i chyba nadal nieakceptowanego społecznie faktu życia przez Michalinę Wisłocką w trójkącie, którego dwoma pozostałymi wierzchołkami była jej wieloletnia przyjaciółka oraz jej ukochany maż. Biografia Ozminkowski pokazuje Wisłocką jako kobietę o bardzo złożonej, niejednoznacznej osobowości. Nie jest ona bynajmniej „dobrą ciocią od seksu”, ale osobą o czasami bardzo trudnym charakterze.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
4/5
18-06-2014 o godz 17:22 przez: Lidka
Violetta Ozminkowski zaserwowała nam biograficzny rarytas. Przede wszystkim bardzo ciekawie w biografię wplotła fragmenty niepublikowanych dotychczas dzienników Michaliny Wisłockiej. Te teksty znalezione zostały przez zupełny przypadek przez córkę Wisłockiej. Są one bardzo ciekawe, bo pokazują krajobraz wewnętrzny damy polskiej seksuologii. Poznajemy to czym w danym momencie żyła, jak postrzegała swoje życia i ludzi ją otaczających. Zaskakują te dzienniki, nawet bardzo zaskakują.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
01-07-2014 o godz 19:49 przez: Magdalena Wołowicz
Po wydaniu przez Jerzego Sosnowskiego „Wielościanu" (2001 rok) w wielu recenzjach pojawiła się konstatacja, że oto pojawił się na scenie literackiej pisarz podejmujący wątki religijno-metafizyczne, co zostało potwierdzone przez samego autora jego późniejszymi książkami. Prozatorski debiut („Apokryf Agłai", 2001 rok) mógłby jednak czytelników zmylić, co do tematyki, z którą autor „Linii nocnej" jest obecnie kojarzony. Jego pierwsza powieść to bowiem z pozoru lekka historia z wątkami szpiegowsko- sensacyjnymi, w które została wpleciona opowieść o miłości do ... robota. Wydawać by się mogło, że metafizyki i duchowości tam nie uraczymy, ale dla wnikliwych czytelników lubiących zanurzać się dogłębnie w fabułę, historia Agłai odsłoni drugie dno. Po pięciu latach Sosnowski powraca do tematu miłości, serwując czytelnikowi wciągającą, dobrze skonstruowaną fabułę. Znajdziemy tu typowe dla prozy Sosnowskiego motywy - typy bohaterów, konstrukcja czasu i świata przedstawionego, wielopłaszczyznowość, intertekstualność, dbałość o szczegóły topograficzne i historyczne - które dają dużą czytelniczą satysfakcję. Bohaterem powieści „Spotkamy się w Honolulu" jest czterdziestopięcioletni Piotr, nauczyciel historii, który w sferze uczuciowej nie za bardzo sobie radzi. Chciał wstąpić do seminarium, jednak los pokierował go na inne tory. Mężczyzna wdał się w romans ze swoją uczennicą, który szybko się skończył. Z czasem Piotr ożenił się z rozsądku, ale i ten związek nie trwał długo i zakończył się rozwodem. Piotr obecnie jest dziennikarzem, poznajemy go w momencie, gdy przygotowuje reportaż o kobiecie, która została pozbawiona praw rodzicielskich z powodu objawień, które rzekomo miała. Ale nie to jest głównym wątkiem „Spotkamy się Honolulu". Piotr poznaje Romę i się w niej zakochuje. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że kobieta jest już leciwą staruszką i kochanków dzieli około trzydziestoletnia przepaść wiekowa. Kogoś może to gorszyć, zwłaszcza jeśli chodzi o aspekt cielesny związku, bo pisarz nie poprzestaje na ukazaniu relacji uczuciowej, ale stara się subtelnie przedstawić wszystkie możliwe płaszczyzny damsko-męskich stosunków, łącznie z intymnymi szczegółami. I jak już mam się czepiać, to właśnie w tym miejscu. Cenię sobie prozę Sosnowskiego, uważam, że jest świetnym pisarzem, który posiada zanikający wśród młodszych prozaików, dar konstruowania fabuły. U Sosnowskiego wszystko jest przemyślane i podopinane na ostatni guzik. Wątki się rozpraszają, po czym umiejętnie zostają schwytane i zamknięte, a historia zazwyczaj posiada klamrową pointę. Autor „Apokryfu Agłai" potrafi zaciekawić czytelnika, narracja zostaje zawieszona w odpowiednim momencie tak, że pochłaniamy kolejne strony, by dowiedzieć się jak to wszystko się skończy. Do tego jeszcze należy dodać intertekstualne gry, które dla mnie stanowią czytelnicze wyzwanie oraz dostarczają erudycyjnej rozrywki, ale... No właśnie, nie ze wszystkim pisarz sobie radzi, bo jak już świetnie konstruuje narrację, przedstawia ciekawą historię, to sceny miłosne jednak bym radziła jedynie sygnalizować. Niestety, w tym temacie Sosnowski rozkłada się na łopatki na każdej płaszczyźnie. Metaforyka, budowanie nastroju to elementy, które w tej prozie drażnią i to mnie zaskoczyło, ponieważ w „Apokryfie Agłai" pisarz świetnie sobie z takimi scenami radził. Ale to tylko małe niedociągnięcie. Akcja powieści została rozłożona na kilka planów czasowych. Roma, wspominając swoją młodość, zabiera nas w lata pięćdziesiąte, w których królował big beat, pito oranżadę, tańczono twisty, podróżowano autostopem. Kobieta cofa się pamięcią do roku 1962, gdy wraz z przyjaciółmi przebywała na wakacjach w Sopocie. Roma jest stewardessą i dzięki przypadkowi uniknęła śmierci w katastrofie lotniczej. Dostała nowe życie, w którym liczy się tylko teraźniejszość: Przyszłość będzie albo jej nie będzie, tego człowiek uczy się prędzej czy później. Ja latałam jako stewardessa, zdarzały się katastrofy, więc nauczyłam sie prędzej. Z kolei przeszłość, no właśnie, przeszłość mi się wymknęła, okazała się nieważna. A zamieszkanie w teraźniejszości to jest coś cudownego: jakby zaszumiało w głowie od szampana - zwierza się swojemu kochankowi bohaterka. Roma próbuje odciąć się od przeszłości, chce żyć tu i teraz, poznaje Piotra i stara się odnaleźć w nowej sytuacji. Bohaterowie zdają sobie sprawę, że ich związek jest nietypowy , ale poddają się nierealności i żyją na krawędzi marzeń i rzeczywistości. Sosnowski porusza w ten sposób temat wykluczenia i marginalizacji społecznej. Wydaje się, że kobieta i mężczyzna sami wstydzą się swoich uczuć, ich relacja jest przedstawiona bardzo subtelnie, czuć tu ogromny dystans i lęk przed tym, co sie rozgrywa w sercu i duszy. Okazuje się, że starość jest barierą nie do pokonania, ale nie dlatego, że społeczeństwo na takie związki patrzy raczej z niesmakiem, ale dlatego że to właśnie Roma nie potrafi się pogodzić ze swoją cielesnością. Ciekawa jest również relacja,
Czy ta recenzja była przydatna? 0 1
5/5
01-07-2014 o godz 19:55 przez: Magdalena Wołowicz
Michalina Wisłocka jest nazywana pierwszą damą polskiej seksuologii. Jej „Sztuka kochania" po wydaniu w 1976 roku stała się bestsellerem i wiele osób wspomina jak w tajemnicy przed rodzicami, z wypiekami na twarzy, pochłaniało książkę, która łamała obyczajowe tabu.

