5/5
24-02-2019 o godz 12:39 przez: Anna Orłowska | Zweryfikowany zakup
książka fajne wydana, duży druk, bardzo wciągająca.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
06-10-2021 o godz 05:47 przez: Basia | Zweryfikowany zakup
Rewelacyjna książka dla dzieci od lat 3 do 103
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
01-03-2023 o godz 13:53 przez: Anna Borowczak | Zweryfikowany zakup
Super książka dla dzieci w wieku 8-12 lat
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
19-12-2021 o godz 01:27 przez: shirley75 | Zweryfikowany zakup
Cudowna książka! Dla dorosłych tez!!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
27-05-2023 o godz 19:09 przez: Anna Sokołowska | Zweryfikowany zakup
Bardziej dla dzieci, ale fajne
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
03-08-2022 o godz 20:27 przez: anonymous | Zweryfikowany zakup
Doskonała pozycja.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
29-09-2021 o godz 13:53 przez: Agnieszka Dobrowolska | Zweryfikowany zakup
Polecam 👍
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
18-03-2022 o godz 13:41 przez: anonymous | Zweryfikowany zakup
Cudna
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
03-09-2018 o godz 12:28 przez: Kaśka Dudek
Niebożątko do niedawna, a teraz Bożek, Bożęty, całkiem niezwykły chłopiec, mieszkający w całkiem niezwykłym domu to bohater najnowszej książki Marty Kisiel – Małe Licho i tajemnica Niebożątka. Bożek mieszka z mamą, wujaszkiem Turu, wujkiem Konradem oraz całą masą niezwykłych stworzeń. Za przyjaciela ma Małe Licho – anioła stróża z alergią na pierze, dziergającego ekstra babmboszki, pod jego łóżkiem mieszka potwór o długich mackach, a na strychu mieszkają duchy niemieckich żołnierzy, z którymi namiętnie wystawia „Zbójców”. Życie Bożka płynie beztrosko na wspaniałych zabawach z Małym Lichem… budują wielomodułową stację kosmiczną dla Dżina, grasują po ogrodzie, puszczają łódki na stawie, w którym mieszka utopiec, ale nic nie trwa wiecznie i w końcu nadchodzi TEN dzień, kiedy rodzina decyduje o tym, aby Bożek poszedł do szkoły. Bożek nie jest z tego powodu szczególnie wniebowzięty. Szkoła i zetknięcie się z dziećmi nieco go przerażają, bo w końcu Bożek nie umie w dzieci… Niestety w szkole, obawy Bożka się sprawdzają. Koledzy nabijają się z jego inności i uważają go za dziwadło. W końcu, na balu przebierańców podczas Halloween, czara goryczy się przelewa i Bożek znika… Marta Kisiel opowiada nam wzruszającą historię, małego chłopca, którego dorastanie wbrew pozorom nie jest takie łatwe. Opowieść jest pełna magii, niesamowitego humoru (śmiałam się w głos jak dzika, bo jak można ubrać mleko w kożuch? ;), rozlewa po sercu tyle ciepła i miłości, że aż robi się błogo. To również lekcja tolerancji, wrażliwości i poświęcenia. Tego że miłość, jest w stanie przekroczyć granice zaświatów. Małe Licho i tajemnica Niebożątka to książka, którą powinien przeczytać każdy, bez względu na wiek… bo wierzę, że w głębi każdego z nas, drzemie to beztroskie dziecko, które pragnie odrobiny szaleństwa, magii, Małego Licha u boku i potwora z mackami pod łóżkiem… Uwolnij je czytając Małe Licho :) Dodatkowo czytanie umilają przepiękne ilustracje Pauliny Wyrt :)
Czy ta recenzja była przydatna? 2 0
5/5
24-01-2019 o godz 11:35 przez: The Constance
Piękna historia. Opowieść jest niby dla dzieci, ale dorośli znajdą coś dla siebie. Spotykamy bohaterów z "dożywocia" i "siły wyższej", których już wszyscy pokochali. Tu historia obejmuje małe, wielkie sprawy. Niby nic, a jednak Bożek wybiera się do szkoły żeby trochę spędzić czasu z normalnymi dziećmi. Jest mi ciężko i nikt go nie rozumie,a chyba najbardziej wujek Konrad, który go wysłał do tej głupiej szkoły. Chłopiec nie zna Minionków, nie lubi Spidermena i nie wie kim byli szturmowcy, a w jego wieku to są bardzo ważne sprawy. Za to bawi się ze swoim aniołem i potworem z mackami. Recytuje poezję z duchami na strychu, po niemiecku. Jest inny i nie chce być wyśmiewany. Zrozumie i doceni to wtedy gdy wujek Konrad i tata Szczęsny wyrusza go uratować. Konrad jest Konradem, ale zrozumie jak bardzo odsuwał się od dziecka i jak bardzo był mu potrzebny. Przez pójście Bożka do szkoły wiele się zmieni, ale każdy coś zyska. Piękna historia, którą warto czytać dzieciom. Szybsze zrozumienie sytuacji dała mi znajomość "króla Olch" ;) I może trochę Szczesnego, bo jaki ojciec taki syn. blogger: theconstancebooks.blogspot.com Fb: TheConstancebooks ‎Instagram: @the_constance
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
11-10-2018 o godz 14:05 przez: Katarzyna Kmieć
Mali chłopcy mają małe potrzeby i wielka wyobraźnię. Mają te same marzenia co ich rówieśnicy, lubią te same zabawy, tak samo spędzają czas i oczywiście tak samo kochają i nienawidzą szkoły. No chyba, że... No właśnie. Wyobraźmy sobie chłopca, który mieszka z domu z uśmiechniętym dachem, za opiekunów ma najwspanialszą mamę na świecie i dwóch kompletnie różnych wujków, a pokój dzieli z wiecznie zasmarkanym aniołkiem stróżem - Lichem i małym 'wielomackowym' potworem - Guciem. Gdy dodamy do tego fakt, że jego tato zmarł długo, naprawdę długo przed jego narodzinami, że na strychu mieszkają niemieckie widma a w kuchni szaleje niezwykle uzdolniony potwór Krakers, pojmiemy dlaczego Bożek, zwany we wczesnym dzieciństwie Niebożątkiem, zwyczajny po prostu być nie może. Marta Kisiel oddaje nam do rąk książkę, która stanowi odmianę po powieściach przeznaczonych dla młodszych dorosłych, choć i mnie, dorosłą niemłodą, jej wyobraźnia i bardzo subtelne odniesienia do świata fantazji potrafiły niejednokrotnie zauroczyć. Na szczęście dla dzieciaków, do których adresowana jest ta opowieść, Pani Marta ani na moment nie zapomina o ubarwianiu fabuły niezwykłym poczuciem humoru, wypełnianiu jej cennymi uwagami a nawet wprowadzaniu elementów wzruszających na tyle, że i dorosłym łezka zakręci się w oku. "Małe Licho i tajemnica Niebożątka" to niewątpliwie opowieść pełna walorów edukacyjnych. Od wielkiej miłości mamy, poprzez zaskakujące zwroty uczuciowe wujka Konrada, którego niejasne zachowania zawsze przyprawiają Bożka o poczucie niepewności, przez jowialną i przaśną mądrość życiową wujka Tutu, aż po ukochanie poprzez zrozumienie i wybaczenie "nieistniejącemu" tacie, autorka zwraca uwagę czytelnika na wagę ludzi troszczących się o nas, dbających o nasze szczęście nawet w sposób czasami dla dzieci niejasny. Ucząc dzieci poszanowania dorosłych, docenienia ich uczuć i starań, Marta Kisiel pokazuje także jak owych dorosłych zrozumieć. Przyznam też szczerze, że czasem zadziwiała mnie trafność odwrotnych spostrzeżeń - zdarza się bowiem, że autorka również nam, dorosłym, wskazuje wyraźnie czego w dzieciach nie rozumiemy, co wzbudza naszą niepotrzebna niecierpliwość czy też, jak bardzo nasze wypowiedzi czy decyzje mogą być dla małych ludzi niezrozumiałe. Sposób w jaki zostało to pokazane w przezabawnych dialogach i gierkach słownych, pozwala bawiąc się, zatrzymać na chwile myśli i przytaknąć ocenom wyjętym zarówno z dziecięcego jak i dorosłego świata. Autorka prowadzi nas też za rękę przez niepojęty wcześniej dla Bożka świat zewnętrzny, z pozornie błahymi i oczywistymi zjawiskami takimi jak szkoła, rówieśnicy czy obowiązki. Czyż nie zapominamy czasem, że to nie tylko wychowany z duchami i widmami Bożysław Antoni Jekiełłek może wkraczać w ten nowy świat ze złością, niechęcią i strachem? Nie tylko nasz mały bohater ale i inne, "blokowe, osiedlowe" dzieci, pragną niejednokrotnie uciec daleko od niejasnego dla nich zgiełku, bezlitosnego wyśmiewania przez rówieśników, zderzenia z niekoniecznie ciekawą rzeczywistością szkolną. Tak daleko, by móc zapomnieć o każdej bolączce - nawet w kosmos, nawet w zaświaty. Okres szkolny to także moment rozluźnienia więzi z aniołem stróżem, Lichem, które w latach beztroski stanowiło doskonałego towarzysza zabaw, zaś teraz musi pozwolić ukochanemu chłopcu na samodzielność, na odnalezienie swojego miejsca w bardziej dorosłym świecie. I takie traumatyczne przeżycia spotykają przecież rozdzielone z rodzeństwem dzieci, które nagle z rozrabiających, tarzających się w brokacie maluchów, zmieniają się w chłopców i dziewczynki maszerujące rano z kolorowymi plecakami. "Małe Licho..." to przepiękna książka o miłości. O tym, jak ogromną rolę w życiu każdego dziecka gra rodzina - ta prawdziwa i ta przyszywana, jak wielkie znaczenie ma przyjaźń, której można ufać w chwili potrzeby. To książka ucząca wybaczania i zrozumienia. Książka dla dzieci o dorosłych ale i dla dorosłych o dzieciach. Dla maluchów, duchy i widma będę jeszcze jedną oczywistością zaczerpniętą z ich wyobraźni, dla nas staną się alegorią przyjaźni, pomocy, dbałości zdrowie i pełny żołądek. Po jej przeczytaniu zostanie am wszystkim w głowie, że amulety chroniące przed grozą świata, zaświatów i każdej srogiej krainy - tej wyobrażonej i tej rzeczywistej - należy tworzyć z trzech elementów: "Miłość, Niezłomność, Przyjaźń" (str.141). Jeśli do tych wszystkich elementów o wielkich walorach edukacyjnych, do językowej przezabawnej błyskotliwości i żonglowania prozą i poezją, przemyconą w sposób fantastycznie obrazujący przygody Bożka, dodać jeszcze przepiękne, wprawdzie czarno-białe, ale nasycone szczegółami, rozbuchane wyobraźnią ilustracje Pauliny Wyrt, nie pozostanie nam nic innego jak kupić książkę dla siebie i dla młodszych.Polecam gorąco!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
12-09-2018 o godz 15:03 przez: Salivia
Marta Kisiel to autorka po którą sięgam w ciemno, od kiedy prawie pięć lat temu przeczytałam Dożywocie (jeszcze w starym wydaniu, ha!). Pokochałam jej postacie, sposób prowadzenia historii, a przede wszystkim uwielbiam jej styl. Dlatego mimo że nie jestem już dzieckiem, to bez oporów postanowiłam przeczytać Małe Licho i tajemnicę Niebożątka. No bo: po pierwsze to Kisiel, po drugie to Dożywocie. Czego chcieć więcej? Historia przedstawiona na dwustu stronach z samego początku jest urocza i sprawia, że czytelnikowi robi się ciepło na sercu. Nawet szkolne dramaty Bożka, który jest zupełnie inny od swoich kolegów i koleżanek ze szkoły nie psują sielankowego nastroju. Jednak każdy, kto czytał Dożywocie wie, że spokój nie istnieje. Dlatego też z czasem akcja nabiera tempa, a problemy Bożka zaczynają mnie zupełnie inną naturę niż nieznajomość Transformersów. To z kolei sprawia, że historia Licha oraz Bożka przekształca się w opowieść o więziach, przyjaźni oraz miłości z nutą makabry oraz XIX-wiecznego romantycznego bzika. Małe Licho i tajemnicę Niebożątka czyta się szybko i przyjemnie. Czytelnik z ciekawością chłonie kolejne wydarzenia oraz zapoznaje się z mniejszymi bądź większymi problemami bohaterów. Ze względu na liczne odwołania do Dożywocia, niektórzy mogą się zastanawiać, czy książkę można czytać bez znajomości Dożywocia oraz Siły niższej. Odpowiadając: tak. Małe Licho i tajemnica Niebożątka to osobna seria, która najważniejsze wątki istotne dla obydwóch cyklów wyjaśnia, a przy okazji tworzy zupełnie nową historię. Co za tym idzie: książkę może przeczytać każdy. Odczuwałam pewną tęsknotę za bohaterami Dożywocia, szczególnie do moich ulubionych, czyli Konrada, Szczęsnego i Tsadkiela (tak, wiem, że to może być szokujący dobór postaci), dlatego z radością przyjmowałam każdą informację na ich temat. Książka właściwie nie wprowadza za bardzo nowych postaci, jednak te, które mogli poznać już wcześniej fani Dożywocia zostają rozwinięte o kolejne wątki, a ich charaktery ubarwiają się. Historia obraca się wokół Bożka, który jest wyjątkowym i dziwnym dzieckiem. W ten sposób otrzymujemy kolejną, niebanalną postać w kiślowersum. Ciekawiło mnie, jak Kisiel poradzi sobie ze swoim stylem w książce skierowanej – bądź co bądź – do młodszego czytelnika. W końcu długie, wielokrotnie złożone zdania i używanie nieco trudniejszych słów nie będzie odpowiednie dla dziecka. Z drugiej zaś strony: nie umiałam sobie wyobrazić Kisiel bez kiślowego stylu pisania. Z ulgą przyjęłam, że charakterystyczny sposób pisania został zachowany, przy jednoczesnym uproszczeniu go na rzecz dziecka. Podkreślam, że został uproszczony, ale przy tym nie stał się infantylny. Małe Licho i tajemnica Niebożątka ma w sobie elementy komediowe, które zastosowane zostały w wydarzeniach, a także dialogach. Nieraz śmiałam się z wypowiedzi poszczególnych bohaterów, a także komizmu wydarzeń. Nawet w co bardziej dramatycznych sytuacjach miałam problem zachować powagę, jeżeli akurat padło odpowiednio skonstruowane zdanie. Warto zwrócić uwagę na ilustracje, które zaprojektowała Paulina Wyrt. Chociaż większość postaci wyobrażałam sobie nieco inaczej, to i tak miło było zobaczyć zilustrowane fragmenty powieści, co dodatkowo wywoływało uśmiech na twarzy. Charakterystyczny sposób rysowania poszczególnych postaci sprawi, że niejedno dziecko będzie zadowolone (i nie mam tutaj na myśli tylko małych dzieci, ale takie dwudziestokilkuletnie i starsze dzieci także). Podsumowując, ta książka była krótką i ciekawą lekturą, która zadowoli każdego fana Dożywocia, sprawiając, że jeszcze raz zajrzy do życia Konrada i reszty jego zgrai. Z kolei dla młodszego czytelnika będzie to niemała gratka i porywająca historia, która w przyszłości może zaowocować lekturą innych powieści Kisiel (kształtowanie swojego fandomu od najmłodszych lat, I see what you did here, ałtorko). Co więcej mogę dodać? Chyba tylko tyle, że czekam na Małe Licho 2. I Alleluja!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
26-08-2020 o godz 12:06 przez: Inthefuturelondon
Być może wiecie, być może nie, ale twórczość Marty Kisiel bardzo lubię. Cenię jej humor, jej umiejętność tworzenia coraz to ciekawszych historii, a przede wszystkim uwielbiam ją za stworzenie Małego Licha, czyli aniołka stróża, który jest... Specyficzny, ale za to bardzo kochany. Nie mogłam więc przejść obojętnie obok książek z serii o Małym Lichu właśnie. Jak to się skończyło? Za chwilę Wam opowiem. Bożydar Antoni Jekiełłek to chłopiec, który jest pół człowiekiem a pół widmem. Jego życie właściwie przypomina sielankę: trójka dorosłych sprawuje nad nim opiekę i właściwie pozwala na wiele rzeczy, jego aniołem stróżem jest kichające Małe Licho, a on sam nie musi chodzić do szkoły, bo uczy go mama i wujek. No tak... Tylko że pewnego dnia okazuje się, że jednak MUSI chodzić do szkoły, by poznać kolegów, choć nie za bardzo mu się to podoba. Jego widmowa przypadłość wcale mu nie pomaga, a co więcej: może mu przynieść sporo problemów. Więc co zrobić, kiedy podczas balu przebierańców Bożek nagle znika? Zacznę od tytułowego bohatera całej serii, czyli Małego Licha, Liszka – jak kto woli. Nie będę oryginalna, ponieważ kocham tę postać i jest ona jedną z moich ulubionych postaci EVER. Małe Licho to właściwie dziecko, a raczej pewne odwzorowanie dziecka, dlatego też jest aniołem stróżek Bożka, a nie na przykład jego mamy. Jednak mimo tego, że ten bohater jest tak malutki i dość niedojrzały, to skrywa w sobie ogromne serce, wielki pociąg do słodyczy, a także mnóstwo pierza na sobie. Podsumowując: Małe Licho to miłość. Bożek, czyli główny bohater powieści to chłopiec, który, choć niekoniecznie pasował mi zachowaniem, to wzbudził moją sympatię. Jest jeszcze dzieckiem, więc wszelkie szaleństwa z jego strony, bunty czy dziwne (czasem naprawdę bardzo) pomysły mogą mu zostać wybaczone całkowicie. Cieszę się, że Marta Kisiel nie pokazała go jako postać dziecka takiego głupiutkiego, z którego wpadek trzeba się śmiać, ale jako chłopca, który się uczy i motywuje do nauki innych (na przykład młodszych czytelników). No tak, o bohaterach, jak zawsze się trochę rozpisałam, ale trzeba przejść teraz do kilku słów na temat samej akcji. Na początku wszystko dzieje się tak powoli, ospale wręcz, ale w momencie, kiedy Bożek idzie do szkoły — zaczyna się prawdziwa zabawa. Czytelnik towarzyszy bohaterom podczas ich codziennego życia, a Bożkowi podczas jego pierwszych dni w szkole. Poznaje jego problemy, wątpliwości i troski związane z jego „innością”. Myślę, że jest to najważniejszy wątek, jaki jest tutaj poruszony. Nie raz i nie dwa zdarzało się, że dzieciaki były okrutne dla tego jednego człowieczka, który w jakiś sposób od nich odstawał: nie miał takich rzeczy jak oni, nie zachowywał się jak inni czy też wyglądał inaczej. Marta Kisiel za pomocą Bożka uczy młodych odbiorców, że zawsze należy być sobą, bo najważniejsze jest, żeby akceptować siebie takimi, jacy jesteśmy. Osoby, które z jakiegoś powody się z nas wyśmiewają, nie powinny być dla nas istotne, bo sami wiemy, co jest dla nas najlepsze (no i przeważnie rodzice też). Małe Licho i tajemnica Niebożątka to książka, która sprawiła, że zrobiło mi się ciepło na sercu, a na ustach pojawił się szeroki uśmiech. Ta historia trafi nie tylko do młodszych, ale i do tych starszych również — czego sama jestem przykładem. Z pewnością będę polecać tę pozycję wszystkim, bez wyjątku.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
12-09-2018 o godz 09:16 przez: Nemezis
Pierwszy dzień szkoły to dla każdego dziecka raczej stresujące wydarzenie. Pomyślcie zatem, co musi przeżywać 9-letni chłopiec, który nagle dowiaduje się, że jego też to doświadczenie nie ominie? Do tej pory uczył się w domu, choć wcale nie był to dom zwyczajny. Oprócz niego zamieszkiwali go bowiem mama, dwaj wujkowie i cała zgraja istot niezwykłych: od aniołów, przez niemieckie widma czy potwora spod łóżka, aż po dżinna i osiem różowych królików. Bożydar Antoni Jekiełłek całe dnie spędza na wspólnych zabawach ze swoim aniołem stróżem. Jeśli jednak wyobrażacie go sobie jako dostojną postać w śnieżnobiałej szacie - nic bardziej mylnego. Licho - bo tak właśnie się nazywa - jest małe jak dziecko, niepozorne i wiecznie zasmarkane. Zawsze chodzi ubrane w zbyt dużą, ale starannie wyprasowaną koszulkę i mięciutkie wełniane bamboszki, które samo dla siebie robi. Zupełnie nie przypomina Tsadkiela, anioła wujka Konrada - tak, on z kolei wygląda naprawdę anielsko. Jest jeszcze ciągle zapracowana mama i wujek Turu, który potrafi wystrugać z drewna chyba wszystko. W codziennych zabawach uczestniczy także potwór Gucio, a jego pobratymiec Krakers zajmuje się w domu gotowaniem. Gdy zapada decyzja o wysłaniu Bożka do szkoły, wszyscy domownicy, poruszeni tym faktem, starają się w jakiś sposób ułatwić chłopcu przystosowanie się do nadchodzących zmian. Tym bardziej, że cierpi na pewną tajemniczą przypadłość... Nietypowy, zaniedbany dom na uboczu, zamieszkany przez szereg postaci nie z tej ziemi - ta opowieść już od pierwszych zdań zdołała wzbudzić moje zainteresowanie. Nietypowi mieszkańcy bawili i intrygowali, nie pozwalając mi się nudzić ani przez chwilę. Bożek - wyjątkowy chłopiec otoczony przyjaznymi istotami, powoli zaczyna dorastać. Rozpoczyna się nowy etap w jego życiu, choć on sam wcale nie czuje się jeszcze gotowy na tak duże zmiany. Gniewa się na wujka za to, że chce go wysłać do szkoły, by poznał innych ludzi i zobaczył też świat poza murami domu. Zaczyna złościć się na wszystkich wokół, szczególnie gdy spotyka nowych kolegów i uświadamia sobie, jak wiele go od nich różni. Zyskanie akceptacji grupy wcale nie jest takie proste. Coraz bardziej zniechęcony, zamyka się w sobie, izolując od najbliższych. Wreszcie czara goryczy zostaje przelana, a chłopiec trafia do miejsca, gdzie grozi mu ogromne niebezpieczeństwo. Powieść Marty Kisiel, choć skierowana głównie do dzieci, porusza wiele ważnych tematów. Myślę, że wielu z nas bez większego trudu odnalazłoby siebie w postaci Bożka, któremu z trudem przychodzi pogodzenie się z dużymi zmianami i przystosowanie do nowej sytuacji. Stara się zdobyć akceptację grupy, ale na szczęście szybko sobie uświadamia, że ślepe naśladowanie innych wcale nie jest dobrym wyborem. Potrzebuje uwagi i wsparcia od swoich najbliższych, jak każdy człowiek. To daje mu siłę do pokonywania wszelkich przeciwności. Uczy się też, jak zaakceptować siebie i swoją odmienność. Jak stwierdza jeden z bohaterów, w byciu innym nie ma nic złego ani nic dobrego, tak po prostu jest. "Małe Licho i tajemnica Niebożątka" to niezwykle mądra powieść, poruszająca, ale i pełna naprawdę dobrego humoru. Czyta się ją błyskawicznie, a duża czcionka i ciekawe ilustracje jeszcze zwiększają komfort i przyjemność z lektury. Polecam z całego serca! Każdemu, bez względu na wiek. ogrodksiazek.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
29-10-2019 o godz 22:21 przez: Katrina
Bożek spędza beztrosko czas z Lichem, potworem spod łóżka i resztą swojej nieco nietypowej rodziny. Nie musi przejmować się tym całym światem, który znajduje się poza jego domem. Dzieciństwo nie może trwać jednak wiecznie. Niedobry wujek Konrad zmusza go, by w końcu poszedł do szkoły i Bożkowi wcale, ale to wcale ten pomysł się nie podoba. Absolutnie nie bałam się sięgnąć po „Małe Licho i tajemnicę Niebożątka”. Marta Kisiel udowodniła mi już w swoich innych książkach, że swobodnie posługuje się żartem i słowem, znając umiar dobrego smaku. Nie wątpiłam, że w powieści dla dzieci po prostu sprawnie uniknie treści nieodpowiednich dla najmłodszych, jednocześnie tworząc powiastkę, z której cieszyć się mogą absolutnie wszyscy. Ałtorka niewątpliwie posiadane w niej nadzieje spełniła. Pierwszy tom „Małego Licha” to naprawdę niezwykle sympatyczna książka. Jak na literaturę dziecięcą przystało, nie jest długa. Dwieście stron zapisanych dużym druczkiem mi zajęło około godziny uważnego czytania. Dla dorosłego czytelnika to więc co najwyżej krótki przerywnik od codzienności, a nie coś, czym można cieszyć się długimi godzinami. Szczególnie, że wewnątrz znajdziemy też sporo ilustracji. Schludnie wykonanych, choć przyznaje: nie do końca w moim guście. Biorę jednak pod uwagę, że to literatura dziecięca, a dla młodszych czytelników rysuje się jednak trochę inaczej. Przedstawiona w książce historia wydaje mi się całkiem inteligentna i zręczna. Bożek to trochę odcięty od życia chłopiec, który po prostu musi trochę dorosnąć. Zrozumieć, jak działa społeczeństwo i pojąć, że bycie innym wcale nie jest złe. Choć raczej nie mam dużej wiedzy na temat dziecięcej psychiki to wydaje mi się, że młodszy czytelnik naprawdę ma szansę się z nim utożsamić. Szczególnie, że Kisiel opowiada o rzeczach stosunkowo trudnych i istotnych, ale w sposób lekki, pełny szalonych pomysłów. Nie tylko samo otoczenie Bożka jest niezwykle tłoczne i kolorowe, ale same jego przygody również. Ponadto to książka doskonała na jesienny czas, choćby przez nawiązania do Halloween. Jeśli mogłabym się do czegoś przyczepić to do obecnego w książce chaosu. Choć rozumiem, że młodszy czytelnik nie może dostać nadmiaru opisów, by skupić się na lekturze to zabawnych detali przedstawianych przez autorkę było czasem aż za dużo. Nie jest to duża wada, być może w kontekście literatury dziecięcej nie jest wadą w ogóle, ale myślę, że warto o tym wspomnieć. Najcudowniejszym elementem „Małego Licha” jest to, że seria należy do tego samego uniwersum co „Dożywocie”. Zawiera tych samych bohaterów, tylko opowiada nam historię z perspektywy dziecka. Dzięki temu także rodzic może doskonale bawić się przy lekturze, zwłaszcza jeśli zna inne teksty Kisiel. Wyłapywanie (ogromu) nawiązań może być naprawdę dobrą zabawą, a dziecko, gdy podrośnie, zawsze może do świata przedstawionego wrócić w odpowiedniej dla swojego wieku wersji. To naprawdę jest coś wspaniałego. Jak wspominałam – nie jestem „znawcą dzieci” i raczej nie jestem w stanie wypowiedzieć się na temat powieści, skupiając się tylko na aspekcie jej targetu. Mi samej poznanie historii Bożka sprawiło po prostu przyjemność. Wierzę, że dzieciom, i rodzicom także sprawi: Marta Kisiel w „Małym Lichu i tajemnicy niebożątka” naprawdę sprawnie operuje słowem, tworząc przesympatyczną historię.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
09-09-2018 o godz 11:00 przez: Julia
„Świat byłby niepełny, gdyby żyli na nim sami zwyczajni ludzie. Zwyczajni ludzie robią mnóstwo zwyczajnych rzeczy, bez których nie umielibyśmy żyć. Ale to dziwni ludzie wspinają się na najwyższe szczyty gór, latają w kosmos, patrzą godzinami w gwiazdy. Przekraczają granice światów...albo zdrowego rozsądku. Albo piszą książki” Ta powieść wydaje się być skierowana do dzieci, jednak każda Mamo, każdy Tato, Siostro, Bracie, Wujku, Ciociu - sięgnijcie. Ja wiem, że ta książka będzie miała swoje specjalne miejsce zarówno na półce jak i w sercu i kiedyś tam, może za jakieś 20 lat, przeczytam ją mojemu dziecku. W „Małym Lichu i tajemnicy Niebożątka” poznajemy bardzo, bardzo dziwną, ale za to kochającą się rodzinkę - Bożka, Mamę, Licho, Wujka Konrada, Wujaszka Turu, Gucia, Krakersa i Tsadkiela. Mały Bożek wyrusza do szkoły dopiero w wieku 9 lat, ponieważ jego bliscy skrywają pewną tajemnicę. Nie może odnaleźć się w gronie rówieśników, gdzie każdy pragnie być taki sam. Wszystko zmienia się w Halloween, gdy Bożek niespodziewanie trafia w miejsce, z którego nie potrafi się wydostać. Na ratunek rusza Wujek Konrad. Podróż okazuje się wyjątkową lekcją akceptowania samego siebie. Uwielbiam styl Pani Marty Kisiel, ale w tej książce odłożę go na bok. Dostajemy opowieść, bajkę, każdy nazwie to jak chce. Najpierw dozowane są informacje na temat rodziny Bożka, następnie bohaterowie odsłaniają coraz to więcej kart. Dowiadujemy się, kim jest ojciec chłopca, poznajemy bliżej Wujka Konrada. Musimy postarać się wcielić w rolę niekoniecznie dziecka, ale kogoś młodszego, by dać upust naszej wyobraźni i wykreować obraz tego domu, gdzie wszystko stoi na głowie. Zdecydowanie pomogą nam w tym świetne ilustracje. Ja tę książkę porównuję do kultowego „Małego Księcia”. Porównywać w tym przypadku nie znaczy oskarżać o plagiat czy kopię, jednakże w obu dziełach spotykamy się z mocnym przesłaniem, przedstawionym za pomocą słów trafiających do wszystkich pokoleń. Bardzo mi się to podoba i chciałabym, by taka literatura pojawiała się częściej i było o niej głośno. Pamiętam, jak mając może 7-8 lat przeczytałam pierwszy raz „Małego Księcia”. Podeszłam do niego jak do książki dla „starszych”(dla mnie oznaczało to wtedy po prostu „dla gimnazjalistów”) . I przez to spodziewałam się czegoś dla mnie niezrozumiałego. Oczywiście tak nie było i jakieś swoje własne dziecięce przesłanie znalazłam (i uzupełniłam o to, które rzeczywiście dotarło do mnie gdy byłam tym „starszakiem”). Z „Małym Lichem i tajemnicą Niebożątka” było odwrotnie. Najpierw bałam się, że jestem już może mentalnie za stara, ale nie nie nie. Ja nadal jestem małym dzieckiem, które czerpało ogromną przyjemność z czytania o magicznych perypetiach małego chłopca, który różni się od reszty i musi znaleźć drogę do zaakceptowania samego siebie. I wiecie co? Bardzo się z tego powodu cieszę. Jestem przeszczęśliwa, że jeszcze mam coś w sobie z dziecka. Dzieciństwo to wspaniały moment w naszym życiu. Ja aż taka stara nie jestem, ale to dla mnie również historia. Dla Was też? Nie martwcie się! Dzięki takim książkom jak ta, możecie wrócić choć na chwilę do swoich „wczesnych lat”. I nie będziecie czuć się zażenowani czy dziecinni, a dojrzali i podbudowani. Polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
04-09-2018 o godz 20:53 przez: Karolina Kuran
"Małe Licho i tajemnica Niebożątka" przenosi czytelnika z powrotem na łono naszej ulubionej patchworkowej rodziny, w której ludzie koegzystują z mackowatymi stworami spod podłogi, aniołami i stadem różowych królików: tym razem jednak oglądamy całe to tałatajstwo oczyma Bożka - pół-chłopca, pół... no właśnie, kogo? - najmłodszego członka rodzinnej bandy. Być może właśnie z uwagi na postać głównego bohatera "Małe Licho..." zostało nazwane książką dla dzieci - zaświadczam jednak, że jako osoba obchodząca onegdaj osiemnaste urodziny swoich osiemnastych urodzin czerpałam z lektury wielce wzruszeń, i jeszcze więcej radości, płosząc sąsiadom gołębie gromkimi wybuchami śmiechu. O czym to jest, i z czym to się je? Jak można się domyślać, bohaterami książki są chłopiec i jego anioł stróż, czyli Bożydar - do niedawna zwany Niebożątkiem, a obecnie: Bożkiem (bez panteonu!) - oraz Licho. Ta dwójka, przy aktywnym współudziale niejakiego Gucia i innych bohaterów drugiego planu, wiedzie sobie spokojny, sielsko-anielski (sic!) żywot w czterech ścianach rodzinnego domu. I wszystko byłoby w zasadzie dobrze, gdyby nie to, że wujek Konrad zarządza wysłanie Bożka do szkoły. Bez anioła, ale za to - prosto w paszczę rówieśników, którzy wiedzą, co to FIFA i Minionki, ale nie zawsze rozumieją żarty Bożka, i tak jakby... w ogóle go nie zauważają. Smutno? Ano, smutno. Każdy ma prawo źle się z tym poczuć, i zbuntować się przeciwko złemu losowi (tudzież wujkowi). Ale jeśli nasz buntownik jest przy tym pół-chłopcem, i pół-czymś-innym - konsekwencje takich emocjonalnych porywów mogą być co najmniej niebezpieczne... "Małe Licho..." jest znakomitą książką dla dzieci - szczególnie dla tych, które właśnie wybierają się po raz pierwszy do szkoły, a z jakiegoś powodu ominął je okres socjalizacji przedszkolnej - ale nie tylko. Pod przykrywką (z anielskich skrzydełek?) opowieści o dziecięcym buncie, żalu i poczuciu życiowej niesprawiedliwości w obliczu Prawdziwego Świata, kryje się głębszy morał dotyczący poszukiwania własnej tożsamości, chodzenia na kompromis i podążania za tłumem (niekiedy mocno bezkrytycznego) w celu uzyskania akceptacji ze strony osób, które uważamy za fajne, cool, trendsetterskie i przebojowe. Wiadomo, jak to jest: ciężko być jedyną osobą, która na balu przebierańców nie zakłada kostiumu superbohatera, tylko przebiera się za Kogoś, Kogo Naprawdę Lubi: i dumnie obnosi swoje ręcznie dziergane bamboszki. I ciężko się broni własnej indywidualności, jeżeli nie odpowie się samemu na pytanie o to, kim tak naprawdę jesteśmy, co lubimy i co chcemy osiągnąć. Z tą warstwą znaczeniową "Małego Licha..." znakomicie utożsami się młodzież oraz dorośli - nawet ci "starsi". Dopiero oni będą w stanie docenić trzeci poziom znaczeniowy książki, i westchnąć z mieszaniną nostalgii i obrzydzenia do... mortadeli w panierce. Należy również dodać, że klimat książki znakomicie oddają i uzupełniają ilustracje autorstwa Pauliny Wyrt. Z niektórych chętnie zrobiłabym sobie kolorowankę antystresową... "Małe Licho i tajemnicę Niebożątka" polecam zatem do lektury rodzinnej i wielopokoleniowej. Uważajcie tylko, żeby dokumentnie nie przepłoszyć nikomu gołębi... I nie wstydźcie się wzruszeń! [klonoweksiazki.blogspot.com]
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
26-10-2019 o godz 21:37 przez: Anonim
"Świat byłby niepełny, gdyby żyli na nim sami zwyczajni ludzie. Zwyczajni ludzie robią mnóstwo zwyczajnych rzeczy, bez których nie umielibyśmy żyć. Ale to dziwni wspinają się na najwyższe szczyty gór, latają w kosmos, patrzą godzinami w gwiazdy. Przekraczają granice światów... albo zdrowego rozsądku. Albo piszą książki." Marta Kisiel zaprasza nas do pewnego wyjątkowego Domu... Tym razem również dzieci, ale także dorosłych. Otwiera drzwi do świata pełnego magii z wyjątkowymi bohaterami. Główną rolę gra tu Bożek, do niedawna Niebożątko, ale skończył już dziesięć lat, więc sami rozumiecie ;). Poznacie też jego mamę, wujków... a także naprawdę niezwykłe postaci; anioła stróża w wełnianych bamboszach imieniem Licho, który dba o porządek o wiele lepiej niż perfekcyjna pani domu, Krakersa - mistrza gotowania mieszkającego w piwnicy (uwaga, ma macki), stadko różowych królików, czy widma niemieckiego wermachtu mieszkających na strychu. Zapewniam Was, nie wymieniłam wszystkich bohaterów ;) Cała gromadka tworzy obraz naprawdę świetnej, a zarazem nietypowej rodziny. Po wielkich obradach i omówieniu wszystkich "za" i "przeciw" nadchodzi dla Bożka wielki dzień. Otóż chłopak idzie do szkoły! Tak naprawdę będzie to jego debiut wśród rówieśników. Trochę się tego boi, bo to dla niego całkiem nowa sytuacja. Czy sobie poradzi? Pióro autorki jest dla mnie absolutnym odkryciem. Marta Kisiel tworzy tak nadzwyczajne historie, że nikt nie jest w stanie ich podrobić. Jej wyobraźnia nie zna granic. Bawi i uczy w jednym. "Książka dla człowieków wszelkich kształtów, rozmiarów, o peselu absolutnie dowolnym!" - zgadzam się w stu procentach! Zdaję sobie sprawę, że styl p.Marty trzeba lubić, jest "inny" (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) i nie każdy się w nim odnajdzie. Jednak ja przepadłam, i nie tylko ja! Powieści opisujące losy tych fantastycznych bohaterów działają na mnie niczym najlepszy antydepresant. Zaśmiewam się przy nich tak, aż boli mnie brzuch. Jednocześnie możemy odczytać między wierszami wartościowy przekaz. Zawsze jest jakaś puenta. To książka o przyjaźni, miłości i akceptacji. Bo wszyscy jesteśmy różni. Piękna nauka dla młodszych czytelników, a mała przypominajka dla tych nieco starszych. Polecam, choć zabrakło mi Bazyla ;) (ale jest w kolejnej części! :D) " - Ach, dziecko ty moje - rzekło wspomniane widmo - wszak serce nie jest sługa, nie... - Tak, wiem - przerwał mu Bożek ze znudzoną miną - nie zna, co to pany, i nie da się przemocą okuwać w kajdany, tak, wiem. - Och, moja krew!!! - Szczęsny nie posiadał się ze szczęścia. - Tato, a czy ty umiesz tak bez tego ciągłego wzdychania? Czy niekoniecznie? Mimo nieludzkiego zmęczenia Konrad nie zdołał powstrzymać radosnego parsknięcia. - A to moja. Przyjaciel obrzucił go spojrzeniem pełnym oburzenia. - Och... znaczy, Kondziu, zepsułeś mi dziecko! - Polecam się na przyszłość."
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
21-09-2018 o godz 16:08 przez: Kinga Łuczyńska
Tę książkę dostałam w prezencie, nie czytałam poprzednich historii związanych z Małym lichem i Niebożątkiem. Słyszałam o tych książkach, wiem że robią ogromne zamieszanie i budzą podziw, na dodatek nie tylko wśród dzieci, ale również wśród dorosłych. Jest to pierwsza książka z tej serii jaką udało mi się przeczytać i szczerze jestem nią zachwycona. Uwielbiam jak Autorzy potrafią wykreować taki świat, bohaterów, pomysł na fabułę i to wszystko połączyć ze sobą w taki sposób, aby każdy z tych elementów do siebie pasował. Ten świat jest zwariowany, tajemniczy, abstrakcyjny, nietypowy i na swój sposób bardzo wyszukany, oryginalny. Najlepsze jest to, że historia ukazuje nie tylko nietypową fabułę, ale również otwiera przed nami ogromne ilości miłości, przyjaźni, wspólnego zabiegania o swoje względy, próby zrozumienia siebie nawzajem. Jakbym miała tak szybko podsumować o czym jest ta książka to napisałabym, że o niezwykle trudnym dorastaniu, o próbie zaaklimatyzowania się i przyzwyczajenia do nowego miejsca. Dodatkowo, towarzyszą temu niezwykłe emocje jak strach przed nieznanym, nowi ludzie, których trzeba poznać i przy których trzeba nauczyć się żyć. Nie zapominajmy, że do tego wszystkiego dochodzi humor, pełno zabawnych sytuacji i fantastyka przeplatana z magią. W pewnej miejscowości, w pewnym magicznym i nieco dziwnym domu, zapomnianym przez wszystkich, mieszka Bożek, który często również nazywany jest Niebożątkiem. To naprawdę szczególna postać, która zamieszkuje nieco nietypowe tereny. Wszyscy uważają go za dziwaka, który nie powinien chodzić do szkoły, bo zwyczajnie nie jest gotowy i przystosowany do tego świata. Jak się okazuje Niebożątku wcale nie jest najgorzej, ponieważ ma wszystko, czego potrzebuje. Ma w domu swoich przyjaciół, posiada również skrzynkę, w której znajdują się skarby. Bardzo kocha swoją mamę, z którą praktycznie nie rozstaje się. A ta z kolei jest zawsze po jego stronie i mocno wspiera syna. Nie należy zapominać o tym, że owy Bożek posiada anioła stróża! Tak, jest to najprawdziwszy aniołek, który również zawsze jest przy nim i bardzo mocno go wspiera w trudnych dla niego momentach. Nie należy też zapomnieć o potworku, który stale mieszka pod łóżkiem Niebożątka. To typowy niegrzecznik, ponieważ stale kradnie mu i wynosi gdzieś kapcie. Za sprawą wujka, Niebożątek musi iść do szkoły. Na początku jego matka jest przeciwna, sądzi że Bożek jest zbyt inny, nietypowy i jedyny w swoim rodzaju, i że szkoła nie jest mu potrzebna. Z czasem jednak wszyscy ulegają, a Niebożątek niestety, ale musi udać się do szkoły. Jest to dla niego ogromne i traumatyczne przeżycie, ale jakoś daje sobie radę. Tylko najgorsze jest to, że nikt nie wie czy jest on na to gotowy... A co jeśli nie poradzi sobie w nowym miejscu i nie odnajdzie siebie samego?
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
19-10-2018 o godz 18:53 przez: Livingbooksx
Bożek to młody chłopak, który mieszka w ogromnym, tajemniczym domu wraz ze swoją mamą. Nie jest to dom, jaki znamy. To skarbnica tajemnic, nieoczywistych stworków i miejsce anioła stróża, który kicha piórkami. Każda znajdująca się tam deska, skrzynia czy zabawka ma swoją historię i wpływ na życie Niebożątka. Kryje on bowiem w sobie sekret, który objawia się w najmniej oczekiwanym momencie. Lata lecą, a Bożek musi w końcu wyjść do świata i do ludzi, nauczyć się żyć w społeczeństwie bez swojego anioła stróża i innych zabawnych pomocników u boku. Szkoła to kolejny etap w jego życiu, który może mu przynieść wiele najróżniejszych sytuacji i przemyśleń, nie zawsze łatwych. Czy Niebożątko stanie się prawdziwym, dojrzałym Bożkiem? Poradzi sobie w całkiem innych murach, w obliczu prawdziwych osób? Marta Kisiel w swojej książce stworzyła niesamowicie barwne, nieoczywiste i wyjątkowe postacie. Bożek jest chłopcem humorzastym, jednak bezpretensjonalnie dobrym i miłym dla swoich przyjaciół. Dojrzewa na kartach powieści, ucząc się coraz to nowych zdolności oraz po prostu życia. Jego towarzysze do domowych zabaw to postaci, które wprowadzają do całej powieści niesamowity, magiczny klimat, a swoimi osobowościami rozchmurzają każdą sytuację przedstawioną w książce. Ciało w postaci jednego, wielkiego glutka, anioł stróż kichający przez swoje piórka, łóżkowy stwór kradnący bamboszki, wściekle różowe króliki kicające za swoim przyjacielem... Niezwykle osobliwi towarzysze Bożka są czadowi! Klimat panujący w książce jest magiczny, bardzo przyjazdy i niesamowity. Jest to opowieść, która chwilami bawi do łez, nie pozwalając się od siebie oderwać. Dialogi w tej powieści są zabawne, a bohaterowie mówią, co myślą. Nie przebierają w słowach, przez co niejednokrotnie wynikają dość komiczne sytuacje i nieporozumienia. Pomimo, że historia ta napisana jest bardzo prostym językiem, który w prosty sposób trafi do młodszych czytelników, to uważam, że każdy odnajdzie w niej coś dla siebie i spędzi przy niej miłe chwile - choć na moment odrywając się od typowej codzienności. To powiew świeżości, humoru i osobliwej opowieści. Tak jak wcześniej wspomniałam, opowieść ta kierowana może być do nieco młodszych czytelników, chociażby ze względu na większą czcionkę. Uważam jednak, że to powieść wszechstronna i bezpretensjonalnie dla każdego! To piękna lekcja pokory i wrażliwości dla młodszych i starszych czytelników. Urzekająca historia potrafi wzruszyć, zaskoczyć i rozbawić do łez. Trzyma w swoich magicznych mackach aż do samego końca, pokazując i udowadniając, że normalność jest przereklamowana, a inność to nic złego - to coś oryginalnego i wyjątkowego. Książka ta to miód na moje serce, a z takiej literatury jednak się nie wyrasta.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji