5/5
03-08-2022 o godz 20:27 przez: anonymous | Zweryfikowany zakup
Doskonała pozycja.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
27-12-2023 o godz 19:16 przez: anna gołebiowska | Zweryfikowany zakup
Urocze historie
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
23-11-2023 o godz 15:57 przez: budyn21 | Zweryfikowany zakup
Ok
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
26-08-2020 o godz 11:56 przez: Inthefuturelondon
Pierwszy tom serii o Małym Lichu niesamowicie przypadł mi do gustu. Choć docelowo była to powieść dla młodszych, to i taki stary koń (w końcu prawie 22 lata to już nie przelewki) jak ja się nią zachwycił. Czy podobnie było z drugim tomem, czyli Małym Lichem i aniołem z kamienia? Bożek zdążył się już zaaklimatyzować w szkole i nawet zdobył kilku kolegów. Jednak prawdziwą radość niesie świadomość, że przed chłopcem całe dwa tygodnie błogiego lenistwa, czyli ferie zimowe. Jednak nie wszyscy będą mogli spędzić je tak wesoło, jak Bożek, ponieważ przyjemna impreza z planszówkami skończyła się zbiorową kwarantanną związaną z ospą. Tak więc chłopiec wraz z Guciem i Tsadkielem wyruszają na podbój domku cioci w samym sercu lasu. Czy jednak będą to spokojne dni? Niemożliwe, alleluja! O Bożku i Małym Lichu nie będę się ponownie rozpisywać, ponieważ zrobiłam to raczej wyczerpująco w recenzji pierwszego tomu. Chciałabym jednak wspomnieć o innych bohaterach, jakich poznałam tutaj bliżej. Zacznę od cioci Ody, którą doskonale pamiętam z lektury Oczu urocznych. Już wtedy kobieta ta zyskała moją sympatię, natomiast tutaj podbiła moje serducho jeszcze bardziej. Przede wszystkim tym, jak traktowała Bożka. Nie jak dziecko, które nic nie rozumie i wszystko trzeba mu tłumaczyć na chłopski (no, w tym przypadku na dziecięcy) rozum, ale jak dojrzałego już chłopca. Nie mogę zapomnieć natomiast o moim ulubionym bohaterze wszechczasów (wybacz Małe Licho), czyli o Bazylu. Ten czort to postać, którą uwielbiam i która zawsze, ale to zawsze potrafi mnie rozbawić. Nie mam pojęcia, jak Marta Kisiel wpadła na pomysł, by stworzyć takiego bohatera, ale jestem jej za to wdzięczna ogromnie. Choć Bazyl to zwyczajna koza (no, jeśli zwyczajna koza potrafi mówić i nosi na głowie koczek, to brawo Natalka), to nie potrafię przejść obok tego stworzonka obojętnie. Ten tom jest zdecydowanie bardziej dynamiczny i lepszy (według mnie) od poprzedniego. Choć oba pokochałam, to przy Małym Lichu i aniele z kamienia bawiłam się jeszcze lepiej i śmiałam się jeszcze więcej (Bazyl I ♥ U). Ponadto autorka tutaj przedstawiła kolejny ważny wątek, który pozwolę sobie zinterpretować na swój dość pokrętny sposób. Otóż doszło tutaj do pewnej wymiany poglądów między Bożkiem i Tsadkielem, a w efekcie wyszło na to, że w zasadzie to nie ma co się słuchać starszych, a ważna jest tylko zabawa, a nie rozsądek. No i z jednej strony rozumiem młodego głównego bohatera, ponieważ czasami trzeba odpuścić i się po prostu trochę odciąć od wszelkich męczących spraw. Natomiast autorka zwraca uwagę na to, że z drugiej strony taka ciągła zabawa i niesłuchanie starszych od siebie, którzy nierzadko mają o wiele więcej doświadczenia życiowego i rację w wielu sprawach też nie jest zbyt dobra. Doszło do urażenia dumy, ale przede wszystkim do poczucia odrzucenia. U mnie nie obyło się też bez smutku z tego powodu. Małe Licho i anioł z kamienia to rewelacyjna książka, którą także polecam wszystkim czytelnikom. Dobra zabawa, ważne tematy poruszane pod przykrywką komizmu i dynamiczna akcja to ogromne zalety tej powieści. Dla młodszych i tych starszych – po prostu polecam z całego serducha.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
10-01-2021 o godz 22:07 przez: CzytaMy8+
Nie wiem jak Wy, ale my uwielbiamy książkowe serie. A jeśli nie musimy kilku lat czekać na kolejny tom, a w międzyczasie zapomnieć o klimacie danej książki i bohaterach, to już całkiem jesteśmy szczęśliwe. Dlatego dzisiaj prezentujemy kolejną część uwielbianego przez dzieciaki „Małego Licha”, którego pierwszym tomem zachwycałyśmy się wiosną. Tom drugi niczym mu nie ustępuje – nawiedzony dom, w którym mieszkają mały Bożek i Licho wraz z mamą, wujkami, aniołami stróżami, potworami, zjawami, różowymi królikami i całą ferajną fantastycznych stworzeń stwarza teraz pozory normalności. Bożek nie jest już wyalienowanym, ukrywanym przed ludzkimi oczami dzieckiem, ale prawdziwym uczniem prawdziwej szkoły. Otoczony mniej lub bardziej lubianymi rówieśnikami zdobywa przyjaciół i zupełnie nie przeszkadza mu jego inność. Do tego stopnia, że urządza u siebie prawdziwą, szaloną domówkę, która jednak kończy się niespodzianką w postaci…ospy, na którą zapadają domownicy, a miedzy innymi Krakers i Licho. Mama na czas choroby postanawia rozdzielić towarzystwo i wysyła Bożka oraz poważnego do granic możliwości Tsadkiela na ferie do Lichotki, do cioci Ody. Dla chłopca ciocia jest obcą osobą, jednak kiedy znajduje się w jej niesamowitym domu i poznaje uroczego czorta Bazyla, wszystko nagle wskakuje na swoje miejsce i po tęsknocie za mamą i Lichem nie ma śladu. Obowiązkiem Bazyla jest opieka nad Bożkiem, ale jak to z tą opieką wyjdzie – zobaczycie sami. Wystarczy, że powiem, iż od momentu poznania się tych dwóch akcja nabiera właściwego tempa. Bazyl to jedna z najśmieszniejszych i najciekawszych książkowych postaci, z którymi miałyśmy do czynienia. Jednym z głównych bohaterów tej części stanie się Tsadkiel, anioł stróż do cna konkretny, oschły i pozbawiony poczucia humoru. Ale czy naprawdę? Książki M. Kisiel dla dzieci są tak specyficzne, iż mimo trudnego języka i długich, baaardzo rozwiniętych i skomplikowanych zdań (córeczka podczas lektury przeprosiła się ze słownikiem, co uważam za plus olbrzymi) trafiają wprost do dziecięcych serduszek i moszczą się tam wygodnie. Nic nie zniechęca małego czytelnika, kiedy w grę wchodzi sympatyczny Bożek, urocze Licho i zwariowany, przesłodki Bazylek z wadą zgryzu: ani opisy ani trudności w pokonywaniu kolejnych stron. Dzieci czytają z fascynacją, a dorośli z zachwytem delektują się tymi wspaniałymi, kwiecistymi zdaniami. Ukazane nakładem Wydawnictwa Wilga „Małe Licho i anioł z kamienia” uczy, że nie wolno nikogo oceniać po pozorach i że jeśli ktoś nie okazuje wszem i wobec swoich uczuć, to wcale nie znaczy, że tych uczuć nie posiada. Piękna, ciepła, humorystyczna opowieść przy czytaniu której gwarantowane są wybuchy śmiechu. Książka w twardej, satynowej i miłej w dotyku oprawie. W środku czarno-białe ilustracje i mnóstwo tekstu drukowanego większą czcionką, co jest bardzo pomocne w czytaniu przez młodego czytelnika. Świetnie nada się dla dzieci 7+. I dosłownie wszystkich. Polecamy ogromnie, alleluja!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
05-11-2019 o godz 21:39 przez: Mama Kakaludka
Po raz drugi otwieramy drzwi do niesamowitego świata Marty Kisiel. To piękna, zimowa opowieść o przyjaźni, która potrafi połączyć nawet ręce, skrzydła i macki. Są takie książki, które od pierwszej strony mocno chwytają czytelnika za serce. Trącają ukrytą gdzieś głęboko w nas strunę i pozwalają czuć rzeczy piękne i wyjątkowe. Uwielbiam ten świat Marty Kisiel, w którym dzieciństwo pachnie domowym ciastem i pościelą suszoną na świeżym powietrzu. Świat, w którym największym skarbem jest to, co mamy w naszych sercach, a nie to, jak wyglądamy i w co wierzymy. Miałam ogromny zaszczyt przeczytać “Małe Licho i anioła z kamienia” już kilka miesięcy temu i napisać moją rekomendację (tzw. blurba), która trafiła do finalnej wersji książki. Jest to dla mnie niezwykłe uczucie i bardzo za tę możliwość dziękuję. Z ogromną niecierpliwością czekałam na kolejne przygody Bożka, jego rodziny i niezwykłych przyjaciół. Gdy okazało się, że będzie to trochę świąteczna, a trochę zimowa opowieść, to zaczęłam mocno trzymać kciuki, aby książka ta była religijnie neutralna, bo właśnie w ten sposób wychowuję moje dzieci. I tak właśnie było! Kocham to, w jaki sposób autorka przedstawia nam Święta i różne sposoby ich obchodzenia nikogo przy tym nie faworyzując. Dzieci wychowywane w rodzinach bezwyznaniowych zdecydowanie odnajdą w niej wiele pokrzepienia. Tolerancja i wolność świętowania po swojemu dla każdego! I więcej pierniczków! Akcja “Małego Licha i anioła z kamienia” ma miejsce podczas gorącego w każdym domu okresu przedświątecznego. Wszystkie ręce i macki lepią, klepią, wałkują i lukrują, a Licho z resztą niezwykłych domowników zawzięcie pucuje, froteruje i poleruje na błysk każdą możliwą powierzchnię. Wtedy, zaraz po cudownych Świętach, dzieje się rzecz straszna – koszmar dla każdego rodzica, czyli nadciąga OSPA! Bożek, Tsadkiel i Gucio zostają wysłani do cioci, gdzie mają spędzić ferie z dala od krost, które dopadły pozostałych bohaterów. Jak możecie się domyślić, nikt poza Guciem, nie przejawia zbyt wielkiego entuzjazmu zaistniałą sytuacją. Jednak to nie jest zwykła ciocia i to nie jest zwykły domek w środku lasu. Będą się działy rzeczy niezwykłe. Trochę niemożliwe, a trochę jak najbardziej prawdziwe. Będzie i śmiesznie i strasznie, ale nie martwcie się, bo Bożek zawsze staje na wysokości zadania. Nie zdradzę Wam więcej, ale powiem w małym sekrecie, że jest tam również pewna koza, którą po-ko-cha-cie! Czytanie tej książki na głos jest przezabawne i dawno tak się nie uśmiałam. Jeśli jeszcze nie znacie tej serii książek Marty Kisiel, to bardzo gorąco Wam ją polecam. Jest tam wszystko, co czyni z niej ksiażkę idealną – trochę magii, trochę humoru, trochę ilustracji i całe mnóstwo mądrości. Dotyka rzeczy ważnych, wręcz najważniejszych, czyli porusza temat wartości uniwersalnych i tego, że przyjaźń i miłość są naszym największym skarbem.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
15-11-2019 o godz 19:28 przez: Snieznooka
„Małe Licho i anioł z kamienia” jest kolejną powieścią Marty Kisiel, która przypadkowo wpadła w moje ręce, dlatego postanowiłam ją przeczytać i napisać Wam o tym, jakie emocje we mnie zbudziła. Ci z Was, którzy doskonale znają pióro Marty Kisiel wiedzą, jak humorystycznie opisuje świat, chociaż nie szczędzi w nim potknięć, zmartwień i kłopotów, z którymi borykamy się na co dzień. „Małe Licho i anioł z kamienia” to drugi tom opowieści o pewnym chłopcu, a mianowicie Bożydarze Antonim Jekiełłeku, zwanym Bożkiem. Pierwszy tom nosił tytuł „Małe Licho” i jest powieścią skierowaną do młodszych czytelników, co nie przeszkadza tym nieco starszym zapoznanie się z książką. Bożek jest prawie dziesięcioletnim chłopcem, który mieszka w domu ze swoją rodziną, wiem, że to brzmi banalnie, ale uwierzcie mi, wcale, a wcale takie nie jest. W życiu chłopca jest bowiem mackowaty potwór Krakers, duchy, dżin, dwa najprawdziwsze anioły, z taką ekipą przygotowania do Bożego Narodzenia to zdecydowanie będzie COŚ. Robienie pierników z mamą, dwoma wujkami i Szczęsnym (najromantyczniejszą zjawą, jaka wędrowała po świecie) będzie nie małym wyzwaniem. Epidemia ospy wiecznej po Sylwestrze nieco krzyżuje wszystkim plany, dlatego też następuje koniec planszówek, ton popcornu, trzeba zająć się Bożkiem, przynajmniej do czasu, kiedy w domu uda się opanować tą epidemię. Bożek, Tsadkiel oraz Gucio zostają wywiezieni do domu ciotki Ody, by uniknąć zarażenia ospą. To właśnie tam rozegra się główna akcja z udziałem rogatego Bazyla, czorta z tyłozgryzem i Wiły. Chociaż na początku nie musi się Wam tak wydawać to „Małe Licho i anioł z kamienia” jest świetną i pouczającą lekturą. Nie jest obszerna, towarzyszą jej świetne rysunki, który idealnie nawiązują do treści. Bardzo lubię humorystyczny styl Marty Kisiel, na powrót przenosi nas do Lichotki podarowując szybsze ferie zimowe! Jest to zdecydowanie nie mała gratka dla fanów Marty Kisiel, ponieważ znają już wykreowane przez autorkę uniwersum i jest im zdecydowanie łatwiej się w nim zadomowić. „Małe Licho i anioł z kamienia” czyta się szybko, łatwo i z ogromnym uśmiechem na ustach. Niejednokrotnie zastanawiałam się skąd autorka czerpie swoją inspirację, ponieważ jej książki z pewnością są inne od wszystkich, z którymi do tej pory miałam styczność. Zwraca nam uwagę, żeby nie oceniać ludzi zbyt powierzchownie, pozory przecież potrafią mylić. Świat nie jest jedynie dobry, albo zły, nie można chronić naszych bliskich zamykając ich w szklanej bańce przed każdym, nawet tym najmniejszym dmuchnięciem wiatru. Jestem przekonana, że książkę połkniecie łapczywie, wszystkimi mackami się do niej przyssacie i nie wypuścicie jej do ostatnich zdań. Zbliżają się święta, widać je gdzieś tam w marketach za rogiem, dlatego myślę, że książka może być świetnym prezentem dla urwisa, który lubi czytać.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
30-10-2019 o godz 21:25 przez: Anonim
" - I co ja tam będę robił? Gdzieś... gdzieś... TAM? - Nie wiem! - zakrzyknęła mama, wyrzucając ręce w powietrze. - Może to, co wszystkie normalne dzieci robią zimą w lesie? No wiesz, lepił bałwana, tarzał się w śniegu, chodził na sanki...? Kojarzysz? (...) - Przecież ja nie jestem normalnym dzieckiem. Kojarzysz? - Więc tarzaj się w bałwanach, lep sanki i chodź na śnieg. Brzmi lepiej?" Nadeszła zima, idealny czas, by Bożek i reszta jego wyjątkowych przyjaciół (można by rzec, że nawet członków rodziny, w końcu mieszkają pod jednym dachem :)) mogli spędzać długie wieczory pod kocem zajadając się pysznościami przygotowanymi przez Krakersa. W końcu są ferie zimowe, więc jak nie teraz to kiedy? Niestety, pojawił się mały problem... Licho i kilku innych domowników złapali ospę wietrzną i z ambitnych planów nici. Tak więc Bożek, Tsadkiel i Gucio (coby się nie zarazić) wyjeżdżają na ferie do ciotki mieszkającej w domku pod lasem. I w tym momencie rozpoczyna się jazda bez trzymanki ;). Będę nudna aż do bólu, ale ja uwielbiam twórczość Marty Kisiel i w dalszym ciągu jestem pod wrażeniem niesamowitej wyobraźni autorki. Oryginalny styl jak i pomysły na historie, świetne poczucie humoru i barwni bohaterowie. Marta Kisiel przenosi nas do świata przepełnionego magią, gdzie wyczuwalne jest ciepło domowego ogniska. "Małe licho i anioł z kamienia" jest kontynuacją przygód wyjątkowego chłopca imieniem Bożek. O ile pierwszy tom był dobry i czegoś mi do pełni szczęścia zabrakło... tak tutaj bawiłam się przednio! Wydaje mi się, że jest to spowodowane obecnością Bazyla (czorta przypominającego kozę w szaliczku lub, jak kto woli, pana Tumnusa, którego spotkamy po wejściu do magicznej szafy ;)). Ta postać jest moim numerem jeden, jego poczucie humoru połączone z wadą zgryzu wywołuje u mnie salwy śmiechu. Tak więc... Bożek w tej części trochę narozrabiał, powiedział Tsadkielowi (aniołowi stróżowi) wiele nieprzyjemnych rzeczy, a skutki takiego zachowania mogą być dramatyczne. Chłopiec ma zatem do wykonania pewną misję, a na swej drodze spotka ciekawe postaci. Seria Małe Licho jest przeznaczona zarówno dla dzieci jak i dorosłych (młodych duchem :D). Każdy znajdzie tu coś dla siebie i wyniesie z tej historii pewne wnioski. To zdecydowanie seria z przesłaniem. Idealny poprawiacz humoru, lepszy niż jakikolwiek antydepresant :). Dodam, że książeczka jest wzbogacona o przepiękne ilustracje, które pobudzają wyobraźnię. Mając w rękach tę książkę poczułam magię świąt. Myślę, że "Małe Licho i anioł z kamienia" będzie idealnym prezentem na święta Bożego Narodzenia. Polecam! " (...) - Ale to jest TWOJA mamusia, nie moja - wytknął mu chłopiec, na co czort wzruszył ramionami. - Mamusza to mamusza. Fszysztkje mamusze szom takje szame. Czeplutke, mjenczutke i... naprafde sztraszne, kjedy sze fkurzom."