To właśnie Pani Doktor rozpoczęła rewolucję seksualną w PRL-u, bez pruderii pisała o kobiecym orgazmie, świadomym macierzyństwie i antykoncepcji. Wisłocka na jednym z wykładów oświadczyła: W pokoleniu wojennym i przedwojennym było procentowo szalenie dużo kobiet, które nigdy nie odczuwały orgazmu przy współżyciu i nigdy te sprawy im nie wychodziły. Prowadzenie poradnictwa seksualnego w momencie, kiedy ono właściwie się rodziło, kiedy nikt na dobrą sprawę nie wiedział w Polsce, jak to powinno wyglądać, było trudne. Ja w zasadzie ginekologiczne poradnictwo seksuologiczne zaczęłam robić na własny użytek. Cały pierwszy tom „Sztuki kochania" mówi o tym, jak kobieta może pomóc sama sobie. Bez udziału lekarza.

Seks jest tematem chwytliwym i od wieków wzbudza kontrowersje, ale Wisłocka zawsze podkreślała, że nie o seksie pisze, ale o miłości, bo tylko ona sprawia, że gdy się pojawia wszystko inne schodzi na dalszy plan - Gdy nadchodzą dni miłości, nic nie ma znaczenia, cały świat się nie liczy - pisała w swoim pamiętniku. Violetta Ozminkowski, dzięki uprzejmości Krystyny Bielewicz, córki Michaliny Wisłockiej, przejrzała pamiętniki wybitnej lekarki, porozmawiała z bliskimi i na tej podstawie powstała biografia, którą czyta się jak dobrze skonstruowaną powieść.

W „Michalina Wisłocka. Sztuka kochania gorszycielki" Ozminkowski często przytacza całe fragmenty dzienników, wykładów, wypowiedzi rodziny (mnóstwo jest tu opowieści i wspomnień Krystyny Bielewicz), niekiedy autorka pokusi się o komentarz i wartościowanie, ale przede wszystkim oddaje głos swojej bohaterce.

Niezaprzeczalną wartością tej biografii jest jej literackość. Ozminkowski dba o styl, formę, obrabia literacko anegdotki, wprowadza dialogi, które ubarwiają suche fakty. Jest to zabieg, który dodaje książce rytmu i stylistycznie ją wygładza. Autorka próbuje się wpisać w styl Wisłockiej charakteryzujący się nagromadzeniem egzaltacyjnych przymiotników i kwiecistych lukrowanych metafor. Tak, jest to grafomańskie i może lekko kiczowate, ale w tym cały urok tej biografii. Wszakże to język nas określa, a w przypadku Pani Doktor, która była nad wyraz egzaltowana, trochę infantylna i beznadziejnie romantyczna, ten styl rewelacyjnie oddaje jej charakter.

Te zapiski pokazują, że życie najsławniejszej ginekolog wcale nie było takie różowe. Małżeństwo z apodyktycznym Stachem przyprawiło ją o chorobę serca, II wojna światowa dorzuciła do tego inne choróbska, a jakby jeszcze tego było mało, Wisłocka żyła w skrajnej nędzy. Po wydaniu „Sztuki miłości" środowisko naukowe traktować ją zaczęło jak śmierdzące jajko, z którym nie wiadomo co zrobić. Niby była specjalistką od miłości, wielu kobietom pomogła, uświadomiła polskie społeczeństwo, ale prywatnie nie potrafiła sobie poradzić z własnym życiem.

Była bardzo kochliwa i choć nie grzeszyła urodą, miała wielu kochanków. Spragniona miłości i odrobiny ciepła, popadała jednak w toksyczne związki. Była niedojrzała emocjonalnie, a trójkąt małżeński, w którym żyła ze Stachem i Wandą - przyjaciółką z lat młodości - psychicznie ją wykończył.

Skomplikowane relacje małżeńskie nie są jednak przedstawione w formie skandalu, Ozminkowski szanuje swoją bohaterkę, próbuje ukazać złożoność problemu, oddając czytelnikowi ocenę.

Wisłocka łamie stereotyp naukowca. Wprawdzie ginekologia wiele jej zawdzięcza, ale zaglądając na jej pracę od kuchni widzimy, że była chaotyczna, niekonsekwentna, pracowała falami, jak artysta, który czeka na natchnienie. W biografii ukazana jest jako swoiste enfant terrible, bo, gdy już się do czegoś zabierała, to waliła prosto w oczy. Jej córka wysuwa tezę, że słynna szczerość matki ma związek z niezdiagnozowaną lekką formą autyzmu - z zespołem Aspergera.

Środowisko naukowe zarzucało Wisłockiej brak kompetencji w pisaniu o miłości oraz grafomanię, władze nie chciały dopuścić do wydania książki, ale ostatecznie „Sztuka kochania" przeszła przez cenzurę i została dopuszczona do druku pod warunkiem, że na okładce będzie para małżeńska, a ilustracje w książce przedstawiające pozycje seksualne zostaną zmniejszone do formatu znaczka pocztowego.

