Już dawno temu nauczyłam się, że to co wychodzi spod pióra niemieckich autorów potrafi z miejsca oczarować, a w literaturze z nie tak znowu odległej granicy kryje się subtelność i atrakcyjna treść o której nie łatwo zapomnieć.
Emely studiuje literaturoznawstwo w Berlinie, ale przez te trzy lata zdążyła zatęsknić za domem i przyjaciółmi. Wiadomość o przyjeździe Alex - najlepszej przyjaciółki, to jedna z lepszych wiadomości ostatnich dni. Niestety przyjazd Alex wiąże się z powrotem wspomnień. W końcu o pierwszej miłości nigdy się nie zapomina, prawda?
"Myślisz, że coś takiego zdarza się tylko raz w życiu?"
Emely i Alex od zawsze był dla siebie jak rodzone siostry. Jednak siedem lat temu wydarzyło się coś, o czym nie jest tak łatwo zapomnieć. Pierwszoosobowa narracja głównej bohaterki sprawdziła się tutaj całkiem dobrze, bo trzeba przyznać - Emely to żywiołowa, zabawna dziewczyna z ciętym językiem, więc konfrontacja z jej wewnętrznymi rozterkami okazała się doskonałą zabawą. Czasami, owszem, przejawiała oznaki nie do końca racjonalnego toku myślenia, ale docinki między bohaterami potrafią skutecznie odwrócić uwagę.
Podstawowy schemat młodzieżowej książki z pojawiającym się nieziemskim, tajemniczym przystojniakiem uległ małej deformacji i przystojniak jest, ba! nawet całkiem uroczy i zabawny, ale już wcale nie taki nieznajomy. Elays, brat Alex po siedmiu latach wraca do życia Emely, chociaż ta ze szczerego serca nienawidzi chłopaka i stara się uniknąć spotkania za wszelką cenę. W dodatku nie jest tak łatwo wyrzucić z serca kogoś, z kim wiąże się tyle wspaniałych wspomnień. Jednak jeden ruch Elays'a przekreślił w przeszłości wszystko co ich łączyło i sprawił, że Emely stanęła za murem obojętności. Motyw romantycznego powiązanie pomiędzy bohaterami okazał się bardziej wciągający niż mogłam przypuszczać, dopracowany i intrygująco rozwinięty. Połączenie dwójki bohaterów o ciekawej osobowości z zamiłowaniem do ciętych ripost to nie tylko miły wątek miłosny z pokonywaniem barier i próbą zapomnienia o wydarzeniach z przeszłości, ale liczne sceny zgrzytu i wybuchowej konfrontacji.
"- A może ja nie mam żadnej taktyki... - A może to właśnie jest jej element."
Carina Bartsch piszę lekkim, swobodnym językiem, który sprawdził się nie tylko w żywiołowych dialogach, ale opisach. Autorka wykazała się pomysłowością i dobrą ręką do kreacji bohaterów, o których naprawdę chce się czytać. Jej styl wciąga, kusi i intryguje jednocześnie niwelując momenty nudy. Jest jednak coś co najbardziej przyciągnęło moją uwagę - zdolność pani Bartsch do przywoływania zaskakujących scen w najmniej oczekiwanych momentach, nie mówiąc już o zakończeniu, które całkowicie mnie rozbroiło.
"Lato koloru wiśni" to fantastyczna przygoda na lato. Lekkie, miejscami zabawne i błyskotliwe Love story Cariny Bartsch przeciągnęło mnie na swoją stronę i już teraz z utęsknieniem wypatruję kontynuacji - mam nadzieję - równie czarującej.
„Większość ludzi – powiedział -ukrywa się za maskami w obawie przed zranieniem.”
Czy serce nastolatki, które w przeszłości zostało roztrzaskane na miliony kawałeczków może ponownie pokochać? Może jest tak jak mawiają, że stara miłość nigdy nie rdzewieje? A może należy trzymać się zasady „nigdy nie wchodź dwa razy do tej samej rzeki”?
„Nigdy, nigdy nie chciałabym tego powtórzyć. Nie przeżyłabym tego drugi raz.”
Emely, Alex oraz Elyas poznali się kiedy byli dziećmi, szybko znaleźli wspólny język. Stanowili zgraną paczkę, aż do momentu, kiedy to w wieku 15 lat między Emely, a Elyasem doszło do małego nieporozumienia. Wtedy ich drogi się rozeszły. Dopiero po 7 latach spotykają się ponownie, tym razem w Berlinie, gdzie cała trójka studiuje.
„Miłość jest piękna, twierdziła większość ludzi, a ja zadawałam sobie pytanie, dlaczego tak okropnie boli. Na początku było tylko zauroczenie, a potem wpadłam po uszy. Musiałam się od niego uwolnić, jeśli nie chciałam wewnętrznie rozpaść się na strzępy.”
Emely to ta fajtłapa, która potyka się o niewidoczny próg, wszystko co staje na jej drodze, stanowi dla niej wielkie zagrożenie. Pomimo braku koordynacji Emely jest bardzo bystra, ambitna, stanowcza, temperamentna, a także cyniczna do granic możliwości. Nie zwraca uwagi na swój wygląd, a także w ludziach w pierwszej kolejności bierze pod uwagę rozum i charakter, dopiero później kieruje uwagę na powierzchowność. Studiuje literaturoznawstwo.
„(…) jak można zagłębiać literaturoznawstwo. A przecież książki to jeden z najcenniejszych darów na ziemi. Kunsztownie zestawione słowa, które zmieniały się w melodię, a potem w obrazy. Białe. Puste kartki, na których powstawały światy większe od wszechświata. Przestrzenie, które wciągały ludzi i kazały im zapominać o wszystkim wokół. Literatura była magicznym zaklęciem, któremu całkowicie uległam.”
Elyas - starszy brat Alex, to z kolei młody Bóg, posiada wszystko to, co spodoba się każdej dziewczynie. Jest przystojny, dowcipny, wytrwały, zgrywa aroganta jednakże tak naprawdę jest bardzo wrażliwym młodym człowiekiem. W Berlinie studiuje medycynę.
Luca to znajomość internetowa Emely, wkroczył w jej poukładany świat i stopniowo zaczyna go burzyć. Korespondują ze sobą coraz częściej, widać, że nawiązali wspólny język, mają te same zainteresowania. Emely nigdy nie widziała Luki i w zupełności jej to nie przeszkadza póki rozmowa jest udana, ponieważ dla niej liczy się charakter, a nie wygląd. Coraz częściej wymieniają się wiadomościami, aż dochodzi do momentu kiedy wręcz czekają na kolejnego e-maila.
Kogo wybierze Emely – kobieta twardo stąpająca po ziemi, nieziemsko przystojnego Elyasa, który złamał jej młodzieńcze serce, a może Lukę, którego nie widziała na oczy, ale którego inteligencja i charakter bardzo jej się podobają? Kogo wybierze, mężczyznę z „reala” czy wirtualną znajomość?
Cała recenzja znajduje się na blogu: http://nhoryzonty.blogspot.com/
Informacje szczegółowe : tłumaczenie: Emilia Kledzik tytuł oryginału: Kirschroter Sommer data wydania:17 czerwca 2015 liczba stron: 496 cykl: Lato koloru wiśni (tom 1) wydawnictwo: Media Rodzina
Kilka słów o fabule: Emely, czyli sarkastyczna studentka literaturoznawstwa jest niesamowicie szczęśliwa z powodu przeprowadzki jej najlepszej przyjaciółki. Jej entuzjazm jednak słabnie, gdy dowiaduję się, że dziewczyna ma zamiar zamieszkać ze swoim bratem, do którego Emely chowa głęboką urazę z przeszłości. Niespodziewanie studentka zaczyna dostawać wiadomości od tajemniczego Luki. Jak potoczą się losy dziewczyny?
Moja opinia: Choć fabuła z pozoru wydaje się banalna i większości zdarzeń możemy się domyślić, ta książka niesamowici mi się spodobała. Sprawką tego byli świetnie wykreowani główni bohaterowie, którzy potrafili rozbawić do łez. Dialogi to niesamowicie, błyskotliwe i przemyślane wypowiedzi. Nigdy nie czytałam tak zabawnej książki. Gdybym miała opisać tę powieść jednym słowem użyłabym przymiotnika sarkastyczna. To jeden z lepszych romansów akademickich jakie czytałam. Nie sądziłam, że ta książka przypadnie mi do gustu, gdyż nie przepadam za takimi historiami, a tu taka miła niespodzianka. Zakończenie pozostawiam bez komentarza, takie sytuacja powinny być niedopuszczalne, powieść urywa się w tak pasjonującym momencie, a ja nie mam kontynuacji. Jak najszybciej muszę ta naprawić. Minusem, do którego mogę się przyczepić to mała ilość akcji. Książka miała prawie 500 stron, a ja przeczytałam ją w jeden dzień, to musi o czymś świadczyć. Reasumując jak najbardziej wam polecam!
Oprawa graficzna: Moim zdaniem okładka jest w pewien sposób intrygująca, choć nie do końca w moich klimatach. Widnieją na niej twarze głównych bohaterów. Ich wygląda pokrywa się z opisami w książce.
Komu może się spodobać ? Szukacie niesamowicie zabawnej i lekkiej historii, do poczytania. Ta powieść na pewno was usatysfakcjonuje.
Cytaty: - Drzwi są tam - wskazał - A może mamy w lodówce ukrytą windę, o której nic nie wiedziałem ? - Bardzo śmieszne – warknęłam i poczułam, że się rumienię. Powinien wsadzić swoją cholerną głowę do piekarnika i zobaczyć, czy nie ma w nim windy.
- Ale to działa-powiedział pewnym siebie głosem- Lecisz na mnie. -Lecę na ciebie jak zepsuty szybowiec.
''Ludzie dzielili się na tych, którzy potrafili tańczyć, i na tych, których ruchy przypominały raczej atak epilepsji alb pingwina na lodzie.''
Ocena: 8,5/10
Podsumowanie: Wciągająca i odprężająca powieść, choć moim zdaniem to dopiero początek historii. Nie mogę doczekać się, kiedy sięgnę po kolejny tom i poznam dalszej lody głównych bohaterów.
