5/5
25-03-2018 o godz 19:40 przez: tomesofjoy
Pozornie książka jakich wiele. Kolejny Young Adult, pomyślałam, kiedy trafiła w moje ręce, a po zapoznaniu się z opisem na okładce pojawiła się myśl, że albo to będzie bardzo dobre albo bardzo złe. Brigid Kemmerer porusza bardzo trudny temat, utraty bliskiej osoby i żałoby po niej, ale czy ta książka jest tylko o żałobie? Jak się ją czyta, jakie budzi emocje i dlaczego uważam ją za jedną z najpiękniejszych historii przeczytanych w tym roku? O tym przeczytacie w mojej recenzji. W „Listach do utraconej” poruszone są dwa bardzo ważne tematy. Pierwszym, który w książce odgrywa kluczową rolę i od którego wszystko się zaczyna to próba powrotu do normalności po stracie najbliższej osoby. Główna bohaterka Juliet od tragicznej śmierci mamy codziennie odwiedza ją na cmentarzu i zostawia zaadresowane do niej w formie listy. W nich opisuje swoje uczucia, tęsknotę i smutek. Pisze do mamy według znanych, tylko im reguł. Wyobraźcie, więc sobie jak musiała poczuć się Juliet, kiedy na jednym z pozostawionych listów znajduje dopisane słowa. Ktoś wkradł się w przestrzeń pomiędzy nią a mamę i bezcześci jej rytuał. Dziewczyna wpada w szał i dopiero po przemyśleniu postanawia odpisać nieznajomemu lub nieznajomej. Opis książki zdradza, kto jest autorem dopisanych do listu Juliet słów, więc i ja Wam zdradzę. To Declan Murphy. Nastolatek, który w ramach kary wymierzonej przez sąd, odbywa obowiązkowe prace społeczne na cmentarzu. Zbuntowany przeciw wszystkim i wszystkiemu Declan, nie ma oporów, kiedy na jednym z nagrobków znajduje list. Czyta go i z zszokowany jego treścią postanawia odpowiedzieć. Declan oceniany jest przez pryzmat jednego zdarzenia, którego był uczestnikiem i choć nikt do końca nie wie co się wydarzyło, oceniają go wszyscy. I nie jest to opinia, na którą zasługuje. Nikt, tak naprawdę nie stara się mu pomóc. To drugi i dający tyle do myślenia temat, który Brigid Kemmerer porusza w swojej książce. Co wyniknie z korespondencji dziewczyny pogrążonej w smutku i chłopaka, któremu doczepiono łatkę łobuza? Czy znajdą wspólny język i będą mogli pomóc sobie nawzajem. Jaką moc może mieć przyjaźń z nieznajomą osobą? Książka wyzwala niesamowite emocje. Pełna jest uczuć, które towarzyszą naszym bohaterom i są to przeróżne uczucia. Od żalu i smutku po nadzieję i ekscytacje. Nie potrafiłam oderwać się od tej niezwykle mądrej i pouczającej historii. Bohaterowie, których chce się utulić i zmniejszyć ich ból. Są autentyczni, czasami są zagubieni, potrzebujący wsparcia, czasami nad wyraz dojrzali. Ta książka poruszyła mnie swoją subtelnością. Nie znalazłam w niej żadnych wad. Uważam, że to naprawdę niesamowite, by tak przestawić losy dwójki nastolatków, bez wulgaryzmów, z wartościowymi dialogami i historią, która na długo zagości w sercu czytelnika. Co najważniejsze niesie przekaz, który niezależnie od wieku jest niezwykle aktualny. Nie chcę za dużo zdradzać, bo uważam, że w książce każdy powinien odnaleźć sam to co dla niego najistotniejsze, ale ja od kilku dni myślę o tym, co przeczytałam. O tym jak łatwo oceniamy innych. Nie napiszę Wam, w tej recenzji na temat stylu pisania, ani narracji, ponieważ tej książki się nie czyta, z nią się płynie, ona wprost porywa. Strona po stronie, aż w końcu docierasz do jej finału. To jedna z tych lektur, których nie chcesz kończyć czytać, a gdy to nastąpi, myślisz o niej nieustannie. Tak właśnie było ze mną. Choć książka dedykowana jest młodzieży, uważam, że będzie również idealna dla rodziców nastolatków, by nie zapomnieli, że ich nastoletnie dzieci, to wciąż dzieci. Poza tym, to historia dla każdego niezależnie od wieku. Wzruszająca, mądra, ponadczasowa, to chyba najlepiej opisujące tę książkę słowa. Polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
03-10-2017 o godz 20:14 przez: Estrella
Juliet pisała do matki listy i nawet po jej śmierci nie przestaje tego robić. Tylko teraz nie czeka już na jej odpowiedź. Pozostawia je na nagrobku matki. Declan to outsider, który wykonuje prace społeczne na cmentarzu. Przypadkiem list Juliet trafia do rąk chłopaka. Zaintrygowany listem, z którego emanuje cierpienie nie potrafi oprzeć się pokusie i odpisania na niego. Juliet odkrywa, że ktoś śmiał naruszyć jej prywatność. Przepełniona złością odpisuje na wiadomość nieznajomego. Wkrótce zaczynają ze sobą korespondować, dzieląc się swoim bólem i przeżyciami. Choć są dla siebie całkowicie anonimowi, to właśnie ta anonimowość pozwala im zbliżyć się do siebie. Łączy ich moc słów, bo czasem łatwiej o czymś napisać niż powiedzieć. Juliet bardzo kochała matkę, która była dla niej wzorem, dlatego nie potrafi pogodzić się z jej śmiercią. Zawsze starała się jej zaimponować, chciała aby była z niej dumna. To matka zaszczepiła w dziewczynie miłość do fotografii. Jednak matka dziewczyny nie potrafiła dać jej tego, czego pragnęła nastolatka- bliskości. Zoe Thorne wybrała niebezpieczny zawód, nie bała się ryzykować, aby uchwycić szereg emocji i prawdę w jednej fotografii. Juliet musi walczyć z bolesną stratą, podobnie jak jej nieznajomy. Declan to szkolny outsider, borykający się ze stratą siostry, który jednym nierozsądnym wybrykiem skazał się na szyderstwa ze strony uczniów i dorosłych. Dlaczego? Bo łatwo oceniać kogoś na podstawie jednego zdarzenia lub plotki. Relacje Declana z matką i ojczymem nie należą do najłatwiejszych, co negatywnie odbija się na samoocenie chłopaka. Juliet i Declana łączy ból po stracie bliskich osób, ale w końcu pojawia się nadzieja, a przypadek sprawił, że mogą pomóc sobie nawzajem zasklepić krwawiące rany oraz dociec prawdy. Anonimowość pozwala im uzewnętrznić emocje, podzielić się bólem. Czasem łatwiej jest nam opowiedzieć o swoich uczuciach obcej osobie, niż najbliższym. W tej historii to właśnie najbliżsi, a mianowicie rodzice mają największy wpływ na naszych bohaterów. Niestety dorośli wykazali się lekkomyślnością i nieodpowiedzialnością, co wpłynęło na nastolatków znajdujących się w trudnym wieku. Autorka świetnie opisała relacje łączące Declana z rodziną. Poznajemy go jako outsidera, który dąży do konfrontacji i wzbudza strach, ale tak naprawdę to jedynie maska, pod którą ukrywa się wrażliwy nastolatek, pragnący akceptacji ze strony rodziny. Jest złożoną postacią i jedną z ciekawszych, jakie miałam okazję poznać, czytając książki z gatunku Young Adult. Dodatkowo Kemmerer wysyła jasny komunikat, że nie powinniśmy oceniać ludzi na podstawie ich pojedynczych czynów czy zachowań. „Listy do utraconej” to rewelacyjna książka. Głęboka, wyrazista, przepełniona bólem i nadzieją. To nie jest romans o nastolatkach, to historia poruszająca kwestie rodzicielstwa, przyjaźni, pogodzenia się ze stratą, lojalności i wybaczania. Brigid Kemmerer ukazała subtelne uczucie rodzące się pomiędzy bohaterami. Uczucie to nie wychodzi na pierwszy plan, ale kiełkuje i dojrzewa z czasem. Płynęłam przez zapisane strony, a emocjonalna korespondencja Juliet i Declana wielokrotnie łapała mnie za serce. Wyraziści i autentyczni główni bohaterowie oraz ciekawie wykreowane postaci drugoplanowe to ogromna zaleta tej książki. Czy polecam „Listy do utraconej”. Zdecydowanie tak! https://mowmikate.blogspot.com/2017/10/recenzja-brigid-kemmerer-listy-do.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
28-11-2017 o godz 17:16 przez: Miasto Książek
Mama Juliet była fotografem wojennym. Robiła zdjęcia prawdzie i nie bała się jej ukazywać światu. Podróżowała po państwach wojennym i pokazywała biedotę, nędzę i spustoszenie jakie niesie walka. Teraz jej już nie ma. Pozostały po niej tylko zdjęcia. Juliet słabo radzi sobie z tą stratą. Nadal podtrzymuje ich tradycję i piszę do niej listy. Opisuje każdy dzień i zwierza się, jak ciężko jej wytrzymać każdy dzień. Jeden z listów czyta Declan, który musi na cmentarzu odpracować prace społeczne. Spontanicznie postanawia odpisać na list, ponieważ bardzo go poruszył. I tak wszystko zaczęło się od listu... Nie wiem, czy Wy też tak macie, ale czasami gdy zobaczę jakąś książkę, przeczytam opis to czuję, że ta pozycja może zmienić moje życie i stać się jedną z najważniejszych. Takie właśnie odczucia miałam względem tej pozycji. I powiem Wam, że nie przypuszczałam, że aż tak bardzo na mnie wpłynie. "Każde słowo jest wypełnione cierpieniem. Bo tylko cierpienie może skłonić kogoś do pisania listów do osoby, która nigdy ich nie przeczyta. Taki ból czyni cię samotnym. Każe ci wierzyć, że nikt nie cierpi tak bardzo jak ty. " To książka, która porusza tak wiele ważnych tematów, że ciężko je wszystkie wymienić: śmierć rodzica, depresja, rozwód, alkoholizm w rodzinie, nietolerancja w szkole, ocenianie ludzi tylko przez plotki, radzenie sobie z codziennością, traumy z dzieciństwa, poszukiwanie prawdziwego siebie, fotografia i ukazywanie świata tylko przez zdjęcia i jeszcze wiele innych tematów, które sami musicie odkryć. Początek książki nie zapowiadał niczego szczególnego. Przyznam się, że pierwsze 100 stron to czytałam tylko po to, by móc przeczytać nowy list lub email. Te fragmenty tak poruszały moją duszę, moje wnętrze, że nawet teraz nie mogę tego jakoś sensownie wyjaśnić. Im dalej czytałam, tym bardziej się do tego przekonywałam. Bohaterowie to już kompletnie kosmos. Rzadko spotyka się książki, gdzie czytając o jakimś bohaterze mamy przed oczami naszego znajomego. Mówię serio, gdy czytałam o uczniach, którzy przewijali się w powieści, to miałam wrażenie, że autorka opisuję moją koleżankę czy kolegę. Oni są tutaj tak ludzcy, tak prawdziwi, że nie mogę im nic zarzucić. Jasne, były momenty, gdzie miałam ochotę nimi potrząsnąć, ale to ze względu na to, że na ich miejscu zrobiłabym to samo i tutaj pojawia się paradoks. "Jeśli tak, to czy istnieje sposób na to, by pokazać więcej siebie? Czy też jesteśmy uwięzieni w jednej fotografii, która nie pokazuje całej historii?" Dla mnie obecnie, ta książka to moje odkrycie roku. Rzadko tak mam, ale dla tej książki zarwałam noc, a zaraz po przeczytaniu ostatniego zdania miałam ochotę przeczytać ją od początku. W ogóle końcówka to spełnienie moich wszelkich oczekiwań ♥ Dlatego, jeżeli szukacie wyjątkowej i niebanalnej powieści, to "Listy do utraconej" będzie idealna. Tutaj jest wszystko co powinna zawierać dobra książka młodzieżowa: prawdziwi bohaterowie, niebanalne problemy, współczesne problemy szkolne, powieść, po której wyciągamy wnioski. Jestem pewna, że jeszcze nieraz tę powieść przeczytam, bo mam przeczucie, że za każdym razem znajdę w niej coś nowego lub spojrzę na sytuację z innej perspektywy. Dlatego koniecznie musicie zapoznać się z tą książką!!! No i bardzo ubolewam, że o tej pozycji tak mało się słyszy. Nie rozumiem dlaczego, ale trzeba to koniecznie zmienić!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
22-02-2018 o godz 10:59 przez: podróżdokrainyksiążek
„Listy do utraconej” Są powieścią, która bardzo mnie poruszyła, wiele z książek porusza tematy jak ta, o problemach w życiu, które sprawiają, że nie możemy siebie zaakceptować i przeszłości, która się za nami ciągnie i zmienia nas w ludzi, którymi nie byliśmy, wycisza lub wręcz przeciwnie skłaniając nas do zachowań autodestrukcyjnych. Jednak co tę właśnie książkę tak wyróżnia na tle tego wszystkiego, co mamy na rynku czytelniczym. To fakt tego, w jaki sposób została cała fabula poprowadzona i jak wiele warstw ma pod nią które skłaniają do niejednokrotnej refleksji nad tym, co ludzi może spotkać w życiu, a my ich tylko osądzamy, chociażby zbyt szybko, nie dajemy im szansy, by ich zrozumieć i dowiedzieć się co takiego na nich wpłynęło, gdy taka, chociażby agresja może być spowodowana tym, że kogoś się straciło i nie ma w nikim wsparcia. Taką osobą jest Juliet, która straciła matkę, nie potrafi się z tym pogodzić, gdy w dodatku pasja, która ich łączyła, jest teraz dla niej utrapieniem, gdy sięga po to, przypomina się jej mama, która była fotografką wojenną. Jednak teraz nie ma jej przy niej, a to sprawia, że dziewczyna nie może z tym sobie dać rady, przychodzi na cmentarz i pisze do niej listy, zostawiając je na jej grobie z nadzieją jakby kiedykolwiek te słowa, które tam wyleje, dotrą do matki. Pracujący na cmentarzu chłopak imieniem Declan trafia na ten list i czytając go rozumie, że nie jest na tym świecie sam, że nie tylko on sam odczuwa taki ból i podziela go z adresatem listu. Jednak on swoje życie prowadzi w ogóle inaczej, mając skłonności do agresji, która wpływa na jego życie w taki sposób, że wszyscy tylko zwiastują mu życie za kratami. Obydwie osoby pełna wzruszającej i pełnej cierpienia historii zaczynają do siebie pisać, nie wiedząc absolutnie, kim jest druga osoba. Spotykają się normalnie w szkole, jednak nie zmienia to faktu, że ciągle adresat poszczególnych listów jest owiany tajemnica. Tak jak na początku wspomniałam, jest to bardzo poruszająca opowieść, w której wiadomo, że znajdzie się i również chwila na miłość, jednak słowo „chwila” jest tu kluczowe, gdyż nie ona gra tutaj główne skrzypce. Gdyż to wspólna historia obydwóch osób tutaj jest ważna, pisana z dwóch perspektyw przedstawia nam o wiele lepiej postacie, mogąc je tak zrozumieć, zgodzić się z czymś czy zaprzeczyć temu, co robi, jednak to jest cudowne, że możemy dzięki takiej formie ich po prostu lepiej znać. Również ważnym elementem są tu listy, tak, każdy list, który jest przez nich napisany, jest zawarty w książce i możemy go bez problemu przeczytać. Sama treść pozycji możemy podzielić na wiele warstw, na samą fabułę, która możemy przeczytać, czy także z tymi warstwami, które po zakończeniu sprawiają, że myślimy, docierają do nas wartości, o których może zapomnieliśmy i nie byliśmy sobie z jakiegoś powodu ich znów uświadomić. Ja przy tej książce wiele razy się wzruszałam i nie raz poleciały mi łzy, z tego powodu jak została napisana, jest trudno by po prostu zachować powagę i ot, tak sobie ją przeczytać. Dlatego z całego serca wam ją polecam, gdyż jest to pozycja o dwójce osób, które przy swoim wielkim wsparciu akceptują to, co się wydarzyło w ich życiu i starają się je ułożyć od nowa, o wiele lepiej.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
28-10-2017 o godz 21:24 przez: Nemezis
Fotografia. Ulotna chwila utrwalona w pojedynczym kadrze. Choćby zawierała mnóstwo szczegółów, nigdy nie opowie całej historii, nie ukaże kontekstu. Zaledwie ułamek sekundy z rzeczywistości, czas zatrzymany na mgnienie oka. Podobnie jest z ludźmi. Każdy z nas pokazuje światu jakąś niewielką część siebie, cała reszta pozostaje ukryta. Nikt nie wie o nas wszystkiego, nie pozna naszych myśli. Jedynie ułamek całości, którym postanowimy się podzielić. To sprawia jednak, że bardzo łatwo oceniać innych, osądzać na podstawie tego małego fragmentu, który dane nam było przypadkiem dostrzec... Juliet Young niedawno straciła matkę. Fotografka, korespondentka wojenna zginęła w wypadku samochodowym, wracając do domu. Dziewczyna głęboko przeżywa stratę, ciągle odwiedza cmentarz, pisząc listy, które zostawia później na jej grobie. Pewnego dnia przeżywa szok, gdy dostrzega, że ktoś na jeden z nich odpisał. Początkowo wpada we wściekłość. Ktoś naruszył jej prywatność, przeczytał coś, co nie było skierowane do niego. W dodatku ośmielił się napisać też coś od siebie! Wytrąca ją to z równowagi do tego stopnia, że rezygnuje z pisania do matki. Zamiast tego postanawia zostawić parę słów do nieznajomego, który tak ją zdenerwował. Wkrótce zaczynają prowadzić regularną korespondencję, zostawiając sobie w tym miejscu kolejne wiadomości. "Listy do utraconej" to przede wszystkim opowieść o stracie, wielkiej tęsknocie, przemożnym smutku i cierpieniu tak dojmującym, że nie pozwala normalnie żyć. O wyrzutach sumienia, odrzuceniu, rodzinnych dramatach, przełamywaniu stereotypów, o przeznaczeniu i wyznaczaniu swojej życiowej ścieżki. Mamy tu też powoli zawiązującą się powoli nić porozumienia pomiędzy dwojgiem bohaterów przeżywających utratę najbliższych. Piszą do siebie o życiu i śmierci, dzieląc się najbardziej intymnymi przemyśleniami. Każde z nich boi się jednak poznać tożsamość tego drugiego, bo mogłoby to zniszczyć łączącą ich więź. Co jeśli autorką listów jest ta dziewczyna, która uważa go za niebezpiecznego kryminalistę? A jeśli ten chłopak to Declan - mroczny typ z kartoteką policyjną, który sprawia wrażenie, jakby każdego chciał pobić? Powieść Brigid Kemmerer aż kipi od emocji. Głównie tych negatywnych - rozpaczy, bezsilności, smutku, wściekłości... Jednocześnie jednak niesie za sobą nadzieję. Gdy bohaterowie dostają szansę rozmowy z kimś, ktoś rzeczywiście rozumie, co czują, ponieważ dzieli ten sam ból... Chwytają się jej jak ostatniej deski ratunku. Nie znają nawet swoich imion, zaczynają posługiwać się pseudonimami - Mrok i Cmentarna Dziewczyna. I chociaż każde z nich ma swojego najlepszego przyjaciela/przyjaciółkę, wkrótce odkrywają, że całkowicie szczerze mogą rozmawiać tylko między sobą. Nikt inny nie jest w stanie pojąć ogromu cierpienia, które w sobie noszą. Wraz z rozwojem tej nietypowej relacji, historia wciąga coraz bardziej. Przeczytałam ją w dwa dni, przeżywając wszystko razem z bohaterami. Nie żałuję ani jednej chwili i mam wielką nadzieję, że będę miała okazję poznać również pozostałe powieści tej autorki. Polecam! Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu YA! ogrodksiazek.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
29-10-2017 o godz 11:20 przez: Salivia
Sięgając po tę książę spodziewałam się czegoś mocno przeciętnego. Listy do utraconej charakteryzowały się wysokimi ocenami na licznych portalach, jednak sama tematyka zdawała się oklepana. Myślałam, że w ręce wpadła mi kolejna typowa i przewidywalna młodzieżówka. I może faktycznie: niektóre wątki nie były szczególnie zaskakujące, jednak nie zepsuło mi to zabawy w najmniejszym stopniu! Fabularnie jest to książka dość spokojna. To obyczajówka, która prezentuje dwójkę zagubionych w życiu nastolatków. Żadne z nich nie potrafi sobie poradzić ze śmiercią bliskich osób, a rozmowa z kimś pozornie obcym jest dla nich oczyszczająca. Nie od dziś wiadomo, że czasami łatwiej jest się nam wygadać komuś, kogo nigdy nie widzieliśmy na oczy. Brigid Kemmerer doskonale bazuje na wątku penpals, nadając mu głębię i pokazując siłę sprawczą otwarcia się na drugiego człowieka. Mimo że Listy to utraconej jest pozornie spokojną powieścią, to wywołuje w czytelniku szereg emocji. Czytałam ją w trakcie wykładu i co rusz parskałam śmiechem, uśmiechałam się, smuciłam albo denerwowałam na bohaterów. Do tego stopnia, że zaniepokoiłam siedzących obok mnie znajomych. Przypuszczam, że inni mogą znaleźć się w podobnej sytuacji, więc ostrożnie z tą książką! Brigid Kemmerer pokazała także, jak ważne jest zrozumienie drugiej strony, zamiast oceniania jej po pozorach. To kolejny istotny element, który warto wziąć sobie do serca. Bohaterowie wiele razy stawiani są w sytuacjach, w których oceniają kogoś przez pryzmat jego pozycji, wyglądu, krążących o nim plotek albo odgrywanej w społeczeństwie roli. Ta książka to także opowieść o relacjach będących ponad to wszystko! Wątek romantyczny w tej powieści jest cudowny! Nie ma w nim żadnej wulgarności, którą spotykamy teraz w co drugiej książce. Nie jest to również naiwny i wyidealizowany związek dwójki dzieciaków. Relacja, która powstała między Declanem i Juliet jest urocza, realistyczna i wywołuje uśmiech na twarzy. Wątek ten nie wysuwa się na pierwszy plan, przytłaczając przy tym inne elementy powieści. I chwała autorce za to! Ogólnie bohaterowie tej powieści są niesamowici. Mają indywidualne charaktery, nie wpisują się w typowe, znane nam z innych powieści cliché. Potrafią zaskoczyć czytelnika tym, jak bardzo odbiegają od postaci spotykanych w tego typu młodzieżówkach. To czyni Listy do utraconej jeszcze bardziej oryginalnymi. Co prawda zdarzały się pewne potknięcia, choćby w zachowaniach bohaterów, których moje krytyczne oko nie mogło zignorować. Czasami wybory postaci zdawały mi się irracjonalne. Może rzeczywista osoba też by tak postąpiła, jednak dla mnie zakrawało to o brak racjonalizmu. Z kolei fabularnie zabrakło mi rozwinięcia wątków postaci pobocznych. Nie jest to must-have, ale chętnie przeczytałabym osobny tom dotyczący historii przyjaciela Declana, Reva. Podsumowując, książka jest wciągająca, emocjonująca i oryginalna. Przedstawia radzenie sobie z żałobą u młodych ludzi, próbę odnalezienia nici porozumienia z innymi oraz dostrzegania w drugim człowieku tego, co najlepsze. Dla mnie jest to jedna z lepszych książek tego roku!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
10-10-2017 o godz 15:06 przez: Ewelina Anna Chojnacka
Kilka szarych listów, Napisanych łzami smutku. Czekają na odbiorcę, Który odszedł gdzieś Do świata wiecznego snu. Od tego czasu… Każdego dnia, Niezależnie od pory i roku. Na utraconą, czeka ważny list. A w nim zapisana miłość, Której nie pokona nawet śmierć. Mijają dni, mijają miesiące, A jedyne co pozostało, To nadzieja, że być może… Ktoś… kiedyś… Odpiszę na ten list, Choć słowem pocieszenia? Fabuła: Fabuła książki „Listy do utraconej” zachwyciła mnie nie tylko swoją niepowtarzalnością oraz szczerością emocji, ale i także swoją przeogomną magią prawdziwej przyjaźni, która dzięki zrozumieniu i zaufaniu, potrafi pokonać każdy, nawet największy ból serca i duszy. Ponadto… Historia Juliet i Declan, to według mnie niezwykła karuzela doświadczeń i niezapomnianych emocji, które choć naznaczone zostały przez rzekę łez smutku i żalu, to jednak… Mają w sobie coś magicznego, co daje czytelnikowi nadzieję na nowe, lepsze jutro. Styl: Styl autorki jest niezwykle lekki, barwny i co najważniejsze, wypełniony po brzegi nutką autentycznych oraz szczerych aż do bólu emocji. I możecie mi wierzyć lub nie, ale… Obok tej książki nie da się przejść obojętnie. Ją trzeba przeczytać, przeżyć i przeanalizować każdym nerwem naszego czułego serca. Dlatego też, kiedy czytałam tę książkę, to nie potrafiłam oderwać się od niej nawet na krótką chwilkę. Śmiałam się i płakałam wraz z głównymi bohaterami, przeżywając dogłębnie każdy ich emocjonalny wzlot i upadek. Bohaterowie: Głównymi bohaterami tej niesamowitej książki są: Juliet – To pełna bólu i żalu nastolatka, która w wypadku samochodowym, straciła swoją ukochaną mamę. I choć z całych swoich sił stara się być silna, to jednak nie potrafi pogodzić się z jej nagłą i bezpowrotną stratą. Dlatego też, postanawia pisać do niej osobiste listy, które ukrywa na jej pogrążonym przez ciszę grobie. Declan – To pełen gniewu nastolatek, który odbywa prace społeczne na cmentarzu w ramach kary za popełnione wykroczenie. Któregoś dnia, odnajduje list napisany przez Juliet. Jego treść tak go porusza, że postanawia jak najszybciej na niego odpisać. Początkowo dziewczyna jest wściekła, kiedy odkrywa, że ktoś naruszył jej prywatność. Jednak… Bo głębszym zastanowieniu, postanawia napisać list do tej tajemniczej, wścibskiej a zarazem intrygującej osoby. I od tej chwili… Zbuntowany Declan i smutna Juliet, wymieniają się wiadomościami pełnymi żalu i łez, w ten sposób dzieląc swój ból na dwoje. Szata graficzna: Jestem zauroczona szatą graficzną tej książki. Słowo „piękna” to zbyt mało, aby uchwycić jej kreatywność, nietuzinkowość oraz przeogromną siłę przekazu. W końcu… Te papierowe kwiaty mają w sobie coś… Hmm…Tajemniczego, smutnego a zarazem ciepłego i melancholijnego. Co niewątpliwie, niesie ze sobą fajną nutkę zwariowanej inspiracji. Podsumowanie: „Listy do utraconej” to niezwykle realna i szczera aż do bólu historia, która roztrzaska twoje serce i duszę na milion słodko- gorzkich kawałków. Jej emocjonalna głębia, poruszy cię do tego stopnia, że mieszkające pod twoimi powiekami łzy smutku, zamienią się w uśmiech napełniony magią tęczy.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
10-10-2017 o godz 20:23 przez: Magdalena Mrózek
Każde dziecko potrzebuje rodziców. Kogoś na kim może polegać i kto się o niego zatroszczy. Jednak kiedy niespodziewanie tracimy matkę lub ojca, wszystko się zmienia. Nieważne czy mamy 5, 10 czy 40 lat. W każdym wieku strata jest ogromna. Mama Juliet kilka miesięcy wcześniej zmarła w wypadku samochodowym. Dziewczyna nie potrafi poradzić sobie z żałobą i codziennie przychodzi na cmentarz żeby zostawić list do swojej rodzicielki. Jednak wszystko się zmienia gdy pewnego dnia na jednym z nich otrzymuje odpowiedź. Listy do utraconej Brigid Kemmerer to piękna historia o nadziei. Bohaterami jest dwójka młodych ludzi. Juliet Young właśnie straciła matkę, która była słynnym fotografem wojennym. Dziewczyna od tego czasu czuje strach przed robieniem zdjęć, co kiedyś było jej największym hobby. Declan Murphy uważny jest za chłopaka, którego przyszłość wiąże się z więzieniem. Nikt nie zna prawdy o tym, co wydarzyło się w jego życiu oraz nie rozumie czemu z każdym dniem coraz bardziej dąży do samodestrukcji. Ta dwójka nie miała prawa się poznać, jednak w niespodziewany sposób zostają największymi przyjaciółmi. Jednak czy ich relacja przetrwa kiedy poznają prawdę o tożsamości drugiej osoby? Historia przedstawiona w tej książce jest prosta, jednak naładowaną ogromną dawką emocji. Nie mamy tu szalonego romansu czy dramatycznych końców przyjaźni. Książka skupia się na ukazaniu etapów żałoby Juliet oraz jej problemów. Dziewczyna nie upija się, nie wagaruje czy nie popełnia innych tego typu wykroczeń. Jednak od momentu pogrzebu matki zamyka się w sobie. Strata, ból i rozpacz ogarnęła jej życie i nad nim zapanowały. To samo tyczy się Declana, który nie potrafi znaleźć ujścia dla swojej wściekłości. Ta dwójka mogłaby być najbardziej niebezpieczną parą, jednak okazują się osobami, które pomagają sobie nawzajem zrobić krok na przód i zmierzyć się ze swoimi problemami. Najbardziej zauroczyła mnie w tej książce pewna dojrzałość bohaterów. Nadal byli nastolatkami, którzy wszystko odczuwają bardziej, ale z czasem udawało im się dojrzeć pewne nieprawidłowości i problemy. Reagowali też na nie po prostu sensownie, a nie jak często próbują to ukazać twórcy książek młodzieżowych. Autora zdecydowała się poruszyć też wiele trudnych dla młodzieży tematów. Zrobiła to jednak w sposób stonowany, dzięki czemu nie wyszła jej parodia alkoholizmu czy patologii. Między wierszami pojawiło się też wiele porad i mądrości, które z pewnością doceni młody czytelnik sięgający po tę książkę. Listy do utraconej są na tyle uniwersalną książką, że powinny się spodobać każdemu. Nieważne ile masz lat, jeśli lubisz proste historie o stracie, nadziei i przyjaźni, to ten tytuł trafi w twój gust. Zakochasz się w Juliet i Declanie i wraz z nimi wyruszysz w drogę ku lepszej przyszłości.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
11-10-2017 o godz 21:51 przez: bookspacepl
Czasami zdarzają się książki, które zapadają nam w pamięć na długo. Takie, o których myślimy. Które wspominamy. Przez takie książki trudno nam później funkcjonować. Znacie to? Na pewno. Dla mnie właśnie taka jest pozycja Brigid Kemmerer pt. „Listy do utraconej”. Zbuntowany siedemnastolatek odbywa na cmentarzu obowiązkową pracę społeczną. Pewnego dnia na jednym z grobów znajduje list i postanawia odpowiedzieć. Gdy Juliet Young odkrywa, że ktoś naruszył jej prywatność i przeczytał list do zmarłej przed niecałym rokiem matki, jest zdruzgotana. Pokonując złość, odpisuje na wiadomość nieznajomego. Z czasem Juliet i Declan zaczynają prowadzić korespondencję i rodzi się miedzy nimi nić porozumienia. Książka, w której mogę zachwalać wszystko, a minusów po prostu nie umiem dostrzec. Ta pozycja była (jest i będzie) idealna. Żałuję, że skończyłam ją tak szybko i zazdroszczę osobom, które dopiero będą ją czytać. ❤️ Autorka w świetny sposób pokazała różne rodzaje straty (ostatnio ciągle trafiam na pozycje z żałobą w tle, ale uwierzcie, ta wybija się ponad inne) i to jak próbują radzić sobie z nimi bohaterowie. Lub nie próbują... Postacie są bardzo dobrze wykreowane, każda ma swój charakter i stanowią idealną grupę bohaterów z różnorodnymi charakterami. Spotkania, rozmowy, listy, maile - uwielbiam je! Osoby występujące na kartach powieści zyskały moją sympatię i przykro mi, że moje spotkanie z nimi się zakończyło. W porównaniu do niektórych młodzieżówek w „Listach do utraconej” bohaterowie byli dojrzali jak na swój wiek, a ich rozmowy nie były błahe i nijakie. Wręcz przeciwnie. Poruszały wiele tematów, nad którymi sami możemy się zastanawiać. Relacja Juliet-Declan (w internecie i w realu), przyjaźń z drugoplanowymi postaciami oraz narracja prowadzona z dwóch perspektyw sprawia, że książka staje się jeszcze ciekawsza i funduje nam wielką dawkę emocji. WIELKĄ. Mogłabym Wam opisać każdy rozdział i to jak każdy przeżywałam, tylko trochę by to zajęło. 😅 Ogromnym plusem (tak, dużo tych plusów) jest moment, w którym kończy się książka. Jeśli ostatnie kilkadziesiąt stron to sam miód i cud to moje emocje opadają i pozycja staje się jedną z wielu. Tutaj autorka tego uniknęła i zakończyła tę historię w odpowiednim czasie, nie kończąc niektórych wątków przez co zostawia nas z nutką ciekawości. Co dalej? Czy to się rozwiąże? Co on zrobi? Młodzieżówka „Listy do utraconej” jest jedną z najlepszych książek jakie kiedykolwiek czytałam i na pewno jej nie zapomnę, a nawet z chęcią jeszcze do niej wrócę. Jestem po prostu zachwycona twórczością Kemmerer dlatego pozostaje mi czekać na kolejne powieści autorki, a Was zachęcić do sięgnięcia po „Listy...”, ponieważ naprawdę warto, bez względu na wiek. Musicie to przeczytać. Proszę. ❤️
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
18-12-2018 o godz 13:24 przez: Inthefuturelondon
Bardzo, bardzo długo zbierałam się, żeby przeczytać tę książkę. Sama tak naprawdę nie wiem, dlaczego zwlekałam z jej lekturą aż tak długo. Jednak w końcu mi się to udało, więc mogę opowiedzieć o moich wrażeniach. Na samym początku poznajemy Declana, czyli prawdziwego zbuntowanego nastolatka. Zastajemy go akurat w momencie czytania tajemniczego listu, który leżał na jednym z grobów. Już ta scena dosyć mocno mnie zaciekawiła. Jeśli chodzi o tego bohatera, to mam co do niego mieszane uczucia. Z jednej strony był denerwujący, na siłę chciał pokazać, jaki to on nie jest buntowany i PATRZCIE NA MNIE WSZYSCY, ale z drugiej strony... Hmm. Z drugiej strony mu współczułam, głównie z powodu bardzo słabego kontaktu z jego matką, a jeszcze gorszego z jego ojczymem. Juliet jest z kolei bardzo delikatna i wrażliwa, choć kiedy trzeba, potrafi pokazać prawdziwą siłę. Jeśli chodzi o nią, to również bardzo jej współczułam, ale wiadomej straty. Dziewczyna już nigdy nie przytuli swojej matki i nie będzie mogła z nią porozmawiać. Muszę też przyznać, że ta bohaterka wzbudziła we mnie najwięcej sympatii. Kolejny raz miałam do czynienia z książką, gdzie w rozdziałach raz narratorem jest jeden bohater, a raz drugi. Minusem tego jest tylko to, że rozdziały nie są podpisane i nie zawsze wiadomo od razu, jaka postać jest aktualnie narratorem. Sama często się gubiłam i nie mogłam połapać się, kto teraz opowiada tę historię. Uważam, że autorka stworzyła naprawdę piękną i cholernie wzruszającą powieść, która bardzo wciąga i nie pozwala się oderwać przez długie godziny. Listy do utraconej to powieść, która niesie za sobą pewne wartości, jak na przykład to, że nie wolno oceniać innych na podstawie tego, jak się ubierają, malują czy też po prostu jak się zachowują. Wiem, że nie zawsze jest to łatwe. Widząc chłopaka ubranego w dres i czapkę z daszkiem, z papierosem w ustach, łatwo przypiąć mu łatkę łobuza lub też "typowego Seby". Może jednak powinniśmy się wstrzymać na chwilę, zanim kogoś ocenimy? Owszem, pali papierosa i ma dres, ale co z tego? Skąd wiemy, czy ten sam chłopak nie musi się zajmować przykładowo chorą matką, ojcem lub rodzeństwem? Ta historia jest nie tylko wzruszająca, ale i na swój sposób urocza. Myślę, że jeszcze kiedyś do niej wrócę i być może wyciągnę z niej nowe wnioski? Polecam tę powieść szczególnie miłośnikom historii, które wyciskają łzy, a także powieści obyczajowych o nastolatkach. http://www.oksiazkachinietylko.pl/2018/12/blogmas-14-listy-do-utraconej-brigid.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
28-11-2017 o godz 18:28 przez: Zakładka
Książka zapowiadała się dobrze. Ciekawy opis, nie obiecujący zbyt wiele, jednak dający nadzieję na ciekawą historię. W dodatku przecudna okładka! Chyba głownie to ona mnie skłoniła do przeczytania tej historii. Główny motyw był dla mnie początkowo ciekawy. Może nie aż tak ogromnie, ale na tyle by być ciekawą jak się rozwinie. Lecz nie było to uczucie w stylu: muszę to koniecznie poznać! Zatem powoli, zabrałam się za czytanie książki. I w zasadzie pierwszym aspektem, jaki mi się nasuwa, jest tempo jakie w niej istnieje. Otóż, jest ono raczej wahadłowe, jeśli mogę się tak wyrazić. Raz szybsze, raz wolniejsze, czasem lekko nudzące, czasem mniej, czasem bardzo interesujące wątki. Z kolei całościowo tworzyło to troszkę chaos. Bo przez to, raz miałam ochotę czytać, a raz wolałam włączyć Youtube i pooglądać jakieś głupawe filmiki. Nie dziwne, że przez to moje zainteresowanie książką stopniowo malało. Na szczęście taki stan to tylko jakaś 1/3 książki. Dalej jest już tylko lepiej. Kolejne wydarzenia, jakie następowały w książce, wiązały się już bardziej z moimi oczekiwaniami. Ale nie napisałam nic o samej fabule. A pomysł na nią jest niewątpliwie oryginalny. Pozna kogoś na cmentarzu? Co więcej, jest to poznanie przez zostawiane tam listy. Brzmi upiornie? A może interesująco i zaskakująco? Tak jest! I później rozwija się jeszcze lepiej, Choć są momenty zawahania, to w głównej mierze autorka poprowadziła całość ciekawie. Oczywiście, spora część z tego co następowało, było ogromnie przewidywalne, ale dało się to jakoś znieść. Bohaterowie? Intrygujący! Każde ma swoją historię. Każde coś ukrywa, każde ma dwie strony. I to jak przeistacza się to na naszych ochach, jak się poznają, jak to wszystko się stopniowo rozwija, jest pokazane bardzo ciekawie a przede wszystkim rzetelnie przedstawione. Nie było kwestii, które byłyby w jakiś sposób sztuczne, czy też naciągane. Tak jak już pisałam, okładka ogromnie mi się podobała. Jest mocno oddziałująca na wyobraźnię, ma szereg pasujących do siebie barw, a tym samym przyciągająca oko. W dodatku, techniczne wykonanie książki również jest bardzo dobre. Widać tu spore dopracowanie, a także zamysł , by czytelnik mógł odczuwać fizyczny komfort czytania. Jednym słowem, całość jest bardzo składna i logiczna, choć początkowo, zainteresowanie nią może nie być dla czytelnika wystarczające. Oprócz tego książka daje masę pozytywnych emocji, a także przedstawiona historia pozostaje na długo w czytelniku.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
11-11-2017 o godz 13:19 przez: AgaZaczytana
Nie ukrywam, że byłam ciekawa tej książki. Lubię młodzieżówki - są fajną odskocznią od innych gatunków, które czytam. Tym bardziej, jeśli mi się podobają, ale o tym poniżej. 'Bo tylko cierpienie może skłonić kogoś do pisania listów do osoby, która nigdy ich nie przeczyta. Taki ból czyni cię samotnym. Każe ci wierzyć, że nikt nie cierpi tak bardzo jak ty.' Juliet nie może się pozbierać po stracie matki, która zginęła w wypadku samochodowym kilka miesięcy temu. Jedyną formą komunikacji, którą zna jeszcze z czasów dzieciństwa są listy. Pisze więc do mamy i zostawia je na grobie. Pewnego dnia otrzymuje na jednym z nich kilka słów odpowiedzi... Declan to nastolatek, który w ramach prac społecznych kosi trawę na cmentarzu. Historia jego przeszłości jest dość zawiła, więc nie będę jej zdradzać. Chłopak jednak również zmaga się z pewną stratą, z którą nie może sobie poradzić. 'Nie wiem jaki jest morał tej historii poza tym, że być może ból bywa tak wielki, że człowiek zrobi wszystko, żeby się go pozbyć. Nawet jeśli musi kogoś przy tym skrzywdzić.' Poznajemy historię dwóch nastolatków, których drogi w pewien sposób się splatają. Każdy rozdział zaczyna się listem, który jedno wysyła drugiemu. Anonimowo. Czy historia jest banalna i schematyczna? Nie powiedziałabym, że tak jest. Jesteśmy świadkami zmagania się z cierpieniem po stracie bliskiej osoby. Świadkami przemyśleń i problemów młodych ludzi, którzy jak na swój wiek mają ich sporo. I nie są to problemy banalne. 'Zastanawiam się, czy jeśli zacznę udawać uczucia, w końcu w nie uwierzę? Trochę się boję, że się pogubię i zapomnę, co jest prawdą.' Historia Juliet i Declana mnie wciągnęła. W kategorii młodzieżówek uważam, że jest to wartościowa pozycja. Nie jestem już ściśle związana z tego typu tematyką, bo sama jestem sporo starsza od głównych bohaterów książki, jednak ma ona swój urok. Jest przyjemna, a naprzemienne przemyślenia dwójki głównych bohaterów pozwalają na poznanie wydarzeń z dwóch różnych perspektyw. Jeśli zatem lubicie historie miłosne, które nie są schematyczne i nie dotyczą dwójki idealnych nastolatków to historia was zainteresuje. Ja polecam! 'Myślę, że gdybyś przeszła się ulicą, nie znalazłabyś ani jednej osoby, która miałaby tyle fizycznej i psychicznej siły, żeby robić takie rzeczy jak twoja mama. A to, że nie robisz ich teraz, nie znaczy jeszcze, że nie będziesz ich robić w ogóle.'
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
26-10-2017 o godz 18:14 przez: Sol
Kolejna książka młodzieżowa, która wiele przekazuje swoją treścią. I chociaż głównie polecam ją młodzieży, to jednak tych dorosłych, którzy lubują się w dobrych młodzieżówkach, również zachęcam do lektury. Naprawdę warto zapoznać się z niniejszą pozycją. Mam słabość do książek, w których bohaterowie komunikują się ze sobą za sprawą listów, bądź przez komunikator internetowy. Nie przez cały czas oczywiście, ale przez sporą część książki. Dlatego Kemmerer ujęła mnie właśnie taką forma przekazania treści. Juliet i Declan to typowi nastolatkowie, którzy pomimo ciężkich doświadczeń, niewiele różnią się od innych bohaterów książek młodzieżowych. Nie będę udawała i przekonywała Was, że jest inaczej. Niemniej, wierzcie mi, nie będzie Wam to przeszkadzało, bowiem ta dwójka jest fajnie stworzona. Mają ciekawe doświadczenia, łączy ich strata, smutek, zrozumienie... Declan odbywa karę, którą jest praca na cmentarzu (dbanie o porządek i koszenie trawy). Pewnego dnia chłopak przez przypadek znajduje list. List, który jest przepełniony bólem i tęsknotą, postanawia na niego odpisać. Osobą, którą napisała list jest Juliet, która strasznie tęskni za swoją mamą i pomimo tego, że jej mama nie żyje, to dziewczyna zostawia listy przy jej nagrobku. Kiedy zauważa, że na jej liście jest coś nabazgrane, bardzo się denerwuje, a jednocześnie jest zaciekawiona. Postanawia ciągnąć temat i tak pomiędzy tą dwójką, nawiązuje się nietypowa relacja. Wymieniają się smutkami i wspierają się nawzajem. Piszą sobie to, czego w realnym życiu, patrząc sobie w oczy, na pewno by nie powiedzieli. W listach jest ta odwaga, której brakuje w ich codziennych relacjach. Pewne bezpieczeństwo. Brigid Kemmerer stworzyła ciekawą, przejmującą i w pewnym sensie prawdziwą historię, którą kupiła mnie całkowicie. W książce kilka rzeczy mnie zaskoczyło, ale większość była przewidywalna, czego wcale nie uważam za jakiś mankament. Absolutnie. Z przyjemnością śledziłam losy tej dwójki i czekałam na zakończenie, które interesowało mnie od samego początku. A Wy? Sięgniecie po Listy do utraconej? Książka opowiada o stracie, cierpieniu, zaufaniu, przyjaźni, przeznaczeniu... Ja jestem na tak i polecam. sol-shadowhunter.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
24-10-2017 o godz 18:08 przez: Zaczytana Anielka
Juliet nie może pogodzić się ze stratą mamy. Od kilku miesięcy zostawia ma jej grobie listy. Declan w ramach kary odpracowuje na cmentarzu obowiązkowe prace społeczne. Pewnego dnia na jednym z grobów odnajduje list. Czyta go i postanawia odpisać jego autorce. Juliet odkrywając, że ktoś naruszył jej prywatność, jest zdenerwowana. Po opanowaniu emocji postanawia odpisać na wiadomość nieznajomego. Oboje zaczynają korespondować miedzy sobą. Jak zareagowalibyście na wiadomość, że ktoś przeczytał wasz list kierowany do kogoś innego? Chyba nikt nie byłby zadowolony z takiego obrotu spraw. Sama czułabym się dość dziwnie, mając taką świadomość. Myślicie, że problemy młodzieży są przereklamowane albo nudne? Myśle, że po prostu większość nich jest oklepanych i pisanych w ten sam lub podobny sposób. A autorzy piszą w kółko o tym samym. Ale gdyby tak połączyć styl pisania tej autorki i pewną historię? Wyszło coś pięknego! Autorka przedstawia nam historię o stracie najbliższych oraz o bólu, jaki nam towarzyszy podczas żałoby. A strata matki, ogólnie któregoś z rodziców dla nikogo nie jest łatwa. Taka strata jest dla nas dużym ciosem nieważne ile mamy lat, zawsze boli to tak samo. Juliet jest wrażliwą nastolatką a Declan to typowy zbuntowany nastolatek. Mogłoby się zdawać, że otrzymamy standardową młodzieżówkę z elementami young adult gdzie Juliet będzie cicha, bardzo zamknięta w sobie myszka a Declan typowym bad boy'em, który jej dokucza, autorka natomiast opisywałyby o całowaniu i innych mało istotnych sprawach. Nie! Dla tego nie bójcie się siegnąć po tę książkę! Zanim sięgnęłam po tę, historię zdążyłam usłyszeć o niej wiele dobrego. Dla tego właśnie po części po nią sięgnęłam. Dodatkowo przekonał mnie opis książki i okładka (jak to okładkową srokę). Od razu widziałam, że muszę ją przeczytać. Jest to jedna z lepszych młodzieżówek, jakie czytałam. Mam nadzieje, że kiedyś wydawnictwo zdecyduje się wydać inne książki tej autorki, ponieważ ta historia mnie urzekła, a styl autorki jest cudowny. Jestem bardzo ciekawa innych pozycji od Brigid. Tę książkę mogę Wam polecić z czystym sercem i mieć nadzieję, że Wam spodoba się tak samo, jak i mi!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
06-11-2017 o godz 00:21 przez: Anonim
Spokojna siedemnastoletnia Juliet Young dopiero co straciła matkę. Dziewczyna jeszcze nie pogodziła się ze śmiercią uwielbianej matki i wciąż cierpi w głębi serca. Nastolatka niegdyś pasjonowała się fotografią, jednak po śmierci rodzica nie sprawia jej już to przyjemności. Jej matka była słynną fotoreporterką i dużo podróżowała po świecie, więc w większości ich kontakt opierał się na listach. Teraz Juliet codziennie chodzi na cmentarz, żeby odwiedzić grób matki i pozostawić dla niej list. Zbuntowany siedemnastoletni Declan Murphy poznał smak cierpienia i doznał bolesnych wydarzeń. Nikt nie jest w stanie go zrozumieć, bo nikt nie wie co się stało w życiu chłopaka. Wybryki nastolatka doprowadziły do tego, że sąd przydzielił mu prace społeczne, które odbywają się na cmenatrzu. Pewnego dnia, na jednym z nagrobków odnajduje list. Zaintrygowany postanawia go przeczytać. Chłopak nie spodziewał się, że tak wpłynie na niego jego treść i postanawia na niego odpowiedzieć. Któregoś dnia Juliet odkrywa, że ktoś naruszył jej prywatność i przeczytał list, który był zaadresowany do zmarłej. Dziewczyna początkowo jest załamana i wściekła, jednak później decyduje się odpisać na pozostawiony dla niej list. Wymiana korespondencji pomiędzy nastolatkami staje się regularna, a z czasem ich relacja się zacieśnia. Brigid Kemmerer stworzyła piękną powieść o prawdziwej miłości, która nawiązała się z niesamowitej bliskości dusz, bez udziału ciał. Fabuła jest niepowtarzalna i oryginalna, nie powiela utartych schematów. Wątek miłosny w żadnym stopniu nie był przesłodzony ani ckliwy. Nie sposób oderwać się od lektury mimo, że nie opiera się ona na pełnej napięcia i prędkości akcji. Jest subtelna w swojej prostocie i tym wprawia w poruszenie. Bohaterowie byli nad wiek dojrzali, ich reakcje były jak najbardziej uzasadnione i racjonalne. Nie da się ich nie polubić, a relacja, która ich połączyła, była do głębi wzruszająca i zapierająca dech. Ze stron dosłownie wylewają się intensywne uczucia. „Listy do utraconej” to uniwersalna historia, która trafi w serce każdego.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
21-10-2017 o godz 18:12 przez: CzytanieNaszymZyciem
"Listy do utraconej" to powieść o życiowych problemach, z którymi czasami jesteśmy zmuszeni walczyć zbyt wcześnie... Głównymi bohaterami jest para siedemnastolatków, którzy oboje zostali skrzywdzeni przez los. W pewnym momencie życia ich drogi się krzyżują. Co z tego wyniknie? Brigid Kemmerer miała przede wszystkim świetny pomysł na fabułę. Wykreowana przez nią bohaterka, Juliet, nie może poradzić sobie ze śmiercią matki. Codziennie przychodzi na jej grób i zostawia listy adresowane do zmarłej. W tym samym czasie Declan zostaje zauważony przez kilka osób, które doceniają jego literackie zdolności. Życie tych dwojga bardzo się zmienia, a przełomowym momentem jest powstanie relacji między nimi. Bałam się, że "Listy do utraconej" mogą okazać się jednowątkową płaczliwą opowieścią o byle czym albo że autorka wyolbrzymi wątek romantyczny. Na szczęście Brigid Kemmerer znakomicie sobie poradziła! Wykreowała barwnych bohaterów, stworzyła skomplikowaną fabularnie opowieść i przekazała te wartości, które powinniśmy w sobie pielęgnować... Declan jest postrzegany jako typowy chuligan. Wszyscy się go boją, choć tak naprawdę wcale nie mają ku temu powodów. Nikt nie wie, że pod maską twardziela kryje się wrażliwy chłopak, który tak jak wszyscy, potrzebuje uczuć i szczerej rozmowy. Nauka, jaka płynie z kart tej powieści, powinna trafić do każdego młodego człowieka. Nie oceniajmy po pozorach! Okazujmy serce, nie bójmy się zaufać drugiemu człowiekowi i spróbujmy zrozumieć innych. W "Listach do utraconej" znajdziecie wszystko. Jest to powieść, która porusza tak wiele problemów, że każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie. Piękna, wzruszająca i nieoczywista. Pełna moralnych dylematów, problemów i uprzedzeń. Wydaje mi się, że nie ma lepszej powieści, która tak pięknie mówi o zapominanych już teraz wartościach. Książka Brigid Kemmerer to dojrzały utwór, który naprawdę warto znać. Serdecznie polecam.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
28-09-2017 o godz 17:24 przez: Angelika
Strata jest czymś bolesnym i trudnym.Ciężko jest zacząć normalne życie pomimo smutku. Kiedy odchodzi bliska osoba bliskie osoby,żyją nadal, tu na ziemi rozwiązując ziemskie sprawy.I tak też jest z główną bohaterką powieści ''Listy do utraconej'' Juliet to młoda dziewczyna,która bardzo szybko straciła ukochaną mamę.Śmierć matki była ogromnym zaskoczeniem.Bohaterka nie jest w stanie normalnie funkcjonować.By poradzić sobie z stratą matki,pisze listy,które zostawia na jej grobie.Pewna tego,ze na cmentarzu czuję więź z matką dzięki listom,wszystko zaczyna się zmieniać.Jej listy zostają przypadkowo odkryte przez tajemniczą postać.Juliet dostaję odpowiedź na jeden z listów.Między nimi nawiązuję się cmentarna korespondencja,która ma drugie dno.Jakie nie mogę Wam zdradzić :) Tajemnicza postać to Declan.Młody chłopak,który przez swoje postępowanie jest zmuszony ,pracować na cmentarzu wykonując prace społeczne.Declan zaciekawił się dziewczyną,która codziennie przychodzi na cmentarz. Dzięki listą i swojej przeszłości wie ,jak bardzo dziewczyna cierpi.Czy dzięki chłopakowi odzyska równowagę i ukojenie? Za nim przeczytałam książkę ,wiedziałam ,że będzie to strzał w dziesiątkę i na pewno przypadnie mi do gustu.Nie myliłam się.Książka opowiada o stracie ukochanej matki.Autorka w dobrym tonie stworzyła postać,która odzwierciedla ból i stratę.Juliet od pierwszych stron podbiła moje serce i z niecierpliwością,zapartym tchem zatracałam się w powieści. Korespondencja nastolatków to nie tylko ból i strata,ale również listy o problemach dnia codziennego, przeszłości i marzeniach. Autorka w fajny sposób wbiła się w klimat powodując,że książkę bardzo szybko się czyta,a powieść po prostu płynie. Czytelnikowi ciężko jest się od niej oderwać.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
07-02-2018 o godz 11:54 przez: Między Stronami
Juliet to wrażliwa i zamknięta w sobie nastolatka. Jej sposobem na porodzenie sobie ze śmiercią mamy, jest pisanie do niej listów. Od wielu miesięcy chodzi na jej grób, gdzie zostawia wiadomości w których wyraża to jak się czuję. Declan to siedemnastolatek, który jednego dnia obrał złą ścieżkę życia. Musi poradzić sobie z konsekwencjami i dwa razy w tygodniu odbywa obowiązkowe prace społeczne na cmentarzu. Pewnego dnia podczas koszenia trawy, na jednym z grobów znajduję list. Zaintrygowany jego treścią postanawia odpisać. Kiedy Juliet orientuję się, że ktoś przeczytał jej najskrytsze myśli jest oburzona. Walcząc ze złością, postanawia odpisać nieznajomemu. Oboje nie wiedzą jeszcze, że w ten sposób nawiążą znajomość, która całkowicie zmieni ich życie. Nawiązują nić porozumienia i zaczynają regularnie korespondować ze sobą. Jednak kiedy prawda wyjdzie na jaw, ich relacja stanie pod znakiem zapytania i wszystko może się zmienić. Polecam Wam ją z całego serca. Jest to młodzieżówka inna, niż reszta książek z tego gatunku. Tematyka w niej poruszona sprawiła, że przez całą książkę towarzyszyło mi wiele emocji. Juliet i Declen to nastolatkowie, jednak ich sposób rozumienia świata wyprzedza ich wiek. Są bardzo dojrzali. Myślę, że wynika to z tego, że los ich nie oszczędzał. Książka jest głęboka i daję dużo okazji do refleksji. Myślę, że każdy powinien ją przeczytać. Nie tylko młodzież, ale też dorośli. Czyta się ją szybko i nie da się przestać, dopóki nie pozna się całej historii. Trafiła na listę moich ulubionych i jeszcze na pewno do niej wrócę.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
04-11-2019 o godz 11:20 przez: Anonim
Szczerze mówiąc od jakiegoś czasu przestałam czytać opisy książek, sugeruję się więc już tylko tytułami. 😂 Być może stąd bierze się moje zaskoczenie związane z treścią tej powieści. 😂Byłam pewna że jest to historia chłopaka, który stracił swoją ukochaną. 😂 A tak naprawdę to historia straty matki. Po śmierci ukochanej mamy główna bohaterka, Juliet nie potrafi powrócić do rzeczywistości. Nie radząc sobie z bagażem emocjonalnym robi to, co najbardziej ją przybliża do zmarłej. Pisze do niej listy, które zostawia na cmentarzu. Jakież jest jej zdziwienie gdy okazuje się że jej własne przemyślenia, to co pisała z głębi swej duszy zostaje przeczytane. Co więcej otrzymuje odpowiedź na swój list. Sytuacja rozkręca się, gdy zdajemy sobie sprawę z tego kto jej odpisuje. 📖📕📚 Zupełnie od siebie różni. Ba! Nawet za sobą nie przepadający. Oboje z problemami. Ale tylko razem są w stanie sobie nawzajem pomóc ❤️ Pięknie opisująca stratę i pokazująca jacy czasem jesteśmy ślepi na miłość, która jest na wyciągnięcie ręki.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
03-01-2018 o godz 11:40 przez: Magdalena Zeist
Z całego serca polecam Wam tę książkę. Nie jest to pozycja, którą po przeczytaniu się odkłada i w tym samym momencie zapomina o niej. Ta historia na długo zapadnie mi w pamięci i z pewnością jeszcze po nią sięgnę. "Listy do utraconej" przepełnione są bólem, rozpaczą ale i nadzieją. Nadzieją, że może być lepiej, ważne jest tylko byśmy znaleźli na swojej drodze osobę, która pomoże nam udźwignąć ciężar z jakim się zmagamy. Ta książka wręcz zmusza do refleksji! Pokazuje, że nie wszystko jest takie jak my to widzimy. Pokazuje, że żeby kogokolwiek ocenić musimy go poznać, dowiedzieć się z czego wynika jego zachowanie. Łatwo jest kogoś ocenić i tym samym go zranić. Ta historia pokazuje, że słowa jakie wypowiadamy nie są rzucane na wiatr. Słowa są jak ciosy, mogą kogoś urazić i dotkliwie zranić. Wypowiedziane słowa mogą zostać przebaczone, ale te najbardziej dotkliwe nie zostaną zapomniane. http://www.maobmaze.pl/2017/12/listy-do-utraconej.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji