4/5
21-05-2018 o godz 18:57 przez: Agnesja
Kojarzycie zagraniczny hit „The kiss of deception”, drugą po „Outlanderze” ulubioną książkę Sashy Alsberg? Być może, tak jak ja, nie zauważyliście z początku, że „Fałszywy pocałunek” to właśnie ta powieść. Niezmiernie ucieszyłam się na wieść o tym, że Wydawnictwo Initium podjęło się jej wydania, dlatego też z przyjemnością zagłębiłam się w lekturę jak tylko miałam ku temu okazję. Lektura okazała się być bardzo dobra, a jednak pewna rzecz zmniejszyła satysfakcję z lektury... Księżniczka Lia jest pierwszą córką domu Morrighan, królestwa przesiąkniętego tradycją, poczuciem obowiązku i opowieściami o minionym świecie. W dniu swojego ślubu ucieka, uchylając się od obowiązków - pragnie wyjść za mąż z miłości, a nie w celu zapewnienia sojuszu politycznego. Ścigana przez licznych łowców, znajduje schronienie w odległej wsi, gdzie rozpoczyna nowe życie. Gdy do wioski przybywa dwóch przystojnych nieznajomych, w Lii rozbudza się nadzieja. Nie wie, że jeden z nich jest odtrąconym księciem, a drugi to zabójca, który ma za zadanie ją zamordować. Wszędzie czai się podstęp. Lia jest bliska odkrycia niebezpiecznych tajemnic - i jednocześnie odkrywa, że się zakochuje. Zacznę może od tego, co zaburzyło mi odbiór tej historii. Otóż pewna recenzja zdradziła mi zbyt dużo z treści, jednoznacznie wskazując na moment plot-twistu, jego czas i kontekst. „Fałszywy pocałunek” bowiem toczy się swoim torem dość spokojnie, by w pewnym momencie zszokować czytelnika tak, że ten nie wie co ze sobą zrobić. Z pewnością właśnie to bym przeżywała gdyby nie felerna recenzja. Nie znam osoby, która po przeczytaniu tej książki nie stwierdziła, że zwrot akcji nie był gwałtowny i niespodziewany. Dlatego mogę pogratulować autorce umiejętności zwodzenia czytelnika i uczynienia takiego obrotu spraw, że kapcie spadają. Niestety na sobie tego nie poczułam, ale przynajmniej mogę z trochę innej perspektywy spojrzeć na tę książkę i ocenić, jak autorka umiejętnie prowadziła fabułę, z jaką ostrożnością i precyzją zaplanowała całą historię. Do dobrze skonstruowanej opowieści dochodzi fakt, że Mary E. Pearson ma dobry styl, lekki, przy tom obrazowy, przystępny i wciągający. Czytelnik może łatwo poczuć klimat średniowieczny, przyodziać rycerską zbroję lub kolorową suknię, poczuć się jak w bajce. Przyznać muszę, że taki właśnie klimat lubię w książkach najbardziej. Odwołuje się on do klasycznych opowieści z mojego dzieciństwa, do baśni, opowieści i kreskówek, gdzieś w tle odzywa się marzenie bycia księżniczką (no, dziewczęta, prawie każda chciałaby taką zostać, prawda? Ślub Meghan, zazdro). Do tego dochodzi rozbudowany wątek miłosny, który wydaje się być w historii Lii kluczowy. Jest może trochę odrealniony, jednak przedstawiony w sposób świeży, oryginalny i po prostu czarujący. Z jednej strony niebezpieczny, tajemniczy, z drugiej zaś dopełnia ten bajkowy obraz księżniczki uciekającej od przymusowego zamążpójścia. Przez to lektura tak bardzo mnie oczarowała. „Fałszywy pocałunek” to nie jest książka dla fanów high fantasy, ponieważ samej magii nie ma tu wiele, ponadto nie ma charakteru klasycznego, niczym u Tolkiena. To rodzaj magii, jak ja to nazywam, bardziej „dziecinny”, niewinny, wersja light. Powieść Pearson spodoba się przede wszystkim romantyczkom, które chciałyby ubrać zdobną suknię i poczuć się jak oderwana od rzeczywistości księżniczka rozerwana uczuciem pomiędzy dwoma przystojniakami. Może nie jest to lektura wybitna, zmieniająca coś w życiu i zapadająca na długo w pamięci, ale jako rozrywka – wprost idealna.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
02-08-2017 o godz 15:10 przez: weronika0402
Lia to Pierwsza Córka domu Morrighanów i z tego względu uznaje się ją za posiadaczkę daru. Siedemnastoletnia dziewczyna jako księżniczka musi być gotowa na pewne poświęcenia - między innymi wyjście za mąż za księcia Dalbreck, celem nawiązania sojuszu między królestwami. Jednak Lia buntuje się i w dniu własnego ślubu ucieka wraz ze swoją przyjaciółką. Po znalezieniu miejsca do spania oraz pracy dziewczyny zadomawiają się w nowym miejscu i skrupulatnie ukrywają przed patrolami. Pewnego dnia do wioski przybywa dwóch nieznajomych, obaj wykazują zainteresowanie dziewczyną. Lia nie zdaje sobie sprawy, iż jeden z nich to porzucony przez nią książę, a drugi to jej przyszły zabójca. Książkę czyta się bardzo płynnie i stosunkowo szybko. Historia wciąga od pierwszych stron, a przerywniki pomiędzy rozdziałami w formie starożytnych pieśni umilają czytanie. Narrację obejmują główni bohaterowie: Lia, Kayden, Rafe oraz Pauline. Najwięcej rozdziałów jest napisanych z perspektywy księżniczki, a najmniej, bo aż jeden (jeśli dobrze pamiętam), Pauline. Mocnym plusem dla owego tytułu jest również wykreowanie specyficznych oraz wyjątkowych języków poszczególnych nacji. Ciężko jest generalizować, ale wydaje mi się, że zdania co do pierwszej połowy książki mogą być podzielone. Dla mnie, ze względu na wielki entuzjazm, cała historia była wciągająca, jednak sądzę, że dla niektórych początek może być lekko nużący. Ale ale! Nie dajcie się zwieść! Zakończenie jest wręcz wgniatające w fotel. Nie pytajcie mnie, jak to się stało, sama zbytnio nie jestem świadoma co konkretnie się wydarzyło. Jedyne czego jestem pewna, to to, że jak najszybciej chcę poznać dalsze losy bohaterów. Zakończenie lub raczej urwanie historii w takim momencie jest wręcz nieludzkie. Mimo to spełniło swoje zadanie - czytelnik jest wręcz przepełniony chęcią dalszego czytania. Bardzo polubiłyśmy się z główną bohaterką. Nasza relacja była na zasadzie decyzja-akceptacja. Już spieszę z wyjaśnieniem. Otóż Lia jest postacią, która uosabia ideał księżniczki - waleczna, wyznająca własne wartości, niebojąca się wyrazić swojego zdania, twarda i odważna. Każda podjęta przez nią decyzja spotykała się z moją aprobatą. A jest to niezwykle rzadkie zjawisko. Na koniec poświęćmy chwilę chłopakom. W końcu lubią być doceniani. Gdybym miała wskazać jednego z nich, którego bardziej lubię, to w tym momencie miałabym dylemat. W połowie książki bez wahania odpowiedziałabym Rafe, jednak po przeczytaniu drugiej połowy oraz będąc świadkiem zmiany zachodzącej w Kadenie, nie potrafię wybrać. Współczuję Lii wyboru, bowiem nie jest on łatwy. Każdy z chłopaków reprezentuje trochę inne wartości oraz cechy charakteru, jednak połączone w całość dają one świetnych bohaterów. Magia... To ciekawe słowo. Pełne tajemnicy, otoczone wieloma skojarzeniami, jednak dla każdego z nas jest ona czymś innym. Aby przekonać się co jest niezwykle urzekającego w magii oraz klimacie książki, musicie sami po nią sięgnąć. Cóż więcej mogę rzec. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom Kronik, gdyż jestem niezwykle ciekawa, jak rozwinie się sytuacja oraz co autorka ma w zanadrzu dla bohaterów. "Fałszywy pocałunek" to idealna książka na debiut. Poprzeczka postawiona całkiem wysoko zapewni, mam taką nadzieję, jeszcze lepszą kontynuację. Możliwość sięgnięcia po kolejny tytuł fantastyki, który spełnia oczekiwania, jest satysfakcjonująca. Mam nadzieję, że sięgniecie po "Fałszywy pocałunek" i będziecie tak samo lub nawet bardziej zadowoleni z tej lektury niż ja. :)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
28-08-2017 o godz 13:12 przez: Świat Książkoholiczek
Opis fabuły Ślub Lii to jej obowiązek i główne zadanie jako Pierwszej Córki królestwa Morrigan. Ona jednak stwierdza, że nie jest klaczą rozpłodową i nie wyjdzie za starego, zgrzybiałego księcia, którego nigdy nie widziała i któremu tatuś musi wybrać pannę młodą. Księżniczka postanawia więc uciec. Nie zdaje sobie sprawy, że za nią ruszył jej niedoszły małżonek oraz wysłany przez barbarzyńców zabójca. Kto okaże się przyjacielem, a komu ślepe oddanie swojemu królestwu przysłoni pozostałe wartości? Opinia Otrzymałam tę książkę w związku z nowo nawiązaną współpracą z wydawnictwem Initium (za co bardzo dziękuję). Początkowo dowiedziałam się, że jest to powieść fantasy. Opis na okładce jednak tak bardzo mnie zaintrygował, że nie mogłam odpuścić. Jak przebiegła moja przygoda z Lią, Rafem i Kadenem? Głównym wątkiem powieści jest ucieczka Lii sprzed ślubnego kobierca oraz jej późniejsze perypetie miłosne. W tle przewija się również konflikt między królestwami oraz przeszłość Ladena. Między rozdziałami możemy napotkać fragmenty różnych pieśni, które dopiero po jakimś czasie zaczynają nabierać trochę sensu. Większość historii opowiada Lia, poznajemy jednak również perspektywy zabójcy, księcia, Rafe'a i Kadena. Główną bohaterkę poznajemy w momencie rysowania na jej plecach ślubnego kanvah. Kilka chwil później ucieka ona ze swoją przyjaciółką Pauline, która troszkę mnie irytowała. Wydawała mi się bowiem lekko gapowata, w porównaniu do niej Lia była niezwykle zaradna. Jak na księżniczkę, Arabella wykazuje się dużym męstwem i odwagą. Gdy znajduje się w opresji, stara się znaleźć logiczne rozwiązanie. Nie ma czasu na użalanie się nad sobą. Jest inteligentna i na pewno z czystym sumieniem mogę zaliczyć ją do najlepiej wykreowanych bohaterek literackich. Kaden i Rafe są natomiast zupełnymi przeciwieństwami. Ich role w całej historii okazują się zupełnie różne od tych, których spodziewa się czytelnik. Oboje mają w sobie jednak coś magnetycznego i każdy z nich na swój sposób może zdobyć kobiece serca. Moje zdobył Rafe swoją tajemniczością i poświęceniem. A Wasze? Akcja rozgrywa się na kontynencie, gdzie znajdują się królestwa, każde o odmiennej tradycji i poczuciu obowiązku. Bardzo żałuję, że w książce nie ma mapki, bo znacznie ułatwiłaby ona śledzenie trasy bohaterów. Cały świat przedstawiony w powieści jest przesycony duchem przeszłości, w powietrzu wisi coś magicznego, a w trakcie lektury można usłyszeć szepty Starożytnych. W związku z tą wyczuwalną magią, w powieść wkrada się trochę fantasy, ale całej książki typowym fantasy z pewnością nazwać nie można. Jeśli już, to soft fantasy. Jest to chyba jak najbardziej adekwatne, ponieważ emocje bohaterów są ukryte gdzieś w tle, są miękkie i delikatne, jako coś nowego i niepowtarzalnego zostają ukryte pod płaszczykiem przetrwania i niepewności, ale także kłamstw. Język jest dość uniwersalny, nie ma wulgaryzmów, ale nic nie jest też przesłodzone. Jedyne, co mi przeszkadzało to to, że w pewnym momencie bohaterowie udawali się na lunch. Jakim cudem w czasach przypominających średniowiecze ludzie jedzą LUNCH? Jednakże, korekta jest idealnie dopracowana i nie doszukałam się ani jednej literówki! Polska okładka podoba mi się o wiele bardziej niż zagraniczna. Mam nadzieję że kolejne części będą przyozobione wizerunkami Kadena i Rafe'a. Polecam tę książkę wszystkim. Bez wyjątku. Fani romansu, magii, przygód i lekko średniowiecznych klimatów - każdy znajdzie coś dla siebie. Nie pożałujecie! Ines de Castro
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
09-08-2017 o godz 00:54 przez: ksiazkanawsi
Czytając opis od razu wiedziałam, że ta historia jest stworzona dla mnie. Oczywiście miałam pewne obawy. A jak mimo wszystko mi się nie spodoba, bo będzie napisana takim stylem, którego nie potrafię znieść w tego typu historiach? Bałam się, że książka będzie trudna i nudna. Jednak moje obawy były niepotrzebne! Czytało mi się ją lekko i dosyć szybko, nie mogłam się od niej oderwać kiedy już zaczęłam czytać. Końcówka na początku trochę mi się dłużyła, jednak czym bliżej byłam końca, tym więcej chciałam, żeby mi zostało do przeczytania. No bo jak można skończyć tak książkę? I że niby mam teraz czekać na drugi tom? Dlaczego?! Historia opowiada o księżniczce Lii z domu Morrighan. Jest pierwszą córką. Wierzono, że pierwsze córki posiadają pewien dar, dzięki któremu mogą rozwiązywać wiele politycznych problemów. Status pierwszej córki Lii chcieli wykorzystać jej rodzice aranżując ślub z księciem kraju, z którym chcieli nawiązać sojusz. Lia jednak chciała wyjść za mąż z miłości, a nie z obowiązku. Ucieka więc w dniu swojego ślubu razem ze swoja przyjaciółka Pauline. Po kilku dniach wędrówki oraz mylenia tropów dotarły do Terravinu. Tam znalazły pracę w gospodzie ciotki Pauline Berdi. I tak zaczęło się ich nowe, spokojne życie. Pewnego dnia do gospody przybywa dwóch wędrowców. Obaj od razu wykazują swoje zainteresowanie ukrywającą się księżniczką. Nikt nie wie, że jednym z nich jest zabójca, który dostał na nią zlecenie a drugi to odtrącony książę. Obaj przypadają do gustu Lii. Którego z nich wybierze księżniczka? W wielu książkach pojawia się motyw trójkąta miłosnego. Tutaj wcale nie było inaczej. I chociaż jeden z panów wydaje się wycofany, to nie można mu niczego odmówić. Wiemy, że jeden z tej dwójki jest zabójcą ale nie wiemy który. Osobiście miałam z tym problem. Autorka umiejętnie ukryła prawdziwą tożsamość panów. I chociaż można się było domyślić, to jednak nie było to takie łatwe. Raz byłam pewna, że to właśnie ten jest zabójcą, ale potem naszły mnie wątpliwości, bo coś mi się nie zgadzało. I tak było za każdym razem, kiedy byłam już przekona, który jest który. Autorka specjalnie wykorzystała taki zabieg, żeby zaskoczyć czytelnika i wprowadzić mu mały mętlik w głowie. Szczerze! Ja byłam zaskoczona! Chociaż księciem okazał się mój faworyt to i tak byłam przekonana, że jest on zabójcą! Jakoś chciałam, żeby był on właśnie zabójcą. Ale ciii.... Od zawsze mam problem z sympatia do bohaterów płci żeńskiej, zawsze mnie denerwują. Sama się zdziwiłam, że Lie pokochałam bez problemu. Mimo tego, że jest księżniczką to nie jest rozwydrzona i rozpieszczona. Potrafi sobie poradzić w trudnych chwilach, nie marudzi i nie klnie na swój los. Ma swoje przekonania i dla nich potrafi zrezygnować z luksusów. Która księżniczka by się na to zdecydowała, żeby pracować w gospodzie i szorować brudne garnki? A to bardzo mi się u niej podoba, jej zaciętość. Każda postać w książce jest wyjątkowa, w pewnej chwili nawet zaczęłam darzyć sympatią kompanów naszego zabójcy, choć wiele im brakuje do osób, które można polubić. Świat stworzony przez Mary E. Pearson jest niezwykły i tajemniczy. Z ochotą zagłębiałam się w jego najdalsze zakątki i jestem nim oczarowana. Autorka podbiła moje serce już od pierwszej strony. Książka zasługuje na ocenę 9/10. Mam nadzieje, że kolejny tom jest równie cudowny. Polecam tę historię każdemu!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
02-08-2017 o godz 14:45 przez: Sophie
Księżniczka Lia jest pierwszą córką domu Morrighan, królestwa przesiąkniętego tradycją, poczuciem obowiązku i opowieściami o minionym świecie. W dniu swojego ślubu ucieka, uchylając się od obowiązków - pragnie wyjść za mąż z miłości, a nie w celu zapewnienia sojuszu politycznego. Ścigana przez licznych łowców, znajduje schronienie w odległej wsi, gdzie rozpoczyna nowe życie. Gdy do wioski przybywa dwóch przystojnych nieznajomych, w Lii rozbudza się nadzieja. Nie wie, że jeden z nich jest odtrąconym księciem, a drugi to zabójca, który ma za zadanie ją zamordować. Wszędzie czai się podstęp. Lia jest bliska odkrycia niebezpiecznych tajemnic. O powieści spod pióra Mary E. Pearson słyszałam nie raz, zwłaszcza za granicą. Gdy dowiedziałam się, że powieść ta wyjdzie u nas, nie wahałam się ani chwili. Fałszywy pocałunek okazał się ciekawy, tajemniczy i wciągający. Autorka wykreowała nowy świat, historię, zupełnie mieszając czytelnikom w głowach. Ale żeby nie było zbyt kolorowo, znalazły się też małe minusy. Zacznijmy od zabiegu, który pewnej części czytelników mógł przypaść do gustu. Chodzi tu o trik bardzo często stosowany w filmach - scena pierwsza się urywa, a wyjaśnienie tego co działo się dalej, pojawia się w scenie drugiej, trzeciej bądź gdzieś dużo później (jak na przykład po połowie książki). Mi osobiście niezbyt się to spodobało, bo siało niepotrzebny zamęt. Lubię tajemnice, ale taka niewiedza okazuje się po prostu zbędna. Dodatkowo, autorka opowiada całą historię z perspektywy trzech osób - księżniczki, zabójcy i księcia. Na niektórych wydarzeniach skupiała się jednak bardziej, pokazując ją z punktu widzenia dwóch bohaterów nie jako kontynuację, a ponowne przedstawienie. Pomijając te dwie wady, Mary E. Pearson pisze w przyjemny sposób, stylizując się trochę na język średniowiecza. Nie jest to jednak przeszkodą, a miłym dodatkiem. Akcja od pewnego momentu pędzi przed siebie nie raz zaskakując czytelnika. Dodatkowo autorce udaje się opisywać miejsca wydarzeń w krótki lecz treściwy sposób, dzięki czemu bardzo łatwo wyobrazić sobie to, co widzą bohaterowie. Czas na postacie. Najbardziej mi się spodobało, jaką widać zmianę w nastawieniu Lii. W sensie, nadal jest tak samo uparta i pewna siebie, jednak zmieniają się jej priorytety, przez co staje się odważniejsza, przy okazji poznając prawdziwą siebie. Niby taki motyw często się pojawia, jednak tu został on ciekawie przedstawiony oraz podkreślony. Teraz jest krótka chwila w której możecie się zaśmiać z mojej głupoty - przez całą powieść zamieniałam rolę księcia i zabójcy. To żaden spoiler nie jest, zatem zaznaczę (na wypadek, gdyby wam podczas lektury też się zaczęło mieszać) Rafe to książę, Kaden jest zabójcą. Zapisać, zapamiętać i się nie mylić. Skoro już to sobie wyjaśniliśmy to dodam tylko, iż jednego z nich polubiłam o wiele bardziej i nie chodzi tu o "czarny charakter". Na koniec - autorka niepotrzebnie wprowadziła w Fałszywy pocałunek trójkąt miłosny, bo bez niego byłoby o niebo lepiej. Mimo małych wad, Fałszywy pocałunek jest bardzo dobrą książką. Wciągającą, tajemniczą, z własną, odrobinę skomplikowaną historią. Trudno było się rozstać z bohaterami i to jeszcze w takim momencie! Z niecierpliwością czekam na kontynuację i liczę na to, że okaże się tak dobra, jak myślę. http://boook-reviews.blogspot.com/2017/08/falszywy-pocalunek.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
07-08-2017 o godz 12:15 przez: Gorkek
Tę książkę pojawiającą się gdzieniegdzie w różnych zakamarkach Internetu widziałam już jakiś czas temu. Miałam dosyć obojętny stosunek do tego na początku, ale z czasem coraz bardziej chciałam ją przeczytać, aż w końcu otrzymałam propozycję egzemplarza do recenzji więc musiałam skorzysta z tej okazji i dzisiaj mam zamiar podzielić się z Wami moją opinią. Arabella, a właściwie Lia, jest pierwszą córką w królewskiej rodzinie, a to oznacza, że jest ważnym elementem w polityce swojego ojca. Jej małżeństwo jest juz zaaranżowane i ma scementować sojusz dwóch mocarstw. Jednak Lia nie godzi się na taki los i w dniu ślubu, wbrew wszystkiemu i wszystkim, ucieka. Wraz ze swoją przyjaciółką ukrywa się w małej wsi. Kiedy w wiosce pojawia się dwóch mężczyzn dziewczyna jeszcze nie wie, że jeden z nich jest księciem którego porzuciła przed ołtarzem, a drugi zabójcą. To co już na początku zwróciło moją uwagę to okładka. Kiedy widziałam ją tylko na ekranie mojego laptopa bardzo mi się podobała, a kiedy rozpakowałam przesyłkę, to się zaczęłam zastanawiać, co tak naprawdę mi się w niej podobało, bo na żywo zdecydowanie nie wygląda tak jak sobie wyobrażałam. Zdecydowanie bardziej wolę oryginalną okładkę, której napis z kolei przypomina mi inną książkę, która wyszła ostatnio w Polsce nakładem innego wydawnictwa. No ale nie czepiajmy się okładki, ważne co znajduje się w środku. A na ponad 500 stronach można trochę zmieścić. Nie wiem do końca czego spodziewałam się po przeczytaniu opisu książki, ale dostałam naprawdę ciekawą historię owianą nutką historii i magii. Nie, to nie jest powieść historyczna ale jest stworzona coś na właśnie taki wzór. Pojawia się tutaj królestwo, które powiązane jest z wieloma tradycjami i obrzędami, a także stroje i klimat jak z powieści historycznych. Autorka dzięki językowi jakim się posługuje jeszcze bardziej wprowadza czytelnika w swój świat. Ciężko tutaj znaleźć pędząca do przodu akcję, raczej wszystko toczy się jednostajnie i dosyć monotonnie aż do pewnego momentu, o którym za chwilę. Kiedy zaczęłam czytać tę książkę, pierwsze kilkadziesiąt stron dawało mi jasno do zrozumienia, że historia potoczy się trochę w innym kierunku, jednak autorka zdecydowała się postawić na wątek miłosny, co początkowo średnio mi się spodobało. O zgrozo! Wprowadziła nawet trójkąt miłosny... ale w ostatecznym rozrachunku wcale źle to nie wyszło. Skoro wciągnęłam się w historię, to jestem wstanie autorce to wybaczyć. Według mnie Mary E. Pearson powinna jeszcze trochę popracować nad swoimi bohaterami. Lia jest dosyć niezdecydowana co do swojego charakteru i czasami mnie denerwowała, ale ostatecznie chyba się przyzwyczaiłam co do jej osoby. W pewnym momencie doznałam pewnej dezorientacji, nie wiedziałam czy przypadkiem jakieś strony mi się nie skleiły czy coś w tym stylu, ale kiedy doszłam do tego co w tej książce się właśnie wydarzyło...Gratuluję autorce pomysłu, a jeszcze bardziej gratuluję jej wykonania. Zupełnie bez spojlerów, mówię Wam, że chociaż dla samego dowiedzenia się co wymyśliła autorka, warto sięgnąć po tę książkę. Tym co udało jej się zrobić, wynagrodziła mi wszystkie wcześniej wymienione niedogodności. Książka liczy sobie ponad 500 stron, a mnie wciągnęła na tyle, że przeczytałam ją w jakieś dwa dni. Już nie mogę się doczekać kontynuacji i czym znów autorka zaskoczy czytelników.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
24-08-2017 o godz 16:16 przez: Anonim