„Lato koloru wiśni” autorstwa niemieckiej pisarki Carina Bartsch okazało się jej debiutem, a jednocześnie pierwszą częścią serii, która na chwilę obecną składa się z trzech tomów. Tak, premiera trzeciego tomu pod tytułem „Wiosna koloru słońca” będziemy mieli okazję przeczytać już w marcu, kiedy to zaplanowana jest jej premiera. Przyznam szczerze, że okładki tych książek kojarzę, musiałam je gdzieś dostrzec na bookstagramach, ale nie miałam wcześniej możliwości, aby po nie sięgnąć, a to był błąd, który udało mi się naprawić. Alex spędziła trzy lata w Monachium i zdecydowała się na to, aby przenieść do Berlina, gdzie pragnie rozpocząć dalszą edukację, studia. Jest to poważny krok, ale także wyczekiwany przez jej przyjaciółkę, Emerly nie marzy o niczym innym, jak o tym, by w końcu mieć przyjaciółkę bliżej siebie. Dziewczyna studiuje literaturoznawstwo i jest bardzo oczytana, pomimo tego, że nie należy do zbyt rozrywkowych osób, jej przyjaciółka Alex jest wręcz jej przeciwieństwem. Dziewczyny świetnie się dogadują, ale istnieje jedna rysa na szkle ich relacji, a nosi ona imię Elyas. Elyas jest bratem Alex, na nieszczęście dla Emerly, ta zamieszka z nim w Berlinie, więc będą się bardzo często widywać. Od nienawiści, wzajemnej wrogości istnieje cienka granica w kierunku miłości, o czym nie raz zdołaliśmy się przekonać w literaturze. Czy Emerly czuje coś więcej do Elysa? Dlaczego tak bardzo mu się opiera? Które w końcu wygra tą walkę? „Lato koloru wiśni” jest książką, która ma w sobie romans, a on umiejscowiony został w otoczeniu akademickim, lubię powieści, które zostały umieszczone w takim tle. Przypominam sobie, jak to było, i ile fajnych ludzi się w studenckich czasach spotkało. Bohaterowie znają się z przeszłości, która ich rozdzieliła na siedem długich lat milczenia, a wszystko przez nieporozumienie, a ile czasu straconego. Czasami tak bywa, że upór i niechęć maskują to, czego pragnie serce. Musze przyznać, że Carina Bartsch ma wyjątkowo lekkie i przyjemne w odbiorze pióro. Nie miałam trudności we wczuciem się w świat przez nią przedstawiony, ani ze zrozumieniem bohaterów, chociaż nigdy tak do końca nie możemy być tego pewni. „Lato koloru wiśni” niesamowicie mnie wciągnęło, nie wiem, czy to za sprawa samej autorki, czy sposobu wykreowania głównych bohaterów, ale muszę powiedzieć, że byli uroczy i ich utarczki czytało się z przyjemnością. Emerly i Elyas przyciągają się wzajemnie jak atomy, a ich sarkastyczne docinki sprawiają czytelnikowi nie małą frajdę.
Wierzycie w drugą połówkę czekająca za rogiem? W niektórych przypadkach naprawdę sprawdza się powiedzenie „Stara miłość nie rdzewieje”. Chyba, że jest się mocno skrzywdzonym, to czasem właśnie ta skrzywdzona osoba broni się przed czymś więcej niż przyjaźń i bardzo ostrożnie dobiera znajomych. Dwudziestoczteroletnia Emely doświadczyła skrzywdzenia i to w dość młodym wieku. Prawdziwa miłość przyszła powoli i była słodka jak wisienka. Niestety pewne małe nieporozumienie a później miłość stała się gorzka jak granat. Wyjeżdżając z dala od rodziców na bardzo prestiżową uczelnię zapomina o bólu, miłości i tak naprawdę dziewczynie zostaje tylko nauka. Ciężka praca i przesiadywanie po nocach przynoszą owoce w pracy i wysokie stypendium. Współlokatorka choć nienormalna to można się z nią zaprzyjaźnić. Jedynym co brakuje Emely to najbliższa przyjaciółka Alex. Widocznie szczęście nie odwróciło się od dziewczyny całkowicie, na uczelnię gdzie chodzi Emely, zostaje przyjęta jej najbliższa osoba. Wprowadza się do brata i zaprasza dziewczynę, żeby pomogła w przeprowadzce. Wszystko ładnie, pięknie ale jest jeden maleńki szczegół, który raz na zawsze przewróci życie głównej bohaterki. A tym problemem okazuje się brat najlepszej przyjaciółki. Co stało się w przeszłości, że Emely nie cierpi starszego brata Alex? Bardzo grube tomisko, a jednak czyta się jednym tchem i niespodziewanie jest się już na przedostatniej stronie. Fabuła bardzo przypadała mi do gustu, ponieważ jest to romans, a ja po prostu uwielbiam książki o takiej tematyce. Ogólnie to wszystko w powieści kręci się wokół miłości, zdradzie i wybaczaniu. Główna bohaterka ma dylemat w swojej dotychczasowej sytuacji. Nie dość, że najbardziej znienawidzony człowiek pod słońcem ciągle stoi przed oczami dziewczyny to jeszcze na pocztę Emely zaczynają przychodzić miłosne maile od nieznajomego. Oczywiście podczas czytania z czasem można stwierdzić , kto pisze tajemnicze maile, ale wprost nie jest to napisane. Jeśli ktoś ma zdolności detektywistyczne i jest spostrzegawczy to myślę, że szybko wpadnie na tajemniczego komputerowca. Co do okładki to bardzo mi się podoba jest jak najbardziej pasująca do fabuły i kiedy na nią się patrzy to już wiadomo, że książka będzie bardzo ciekawa. Autorka właśnie przygotowuje się do napisania i wydania drugiego tomu „Zima koloru turkusu” i mam nadzieję, że będzie jeszcze lepszy od wcześniejszego. Moja ocena: 10/10 Polecamy, zespół dobrerecenzje.pl
Czy dałbyś drugą szansę swojej pierwszej miłości? Nasza główna bohaterka - Emely studiuje literaturoznawstwo. Oczywiście dziewczyna zdążyła już zatęsknić za rodziną i znajomymi, a kiedy dowiaduje się, że jej przyjaciółka Alex przeprowadza się do Berlina jest wniebowzięta. Jednak jest mały minus - Alex będzie mieszkać u swojego brata, dawnej miłości bohaterki. Emely nie widziała go już siedem lat, lecz nadal nienawidzi go z całego serca. Jak się potoczą ich sprawy? Czy będzie możliwość odbudowania ich dawnej miłości?
Już na początku chciałabym się podzielić z wami moimi odczuciami co do tej książki. Jestem naprawdę nią zaskoczona. Ostatnio rozleniwiona zimową aurą nie wymagam od książek zbyt wiele, a dostaję świetne lektury! Jeśli ktoś lubi fanfiction - ta książka jest zdecydowanie dla niego! Przypomina ona bardzo dopracowane ff.
Dla niektórych małym minusem może wydać się prosty język, którym posługuje się autorka. Nie myślcie tak! Wbrew pozorom to zaleta tej książki. Jeśli tą pozycję pisano by nie wiadomo jakim językiem, naprawdę trudno byłoby przebrnąć przez te prawie 500 stron.
Okładka Nie jest przesadzona, ma ładną czcionkę i fotografię. Bardzo mi się podoba.
Fabuła Nie oszukujmy się, podobne fabuły znamy. Bardzo proste i często powtarzające się. Lekkie pióro autorki sprawia jednak, że "Lato koloru wiśni" czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Zapominamy o tym, że czytaliśmy coś z nieco zbliżonym wątkiem. Zapomniałabym o fantastycznych dialogach pomiędzy bohaterami! Obserwowanie tej nienawiści i setki odmiennych uczuć było niebywale ciekawe.
Bohaterowie Są genialni! Główni bohaterowie w tej książce to ogromny plus! Sarkastyczni i zabawni, czego chcieć więcej? Nie trafiamy na irytującą bohaterkę, a takie postacie zdarzają się autorom nazbyt często. Od dawna nie utożsamiałam się tak bardzo z główną bohaterką.
"Lato koloru wiśni" idealnie nadaje się na zimowe wieczory. Książka jest przezabawna i czyta się ją z ogromną przyjemnością. Gwarantuję wam, iż będziecie chłonąć tą pozycję i sprawi wam to wielką frajdę. Może się wydawać, że książka jest przewidywalna, lecz nic bardziej mylnego. Zakończenie tak bardzo mnie zaskoczyło... Nie wyobrażam sobie, iż mogłabym nie sięgnąć po kolejną część! Lekturę przeczytałam "jednym tchem". Podsumowując: zaskakiwała, intrygowała, rozśmieszała. Czego chcieć więcej w ponury, zimowy dzień? Recenzja znajduje się również na blogu: czasdlaksiazki.blogspot.com
Fabuła „Lata koloru wiśni” opiera się na Emely, studentce literaturoznawstwa. Jej najlepsza przyjaciółka Alex przeprowadza się do Berlina i zamieszkuje z bratem. Emely ma do Elyasa urazę z przeszłości i szczerze go nie znosi. Stara się nie wchodzić mu w drogę, wiedząc o jego nieczystych zamiarach, a sama zaczyna zakochiwać się w kimś innym…
Właściwie nie jest to nic oryginalnego, zwykły romans utrzymany w akademickim stylu. Po przeczytaniu tej książki nadal nie wiem, co takiego sprawiło, że tak mi się spodobała. Nie przepadam za romansami, ale „Lato koloru wiśni” sprawiło, że wciągnęłam się w tą historię na długie godziny i obydwa tomy przeczytałam na raz. Co mogło to sprawić?
Po pierwsze, główna bohaterka, która przypadła mi do gustu od pierwszej strony. Niby jest cicha i ma niewielu przyjaciół, a jednak umie dogadać i walczyć o swoje. Jest uparta i rozsądna, nie podaje siebie na tacy jak to bywa w tego typu romansach.
Po drugie, dialogi między Emely a Elyasem. Znają się od dzieciństwa, więc zdążyli zaleźć sobie za skórę, a ich spotkanie po siedmiu latach obfituje w zaskakujące i zabawne zdarzenia. Obydwoje mają cięty język i nie odpuszczą drugiemu złośliwego komentarza.
- Ale to działa - powiedział pewnym siebie głosem - Lecisz na mnie. - Lecę na ciebie jak zepsuty szybowiec.
Po trzecie, dobrze przemyślana historia, odpowiednio rozłożona na dwie części, dzięki czemu nie mamy wrażenia, że jest zbyt rozciągnięta czy dłużąca się. Łatwo się w nią wciągnąć już od pierwszych stron i trudno przerwać czytanie.
Po czwarte, styl pisania autorki, który nie jest infantylny ani przejaskrawiony. Nie zrobiła z Emely irytującej postaci, brakowało zachwytów nad jej wyglądem oraz postarała się, by postacie drugoplanowe nie były papierowe.
Po piąte, muzyka, bo w tekście co rusz pojawiają się tytuły piosenek, których słuchałam podczas czytania i wpisały się w mój gust. Najbardziej chyba spodobała mi się Cold As Ice zespołu Foreigner, bo słyszałam ją jakiś czas temu, ale wypadła mi z pamięci :)
Podsumowując – spędziłam miło czas nad „Latem koloru wiśni”. Wydaje się, że jest dość sztampowa i zwykła, a jednak ma w sobie to coś, co sprawia, że jest niebywale wciągająca i relaksująca. Od razu uprzedzam, że kończy się w takim momencie, że będziecie chcieli od razu sięgnąć po drugi tom.
Zacznijmy od głównych bohaterów – Elyas pójdzie na pierwszy ogień, gdyż wydał mi się dużo sympatyczniejszy od Emely. Był arogancki i zbyt pewny siebie, ale naprawdę nie można było go nie polubić. Szczególnie, że przy bliższym poznaniu okazywał się też czuły, słodki i bardzo opiekuńczy. Elyas zyskiwał przy bliższym poznaniu, gdyż takiego chłopaka chyba każda z nas chciałaby mieć przy sobie. Każda, tylko nie Emely.
I tu dochodzimy do drugiej z głównych postaci tej powieści – Emely. Dziewczyna nie daje się złapać na lep czułych słówek Elyasa, który dwoi się i troi, żeby zwrócić na siebie jej uwagę. Dla niej Elyas to nic niewarty lekkoduch, któremu tylko seks w głowie. Jaka jest Emely? Niezbyt pewna siebie, nieco niezdarna, wiecznie z nosem w książkach, ale też inteligentna, sarkastyczna, a jej cięty języczek potrafi nieźle dogryźć, szczególnie Eluasowi, gdyż to na nim wyżywa się najczęściej. Niestety, bywa również chwilami naprawdę mega irytująca. Były takie chwile, kiedy miałam ochotę złapać ją za tapir i rąbnąć nią o najbliższe drzewo, żeby wreszcie oprzytomniała, gdyż to, jak traktowała Elyasa, wołało o pomstę do nieba.
Najbardziej zadziwiające jest zakończenie tej historii – takiego się nie spodziewałam. Dobrze, że za chwilę wychodzi drugi tom, bo już nie mogę się doczekać, co będzie dalej.
Jedyne, do czego tak naprawdę mogłabym się przyczepić, to okładka – jak dla mnie beznadziejna. Gdybym miała sugerować się tylko i wyłącznie tym, to z pewnością bym po nią nie sięgnęła. A pamiętajmy, że sporo osób to wzrokowcy (przyznaję się bez bicia, ja też do nich należę i nie raz już zdarzyło mi się kupić książkę tylko dlatego, że urzekła mnie śliczna okładka). Mam też problem z tytułem, który nijak nie kojarzy mi się z treścią książki ani do niczego nie nawiązuje.
To, na szczęście, jedyne minusy, reszta jest naprawdę świetna i dlatego z czystym sumieniem mogę ją polecić każdemu, kto lubi się pośmiać i powzruszać. To idealna lektura na nadchodzące jesienno-zimowe wieczory. Niby nic odkrywczego, a jednak… Ta historia ma swój specyficzny urok i naprawdę wciąga. Jestem więcej niż pewna, że czytając tę książkę, nie będziecie się nudzić. Niby jest przewidywalna, a jednak okazuje się, że nie. Niby trąci banałem, ale co z tego, skoro czyta się ją z dużą przyjemnością.
Emely studiuje literaturoznawstwo w Berlinie. Doskwiera jej samotność, więc informacja, że jej najlepsza przyjaciółka Alex przeprowadza się właśnie tam, jest jak spełnienie marzeń. Od zawsze były bardziej jak siostry, więc bycie blisko i możliwość częstych spotkań, napawa dziewczynę ogromną radością. Stan ten trwa do momentu, aż dowiaduje się z kim zamieszka Alex. Będzie musiała zmierzyć się ze wspomnieniami i uczuciami, które powrócą i nawet sarkazm w tym przypadku nie pomoże. Do tego tajemniczy Luca, który pisze maile do Emely... „Lato koloru wiśni” jest historią osadzoną w realiach życia uniwersyteckiego, głowni bohaterowie studiują i mierzą się z problemami dość typowymi dla tego okresu. Jest jednak w tej książce coś, co sprawia, że czytanie jej, jest niezwykle przyjemne i wciągające. Głowni bohaterowie, czyli Emely i Elyas są świetnie wykreowani i nawet, gdy podejmują decyzje, których nie popieramy, to ciężko mieć do nich żal. Emely jest zwykła dziewczyną, która kryje się za murem sarkazmu, łatwo przedziera się do serca czytelnika i wielokrotnie podczas czytania wywołuje uśmiech na twarzy. Do tego ona jest narratorem, więc żyjemy jej emocjami i zżymamy się z nią. Elyas nie jest za to typowy jak na historie tego typu - jest słodki, kochany i troskliwy. Nawet, gdy dziewczyna jest dla niego złośliwa, on odpowiada uśmiechem. Nie pokazuje tego, co leży mu na sercu i jest wytrwały w dążeniu do celu. Tak jak dziewczyna przedzierała się do mojego serca, tak on do niego wpadł w sekundę ♥️ Autorka nie zapomniała również stworzyć genialnej drugoplanowej bohaterki, czyli Alex, która jest niczym tornado! Kiedy ta kobieta wpada do pokoju, to będzie się działo. Cała historia jest świetnie rozplanowana, nic się nie dzieje za szybko i mamy okazje poznawać bohaterów, jakbyśmy normalnie poznawali ludzi. Mamy czas na wszystko - miłość, nienawiść, radość i problemy! Możemy wszystko w spokoju przeżywać z bohaterami, bez poczucia, że zaraz historia się skończy i zostaniemy ze złamanym sercem. Jest to jedna z najlepszych historii tego typu, które miałam okazje czytać i od razu zabrałam się za drugi tom, którego recenzje będziecie mogli przeczytać już jutro! Mogę Wam już zdradzić, że będzie się działo ♥️
Mam wrażenie ostatnio, że wyrosłam już (nawet bardzo) z tego rodzaju serii młodzieżowych z romansem w tle. Ta książka skusiła mnie swoją piękną okładką oraz krzyczącym z tyłu porównaniem do „Love, Rosie”, które swojego czasu bardzo mocno poruszyło moim sercem. Nic więc nie zostało mi innego niż sięgnąć po pierwszą część serii Cariny Bartsch – Lato koloru wiśni i przekonać się, czy młodzieżówki są jeszcze dla mnie. Momentami było ciężko, czułam się wrzucona do czegoś na wzór infantylnego spojrzenia na świat i damsko-męskie relacje. Coś jednak jest w tej książce takiego, że z wielkim zainteresowaniem chwycę po drugą część. Ba! Czuję się baaaaardzo zaintrygowana. Jak w niektórych momentach czułam, że książka ewidentnie skierowana jest do młodzieży, a starszy czytelnik może czuć się tym trochę przytłoczony, tak końcówka – rewelacja. Ta uwertura i te wyciszenie na koniec. Jestem pod wielkim wrażeniem. Młodzi czytelnicy mogą być zafascynowani historią dwudziestoparoletnich studentów, którzy w dzieciństwie wzajemnie się zranili. Starsi będą patrzeć na tę historię przez pryzmat doświadczenia życiowego. Nie można odmówić tej książce tego, że jest ona po prostu „namaślona”. Tak, dzięki Bartsch (a prędzej tłumaczenia) odkryłam nowe, dziwne co prawda, słowo! Kiedyś na takie coś mówiło się „słitaśny”, ale może jestem już zbyt starym dinozaurem i przegapiłam nową ewolucję tego określenia. Cóż, ważne, że wiem co autorka chciała przekazać :D Tak więc – książka jest namaślona, w moim języku dinozaurów słitaśna, czasem aż do bólu. Nie wiem w jakich relacjach damsko-męskich tak często ludzie zwracają się do siebie słodkimi określeniami. Troszkę to dla mnie sztuczne, przerysowane. W czytanych przeze mnie książkach jest to też nowość geograficzna – akcja dzieje się tym razem w Niemczech. Chyba jeszcze w moim czytelniczym świecie się to nie zdarzyło poza oczywiście jakimiś wątkami historycznymi. Podsumowując – książka zgarnia dużego plusa (z przymrużeniem oka na te infantylne w moim odczuciu elementy) i z dużym zaintrygowaniem oraz dreszczykiem emocji sięgnę po drugą część, by dowiedzieć się jak rozwiąże się ten zaciśnięty na końcu supeł!
Kilka ostatnich książek, które udało mi się przeczytać było naprawdę dobrych, ale jednocześnie pełnych mądrości i skłaniających do przemyśleń. Mój mózg potrzebował typowej lekkiej książki - i dlatego właśnie zdecydowałam się na sięgnięcie po przyjemny akademicki romans jakim jest Lato kolory wiśni.
Szczerze powiedziawszy, za dużo się w tej książce nie dzieje. Jasne, jest jakiś jeden czy dwa zwroty akcji, ale całość jest dosyć przewidywalna. Zamiast na akcji autorka skupia się na przeżyciach wewnętrznych Emely i jej uczuciach względem Elayas'a, a także tajemniczego nadawcy mailów, który urzeka dziewczynę swoją inteligencją i romantyzmem. I chociaż zazwyczaj powolna akcja jest mankamentem powieści, tutaj idzie na plus.
Co do bohaterów, to nie mamy ich tu zbyt wielu - jest oczywiście główna bohaterka Emely, która cechuje się rozbrajającym sarkazmem. Tak naprawdę to ona nadaje sens całej książce - bez niej wszystko byłoby nijakie. Nieraz śmiałam się na głos z jej planów zemsty/pobicia/morderstwa. Jednak czasami naprawdę irytowała mnie swoimi (zgadnijcie czym) irracjonalnymi decyzjami. Co do drugiego głównego bohatera, czyli Elayas'a, mam mieszane uczucia. Z początku bardzo mi działał na nerwy i zniechęcił do siebie arogancją, ale z czasem udało mu się zaskarbić moją sympatię.
Mimo całkiem sporej objętości, to lektura na jeden (bardzo długi) wieczór. Czyta się ją z prędkością światła wchłaniając całą jej treść, a dzieje się tak za sprawą lekkiego i prostego języka, jakim posługuje się autorka. Nie wymaga on od nas zbyt dużej uwagi czy skupienia - to dobra lektura na odstresowanie.
Możecie sobie pomyśleć, że to trochę naciągany i stereotypowy romans i w sumie się z tym zgodzę, ale myślę, że każdy z nas potrzebuje czasem takiego leciutkiego odmóżdżacza i czegoś niezobowiązującego i takie właśnie jest Lato koloru wiśni. Więc jeśli macie ochotę na coś w tym stylu, to naprawdę zachęcam, bo miło spędziłam czas przy jej lekturze.
Uwielbiam tę książkę! Już od dawna chciałam ją przeczytać po bardzo dobrych opiniach, tak więc w końcu, z przyjemnością po nią sięgnęłam. Mamy już tyle książek typu new adult podobnych do siebie, że teraz trudno jest wymyślić coś oryginalnego. Schematy się powtarzają, a same książki stają się bardzo przewidywalne. Jednak zauważyłam, że mimo tego, są książki, które bardzo mi się podobają. Ostatnio chwaliłam serię Lux, która mimo schematów uzyskała moje uznanie, Lato koloru wiśni również, a nawet chyba bardziej. Kiedy autor pisze ciekawie, potrafi zainteresować czytelnika tak, że ciężko się oderwać od lektury, to komu przeszkadza przewidywalność? Mi na pewno nie. Emely i Elyas to bohaterowie, których bardzo polubiłam. Oboje twardo stąpający po ziemi. Oboje pełni humoru. Oboje niepotrafiący się przyznać do uczuć. Uwielbiałam sarkazm bohaterki. Uwielbiałam przystojnego Elyasa. Uwielbiałam ich wspólne rozmowy, droczenia się, docinki, kłótnie, głupie komentarze. Było w tym wiele uczuć, a jednocześnie tyle humoru. Bardzo często uśmiechałam się do książki, gdy czytałam ich rozmowy. Nie mogłam się doczekać, kiedy w scenie pojawi się Elyas i palnie coś głupiego. Książka zakończyła się w takim momencie, że chciało się czytać dalej. A tu… koniec. Chciałam czytać dalej o ich losach, dowiedzieć się co wyniknie z ostatnich wydarzeń. Byłam bardzo niezadowolona. Ale druga część już do mnie idzie, więc niedługo się z nią zapoznam. Jeśli lubicie takie zwykłe właśnie „love story w klimatach akademickich”, to nie wahajcie się długo! Gwarantuję dobrą zabawę z tymi bohaterami. Książka bardzo skojarzyła mi się z „Układem” Elle Kennedy, którą byłam zachwycona. Także, jeśli polubiliście Hannah i Garretta to na pewno polubicie Emely i Elyasa.
Jak zapatrujecie się na młodzieżówki?😁 Mimo, że „Lato koloru wiśni” wielokrotne jest niemal przewidywalne, jest napisane tak lekko oraz delikatnie i prawdziwie, że każda kolejna kartka jest dla nas czymś przyjemnym. Skłamałabym, gdybym napisała, że nie wciągnęło mnie bez reszty. Główna bohaterka, mimo że kapryśna i niemal okrutna w stosunku do brata swojej przyjaciółki jest promykiem ciepła i powodem naszego uśmiechu. Pochłonęłam tę książkę w jeden wieczór i jeszcze w tym tygodniu sięgnę po tom drugi tej serii. Jest romantycznie, magicznie i realnie! Ale muszę przyznać, że autorka zdenerwowała mnie tymi dialogami pijanych, gdzie zniekształcała słowa. 7⭐️. Emely próbuje ze wszystkich sił zapomnieć o swoim zrujnowanym okresie dojrzewania. I to nie przez byle kogo. Brat jej najlepszej przyjaciółki zrobił coś zupełnie niewybaczalnego. Teraz, na studiach dziewczyna jest zupełnie zadowolona ze swojego życia, brak jej tylko swojej najlepszej przyjaciółki, Alex. Sytuacja jednak ulega zmianie, i dziewczyny w końcu będą mogły być razem. Szybko jednak okazuje się że Alex będzie mieszkać u swojego starszego brata. Emely znowu będzie musiała zmierzyć się z jego arogancją, a jednoczenie słodyczą. Ma dość tej relacji i całej sytuacji. Na szczęście na horyzoncie pojawia się wymarzony chłopak, z którym w końcu może normalnie popisać. Kim jest tajemniczy wielbiciel, i czy Emely uda się nie zamordować brata Alex?🧐
23-07-2015 o godz 16:23 przez:
Ósemkowy Klub Recenzenta
W ostatnich dniach przeczytałam książkę pt. „Lato koloru wiśni” autorstwa Cariny Bartsch.
Autorka w swojej książce opowiada historię Emely młodej studentki literaturoznawstwa z Berlina. Po siedmiu latach Emely spotyka Elyasa przystojnego i czarującego brata jej najlepszej przyjaciółki Alex. Emely nienawidzi go z powodu tego co zrobił jej w dzieciństwie.
Pewnego dnia zaczyna do niej pisać tajemniczy chłopak o imieniu Luca nawiązuje się miedzy nimi znajomość. W trakcie rozmowy znajdują w sobie cechy wspólne mają to same hobby, gusta literackie. Luca zdobywa jej serce czułymi i romantycznymi e-mailami.
Czy można zakochać się w osobie, której się nigdy nie widziało w rzeczywistym świecie? Czy Emely wybaczy Elyasowi "błędy młodości" i zmieni do niego swój stosunek?
Ta książka bardzo mi się spodobała, ponieważ podczas jej czytania mogłam się czasami pośmiać dzięki wprowadzonym tam wątkom komicznym. Czytałam ją z zapartym tchem, bo byłam ciekawa jak rozwinie się życie uczuciowe młodej studentki.
Z niecierpliwością będę oczekiwać następnej części przygód Emely i jej przyjaciół. Mam nadzieje, że przyszli czytelnicy książki "Lato koloru wiśni" będą równie zadowoleni jak ja. Polecam gorąco! Rainx, lat 18 źródło: osemkowyklubrecenzenta.blogspot.com
18-08-2016 o godz 23:55 przez:
Wioletta Dobrzeniecka
http://timeofbook.blogspot.com/2016/08/35-lato-koloru-wisni.html Czy dałabyś drugą szanse swojej pierwszej miłości?
Emely, dwudziestotrzyletnia studentka literaturoznawstwa po wielu latach przyjaźni musi rozstać się ze swoją najlepszą przyjaciółką. Niestety wybierają dwa różne miasta, w których mają kształcić się na przyszłość. Na szczęście głównej bohaterki jakiś czas później Alex postanawia przeprowadzić się do Berlina i tam zacząć studia od nowa. Zaczynają się kolejne spotkania, których tak brakowało głównej bohaterce. Ale również z najlepszą przyjaciółką w życie studentki wkroczył Elyas - starszy brat Alex, z którym Emely nie ma dobrych wspomnień. Przymus spędzania czasu razem może poróżnić ich ze sobą do momentu, w którym się znienawidzą lub doprowadzi do chwili, w której oboje poznają prawdę o sobie. Chłopak ma jedną wadę, która jednocześnie jest jego zaletą - turkusowe oczy - od których nie jest się w stanie oderwać wzroku bez głębszego wpatrzenia się w nie. Jaką cenę główna bohaterka będzie musiała zapłacić za wpatrywanie się w oczy Elyasa o sekundę za długo? I kim jest tajemniczy Luca, z którym główna bohaterka koresponduje przez e-maile? Czy może okazać się drugą miłością jej życia? Mimo tego, iż jeszcze się nie widzieli?
"Lato koloru wiśni" ma w sobie wszystko to, co uwielbiam w tego typu młodzieżówkach. Ciekawych bohaterów, którzy na każdym kroku przerzucają się sarkastycznymi docinkami. Urocze napięcie towarzyszące scenom z udziałem tej dwójki. Tajemnicę z przeszłości, która rzutuje na ich obecną relację. Motyw hate-love, który jest naprawdę dobrze rozwinięty, a przejście z "hate" do "love" nie zajmuje trzech linijek, tylko jest stopniowe, przemyślane i pełne emocji. Jasne, "Lato koloru wiśni" ma też te schematyczne elementy, które powtarzają się nagminnie w młodzieżowych romansach. Fajtłapowata główna bohaterka mająca zwariowaną przyjaciółkę. Szalenie przystojny i mogący mieć każdą bohater, który zwraca uwagę akurat na tą jedną, niewyróżniającą się w tłumu. Ale wiecie co? Ani trochę mi to nie przeszkadzało. Jak na moje ta książka mogłaby być skarbnicą schematów, a i tak czytałabym ją z przyjemnością. Jest świetnie napisana, urocza, przezabawna, a fabuła naprawdę wciąga, nie pozwalając oderwać się od lektury ani na moment. Jeśli kochacie „To nie jest, do diabła, love story”, jeśli serce skradło wam "Falling Fast", jeśli trylogia "Someone" jest w gronie waszych ulubieńców, to "Lato koloru wiśni" z pewnością przypadnie wam do gustu!
Ja nie wiem czemu dopiero teraz przeczytałam książkę „Lato koloru wiśni”. Nie wiem. Czy mi się podobała? Bardzo! Skradła moje serce od pierwszych stron. „Lato koloru wiśni” opowiada o Emely – studentce literaturoznawstwa z niesamowicie sarkastycznym poczuciem humoru. Dziewczyna została kiedyś bardzo zraniona przez brata jej przyjaciółki i po latach znów na niego trafia. Tylko teraz zamiast westchnień i zauroczonych spojrzeń, pała do niego nienawiścią. Tylko, czy oby na pewno? Chociaż czasy studenckie mam dawno za sobą, czytając tę książkę znów poczułam się, jakbym miała 23 lata. To było niesamowite i bardzo przyjemne doznanie. Chociaż książka nie jest pozbawiona wad, a bohaterowie czasami mnie irytowali, to fabuła wynagrodziła mi wszystko. A poczucie humoru zawarte w treści sprawiało, że co chwilę wybuchałam śmiechem i to dość głośnym śmiechem. Ciężko było mi się oderwać od lektury, choćby na chwilę. A zakończenie… Powiem tylko tyle: to nie może się tak skończyć. Cieszę się ogromnie, że mam następną część, bo gdybym nie miała, dobijałabym się do autorki drzwiami i oknami ;) Czas spędzony z tą książką to była czysta przyjemność. Pod tą niepozorną okładką kryje się coś wspaniałego. Gorąco polecam.
Pierwsze wrażanie jakie na mnie wywarła książka było naprawdę dobre! Od dawna nie miałam w rękach tak lekkiej i przezabawnej książki! Czym się to skończyło? Przeczytaniem prawie 500 stron w niecałe 2 dni! Książka charakteryzuje się dużą ilością dialogów i to całkiem dobrych! Czytając je nie sposób się nie uśmiechnąć, czy nawet parsknąć śmiechem. Jednakże, żeby nie było tak kolorowo - bardziej irytującej postaci niż główna bohaterka książki dawno „nie spotkałam”. Pomimo tego, że Emely ma pozytywne cechy to jej ośli upór, wmawianie sobie pewnych rzeczy i pewne zamknięcie na prawdę doprowadzało mnie do szału. Dochodziło do sytuacji, kiedy miałam ochotę nią potrząsnąć. Sama historia jest dość przewidywalna i od samego początku zaczęłam się domyślać kto jest tajemniczym nieznajomym, ale to nie przeszkadzało mi w czytaniu. Podsumowując - książka pomimo swoich małych „mankamentów” jest ciekawa, zabawna, „charakterna” i szybko się ją czyta. Zakończenie okazało się być zaskakujące, dlatego chętnie sięgnę po drugą część. Książkę oceniam dobrze i zdecydowanie polecam! ✨ Ocena: 8/10
Jestem miłe zaskoczona tym jak autorka napisała książkę od której nie można się oderwać. Nie jest to typowy akademicki romans z przystojnym mężczyzną tylko historia o miłości, która zaczęła się szybciej niż myślimy i wiemy. Dwójka osób, które znają się od małego straciły kontakt ze sobą na kilka/kilkanaście lat po to by po tych owych latach spotkać się ponownie, z rożnym rodzajem uczuć. Nie jest to również smętny romans mówiący o tym jaki facet to nie jest przystojny i jakie to ma piękne ciało. Jest o czymś więcej, o czymś wartościowym, które każdy z nas by chciał poznać na własnej skórze. Historia bohaterów wyróżnia się na tle innych książek, z którymi miałam styczność, nie można jej zarzucić płytkowego podejścia do sprawy. Autorka bardzo dobrze wykreowała bohaterów jak i samą historie, która zachwyca i zachwycać będzie. Można miło spędzić czas przy tej lekturze, do czego bardzo zachęcam. Dodam jeszcze, że „Lato koloru wiśni” zasługuje na to by stanąć na półce obok „Promyczka” Kim Holden.
(...)Autorka ma bardzo przyjemny styl pisania, nigdzie nie pędzi, ale też nie wlecze się i nie rozpisuje o kolorowych chmurkach. W umiejętny sposób prowadzi fabułę i kreuje przed nami sylwetki Emely i Elyasa. Język jest prosty, a powieść pozwala się odprężyć i zanurzyć w swoim świecie. Niezwykła przyjemność z lektury. Historia sama w sobie również jest bardzo ciekawa, trochę banalna, ale za to prawdziwa - powroty do pierwszej miłości dosyć często się zdarzają, a jeszcze częściej ta druga osoba jest przez nas wspominana. Jest to też niezwykle romantyczne, musicie przyznać, odnalezienie chłopaka, którego się po raz pierwszy pocałowało i przyglądanie się jak to uczucie sprzed lat się odradza. Napis na okładce, ale i sama fabuła skłaniają do zastanowienia, czy dalibyśmy szansę komuś, kto złamał nam serce?(...)