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
28-10-2019 o godz 11:01 przez: Pasieka Kulturalna
Gdy minęły święta Bożego Narodzenia, w domu, zamieszkanych przez Licha, Bożka, Tsadkiela, wujka Konrada, wujka Turu, Mamę, Krakersa oraz innych przedziwnych stworów, wprosiła się ospa. Mieszkańcy po kolei padali w tej nierównej walce, nawet małe, kochane Licho, któremu nie pomogło nawet kakałko. Zmartwiona mama postanawia wywieźć Bożka, Gucia i Tsadkiela (którzy oparli się podstępnemu gościowi) do Ody, aby odseparować ich od choroby. To mogą być najwspanialsze ferie w cały życiu Bożka – las, kochana ciocia i śnieg. Góry i hałdy śniegu. Czego dziecko może chcieć więcej? Młodemu bohaterowi nie podoba się towarzystwo Tsadkiela, który potrafi popsuć każdą zabawę i zniszczyć każdy uśmiech. Jednak w życiu Bożka nie brakuje niespodzianek. I tym razem bez przygody się nie obejdzie. Od razu zaznaczę, że kocham obie części Małego Licha. Pierwsza stoi grzecznie na półeczce i czeka, aż moje dziecię dorośnie do tej historii (na razie jesteśmy na literowaniu książek). Teraz ja mogę rozkoszować się tymi opowieściami dla najmłodszych i odjąć sobie trochę lat. Nie wiem, czy to zasługa klimatu, śniegu, który aż wylewa się z kart „Małego Licha i Anioła z Kamienia”, czy Gucia, który jest uroczo-uroczy, czy może Bazyla, z tym swoim słodkim seplenieniem i wadą wymowy, ale ja tą częścią jestem oczarowana. Ja przepadłam, gdy tylko otworzyłam tę książkę i przeczytałam pierwsze zdanie. Zatopiłam się w tę lekturę i nie mogłam się od niej uwolnić, póki jej nie skończyłam. Marta Kisiel znowu to zrobiła. Stworzyła historię, która zachwyci każdego – starszego i młodszego. „Małe Licho i Anioł z Kamienia” to opowieść z przesłaniem i morałem. Mądra i objaśniająca świat. Nie znajdziecie w niej uprzedzeń do nikogo – człowieka czy stwora nie z tego świata (no, może niektórzy nie przepadają za Tsadkielem, ale nie to, że go nie znoszą i są uprzedzeni, co to, to nie). Jest Bazyl! Kocham Licho całym moim serduszkiem, bo kichający anioł jest słodki i rozczulający, ale Bazyl, ten mały czort, poprawia mi humor, gdy tylko się pojawi. Momenty, które powinny zmrozić mi krew w żyłach, bawiły mnie do łez. „Małe Licho o Anioł z Kamienia” to opowieść, którą kończycie z wielkim uśmiechem na ustach i wzruszeniem w serduchu. To opowieść o wielkiej odwadze, wybaczeniu, miłości. Dorośli będą mogli spojrzeć na niektóre sprawy oczami Bożka, a młodsi czytelnicy zakochają się w pełnym napięciu i przygód życia małego bohatera. Takich przyjaciół jak Licho, Bazyl czy Gucio pozazdrości mu każdy milusiński. I starszy też. Marta Kisiel pisze świetne książki. Fenomenalne. Małym Lichem i Tajemnicą Niebożątka pokazała, że odnajduje się w wartościowej literaturze dziecięcej, a kontynuacją udowodniła, że potrafi pod płaszczem zabawy i przygód, przekazać czytelnikom wnioski i morały. I zafundować świetną zabawę!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
31-10-2019 o godz 19:34 przez: Katrina
Święta, święta… i po świętach. Za to przychodzi ospa, która atakuje pół domostwa. Bożkiem nie ma się kto zająć, więc razem z Tsadkielem i Guciem wyjeżdża na ferie do cioci Ody. Taki obród rzeczy nie podoba się ani chłopcu, ani poważnemu aniołowi. Bożek powraca w kolejnej przygodzie. Tym razem Marta Kisiel zabiera najmłodszego z dożywotników Konrada na ferie, gdzie musi przetrwać z dala od wujków, mamy i swojego Licha. Tak jak i w przy części poprzedniej, tak i przy tej, wiedziałam, że nie będę narzekać na lekturę. I w żadnym razie się nie pomyliłam. Przeciwnie, jest nawet lepiej, niż w tomie pierwszym. W przypadku „Tajemnicy Niebożątka” narzekałam odrobinkę na chaos w treści. Tu już go nie ma, a przynajmniej nie w takiej ilości. Kisiel zdążyła przedstawić czytelnikowi świat przedstawiony już w poprzednim tomie, więc teraz może po prostu skupić się na przygodach Bożka. Wprawdzie wciąż w tej książce dzieje się dużo i szybko – ale to w końcu książka dla dzieci, ona taka po prostu musi być. Ujmujące jest to, jak cudownie autorka oddaje dziecięce zachowania. Tonę pytań, fochy, nagłe zmiany nastroju, niezrozumienie jasnych dla dorosłych sytuacji. Naprawdę coraz bardziej ciekawi mnie, jak dzieci reagują, czytając te książeczki. Ja niestety po prostu nie mam szansy, aby to w tej chwili sprawdzić. Ale jeśli tylko nadarzy się okazja, na pewno spróbuje! Ta część, w porównaniu do poprzedniej, wydaje mi się w pewnym sensie mroczniejsza. Oda kojarzy mi się z czymś mroczniejszym i poważniejszym, niż Konrad i jego spółka i choć Bazyl jest przy niej dobrą przeciwwagą to jednak ta postać po prostu robi swoje. Muszę jednak przyznać, że mimo wszystko trochę żałuję, że ta urocza kobieta musi mieszkać akurat w TYM miejscu: wolałabym, aby stał na nim poprzedni dom Konrada. Jest to chyba jednak po prostu moje osobiste zboczenie. O ile w tomie poprzednim Kisiel poruszała tematykę dorastania oraz nauki przebywania w społeczeństwie, tak w tym Bożek musi zrozumieć, że czasem ludzkie (i nieludzkie) zachowania wynikają z czegoś więcej, niż tylko charakteru. Musi nauczyć się dogadywać z tymi, z którymi pozornie nic go nie łączy. Zrozumieć te osoby i do nich w jakiś sposób dotrzeć: to naprawdę cenna lekcja dla dzieci, a połączenie jej z zabawą wśród demonów, duchów i potworów jest czymś z ogromnym potencjałem. Chyba nie muszę tu więcej dodawać. „Małe Licho i anioł z kamienia” to po prostu przeurocza książka dla dzieci, które są młode duchem bądź ciałem. Jeśli jeszcze nie znacie tej serii to naprawdę polecam ją sprawdzić, szczególnie jeśli macie wokół siebie spragnione lektury pociechy.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
05-02-2020 o godz 09:05 przez: Anonim
Jak zawsze Małe Licho jest przezabawne i ciągle jestem nim zauroczona. Chciałam aby tak książka była oceniona z perspektywy dzieciaka w wieku 12-13 lat. I mam wrażenie, że udało mi się. Z każdą przeczytaną stroną bawiłam się świetnie. I gdyby dostała taką książkę do czytania w wieku 10 lat, może troszkę więcej, bawiłabym się niesamowicie. Marta Kisiel ma to do siebie, że każda kolejna jej książka jest dobra, ponieważ styl języka jaki wykorzystuje jest cudowny. Właściwie używa takiego zrozumiała języka w którym mówili u mnie w domu. Dzięki tej książce mogłam w końcu wrócić do krainy dzieciństwa. Cała ekipa Bożka: Tsadkiel, Gucio i nasze niezastąpione Małe Licho, które wszystkiego się boi. To tak na prawdę przedstawienie zgranej ekipy przyjaciół, w której zdarzają się marudy, ale też tzw. "Głos rozsądku". Dzięki takim bohaterom, młodszy czytelnik poznaje jak powinno się zachowywać w danej sytuacji. Poprzez zabawę dziecko również może się czegoś nauczyć. Co również bardzo mi się spodobało to fakt, że są bardzo duże litery. Gdy nasz mały czytelnik dopiero zaczyna przygodę z książkami, może ułatwić to, aby na samym początku się nie zrażał do czytania ( a doskonale wiem, że o takie coś łatwo). Magiczne momenty w książce to również ilustracje do książki. Dzięki cudownej Paulinie Wyrt, możemy jeszcze bardziej wejść do świata Bożka i jego kolegów. Tak wam przyznam szczerze, że momentami wyobrażałam sobie naszego głównego bohatera troszkę inaczej, ale dzięki ilustracją wszystko zostało naprawione. Nie są długie opisy, co O ZGROZO w wieku 10 lat była to dla mnie zmora, i właśnie przez nie najbardziej zrażałam się do czytania. Uważam, że książka ma ogromny potencjał i został on wykorzystany. Elementy fantastyki w każdej z części poruszają naszą wyobraźnie i możemy znaleźć się w innym świecie. Autorka stosuje bardzo dużo zdrobnień co może się wydawać bardzo słodkie i miłe w stosunku do całego ogółu książki. Za każdym razem gdy dostaję sygnał od wydawnictwa, że nowa książka od Marty Kisiel będzie wydawana i w roli głównej będzie to nasz cudowny Bożego i jego ekipa, to od razu zapisuję sobie datę w kalendarzu i wiem już, że będzie na mojej półce. Bardzo się cieszę, że autorka w książce przywróciła śnieg. Niestety jak na razie nie zapowiada się by jakikolwiek spadł u nas w Polsce. Może chociaż tą książka da się dziecko udobruchać.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
02-11-2019 o godz 21:07 przez: Nemezis
Anioł i czort pod jednym dachem? U Marty Kisiel wszystko jest możliwe. Nawet Tsadkiel (zwany też Zadkielem lub Pupkielem) może nieźle zaskoczyć. A jeśli stęskniliście się za Bazylem i ciekawi Was, jak sobie poradzi w roli czorta stróża, "Małe Licho i anioł z kamienia" koniecznie musi się znaleźć na Waszej czytelniczej liście. Zbliżają się ferie zimowe, a Bożek ma mnóstwo pomysłów, jak spędzić ten wolny od szkoły czas. Niestety plany trzeba zmienić, gdy u Licha pojawiają się pierwsze czerwone bąble... Ospa nie oszczędza nawet Krakersa, więc chłopca trzeba czym prędzej ewakuować. Wraz z Guciem i Tsadkielem trafia do położonego w środku lasu domu cioci Ody. Zatem bez czortów, demonów i niebezpiecznych przygód się nie obejdzie! Pierwsza część przygód Małego Licha i Bożka całkowicie podbiła moje serce. Nic więc dziwnego, że na samą wieść o kontynuacji cieszyłam się jak dziecko. Bo chociaż teoretycznie ta seria skierowana jest do młodszych czytelników, z całą pewnością można czerpać z niej przyjemność w każdym wieku. Kiedy już poznacie przeurocze Licho, pflompającego Gucia, sepleniącego Bazylka i Tsadkiela, który naprawdę, ale to naprawdę nie umie w nastrój, nie będziecie chcieli się już z nimi żegnać. Największą zaletą tej powieści jest wszechobecny humor, który atakuje czytelnika niczym Gucio miotający śnieżkami. Nie sposób przed nim umknąć. Zwłaszcza że chyba tylko Krakers wycinający pierniczki może szybkością działania rywalizować z Ałtorką raczącą nas zabawnymi tekstami. Co chwila wybuchałam śmiechem, aż mój zaintrygowany 4-latek zaczął się domagać wspólnego czytania. Małe Licho nie tylko bawi, ale też uczy. Przede wszystkim empatii, szacunku do innych i do ich uczuć. Bardzo łatwo jest kogoś zranić, sprawić, by czuł się odrzucony i niechciany, ale naprawienie takiej sytuacji to już o wiele trudniejsza sprawa. Marta Kisiel pokazuje też, że pozory często mylą i każdy zasługuje na to, by dać mu szansę. "Małe Licho i anioł z kamienia" to opowieść, która nie tylko zapewni Wam wybuchy niekontrolowanego śmiechu, ale także uświadomi młodszym czytelnikom, jak ważną rolę odgrywa empatia w kontaktach międzyludzkich. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, niezależnie od wieku. A Bazyl w roli czorta stróża to coś, czego po prostu nie można przegapić. Szczerze polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
