Masz już ten produkt? Dodaj go do Biblioteki i podziel się jej zawartością ze znajomymi.
Sprawdź jak złożyć zamówienie krok po kroku.
Możesz też zadzwonić pod numer +48 22 462 72 50 nasi konsultanci pomogą Ci złożyć zamówienie.
Zegarmistrzowie kłamią!
Zaraz po tym, jak naukowiec i zegarmistrz Christiaan Huygens stworzył w XVII wieku pierwszego Klakiera, Holandia powołała do życia mechaniczną armię. Nie trzeba było długo czekać, żeby legion mosiężnych piechurów pomaszerował na Westminster. Królestwo Niderlandów stało się supermocarstwem dzierżącym niepodzielną władzę w Europie.
Trzy stulecia później stan rzeczy nadal się utrzymuje. Jedynie Francja zawzięcie broni swoich przekonań, że każdy powinien mieć prawo do wolności, niezależnie czy zbudowany jest z ciała, czy mosiądzu. Po dziesięcioleciach zawieruchy wojennej Holandii i Francji udało się osiągnąć kruchy rozejm.
Ale jeden zuchwały Klakier o imieniu Jax nie może już dłużej znieść geas – niewolniczych więzi ze swoimi panami. Jak tylko nadarzy się okazja, wyciągnie mechaniczną rękę po wolność, a konsekwencje jego ucieczki zatrząsną fundamentami Mosiężnego Tronu.
Od wydawcy:
Mam na imię Jax. Tak mnie nazwali moi ludzcy panowie. Jestem klakierem - mechanicznym człowiekiem napędzanym mocą alchemii. Armie złożone z mi podobnuch podbiły Europę i uczyniły Mosiężny Tron jedynym supermocarstwem. Jestem wiernym sługą i doskonałą machiną wojenną. Zostałem obdarzony ogromną siłą i nieskończoną wytrzymałością. Jestem posłuszny życzeniom moich panów. Jestem niewolnikiem. Ale wkrótce będę wolny.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
ID produktu: | 1126198259 |
Tytuł: | Mechaniczny. Wojny alchemiczne. Tom 1 |
Tytuł oryginalny: | The Mechanical |
Seria: | Wojny alchemiczne |
Autor: | Tregillis Ian |
Tłumaczenie: | Czartoryski Bartosz |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo SQN |
Język wydania: | polski |
Język oryginału: | angielski |
Liczba stron: | 464 |
Numer wydania: | I |
Data premiery: | 2016-07-20 |
Rok wydania: | 2016 |
Forma: | książka |
Wymiary produktu [mm]: | 45 x 212 x 138 |
Indeks: | 19835631 |
Podziel się na Facebooku
Właśnie zrecenzowałem Mechaniczny. Wojny alchemiczne. Tom 1
Zegarmistrzowie kłamią!Zaraz po tym, jak naukowiec i zegarmistrz Christiaan Huygens stworzył w XVII wieku pierwszego Klakiera, Holandia powołała do życia mechaniczną armię. Nie trzeba było długo ...Wszystko zaczęło się gdy wybitny naukowiec i zegarmistrz Christiaan Huygens zmienił historię ludzkości tworząc w XVII wieku pierwszego klakiera. Niedługo potem za sprawą mechanicznych Holandia wygrała wojnę i stała się supermocarstwem dzierżącym niepodzielną władzę w Europie.
Trzy wieki później klakierzy są podstawową częścią codziennego życia w królestwie Niderlandów. Stanowią grupę niewolników związanych ze swoimi ludzkimi panami za pomocą geas (przysięgi), które cierpieniem zmuszają klakierów do wykonania powierzonego im zadania. Jedynie Francja uważa, że każdy powinien mieć prawo do własnego wyboru, niezależnie czy zbudowany jest z ciała, czy z mosiądzu. W końcu po dziesięcioleciach wojen między Holandią a zawzięcie broniącą swoich przekonań Francją nastaje bardzo kruchy rozejm, który w każdej chwili może się załamać...
Wśród mechanicznych pojawia się mała iskierka nadziei na uzyskanie Wolnej Woli. Wszystko zapoczątkowała egzekucja zbuntowanego klakiera Adama, po której wśród mechanicznych zaczęły rozchodzić się plotki. Czy to możliwe, że klakierzy są czymś więcej niż tylko posłusznym wytworem rąk ludzkich? Świadkiem właśnie tej egzekucji był zuchwały klakier o imieniu Jax, który już dłużej nie może znieść niewolniczych geas. Na własne oczy widział, że Adam w niewiadomy sposób je pokonał, a jego ostatnie słowa, które brzmiały: "Zegarmistrzowie kłamią" powodują, że klakier postanawia sięgnąć po wolność, a konsekwencje jego ucieczki bez wątpienia zatrząsną fundamentami Mosiężnego Tronu.
Nie da się ukryć, że "Mechaniczny" to idealny przykład clockpunku, czyli odmiany science-fiction, (która wyewoluowała z steampunku) gdzie technika opiera się przede wszystkim na sprężynach, podstawowej mechanice i wynalazkach. Ostatnio rzadko sięgałam po książki z tej kategorii, dlatego postanowiłam, że muszę to zmienić.
O wydarzeniach dowiadujemy się za pomocą narracji trzecioosobowej. Występuje tam troje głównych bohaterów. Wcześniej już wspomniany Jax, czyli klakier, który nie może ani dnia dłużej znieść geas i pragnie się ich pozbyć; Berenice Charlotte de Mornay-Périgord, wicehrabina de Laval, członkini Królewskiej Rady Nowej Francji, która w tajemnicy bada części klakierów i próbuje jak najwięcej się o nich dowiedzieć oraz pastor Luuk Visser - szpieg Francji, żyjący już od kilku lat we wrogim kraju, posiada on przedmiot, który na zawsze może odmienić los mechanicznych. Tych z pozoru całkowicie różnych od siebie bohaterów, popychanych do działania różnymi motywacjami łączy jeden cel: obalić potęgę Holendrów i uwolnić klakierów od niewolniczych geas.
Z początku trudno było mi się wkręcić w tę historię, ale gdy akcja zaczęła się bardziej rozwijać z każdą stroną było co raz lepiej. Ian Tregillis w doskonały sposób wprowadza nas w świat konfliktu, gdzie z jednej strony mamy Holandię posiadającą armię mechanicznych ludzi, którzy doskonale są przygotowani do walki, a z drugiej Francję, która nie ma najmniejszego pojęcia o funkcjonowaniu klakierów. Jedynym sposobem na zwyciężenie walki jest użycie szybkoschnącej żywicy, która okrywa ciało mechanicznego tworząc skorupę uniemożliwiającą jego poruszanie. Nie jest jednak łatwo unieruchomić żołnierza, dlatego Francuzi muszą szybko znaleźć sposób, aby pozbyć się geas.
Pierwszy tom Wojen Alchemicznych to nie tylko konflikt, mechaniczni ludzie i zróżnicowane poglądy, ale także humor. Tworzy go przede wszystkim główna bohaterka, czyli Berenice Charlotte de Mornay-Périgord. To pełna energii Francuzka bardzo związana ze swoim krajem, która zrobi dosłownie wszytko, aby uzyskać to, czego chce, a na dodatek potrafi rozśmieszyć czytelnika w najbardziej nieoczekiwanym momencie.
Jestem pod wrażeniem również wydania tej książki. Bardzo podoba mi się to mechaniczne serce na okładce oraz graficzne wykończenie w środku. Po przeczytaniu muszę stwierdzić, że doskonale nawiązuje do treści, bo chociaż klakierzy zostali pozbawieni Wolnej Woli, to jednak serce jest miejscem, gdzie znajdują się wszystkie ich uczucia, z którymi muszą się zmagać podczas geas.
Podsumowując "Mechaniczny" to książka, przy której bardzo miło spędziłam czas. Zarówno bohaterowie, jak i świat jest bardzo dobrze dopracowany. Historia Jaxa, Berenice i Vissera bardzo mnie zaciekawiła. Z wielkim zainteresowaniem śledziłam dalsze losy bohaterów. Mimo tego, że początek szedł mi dość opornie uważam, że pierwszy tom Wojen Alchemicznych to niesamowita książka z oryginalnym pomysłem i interesującą wizją świata targanym przez wojny. Polecam "Mechanicznego" dosłownie każdemu, bo uważam, że ta książka spodoba się nie tylko fanom fantastyki.
zapoczytalna.blogspot.com
Zapraszam do Holandii, jakiej nie znacie. Pełnej intryg, tajemnic, alchemii i mechanicznych klakierów, które pragną wolności oraz zuchwałych ludzi, chcących przejąc kontrolę nad wolną wolą i człowieczeństwem. I pamiętajcie:
"Zegarmistrzowie kłamią!"
OPRAWA
Zanim przejdę do treści, po prostu muszę pochwalić jej stronę graficzną. Wydawcy należą się brawa za dopracowanie każdego szczegółu. Poza cudowną okładką (zdecydowanie lepszą od oryginalnej), bardzo podobała mi się wewnętrzna strona okładki oraz grafiki serca, które pojawiały się przy zakończeniu rozdziałów. Kolejne części oraz rozdziały zaczynają się także od strony z jakimś ozdobnikiem. Możecie zobaczyć to na zdjęciach w poście, a także na moim Instagramie.
POMYSŁ NA FABUŁĘ
Od dłuższego czasu fascynował mnie temat mechanicznych tworów, więc książka była dla mnie prawdziwą gratką. I muszę przyznać, że autor zdecydowanie zna się na rzeczy, gdyż mimo wprowadzenia wielu wątków i szczegółów, całkowicie panuje nad historią i nie wkradają się tam żadne luki, czy też błędy. Całe szczęście, nie pojawia się też tam żaden wątek romansowy, gdyż jego wystąpienie mogłoby popsuć historię. Z wielkim zainteresowaniem śledziłam losy bohaterów i byłam zadowolona z tego, w jaki sposób została poprowadzona akcja. Działo się bardzo dużo i do samego końca nie było wiadomo, jakiego zakończenia oczekiwać. Jednak plusem było dla mnie też to, że akcja momentami była spowalniana i mogłam spokojnie ułożyć sobie wszystko w głowie. Funkcję takiego "spowalniacza akcji" stanowiły rozmyślania bohaterów oraz dyskusje na temat istnienia wolnej woli, różnic między maszynami, a ludźmi oraz tego intrygującego "ludzkiego pierwiastka", o którego istnienie u klakierów można się spierać. Temat ten jest naprawdę dobrze przedstawiony, gdyż padają argumenty z obu stron, przez co i my zostajemy włączeni w tę dyskusję.
KLAKIERZY
Mechaniczni zostali stworzeni przez Tregillisa z wielką pomysłowością. Chociaż ich budowa to nie imitacje ludzkiego ciała, a zwykłe mosiężne stwory, to tajemnica ich niezwykłości kryje się w ich mowie. Naprawdę ciekawym rozwiązaniem okazał się sekretny język, którym porozumiewały się maszyny. Tykanie, zgrzytanie - dla śmiertelników zwykłe odgłosy, dla nich - słowa i zdania. Także wątek wolnej woli u maszyn miał swoje ciekawe rozwiązanie w ich budowie.
NARRACJA
Dawno już nie spotykałam się z trzecioosobową narracją, więc na początku potrzebowałam chwili, by się przyzwyczaić. Ostatnio literacki świat opanowała narracja w pierwszej osobie, więc była to dla mnie miła odmiana. Jednak narrator nie jest takim typowym wszechwiedzącym obserwatorem, a raczej opowiada historię z perspektywy danego bohatera. Nie wie nic poza tym, co wie nasz bohater, a także ukazuje jego myśli i emocje. Narracja płynnie przechodzi od bohatera do bohatera, a fabuła jest tak skonstruowana, że wątki trójki głównych bohaterów w pewnych momentach przenikają się bądź na jakiś czas łączą, co zresztą bardzo mi się podobało.
BOHATEROWIE
Pastor Luuk Visser, który skrywa wiele tajemnic. Pomysłowa wicehrabina Berenice Charlotte de Mornay-Perigord, która robi wszystko, by uknute plany szły po jej myśli i niezłe z niej ziółko. I wreszcie Jax - klakier, który wprowadza nas w świat mechanicznych. Nie bez powodu jest jednym z głównych bohaterów - jest wyjątkowy. To właśnie między tą trójką bohaterów przeplata się narracja. Ich burzliwe losy nie są pozbawione wielu problemów, z którymi muszą się zmierzyć. Moją ulubioną postacią zdecydowanie była bezpośrednia i inteligentna Berenice, która lubiła sobie od czasu do czasu siarczyście poprzeklinać, zaś najbardziej współczułam Visserowi - to, co mu zrobiono, było przerażające.
Dodatkowo, pojawiło się wielu innych bohaterów pobocznych, wzbudzających w nas całą gamę emocji - od współczucia po odrazę i przerażenie.
WYMAGA SKUPIENIA
Przyznam, że potrzeba chwili, by wkręcić się w świat Wojen Alchemicznych. Od początku dostajemy dużo informacji, szczegółów, które na początku mogą wydać się mało istotne, a potem jednak się przydają, więc można się zgubić. Francja, Nowa Francja, Amsterdam, Nowy Amsterdam, trochę nazwisk, powiązań - na początku miałam problem z ogarnięciem tych zależności. Dlatego też potrzeba trochę więcej skupienia i uwagi, by nic nam nie umknęło, przynajmniej na początku, gdy autor wprowadza nas w swój świat. Następnie historia nas wciąga i jeśli wcześniej pojawiły się jakiekolwiek zgrzyty, to potem już znikają.
Do lektury Mechanicznego przekonała mnie przede wszystkim ta przepiękna grafika umieszczona na okładce i teraz już po zapoznaniu się z jego treścią, muszę przyznać, że jest ona strzałem w dziesiątkę. Niesamowicie pasuje do unikatowego klimatu tej serii, w której roztrząsana jest sprawa czegoś takiego, jak wolna wola, która według niektórych nie przysługuje mechanicznym istotom, ponieważ nie mają one duszy, chociaż przecież nie da się dowieść, że również ludzie ją posiadają, że nie są tylko marionetkami w rękach kogoś innego. Dusza to tylko takie ludzkie założenia i nikt nie wie, jak jest naprawdę. Ani w naszym ciele, ani w ciele klakierów nie ma specjalnego, wydzielonego miejsca na to, co nie umiera wraz z ciałem a odchodzi do Boga. Serce jest tylko takim umownym miejscem, w którym skumulowane są nasze uczucia, które boli, gdy coś drażni nasze psychikę, które raduje się wraz z nami i właściwie to przecież od niego zależy czy żyjemy czy już umarliśmy.
Właśnie ta sprawa stanowi wielowiekowy konflikt pomiędzy katolicką Francją, a metodystyczną Holandią. Niderlandczycy będący panami świata niesamowicie przypominają mi Rzymian, Persów, Szwedów, Hitlerowców czy komunistyczną Rosję. Poznajmy to państwo w momencie szczytu ich potęgi. Zdążyli narzucić obywatelom swoje racje, a każdy, kto sądzi inaczej jest heretykiem i natychmiast należy go zlikwidować na oczach tłumu. Ba, wszystko co odbiega od ich postanowień musi być natychmiast zlikwidowane. Zbuntowani klakierzy, a nawet państwa, które nie podzielają ich zdania muszą zniknąć z powierzchni Ziemi. Jedynie Francja, dzięki swoim niesamowitym umiejętnością chemicznym daje radę utrzymywać choć niewielki skrawek własnego terenu i stawiać czoło armii klakierów, ale Mechaniczny to nie tylko historii o wojnie. To przede wszystkim historia trójki szczególnie ważnych w tej wojnie osób - zbuntowanego klakiera, francuskiego szpiega i wicehrabiny, dla której wygrana z Holandią ma niesamowicie ważne znaczenie. Ich wątki wzajemnie się uzupełniają i tworzą razem wstęp do niesamowitej opowieści o powoli rozwijającym się buncie mrówki przeciwko słoniowi, który może się udać. Niestety autorowi nie udało się uniknąć przewidywalnych, schematycznych momentów - zwłaszcza w przypadku Berenice - ale ratuje go dużo większa liczba drobniejszych wątków, które niesamowicie mnie zaskoczyły i sprawiły, że okropnie nie mogę się doczekać dalszych losów z mechanicznego świata.
Mocny punkt całej książki stanowią główni bohaterowie, ponieważ nie ma ich zbyt wielu, a mimo to mają na tyle wyraziste charaktery, że nawet za kilka miesięcy będę w stanie bez zastanowienia przywołać ich imiona i cechy. Osobowość Jaxa po uzyskaniu wolnej woli mnie zaskoczyła, ponieważ była niesamowicie prawdziwa - naiwna, łatwowierna, nieporadna, dopiero co poznająca ludzką naturę. Dawał się łatwo zdemaskować i postępował, jak zwykły człowiek, ale bardzo szybko się uczył. Momentami irytowały mnie samobójcze myśli pastora Luuka Visera, który poddał się tylko dlatego, że jego kompanów złapano i skazano na śmierć. Cały czas powtarzał, że za chwilę przyjdą klakierzy, aby jego również aresztować i zgładzić, ale to co stało się potem nie mieści mi się w głowie i jestem ogromnie ciekawa rozwinięcia tego wątku. Sama Berenice dzierżąca tytuł królewskiego Talleyranda, przywódczyni siatki francuskich szpiegów to twarda kobieta, która nie daje sobie w kaszę dmuchać. Ma niesamowity dystans do siebie, ludzi na około i swojej wiary. Zaimponowała mi swoją pomysłowością, sprytem i brakiem zahamowań. Do pozostałych postaci lepiej się nie przywiązywać, bo i tak szybko zginą.
Książka Iana Tregillisa ani trochę nie zawiodła moich oczekiwań względem niej. To niesamowita przygoda ze świeżym pomysłem na uniwersum i samą historię. Początkowo trudno mi było wciągnąć się w historię, ale z każdą kolejną stroną byłam coraz bardziej pewna, że zapamiętam ją na długo.
Przede wszystkim naszym buntownikiem staje się klakier, w skrócie: mechaniczny niewolnik, najniższy szczebel w hierarchii społecznej zaprogramowany do służenia swemu panu poprzez pewnego rodzaju więź, opartą głównie na bólu. Owa więź, zwana geas, nie pozwala nawet stanąć na dłużej w bezruchu, by obejrzeć egzekucję swego pobratymca, jeśli nie był to jednoznaczny rozkaz, a co tu mówić o wolności. Sama nazwa twórców klakierów jest znamienna - Gildia Zegarmistrzowska. Bo czy nie każdy z nas posiada na co dzień swojego własnego niewolnika w postaci zegarka? Służy nam, pokazuje godzinę niezależnie od wszystkich innych czynników aż do całkowitego zepsucia mechanizmu. Możemy nim rzucać, zniszczyć, jeśli mamy ochotę, choć trochę powstrzymuje nas wizja wydanych na niego pieniędzy - dokładnie takie samo podejście mają ludzie w stosunku do klakierów.
Czy ktoś kiedyś uskarżał się na dziwne trajkotanie zegarów? Może się okazać, że tak naprawdę porozumiewają się między sobą; przynajmniej jest nam to wiadome w przypadku klakierów. Komunikują się, myślą, marzą. Wyobraźcie sobie, że taka wiadomość zostaje opublikowana w naszym świecie - jak nic zbierze się komisja obrony praw zegarów, zakazująca wyzysku tych drobnych urządzeń. Niestety, w Holandii Tregillisa prawda ta jest znana zaledwie garstce, a co za tym idzie: ściśle skrywana, do tego stopnia, że kontakt z nią bywa śmiertelny. Dopiero teraz można sobie uświadomić, z czym tak naprawdę miał do czynienia Jax, klakier, któremu przez przypadek udało się uzyskać Wolną Wolę - gdzie uciec, do kogo się zwrócić z pomocą, jeśli nikt, poza Gildią, nie wierzy w jego człowieczeństwo? Na samą myśl czuć dreszcze.
Jax dzieli scenę z dwoma postaciami - z jednej strony pojawia się Berenice, twarda babka, niedająca sobie w kaszę dmuchać, bystra i sprytna, naukowiec z Francji, jedynego kraju niekorzystającego z usług mechanicznych służących, badająca mechanizmy klakierów. Z drugiej, zza kulis wychyla się holenderski pastor Visser we francuskim wywiadzie. Nie ukrywam, że samą przyjemnością było śledzić ich losy, które nieuchronnie dążyły do skrzyżowania się z pozostałymi; a gdy już do tego dochodzi, tworzy się mieszanka wybuchowa. Bowiem macki Gildii są długie... Trzeba też przyznać, że z bohaterami nie sposób się nie polubić; może czasem irytują, może naiwnie pakują się wprost w paszczę lwa - ale w dalszym ciągu wywołują sympatię i cichutko życzymy im, by wszystko szło po ich myśli: nawet, jeśli ma to oznaczać brnięcie w schemat.
Tym, czym Tregillis całkowicie mnie do siebie przekonał, były małe drobne fakty, na które większość nie zwróciłaby pewnie uwagi. Pastor niesie pod pachą działa Kartezjusza, przypadkowo wydrążonego w Pasjach duszy i Opisie ciała ludzkiego, Berenice wspomina o szyszynce, a samo jestestwo klakierów okazuje się znajdować w ich głowach, nie sercu. Cholera, czyżby ktoś w końcu podjął się porządnego researchu? Czyżby ktoś wreszcie niezwykły kryształ zawiadujący wolą klakiera umieścił w szyszynce, tym samym narządzie, który Kartezjusz określił siedzibą duszy? Chylę pokłony.
Historia niezaprzeczalnie wciąga i ledwo zauważyłam, gdy nagle dotarłam do końca, tym samym uświadamiając sobie, że na kolejny tom trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Powieść napisana lekkim piórem, bez zbędnego patosu (który, chcąc, nie chcąc, i tak zostałby zadeptany kunsztownymi przekleństwami Berenice), choć nie można tu mówić o literackim arcydziele. Książka jest dobra, nawet bardzo. Ale do ideału jej daleko. Mimo wszystko, przeczytać jak najbardziej warto, polecam!
Wkrótce jednak ten rozejm zostanie wystawiony na ciężką próbę, kiedy Jax, jeden z klakierów, zmęczony niekończącą się służbą i bólem spowodowanym przez geas – niewolnicze więzy łączące go z jego panami, zbuntuje się i postanowi sięgnąć po wymarzoną wolność.
Pomysł, że maszyna jest obdarzona ludzkimi uczuciami i chce być czymś więcej, niż tylko służącą człowiekowi zabawką, nie jest w popkulturze niczym nowym. Podobnie sprawa wygląda, jeśli weźmiemy pod uwagę wątek buntu maszyn – ten temat wydaje się być nawet jeszcze bardziej wyeksploatowany. Czy można mimo to wymyślić coś nowego, co oczaruje odbiorców? Ian Tregillis udowadnia, że można.
Koncepcja istnienia klakierów naprawdę mnie oczarowała. Zafascynowała mnie natura mechanicznych, ich pragnienia i obowiązki, ich wypełnione posługą i bólem życie. Autor tak wiarygodnie opisuje cierpienie klakierów spowodowane odwlekaniem wykonywania poleceń, iż można poczuć autentyczne współczucie.
W książce współistnieją trzy wątki, które przeplatają się ze sobą na różnych etapach powieści. Pierwszym z nich jest życie mechanicznego Jaxa, który od lat służy jednej rodzinie i marzy o chwili, gdy palące jego wnętrze geas wreszcie ucichną. Osobiście uważam, że był to najciekawszy z wątków. Kibicowałam jego staraniom, by zyskać wolność. Drugi z wątków dotyczy pastora Luuka Vissera – księdza, który w Holandii szpieguje dla Francji, i który znalazł się w sytuacji nie do pozazdroszczenia, kiedy jego siatka szpiegowska zostaje rozbita. Trzeci skupia się na Berenice Charlotte de Mornay-Perigord, wicehrabinie de Laval, która w sekrecie, wbrew zakazom, stara się poznać tajemnice mechanicznych, by raz na zawsze odwrócić układ sił w konflikcie zwaśnionych państw. Takie poprowadzenie fabuły daje dosyć szerokie spojrzenie na wykreowany przez autora świat i jego problemy.
Ian Tregillis włożył sporo pracy w swoje dzieło. Jego książka dopracowana jest w najdrobniejszych szczegółach, a świat przedstawiony i panujące w nim zasady wydają się bardzo przemyślane. Nie brakuje zaskakujących zwrotów akcji, a jej tempo nieraz gra na złamanie karku. Powieść jest niekiedy bardzo brutalna, a język momentami bywa dosyć wulgarny. Konflikty na tle politycznym, dworskie intrygi, dylematy moralne – to wszystko znajdziecie w "Mechanicznym". Bardzo spodobał mi się sposób, w jaki autor przedstawił w książce problem niewolnictwa i rozważania na temat wolnej woli.
"Mechaniczny" to bardzo udana powieść, ale żeby nie było, że tylko słodzę, na koniec drobny minusik. Książka najeżona jest technicznymi szczegółami i czasami gubiłam się w ich natłoku. Ja rozumiem, autor chciał być bardzo skrupulatny w opisach np. budowy maszyn, jednak chwilami miałam wrażenie, że czytam instrukcję obsługi jakiegoś urządzenia, a nie powieść. Ale to tylko moje odczucie.
"Mechaniczny" to książka specyficzna, która na pewno przypadnie do gustu wszystkim fanom klimatów steampunkowych i takim właśnie odbiorcom ją polecam.
Tekst pochodzi z mojego bloga: zaczytana-dolina.blogspot.com
Historia ludzkości potoczyła się zupełnie inaczej, kiedy w XVII wieku Christian Huygens, holenderski naukowiec i zegarmistrz, wynalazł coś, co zyskało nazwę klakiera. Czymże ów twór był? Wyprodukowany z mosiądzu, napędzanym siłą mechanizmów zegarowych i alchemii pomocnikiem. Myślącym bytem mechanicznym, który miał służyć człowiekowi. Za sprawą klakierów Holandia zwyciężyła wyścig zbrojeń, stając się supermocarstwem i krajem rządzącym Europą.
Trzy wieki po tych wydarzeniach klakierzy są nieodzowną częścią codziennego życia w Królestwie Niderlandów. Właściwie stanowią swoistą społeczność niewolników, związanych ze swymi panami za pomocą geas, które wykonywanie rozkazów wymusza cierpieniem pojawiającym się w chwili choćby zwlekania w obowiązkach. Jednakże pośród mechanicznych „ludzi” krążą plotki, krążą opowieści. Czy możliwe jest by klakierzy byli czymś więcej, niż tylko mechanizmami? Czy, jak uważa Francja, która jako jedyna buntuje się przeciw Królestwu, wbrew stworzeniu przez człowieka, mogą być istotami żywymi, które powinny mieć swoje prawa? Pewnego dnia jeden z klakierów, Jax, staje się świadkiem publicznej egzekucji zbuntowanego klakiera, który – na co wszystko wskazuje – uzyskał wolność i możliwość decydowania o sobie. Czy tak jest w rzeczywistości, czy też może stał się jedynie narzędziem wroga, jak przekonują władcy? Ostatnie słowa zabijanego są bardzo wymowne: „Zegarmistrzowie kłamią”. Od tej chwili Jax wkracza na niebezpieczną ścieżkę…
Pierwszy tom „Wojen alchemicznych” to kawał znakomitej lektury dla fanów niegłupiej fantastyki i steampunkowych klimatów. Pomysł wyjściowy nie jest może zbyt odkrywczy, eksploatowany był w końcu od wieków przez pisarzy – zaczynając od dawnych legend (choćby Golem) przez „Frankensteina” po powieści Asimova – nie mniej dobra jakość wykonania i ciekawe poprowadzenie akcji gwarantują czytelnikom dobrą zabawę. Co tutaj się znajduje, domyślić się łatwo. Dużo akcji, filozoficzne pytania o naturę człowieka i to, co o człowieczeństwie decyduje, intrygujące zagadki i walka jednostki z ciemiężycielem. Uniwersalna walka o tożsamość, wolność i władzę nad samym sobą. W powieści pobrzmiewają także echa polityczno-historyczne, ale nie bójcie się, każdy, kto chciałby sięgnąć po „Mechanicznego” jako po książkę stricte rozrywkową także się nie zawiedzie – filozofia nie jest tutaj nachalna, a dynamika akcji i struktura całości dodają powieści lekkości.
Mniej lekki jest jednak styl. Ian Tregillis zagłębia się w techniczne (i quasi techniczne) szczegóły i nazewnictwo (w tym wypadku trzeba docenić pracę tłumacza, bo wybrnął z tego trudnego zadania znakomicie), a w jego pisarstwie nie brak ozdobników i porównań. Ale taki styl pasuje właśnie do tej historii.
Omawiając jednak „Wojny alchemiczne” nie można nie wspomnieć także o wydaniu. Rewelacyjna ilustracja na okładce, oprawa bardzo przyjemna w dotyku, wnętrze również pokazuje się od świetnej strony, bo i dobry papier, i miłe dla oka ozdobniki na stronach. Trzeba przyznać, że SQN stara się pod tym względem, a pozycje wydawane pod szyldem Imaginatio prezentują się bardzo ciekawie.
Polecam i czekam na kolejne podobne publikacje.
Jax jest klakierem. Oznacza to, że w świecie pełnym obowiązków odgrywa jednoznaczną rolę: zastępuje człowieka wszędzie tam, gdzie potrzebna jest fizyczna tężyzna, niezwykła szybkość lub umiejętność sprytnej konsolidacji zadań. Jax to po prostu maszyna, pełna śrubek i skomplikowanych mechanizmów, rozciągliwych sprężynek oraz precyzyjnie działających trybików. Taka jest oficjalna wersja Gildii dotycząca zarówno jego, jak i każdej skonstruowanej w odmętach Kuźni maszyny. Lecz gdzieś we francuskich podziemiach znajdują się ludzie, którzy wierzą, że pod zimną, twardą stalą mechanicznych znajduje się prawdziwa, ludzka dusza.
Przez wiele dziesięcioleci powtarzano, że Wolna Wola nie jest w stanie objawić się w żadnym skonstruowanym z metalowych części umyśle. Wszelkie przejawy buntu (które niemal się nie zdarzały) tłumaczono zepsutym mechanizmem lub wadą fabryczną. Dlatego gdy pojawia się plotka, że na placu Huygensa zostanie stracony zbuntowany klakier, tłumy – zarówno mechanicznych, jak i ludzi – zbierają się, by zobaczyć niecodzienne widowisko. Wśród zebranych znajduje się Jax, który zaczyna odczuwać niewytłumaczalną jedność z przywleczonym na plac straceńcem. Nie wie, że już wkrótce sam poczuje, jak to jest być wolnym.
Setki mil dalej Berenice Charlotte de Mornay-Périgord poświęca się badaniom nad sekretnym wnętrzem stworzonych ludzką ręką maszyn. Wprawdzie zawarty z Holandią pokój nie pozwala na podobne eksperymenty, wierzy jednak, że jej działania przyniosą Francji zwycięstwo. Także związany z francuską konspiracją pastor Visser ma przeświadczenie, że pod stalową skorupą kryje się zdolne do odczuwania istnienie. Dowiedziawszy się o mordzie na towarzyszach, postanawia przybrać rolę cierpiętnika i nie zwlekać dłużej z ujawnieniem prawdziwej tożsamości. Jest gotowy na śmierć, lecz przebiegła tuinier Bell ma dla niego inne zadanie...
„Zbiegły zbuntowany klakier krążył po domu tych, którzy go stworzyli".
Pierwszy tom „Wojen alchemicznych" należy do tego typu książek, które stają się ciekawsze z każdą kolejną stroną. Przerażająca maszyneria, zdrajcy, skazani na niełaskę fundamentaliści oraz wierni ideom apologeci – w „Mechanicznym" czytelnik spotyka tak cudną różnorodność spierających się ze sobą postaw, że momentami można odnieść wrażenie, iż historia Jaxa wydarzyła się naprawdę. Odwieczni wrogowie – Królestwo Niderlandów oraz Francja – reprezentują dwie całkowicie odmienne ideologie, każda jest jednak dobrze uzasadniona i bazuje na naturalnych koncepcjach, dzięki czemu zawarte w książce przemyślenia na temat artyficjalnej inteligencji są szczere i niewymuszone. Na uwagę zasługuje finezyjny język autora, który sprawnie odwzorowuje wszelkie niuanse społeczne, uwydatniając hierarchię i charaktery postaci. Niekiedy opisy aparatury lub jakieś skomplikowanego urządzenia są nieco przydługie i nużące, lecz to jedyna wada stworzonego przez Taegillisa świata. Wszystko inne, łącznie z deskrypcją bohaterów, porywającymi dialogami, a przede wszystkim niezwykle oryginalną fabułą – zasługuje na czytelniczą uwagę każdego mola książkowego, który choć trochę lubi fantastykę i steampunkowe klimaty. Pozycja obowiązkowa!
/Poddasze Literata
Jax jest klakierem, posłuszną machiną służącym obywatelom Holandii, na tyle bogatym, by pozwolić sobie na tego rodzaju dogodności. Codziennie walczy z geas, które palą go od środka, gdy tylko dostaje jakieś zadanie do wykonania. Pewnego dnia jest świadkiem egzekucji zbuntowanego klakiera, który sprzeciwił się geas i pragnął wolności. Jax spotyka też pastora, który zleca mu misję zawiezienia tajemniczego urządzenia do Nowego Amsterdamu, gdzie klakier ma się udać ze swoimi właścicielami. Od tego momentu, z Jaxem zaczynają dziać się dziwne rzeczy - pragnienie buntu i wolności jest coraz większe, a on nie potrafi nad tym zapanować. Tymczasem w Francji Berenice pragnie zgłębić swoją, i tak dużą, wiedzę na temat mechanicznych sług. Pragnie rozebrać na części wojownika, który utkwił w murach zamku po ostatniej bitwie z Holendrami. Jednak czy pozostali członkowie Rady zgodzą się na to szaleństwo?
Ocena
Nie pamiętam, kiedy ostatnio sięgnęłam po steampunk, ale mogę powiedzieć jedno: powrót do tego nurtu w postaci książki Tregillisa był jak najbardziej udany. Klakierzy tworzą zamkniętą społeczność, mają swój język, własne pozdrowienie itd. Żyją jednak wśród ludzi. W ludzkim społeczeństwie są traktowani jak rzeczy. Właśnie to było ideą powieści i zostało to bardzo dobrze ukazane. Sama zastanawiałam się, jakby to było, gdybym to ja była posiadaczką klakiera - jakie byłoby moje podejście do tych maszyn? W trakcie czytania miałam jednak kilka problemów. Jednym z nich była trudność w wyobrażeniu sobie głównego bohatera. Drugim takim problemem były niektóre nazwy i stwierdzenia, które nie były przetłumaczone ani wyjaśnione, przez co czytanie książki było trochę utrudnione. Na początku nie potrafiłam się także zorientować, co gdzie jest oraz kto odgrywa jaką rolę w powieści. Później jednak jako tako się zorientowałam w świecie Tregillisa i Jaxa. To, który wątek był najciekawszy, zmieniało się w trakcie lektury. Dzięki temu, do każdego z głównych bohaterów zbliżyłam się w jakimś stopniu i ich dalszych losów jestem ciekawa w równym stopniu. W takcie lektury natrafiłam na kilka niejasności, które burzyły sens. Może były to tylko moje odczucia, więc nie będę się nad tym rozwodzić. Bardzo natomiast spodobało mi się umieszczenie akcji w Holandii, Francji oraz ich koloniach. Dzięki temu uniknięto powtarzalności oraz nie można porównać tej powieści do żadnej innej pod kątem miejsca akcji. Mam nadzieję, że w kolejnej części dostaniemy więcej informacji na temat królowej Mosiężnego Tronu. Bardzo mi się spodobało też to, że mimo abstrakcyjnego i fantastycznego brzmienia fabuły, akcja jest umieszczona w przeszłości. Zapewnia to książce niesamowity klimat, który ja przy tego typu powieściach uwielbiam. W interesującą fabułę wplecione zostały pytania o wolność, jej znaczenie, człowieczeństwo i różnicę między człowiekiem a maszyną.
Rzeczą, która zasługuje na uwagę jest przepiękne wydanie. To mechaniczne serce tak szalenie mi się podoba, że nie potrafię tego inaczej wyrazić. Wewnętrzne strony okładki również nawiązują do mechanizmu zegarowego, ale to motyw okładkowego serca przewija się w całej książce.
Podsumowując, spotkanie z Jaxem uważam za udane i czekam na kolejne części.
Pan Christiaan Huygens w XVII wieku stworzył pierwszego klakiera. Dało to początek wielkiej pladze holenderskiej, która z całą armią takowych klakierów podbiła niemal całą Europę. Jedynym zbuntowanym państwem została Francja, która ciągle utrzymuje, iż każdy powinien mieć własną wolną wolę, niezależnie czy zbudowany jest z kości czy gwoździ. Geas jest niewolniczą więzią klakiera ze swoim panem. Jax jak każdy mechaniczny marzy o wolności i samodzielnemu podejmowaniu decyzji. Wkrótce właśnie taka okazja się nadarzy, a jego bunt wstrząśnie całą Europą.
Przyznacie, że opis, który Wam streściłam jest ciekawy. Nigdy tak naprawdę nie czytałam nic co zahaczałoby o pytania na temat istnienia duszy wielkich maszyn, które wyglądają jak człowiek, uczuć i snów. Takie rzeczy widziałam tylko w filmach, choć nigdy jakoś szczególnie mi się nie podobały. W książce ten wątek stał się dla mnie naprawdę intrygujący. Kiedy zaczęłam czytanie tej powieści, podobało mi się. Nie było to nic wielkiego, ale na początek mnie zaintrygowało. Cała książka podzielona jest na dwie części plus epilog. Rozdziały mamy pokazane z perspektywy trzech różnych osób. Tytułowego Jaxa, pastora Vissera oraz wicehrabinę Berenice. Każde z nich odgrywało inną rolę, jednak wszystkie ich drogi dążyły do połączenia się. Najbardziej podobały mi się rozdziały z perspektywy Jaxa, który wcale nie był bezmyślną maszyną, myślał i analizował zupełnie jak człowiek. Jednym, wielkim zaskoczeniem było dla mnie urozmaicone wulgarnie słownictwo wicehrabiny. Dzięki niej poznałam parę nowych synonimów określających nieprzychylnie mężczyzn. Z całej tej trójki do niej mam najbardziej mieszane uczucia. Na początku wydawała się pewną siebie, rozważną i niezwykle zdeterminowaną kobietą, dopóki no… To trzeba przeczytać samemu. Co do pastora, nie mam w stosunku do jego postaci jakiś większych uczuć, jedynie głębokie współczucie. Jedną z rzeczy jakie najbardziej nie podobały mi się w tej książce były długie na klika stron opisy, które nic nie wnosiły do powieści, a brzmiały nawet w myślach jakby autor specjalnie próbował pochwalić się swoim patetycznym językiem i niezwykle okazałym doborem słów. Myślę, że one były największym powodem, dla którego tak źle czytało mi się tą powieść. Kiedy starałam się je wszystkie czytać literki mi się rozmywały, ja niby czytałam, ale myślami i tak odlatywałam gdzie indziej. Wystawiłabym tej powieści niższą ocenę, jednak pod koniec zaczęło dziać się coś ciekawego i wtedy naprawdę nie mogłam się oderwać od książki, jednak według mnie końcówka miała sprawić, iż z zawzięciem i niecierpliwością będziemy oczekiwali następnego tomu. Ja osobiście nie zamierzam sięgnąć po nic więcej z tej serii, aczkolwiek oprawa graficzna książki pięknie prezentuje się na półce.
Na początku było trudno. Przebrnięcie przez pierwszy rozdział było największym, milowym krokiem w całym Mechanicznym i, ku mojej ogromnej uldze, resztę czytało się w miarę przyzwoicie szybko, lecz w kilkoma przystankami, które miały być odsapnięciem i przyswojeniem informacji dla mojego umysłu. Niewątpliwie w powieści urzekły mnie dywagacje na temat Wolnej Woli, duszy i wiecznej egzystencji po śmierci. Zazwyczaj staram się unikać takich tematów, ponieważ są to trudne zagadnienia i pisarzom nie idzie dobrze, kiedy podejmują się wybadania sprawy. Ian Tregillis poradził sobie doskonale, co tylko spotęgowało mój zachwyt nad powieścią.
Akcja powieści dzieli się na wydarzenia z życia trzech kluczowych, skrajnie różnych postaci: Jaxa, pastora i Berenice. Każdy z tych charakterów przedstawia inne poglądy, sposoby życia i jak się okazuje jeden z nich jest maszyną. Do każdego z bohaterów podeszłam inaczej i zupełnie w innym stopniu obdarzyłam ich sympatią, która również zmieniała swoją częstotliwość. Jax, który na samym początku były mi do bólu obojętny - nie zagłębiałam się w jego charakter, ale z rozdziału na rozdział zaczął mnie fascynować. Pastor okazał się właśnie postacią, którą z miejsca polubiłam i bardzo mu współczułam. Natomiast Berenice nie lubiłam od początku do końca - konflikt interesów, że tak się wyrażę - nie mogłam pojąć motywów jej postępowania, ale okazuje się, że sam autor świetnie podsumował siej egzystencję.
Rozpoczynając czytanie Mechanicznego wiedziałam, że przeczytanie tej pozycji zajmie mi więcej czasu niż innym, ale nie pożałowałam ani minuty. O dziwo, wiele słyszałam o języku pisarza, technicznym żargonie czy specyficznym słownictwie, który może sprawić, że lektura będzie ciężka do przyswojenia, co napawało mnie lekkim dyskomfortem, ale okazało się, że łatwo mi poszło rozeznanie się w świecie alchemii i maszyn. Nie spodziewałam się po tej pozycji nieprzewidywalności, którą niewątpliwie rządzi książką, wydarzeniami i bohaterami. Najzabawniejszym, a zarazem najlepszym aspektem powieści było ciągłe gdybanie o kierunku akcji i, możecie mi wierzyć, nie spodziewałam się takie obrotu spraw, co spowodowało mój niegasnący niedosyt.
Na zakończenie chciałabym wspomnieć w kilku słowach o cudownym polskim wydaniu Mechanicznego, które złapało mnie za serce i nadal nie mogę wyjść z podziwu jak piękna jest okładka oraz mechaniczne serca ukryte we wnętrzu. A oprócz tego, to pierwszy tom Wojen alchemicznych jest świetną zapowiedzią serii, która powali niejednego czytelnika. Z niecierpliwością wyczekuję drugiego tomu i dalszych losów bohaterów!