Wiele w tej biografii emocjonalnego ekshibicjonizmu, ciekawostek, wiele intymnych fragmentów, wyznań wspomnień, które składają się na obraz kobiety, która potrafiła oddać się cała w miłości, ale nie potrafiła żyć.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
18-08-2014 o godz 11:01 przez: Bernardeta Łagodzic-Mielnik
W PRL-u było inaczej niż dziś. Seks był tematem tabu. Młodzież uświadamiała się pokątnie co i jak. Nie mówiono otwarcie o antykoncepcji. Aborcja była dopuszczalna i to właśnie ona była często traktowana jako "antykoncepcja". I nagle pojawiła się pewna odważna kobieta, która się uparła i dzięki jej uporowi została wydana książka, która momentalnie stała się hitem. Jej nakłady rozchodziły się jak świeże bułeczki, a zaczytywali się w niej wszyscy. Ta publikacja stała się elementarzem seksualnym Polaków. Kim była jej autorka? Dziś pewnie pisano by o niej w plotkarskiej prasie i kolorowych pisemkach dla kobiet. Zaciekawiona losami osoby, która miała odwagę pisać o czymś tak wtedy wstydliwym sięgnęłam po książkę o Niej.
Przeczytałam i jestem nieco zszokowana losami autorki, która wiodła życie bardzo burzliwe i dość ekscentryczne.

Czy Michalina Wisłocka była szczęśliwą, kochaną kobietą, która dzieli się z innymi swoimi doświadczeniami?
Otóż nie! W życiu wciąż szukała idealnej miłości, tego właściwego mężczyzny i bezpieczeństwa. Jej małżeństwo było czymś na kształt farsy. Było trójkątem w którym Ona dzieliła się mężem z jego kochanką, a swoją najlepszą przyjaciółką. Świadomie!
Jeśli jesteście po tej informacji wystarczająco zachęceni do lektury to ją gorąco polecam. Poznacie lekarkę, naukowca, kobietę ekscentryczną i nietuzinkową. Zwariowaną i szaloną, pełną temperamentu. Silną i słabą zarazem. Twardo stąpającą po ziemi perfekcjonistkę i zdradzaną notorycznie żonę. Kobietę, która poznała i smak sukcesu i porażki. Z lektury pióra Pani Ozminkowski wyłania się postać bardzo oryginalna. Osóbka uparta i potrafiąca wytrwale dążyć do celu. Książka traktuje postać autorki "Sztuki kochania" w sposób neutralny i w pełni obiektywny. Ukazuje bohaterkę z bardzo bliska. Nie ma w książce słodzenia i lukrowania, nie ma wyolbrzymiana sukcesu i stawiania Wisłockiej na pomnik. Jest przytoczonych wiele faktów z życia Pani seksuolog, są zamieszczone fragmenty jej pamiętników, listów do niej i pisanych jej ręką. Książkę czyta się mimo zmiany obyczajowości z rumieńcami na twarzy. Bo i dziś pewne fakty z życia bohaterki mogłyby delikatnie mówiąc zdziwić.
Ciekawie napisana lektura, interesująco nakreślona biografia. Z książki bije dbałość o dokładne przekazanie informacji, ciekawostek z życia codziennego i zawodowego. Autorka zadbała o formę i styl, a jej dzieło cechuje rzetelność i dokładność. Widać, co bardzo w biografiach cenię i lubię, sumienną pracę i staranność w tworzeniu książki.
Pozycja warta przeczytania, szczególnie przez tych, co lubią się zagłębiać w czyiś losach. Idealna dla miłośników biografii i pamiętników.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
15-02-2017 o godz 17:48 przez: Camra
Zazwyczaj jest tak, że jak pojawia się film o danej osobie, po jego obejrzeniu chcemy od razu przeczytać także książkę o tej osobie i/lub od tej osoby. Tak było i w tym przypadku. Wybrałam się na film "Sztuka kochania" i zafascynowana osobą i charakterem pani Wisłockiej, chciałam przeczytać Jej biografię. Wstyd się przyznać, że wcześniej nie wiedziałam kto to jest, ale dzięki najnowszemu filmowi jak i książce mogłam poznać tą wspaniałą postać bliżej. Biografia jest napisana bardzo przyjemnym i lekkim językiem, czyta się ją bardzo szybko. Jest wzbogacona również w zdjęcia pani Michaliny z młodości oraz z jej późniejszych etapów, w których świętowała sukces wydanej książki "Sztuka kochania". Bardzo smutne jest to, jak się dowiadujemy, że przez praktycznie całe swoje życie pani Wisłocka zmagała się z różnymi chorobami. Nie miała szczęścia w miłości. Żyła w bardzo ciężkich czasach. A o wydanie swojej książki musiała walczyć latami. Zresztą jej całe życie to była jedna wielka walka - o miłość, o przetrwanie, o wykształcenie i o udowodnienie swoich racji. Pomimo przeciwności losu miała twardy, odważny charakter. Wiedziała, że jest dobra w tym co robi i dążyła do swoich celów. W książce nie są podane tylko suche fakty. Czytając ją wzruszałam się, śmiałam i z ciekawością przewracałam kartki poznając fantastyczną postać Michaliny Wisłockiej. Biografia jest godna polecenia nie tylko dla fanów "Sztuki kochania", ale także dla osób które nie wierzą w swoje możliwości. Wszystko jest możliwe jeśli słuchamy swojego serca, a nie innych. Jeśli ktoś ciężko pracuje na swój sukces to na pewno go osiągnie i to z wielkim przytupem. Tak jak zrobiła to fenomenalna Michalina Wisłocka, która przez swój charakter i upór osiągnęła to co chciała.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
22-07-2014 o godz 00:17 przez: knigoholiczka
Jeżeli macie ochotę przeczytać nudną i pełną szczegółów naukowych biografię to radzę odłożyć tę książkę. Tego tu nie znajdziecie. Książkę czytałam w każdej wolnej chwili i ani przez chwilę nie miałam dość.
Sięgając po nią miałam nadzieję na w miarę krótki, nierozbudowaną biograficzny Michaliny Wisłockiej i dużo wiadomości o jej książce "Sztuka kochania", która podobno uświadomiła w kwestii seksualnej wiele dziewcząt (ja na książkę rzuciłam tylko okiem, z ciekawości, dopiero niedawno, a nie jako nastolatka). Jest zupełnie odwrotnie. Najwięcej miejsca poświęcono życiu i miłościom Wisłockiej, o jej pracy i "Sztuce kochania" wspomina się przy okazji.
Ale jaka to książka! Sięgając po biografię mamy przed oczami suche fakty. A "Michalina Wisłocka. Sztuka kochania gorszycielki" jest jak powieść. Wciąga, bawi, wzrusza. Kto by powiedział, że miała tak ciekawe życie. I że jako kobieta może tyle znieść? Ba, według tego co przeczytałam to zbytnio jej nie przeszkadzało, że Wanda nadal była jej przyjaciółką gdy sypiała z jej mężem, można powiedzieć, że miała na to przyzwolenie. Wspomnę też, że mieszkała z małżeństwem Wisłockich.
Stanisław Wisłocki, a właściwie Wuttke to zupełnie inna historia. Na początku nie wywoływał we nie żadnych uczuć. Zmieniło się to, gdy przeczytałam jak traktował swoje dzieci. I to, że rozwodząc się z żoną rozwiódł się z dziećmi. Pokazuje, że nie żywił do nich wyższych uczuć, nazywał je "bachorami".
"Sztukę kochania gorszycielki" uważam za udaną książkę, rzetelnie przedstawiony biogram życia Wisłockiej, a książka która czyta się jak powieść to skarb. Na pewno będę ją polecać.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
16-06-2014 o godz 13:17 przez: dominujacy
I pomyśleć, że bohaterka tej biografii nie miała łatwego startu w życiu. I nawet nie chodzi mi o biedę przedwojenną, wojnę i lata powojenne. Ale o to, że jej cięty język, pewność siebie, buta, a może po prostu większa dojrzałość izolowały ją od rówieśniczek. Poza tym Wisłocka będzie mieć problemy ze wzrokiem. Zresztą z ciałem, chorobami to ona będzie mieć niezły krzyż przez całe życie. Wczytywanie się w te wszystkie doświadczenia uświadomić musi jak odporna była to osoba. Przecież tak wiele wycierpiała, tak wiele złego ją spotkało. Powiem tylko, że ta biografia nie jest napisana w duchu współczującym.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji