na tle współczesnych miałkich "pop produkcji", film wybitny poprzez swój obraz i muzykę a przede wszystkim przekaz jaki niesie o marzeniach i miłości. Jest to powrót do prawdziwego kina i musicalu lat 60-tych ubiegłego wieku. Majstersztyk. POLECAM :)
O ile po początku filmu spodziewałem się nudnej kalki starszych musicali, o tyle potem było coraz lepiej. Ale film jest wg mnie przereklamowany. Jest naprawdę fajny, ale nie aż tak jak go utytułowali. Co najbardziej mnie zaskoczyło - film się skończył, a mi żadne hity w głowie nie zostały. Film dostał Oskara za muzykę, to dla mnie największa zagadka. Poza 2 - 3-ma jazzowymi kawałkami i może jednej piosence (J. Legend) cała reszta jest dość cienka. Wg mnie muzyka jest najsłabszą stroną filmu. Po "Hair", "Rock of Ages", czy "Mamma Mia" muzyka z filmu "grała w głowie", po "La La Landzie" nic takiego mi się nie działo.
Ludzie, nie kupujcie tego filmu, to jest gniot. Ten film jest nudny, nie potrafią ani tańczyć ani śpiewać, a piosenek jest może ze 3-4 maksymalnie. I to ma być musical?