2/5
30-06-2017 o godz 22:24 przez: SkrytaKsiążka
Ms. Manwhore to kontynuacja historii Malcolma Sainta i Rachel Livingston. Fabuła opiera się głównie na tym co działo się po wydarzeniach z Manwhore +1 i nie wykracza poza daleką przyszłość. Jak dla mnie jest to po prostu króciutka nowelka o dalszych losach bohaterów.. ale może najlepiej przejdę do sedna. Czy warto było tworzyć tę książkę? Czy był w ogóle sens aby pokazać nam dalsze losy dwójki głównych bohaterów? Tak jak pozostałe części były moim zdaniem naprawdę w porządku i dobrze mi się je czytało, tak ten dodatek uważam za totalny niewypał. Może był sens w pokazaniu tego co wydarzyło się u Sainta i Rachel później, bo przecież zawsze miło jest wiedzieć jak potoczyły się losy dwójki dobrze wykreowanych bohaterów, dowiedzenie się co ich spotkało.. czy może zaczęli zmagać się z jakimiś nowymi trudnościami? Problem jest w tym, że autorka nie wykroczyła poza daleką przyszłość - tak jak napisałam w pierwszym akapicie. Wydarzenia odbywają się od razu po zakończeniu poprzedniej książki i nie trwają zbyt długo. W fabule ma miejsce samo planowanie wielkiego 'wydarzenia', sam cukier, puder i słodkości, słodkości. Książka ma mniej niż dwieście stron, nie wnosi nic konkretnego do całej fabuły, bo zakończenie Manwhore +1 już i tak wystarczająco naprowadza nas na to, co będzie dalej. Gdyby ten dodatek zamieścić w wyżej wymienionym Manwhore +1 to myślę, że całość odebrałabym zupełnie inaczej. Nie potrzebne było tworzenie kontynuacji kompletnie NIC nie wnoszącej do fabuły, bo naprawdę - nie znajdziemy tam żadnych fajerwerków, tylko przesyt scen erotycznych i dużo cukru przez romantyczną relację Rachel i Malcolma. Bardzo lubię głównych bohaterów i wytrwale śledziłam ich losy, kibicowałam im i odczuwałam ich emocje w każdym rozdziale poprzednich tomów. Postacie drugoplanowe również są fantastyczne. Katy Evans umie tworzyć bohaterów, zwłaszcza tych męskich i to mi się w jej twórczości naprawdę podoba. Nie zmieniam zdania o tej historii przez ten dodatek. Całość jest świetna - pełna napięcia, romansu, elektryczności. Nadaje się idealnie na odprężenie. Niestety Ms. Manwhore nie było konieczne. Najlepiej sprawdziłoby się jako epilog poprzedniej części i nie mogę zrozumieć czemu autorka postanowiła tę książkę wydać. Na samym początku napisała, że nie chciała rozstawać się jeszcze z Malcolmem i Rachel - co w pełni rozumiem, naprawdę.. ale jeśli już chciała napisać książkę o ich przyszłym życiu, mogła dalej odbiec w przyszłość, ponieważ to byłoby już zdecydowanie ciekawsze i bardziej interesujące niż to co dostałam w tej pozycji. Zabrakło mi tutaj wiele: emocji, dramatu, nawet gdyby ta fabuła była chociaż odrobinę ciekawsza. Uwielbiam tę historię, tych bohaterów i ich miłość i niestety strasznie mi smutno, że ta pozycja okazała się dla mnie takim niewypałem. Jest dobrym zakończeniem i szczerze mówiąc nie wyobrażałabym sobie innego, ale niestety nie trzeba było robić o tym osobnej książki. Mam wrażenie, że się powtarzam, więc może po prostu napiszę to ostatni raz: dla mnie skrócona wersja tej powieści, mniej nudniejsza, powinna znaleźć się na końcu Manwhore +1, a każdy byłby szczęśliwszy. Niestety całość nie oceniam najlepiej, mimo tego, iż poprzednie części bardzo lubię. Książkę przeczytałam w godzinę i nie poświęciłam na nią wiele czasu. Była to szybka lektura, która mi się nie podobała pod względem pomysłu i uważam, że równie dobrze mogłoby jej nie być, a Manwhore i Manwhore +1 i tak dobrze bym wspominała. Liczę na to, że Rachel i Malcolm pojawią się w kolejnej części z tego cyklu, tym razem w książce o przyjacielu Sainta - Tahoe, która w Polsce ma mieć swoją premierę już we wrześniu pod tytułem Ladies Man. Szczerze? Nie mogę się jej doczekać.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
30-06-2017 o godz 13:33 przez: erin97
Moja miłość do bogatego i przystojnego Malcolma Sainta jest duża. Tego zmysłowego faceta nie da się nie kochać. Ten mężczyzna może mieć każdą dziewczynę. Kobiety lgną do niego jak pszczoły do miodu. Nie ma się co dziwić, w końcu otacza go sława, pieniądze i legendy o jego łóżkowych wyczynach. Tego faceta chce mieć każda. A on chce tylko ją- Rachel. Pannę Livingston, młodą, utalentowaną, piękną dziennikarkę. To ona skradła serce grzesznika z Chicago. Ms. Manwhore to kontynuacja historii tych dwojga. Piękni, młodzi i zakochani. Mają wszystko, mają siebie. Są szczęśliwi i... planują ślub. To jest motywem przewodnim tej powieści. Całą historia kręci się wokół przygotowań do dnia, w którym Malcolm i Rachel powiedzą sobie sakramentalne "tak". Książka wciąga od pierwszych stron. Czuć zmysłowość i pożądanie. Ta lektura daje mi to czego od erotyku oczekuję, sprawia, że angażuję się w czytaną historię. Tym razem moje zaangażowanie było jeszcze większe, bo sama powoli myślę o moim wielkim dniu. Potrafiłam, więc wczuć się w rolę bohaterki i rozumiałam jej ogromne podekscytowanie. Mimo to czegoś mi tutaj brakowało. Czego? Nutki niepewności, chwili zastanowienia. Rozumiem, że oni są siebie pewni, ale każda panna młoda ma przed ślubem lekkie obawy, a Rachel nawet na chwilę o nich nie wspominała. Ta opowieść to historia mlekiem i miodem płynąca. Słodycz, słodycz i jeszcze więcej słodyczy. Ja lubię cukierkowe opowieści, ale co za dużo to nie zdrowo. Brakowało mi też trochę akcji. Wszystkim wydarzeniom towarzyszyło ogromne podniecenie, co jest zrozumiałe, ale to jedyny element, który sprawia, że coś się dzieje. Poza ślubną otoczką w tej książce nic się nie wydarzyło. Chłonęłam każdą kolejną stronę i czekałam na jakieś bum, na jakąś kłótnie, na jakąś przeciwność losu, na mały problem, chociażby na drobną sprzeczkę. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Wszystkie postacie spijały sobie z dzióbków. Wszyscy cieszyli się szczęściem tych dwojga, a oni sami nie mogli się doczekać dnia, w którym staną się swoi na wyłączność. Wielkim atutem książki jest jej ekspresja. Dla mnie była to lektura na parę godzin. Lubię takie powieści. To był czas tylko dla mnie. Chwile kiedy odpłynęłam i myślałam tylko o miłości, szczęściu i pożądaniu. Czas akcji tej książki jest bardzo krótki. Opowiedziane wydarzenia dzieją się z dnia na dzień. Wszystko dzieje się tak szybko. Czasem czułam się jakbym czytała streszczenie. Nie potrafię powiedzieć czy jest to atut czy wada tej powieści. Zależy kto, co lubi. Mi się podobało, ale chwilami mogło by być nieco wolniej. Jak widzicie moja opinia o tej lekturze jest podzielona. Cieszy mnie fakt, że znów spędziłam kilka chwil ze zmysłowym Sinem, ale zdecydowanie nie czuję się usatysfakcjonowana. Nie jestem fankom połowicznych tomów książek, bo mam wrażenie, że są one pisane na siłę. W tym przypadku jest podobnie. Brakowało akcji i fabuły. Tom 2,5 to tylko dodatek. Można było go dopracować i wydać jako pełny tom 3. Moim zdaniem autorka niepotrzebnie się pośpieszyła, bo czytelnicy potrzebują zdecydowanie więcej. Nie mniej jednak nie żałuję, że sięgnęłam po ten utwór. Lubię ckliwe historie a Ms. Manwhore zdecydowanie do nich należy.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
13-05-2017 o godz 23:54 przez: ulus7777
Najpiękniejsze uczucia to te, które są najbardziej szczere, uczciwe, płynące prosto z serca człowieka. Nie są owiane nutą fałszu, zazdrości i naznaczone nienawiścią. Są niewinne, ale potężne. Powodują uśmiech na twarzy, ciepło na duszy i bezpieczeństwo, dużo bezpieczeństwa. Co słychać u ulubionej pary w Chicago? Fanki Sainta niepocieszone, pełne frustracji i nienawiści do Rachel. Życzą im szybkiego rozstania i wszystkiego co najgorsze. Panowie się cieszą, że wreszcie w klubie będą mogli wyrywać kobiety skoro Saint nie stanowi dla nich zagrożenia. A przed Rachel nowe wyzwania... ślub, który jest sprzeczny z wizją narzeczonego, intercyza, o której do tej pory nie myślała, widmo Victori i odczuwalny brak ojca. Jednak ma przy sobie najbliższych i życzliwych ludzi, którzy pomagają jej przejść przez te najbardziej emocjonalne chwile. Powiem Wam, że jestem niepocieszona. Ms. manwhore ma tylko 179 stron! Dużo? Mało? Z jednej strony fajnie, że mamy kontynuację, z drugiej szkoda, że tak krótką. Tak, tak... kobiecie się nie dogodzi. Ms. manwhore jest takim balsamem na dusze, wisienką na torcie, finałem. Ukazuje wszystko co najpiękniejsze, najbardziej delikatne. Jest finałem cierpliwości i oddania. Jest ciepła w uczucia, miłość, wierność, oddanie, przyjaźń... Jest bogata w te wszystkie wartości, o których my tak często zapominamy lub ich nie doceniamy. Ostatnia część przygód Sainta i Rachel jest zdecydowanie najspokojniejsza. Z resztą nie oszukujmy się ile czytelnik jest w stanie wytrzymać? Ile tym bohaterom można rzucać kłody pod nogi? Dlatego ja cieszę się, że ta część ma właśnie taki harmonijny charakter. Ufff... tym razem moje serce nie umiera, moja dusza się raduje. Mam uśmiech na twarzy. "(...) i to jest moje ulubione miejsce. Home base w baseballu, okno cyklonu, nieruchomy środek Ziemi, wokół którego wszystko się obraca. Właśnie tutaj. W tych ramionach. Ramionach tego jedynego mężczyzny. Moje miejsce, do którego wracam po orbicie. Moje miejsce, w którym się śmieję, kocham i grzeszę." Nasi bohaterowie wreszcie dorośli, stali się bardziej pewni siebie wzajemnie i uczucia którym się darzą. Powiem tak... spodziewałam się po tej części znacznie innego obrotu wydarzeń. Sporo wątków zostało jeszcze otwartych dlatego byłam przekonana, że ta część będzie zarówno kontynuacją jak i zakończeniem jeszcze otwartych spraw. Autorka postawiła jednak na całkiem inny przebieg wydarzeń. Może to i dobrze? Czasami tworzenie fabuły na siłę mija się z celem tym bardziej, że przygoda Rachel i Sainta miała początkowo zakończyć się na drugim tomie. Książka w sam raz na jeden wieczór - lekka i przyjemna. www.zaczytanawiedzma.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
20-11-2017 o godz 20:28 przez: bookspacepl
Możecie kojarzyć, że „Ladies Man” Katy Evans naprawdę mi się podobało. Polubiłam głównych bohaterów na tyle, że chciałam przeczytać poprzednie książki z tej serii, nawet jeśli opowiadały o innych znajomych. Tak więc z przyjemnością sięgnęłam po „Manwhore” - pierwszą część historii Rachel i Malcolma. Ona to młoda dziennikarka, dla której najważniejsza jest kariera. Na szansę jaką dostaje czekała całe życie i swoją pracę zamierza wykonać jak najlepiej. Bo co może pójść nie tak podczas przeprowadzania wywiadu z Malcolmem Saintem - tajemniczym i bardzo wpływowym facetem, przed którym kłania się całe Chicago? Nie będę tego ukrywać. Od razu widać, że to zauroczenie od pierwszego wejrzenia. Wszystko tutaj dzieje się szybko, a przy okazji nic się nie dzieje. Książki mają swoje lepsze i gorsze chwile. Trzeba przyznać, że autorka umie tworzyć zakończenia - przekonałam się o tym w każdej z jej czterech książek jakie dane mi było przeczytać. Pierwsza część zleciała mi w mgnieniu oka za to „Manwhore +1” zaczęło mi się już dłużyć. Relacja Rachel i Malcolma stała się dla mnie nużąca - ciągle to samo, brak rozmów pomiędzy bohaterami, samo pożądanie i nic więcej. Po „Ladies Man” poruszającym tyle tematów ta historia stała się dla mnie nijaka i mało dopracowana. Nawet problem z ojcem głównego bohatera był wciśnięty na siłę. Do tego Rachel w przeciągu trzech części bardzo straciła w moich oczach. Według mnie myślała tylko o sobie i w jakimś stopniu nie obchodziły jej nawet swoje znajome. Mogę śmiało powiedzieć, że nie chciałabym mieć takiej przyjaciółki. Malcolma polubiłam na przełomie drugiej-trzeciej części. Poznałam go lepiej i dzięki Rachel (czego nie mogę zrozumieć) stał się bardziej otwarty. Koniec końców nie uważam czasu poświęconego na przeczytanie tych książek za stracony. Może to nie dzięki głównym bohaterom, ale na pewno dzięki tym pobocznym: cudownie było poznać początki znajomosci Tahoe i Reginy. Nie zawiedli mnie w żadnym stopniu, nawet bardziej zrozumiałam to jak czuła się Gina i co myślał Tahoe. Przyznaję, że dzięki temu jeszcze bardziej uwielbiam ich historię (i Tahoe 😂)! 💗 Jeżeli zastanawiacie się nad przeczytaniem pozycji od Katy Evans lub nie jesteście ich pewni to sięgnijcie po „Ladies Man”, a jeśli (mam nadzieję!) przypadnie Wam do gustu to może będziecie mieli ochotę poznać więcej szczegółów z tej historii! 😊 Instagram.com/bookspacepl/
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
15-06-2017 o godz 11:38 przez: xpaatrysskaax
Trudno mi przyznać, że to niestety już ostateczne pożegnanie z ukochanym Saintem i wspaniałą Rachel. Z wielką chęcią dowiedziałabym się, jak życie dla tej dwójki potoczy się dalej i choć w tej historii zostało powiedziane już wszystko, to osobiście czuję ogromny niedosyt, a ostatnia część była tą najbardziej przewidującą. "Ms. manwhore" to zakończenie burzliwej oraz elektryzującej historii o nieziemsko przystojnym i jakże bogatym Malcolmie Saintcie oraz Rachel Livingstone. Książka posiada tylko 179 stron, co dla mnie było ogromnym rozczarowaniem, jednak nie brak w niej kuszących opisów, które przyprawiają o dreszcze i gęsią skórkę. Twórczość Katy Evans jest dla mnie bliska. Autorka udowadnia, że miłości przepełniona erotyzmem i wieloma sekretami wcale nie musi być zła, wystarczy tylko silne uczucie i chęć by odbudować na nowo w sobie to, co najważniejsze. Książka napisana została lekkim oraz przyjemnym językiem, co nadaje jej przyjemny do odczytu tekst. Szkoda mi rozstawać się z bohaterami, którzy zostali stworzeni od podstaw doskonale z krwi i kości. Od pierwszych stron porywają nasze serca i zaskarbiają przyjazne i ciepłe uczucia. Moje serca najbardziej ubolewa z straty Malcolma, którego opisy sprawiają, że każda kobieta nie zostaje obojętna. Szarmancki, elegancji, dobrze wychowany, a dodatkowo budzą się w nim diabelskie emocje, jeśli chodzi o relacje z kobietami, a szczególnie Rachel. Obie postacie początkowo skryte w sobie teraz odnalazły w sobie więź, która pozwala na doskonałą komunikacje. Trudno opisywać "Ms.manwhore" bez spoilerów, a tym bardziej bez emocji bo to bowiem zadanie nie do wykonania. Polecam każdemu, kto żyje w głębokiej symbiozie z literaturą kobiecą, a także gorącymi romansami. Każdy poznający ową historie przez długi czas nie zapomni o tym, co czuł po jej odłożeniu. "Ms.manwhore" to historia pełna uwikłanych sytuacji, gorącej miłości i dwójce zagubionych tak bardzo różnych od siebie dusz, które po wielu przeciwnościach się odnalazły. To dotychczas chyba najgorętsza para w erotykach jakie czytałam. Autor: Katy Evans Tytuł:"Ms. manwhore" Gatunek: Romans Wydawnictwo: Kobiece Moja ocena: 8.5/10
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
01-06-2017 o godz 15:52 przez: KobieceRecenzje365
„Piorunujący finał z Malcolmem Saintem w roli głównej, który skradł serce niejednej kobiecie.” „Ms. Manwhore” to wspaniałe zwieńczenie historii o Malcolmie Saintcie i Rachel Livingstone. Jest to krótka, bo niespełna dwustustronicowa książka, ale dzięki niej kolejny raz możemy wkroczyć do świata pięknej miłości, zmysłowej namiętności i gorącego pożądania. To idealny finał tej bajkowej historii i każdy, kto przeczytał dwa wcześniejsze tomy, będzie w pełni usatysfakcjonowany tym zakończeniem. Osobiście uwielbiam, gdy autorzy dopisują takie krótkie zakończenia i kiedy jeszcze raz mogę spotkać się bohaterami, których polubiłam i poznać ich dalsze losy, bez dramatów, problemów i trosk. Katy Evans kolejny raz urzekła mnie swoim lekkim stylem, kolejny raz pokazała mi, jak piękna potrafi być miłość i kolejny raz zauroczyła mnie swoją historią. Książkę czyta się zdecydowanie zbyt szybko, ponieważ już od pierwszej strony zostajemy wciągnięci w wir przygotowań do wielkiego dnia, który na zawsze odmieni życie bohaterów. Autorka bardzo ciekawie poprowadziła główny watek i z bólem serca muszę stwierdzić, że żal mi się rozstawać z Malcolmem, bo to bohater, który niespodziewanie wkradł się do mojego serca i pewnie już tam zostanie. Jednak uważam, że ta „książeczka” to idealne pożegnanie z Rachel i Malcolmem i mam nadzieję, że może jeszcze ich spotkam w kolejnej książce z tej serii, która będzie o ich przyjaciołach. Podsumowując, jest to książka pełna pasji, namiętności i pożądania. Każdy, kto poznał historię tej dwójki bohaterów, powinien ją przeczytać. Ja spędziłam przy niej wspaniałą godzinę i razem z Rachel i Malcolmem przeżywałam ich najważniejszy dzień w życiu. Żal mi się z nimi rozstawać, ale to naprawdę idealne zakończenie, które spodoba się każdemu i będziecie zadowoleni, że wraz z nimi uczestniczyliście w tej cudownej podróży. Gorąco polecam! P.S. Zakochałam się w okładce! Jest po prostu cudowna! Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
15-06-2017 o godz 15:06 przez: Anna Jędrzejewska (Świat Książkowych Recenzji)
Tę oraz inne recenzje możecie przeczytać na www.swiat-ksiazkowych-recenzji.blogspot.com Autor: Katy Evans Tytuł: Ms. Manwhore Cykl: Manwhore (tom 2.5) Ilość stron: 179 Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece Cena: 34,90 zł "Jesteśmy w domu. My. Nie on, nie ja. My. Tu będzie nasz dom." Uwielbiam cykl Manwhore, uwielbiam Malcolma Sainta, ale litości czemu autorka pokusiła się o napisanie czegoś takiego? Z całym szacunkiem, ale niestety tutaj posypią się iskry. Malcolm Saint, przystojny i bogaty właściciel jedenej z największych firm w Chicago oświadcza się młodej Rachel Livingston, którą poznał podczas jej wywiadu, który miał go zdemaskować. Wszelkie kłótnie, nieporozumienia poszły w niepamięć. Czy los pozwoli im zakończyć swoją walkę z napisem "Happily ever after"? I tu na tym powinnam zakończyć pisanie o tej książce. Tak naprawdę nie mam pojęcia dlaczego powstał ten pół tom. Owszem pamiętam, że gdy pisałam o drugim tomie chciałam kontynuacji, ale spodziewałam się czegoś innego, jakiegoś zwrotu akcji, jakiejś przeszkody z którą Rachel i Malcolm musieliby się zmierzyć. W zamian dostałam prawie 180 stron słodkiego pierdzenia o miłości, o przygotowaniach do ślubu i ich abstynencji we współżyciu, po to by mieć idealną noc poślubną (serio?). Wybaczcie mój kolokwialny język i tom, ale inaczej nie potrafię w tym przypadku tego określić. Super, miłość wygrała i bardzo fajnie, ale myślę jednak że było to zupełnie niepotrzebne. Rozumiem zwieńczenie historii i tak dalej, zamknięcie tematu o Malcolmie i Rachel, po to by kolejna książką czyli "Ladies Man" była minimalnie powiązana z nimi. Jednak wolałabym gdyby to było w drugim tomie, pal licho więcej stron, ale byłaby to całość, spójna i z sensem. Teraz jestem rozczarowana. Mimo to dwa pierwsze tomy Wam polecam, bo są naprawdę dobre, jest to historia z ciekawym wątkiem.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
21-05-2017 o godz 22:24 przez: Michelle
Manwhore +1 to nie było ostanie słowo Katy Evans dotyczące losów Malcolma i Rachel. Autorka postanowiła dopisać zakończenie, stawiając przysłowiową kropkę nad „i”, serwując czytelniczkom happy ending. W końcu znaczna część kobiet marzy o bajowym zakończeniu, nieprawdaż? Krótka, bo niespełna dwustronicowa książka, ponownie przenosi nas do chicagowskiego świata milionera i dziennikarki, których uczucie rozwinęło się na przestrzeni dwóch poprzednich tomów. W tej części czytelnicy poznają finał bajkowej historii Rachel, która znalazła swojego księcia (niekoniecznie na białym koniu…) i uczucie, które dodaje życiu wielu, wielu… wielu kolorów i odcieni. Autorka ponownie urzeka lekkim językiem i barwnymi opisami… scen i emocji, choć nie nastawiajcie się na „dzikie sceny”, wszystko to zostało zgrabnie zarysowane, bo w końcu powieść skupia się na innym, równie przyjemnym, aspekcie życia tej dwójki. Historia pełna jest emocji, które wpływają pozytywnie na czytelnika, sprawiając, że jeszcze chętniej zagłębia się w tę historię i przeżywa wszystko razem z bohaterami. Z trzech okładek tej serii, najbardziej podoba mi się właśnie okładka Ms. Manwhore… Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia… po prostu… a może odzywa się moja mania zdjęć black&white z nutą koloru? Podsumowując: Cykl Manwhore to zdecydowanie jeden z moich ulubionych. Historię Rachel i Malcolma wciąga, pochłania czytelnika do ostatniego zdania w Ms. Mamwhore. I choć nie jest to spektakularny erotyk, kipiący seksem na prawo i lewo, to wierzcie lub nie… Ci, którzy mają ochotę na wydanie erotyku w stonowanej formie, z nutą pikanterii, ale bez przesady, z pewnością pokochają tę serię tak, jak ja. Kocham tę historię. Kocham tę serię. Kocham te okładki! Gorrrąco polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
20-06-2017 o godz 01:06 przez: ksiazkanawsi
Dla tych, którzy nie czytali jeszcze serii to może być SPOILEREM! Po raz kolejny możemy wkroczyć do życia najgorętszej pary Chicago, aby śledzić ich przygotowania do ślubu. Prace idą pełną parą i jest pewne, że to będzie najlepszy ślub w historii. Młodzi świata poza sobą nie widzą. Są jak nastolatkowie, którzy po raz pierwszy się zakochali i odkryli co to seks. Jednak Rachel postanawia, że przed ślubem powstrzymają się od intymnych igraszek do czasu nocy poślubnej. Tylko czy Malcolm pozwoli jej zrealizować ten plan? Tahoe coraz bardziej stara się o względy Giny, ale ta pozostaje nieugięta nawet pomimo tego co czuje do tego faceta. Ta część jest takim fajnym zakończeniem ich historii. Nie ma tu dramatów, kłótni, zwrotów akcji. Wszystko jest cukierkowe przez co wyszło trochę nudno i za słodko, ale książka ma około 200 stron więc można to przeżyć, chociaż nieco ciężko się to czytało. Nie chodzi mi o to, że to było złe. Fani twórczości Evans wiedzą czego się po niej spodziewać. Zawsze znajdzie się jakieś "ale". Przez poprzednie tomy lepiej się brnęło, bo tam dostaliśmy trochę dramaturgii i dlatego było ciekawiej. Autorka po prostu chciała dać im spokojny finał i to nam właśnie przekazała. Może ta historia jest trochę niedopracowana, może i ten motyw większości się już przejadł, może główna bohaterka czasami denerwuje, ale Katy świetnie kreuje męskich bohaterów przez co sprawia, że chcemy czytać te książki. Czy to bokser czy biznesmen - i tak dostaniemy dużą dawkę seksapilu i testosteronu. To książki, które można poczytać w leniwe, spokojne wieczory gdy nie mamy ochoty na nic innego. Polecam tą część fanom serii Manwhore, którzy są ciekawi jak wyglądał wielki dzień Saintów :)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
18-06-2017 o godz 14:09 przez: Królewskie Recenzje
Rachel i Malcolm mają za sobą trudne chwile. Teraz mają nadzieję za "żyli długo i szczęśliwie". Pragną być już na zawsze razem. Rachel marzy, by stać się panią Saint i złożyć przysięgę wierności ukochanemu. Malcolm pragnie dla swej kobiety wyprawić iście bajkowy ślub. Przygotowania do najłatwiejszych nie należą. Rachel bardzo brakuje obecności ojca, wie, że nie poprowadzi jej on do ołtarza. Do tego pełno zawistnych fanek Malcolma nie wróży im szczęścia na różnych portalach. Jednak, czy miłość nie zwalczy wszelkich przeciwności? Tym razem króciutka książka, ponownie przenosi nas do chicagowskiego świata milionera i dziennikarki, których historię opowiedziały dwa poprzednie tomy. W tej części autorka zaserwowała finał bajkowej historii Rachel, która znalazła swojego księcia i uczucie, o którym marzy wiele kobiet. Ms. Manwhore to piękne, choć może trochę zbyt słodkie i mało emocjonujące zakończenie trudnej historii Rachel i Sainta. Jest to już niestety pożegnanie z tymi wspaniałymi bohaterami. Autorka najwyraźniej postanowiła zakończyć je słodko, słodko, słodko... Jak dla mnie zbyt słodko. Zabrakło mi tego co w poprzednich częściach, czyli niespodzianek, problemów, trudności, głębszych relacji... Nie ma tu wielkich porywów serca i wielkich namiętności. Warto jednak przeczytać tę książkę, bo jest ona, mimo wszystko pięknym zakończeniem cudownej historii Malcolma i Rachel, pełnym świec, kwiatów i miłości. Jest także po części wprowadzeniem do kolejnej książki opowiadającej o Ginnie i Tahoe.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
29-05-2017 o godz 20:07 przez: PaulinaG
Niestety, Ms. Manwhore to ostatnia część Love story wspaniałej pary jaką jest Malcolm i Rachel. Przedostatnia część zakończyła się dobrze, więc i dobrze rozpoczyna się ostatnia. Kolacja, radość, zaręczyny, piękny pierścionek i namiętny wieczór. Nie da się przejść koło tej książki obojętnie. Ba! nawet koło całej serii! Chcesz wiedzieć jak bardzo wciąga? Sięgnij po pierwszą część Manwhore i zanurz się w lekturze na dobre. Cóż dzieje się w tej części? Cała książka aż kipi miłością, relacje zakochanych układają się bardzo dobrze, zaręczyny zbliżają ich do siebie jeszcze bardziej. Ślub. Pora na ślub i Saint będzie już zaklepany, zajęty i nie do zdobycia. Wiele kobiet nie podziela entuzjazmu Rachel i nie wróży im dobrze. Jak się będzie układało najmodniejszej parze w Chicago? Zdawać by się mogło, że wszystko przebiegnie bez żadnych kłód pod nogami. A jednak... Wydawnictwo Kobiece rozpieszcza swoje czytelniczki i wydaje wspaniałej książki. Wspaniała literatura erotyczna tak naprawdę wychodzi od nich. Duży plus za to. Jedynym minusem jaki otrzymuje ode mnie ta książka, to taki, że jest krótka. Na jeden wieczór. Góra dwa. Ale bardziej jeden, bo wciąga jak dwie poprzednie części. Mimo wszystko to jedna z lepszych historii erotycznych na mojej półce, polecam! :)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
01-07-2017 o godz 23:28 przez: nika9495
Ms. Manwhore jest dopełnieniem dwóch poprzednich książek. Pamiętacie boskiego Malcolma Sainta i piękną Rachel Livingston? Jest to przedłużenie losów tej dwójki. Czy dojdzie do ślubu ? Czy ktoś stanie na drodze do ich szczęścia ? Moim skromnym zdaniem autorka Katy Evans dobrze wiedziała, że będziemy chcieli przeczytać kolejne losy Malcolma i Rachel, bo nie zostawiła zamkniętej furtki dla tej historii. Jestem mile zaskoczona treścią książki, ale długością już nie. Stanowczo była ona za krótka, przeczytana zaledwie w jedną godzinkę, a dla osoby kochającej czytać takie historie są na wagę złota. Oczywiście książki na długo zapadną mi w pamięci, szczególnie przystojny Malcolm. Nie chcę zdradzać co się wydarzy, bo książka i tak jest krótka i mogłabym ją streścić ale po co ? Wszystkiego dowiecie się sięgając po książkę :) Miłej lektury książkoholicy ! ;D
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
06-01-2018 o godz 16:28 przez: Magdalena Moryc
🌸🌸W Nowym Roku witam Was recenzją "Ms. Manwhore" czyli zakończenia serii napisanej przez Katy Evans. Co sądzę o tej króciutkiej książeczce? Czy będzie to spektakularne zakończenie serii? Zajrzyjcie na bloga i dajcie znać co uważacie Wy o tej pozycji oraz sprawdźcie jak ja się do niej odnoszę: http://lunafisher.blogspot.com/2018/01/30-swiezo-po-ms-manwhore-katy-evans.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 1
3/5
06-01-2018 o godz 16:27 przez: Magdalena Moryc
🌸🌸W Nowym Roku witam Was recenzją "Ms. Manwhore" czyli zakończenia serii napisanej przez Katy Evans. Co sądzę o tej króciutkiej książeczce? Czy będzie to spektakularne zakończenie serii? Zajrzyjcie na bloga i dajcie znać co uważacie Wy o tej pozycji oraz sprawdźcie jak ja się do niej odnoszę: http://lunafisher.blogspot.com/2018/01/30-swiezo-po-ms-manwhore-katy-evans.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 1
5/5
28-10-2017 o godz 17:32 przez: Ewelina
Świetne zwieńczenie opowieści o głównych bohaterach. Dobrze że autorka zdecydowała się napisać te finalna cześć bo faktycznie czułoby się wielki niedosyt.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
1/5
28-03-2017 o godz 03:24 przez: Lisq
Zenada totalna, rozwydrzone kobity sie rzucaja na czytanie porno
Czy ta recenzja była przydatna? 0 4
Mniej recenzji Więcej recenzji