25-11-2019 o godz 16:27 przez: alexx
„Bo tak jak w życiu dorosłych były Sprawy, Których Dzieci Nie Zrozumieją, tak też w życiu dzieci, aniołów i czortów zdarzały się Przygody, w Które Trudno Uwierzyć Dorosłym”, czyli urocza i pouczająca opowieść dla dzieci. Małe Licho i anioł z kamienia to drugi tom z serii Małe Licho. Z Martą Kisiel spotkałam się przy Dożywociu i już wtedy wiedziałam, że przeczytam kolejne książki autorki. Spodobał mi się jej styl – pełen humoru i ironii. Wydaje się, że zwyczajność na dobre zagościła w życiu Bożka. Nie na długo. Po tym, jak nad wyraz udana impreza, taka z planszówkami, popcornem i francuskimi tostami na słodko, kończy się zbiorową kwarantanną, Bożek wraz z Tsadkielem i Guciem muszą spędzić ferie u ciotki w samym sercu przedziwnego lasu. Wkrótce odkrywają, że z pozoru nudne, zaśnieżone odludzie kryje wiele niespodzianek... Marta Kisiel wprowadza nas w świąteczny nastrój. Święta, święta i po świętach. A wraz z tym okropna choroba – ospa. Aby nie zarazić innych, Mama wysyła Bożka do ciotki. Tam będzie przeżywać niezwykle przygody. Małe Licho i anioł z kamienia to książka przeznaczona dla dzieci lub dla osób młodych duchem (:D). Autorka stworzyła galerię barwnych i niecodziennych postaci. Pokazuje, że nie ważne jest jakiej rasy, gatunku ktoś jest. Bawi, uczy i wzrusza. Zawiera morał i ukazuje wartości takie jak miłość i odwaga, które odgrywają dużą rolę w naszym życiu. Lekka i przyjemna lektura, podczas której uśmiech nie schodzi z twarzy. Bazyl! Jak ja uwielbiam tego czorta. Gdy tylko odzywa się (a ma wadę zgryzu, przez co sepleni) od razu robi się weselej. Jestem oczarowana językiem i obecnym dowcipem. Autorce wyszło to niesamowicie i jestem pod wielkim wrażeniem, a bohaterowie skradli moją sympatię. Książka idealna na relaks. Dla mnie była przyjemną odskocznią od kryminałów i thrillerów, które czytam na co dzień. Bawiłam się wybornie! Jeśli jeszcze nie mieliście szansy zapoznać się z twórczością Marty Kisiel, to nie wahajcie się dłużej i przeczytajcie jej książki. Małe licho i anioł z kamienia to idealny prezent świąteczny dla dzieci. Książka wręcz kipi rodzinną atmosferą. Lektura niesie ze sobą przesłanie. Jest też dobrą rozrywką, a przygody Bożka na pewno zaciekawią nie jednego urwisa.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
24-11-2019 o godz 10:23 przez: Planty of Books
Po drugą część „Małego Licha” Marty Kisiel zawędrować trzeba na dział literatury dziecięcej. Bajeczka dla dzieci? Nic z tych rzeczy. Obie części powieści o przygodach Bożka są jak filmy Disneya - fantastyczna rozrywka dla całej rodziny. Jak tylko skończyłam czytać, książka powędrowała do dwunastoletniej siostry, a potem trafi na półkę mamy. Każda z nas znajdzie tam coś dla siebie. Podobnie jak „Tajemnica Niebożątka”, „Anioł z kamienia” cechuje się dość mrocznym, jak na powieść dziecięcą, nastrojem. Czarne charaktery są tajemnicze i niepokojące. Marta Kisiel wspaniale buduje napięcie, sprawiając, że nie możemy oderwać wzroku od tekstu, w mgnieniu oka przerzucając kolejne strony, przez co powieść kończy się o wiele szybciej, niż moglibyśmy się spodziewać. Nie mogę nie wspomnieć o genialnej kreacji bohaterów. Każdy z nich, człowiek, anioł, czy glut, ma całkowicie unikalną, wyrazistą osobowość. Od radosnego dziecka, przez mrukliwego anioła, aż po przerażającego (z pozoru) demona cmentarnego, Marta Kisiel tworzy świeże, złożone postacie, których nie znała wcześniej polska literatura. Fabuła w książkach naszej ulubionej Ałtorki nigdy nie była oczywista i przewidywalna. Dzięki zwięzłości stylu w powieści o standardowej objętości zmieści się wiele wydarzeń i kilka zaskakujących zwrotów akcji. Pozwala to przenieść się do świata przedstawionego, stać się jego częścią i razem z nimi przeżywać kolejne przygody. I wreszcie ilustracje autorstwa Pauliny Wyrt, podobnie jak w „Tajemnicy Niebożątka”. Okładka z daleka przyciąga wzrok, nie tylko dzięki swojej urodzie, ale także z powodu unikalnego stylu. Przeważające ciemne barwy doskonale oddają nastrój powieści. Ilustracje powodują wzmożenie efektu, jaki wywiera tekst, będąc dodatkowo urozmaiceniem dla młodszych czytelników. Do wszystkich książek Marty Kisiel wracam lub wracać będę, ale do „Anioła z kamienia” szczególnie szybko. W grudniu, przed świętami. W końcu jest dopiero koniec października, śniegu za oknem brak, a ja już mam ochotę pakować prezenty i śpiewać kolędy. Doprawdy, alleluja. Zapraszam do przeczytania innych moich recenzji na blogu: plantyofbooks.tumblr.com oraz na media społecznościowe: FB - Planty of Books IG - @plantyofbooks
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
27-10-2019 o godz 13:31 przez: BarbaraAndHerBooks
Po świętach Bożek zaprosił na imprezę sylwestrową swojego szkolnego przyjaciela Tomka. Impreza była bardzo udana, jednak niedługo po niej okazało się, że w domu panuje ospa. Mama Bożka zadecydowała, że chłopiec wraz z Guciem i aniołem Tsadkielem spędzą ferie u cioci Ody w środku dziwnego lasu z daleka od cywilizacji. Bożek wcale nie jest z tego powodu szczęśliwy. Nie dogaduje się z Tsadkielem i ubolewa nad tym, że będzie musiał spędzać z nim tyle czasu. Wydaje się, że zanudzą się tam na śmierć, ale wkrótce odkrywają, że ciotka ukrywa mroczne tajemnice … . . Poprzednia książka pt. „Małe Licho i tajemnica Niebożątka” Marty Kisiel bardzo przypadła mi do gustu, więc jak tylko zobaczyłam, że Autorka napisała kolejną część przygód Bożka i jego małego anioła, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. W tej części pojawia się nowa bohaterka - Oda Kręciszewska znana nam z „Oczu urocznych”, która jest ciocią Bożka. Mieszka na odludziu, jednak nie sama. Nie zdradzę Wam jednak z kim, bo nie chcę Wam psuć zabawy z lektury, ale osoby, które czytały książkę, o której wspomniałam wyżej będą wiedziały o kogo chodzi. Bardzo spodobało mi się to, że Autorka włączyła Odę do tej historii. W „Małym Lichu i aniele z kamienia” jest bardzo zabawnie, a sposób wyrażania się jednego z bohaterów i jego zachowanie chwilami bawiło mnie do łez. Normalnie uwielbiam tą postać <3 Nie myślcie jednak, że cały czas jest tu tak kolorowo. Nic bardziej mylnego! Pojawiają się również chwile napięcia i grozy. Jest niebezpiecznie i to bardzo. Marta Kisiel dostarcza czytelnikowi wielu skrajnych emocji. Jak dla mnie jest po prostu super! Książkę pochłonęłam jednym tchem i jeżeli zastanawiacie się, czy po nią sięgnąć to napiszę Wam, że koniecznie! Dobra zabawa gwarantowana. Ani przez chwilę się nie nudziłam, bo cały czas się coś działo. W momentach, gdy akcja na chwilkę zwalniała było po porostu bardzo śmiesznie. Z Małym Lichem i Bożkiem nie da się nudzić. A ja liczę tylko na to, że powstaną kolejna części ;)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
21-01-2020 o godz 10:49 przez: agnesto
#agaKUSIczyta Kolejna część przygód pół człowieka-pół ducha Bożka, czyli Bożydara, czyli chłopca, który akurat teraz zaczyna FERIE. A, że Bożek uwielbia swój dom, swój pokój i wszystkich, wszystkich, którzy w nim mieszkają, choć to czasem pokrętne istoty, marzy o spędzeniu ferii w domu. Lecz jak się okazuje, chęć ta staje się krótkotrwała. Po udanej zabawie z nowym kolegą cała niemalże familia zostaje poddana... kwarantannie. Plaga zbiera kolejnych członków rodziny, więc Bożek wraz z Tsadkielem i Guciem muszą spędzić ferie u ciotki w samym sercu przedziwnego lasu. Do tego u ciotki nieznanej, dotychczas niepoznanej. Więc nie ma się co dziwić, że ich entuzjazm jest zerowy... , jeśli nie na minusie.Bunt nic nie pomaga, strajk głodowy - nawet dwugodzinny - tym bardziej... Trzeba się spakować i jechać. Lecz... a cóż to za niespodzianka! Biały śnieg, ba, wielka biała kołdra, wprost pierzyna śniegu spowija całą okolicę. A ciocia? Ta okazuje się nader sympatyczną cioteczką...Kumpelką od psot poniekąd... No, lepiej nie mogli trafić. A do tego wielki dom, wiele się dzieje, a przy okazji pewnej nocy poznają nowego zawadiakę, diabelskiego Bazylego, który... "fszystko traktuje s przymrużeniem oka i cieszy się z fszystkiego, jak dziecko. Bo fszystko jest fesołe i fajne i farto żyć jak on". A jak się potoczy ich przyjaźń? Czy zrzędliwy anioł Tsadkiel będzie ingerował w każde psoty dzieciaków? Czy obrazi się na nich, na cały świat, czy tylko na samego siebie? A co z ciotką Odą? Czy dowiedzą się, jakie nocne tajemnice skrywa... poza domem? Och, powiem nakładając czapę i wiążąc długi szalik pod szyją... Nic więcej nie zdradzę i nawet, jak przegram w walce na śnieżki, to i tak niczego nie zdradzę. Wszystko co wiem pozostawię skryte pod białym puchem. Bo zamiast mówić co i jak, wolę pojeździć na sankach, lepić bałwana i z Lichem bawić się na polu, bo taka zima podczas ferii to jest wisienka na torcie...Wisienka na bitej śnieżnej śmietanie,
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
19-11-2019 o godz 20:21 przez: markietanka
Marta Kisiel zdobyła moje serce Lichem i Lichotką i teraz jestem jej oddaną wielbicielką i wyczekuję na kolejny tom perypetii Konrada, Bożka i Licha. Uwielbiam niesamowite postacie, które stworzyła i dziękuję, że napisała książkę dla wszystkich, która łączy ludzi. Licho jest dla dzieci, dla dorosłych i dla starszych ludzi - wszystkim przyniesie radość i pokaże, co w życiu jest ważne. Cykl Małe licho bawi, uczy, a przy tym niesie ogromne pokłady optymizmu. Uwielbiam i śmieję się w głos z dialogów, z celofanowych włosów Licha, z dywagacji i rozmyślań Niebożątka, uwielbiam Krakersa i Gucia i nawet denerwujący Tsadkiel bywa zabawny :) Tym razem bohaterowie powieści Marty Kisiel wprowadzają nas w okres świąteczny. Sprzątają dom, pieką pierniczki, celebrują po swojemu święta i Nowy Rok i... spada na nich zaraza w postaci ospy wietrznej. Najzabawniejsze jest to, że nie dzieci chorują, tylko Licho i Krakers, a Konrada dopada półpasiec. I wówczas mama Niebożątka i wujek Turu wysyłają Bożka, Tsadkiela i Gucia na ferie, aby sami mogli zając się chorymi. I tak cała ekipa trafia do małej chatki w lesie, która powstała na podwalinach spalonej Lichotki - czeka tam na nich ciocia Oda i kilku innych gości nie z tej ziemi. Spokojne ferie na odludzi zmieniają się w ekscytującą wyprawę do przedpiekla w poszukiwaniu obrażonego Tsadkiela. Jest mrocznie, bardzo mroźnie i tajemniczo, a nawet trochę strasznie.... Małe licho i anioł z kamienia to opowieść, która rozgrzewa serca, wzrusza i bawi. Człowiek czyta dialogi małego czorta z Bożkiem i śmieje się w głos, tak szczerze, od serca. Cykl Małe licho Marty Kisiel jest dla mnie ważne, pozornie dziecięce książeczki, są mądre, zabawne i kiedy mam złe dni, kiedy jest mi smutno - lubię do nich wracać i zawsze znajduję tam "drugie dno". Małe licho zdobywa serca - przeczytajcie! Waszymi też zawładnie :) https://markietanka-mojeksiazki.blogspot.com/2019/11/153-mae-licho-i-anio-z-kamienia-marta.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
02-12-2019 o godz 10:58 przez: Aleksandra Stasieńko
Wyobraźcie sobie, że znowu jesteście dziećmi. Do tego, wyobraźcie sobie, że nadchodzą Święta Bożego Narodzenia. Czujecie tą ekscytację związaną z przygotowaniami, zapach świeżo ściętej choinki i pieczonych pierników? Wyczekiwanie na pierwszą gwiazdkę, prezenty, kolędy, a także czas spędzony wśród najbliższych? Jeśli nie - to nic, bo z pewnością odczujecie to wszystko i znacznie więcej, podczas czytania najnowszej książki Marty Kisiel. W tej nie długiej, lecz niezwykle barwnej powieści dowiadujemy jak wyglądały święta Bożka i jego rodzinki oraz kilku istot nadprzyrodzonych. Ferie zimowe chłopiec spędza w Lichotce, domku na odludziu przy lesie, gdzie mróz szczypie w policzki a wszędzie leży biały, puszysty śnieg. Miejsce to szybko staje się rajem dla młodego chłopca. Bożek poznaje tam Odę Kręciszewską i jej niezwykle sympatycznych domowników. Na nowo spotykamy dobrze znanych i lubianych bohaterów. Całość utrzymana jest w świetnym, zabawnym tonie. Autorka, jak zwykle, trafnie podkreśla stereotypy i różne ludzkie zachowania. Wiele spostrzeżeń daje do myślenia i zwraca uwagę na sprawy istotne, o których zapominamy w szarej rzeczywistości oraz jak ważne są relacje z najbliższymi. Cała książka nasycona jest magiczną atmosferą, klimat dziecięcej beztroski przeplata się z niebezpieczeństwem. Głównym motywem są relacje i zmiany jakie zachodzą w bohaterach pod wpływem przygód i nowych doświadczeń. „Małe Licho i anioł z kamienia” czyta się w ekspresowym tempie, z uśmiechem na twarzy. Jest to ciepła i przyjemna lektura zarówno dla młodszych czytelników jaki dla dorosłych, zapoznanych z wcześniejszymi losami Dożywotników. Autorka po raz kolejny pokazuje, że inny nie znaczy zły oraz, że każdy ma prawo do bycia sobą, zwłaszcza w gronie najbliższych.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
28-12-2019 o godz 20:05 przez: Monika - Monime.pl
Zapewne Marta Kisiel stwierdziła, że co rok to prorok i rodzi nowe dzieła. W rok po Małym Lichu i tajemnicy Niebożątka możemy więc znaleźć (dosłownie za kilka dni, bo 30-go października, data nieprzypadkowa!) kolejną, nie mniej uduchowioną i upotworzoną książeczkę o przygodach chłopca i anioła. Tak jak pierwsza część działa się raczej latem i jesienią, tak teraz mamy piękną śnieżną zimę, Wigilię Bożego Narodzenia w kuchni pełnej pieczonych przez kichające anielskie Licho i potwora Krakersa pierniczki z dziurką do zawieszenia na choince i mały armageddon w postaci ospy. Choroba dopada po kolei każdego chyba mieszkańca, więc by nie dopadło pół-chłopca, pół-zjawę czy resztę niewykropkowanych postaci, zamierzają oni ferie zimowe odbyć na kwarantannie u cioci Ody. Niestety jest problem: ciotka mieszka w środku lasu, zero prądu, wody czy zasad BHP w domu. Do tego nikt poza mamą i wujkami jej nie zna. Wraz z Bożkiem i Guciem, jedynymi nietkniętymi wirusem, jedzie na wypoczynek anioł Tsadkiel. I właśnie on, ten bezemocjonalny perfekcjonista, będzie zarzewiem wszystkich problemów, jakie będą miały miejsce w lesie za domem cioci. Bo to miejsce, w którym nie powinien znajdować się nikt, a jakoś samo się tam Bożkowi, Guciowi i nowemu, nieco sepleniącemu koledze Bazylowi. Okazuje się, że Tsadkiel-Zadkiel to nie taka bezuczuciowa postać jak myśleli. Więcej na https://konfabula.pl/male-licho-marta-kisiel/
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
14-09-2020 o godz 16:49 przez: faaibaa
Bożek zaprasza kolegę do domu. Niespodziewanie po wizycie chłopca mieszkańców domu ogarnia ospa. Podczas kwarantanny reszty domowników Bożek wraz z kapryśnym aniołem Tsadkielem oraz Guciem zostają zmuszeni do spędzenia ferii u tajemniczej ciotki o imieniu Oda. Kobieta mieszka w środku lasu bez elektryczności i kanalizacji. Bożek, nie spodziewa się, że ferie spędzone na odludziu mogą okazać się tak bardzo ciekawe... Las skrywa wiele tajemnic oraz przedziwnych istot... ________________________________ Przepiękna historia opowiadająca o przyjaźni, oddaniu oraz ogromnej odwadze i poświęceniu... Napisana cudownym językiem oraz przepełniona ogromem poczucia humoru. Książka nadaje się dla osób w każdym przedziale wiekowym. W serii "Małe Licho" podoba mi się najbardziej to, że jest przepełniona ogromem cudownych wartości. Dzieci, jak i dorośli mogą z niej wynieść naprawdę bardzo wiele. Oczywiście urzekły mnie również przepiękne ilustracje, gdyby nie fakt, że szkoda mi niszczyć książki, to z chęcią bym je pokolorowała🙈
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji