5/5
23-09-2021 o godz 17:44 przez: Jagoda101 | Zweryfikowany zakup
Polecam
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
07-05-2017 o godz 11:56 przez: booksofmeworld
Małe wielkie rzeczy to pierwsza powieść autorki jaką przeczytałam i choć nie mam porównania to mam wrażenie, że trafiłam na taką, w której autorka wyciąga największe trupy z szafy Amerykanów, którymi są rasizm i dyskryminacja osób z innym kolorem skóry. Wiem, że rasizm nie występuje tylko a Ameryce, jest obecny wszędzie, ale czy to nie tam było i jest najgorzej pod tym względem do tej pory? Nie raz się przecież słyszy w wiadomościach, że w Ameryce były jakieś wojny gangów czy napady na tle rasistowskim. W trakcie czytania Małych wielkich rzeczy odczuwa się naprawdę wiele różnych emocji. Ruth Jefferson jest położną, pracującą od dwudziestu lat w zawodzie, w jednym szpitalu. do swojej pracy zawsze podchodzi z wielkim zaangażowaniem. Przyszłe i świeżo upieczone matki ją uwielbiają, ponieważ zawsze wie czego im najbardziej potrzeba w danej chwili. Koleżanki z pracy zawsze mogą liczyć na jej pomoc, a przełożona, która ma o połowę krótszy staż niż Ruth całkowicie jej ufa. Ruth jest jedyną ciemnoskórą pielęgniarką na oddziale, co jak się później okaże przysporzy jej wiele problemów. Gdy do szpitala trafia rodzina Bauerów, biali supremacjoniści, którzy wynaleźli szpital z białym personelem, gdzie mieli się jak najlepiej zająć nowo narodzonym synem Brit i Turka, Davisem. Wszystko się zmienia, gdy do sali wchodzi ciemnoskóra kobieta, która ma się zająć świeżo upieczoną mamą i jej synkiem. Turk Bauer ledwie się powstrzymuje przed rzuceniem na kobietę, gdy jej brudne ręce dotknęły niczym nieskażonego, białego syna supremacjonisty. Turk wymusił na przełożonej Ruth zakaz zbliżania się afroamerykańskiego personelu do jego rodziny, co w dużym stopniu ubodło pielęgniarkę. Gdy mały Davis Bauer umiera po rutynowym zabiegu, a osobą, która go po nim pilnowała była Ruth, Turk próbuje znaleźć winnego i w tym wypadku pada właśnie na Ruth. Wspomniałam już, że wiele emocji pojawia się w trakcie czytania tej powieści. Począwszy od smutku, poprzez irytację, złość i zadowolenia. Muszę przyznać, że nigdy nie zrozumiem co siedzi w głowach rasistów i co im przeszkadza w tym, że ktoś jest innego koloru skóry czy innej wiary, przecież jest to człowiek, jak każdy inny, a to, że popełnia jakieś błędy czy zbrodnie to raczej nie powinno być podciągane pod kolor skóry. Strasznie mnie irytowało to, gdy autorka opisywała zwykłą rzeczywistość ciemnoskórej osoby, która jest obserwowana w sklepie, a nawet sprawdzają jej torebkę czy czasem nie wynosi czegoś ze sklepu. Bo co, ktoś jest ciemnoskóry to znaczy, że na pewno coś ukradnie? Wiem, że autorka opisywała tylko szarą rzeczywistość, ale nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo mnie irytowało to, że inni uważają się za lepszych i uważają, że mają prawo rewidować kogoś tylko dlatego, że ma inny kolor skóry. Cała powieść idealnie przedstawia, jak rasizm wpływa na dyskryminację innych. Kolejnym aspektem są opisywani przez autorkę supremacjoniści, którzy jak dla mnie mają kompletnie nie równo pod sufitem. Osoby, które wyznają wiarę w czystą rasę, biją wręcz do nieprzytomności ludzi o innym kolorze skóry czy orientacji seksualnej nie mogą być zdrowe. Z resztą nie muszę daleko szukać, bo u mnie w mieście wręcz roiło się od skinów, na których osiedle jak weszła osoba, która im nie pasowała, kończyła podobnie jak w książce. Turk Bauer tak się zafiksował na zemście na ciemnoskórej pielęgniarce, którą obwiniał za śmierć swojego syna, że próbował w to wciągnąć wszystkich podobnych sobie znajomych. Autorka w idealny sposób przedstawiła wszystko, co związane z rasizmem czy samymi supremacjonistami. Pokazała jakie mają zwyczaje, czego słuchają, jak wyglądają ich spotkania i czym się kierują, choć dla mnie ich zachowanie nigdy nie będzie zrozumiałe to widać, że Jodi Picoult przyłożyła się do przedstawienia postaci skinów. Do samego końca nie wiedziałam, jak zakończy się rozprawa Ruth. Z jednej strony myślałam, że przecież musi się wszystko dobrze ułożyć, a z drugiej tylko czekałam na jakiś wybuch Ruth, który wszystko skomplikuje. Ruth jest postacią, która choć wie, że jest ciemnoskóra to za wszelką cenę chciała się "wybielić". Nie widziała tego, jak traktują ją inny, za każdym razem, gdy ktoś ją o coś prosił sądziła, że wyświadcza im przysługę, a tak naprawdę nie widziała tego, że patrzą na nią przez pryzmat tego, że jest ciemnoskóra. Dopiero, gdy wreszcie do niej dotarło kim naprawdę jest wszystko uchodzi z niej, jak z nadmuchiwanego materaca. Muszę przyznać, że zakończenie też pokazało, jak bardzo człowiek może się zmienić, a jego przekonania wcale nie są właściwe. Małe wielkie rzeczy to bardzo dobre przedstawienie tego, że ślepie wierzenie w daną sprawę może być z jednej strony zgubne, a z drugiej może w pewien sposób uratować życie. Cieszę się, że jest to pierwsza powieść autorki jaką przeczytałam, bo była to jedna z lepszych książek po jakie sięgnęłam w tym roku.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
22-07-2017 o godz 08:51 przez: Men's books!
Recenzja pochodzi z bloga TheMensBooks.blogspot.com Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek, czy jesteś osobą tolerancyjną? Jakakolwiek nie byłaby Twoja odpowiedź - ta książka odpowie na Twoje pytanie. Myślisz, że autorka narzuci Ci swoje zdanie na temat odmienności? Mylisz się. Ta książka pozwoli Ci się zidentyfikować, pokazać mocne i słabe strony. Każe Ci się gruntownie zastanowić nad tym, kim jesteś, a kim wyobrażasz sobie, że jesteś. Autorka książki podzieliła bohaterów w książce na mniej więcej trzy grupy, o których wiemy, ale warto przypomnieć. Książka jest o rasizmie, a więc podział przedstawia się następująco: • osoby, które nie widzą różnicy pomiędzy człowiekiem białym a czarnym, jedynie różnice w wyglądzie, te oczywiste i naturalne; • osoby, które nie odrzucają i nie potępiają ludzi innego koloru skóry, ale w obecności takich osób czują się dziwnie, inaczej, nie wiedzą, jak się zachować, unikają skierowania wzroku na czarnoskórego człowieka; • osoby, które nie tolerują odmienności w kolorze skóry i uważają, że tacy ludzie są gorsi, nie chcą się zadawać z takimi osobami, zdarza się, że ta grupa atakuje czarnoskórego i chce doprowadzić do poniżenia jego osoby. A Ty do której grupy należysz? Nie wiesz? Nie jesteś pewien? A może wiesz, ale w głębi duszy czujesz nadzwyczajność przy osobie innego koloru skóry, choć nie wyobrażasz sobie zaatakować taką osobę? "Małe wielkie rzeczy" jako książka pomogą Ci odpowiedzieć na te pytania. Nie narzucą Ci odpowiedzi. Pomogą, nakierują. W tej książce nie znajdziesz samej historii czarnoskórej pielęgniarki posądzonej o zabójstwo noworodka z powodu rasizmu rodziców wobec niej, ale również ta powieść pomoże Ci zrozumieć różnicę pomiędzy światem dla osób białych i dla osób czarnych. Ta powieść to splecenie historii czterech osób - Ruth - czarnoskórej położnej, dwójki młodych ludzi, którym rodzi się dziecko w szpitalu, gdzie pracuje Ruth i Kennedy - prawniczki z urzędu, której zadaniem będzie obrona czarnoskórej pielęgniarki przed sądem. W chwili narodzin dziecka nikt nie przypuszcza, że jego życie jest bardzo krótkie i za chwilę zdarzy się tragedia. Rodzice są zapatrzeni w synka i wydaje się, że wszystko ułoży się pomyślnie. Ojcu i matce dziecka, którzy są rasistami nie podoba się, że opiekę medyczną nad ich niemowlakiem przejmie Afroamerykanka i po prośbie do oddziałowej, Ruth zostaje odsunięta od noworodka, a pacjent zostaje przydzielony innej pielęgniarce. Następnie dzieją się tragiczne wydarzenia niczym z horroru, a mały chłopczyk umiera. Te chwile na zawsze zmieniają życie głównych bohaterów. Po zgonie dziecka nic już nie jest takie samo, a świat nabiera innych barw... Jakich? Czarnych i białych. Książka i autorka, a przede wszystkim historia Ruth i pozostałych bohaterów naprawdę dostają ode mnie ogromne 5+, bo na to bardzo zasługują. Piękna historia, choć bardzo trudna do opowiedzenia, jednak w tym wypadku została cudownie napisana, poruszyła ogrom problemów obecnego świata i o czym już pisałem wcześniej - pozwala nam na zidentyfikowanie nas samych. Autorka bardzo odważnie brnęła i brnęła w tematykę rasizmu, traktowania, widzenia i zachowywania się wobec czarnoskórych, a w tym przypadku dokładnie Afroamerykanów. Jak wiadomo, jest mnóstwo praw głoszących równouprawnienie, instytucji i organów władzy, to i tak dobrze wiemy, że osoba czarnoskóra nie na każdej ulicy, a nawet nie w każdym kraju może czuć się w pełni bezpiecznie, a ochrona tych praw bardzo często jest tylko - wymuszoną - fikcją. Dowiadujemy się o tym razem z Kennedy, której przychodzi bronić po raz pierwszy Afroamerykanki oskarżonej o zabójstwo. Biała prawniczka odkrywa i doświadcza dzięki sytuacji swojej klientki co znaczy dyskryminacja, uprzedzenia, gorsze traktowanie wynikające tylko z koloru skóry. Akcja w książce toczy się bardzo szybko, jest pełna scen bardzo ściskających nasze serce i dialogów pełnych emocji i szczerych wyznań. Pokazany w niej świat jest okrutny i bezlitosny, często niesprawiedliwy i pełen pozorów, które ogromnie mylą. Podsumowując, "Małe wielkie rzeczy" to rewelacyjna książka, która z pewnością na bardzo długo zapadnie w pamięć i pokaże, że czasem warto się zastanowić nad swoją osobą i swoim podejściem do innych. Zakończenie książki jest bardzo wymowne i przekazuje nam jedno: nie zamiatajmy trudnych spraw pod dywan, ponieważ dla większości są tematem tabu. Jeśli więc pragniecie przeczytać przepiękną powieść, koniecznie musicie sięgnąć po tę książkę Jodi Picoult.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
03-04-2017 o godz 21:30 przez: Ruda Recenzuje
Ruth jest ciemnoskóra. Dla niektórych to wystarczający argument by odsunąć ją od opieki nad dzieckiem. I bez znaczenia jest w tym przypadku fakt, że to pielęgniarka z 20-letnim doświadczeniem. Tylko czy to jeszcze może ją zdziwić? Przecież nie raz spotykały ją przykrości związane z kolorem jej skóry. Jodi Picoult wielokrotnie udowodniła, że jest królową powieści kobiecych. Jej książki dotyczą ważnych i absorbujących tematów, swoim realizmem przypominają prawdziwe życie, a bohaterzy są tak dobrze zarysowani, jakby autorka przenosiła do powieści ludzi znanych jej z codzienności. Tym razem nie mogło oczywiście być inaczej. Najnowsza książka Picoult przede wszystkim szokuje. I choć autorka przyzwyczaiła nas do tego już wcześniej, tym razem wybrany przez nią temat uderza w nas jako ludzi, zmusza do refleksji, a także (a może przede wszystkim) nie pozwala nam milczeć i pozostać obojętnym. Bo autorka zwraca się w stronę tego, co na co dzień często zostaje przemilczane, pominięte, uznane za nieistotne. Tymczasem uprzedzenia mogą nie tylko ranić, ale prowadzić do prawdziwych tragedii i właśnie o tym opowiada ta powieść. „-Myślisz, że rasizm kiedyś wyginie? - Nie, bo wówczas biali musieliby zaakceptować równość. Kto by rozwalał system, który ich wyróżnia?” Ciemnoskóra pielęgniarka, której zlecono opiekę nad maleńkim chłopcem i jego ojciec rasista, niepozwalający kobiecie zbliżyć się do niego na krok. Czy bohaterów można było jeszcze bardziej skontrastować i poróżnić? Kolejne rozdziały naprzemiennie ukazują nam historię życia tych dwojga ludzi, wydarzenia, które doprowadziły ich do tego miejsca, lata krzywd i rodzących się uprzedzeń. Picoult bardzo wyraźnie zarysowała charaktery postaci i świetnie udało jej się wczuć zarówno w Ruth, jak i Turka. Obydwoje są charyzmatyczni, odważni i silni, dążący do celu z premedytacją. I choć mogłoby się wydawać, że podział na dobrych i złych został z góry ustalony, to przewrotnie dodam, że niekoniecznie i nie do końca, a w powieści nic nie jest takie jakim się wydaje. Ciężko doszukiwać się bieli i czerni, zwłaszcza, kiedy na chwilę zapomnimy o kolorze skóry bohaterów. Motyw przewodni „Małych wielkich rzeczy” to rasizm i to wokół niego zbudowano historię. Choć Picoult przyzwyczaiła nas już do trudnych tematów, moralnych dylematów i rodzinnych dramatów, w tej powieści wznosi się na wyżyny swoich pisarskich umiejętności. Ta książka stanowi połączenie literackiego talentu, solidnego przygotowania i wielkich emocji towarzyszących zapewne autorce przy okazji pisania i zbierania informacji. I to wszystko czujemy w trakcie lektury. Powieściowy rasizm w nas uderza, uprzedzenia Turka dotykają nas osobiście, a każde kolejne smutne wydarzenia zdaje się jeszcze bardziej zagłębiać w naszej psychice i sercu. Każdy z nas wie, czym jest rasizm, ale czy kiedykolwiek się nad tym zastanowiliśmy? Choć przez chwilę? Czy kiedyś pomogliśmy komuś, kto zmagał się z tym problemem? „Na jednej szali spoczywa moje wykształcenie. Mój licencjat. Dwadzieścia lat pracy w szpitalu. Mój schludny domek. Syn prymus. Tyle ważnych elementów mojej egzystencji, a czynnik na drugiej szali wciąż przeważa: moja brązowa skóra”. Autorka przyzwyczaiła nas do tego, że w jej książkach jeden poważny temat nie wystarczy. Tym razem również otrzymujemy solidną dawkę wzruszeń, refleksji, wspomnień. Picoult tka swoją opowieść opierając się na prawdziwym życiu i czerpiąc z niego pełnymi garściami. Przywołuje głęboką miłość, prawdziwą przyjaźń, rodzicielską troskę czy potrzebę bezpieczeństwa. I jest w tym wszystkim szczera, przekazuje nam prawdziwe emocje, nie szuka na siłę sensacji. Ona po prostu robi to, w czym jest najlepsza. Pisze, przekazując czytelnikom swój talent i życiową mądrość. Mimo ciężkiego tematu, powieść pochłania się w rekordowym tempie. Picoult przepięknie operuje słowem, lekko składając kolejne zdania i subtelnie snując historię, która do lekkich bynajmniej nie należy. To autorka, którą znamy, w swojej życiowej formie. Królowa powieści o kobietach i dla kobiet.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
05-09-2017 o godz 11:52 przez: Gosia Bojarun
Zawsze książki Jodie Picoult trafiają we mnie jak grzmot w czasie burzy. Kiedy widzę zapowiedź wiem już, że czeka mnie wielka literatura i kilka emocjonalnie szalonych dni. Jej twórczość zawsze przewraca moje serce na lewą stronę i długo powracam do normalności. Autorka porusza tematy trudne, budzące emocje i rodzące wątpliwości i dyskusje. Każda książka Jej autorstwa jest przeze mnie wyczekiwana, a kiedy już ja mam, wszystko inne idzie w odstawkę. "Małe wielkie rzeczy" to kolejna wielka powieść, która porusza bardzo trudny temat - rasizm. Jak wszyscy wiemy, od zarania dziejów do dnia dzisiejszego ludzkość boryka się z problemem rasizmu i nie ma sposobu, aby wyplenić go z zachowań społecznych, choć od małego uczymy się, że jest to zjawisko złe. Od "Chaty wuja Toma" po "Małe wielkie rzeczy" - problem jest ten sam, tylko okoliczności się zmieniają. Ruth od dwudziestu lat, czyli od początku swojej kariery zawodowej, jest położną. Kocha swoją pracę i nie zamieniłaby jej na nic innego. W pracy jest lubiana przez koleżanki i szanowana przez przełożonych. Od pozostałego personelu medycznego zatrudnionego na porodówce różni ją tylko kolor skóry. Tylko tyle i aż tyle. Turk Buer wraz z żoną są parą, która budziła podczas lektury powieści moje obrzydzenie. Rasiści do szpiku kości, którzy brzydzą się każdą "innością". Czarnoskóry, homoseksualista, czy Żyd - każda inność budziła w nich odrazę, agresję i chęć zabijania. Losy Turka Buera splatają się z życiem Ruth podczas narodzin jego synka. To własnie Ruth odbiera poród, za co w podziękowaniu dowiaduje się, że młodzi rodzice nie chcą, aby czarnoskóra osoba dotykała ich dziecka. Co więcej, przełożona Ruth, nie chcąc żadnych awantur, przychyla się do ich żądania i kategorycznie zabrania Ruth dotykania maleństwa. Pech chciał, że dochodzi do komplikacji, które zagrażają życiu dziecka, a jedyną obecną na sali jest właśnie Ruth. Ratować? Przestrzegać polecenia przełożonych? Dotykać? Udawać, że się nie widzi, że malec ledwo oddycha? Kennedy jest młodą prawniczka specjalizującą się w udzielaniu pomocy z urzędu. Dziennie prowadzi od kilkunastu do kilkudziesięciu spraw - niczym w fabryce. Jednak jedna sprawa nie daje jej spokoju i postanawia pomóc czarnoskórej położnej w walce nie tylko o sprawiedliwość, ale również o swoją godność. Oświadczam wszem i wobec, że Jodie Picoult stworzyła powieść wielką, godną nagród i czego tam jeszcze potrzeba, aby powieść została zauważona. Wykreowała wspaniałych bohaterów i pokazała, co jest w życiu ważne. Podziwiałam Ruth kiedy pluli jej pod nogi, a ona z podniesioną głową szła do przodu. Podziwiałam kiedy walczyła o syna i tłumaczyła mu, że musi być silny bo też jest czarny i w życiu będzie mu tak samo trudno. Bardzo przeżyłam scenę kiedy Ruth zabrała Panią adwokat do sklepu. Cały czas chodziła za nimi sprzedawczyni patrząc na ręce, a kiedy wychodziły ze sklepu z zakupami, Kennedy została przepuszczona przez bramkę, podczas gdy Ruth została zatrzymana przez ochroniarza, który przeszukał jej torbę. Dopiero ten incydent uświadomił Kennedy jak wiele zachowań ludzkich ma podłoże rasistowskie. Nie mają tu znaczenia zapisy konstytucji o równym traktowaniu bez względu na kolor skóry - świat jest bezlitosny i kieruje się własnymi prawami. Jak zawsze u Jodie Picoult zakończenie zachwyca i zaskakuje. Nie zdradzę nic, ale pozwolę sobie powiedzieć, że tym razem smakuje jeszcze słodką zemstą. Czytałam, płakałam, złościłam się, trzymałam kciuki, zagryzałam zęby i goniłam rodzinę, żeby mi nie przeszkadzała. Dawno nie miałam powieści, która mnie tak bardzo pochłonęła. Moje emocje podsycane były jeszcze wiedzą, że powieści Pani Picoult nie zawsze kończą się dobrze, za to zakończenia zawsze zaskakują. Zastanawiałam się czy i tym razem będę przecierać oczy ze zdumienia i nie zwiodłam się. Cudowna książka, która daje wiele do myślenia i pokazuje, jak mało wiemy o sobie nawzajem i jak bardzo uprzedzenia kierują naszym postępowaniem nawet wówczas, gdy nie bardzo zdajemy sobie z tego sprawę.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
24-04-2017 o godz 10:30 przez: Matka Puchatka
Znacie już twórczość Jodi Picoult? Jeśli mieliście do czynienia z jej powieściami, z którąkolwiek z nich, to z pewnością wiecie, że ta kobieta potrafi wywrócić świat do górny nogami. Stawia przed czytelnikiem taki problem, którego nijak nie da się rozwiązać, a przy tym zwraca uwagę na sprawy, których się głośno nie mówi. W "Małych wielkich rzeczach" autorka nas prowokuje, tak nakreślając sytuację, że nie sposób wskazać jednej, właściwej i konkretnej odpowiedzi. Połączenie uprzedzeń rasowych ze śmiercią dziecka nie może nieść prostych odpowiedzi. "Małe wielkie rzeczy" to taka opowieść, która nie pozostawia nas obojętnymi. Z jednej strony mamy do czynienia z afroamerykańską pielęgniarką, która wprowadzi nas w swój świat – czasem aż trudno było mi uwierzyć, że mimo tego XXI wieku i wszechobecnej tolerancji, którą się szczycimy, kolorowych spotykają takie rzeczy. Z drugiej strony widzimy rodziców, którzy tracą dziecko – to chyba największa tragedia, z którą nie sposób dyskutować. A jednak tu podejmiemy dyskusję, bo czy mają prawo obwiniać kogoś za śmierć dziecka, tylko dlatego że są uprzedzeni? I ostatnia odsłona, czyli Kennedy, chyba mi najbliższa. Kobieta jak inne, która żyje, korzystając ze swoich praw, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że ktoś może takowych nie posiadać. Jedno tragiczne zdarzenie odmieni losy tej trójki, ale też uzmysłowi wiele, bardzo wiele osobom z ich otoczenia. Ta sprawa poruszy opinię publiczną, chociaż przecież "lepiej o tym nie mówić", wprowadzi podziały, ale też zacieśni więzi, wywlecze na światło dzienne to, czego staramy się nie zauważać, czego nie chcemy widzieć, bo przecież nie jesteśmy rasistami... Od tej historii trudno się oderwać. Nie znajdziecie tu pędzącej na łeb, na szyję akcji, ale doskonale zarysowane postacie, które przeprowadzą Was przez tę sprawę, pokazując swój punkt widzenia (narracja jest zróżnicowana, a przy tym pełna odniesień do przeszłości bohaterów). Szczerze, z wyczuciem i z drugiej strony – tam, gdzie to było potrzebne, nie obeszło się bez mocnego tąpnięcia. Co jeszcze? Warto zaznaczyć, że Picoult potrafi odpowiednio budować napięcie, a przy tym każdy rozdział przynosi nowy materiał do przemyśleń. Autorka po prostu obraża wszystko, co większość chce ukryć, ale robi to w naprawdę dobrym stylu i, co ważne, ocenę pozostawia nam. Nie ma tu jednak łatwych decyzji. Kiedy już myślimy, że wszystko wiemy, że to dla nas jasne i jesteśmy pewni, w jaki sposób skończy się ta historia, autorka wytacza potężne działo i burzy to, co udało nam się do tej pory poskładać. "Małe wielkie rzeczy" dotykają niesamowicie ważnej tematyki w sposób ciekawy, szczery (autorka zrobiła porządny research) i niekonwencjonalny – to cieszy najbardziej. To wszystko w połączeniu z potężną dawką emocji (sceny w szpitalu rozklejają) tworzy niesamowity obraz, któremu warto poświęcić dłuższą chwilę. Mądra, wartościowa i rozbrajająca opowieść o miłości i nienawiści. matkapuchatka.pl
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
15-06-2017 o godz 09:50 przez: Pinko
Ruth od lat pracuje jako położna, pomagając dzieciom przyjść na ten świat. To, że jest jedyną czarnoskórą osobą z personelu, do tej pory nie stanowiło żadnej przeszkody- liczyły się jej kompetencje. No właśnie, do czasu... gdyż oto na jej drodze staje Turk i Brittany, młode małżeństwo, całym sercem oddane ich ruchowi przeciwko osobom o innym kolorze skóry. Zabraniają Ruth opiekować się ich nowo narodzonym synem. A gdy chłopiec zaczyna się dusić, a później umiera, winę zrzucają na nią... Jodi Picoult ani nie trzeba nikomu z Was przedstawiać, ani tłumaczyć, dlaczego zdecydowałam się na zapoznanie z jej najnowszą powieścią. Kto miał styczność z twórczością autorki, ten wie, jak duży ładunek emocjonalny można spotkać w kolejnych lekturach, wychodzących spod jej pióra. Niesamowite, jak można patrzeć w lustro i myśleć, że widzimy siebie wyraźnie. A potem przychodzi dzień, gdy zdrapujemy szarą warstwę hipokryzji i uświadamiamy sobie nagle, że tamten obraz był złudzeniem. Tym razem pani Picoult dotyka sprawy, towarzyszącej nam od wielu lat i prawdopodobnie będącej swego rodzaju tabu aż do końca świata- rasizmu. Na świecie powstaje wiele ugrupowań "białych" przeciwko ludziom o innym kolorze skóry, to nie nowość. Wiemy o tym, a ta świadomość tkwi gdzieś w głębi naszego umysłu. Jesteśmy "biali', więc często nie zwracamy uwagi na ową sprawę- przecież nas nie dotyczy. Sama mogę siebie nazwać ignorantką w tej kwestii. Niemal każdy człowiek kieruje się stereotypami i nie mówię tu wyłącznie o tych na tle rasowym. Inaczej się ubierasz? Uwierz, mijający Cię ludzie w większości mają coś do powiedzenia na ten temat. Nie chodzisz do kościoła? Na pewno kogoś kole to w oczy. Jesteś homoseksualistą? Przecież takie osoby w ogóle nie powinny żyć... I tak kręci się ten świat, dzień w dzień ładowany przez wzajemną nienawiść. Małe wielkie rzeczy- lektura, która opowiada o trudnym życiu czarnoskórej Ruth, dyskryminowanej na każdym kroku. Czasem zwykła wyprawa do sklepu na drobne zakupy wzbudza w jej sercu bunt, panikę. Choć owa pozycja ma ponad 600 stron, to połknęłam ją bardzo szybko, jak każdą książkę autorki zresztą. Z jednej strony temat nieprzypadkowy, zważywszy na to, co dzieje się na świecie, z drugiej jednak rodzice po utracie dziecka muszą kogoś obwinić. Często ich nienawiść jest niewłaściwie ukierunkowana, skupiona na niewinnych. I niezależnie od ich koloru skóry. W tym przypadku jednak mamy do czynienia z postaciami, które całe swoje życie oddały jakiejś idei- idei oczyszczenia narodu. A ja jak zawsze twierdzę, że o człowieku nie świadczy to, jaki ma kolor skóry, jak się ubiera, ile ma kolczyków i z kim sypia; ważne jest to, jakim człowiekiem jest dla bliźniego.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
11-07-2017 o godz 19:55 przez: Mechaniczna Kulturacja
Każdy, kto czytał powieści Jodi Picoult - a mniemam, iż jest to całkiem spore grono – wie, że autorka nie boi stawiać trudnych pytań i życiowych przeszkód przed swoimi bohaterami. Opisywała już życie rodziny z chorym na białaczkę dzieckiem oraz rozważała moralne wątpliwości dotyczące eutanazji. Tym razem Amerykanka wzięła na warsztat zagadnienie rasizmu i o tym właśnie opowiada jej najnowsza książka - Małe wielkie rzeczy. Ruth od dwudziestu lat jest jedyną afroamerykańską pielęgniarką pracującą na oddziale położniczym. Gdy po podstawowym zabiegu umiera jeden z noworodków, to właśnie ona zostaje oskarżona o jego morderstwo. Popełniła błąd, czy zemściła się na uprzedzonych rodzicach? Uprzedzenia rasowe to coś, co zazwyczaj kojarzę z thrillerami prawniczymi Johna Grishama – w wielu jego powieściach kolor skóry to jeden z najważniejszych elementów struktury fabularnej. Jodi Picoult podeszła jednak do tematu inaczej. Główna bohaterka jest wysoce wykwalifikowaną pielęgniarką po studiach. Ma nastoletniego, szykującego się do college'u syna, piękny dom oraz oszczędności odłożone na koncie. Od dwóch dekad wykonuje swoją pracę najlepiej jak potrafi - można więc się spodziewać, jakim ciosem dla Ruth jest pozbawienie jej pielęgniarskiej licencji. Ponadto autorka ukazuje nam niuanse życia Afroamerykanki w "białej" dzielnicy – nadgorliwość ochroniarzy w supermarketach, klienci, których obsługuje w nowej pracy oraz, oczywiście, pacjenci. W tej i w wielu innych dramatycznie opisywanych sytuacjach, Jodi Picoult pokazuje po raz kolejny, iż po mistrzowsku radzi sobie z przekazywaniem emocji. Książka może i nie wyciska łez, ani nie zapiera tchu, ale pobudza wyobraźnię i wrażliwość czytelnika, pozwalając mu identyfikować się z prześladowaną Ruth. Autorka ukazuje również punkt widzenia ojca zmarłego noworodka, neonazisty. Czyni z niego postać dynamiczną, która na końcu książki całkowicie zmienia swoje stanowisko. W mojej opinii jest to zmiana zbyt skrajna. Małe wielkie rzeczy to powieść o uprzedzeniach i tolerancji, a raczej jej braku. Zakończenie w takich powieściach nigdy nie jest zaskakujące, lecz myślę, że warto tę pozycję przeczytać. http://www.mechaniczna-kulturacja.pl/2017/07/jodi-picoult-mae-wielkie-rzeczy-recenzja.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
08-07-2019 o godz 15:54 przez: Anonim
Jodi Picoult jak zwykle nie zawodzi. ,, Małe wielkie rzeczy'' to historia wobec której nie można przejść obojętnie, z pewnością każdego z nas skłoni do refleksji. Ruth Jefferson jest czarnoskórą położną. Jest najlepsza w tym co robi, mimo to, niektórzy rodzice, w związku z pewnymi uprzedzeniami żądają, by Ruth nie zbliżała się do ich nowonarodzonych dzieci. I mają do tego prawo. Z takiego prawa korzystają też rodzice małego chłopca. Ruth z bólem serca, akceptuje to i nie zbliża się do dziecka. Aż do czasu, kiedy zostaje poproszona o przypilnowanie maleństwa. Jedna chwila.... Dziecko umiera. Ruth zostaje oskarżona o jego śmierć. Czy rzeczywiście jest winna? Przeczytajcie, nie zdradzę. Jodi Picoult słynie ze skomplikowanej tematyki swoich powieści. Tak jest i tym razem. Głównym tematem jest rasizm, dyskryminacja rasowa, uprzedzenia, ze stron osób postronnych, mających prawo do subiektywnych opinii, jak i reprezentantów władz,którzy teoretycznie powinni być obiektywni. Mamy przedstawione trzy punkty widzenia; Ruth, ojca zmarłego niemowlaka i Białej ( specjalnie podkreślam kolor skóry, bo jest ciekawy kontrast psychologiczny między nią, a Ruth) prawniczki kobiety. Podobały mi się rozterki, w szczególności głównej bohaterki, byłam z nią związana emocjonalnie, ponieważ w pewnym sensie też jestem ,, inna''. Rasizm dotknął nie tylko Ruth, ale też jej nastoletniego syna. To bardzo ważne, by pokazać,że cierpienie nie dotyka tylko tych bezpośrednio ,, prześladowanych''. Ogólnie książka do najłatwiejszych nie należy, dosyć długo mi się ją czytało. Temat trudny,który boleśnie ukazuje przejawy, przyczyny i skutki dyskryminacji. Skłania do refleksji. A zakończenie zaskakuje, wzrusza... Polecam, aczkolwiek nie jest to moja ulubiona pozycja od Jodi.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
19-08-2019 o godz 14:52 przez: weź_przeczytaj
Ruth jest afroamerykanką, wzorową położną z ponad 20-letnim stażem, wdową wychowującą nastoletniego syna. Całe życie poświęciła niesieniu pomocy kobietą w tak ważnym momencie ich życia jakim jest poród i opiece nad ich nowonarodzonymi dziećmi. Praca jest jej spełnieniem i powołaniem. Niestety pewnego dnia na oddziale umiera noworodek. Ojciec dziecka kierowany uprzedzeniami oskarża Ruth o zamordowanie syna. Rozpoczyna się długi proces. Jak się zakończy? Czy Ruth rzeczywiście jest winna śmierci dziecka? Długo zastanawiałam się jak ubrać w słowa to, co chciała przekazać nam Jodi Picoult i doszłam do wniosku, że lepiej niż ona tego nie zrobię. Rasizm, to bardzo poważny i trudny temat. Szczerze mówiąc mimo wielu pozytywnych opinii na temat tej książki, podchodziłam do niej z dystansem. Nie wiedziałam czy się w niej odnajdę. Nic bardziej mylnego! Autorka z niesamowitą lekkością opisuje historię Ruth Jefferson. Przeprowadza nas przez rozprawę sądową, obnażając wszystkie oblicza uprzedzeń. Każda z postaci jest ciekawie wykreowana. Różnią się osobowością i poglądami, ale w każdym z nich pod wpływem historii Ruth zachodzi zmiana. Opowieść pochłonęła mnie w całości i nawet nie zauważyłam kiedy dobrnęłam do końca. Zakończenie było dla mnie totalnym zaskoczeniem. Nigdy bym się takiego nie spodziewała. Cała historia jest perfekcyjnie dopracowana. Jodi Picoult zmusza swoich czytelników do zastanowienia się nad swoimi poglądami. Stawia pytania na które każdy z nas musi sobie szczerze odpowiedzieć. To ważna książka i cieszę się, że ją przeczytałam.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
10-04-2017 o godz 13:12 przez: Diane Rose
Małe wielkie rzeczy, to opowieść o władzy, uprzedzeniach, rasizmie i stereotypach, które wciąż są żywe. Jodi Picoult wyciągnęła trupa z amerykańskiej szafy narodowej i stworzyła opowieść, która jest ponadczasowa i będzie aktualna przez wiele lat. U Jodi Picoult nic nie jest oczywiste. Pokazuje ona uprzedzenia rasowe, przywileje, sprawiedliwość, empatię i zadaje pytanie, wiele pytań, na które trudno znaleźć proste odpowiedzi. Jodi Picoult, biała kobieta, biała pisarka stworzyła powieść Małe wielkie rzeczy, która emanuje empatią, szczerością i wnikliwością. Jodi nikogo nie wybiela, nikogo nie oczernia, opisuje to co widzi. Nie pozostaje mi nic innego jak polecić powieść. Na dzień dzisiejszy jest to jedna z najważniejszych powieści wydanych w 2017 roku, ale myślę, że stanie się ona wkrótce najważniejszą powieścią ostatnich kilkunastu lat.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
11-06-2018 o godz 00:00 przez: gerissa | Empik recenzuje
Zapewne, jeżeli ktoś spotkał się kiedyś z twórczością Jodi Picoult na pewno wie czego się spodziewać po jej książkach. Ja z jednej strony jestem wstrząśnięta historią, która została mi w niej zaprezentowana, a za drugiej jestem ogromnie wdzięczna autorce za to, że zapewniła mi tyle emocji literackich. Na pewno ta książka nie pozwala przejść wobec siebie obojętnie. Jeżeli zaczniecie ją czytać będziecie chcieli poznać zakończenie podobnie jak ja. Nie mogłam oderwać się od tej lektury. Oby więcej takich książek. Polecam ją doskonale sprawdzi się ona podczas tego długiego weekendu!!!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
21-08-2017 o godz 14:06 przez: Dorotaaa
Bardzo ciekawa, mądra i wciągająca powieść już od pierwszych stron. Ukazuje życie czarnoskórej pielęgniarki, która mogła stracić wiele lat życia w więzieniu przez człowieka, który nienawidził jej rasy. Naprawdę bardzo,bardzo polecam !!!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
02-09-2017 o godz 20:34 przez: Katarzyna Wolińska
Piękna książka o rasizmie,nienawiści oraz walce o prawa.Wzruszająca i mądra opowieść,którą każdy powinien przeczytać.Książka zmusza do przemyśleń.Polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
24-09-2017 o godz 11:57 przez: fantori
Kolejna dopracowana powieść Jodi. Zaskakuje i wzrusza zanurzając nas w wielu punktach widzenia!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
14-11-2020 o godz 16:36 przez: majeczkajj
Przepiękna, poruszająca historia, dotykająca tak ważny temat rasizmu, polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Mniej recenzji Więcej recenzji