Księżniczka Arabella (Lia) jest pierwszą córką domu Morrighanów. Król w celu zawarcia sojuszu z sąsiednim państwem aranżuje jej ślub. Jednak Lia w dniu ceremonii ucieka - pragnie wyjść za mąż z miłości. Zdaje sobie sprawę, że będzie teraz ścigana przez różnych skrytobójców, więc razem z przyjaciółką zaszywa się w odległej wiosce i rozpoczyna nowe życie. Pewnego dnia do wioski przybywa dwóch przystojnych mężczyzn. Dziewczyna nie zdaje sobie sprawy, że jeden z nich to odtrącony książę, a drugi to zabójca, którego zadaniem jest odebranie jej życia. ***RECENZJA*** Spodziewałam się, że dostanę lekką książkę z trójkątem miłosnym i drobnymi problemami. Okazało się, że dostałam znacznie więcej. Lia jest sympatyczną i zabawną dziewczyną z ciętym językiem, która nie boi się wypowiadać swojego zdania. Nie zachowuje się jak księżniczka - nie zwraca uwagi na dziury w spodniach ani na połamane paznokcie. Potrafi myśleć racjonalnie i nie jest naiwna. Jej uczucia rozwijają się stopniowo i są raczej stałe. Dzięki wielu wyprawom z braćmi umie się obronić, dzięki czemu może poczuć się pewniej. ,,- Ja widzę tylko przypomnienie faktu, że nic nie trwa wiecznie, nawet wspaniałość. - Niektóre rzeczy trwają Spojrzała na niego. - Naprawdę? Co na przykład. - To, co jest ważne.'' Pozostali bohaterowie tej książki równiej zostali bardzo ciekawie wykreowani. Mamy tu do czynienia z narracją pierwszoosobową z perspektywy Lii, księcia oraz zabójcy. Za punkt widzenia mordercy autorce należą się dodatkowe słowa uznania. Rzadko możemy się cieszyć rozdziałami z przemyśleniami czarnych charakterów. Świat został opisany w bardzo realistyczny sposób. Pearson ma lekkie pióro, a jej opisy z łatwością wciągnęły mnie do tego niesamowitego świata. Powieść została muśnięta odrobiną magii. Pierwsze córki mają pewien dar, ale sami będziecie się musieli dowiedzieć jaki 😉 Bardzo lubię, kiedy książki są przepełnione magią - tutaj je skromna ilość mi zupełnie nie przeszkadza. TAK TO SIĘ ROBI! ,,Pewnego razu był sobie człowiek tak wspaniały jak bogowie. Ale nawet to, co wspaniałe, może drżeć ze strachu. Nawet to, co wspaniałe, może upaść." Wątek miłosny w tej książce to po prostu mistrzostwo świata. Jeden z najlepszych z jakimi się spotkałam. Relacja między bohaterami rozwija się stopniowo - nie bierze się z powietrza. Więź między tymi postaciami jest bardziej magiczna niż dar księżniczki. Powtórzę jeszcze raz: tak to się robi! ,,Gdybym tylko mogła wyciągnąć rękę i sięgnąć gwiazd, posiadłabym całą wiedzę. Zrozumiałabym. Co byś zrozumiała, kochanie? To, odparłabym, przyciskając dłoń do piersi.'' Jestem oczarowana tą książką. Pochłaniałam każdą kolejną stronę z zapartym tchem, jednocześnie za smutkiem patrząc na ubywające strony. Czytałam wiele bardzo dobrych książek, ale Fałszywy pocałunek to pierwsza pozycja, którą miałam ochotę przeczytać jeszcze raz już następnego dnia. Jest to cudowna, pełna tajemnic i zwrotów akcji książka, która wielokrotnie przerosła moje oczekiwania. Zakochałam się w tej pozycji i z niecierpliwością czekam na drugi tom. Gorąco polecam! zapraszam: http://ogrod-zycia.blogspot.com/search/label/books
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
17-08-2017 o godz 12:54 przez: katrina
Książka, od której nie oczekiwałam praktycznie niczego. Książka, która śmierdziała schematami na kilometr. Książka, w której absolutnie się zakochałam. Mary E. Pearson niezbyt oryginalny pomysł przekształciła w niesamowitą wręcz opowieść, która nieustannie zaskakuje ciekawymi rozwiązaniami fabularnymi. Za każdym razem, gdy chciałam przewidzieć zachowanie konkretnego bohatera w jakimś kluczowym momencie, szedł on drogą, której w życiu nie wzięłabym pod uwagę, choć znajdziemy tu także kilka schematów. Jednak w żaden sposób nie przeszkadzały mi one. Jestem pod ogromnym wrażeniem tła politycznego, które tak zgrabnie nakreśliła autorka. Często autorzy za bardzo skupiają się na bohaterach i wszelkie wojny czy niesnaski między sąsiednimi krajami/królestwami są okrutnie sztuczne i po prostu widać, że wątki te zostały wplecione do fabuły jakby na siłę. Kolejną skrajnością jest zbytnie skupianie się autora na polityce, położeniu różnych krain i tak dalej, co skutkuje brakiem spójności niektórych elementów i książkę czyta się bardzo opornie. Mary E. Pearson zabiera nas do niezwykłego świata, w którym umiejscowienie i charakterystyka każdego królestwa, każdego zamku, każdej osoby, każdego konia i każdego kwiatka są do bólu przemyślanie, dzięki czemu całość wypada zadziwiająco naturalnie. Jestem urzeczona także warsztatem autorki, która ma naprawdę świetny styl, bogate słownictwo, przez co jako czytelnik nie czuje się jak prosty chłop na polu, któremu tłumaczy się budowę cepa. Oczywiście historia ta nie obyła się bez kilku baboli fabularnych, które szczerze powiedziawszy miałam totalnie w czterech literach. To czyta się tak dobrze, że na niedociągnięcia nie zwraca się nawet uwagi. Klimatu powieści dodają wszelkie pieśni i legendy, którymi dzielą się zarówno osoby o królewskim pochodzeniu w wielkich, bogato zdobionych komnatach, jak i prości parobkowie w zaciszu swoich chatynek. Do tego autorka umieściła kilka zawoalowanych przytyków do pieśni opiewających niepojęte czyny wielkich bohaterów. Pokazuje, jak często tego typu legendy mijają się z prawdą, która w rzeczywistości wcale taka piękna i kolorowa nie jest. Fałszywy pocałunek muśnięty jest jedynie odrobiną magii, bowiem Pierwsze Córki mają niezwykły dar, a jaki? Dowiedzcie się tego sami 😉. Słowa uznania należą się autorce także za kreację głównych bohaterów. Mamy tu do czynienia z narracją pierwszoosobową, lecz historię tę poznajemy nie tylko z perspektywy Lii, bowiem Pearson uraczyła nas m.in. cudownym smaczkiem w postaci rozdziałów z punktu widzenia zabójcy, który wysłany został w pogoni za naszą księżniczką. Ubóstwiam i okrutnie cenię sobie poznawanie myśli czarnych charakterów, niestety nieczęsto mam ku temu okazję. Jeżeli też macie dość głupkowatych, irytujących bohaterek, koniecznie sięgnijcie po Fałszywy pocałunek... - reszta recenzji i zdjęcia książki dostępne na: http://www.niekulturalnie.pl/2017/08/faszywy-pocaunek-mary-e-pearson-tak-to.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
22-03-2018 o godz 15:20 przez: Anonim
Kompletne zaskoczenie, wspaniale usnuta historia, mnóstwo baśniowych opowieści, magia i mity. Kwintesencja dobrego fantasy! Główną bohaterką tej powieści jest pierwsza córka pary królewskiej, księżniczka rodu Morrighan, wobec której, zgodnie z tradycją oczekuje się posłuszeństwa oraz zawarcia politycznego małżeństwa. Arabella nie należy jednak do przykładnych księżniczek. Woli, kiedy zwraca się do niej per Lio, jest ambitna, ma niezwykłą łatwość do nauki języków starożytnych i potrafi doskonale władać sztyletem, z którym rzadko się rozstaje. Buta i krnąbrność księżniczki znana jest na całym dworze i to właśnie dzięki tym cechom, Lia podejmuje ostateczną decyzję, sprzeciwia się aranżowanemu małżeństwu i wraz z przyjaciółką ucieka na wieś, niszcząc tym samym sojusz zawarty między dwoma zwaśnionymi rodami. Dziewczętom udaje się sprytnie zatrzeć za sobą ślady i dotrzeć do nadmorskiej, rybackiej wsi, gdzie podejmują pracę w gospodzie. Do tego momentu wszystko było jasne i klarowne, wręcz banalne, ale taki był pewnie zamysł, bo później zaczynają się "schody". Rozdziały podzielone są na spostrzeżenia trzech osób. Raz opowiada zabójca, raz książę, a kiedy indziej Lia. O ile w przypadku księżniczki wszystko jest jasne, o tyle w rozdziałach dotyczących mężczyzn fabuła kręci się jak w kołowrotku. Ta część powieści skonstruowana jest tak, że w żaden sposób nie można się dowiedzieć, który z mężczyzn jest zabójcą, a który księciem. Ten schemat jest jak powiew świeżego powietrza, ponieważ czytelnik sam wybiera sobie osobę, którą lubi i jej kibicuje. Dopiero w drugiej połowie powieści okazuje się czy dobrze celował. Ja, muszę się przyznać, obrałam nie tego bohatera, ale przeczuwam, że w późniejszych tomach będę miała rację i mój czytelniczy nos mnie nie zawiedzie. Choć z tego przydługiego wstępu można wywnioskować, że historia jest sztampowa i właściwie spotykana raz po raz, to jednak muszę przyznać, że to nie szkodzi powieści. Wokół oklepanej historii miłości księcia i królewny, autorka utkała tak baśniowy świat, przepełniony pięknymi opowieściami starożytnych bardów czy może raczej mitologią, że nie sposób się oderwać od czytania. Podania są skomplikowane, niosą dużo bólu i chaosu, ale z karty na kartę wraz z główną bohaterką dowiadujemy się, że te historie mają sens i kilku osobom bardzo zależy na tym by nie wyszły na światło dzienne. Po przeczytaniu trzech czwartych tej historii, okazuje się, że akcja zaczyna gnać jak szalona, autorka doświadcza Lię takim zestawem złych przygód, że w niektórych momentach zastanawiałam się czy bohaterka nie będzie miała syndromu sztokholmskiego. Dzięki sprytnym zabiegom literackim, szybkim zwrotom akcji i niemonotonnym opisom, powieść pochłania się litera po literze, i kiedy już jesteśmy (dosłownie i w przenośni) u wrót, to docieramy do ostatniej karty i mamy ochotę w coś uderzyć. Serdecznie polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
03-08-2017 o godz 15:44 przez: Aleksandra Krauze
Książka opowiada o losach młodej księżniczki imieniem Lia. W dniu swojego ślubu ucieka,biorąc życie w swoje ręce. Nie chce wychodzić za mąż, za mężczyznę, którego nie zna i nigdy nie widziała na oczy. Chce być kimś więcej, niż tylko rzeczą materialną, którą można sprzedać w ramach polityki dwóch królestw. Odnajduje swoje miejsce w odległej wsi, pracując w karczmie jako pomoc kuchenna. Pewnego dnia, w gospodzie poznaje dwóch mężczyzn - Rafea i Kadena. Do jednego z nich zaczyna czuć coś więcej, niż tylko przyjaźń. Czy po tym wszystkim co sama przeszła, może pokochać kogoś na poważnie? Nagle jej spokojne życie przerywa tragiczna wiadomość. Dziewczyna zmienia swoje plany i wraca do królestwa. Czy powrót do domu będzie dobrym wyborem? Czy ktoś z jej otoczenia nie okaże się zdrajcą? Czy dar, o którym mówiła jej matka, pomoże ocalić ukochanych? Dzieło Mary E. Pearson przywitało nas przepięknymi opisami miejsc. Nigdy w życiu nie przeczytałam tak lekkich a zarazem kolorowych opisów przyrody i miast. Momentami czułam się jak na wakacjach we Włoszech albo w Grecji, z czystą lazurową wodą i niesamowitym klimatem. Czytając podróż Lii, czułam zapach morza, słyszałam głośne rozmowy rybaków czy cichą muzykę, grajacą przez ulicznych grajków. Co do samych bohaterów, Lia jest młodą dziewczyną. Gdyby nie to, że raz czy dwa razy podano w książce jej wiek nie wiedziałabym, że może mieć mniej niż 20 lat. Zachowuje się bardzo dojrzale. Nie jest marudną, nieporadną czy też wiecznie płaczącą w poduszkę dziewczyną. To silna, odważna kobieta, która nie da sobie w kaszę dmuchać. Jak tylko trzeba, zakasuje rękawy i bierze się do pracy, nie ważne czy to sprzątanie gospody, obieranie cebuli czy pranie ubrań. Bardzo chętnie uczy się nowych rzeczy. W książce Mary E. Pearson pokazuje nam, jak dziewczyna uczy się prawdziwego życia poza murami zamku. Rafea i Kaden to młodzi mężczyźni, którzy przyjechali z jakichś względów do wsi. Nie będę zdradzać kim są ani czym się zajmują, niech będzie to mała tajemnica dla Was! Poznajemy również innych bohaterów takich jak Gwyneth i Berdi - pracujące w gospodzie czy też Pauline - jej wierną od lat przyjaciółkę. Każda z tych postaci jest indywidualna. Życie nauczyło je przetrwać nawet w najgorszych warunkach. No dobra, ale gdzie ta fantastyka? Gdzie ta magia, smoki, potwory no i czarodzieje. W książce "Fałszywy Pocałunek" nie znajdziemy klasycznej fantastyki, latających smoków czy czarów rzucanych przez czarodziejów. Jednak, przez cała książkę dowiadujemy się o darach, które posiadają tylko nieliczni ludzie. Mają to być dary od Bogów, tylko dla wybranych. W powieści czytamy o legendach i widzimy,jak główna bohaterka zmienia się a jej dar powoli daje o sobie znać. To pierwszy tom "Kronik Ocalałych" więc mam nadzieję, że zobaczę więcej fantastyki w następnych tomach.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
03-08-2017 o godz 15:43 przez: Aleksandra Krauze
Książka opowiada o losach młodej księżniczki imieniem Lia. W dniu swojego ślubu ucieka,biorąc życie w swoje ręce. Nie chce wychodzić za mąż, za mężczyznę, którego nie zna i nigdy nie widziała na oczy. Chce być kimś więcej, niż tylko rzeczą materialną, którą można sprzedać w ramach polityki dwóch królestw. Odnajduje swoje miejsce w odległej wsi, pracując w karczmie jako pomoc kuchenna. Pewnego dnia, w gospodzie poznaje dwóch mężczyzn - Rafea i Kadena. Do jednego z nich zaczyna czuć coś więcej, niż tylko przyjaźń. Czy po tym wszystkim co sama przeszła, może pokochać kogoś na poważnie? Nagle jej spokojne życie przerywa tragiczna wiadomość. Dziewczyna zmienia swoje plany i wraca do królestwa. Czy powrót do domu będzie dobrym wyborem? Czy ktoś z jej otoczenia nie okaże się zdrajcą? Czy dar, o którym mówiła jej matka, pomoże ocalić ukochanych? Dzieło Mary E. Pearson przywitało nas przepięknymi opisami miejsc. Nigdy w życiu nie przeczytałam tak lekkich a zarazem kolorowych opisów przyrody i miast. Momentami czułam się jak na wakacjach we Włoszech albo w Grecji, z czystą lazurową wodą i niesamowitym klimatem. Czytając podróż Lii, czułam zapach morza, słyszałam głośne rozmowy rybaków czy cichą muzykę, grajacą przez ulicznych grajków. Co do samych bohaterów, Lia jest młodą dziewczyną. Gdyby nie to, że raz czy dwa razy podano w książce jej wiek nie wiedziałabym, że może mieć mniej niż 20 lat. Zachowuje się bardzo dojrzale. Nie jest marudną, nieporadną czy też wiecznie płaczącą w poduszkę dziewczyną. To silna, odważna kobieta, która nie da sobie w kaszę dmuchać. Jak tylko trzeba, zakasuje rękawy i bierze się do pracy, nie ważne czy to sprzątanie gospody, obieranie cebuli czy pranie ubrań. Bardzo chętnie uczy się nowych rzeczy. W książce Mary E. Pearson pokazuje nam, jak dziewczyna uczy się prawdziwego życia poza murami zamku. Rafea i Kaden to młodzi mężczyźni, którzy przyjechali z jakichś względów do wsi. Nie będę zdradzać kim są ani czym się zajmują, niech będzie to mała tajemnica dla Was! Poznajemy również innych bohaterów takich jak Gwyneth i Berdi - pracujące w gospodzie czy też Pauline - jej wierną od lat przyjaciółkę. Każda z tych postaci jest indywidualna. Życie nauczyło je przetrwać nawet w najgorszych warunkach. No dobra, ale gdzie ta fantastyka? Gdzie ta magia, smoki, potwory no i czarodzieje. W książce "Fałszywy Pocałunek" nie znajdziemy klasycznej fantastyki, latających smoków czy czarów rzucanych przez czarodziejów. Jednak, przez cała książkę dowiadujemy się o darach, które posiadają tylko nieliczni ludzie. Mają to być dary od Bogów, tylko dla wybranych. W powieści czytamy o legendach i widzimy,jak główna bohaterka zmienia się a jej dar powoli daje o sobie znać. To pierwszy tom "Kronik Ocalałych" więc mam nadzieję, że zobaczę więcej fantastyki w następnych tomach.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
06-05-2021 o godz 11:48 przez: ijacielubie
https://www.facebook.com/oczymtamczytam/photos/413520199714783 Choć zazwyczaj sięgam po fantasy “dla dorosłych” (czyli nie o nastolatkach), to jednak czasem zdarza mi się przeczytać również takie z kategorii Young Adult. I o dziwo, dwie moje ukochane serie należą właśnie do tego gatunku: “Kroniki ocalałych” Mary E. Pearson i “The Cursebreakers Series” Brigit Kemmerer (niech mi ktoś wytłumaczy, dlaczego nazwa tej drugiej serii nie została przetłumaczona…). Dzisiaj opowiem Wam bliżej o “Kronikach”. Tytuły książek to: “Fałszywy pocałunek”, “Zdradzieckie serce” i… no właśnie. Niestety, @wydawnictwo Initium w dalszym ciągu nie przetłumaczyło trzeciej części, choć od wydania poprzedniej minęły już prawie trzy lata. Chodzą jednak słuchy, że ma się pojawić pod koniec tego roku. Ja już dwukrotnie spędziłam czas przy tej trylogii: raz w papierze i raz w formie audiobooka po angielsku. W pierwszej części poznajemy troje głównych bohaterów: Księżniczkę, Księcia i Zabójcę. Księżniczka ucieka z królestwa, ponieważ nie chce ulec swoim rodzicom i wyjść za Księcia. Nie dość, że go nie kocha, to nawet nie miała okazji go poznać... Jednocześnie Książę wyrusza za nią na poszukiwania, a Zabójca zostaje wysłany by - oczywiście - zabić ją. Brzmi zwyczajnie? Otóż tak nie jest. Przez całą pierwszą książkę nie mamy pojęcia, który z bohaterów jest Księciem, a który Zabójcą. Poznajemy ich wzajemne relacje, pojawiają się uczucia pomiędzy nimi a Księżniczką. Próby rozwikłania, kto jest kim, dodatkowo podsycały radość z czytania. Do ostatniego momentu nie byłam na 100% pewna, czy mam rację (przy powtórnym czytaniu oczywiście wszystko było już jasne :) ). “Fałszywy pocałunek” to w większości obyczajówka z elementami romansu i fantasy. Część druga i trzecia zdecydowanie bardziej skupiają się na polityce i bitwach, a w mniejszej mierze na uczuciach. Ale! Co jest w tej trylogii tak fascynującego? Bohaterowie. Są to chyba najlepiej skonstruowane postacie, o jakich czytałam. Niesamowicie złożone, każda z nich ma swoje powody i racje, ale słuchają się wzajemnie. Najważniejsza w tym wszystkim jest nasza Księżniczka. Mądra, kieruje się głównie rozumem, a nie sercem. Zawsze najpierw myśli o dobru innych. Nie boi się poświęcić samej siebie i swojego szczęścia dla królestwa, podejmując własne decyzje. Lia zasiada na tronie wśród moich ulubionych bohaterek. Co do postaci męskich - zazwyczaj w książkach nie lubię "trójkątów miłosnych". W tej serii jednakże był poprowadzony w tak niesamowity sposób, że nie miałam go dość. Seria doprowadzona została do satysfakcjonującego finału (choć główna bitwa mogłaby być dłuższa) i polecam ją z całego serca. Mam nadzieję, że trzecia część rzeczywiście zostanie w tym roku wydana w języku polskim.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
26-07-2017 o godz 19:08 przez: Wiktoria Rówińska
„Fałszywy pocałunek” to książka, która uwielbia wodzić Czytelnika za nos i sprawiać, byśmy wpadali w pułapki zastawione przez samą autorkę - Mary E. Pearson. Nie sposób zapomnieć o tym, co wyczyniało się na kartach tej powieści, ponieważ niektóre rzeczy potrafią naprawdę wprawić w osłupienie. Szczególnie jeden celowy zabieg Pearson wbił mnie w fotel i myślałam już, że coś źle zrozumiałam, pominęłam lub w ogóle nie ogarnęłam. Z tego powodu wracałam się do niektórych początkowych rozdziałów i czytałam je ponownie, by móc poukładać sobie to wszystko w głowie. Początkowo uważałam, że to jakaś pomyłka, wdarł się jakiś chaos przy tłumaczeniu, jednak po rozmowie z Kasią z Parę słów o książkach i recenzji Wybrednej Marudy jestem prawie pewna, iż było to celowe. Nie zdziwcie się więc, gdy zobaczycie, że narracja prowadzona jest z punktu widzenia Lii, księcia, zabójcy, Kadena oraz Rafe'a – w swoim czasie zrozumiecie dlaczego. Brakowało mi ostatnio czegoś w książkach, które przewijały mi się przez ręce, lecz nie potrafiłam sprecyzować dokładnie czego. Po lekturze „Fałszywego pocałunku” wreszcie mogłam poczuć, iż ta pustka po trochu się zapełnia. Pierwszy tom „Kronik Ocalałych” dostarczył mi od groma emocji i, chociaż występuje tam relacja tak znienawidzona przez większość Czytelników – trójkąt miłosny, nie byłam w stanie oderwać się choć na moment od lektury. Więzi pomiędzy Lią, księciem oraz zabójcą na całe szczęście nie przyćmiewały innych wątków w historii, co w innych powieściach zdarza się dosyć często. Odetchnęłam z ulgą, kiedy prawie od samego początku wciągnęłam się w losy księżniczki Morrighan i nie miałam z tym żadnego problemu, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem, ponieważ ostatnimi czasy miałam z tym niemałe problemy. Sądzę, że stoi za tym także język, który nie jest infantylny, lecz wzbogacony opisami ułatwiającymi wyobrażenie poszczególnych sytuacji bądź wyglądu i z drugiej strony nie są przesadzone lub podkoloryzowane. Świetnym posunięciem jest wzbogacenie tekstu oryginalnym językiem, którym posługują się vendańscy ludzie oraz fragmentami m.in. Pieśni Vendy - nadało to trochę oryginalności całej historii. Czymś, czego jednakże nie pochwalam, jest zrezygnowanie z amerykańskiej okładki, która jest o niebo lepsza od tej niedługo już dostępnej u nas w kraju. Jeśli jesteście spragnieni dobrego kawałka połączenia fantastyki i małego romansu, „Fałszywy pocałunek” jest specjalnie dla Was. Na kartach tej powieści czai się świat, który tylko czeka, aż się w nim zanurzymy. A kiedy już to się stanie, nie będzie odwrotu! Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Initium! https://oxu-czytanie.blogspot.com/2017/07/faszywy-pocaunek-mary-e-pearson.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
01-08-2017 o godz 19:01 przez: Megan
„Koniec podróży. Obietnica. Nadzieja. Opowiedz mi raz jeszcze, Amo. O świetle.” Księżniczka Lia nie jest typową królewną z bajki. Jest pyskata i ma swoje zdanie. Jednak jest zmuszona do zamążpójścia. Ba, nawet nie widziała kandydata a już stwierdza, że jest on brzydki, stary i zgnuśniały. Przymierze, jakie jej ojciec zawarł z królestwem Dalbreck opierało się na jej małżeństwie. Była Pierwszą Córką domu Morrighanów i musiała wypełnić swój obowiązek. Lecz dziewczyna pragnie wyjść za mąż z miłości, a nie dlatego by zawrzeć pakt polityczny z sąsiednim królestwem.. Dlatego wysyła do księcia krótki liścik, którego treść później ocali mu życie… Ścigana przez licznych łowców, znajduje schronienie w odległej wsi, gdzie wraz ze swoją służką, rozpoczyna nowe życie. Lecz gdy do wioski przybywa dwóch przystojnych nieznajomych, wszystko się zmienia. Dziewczyna nie wie, że jeden jest odtrąconym księciem a drugi zabójcą, którego zadaniem jest pozbawić ją życia… Co wyniknie z tej plątaniny intryg? Cóż, tego już będziecie musieli dowiedzieć się sięgając po „Fałszywy Pocałunek”. Niby historia zdaje się być oklepana. Buntownicza księżniczka, tajemniczy książę, miłość, zdrada, odkrywanie tajemnic. To wszystko już było. Jednak śledzenie losów Lii i jej przyjaciół było dla mnie wyjątkowo miłym przeżyciem. Choć początkowo książka strasznie mi się dłużyła, to gdy losy bohaterów się w końcu spotkały, nie wiedziałam kiedy dotarłam do końca. Podobały mi się zawarte między tekstami fragmenty pieśni vendańskich a także użyty w tekście język, który ożywił całą historię i nadał jej ciekawy rys. Autorka sprytnie operowała też opisami, dzięki czemu cała historia była żywa i można było sobie wyobrazić miejsca i postaci bardzo dokładnie. Choć nie przepadam za narracją pierwszoosobową, to tutaj wyjątkowo dobrze się ona sprawdziła. Dzięki czemu mogłam swobodnie podążać za tokiem wydarzeń i przeżywać rozterki wraz z bohaterami. Pomimo całego swojego uroku, główna bohaterka czasem doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Wiele wątków przewidziałam już po kilkunastu stronach tekstu i poczułam lekki zawód, że mam rację. Aczkolwiek pod sam koniec, historia nabrała takiego tempa i było w niej tak wiele zwrotów akcji, że chyba zamówię sobie kolejne tomy książki po angielsku. Czy polecam tę książkę? Jak najbardziej. Jest to bardzo fajny początek serii, zostawiający w czytelniku poczucie niedosytu. Pomimo, iż czasem wieje romansidłem, to nie wpływa to jakoś szczególnie na odbiór całości. Jeśli lubicie lekkie fantasy z elementami romantycznymi, to jak najbardziej jest to książka dla Was.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
25-08-2017 o godz 20:05 przez: Danuta Ciesielska
Gdy tylko usłyszałam, że ta książka pojawi się w Polsce, wiedziałam, że muszę ją mieć. Nasłuchałam się tyle dobrych opinii o niej na zagranicznym booktubie, ze grzechem byłoby jej nie przeczytać. Gdy odebrałam paczkę z poczty i ją odpakowałam (tak, zrobiłam to od razu) to zagościł na mojej twarzy tak duzy uśmiech, że aż ludzie się na mnie dziwnie patrzeli. Księżniczka Arabella (woli gdy mówi się do niej Lii) urodziła się w królestwie przesiąkniętym po brzegi tradycjami. Życie pełne obowiązków niezupełnie się jej podoba, dlatego jest gotowa je porzucić. Tak też robi. Dokonuje tego w dniu jej ślubu z mężczyzną, którego tak naprawdę nigdy na oczy nie widziała. Ucieka wraz ze swoją służącą, a zarazem najlepszą przyjaciółką. Udaje im się dostać do odległej wioski, gdzie planują rozpocząć nowe życie. Jakiś czas później dociera tam także dwójka mężczyzn- niedoszły pan młody oraz zabójca. Najlepsze jest to, że nie wiadomo, który jest którym. "Fałszywy Pocałunek" to pierwszy tom trylogii Mary E. Pearson, który totalnie mnie oczarował. Wiem, że na pewno sięgnę po następne tomu, bo przecież jakbym mogła inaczej? Ja dosłownie płynęłam przez strony tej pozycji. Wciągnęłam się tak bardzo, że nie zauważyłam, że zbliżam się do końca. Byłam przygotowana, że w tej książce schemat będzie gonił schemat, a rzeczywistość okazała sie inna. Oczywiście kilka typowo schematycznych sytuacji było, ale nie tak wiele jak się spodziewałam. Za każdym razem, gdy byłam pewna, że wiem jaki będzie następny ruch bohatera, robił on coś, czego zupełnie się nie spodziewałam. Wspominałam już, że Arabella jest pierwszą córką domu Morrigham? Jeśli nie, to właśnie to robię. Dlaczego was o tym informuję? Ano dlatego, że Pierwsze Córki posiadają pewien dar. A jaki to dar, dowiecie się czytając "Fałszywy Pocałunek". W tej historii ujęło mnie najbardziej to, że praktycznie przez cały czas nie wiemy kto jest księciem, a kto zabójcą. Gdy już byłam pewna, który to który, wszystko się sypało i musiałam od nowa się domyślać. Według mnie nadało to książce aury tajemniczości. Na naszą uwagę zasługuje także główna bohaterka, która jest jak dla mnie postacią wręcz idealną. Potrafi przyjąć wszystko na klatę, nie rozczula się nad sobą, jest zabawna i nie głupia! Długo nie pałałam taką sympatią do żadnej książkowej dziewczyny. Z niecierpliwością wyczekuje następnych tomów. Po tym zakończeniu po prostu muszę wiedzieć co będzie dalej. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam! Świetna książka, jedna z lepszych jakie przeczytałam w tym roku. Nie zwlekajcie, tylko prędko biegnijcie ją kupić!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
26-03-2018 o godz 07:50 przez: Książki według Wiktorii
Siadając do tej książki w moim sercu panował huragan. Nie potrafiłam określić czy biorę tę powieść przez to, że jestem jej ciekawa czy jednak, aby przekonać się czy jest ona taka zła jak twierdziła połowa osób w internecie. W końcu po wielu godzinach spędzonych nad rozmyślaniem i wypisywaniu "za" i "przeciw" postanowiłam dać jej szansę. Szczerze mówiąc, pierwsze rozdziały już na początku osłabiły powieść w moich oczach. Czym dalej byłam, tym mniej rozumiałam. Z każdą stroną stawałam się coraz bardziej zniesmaczona i zirytowana, bo ile można czytać i nie rozumieć co się dzieje? Nie rozumie się, ponieważ autorka nie podaje czytelnikowi informacji na srebrnej tacy, prowadzi ona narrację w taki sposób, że nie potrafimy określić, z rozdziałów, kto jest księciem, a kto zabójcą. Trzeba przyznać jest to coś nowego, bo rzadko kiedy czyta się książki poprowadzone w taki sposób. Już miałam wydać na tę książkę wyrok śmierci, kiedy nagle strona za stroną autorka zaczynała mi podsuwać coraz to więcej informacji. "Fałszywy pocałunek" to książka, która skrywa w sobie tyle tajemnic i posiada tyle zakamarków, że aż trudno w to uwierzyć. Podczas czytania nie potrafiłam tego pojąć. Zakładamy jedno, coraz bardziej utwierdzamy się w swoim przekonaniu i nagle bum! Wszystko okazuje się być inaczej! Szczerzę, muszę przyznać, że bardzo mi się to podobało. Ta niepewność, klimat i te tajemnice. A do tego wszystkiego miłość! Czy może być coś lepszego? Trzeba przyznać, że początek jest ciężkim orzechem do zgryzienia. Dziwnie się zaczyna, a czym dalej jesteśmy tym bardziej mamy ochotę odłożyć tę książkę na bok. Jednak jest ona taka nie bez powodu. Jest to zdecydowanie zamierzony efekt autorki, ponieważ po skończeniu, siedzi ona nam w głowach jeszcze naprawdę długo. Recenzja posiada mało informacji o samej fabule, jednak jest to również zamierzone działanie z mojej strony. Czym więcej informacji zdradzam tym bardziej odkrywam karty, które przed czytaniem powinny pozostać tajemnicą. Przed zaczęciem tej książki z ciekawości zajrzałam na wiele portali i poczytałam recenzje tej pozycji i szczerze mówiąc, był to ogromny błąd z mojej strony. Każda opinia zdradzała inny rąbek tajemnicy, po przeczytaniu takich kilku wiedziałam o książce rzeczy, których odkrycia żałowałam podczas zagłębiania się w treść. Dlatego teraz sama zdradzam tylko informacje, które są konieczne. Polecam najpierw sięgnąć po książkę, a później po recenzję na portalach. Odwrotnie może nam to zepsuć zabawę z czytania i odkrywania tajemnic.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
10-08-2017 o godz 20:11 przez: Zakładka
Zaczynając czytanie, nie sądziłam, iż natrafiłam na książkę która zainteresuje mnie aż tak bardzo. Okazuje się, iż właśnie w tym momencie, potrzebowałam czegoś w klimatach królewsko-rycerskich. Chyba wiecie co mam na myśli. W każdym razie, fabuła mimo sztampowości, okazała się zaskakująca. Już wszystko pomału tłumaczę. Sam opis fabuły wydawał mi się już na wstępie ciekawy. Jednak nie oczekiwałam zbyt wiele. Dlaczego?Chyba nie chciałam się rozczarować. Aczkolwiek zachęcały do niej pozytywne opinie. Dlatego też, ku sposobności, rozpoczęłam czytanie. Zatem przejdźmy do tego co działo się w książce.I przyznać muszę, że była ona w zasadzie dość typowa. Dlaczego? Pomyślcie sami. Księżniczka ucieka przed aranżowanym małżeństwem, wyruszają za nią zabójcy, oraz inne osoby mające swoje cele w złapaniu jej. Co może się stać? Tak naprawdę, możliwych scenariuszy jest kilka, a każdy z nich tak samo prawdopodobny. I w miarę rozwoju zdarzeń, wszystko stawało się oczywiste, i w zasadzie mało aspektów akcji mnie zaskoczyło. Oczywiście było kilka takowych, ale nie stanowiły znaczącej jej części. Nie chcę marudzić. Autorka jednak mogła sobie zadać więcej trudu, komponując całą fabułę. Przydałoby się więcej momentów które by zadziwiały czytelnika, a także takich wyprowadzających z tropu na odgadnięcie zakończenia. Tym co muszę pochwalić, jest niewątpliwie styl. Bo pomimo tego, że całość nie była odkrywcza anie wcale zaskakująca, to czytało się to z wielkim zainteresowaniem i chęcią poznania co będzie dalej. Natomiast ciekawym elementem całości jest Lia. Ta bohaterka nieraz zaskoczy swoimi decyzjami i osobowością. I zdecydowanie odstaje od typowego schematu księżniczki. Dlaczego? Nie zdradzę wam, to oczywiste! Musicie wierzyć mi na słowo! Lia to bardzo wyrachowana i pewna siebie osoba. Tak, to idealnie ją opisuje. Ale potrafi też być uczuciowa i delikatna. Takowy mix, może mieć różne efekty. W zależności od sytuacji i konkretnej osoby. Jednak Lia jest jedyna w swoim rodzaju. Pochwalić mogę wykonanie okładki. Dziewczyna, która na niej jest, to naprawdę piękna kobieta. W dodatku wszystko zachowane jest w dość klimatycznej kolorystce. Świetnie pasuje do treści książki. Niestety egzemplarz który ja miałam w rękach, był nieco niedopracowany. Rogi zaginały się bardzo łatwo, przez co całość straciła na jakości i wyglądzie. Czy mi się podobało? Zdecydowanie! Może nie była to literatura najwyższych lotów, ale z pewnością zachęca do kontynuowania czytania całej serii. Z całego serca polecam. :)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
29-10-2017 o godz 18:46 przez: Anonim
Lia jest pierwszą córką domu Morrighanów. Jako pretendentka do tronu wychowywana, była w świecie rządzonym przez obowiązki i reguły. W królestwie, gdzie główne skrzypce gra tradycja i wszechobecne konwenanse . Wreszcie nadchodzi dzień, w którym musi wyjść za mąż, w celu zapewnienia sojuszu z innym królestwem, który zwiastowałby stabilizacje i bezpieczeństwo polityczne. Dziewczyna nie wie, kogo wybrano na jej męża, nigdy go nie widziała. Zgodnie z tradycją mają się spotkać dopiero podczas ślubnej uroczystości. A ona pragnie małżeństwa z miłości, więc postanawia uciec i zabiera ze sobą swoją służącą. Ścigana przez licznych tropicieli, zatrzymuje się dopiero w odległej wsi, gdzie znajduje schronienie i rozpoczyna nowe życie. Życie tak odmienne od tego, które do tej pory wiodła. Wkrótce do wioski ,w ślad za nią docierają również odtrącony przez nią książę i oprych, który ma za zadanie ją zabić. Zauroczona przystojnymi przybyszami Lia, trafia na niebezpieczny podstęp, w który zostaje uwikłana. Mary E. Pearson nie stworzyła oryginalnej powieści, która swoją niebanalnością nieraz zaskoczyłaby czytelnika. Niby standardowa historia księżniczki, która buntuje się przeciw z góry zaplanowanym życiu i ucieka, żeby pokierować swoim losem wedle własnego życzenia. Jednak przygody Lii czyta się z autentycznym zaciekawianiem i zaangażowaniem. Główna bohaterka z jednej strony jest typową ogłupioną przez uczucie nastolatką, a z drugiej strony jest pełna sprzeczności. Nie wiem jakim cudem się to wszystko tak harmonijnie układa, tworząc barwną i wyrazistą postać. Moją irytację wzbudzał niekiedy kapryśny i humorkowaty książę, ale nie było to takie odczuwalne, żeby psuło powieść. Akcja do połowy książki była przyjemnie spokojna, wręcz leniwa, a gdzieś od połowy ruszyła z kopyta. Coś totalnie niesamowitego, co pojawiło się w tej książce, to zatarcie tożsamości męskich bohaterów. Podczas czytania nie wiedzieliśmy kto jest kim i to było takie odświeżające i świetne, bo dzięki temu zabiegowi mogliśmy uniknąć spoglądania na nich, przez pryzmat ich rangi i całkowicie wyzbyć się stereotypów.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
31-07-2017 o godz 11:51 przez: Ka razy dwa
Seria: Kroniki Ocalałych #1 Wydawnictwo: Initium Narracja: pierwszoosobowa — Lia, Książę, Zabójca Główny bohater: Arabella Celestina Idris Jezelia — 16 lat Najlepsze zastosowanie: Lia jest księżniczką i Pierwszą Córką Domu Morrighan, co oznacza, że powinna posiadać dar, jak każda pierwsza córka. ‘Powinna’ jest tutaj słowem kluczowym. Zdaje się, że Lia pozbawiona jest nadzwyczajnych zdolności, jednak nie przeszkadza to większości sądzić, że posiada nadludzką i niespotykaną moc. A Lia chce być tylko zwyczajną nastolatką. Ma awersje na słowa ‘tradycja’ i ‘obowiązek’. Są one jej zmorą od zawsze i właśnie teraz najmocniej dają o sobie znać. Dziewczyna ma wyjść za księcia Domu Dalbreck, jednak ani trochę jej się to nie podoba. Decyduje się na ucieczkę sprzed ołtarza i wraz swoją służącą, a zarazem najlepszą przyjaciółką, wyjeżdża do rodzinnej wioski Pauline. Tam Lia nareszcie może być sobą i nie przejmować się królewskimi sprawami. Pewnego dnia w wiosce pojawia się dwóch chłopaków, którzy mogą zupełnie zniweczyć wszystkie plany Lii na spokojne życie. Bohaterowie: W książce narracja prowadzona jest z trzech perspektyw, dlatego dość dobrze poznajemy zarówno Lię, Zabójcę, jak i Księcia. Pewnie zastanawiacie się z jakiego powodu z uporem maniaka nie używam imion chłopaków. Powód jest prosty — autorka nam to przedstawia dopiero w okolicach 300 strony. Sami nie jesteśmy pewni, który z nich jest kim. Imiona oczywiście są podane, ale jest to zrobione w taki sposób, że ciężko jest się połapać. Sama jednak zaskoczona nie byłam, ponieważ zanim zabrałam się za jej czytanie, zajrzałam na ostatnią stronę (właściwie to kilka ostatnich), z których dowiedziałam się, kto jest kim. Ale Wy tego nie róbcie! Poważnie, ja byłam smutna, że to zrobiłam, kiedy dowiedziałam się o tym zabiegu autorki. Był ON świetny, a ja go zepsułam swoim nawykiem, nad którym czasami nie panuję. Całość: http://www.karazydwa.pl/2017/07/Falszywy-pocalunek.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
19-04-2018 o godz 20:00 przez: Paulina Lipka-Bartosik
Przeczytałam w swoim życiu naprawdę wiele książek, ale jeszcze nigdy dotąd nie trafiłam na taką, która choć trochę przypominałaby "Fałszywy pocałunek". Ni to romans, ni powieść historyczna, nawet nie zwykła przygodówka i nie klasyczne fantasy - trudno jest przypisać tę powieść do jednego tylko gatunku (co absolutnie nie jest wadą!). Mary E. Pearson stworzyła tak smaczne gatunkowe combo, że naprawdę trudno o to, by komukolwiek nie przypadło ono do gustu. Wykreowała charakternvch i odważnych (no, przeważnie :D ) bohaterów, którzy wzbudzają sympatię i mało kiedy doprowadzają do szewskiej pasji (co nie ukrywajmy, jest sztuką w tego typu książkach). Niektórym przeszkadzać może rozgrywający się na kartach powieści trójkąt miłosny (do przesady przecież wykorzystywany w literaturze młodzieżowej), mnie jednak zbytnio nie raził, może dlatego, że był dosyć subtelny. Fenomenalnym zabiegiem było ukrycie prawdziwej tożsamości Księcia i Zabójcy (oczywiście do pewnego momentu ;) ) - wiemy, że o względy Lii z różnych powodów zabiega dwóch mężczyzn, nie wiemy jednak, który z nich jest tym, który ma ją zgładzić, a który tym, którego niegdyś odtrąciła. Próbowałam wywnioskować to z części, w którym autorka oddawała im narrację, próbowałam czytać między wierszami, ale cóż, niestety, poniosłam sromotną klęskę. Brawo, pani Pearson, zwykle niełatwo jest wyprowadzić mnie w pole ;) Pamiętajcie jednak, że "Fałszywy pocałunek" to nie tylko trójkąt miłosny, to także opowieść o często skomplikowanych relacjach rodzinnych, o konflikcie między pragnieniami, a powinnością. Gdzieś w tle pojawiają się też duchy przeszłości, a pochopnie podjęte decyzje okazują się być tragiczne w skutkach. Akcja jest dynamiczna, dialogi żwawe i nieoderwane od rzeczywistości, a sam pomysł na fabułę i stylizowanie powieści na książkę historyczną (choć w gruncie rzeczy wcale nią przecież nie jest ;) ) okazały się strzałem w dziesiątkę. Czegóż chcieć więcej? ;)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji