5/5
13-11-2021 o godz 04:29 przez: Michał | Zweryfikowany zakup
Super się czytało
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
07-01-2019 o godz 08:18 przez: polak099 | Zweryfikowany zakup
wciągająca
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
05-01-2016 o godz 13:07 przez: Gaba
Skolonizować Marsa, czemu nie? Tego jeszcze nie było!

"Marsjanin" od samego początku mnie zaskakiwał. Trzymał w napięciu. Do końca nie wiedziałam, czy główny bohater, Mark Watney przeżyje. Jest to bardzo dobra książka, która nie tylko wciąga, ale także fascynuje, sprzedaje wiele ciekawych informacji związanych z nauką, Wszechświatem, pracą astronautów i tym, jak kurczę, można egzystować na… Marsie.

Mark Watney ma pecha i to ogromnego. Podczas marsjańskiej ekspedycji, w wyniku burzy piaskowej i niefortunnego wypadku, zostaje sam na Czerwonej Planecie. Bez ekipy, ranny, ze zniszczonym przez wiatr obozem, małą ilością powietrza, jedzenia i ogólnie w trudnych warunkach – musi przeżyć, choć każdy w NASA myśli, że jest martwy. Nie ma łączności, nawet gdyby sztab w Houston odkrył, że Mark żyje, to i tak do kolejnej misji ratunkowej zabraknie mu wody i żywności. Czy przez te niewygodne fakty się podda? Absolutnie nie! Ma przecież swój dyplom z botaniki, wiele pomysłów i silną wolę, aby przetrwać, choć Mars nie gra fair…

Książka jest jedną z lepszych – gdy kładłam się spać, to o niej myślałam i również wtedy, gdy się budziłam. Chodziła mi po głowie przez cały czas. Autorowi udało się genialnie zbudować dynamikę akcji i to napięcie! – cały czas martwiłam się o losy bohatera. Za każdym razem, jak już miałam nadzieję, że Markowi uda się wyjść cało z danej sytuacji, to znowu obrywał czymś, co mogło bardzo szybko doprowadzić do jego śmierci. Dawno tak nie przeżywałam książki, nie denerwowałam się tym, jak autor dalej poprowadzi historię i co czeka mnie po przewróceniu następnej strony.

Bałam się, że pisarz rzuci nas trochę na głęboką wodę. Nic takiego się nie stało – książkę rozpoczął wstępem, a później akcja biegnie już błyskawicznie. Narracja prowadzona jest na samym początku z punktu widzenia głównego bohatera, aby później ukazać inną perspektywę – Weir serwuje nam powrót na Ziemię i opisuje to, jak NASA odkryło, że Mark żyje. A więc to, co dzieje się na Marsie i na naszej planecie przeplata się w kolejnych rozdziałach. Tak samo narracje, gdy mamy Marka to jest pierwszoosobowa, a gdy pracowników NASA – wówczas zmienia się na trzecioosobową. W książce zostało to wszystko bardzo płynnie przedstawione – z jednej strony wiemy o tym, co w danej chwili myśli Mark, ale także mamy szerszy obraz tego, co dzieje się u reszty postaci.

Co jest jeszcze ważne. Mark prowadzi coś w stylu dziennika. I robi to doskonale. Gdyby ogłoszono konkurs na najbardziej zabawnego i ironicznego bohatera, to Watney miałby pierwsze miejsce bez żadnego problemu. Jego cięty język, poczucie humoru, to jak podchodził do wielu swoich utarczek z Marsem, jest jednym z największych atutów książki. Przez to nie tylko siedzimy jak na szpilkach, bo nasza ulubiona postać może zginąć, ale też co jakiś czas wybuchamy śmiechem. Weir stworzył postać, którą nie da się nie lubić, która podczas czytania staje się twoim najlepszym kumplem i trudno się z nią rozstać.

W "Marsjaninie" pojawia się wiele nauki. I to kolejny plus dla autora, że udało mu się wcisnąć tyle szczegółów, choć w sumie mógł to pominąć, jak np. zrobiono w filmie (co dla mnie było jego największym minusem). Szczegóły są tutaj bardzo istotne, przez nie Mark może w każdej chwili umrzeć. Dlatego też Weir podaje wszystkie wyliczenia, opisuje każde działanie bohatera, podchodzi do tej historii, jak do czegoś, co rzeczywiście mogłoby się wydarzyć, a więc staje się ona bardziej prawdopodobna. Dla takiego laika jak ja, czytanie o pracy astronautów, przedstawionej w tak realistyczny sposób było czymś po prostu fascynującym, tak, że teraz mam ochotę kupić sobie kolejną książkę, ale bardziej naukową, właśnie o podróżach w kosmos.

Marsjanin to powieść, którą mogę polecić wszystkim. Patrząc na opis, od razu myśli się, że jest to powieść bardziej dla mężczyzn. Zgodzę się z tym, ale także nie jedna kobieta zainteresuje się historią Marka. Bo ma w sobie humor, jak i napisana jest bardzo dobrym językiem, czyta się ją błyskawicznie. Polecam także młodzieży, może Marsjanin będzie dla nich inspiracją?

Ostatnio kosmos stał się bardzo popularny. Każdy z nas pamięta historyczny skok ze stratosfery Felixa Baumgartnera, co rusz słyszymy o nowych odkryciach NASA. Powstają także filmy, o których było głośno – Grawitacja, Interstellar, a teraz Marsjanin. Siłą historii Marka Watney jest to, że podczas czytania staje się on nam bliski, cały czas zadajemy sobie pytanie – przecież po tym wszystkim on nie może zginąć? Autor bardzo realistycznie przedstawia tę historię, przez co miałam wrażenie, że to może zdarzyć się naprawdę. I jeszcze to hasło – „On musi wrócić do domu” zawiera w sobie tyle siły i przedstawia ludzi, którzy jednak nie są obojętni na losy innego człowieka.

Polecam, a na pewno nie oderwiecie się od tej książki!

CAŁA RECENZJA: http://recenzentkaksiazek.blog.pl/2016/01/05/marsjanin-andy-weir-2/
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
31-10-2015 o godz 18:11 przez: musicJackob
http://nieortodoksyjny.blogspot.com/2015/10/marsjanin-recenzja.html

Wyobraźcie sobie, że budzicie się w miejscu kompletnie nieprzystosowanym do życia. Jesteście ranni, a do tego macie ograniczone zapasy wody, jedzenia, a co najważniejsze- tlenu. Dodatkowo, dookoła nie ma nikogo, kto mógłby z wami porozmawiać i pomóc. W takiej sytuacji właśnie znalazł się Mark Watney. Podczas misji badawczej, na Marsie, w której brał udział, ekspedycja zostaje zaskoczona przez ogromną burzę piaskową, w skutek której dochodzi do nieszczęśliwego wypadku. Mark Watney uderzony przez satelitę znika wszystkim z pola widzenia. Zespół ze względu na niesprzyjającą pogodę zostaje zmuszony do natychmiastowego opuszczenia Czerwonej Planety i pozostawienia na niej najprawdopodobniej martwego członka załogi.
Mark jednak nie umiera. Budzi się ranny, w nieszczelnym kombinezonie, szybko zdając sobie sprawę z tego, że załoga statku Ares 3 zdążyła już odlcieć, uznając go za zmarłego. Gdy tylko dociera do marsjańskiej stacji badawczej Hab, okazuje się, że pozostawione tam zapasy pozwolą mu żyć, przez najwyżej kilkadziesiąt dni, Mark się jednak nie poddaje i mimo wszelkich przeciwności losu postanawia przeżyć i nawiązać kontakt z ziemią. Od tego momentu podejmuje samotną i heroiczną walkę o przetrwanie.

Przyznam się bez bicia, że chociaż na Marsjanina polowałem już od dłuższego czasu, to najpierw postanowiłem obejrzeć ekranizację, a dopiero później sięgnąć po książkę. W żaden sposób to jednak nie zaważyło na przyjemności płynącej z czytania, szczególnie, że powieść szybko mnie wciągnęła pomimo tego, że znałem przebieg wydarzeń oraz ich zakończenie.

"Marsjanin" napisany jest w formie dziennika, prowadzonego przez głównego bohatera Marka Watneya. Rozdziały są stosunkowo niedługie, ponadto raz na jakiś czas mamy okazję obserwować historię z perspektywy załogi statku Ares 3 oraz placówki NASA umieszczonej na Ziemi. Wszystko to sprawia, że książkę tę czyta się szybko i przyjemnie. Ponadto każda ze stron naszpikowana została mnóstwem techniczno-technologicznych informacji, które nie zawsze były dla mnie zrozumiałe i których prawdziwości nie jestem w stanie potwierdzić. Jeżeli jednak Andy Weir pisząc Marsjanina posiłkował się tylko i wyłącznie faktami, to duży ukłon w jego stronę, bo zgromadzenie i powiązanie ze sobą takiej ilości informacji dotyczących wypraw w kosmos, urządzeń podtrzymujących ludzkie życie, ich funkcjonowania, napraw, czy chociażby botaniki i uprawiania marsjańskich ziemniaków, wymagało od autora prawdopodobnie katorżniczej pracy.
Najmocniejszą stroną powieści jest oczywiście jej główny bohater, czyli Mark Watney. Andy Weir wykreował niezwykle pozytywnego, pełnego optymizmu bohatera, który będąc pozostawionym na Marsie, bez jakiejkolwiek komunikacji z ludzkością, potrafi cieszyć się z nawet najmniejszych sukcesów (jak np. kilka dodatkowych dni życia) i zachować swój żartobliwy, pełen przekąsu język, dzięki czemu czytelnik nie odczuwa w tak dużym stopniu jego osamotnienia i zamiast współczuć, czy ubolewać nad jego losem, kibicuje mu w każdym podjętym działaniu, a trzeba przyznać, że Mark na nie próżnuje. Z wykształcenia inżynier i botanik, każdego dnia szuka sposobu na pozyskanie wody, komunikację z NASA, a nawet... zakłada marsjańską plantację ziemniaków! Brzmi trochę kuriozalnie, prawda? Ale taki właśnie jest Mark Watney. To niezwykle silna osobowość, walcząca o życie jednostka, na której skupia się ta książka. Jego po prostu nie da się nie lubić.
Uogólniając, "Marsjanin" to książka mówiąca o ludzkiej woli przetrwania, w najbardziej niesprzyjających dla człowieka warunkach, aczkolwiek tutaj nikt nie będzie zmuszony do zjadania własnej matki (takie małe, niesmaczne nawiązanie do Życia Pi). To także opowieść o jakże pozytywnym człowieku, który musi sobie radzić z narastającymi problemami. Nie brak tu oczywiście wartkich i nagłych zwrotów akcji i elektryzujących, przyspieszających bicie serca momentów niepowodzenia, kiedy to życie i umiejętności głównego bohatera wystawione zostają na okrutną próbę. Podsumowując, to brak tu miejsca na jakąkolwiek nudę.

Jeżeli zatem jesteście ciekawi, jak Mark Watney poradził sobie sam na Marsie, czy udało mu się skontaktować z NASA, a co najważniejsze, czy wrócił żywy na Ziemię, to koniecznie sięgnijcie po Marsjanina, pióra Andy'ego Weira. Jest to naprawdę dobra książka z kategorii sci-fi, która nie tylko Was wciągnie, ale wprowadzi w świat pełen technologicznych smaczków i pokaże, że nawet na Marsie można uprawiać plantację ziemniaków. A kiedy tylko przeczytacie Marsjanina, nie zapomnijcie obejrzeć równie dobrej ekranizacji (chociaż książka na tle filmu wypada minimalnie lepiej). Gwarantuję, że nie pożałujecie!

Ocena książki: 8/10

Plusy:
-pozytywny, pełen optymizmu bohater
-mnóstwo technologicznych smaczków
-motyw przetrwania na obcej planecie

Minusy:
-brak
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
30-09-2015 o godz 08:55 przez: Magdalena Senderowicz
Lot w przestrzeń kosmiczną nie jest już czymś niewyobrażalnym. NASA obecnie pracuje nad projektem kolonizacji tej planety a „szczęśliwcy”, którzy mają tego dokonać już zostali wybrani. No tak… inicjatywa ciekawa, plan piękny, ale należy się liczyć z tym, że zawsze coś może pójść nie tak. Nawet bardzo nie tak… dlatego to nie do końca takie szczęście, bo co jeśli jeden z członków załogi w nieszczęśliwym wypadku zostanie na Marsie sam?
Mark Watney miał niesamowitego pecha – był jednym z sześciu członków załogi Aresa 3, która wybrała się na Marsa. Misja musiała zostać przerwana z powodu straszliwej burzy piaskowej, ewakuacja trwała, a biedny Mark został ranny i ślad po nim zaginął. Załoga, święcie przekonana, że go straciła, ruszyła w podróż powrotną do domu, choć ciężko było im się pogodzić ze stratą. Jednak Mark przeżył, ale czy na długo? Sam na opustoszałej planecie, z brakiem odpowiednich narzędzi, nie wspominając już o zapasach żywności… Jednak człowiekiem zawsze kieruje chęć przetrwania, dlatego botanik podejmuje heroiczną walkę, w której wykorzystuje nie tylko swoje umiejętności, ale wszystko, co tylko może. Tonący brzytwy się chwyta…
Szczerze? Nie wyobrażam sobie, co zrobiłabym, gdybym znalazła się w takiej sytuacji. Jest to naprawdę tak przerażająca wizja, że chyba nawet całkowicie do mnie nie dociera. Budzisz się obolały na obcej planecie… planecie! To nawet nie jest bezludna wyspa czy nieznane Ci miasto. To jest Mars! Ciało niebieskie oddalone od Ziemi o 227 936 637 kilometrów! Przetrwanie tam graniczy przecież z cudem… dlatego podziwiam głównego bohatera, który nie poddał się ani razu! Walczył do samego końca, zachował trzeźwość umysłu i zimną krew, chociaż nic nie było proste. I jak tu mu nie kibicować? Jak nie obdarzyć go wsparciem (chociaż tym mentalnym) i sympatią? Mark Watney jest postacią niesamowitą. Nawet w obliczu niemal pewnej śmierci nie traci poczucia humoru i mimo że tematyka poruszana przez tę powieść do zabawnych nie należy, to dzięki jego ironii nie raz uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
Doskonałą rzeczą jest to, że Andy Weir wprowadził kilka rodzajów narracji. Perspektywa Marka jest niczym pamiętnik spisywany w poszczególny dni pobytu na Marsie. Dzięki temu otrzymujemy pełen obraz sytuacji, w jakiej znalazł się główny bohater. Widzimy, z czym musiał się zmierzyć, aby przetrwać. Pojawia się również punkt widzenia załogi, która odleciała z Marsa oraz ludzi pracujących dla NASA, którzy kontrolują misję Ares. Chyba najważniejszą rzeczą, którą taki zabieg wprowadził, była niepewność. Tak na dobrą sprawę, podczas czytania, nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy Markowi się uda. Kłody pod nogami, piasek w oczy (dosłownie i w przenośni) – na obcej planecie nic nie jest łatwe. Zwłaszcza przetrwanie. Dlatego niepewność towarzyszy nam cały czas, nawet w punkcie kulminacyjnym.
Autor doskonale poradził sobie z przedstawieniem świata, w którym rozgrywa się akcja. Szczegółowe i dopracowane opisy i specjalistyczne słownictwo wprowadzają nas do realiów fizyki, botaniki, inżynierii i mechaniki. Mogłoby się wydawać, że taka historia nie ma w sobie żadnego potencjału, a czytanie o tym, co każdego dnia robi Mark stanie się po chwili nudne. Nic bardziej mylnego! Andy Weir dba nie tylko o rozbudzanie naszej wyobraźni, ale również wzbudzanie ciekawości. A jak można nie chcieć śledzić poczynań człowieka, który z tak ogromną determinacją walczy z dnia na dzień? Tym bardziej, że Mars jest nieprzewidywalny i wydarzyć może się dosłownie wszystko – nie tylko burza piaskowa, ale przecież sprzęt, który doskonale znamy i korzystamy z niego na Ziemi, może zupełnie inaczej zachowywać się na innej planecie.
„Marsjanin” to doskonała powieść, która wciąga już od pierwszej strony. Wciąga i nie puszcza, ona po prostu pochłania. To niezwykle oryginalna i jedyna w swoim rodzaju historia o przetrwaniu, woli walki oraz o tym, że nie ma żadnych ograniczeń – człowiek jest w stanie zrobić wszystko, przekroczyć każdą granicę i zmobilizować się do działania, aby nie zginąć w osamotnieniu. Mark Watney jest znakomitym bohaterem, którego nie da się nie lubić. Ironiczny humor jest wisienką na torcie, podobnie jak odpowiednie stopniowanie napięcia i niepewność towarzysząca nam od początku do końca. Obok tej pozycji nie można przejść obojętnie, gdyż jest po prostu niesamowita!

www.bookeaterreality.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 1 3
5/5
11-10-2015 o godz 13:57 przez: bombowiec124
Super książka, spodoba się wszystkim, którzy oglądali film. Książka wciąga, trzyma w napięciu do samego końca. Bardzo dobry produkt.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
26-01-2016 o godz 22:22 przez: Julia Alaska
Tytuł oryginalny: The Martian
Autor: Andy Weir
Wydawnictwo: Akurat
Ilość stron: 384
Książek w serii: Jedna
Cena z okładki: 39.99 zł
Ocena: 10/10

"Mam całkowicie przesrane."

Mark Watney kilka dni temu był jednym z pierwszych ludzi, którzy stanęli na Marsie.
Teraz jest pewien, że będzie pierwszym, który tam umrze!
Straszliwa burza piaskowa sprawia, że marsjańska ekspedycja, w której skład wchodzi Mark Watney, musi ratować się ucieczką z Czerwonej Planety. Kiedy ciężko ranny Mark odzyskuje przytomność, stwierdza, że został na Marsie sam w zdewastowanym przez wichurę obozie, z minimalnymi zapasami powietrza i żywności, a na dodatek bez łączności z Ziemią. Co gorsza, zarówno pozostali członkowie ekspedycji, jak i sztab w Houston uważają go za martwego, nikt więc nie zorganizuje wyprawy ratunkowej; zresztą, nawet gdyby wyruszyli po niego niemal natychmiast, dotarliby na Marsa długo po tym, jak zabraknie mu powietrza, wody i żywności. Czyżby to był koniec? Nic z tego. Mark rozpoczyna heroiczną walkę o przetrwanie, w której równie ważną rolę, co naukowa wiedza, zdolności techniczne i pomysłowość, odgrywają niezłomna determinacja i umiejętność zachowania dystansu wobec siebie i świata, który nie zawsze gra fair…

Marsjanina zaczęłam czytać z lekką - oraz bezpodstawną - obawą. Jednak moje wątpliwości zostały rozwiane już przy pierwszym zdaniu. Książkę czyta się bardzo szybko, ponieważ styl autora jest naprawdę genialny. Nie mogę powiedzieć, że język jest prosty, bo skłamałabym. W książce, pan Weir nie raz korzystał z typowo naukowego słownictwa, które dla niektórych mogą okazać się czarną magią. Jednak nie przejmujcie się, wszystkie zjawiska były dokładnie wytłumaczone. Nie należę do osób, które lubią czytać książki o technice, zjawiskach chemicznych, biologicznych czy fizycznych. Ale tutaj wszystko było opisane w taki sposób, że czytanie o tym wszystkim sprawiało mi przyjemność i nie wywoływało nudy co jest ogromnym plusem.

"[12.04] JPL: (...) Proszę, uważaj na swój język. Wszystko, co napiszesz, nadajemy na żywo na cały świat.
[12.15] WATNEY: Patrzcie! Cycki! ==>> (.Y.)."

Naprawdę podziwiam autora za jego wiedzę na temat techniki, fizyki oraz innych nauk ścisłych. Widać, że mężczyzna poświęcił wiele czasu na zagłębianie się w - na przykład - technologię wykorzystywaną przez NASA. Muszę przyznać, że zaczytując się w opowieści o Marku czułam się, jakbym czytała historię, która wydarzyła się naprawdę. Wszystko jest bardzo realistycznie opisane, więc trudno uwierzyć mi, że to fikcja. Trzeba być prawdziwym geniuszem, żeby stworzyć coś tak świetnego.

W powieści występują dwa rodzaje tekstu. Pierwszy z nich to dziennik Marka, w którym opisuje on wydarzenia, które miały miejsce na Marsie. To właśnie zapiski Watney'a przeważają w książce. Drugą częścią są zdarzenia dziejące się w siedzibie NASA lub - ogólnie - na Ziemi. Te rozdziały przypominają takie, które znajdują się w zwykłych książkach, czyli jest tak dużo dialogów.

"Jak to jest? - zastanawiał się. Utknął tam, myśli, że jest całkiem sam i że go opuściliśmy. Jaki wpływ ma to na ludzka psychikę?
Odwrócił się w stronę Venkata.
- Zastanawiam się, co teraz myśli.

WPIS W DZIENNIKU: SOL 61.
Jak Aquaman może kontrolować wieloryby? To ssaki! Bez sensu."

Marka Watney'a nie da się nie lubić. Bohater został bardzo dobrze wykreowany. Ma ona zalety, ale także wady, dlatego jest bardziej "ludzki". Musicie wiedzieć, że Mark ma niesamowite poczucie humoru. Po pierwszych 50 stronach miałam zaznaczone co najmniej 10 cytatów, śmiesznych cytatów. Bardzo spodobało mi się podejście bohatera do jego jakże beznadziejnej sytuacji. Nie schował się on w kącie, gdy tylko coś szło nie po jego myśli (a działo się tak często) tylko starał się omijać przeszkody i przeżyć na Marsie do przylotu Aresa 4. Mark jest pomysłowy oraz bystry. Ma szeroki zakres wiedzy oraz - co najważniejsze - jest botanikiem. Bójcie się mocy botaników!

Podsumowując, książkę polecam Wam bardzo, bardzo gorąco. Zwolennikom książek o tematyce naukowej, ale także tym, którzy powieści o takiej tematyce omijają szerokim łukiem. Naprawdę musicie
zapoznać się z historią Marka Watney'a, ponieważ jest ona świetna i wciągająca jak diabli!

"Natychmiast się rozwalił. Ekran poczerniał, zanim opuściłem śluzę. Wygląda na to, że L w LCD nie znalazło się przypadkiem. Znaczy, że to jest ekran ciekłokrystaliczny. Zgaduję, że albo kryształy wyparowały, albo się zamroziły. Może napiszę opinię klienta. "Zabrałem go na powierzchnię Marsa i przestał działać. 0/10"."

~ A.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Akurat/Muza.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
05-03-2016 o godz 01:09 przez: martad87
Do kupna fenomenalnej powieści Andy'ego Weira zachęciły mnie pozytywne opinie na jej temat i bardzo dobra okazja, na jaką trafiłam. Rzadko czytuję literaturę z gatunku science-fiction, nie oznacza to jednak, że totalnie jej unikam. Kiedy słyszę tyle zachwytów na temat danej książki, nabieramy na nią apetytu i po prostu muszę ją przeczytać.

ZARYS FABUŁY
Mark Watney jest uczestnikiem sześcioosobowej misji na Marsie. Kiedy podczas szóstego sola na czerwonej planecie w obóz uderza silna burza piaskowa, dowódca podejmuje decyzję o ewakuacji. Oderwany przez wiatr element anteny nadawczej uderza w Marka, a przekonana o jego śmierci załoga opuszcza Marsa. Ale Mark jednak żyje i zostaje na opuszczonej planecie zupełnie sam, zdany jedynie na siebie. Bez kontaktu ze światem, w maksymalnie niesprzyjających warunkach, stara się zrobić wszystko, co w jego mocy, by przetrwać w starciu z nieprzyjazną planetą.

POMYSŁ, FABUŁA, AKCJA
Pomysł, by akcja powieści rozgrywała się na Marsie, był strzałem w dziesiątkę. Załogowe misje na tę planetę to nadal jeszcze dosyć odległa przyszłość, ale Andy Weir potrafił tak opisać stworzoną przez siebie rzeczywistość, że po przeczytaniu książki można zdziwić się, że loty na Marsa jeszcze nie mają miejsca w teraźniejszości. Historia przedstawiona w książce wydaje się być wiarygodną, a przynajmniej takie właśnie miałam odczucie.
Mark Watney stara się przeżyć na czerwonej planecie wbrew wszelkim przeciwnościom. Obserwowałam jego zmagania z ogromnym zainteresowaniem, drżąc o jego losy i obawiając się, czy uda mu się przeżyć i przezwyciężyć kolejne trudności, a jest ich naprawdę niemało.
Akcja w książce przenosi czytelnika między głównym bohaterem, który prowadzi wpisy w dzienniku misji, ekipą NASA, starającą się wymyślić sposób bezpiecznego sprowadzenia Marka do domu, oraz załogą misji Ares III, której Mark był członkiem. Walkę o uratowanie tego jednego człowieka, z ogromnym przejęciem obserwuje cały świat. Historia ma różne tempo, które czasem wzrasta, a czasem maleje, a im bliżej końca, tym coraz bardziej się rozpędza i coraz mocniej trzyma czytelnika w napięciu.

BOHATER
"Marsjanin" nie byłby tym, czym jest, gdyby nie genialna kreacja głównego bohatera. Mark to botanik i inżynier mechaniki w jednym. Dzięki swoim umiejętnościom, sporej wiedzy i niezwykłej determinacji potrafi znaleźć wyjście z trudnych sytuacji. Jest przy tym obdarzony ogromnym poczuciem humoru, a jego wpisy w dzienniku pełne są autoironii. To wszystko sprawia, że nie poddaje się i nie traci ducha w chwilach, w których każdy inny człowiek załamałby się. Bardzo go polubiłam i trzeba powiedzieć, że jego postać zyskuje sympatię czytelnika nie z powodu współczucia spowodowanego sytuacją, w jakiej się znalazł, a z powodu ogromnej woli życia i przetrwania.

STYL I JĘZYK
"Marsjanin" to powieść napisana z dbałością o najdrobniejsze szczegóły. Mark jest naukowcem, a w swoich wpisach nie szczędzi szczegółów związanych z całą naukową otoczką tego, w jaki sposób zamierza działać i jakie są tego efekty. Z tego względu może być to książka trudna dla niektórych osób, mimo iż bohater stara się wytłumaczyć swoje działania jak najlepiej.

OGÓLNE WRAŻENIA
Powieść Andy'ego Weira zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Jest bardzo realistyczna, trzyma w napięciu do samego końca, a przy tym nie brak w niej humoru. Zapewniła mi nawet niewielkie wzruszenie. To książka o ogromnej woli życia, determinacji i sile człowieka. To także powieść o tym, jak w chwilach, gdy czyjeś życie jest zagrożone, ludzie porzucają podziały, by nieść pomoc.
"Marsjanin" to książka, która wciąga i nie pozwala o sobie zapomnieć w chwilach, kiedy trzeba przerwać lekturę. Ja zarwałam przy niej noc i nie żałuję. Zdecydowanie było warto. :)
(...)
Marsjanin to świetna książka, naprawdę mi się podobała. Jeśli lubicie science-fiction, ta pozycja jest dla Was obowiązkowa. Polecam! :)

Recenzja pochodzi z mojego bloga: zaczytana-dolina.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
27-02-2016 o godz 20:07 przez: Cynamonkatiebooks
"Jeśli wrócę na Ziemię, będę sławny, nie? Nieustraszony astronauta, który pokonał wszelkie przeciwności losu, prawda? Założę się, że to się spodoba kobietom. Większa motywacja, żeby przeżyć."

"Mam całkowicie przesrane. To moja przemyślana opinia. Przesrane. Szósty dzień tego, co miało być dwoma najwspanialszymi miesiącami w moim życiu i wszystko zmieniło się w koszmar. Nawet nie wiem kto to przeczyta. Pewnie ktoś to w końcu znajdzie. Może za setki lat. Tak wspominam... Nie umarłem 6. sola. Bez wątpienia reszta załogi tak myślała i nie mogę ich za to winić. Może ogłoszą z mojego powodu żałobę narodową, a na mojej stronie w Wikipedii napiszą: "Mark Watney to jedyny człowiek, który umarł na Marsie". I to będzie prawda, tak podejrzewam. Bo na pewno tu umrę, Po prostu nie w solu 6., tak jak wszyscy myślą. Tak więc... od czego by tu zacząć?" ~ Mark Watney

Jestem z siebie dumna. Tak, jestem dumna z tego, że udało mi się przeczytać tę jakże znaną i zachwalaną książkę do końca. A dlaczego jestem dumna? Bo było to dla mnie ogromne wyzwanie, gdyż pozycja wbrew pozorom jest napisana trudnym, "naukowym" językiem, przez co miałam małe problemy z ogarnięciem wszystkiego. Ale na szczęście udało się!

"Może na­pi­szę opi­nię klien­ta. „Za­bra­łem go na po­wierzch­nię Mar­sa i prze­stał dzia­łać. 0/10”."

Głównym bohaterem jest Mark Watney, botanik i inżynier, uczestniczący w misji "Aresa III" na Marsa. Z racji tego, że jest botanikiem, jego głównym zadaniem było zbieranie próbek gleby Marsa. Z powodu pewnych komplikacji, zostaje sam na czerwonej planecie, a cały świat myśli, że nie żyje. Jednak Mark nie poddaje się i za wszelką cenę próbuje przeżyć do czasu przylotu następnej misji. Prowadzi dziennik na wypadek gdyby nie udało mu się przetrwać, żeby ktoś go znalazł i dowiedział się że żył sobie kiedyś człowiek na Marsie. I to właśnie z owego dziennika dowiadujemy się o sytuacji życiowej Marka. Tyle że, bohater bardzo szczegółowo opisuje każde zjawisko, eksperyment jaki przeprowadza. Np. Otrzymywanie wody - spalanie wodoru itp. I to miałam na myśli kiedy wspominałam o trudnym języku, bo mamy tutaj dużo chemicznych pojęć. Przez pierwsze 150 było ciężko, ale potem to już kwestia przyzwyczajenia i poszło z górki. Niemniej jednak bardzo się cieszę, że autor posługiwał się takim, a nie innym językiem, gdyż przynajmniej miałam możliwość przypomnienia sobie podstaw chemii :).

"Nie mogę się doczekać, aż będę miał wnuki. "Kiedy byłem w waszym wieku, musiałem wejść na krawędź krateru! W skafandrze EVA! Na Marsie, małe gnojki! Słyszycie? Marsie!"

Od razu mówię, że uwielbiam Marka Watneya! Po pierwsze, podziwiam go za jego wytrwałość, determinację i umiejętność jasnego myślenia w chwili zagrożenia. No jakbym ja została sama na Marsie i cały świat myślałby, że nie żyje to bym się chyba...załamała, najprościej mówiąc. Ale nasz bohater wręcz przeciwnie, to dało mu motywację do walki. W książce, mamy okazję poznać jego dwa oblicza. Z jednej strony to bardzo wykształcony mężczyzna, no w końcu botanik i inżynier, czasami jednak jego wiedza mnie zadziwiała. Ale co się dziwić, NASA przecież nie wysłałaby jakiegoś buraka na Marsa. A z drugiej strony to niezwykle zabawny optymista, dusza towarzystwa. Jego wypowiedzi powalają na kolana :D

"Jeśli to przetrwam, będę opowiadał, że sikałem paliwem rakietowym."

Podsumowując: Oczywiście teraz, po przeczytaniu książki dołączam do grona fanów Marsjana. Jest to niezwykle ciekawa i przezabawna pozycja, która na długo zostaje w pamięci. Obejrzałam również film na jej podstawie i był on świetnym odwzorowaniem książki. Tak więc, i książkę i film serdecznie polecam!

cynamonkatiebooks.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
02-05-2016 o godz 20:26 przez: Jane Warner
Powieść Andy'ego Weira opowiada o misji Ares 3, która za zadanie ma eksplorację Marsa. Niestety misja kończy się niepowodzeniem. Sześcioro członków załogi zmuszona jest opuścić planetę ze względu na zbliżającą się, niebezpieczną burzę piaskową. Groziła ona przewróceniem ich jedynego transportu na Ziemię - wtedy zostaliby uwięzieni na czerwonej planecie do skończenia się zapasów, niezbędnych do przetrwania. Ucieczka z planety także okazuje się trudna. Porucznik komandor Lewis - przewodząca misji zmuszona jest pozostawić jednego członka załogi - Marka Watneya, który dzięki poważnym obrażeniom "gubi" się w burzy. Bezradni, pozostali członkowie misji są zmuszeniu opuścić planetę bez niego. Są przekonani, że Mark nie żyje.



Jednak Mark wciąż żyje. Kiedy budzi się samotnie na Marsie, jest przerażony. Idealnie opisał to zdaniem: "Mam przesrane" (tutaj możemy doświadczyć niezwykłego humoru autora). Musi zdać się na siebie. Bez połączenia z NASA, jest zmuszony walczyć o swoje przetrwanie. W skrócie: musi zadbać o pożywnie, wodę, sprawność sprzętu, który mu pozostał, aż do wymyślenia sposobu łączności z Ziemią, a potem do czasu powrócenia na nią.



"Marsjanin" był chyba najdłużej czytaną przeze mnie książką w całej mojej czytelniczej karierze. Książkę czyta się się naprawdę trudno i opornie ze względu na małą ilość dialogów (większość powieści ma formę dziennika Marka) oraz ze względu na precyzyjne opisy wykorzystywania technologii, chemii oraz fizyki. Myślę, że powieść ta spodoba się szczególnie miłośnikom przedmiotów ścisłych.



Książka sama w sobie czasem nudzi, czasem nie. Według mnie najbardziej nudzące fragmenty to właśnie te fizyczne, bądź chemiczne opisy. Jednak, kiedy dzieje się jakaś akcja, to trzyma czytelnika w napięciu. Idea, żeby akcja książki rozgrywała się na Marsie jest naprawdę fenomenalna. Dzięki temu powieść posiada również sporo opisów tak nieosiągalnej dla ludzkości czerwonej planety.

Powieść ta jest też bardzo humorystyczna. Przy niektórych fragmentach naprawdę się uśmiałam, niekiedy nawet siostra się na mnie patrzyła jak na wariatkę:') Pozwolę sobie przetoczyć kilka zabawnych fragmentów książki:



1) "Natychmiast się rozwalił. Ekran poczerniał, zanim opuściłem śluzę. (...) może napiszę opinię klienta: zabrałem go na powierzchnię Marsa i przestał działać. 0/10".

2) "Mam całkowicie przesrane. To moja przemyślana opinia. Przesrane.

3) [12.04] JPL: (...) Proszę, uważaj na swój język. Wszystko, co napiszesz, nadajemy na żywo na cały świat.

[12.15] WATNEY: Patrzcie! Cycki! ==>> (.Y.).



Myślę, że główny bohater powieści - Mark - jest świetnie napisany. Naprawdę przypadł mi do gustu jego charakter w książce. Mimo, że był sam na Marsie i musiał przetrwać, to zawsze znalazł jakąś śmieszną stronę sytuacji - miał świetne poczucie humoru. Był nieco infantylny, lecz w sytuacjach zagrażających jego życiu przemieniał się w sprytnego, mądrego i doświadczonego astronautę.


Podsumowując, mimo tego, że książkę czyta się opornie warto po nią sięgnąć. Jest to jeden z lepszych thrillerów, które czytałam. "Marsjanin" był również pierwszą, poważną powieścią sci-fiction, którą udało mi się przeczytać. Był to przyjemny pierwszy raz. Powieść jest tak realistyczna, jakby to wszystko zdarzyło się naprawdę.

Recenzja pochodzi z mojego bloga: http://dziewczynamiedzyregalami.blogspot.com/
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
23-01-2016 o godz 13:01 przez: Książkomaniacy
ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com

"Mark Watney. To jedyny człowiek, który umarł na Marsie". Tak powinien zaczynać się wpis w Wikipedii misji kosmicznej dotyczący ARES 3.


"Całkiem absurdalny splot wydarzeń sprawił, że prawie zginąłem. A jeszcze bardziej absurdalny jednak uratował mi życie".

Misje marsjańskie przygotowywane były tak, aby wytrzymać burze piaskowe osiągające prędkości do 150km/h. Niestety ta, która uderzyła w ARESA 3 miała prędkość 175 k/h. Statek kosmiczny MAV nie był na to przygotowany. Nie można była narażać misji. Padł rozkaz powrotu. Astronauci musieli przedostać się z Habu do Mavu. Było to ryzykowne, ale nie było innego wyjścia. Wybór był tylko jeden.

"Udało się wszystkim oprócz Mnie. (...) Ledwo pamiętam uciekające powietrze i ból w uszach, gdy ciśnienie w skafandrze spadało. "

"Marsjanin" to przepiękna odyseja kosmiczna,ale także opowieść o woli życia i trudzie przetrwania w sytuacji najbardziej tragicznej z możliwych. Członkowie załogi i sztab w Houston uważają Marka za zmarłego. Procedury nakazują zostawić ciało astronauty na Czerwonej Planecie. Nie ma też mowy o wyprawie ratunkowej. Bohater książki zdaje sobie z tego sprawę. Czyżby to koniec? Nie. Ten kosmiczny Robinson Cruzoe podejmuje trud walki o własne życie. To heroiczna misja przetrwania. Czy jest to możliwe? Zapasy tlenu i jedzenia przecież wkrótce się skończą. Dla Marka nie ma jednak rzeczy niemożliwych. Ten młody, pełen zapału i chęci życia chłopak wykorzystuje swoją wiedzę i zdolności, próbuje nawiązać kontakt z Ziemią, marzy o powrocie do swoich bliskich. Inżynier botanik robi wszystko, by przetrwać.

Książka to trzymający w napięciu wspaniały thriller nie tylko o podbojach kosmosu, ale przede wszystkim wspaniałe studium psychiki ludzkiej. Mark Watney to bohater idealny - reprezentujący możliwie wszystkie najlepsze cechy człowieka - inteligentny, zaradny, uczciwy ceniący szczerość i uczciwość. Nie ocenia swoich towarzyszy podróży, jest gotów ponieść śmierć w imię wyższych celów. Nie chce narażać życia innych, by ratować swoje. Gotów do poświęceń w imię nauki. Wie, że życie nie zawsze gra fair. Zachowuje dystans wobec siebie i świata.

Pełno tu dylematów moralnych i pytań bez odpowiedzi. Kolejne zapiski Marka w jego dzienniku to niezwykle ciekawe, trzymające w napięciu, pełne realizmu opisy astronauty z zaistniałą sytuacją. Autor dba o każdy szczegół. Począwszy od drobiazgów technologicznych, aż po emocjonujące opisy przeżyć wewnętrznych. To sprawia, że książkę czyta się z ogromną przyjemnością, a nawet pochłania ona czytelnika bez reszty. Nie jest to jednak książka wyłącznie o Marku. To również książka o wszystkich ludziach, którzy pracowali dniami i nocami, by sprowadzić go na Ziemię: członkach jego załogi, pracownikach NASA, Chińskiej Narodowej Agencji Kosmicznej. To również odpowiedź na pytanie ILE JEST WARTE LUDZKIE ŻYCIE?

"Cena mojego przetrwania musiała wynieść setki milionów dolarów. Wszystko po to, żeby ocalić głupiego botanika. Po co się kłopotać?"


To naprawdę świetna książka! Z pewnością nie będziecie zawiedzeni. Po tej niezwykłej lekturze obejrzyjcie jej filmową wersję. Ja już to zrobiłam.

Izabela Nestioruk
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
27-12-2015 o godz 15:03 przez: Katarzyna Marcinkowska
Mark Watney jest jednym z sześciu członków załogi Hermesa - statku kosmicznego biorącego udział w misji Ares 3 zajmującej się eksploracją Marsa. Astronauci przebywają na Czerwonej Planecie od sześciu dni, gdy rozpętuje się straszliwa burza piaskowa. Załoga Hermesa zmuszona jest w pośpiechu ewakuować się do statku i czym prędzej wyruszyć w drogę powrotną. W trakcie ucieczki dochodzi jednak do wypadku, w którym to Mark zostaje ciężko ranny. Inni członkowie ekspedycji myśląc, że Watney zginął, opuszczają planetę. Gdy mężczyzna w końcu odzyskuje przytomność, okazuje się, że tylko on pozostał w zniszczonym obozowisku. Rzeczywistość nie wygląda wesoło. Ma on ograniczone zapasy żywności i wody oraz powietrza. Nie może też nawiązać łączności z NASA, gdyż anteny przekaźnikowe uległy uszkodzeniu podczas nawałnicy. Od tej pory musi radzić sobie sam na nieprzyjaznej planecie, której jest jedynym mieszkańcem. W przeżyciu trudnych dni na Marsie pomóc mogą Markowi jego umiejętności botanika i inżyniera oraz nieopuszczający go humor i wiara we własne możliwości. Watney skrzętnie zapisuje też każdy sol (marsjańską dobę) w swoim dzienniku licząc na to, że będzie on namacalnym dowodem jego walki o przetrwanie.

Zbudowana przez Weira postać głównego bohatera jest bardzo pozytywna, na próżno więc doszukiwać się w niej wad. I taki typ osobowości w obliczu opisywanych przez autora wydarzeń wydaje się być zupełnie na miejscu. W końcu, aby przetrwać na Marsie potrzeba iście heroicznej postawy! Czytelnik wraz z Markiem odczuwa wszelkie rozterki i drży o jego życie, trzymając po cichu kciuki, by udało mu się opuścić Czerwoną Planetę.

Książka Andy'ego Weira dostarcza nam szeregu fachowych informacji o wyprawach międzyplanetarnych i o samym Marsie w szczególności. Weir wybrał nietypowe miejsce akcji dla swojej powieści, przy tworzeniu fabuły czerpał jednak z pokładów własnej niebywałej wiedzy o podróżach kosmicznych i Czerwonej Planecie. Autor wykreował bardzo ciekawego bohatera pierwszoplanowego, a swoją barwną opowieść umiejętnie przeplata nowinkami ze świata naukowego. Cała książka aż prosi się o jej filmową adaptację. I zdradzę Wam, że podjął się jej już Ridley Scott.

"Marsjanin" słusznie okrzyknięty został jedną z najciekawszych tegorocznych premier na rynku wydawniczym. To książka pełna humoru i dystansu wobec świata. Trzyma w napięciu praktycznie do ostatniej strony, bowiem każdy rozwiązany przez Marka problem skutkuje pojawieniem się serii nowych niefortunnych zbiegów okoliczności. Pomimo tego, że powieść Andy'ego Weira przypisywana jest do gatunku science fiction (choć fikcji w zasadzie tu mało, gdyż autor tworzy tak rzeczowe i precyzyjne opisy, że książkę można byłoby zaliczyć raczej do science fact) uważam, że jest to lektura, która spodoba się nie tylko wielbicielom podróży kosmicznych. "Marsjanin" jest książką tak dowcipną, że spokojnie można przymknąć oko na niezrozumiałe dla laika skomplikowane procesy chemiczne, czy nowinki techniczne.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
02-07-2016 o godz 19:59 przez: Merry
Powieść Andy'ego Weira jest fenomenalna. Właśnie takiej książki potrzebowałam, żeby wreszcie wskoczyć z powrotem w mój czytelniczy świat.

Mark Watney jest członkiem marsjańskiej ekspedycji. Burza piaskowa zmusza ekipę do opuszczenia Czerwonej Planety. Mark zostaje ciężko ranny. Kiedy odzyskuje przytomność, orientuje się, że został sam. Na domiar złego po przejściu wichury obozowisko jest w fatalnym stanie. Pozostało niewiele żywności. Poziom tlenu też nie jest zadowalający. O kontakcie z Ziemią nie ma nawet co marzyć. Niestety, zarówno koledzy Marka jak i NASA są przekonani, że mężczyzna nie żyje, a zatem są marne szanse na to, aby ktokolwiek zorganizował misję ratunkową. Mark ma dwie opcje. Albo poddać się i umrzeć, albo walczyć o przetrwanie, chociaż graniczy to z cudem...

"Marsjanina" zaczęłam czytać już jakiś czas temu, jednak obowiązki nie pozwoliły mi go dokończyć. Bardzo byłam z tego powodu niepocieszona, ale co zrobić... Na szczęście teraz przyszło mnóstwo wolnego czasu i tak oto udało mi się dotrzeć do ostatniej strony tej fantastycznej książki. Jestem nią zachwycona. Dawno nie przeczytałam powieści, która zrobiłaby na mnie takie wrażenie jak "Marsjanin". Nigdy nie przepadałam za kosmicznymi podbojami w literaturze. Pierwszy raz przełamałam się przy "Chórze zapomnianych głosów" Remigiusza Mroza i drugi właśnie przy "Marsjaninie". Cóż mogę napisać? Po prostu zakochałam się w tej książce.

Mark Watney stał się moim ulubionym bohaterem. Uwielbiam go za jego odwagę, ducha walki, a przede wszystkim za niesamowity charakter. Uwagi, jakie notował w swoim dzienniku, nie jeden raz doprowadziły mnie do śmiechu, chociaż jemu samemu z pewnością do śmiechu nie było. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, w jaki sposób dzień za dniem walczył o to, aby przeżyć. Mało kto dałby radę dokonać tego, co on. Przede wszystkim nie każdy człowiek ma taką wolę życia, jaką miał Mark.

Oprócz wspaniałego głównego bohatera na wielki plus oceniam to, w jaki sposób autor opisał wszelkiego rodzaju technologie użyte w trakcie marsjańskiej misji. Przeciętny człowiek nie wyobrażałby sobie, że tak skomplikowane urządzenia mogą w ogóle istnieć. Mało tego ogrom wiedzy, jakim wykazywała się cała ekipa, a zwłaszcza Mark, sprawił, że miałam ochotę im wszystkim pogratulować geniuszu. Uwielbiam mądrych, inteligentnych ludzi, dla których nauka jest pasją.

"Marsjanin" jest świetną książką, którą z całą serdecznością polecam każdemu czytelnikowi. To wspaniała powieść ukazująca walkę o życie, determinację, odwagę. Nie należy także zapominać o niezwykłym poczuciu humoru głównego bohatera. Z pewnością nie będziecie żałować, gdy już po nią sięgnięcie po tę lekturę. Książka wciągająca bez reszty. Pełna zwrotów akcji. Trzymająca w napięciu na każdym kroku.

http://fascynacja-ksiazka.blogspot.com/2016/07/marsjanin-andy-weir.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
10-06-2016 o godz 08:12 przez: Iceman
Po kilku dniach badań na Marsie kilkuosobowa załoga "Hermesa" z powodu zbyt silnej burzy piaskowej zmuszona jest opuścić Czerwoną Planetę. Podczas tej pospiesznej ewakuacji jeden z astronautów, Mark Watney, zostaje ranny i gubi się w marsjańskim pyle. Jego skafander zostaje uszkodzony, a bioczujniki nie odnotowują żadnych oznak życia. Pozostali pasażerowie "Hermesa" uciekają z Marsa, przekonani o tragicznej śmierci swojego przyjaciela. Mark jednak żyje. Pytanie tylko, czy uda mu się przeżyć, zanim nadejdzie pomoc.
"Marsjanin" to w zdecydowanej części dziennik astronauty, pisany w pierwszej osobie przez Marka Watneya. Mark nie jest pisarzem, lecz inżynierem i botanikiem, więc język, którym się posługuje, nie jest literackim majstersztykiem. Jego wpisy w dużej mierze sprowadzają się do relacji w stylu "Najpierw zrobiłem to, a potem tamto. A jutro zrobię znowu to". Z tej schematyczności nudą wcale jednak nie wieje, bo surowy klimat Marsa co rusz szykuje Watneyowi serię zaskakujących niespodzianek. Ponadto wpisy w dzienniku to niezła kopalnia wiedzy dla wszystkich zainteresowanych pojazdami kosmicznymi, fizyką, chemią i matematyką w wydaniu międzyplanetarnym. Fakt, prócz tych wszystkich mózgożernych obliczeń przydałoby się nieco więcej przemyśleń i refleksji samego Marka; wszak jest to człowiek oddalony od najbliższej żywej istoty o miliony kilometrów. No cóż, najwidoczniej autor "Marsjanina" postanowił wykreować nam bohatera twardo stąpającego po ziemi (a raczej po Marsie...), niż romantyka nostalgicznie i do znudzenia rozpamiętującego swoje beznadziejne położenie. Świetnym dopełnieniem pamiętnika są ironiczne komentarze samotnego astronauty, będące jednocześnie dobrze wyważoną "przypominajką" o tym, że Mark Watney to nie maszyna nastawiona na przetrwanie, lecz człowiek z krwi i kości, w dodatku taki, którego nie sposób nie lubić.
Prócz części pamiętnikarskiej autor raczy nas trzecioosobową narracją opisującą działania w siedzibie NASA od chwili, gdy cały świat dowiaduje się, że Mark Watney nie tylko żyje, ale i ma szanse na powrót do domu. Coraz częstsze przeskoki z Marsa na Ziemię zwiastują pewną przewidywalną oczywistość - że kontakt między tymi obiema planetami zostanie nawiązany, a Mark szczęśliwie wróci do domu. Choć koniec historii o "Marsjaninie" przewidywalny jest prawie od samego początku, to zdaje się, że tylko takie zakończenie wydaje się być właściwe. Bo gdyby Andy Weir siłami brutalnego kosmosu uśmiercił swojego bohatera, zabiłoby to nie tylko Marka, ale i całą tę niezwykłą pod każdym względem opowieść.
"Marsjanin" to mówiąc w dwóch słowach świetna lektura; taki Robinson Crusoe w kosmosie, ale zdecydowanie ciekawszy, bardziej pozytywny, bardziej ludzki, pełen nadziei i pełen tego, czego na co dzień niejednemu z nas brakuje - życiowego optymizmu.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
01-08-2016 o godz 14:12 przez: Dominika Jachimowska
Załoga misji Ares 3 dociera na Marsa i ma spędzić tam miesiąc. W skład załogi wchodzą sami wykwalifikowani naukowcy, geolodzy, w tym także botanik Mark Watney. Astronauci mają prowadzić badania na Czerwonej Planecie.
Niestety szóstego sola (doba marsjańska) ma miejsce niebezpieczna burza piaskowa, podczas której Mark niefortunnie obrywa anteną, w skutek czego traci przytomność. Załoga, przekonana o jego śmierci oraz zagrożona ze strony pogody, odlatuje w kierunku Ziemi. Mark jednak budzi się i dostrzega, że został jedynym człowiekiem na planecie niezdatnej do życia. Ma nieliczne zapasy pozostawione w obozie misji. Nie ma połączenia z NASA ani z załogą Aresa 3. Zresztą, nawet gdyby udało mu się z nimi skontaktować, dotarliby za Marsa za... cztery lata.

Powieść Andy'ego Weira jest pod każdym względem wyjątkowa. Nieczęsto spotykamy się w literaturze z tematem podróży kosmicznych, a już na pewno rzadkością są tak nieprawdopodobne historie jak bycie jedynym człowiekiem na obcej planecie.

Jednym z największych plusów Marsjanina jest główny bohater - Mark Watney, który jest jednym z najlepszych książkowych bohaterów, z jakimi się spotkałam. Uważam, że gdyby narracja była prowadzona z perspektywy innej postaci lub byłaby trzecioosobowa, zmieniłoby to całą postać książki. Niezwykły charakter Marka i jego trafne poczucie humoru napędzają tę powieść. Niestety, bywa ona w pewnych momentach za bardzo przeładowana naukowymi informacjami, które mieszają w głowie przeciętnym czytelnikom, którzy nie mają pojęcia o astronomii, botanice czy chemii. Watney opowiada o nich w sposób, dzięki któremu wszystkie niezrozumiałe treści są o wiele łatwiejsze w odbiorze.


(...) Proszę, uważaj na swój język. Wszystko, co napiszesz, nadajemy na żywo na cały świat. [12.15] WATNEY: Patrzcie! Cycki! ==>> (. Y .)


Dzięki ogromnej pomysłowości i woli walki głównego bohatera, czytelnik z łatwością wciąga się w jego historię. Kibicuje mu podczas jego prób uprawy roślin na niezdatnej do życia planecie, mocno trzyma kciuki, kiedy Mark próbuje znaleźć połączenie z NASA, i w końcu podskakuje w zniecierpliwieniu, gdy jest bliski spotkania z resztą astronautów.

Powieść Andy'ego Weira to niesamowita opowieść o przetrwaniu i wytrwałości, o dążeniu do celu i wierze we własne możliwości. Gorąco polecam tę książkę nie tylko osobom interesującym się kosmosem i astronomią. Jestem pewna, że spodoba Ci się ta historia jeśli jesteś po prostu ciekaw, co może zdziałać jeden maleńki człowiek przeciwko ogromnemu wszechświatowi.


Zapraszam na bloga: booksofsouls.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
27-07-2016 o godz 20:28 przez: Małgorzara Korba
Większość z was pewnie bardzo dobrze zna tą książkę, a jeżeli nie to chociaż film, który zresztą zamierzam obejrzeć. Jak po samym tytule możemy się domyślić czego dotyczy książka i jak się zakończy, ale nie zamierzam zdradzać szczegółów dla tych, którzy nie wiedzą. B)

"Mam całkowicie przesrane"

Zapewne już się wiecie, że akcja książki toczy się na Marsie, odległej czerwonej planecie w kosmosie. Mark Watney zostaje sam i musi sobie poradzić z przeciwnościami losu. Niby co może się wydarzyć? A jednak wiele bowiem Andy Weir nie wiedzieć skąd, wymyślił niemożliwe i nieprawdopodobne wydarzenia!

Początek i zakończenie jest pewne, więc zajmę się środkiem. Książka jest pisana dwiema narracjami: pierwszoosobową, pamiętnikarską oraz trzecioosobową. Moim zdaniem jest to genialny pomysł, gdyż możemy poznać uczucia towarzyszące bohaterowi i zobaczyć świat jego oczyma, a także dowiedzieć się co dzieje się poza Marsem.

Wszystko dzieje się krok po kroku, po kolei z zawrotami akcji. Mimo to ja ich wcale nie odczułam, bo wyciek tlenu czy wybuch jakiegoś gazu nie jest dla mnie wydarzeniem wciągającym. Czytając tą książkę niezwykle się nudziłam, dopiero po 200 stronie zaczyna robić się ciekawie.

Co do samego tekstu to jest dużo szczegółów, tekstów "fizycznych i chemicznych" oraz przekleństw (czemu się dziwić człowiek został sam na obcej planecie :D). Uważam, że jest to książka dla "mądrych" ( :") ) i dla tych co lubią monotonną akcję. Pomimo tego, powinniśmy złożyć podziw autorowi za tak szeroką i rozległą wiedzę, przecież Andy Weir posadził pierwszego człowieka na Marsie!

Wiele osób napisało, że jest przekonujący i wciągający thriller (światowy bestseller New York Times!) ja się jednak z nimi nie zgadzam. Pokładałam wielkie nadzieje w Marsjaninie jednak trochę się zawiodłam. Lecz pokochałam Marka Watneya i po zakończeniu książki czuję ogromną tęsknotę za nim.

Andy Weir także świetnie wykreował sylwetki postaci i samą akcję. Czytając to arcydzieło możemy się poczuć jak to wszystko toczyło się wokół nas.

Podsumowując warto przeczytać tą książkę zresztą tak jak każdy bestseller. Bowiem każdy potrafi napisać historię człowieka na Marsie, ale stworzyć z niej coś co ludzie pokochali to naprawdę wyczyn. Chociaż jestem fascynatką sci-fi to nie przepadam za tą książką, ale i tak ją kocham! "Marsjanin" z setek lat świetlnych przybliżył Mars na wyciągnięcie ręki!

Moja ocena: mocne 8/10

http://flokete-libro.blogspot.com/2016/07/ona-sama-na-ziemi-on-sam-na-marsie.html?m=1
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
19-10-2015 o godz 16:36 przez: PannaKac
Mogę skomentować? Mogę? A więc: nie dość, że pachnie Ameryką na kilometr, nie dość, że herosi i kosmos, to jeszcze dowcip i ironia. Lubię! O, lubię bardzo, ponieważ opowieści takie jak ta pochłania się jednego dnia, oblizując usta, a po zamknięciu powieści biorąc w płuca potężny oddech czytelniczego zadowolenia. Nie wiem, jak czuje się kosmonauta przebywający kilka lat w ekstremalnych warunkach po powrocie na bezpieczną, uroczą i całkiem zwyczajną Ziemię, ale mam wrażenie, że może to być naprawdę dobre uczucie. Satysfakcjonujące poczucie dobrze spełnionego obowiązku, radość płynąca z tradycyjnego prysznica, tradycyjnego jedzenia i tradycyjnego składu powietrza. Czytając tę powieść czułam taką satysfakcję. Po różnego typu ekstremalnych, niebezpiecznych, niepewnych przeżyciach książkowych właśnie tego mi brakowało.

Andy Weir wpadł na bardzo dobry pomysł, łącząc narrację będącą głosem Watneya piszącego dziennik z narratorem trzecioosobowym odpowiedzialnym za przybliżanie czytelnikowi akcji w Houson, m.in. działań dyrektora misji marsjańskich czy dziesiątek nerdów wpatrujących się w komputery i próbujących wymyślić logiczne rozwiązania kolejnych problemów. Na deser czytelnik ma możliwość zapoznania się z rozdziałami dotyczącymi wracającej do domu załogi nieudanej ekspedycji. Akcja rozpoczyna się w solu 6, kiedy Watney budzi się sam na obcej, odległej planecie. Następnie przytacza swoje wspomnienia dotyczące początku pracy na Marsie oraz scenariusza burzy piaskowej. To Watney i jego narracja są najważniejszą częścią powieści. Gdyby nie świetna kreacja postaci Marka Waneya, powieść leżałaby na całej linii, nie miałaby szans na popularność, nie dałaby się czytać. Byłaby kolejną historią opowiadającą o bardzo mądrych ludziach i bardzo okropnym kosmosie. Ale tak nie jest, ponieważ Andy Weir włożył w stworzenie głównego bohatera całą energię i zrobił to fantastycznie. Dzięki Markowi specjalistyczne słownictwo i skomplikowane obliczenia nie są trudnym do przebrnięcia gąszczem, ale interesującą i wciągającą częścią naukowości tego sci-fi. Watney nie stroni od żartów (i, co mi się bardzo podobało, ceni sobie czarny humor), dzięki czemu potrafi stworzyć błyskotliwą nazwę dla nowej fizycznej jednostki obliczeniowej, ale czytelnik z czułością obserwuje też rozwój jego stosunku uczuciowego do Marsa, urządzeń czy ziemniaków.

Pełna opinia: http://pannakac-pisze.blogspot.com/2015/10/marsjanin-andy-weir.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
24-02-2016 o godz 18:15 przez: Poddasze Literata
Niespodziewana burza piaskowa sprawia, że załoga misji Ares 3 musi w trybie natychmiastowym opuścić Czerwoną Planetę. Podczas ewakuacji dochodzi jednak do wypadku: jeden z członków załogi – Mark Watney – zostaje ranny i znika z pola widzenia towarzyszy. Pośpieszne poszukiwania nie przynoszą skutku, a niebezpieczeństwo związane z burzą zmusza załogę do startu. Przekonani o śmierci Watneya astronauci ruszają w drogę, a NASA obwieszcza światu, że misja się nie powiodła. Nikt w kosmosie nie wie, że Mark Watney nadal żyje. I że został całkiem sam.

,,Jestem zdany na siebie”.

Mark nie należy do osób, które szybko się poddają. Po opatrzeniu ran i wstępnej kalkulacji, zdaje sobie sprawę, że ma szansę przetrwać. Udaje się do Habu – jednostki mieszkalnej z funkcją podtrzymywania życia – by po kilku minutach skomplikowanych obliczeń zdać sobie sprawę, że ma szansę na przeżycie zaledwie trzydziestu jeden dni. Czas, który jest zdecydowanie zbyt krótki, aby można było uratować człowieka oddalonego od Ziemi o miliony kilometrów. Jedyne, czego Watney ma w nadmiarze, to wola przetrwania. Jednak czy to wystarczy, by przeżyć w miejscu zapomnianym przez samego Boga?

,,(…) zrobili to dlatego, że każda istota ludzka ma podstawowy instynkt, który każe pomagać drugiej istocie ludzkiej znajdującej się w potrzebie. Czasem może się wydawać, że tak nie jest, ale to prawda”.

Historia powstania książki znacznie różni się od standardowych procedur wydawniczych. Sam autor nie spodziewał się wielkiego sukcesu po opowieści, która początkowo była jedynie krótkimi fragmentami publikowanymi na blogu. Szczegółowe i specjalistyczne podejście do warunków życia na Marsie sprawiło jednak, że pomysł Weira znalazł sobie wielu zwolenników i po latach ,,Marsjanin” został wydany w formie eBooka. To właśnie wtedy okazało się, że Weir stworzył prawdziwe dzieło – książka rozchodziła się jak świeże bułeczki. Dziś ,,Marsjanin” znany jest jako amerykański bestseller, który wzbudza zachwyt na całym świecie. W 2015 roku światło dzienne ujrzy również ekranizacja powieści, w której skazanego na zagładę astronautę zagra znany z filmu ,,Buntownik z wyboru” Matt Damon.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
20-12-2019 o godz 18:01 przez: Malwina Burs
"Marsjanin" to bardzo dobra książka, która sporo już czekała na swoją kolej. Muszę przyznać, że zależało mi również na obejrzeniu ekranizacji, bo chciałam mieć pełen obraz. No i teraz z czystym serduchem mogę polecić zarówno książkę jak i film. Oczywiście "Marsjanin" to dość specyficzna książka ze względu oczywiście na terminologię i wiele treści, które nie są naszym chlebem powszednim. Przyznam - czasami mnie to męczyło i nudziło. Jednak główny bohater, który jest przesympatyczny i cechuje się niesamowitym poczuciem humoru ujął mnie swoim sposobem bycia od samego początku. Sam przekaz książki, morał jaki z niej wypływa, do tego ogromna dawka wiedzy. Czego chcieć więcej? Nic mi już nie było potrzebne poza ekranizacją. Już dawno żadnej nie byłam tak mocno ciekawa - zastanawiałam się jak to zostanie rozegrane na ekranie. Mogę tylko powiedzieć, że film oddaje wszystko to, co powinien. W moim odczuciu idealnie współgra z tym, co było w książce. Aktorzy pasowali mi idealnie. Ponadto mimo, iż wiedziałam co się wydarzy to gra aktorska Matta Damona wycisnęła ze mnie falę łez. Koniecznie obejrzyjcie i przeczytajcie 🚀 Warto
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
18-02-2016 o godz 20:49 przez: Justyna eM.
Pisać każdy może, trochę lepiej, lub trochę gorzej, ale nie o to chodzi, jak co komu wychodzi – parafrazując słowa piosenki. Przecież, aby stworzyć dobrą książkę najważniejszy jest pomysł, bo nawet najlepiej napisana, ale pisana o niczym, nie zachwyci czytelnika. A trzeba przyznać, że Andy Weir wpadł na pomysł genialny.
Nie dziwi mnie ani odrobinę, że Marsjanin został czytelniczym hitem. Takie książki często stają się bestsellerami – dobry pomysł i wartka akcja ubrana w krótkie zdania oraz niedługie akapity – to prosta droga do serc i półek wielu ludzi. Dodatkowo z takich historii łatwo tworzy się scenariusze – sukces murowany, bo komu spodoba się film, może zajrzeć i do książki.

Całą recenzję przeczytasz tutaj:
http://rzeczokulturze.blogspot.com/2016/02/pomys-z-marsa.html#more
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji