30-12-2019 o godz 18:45 przez:
Danuta Gierulska
|Zweryfikowany zakup
Realizacja zamówienia bez zastrzeżeń. Książka przyszła na czas, dostawa darmowa do punktu pocztowego. To nie pierwszy raz, gdy zamawiam coś w Empiku. Uważam tę firmę za godną zaufania i polecenia. I posiada bogatą ofertę. Danuta
Nie bylam nigdy fanka Kory, lubilam i lubie jedynie wybrane utwory. Ksiazke kupilam wyjezdzajac na wczasy i .... mnie pochlonela. Fajnie i przyjemnie sie czyta. Wciaga. Jest lekka. Ciekawe historie. Polecam
"Dzisiaj bardzo wyraźnie odczuwam u ludzi brak duchowości. Nie kształci się w dzieciach wyobraźni. A człowiek pozbawiony wyobraźni pożąda coraz więcej rzeczy materialnych, które pieszczą oczy i stwarzają pozorne poczucie bezpieczeństwa. To jak nekrofilia: ukochanie martwej materii. Nie kochamy jednak tego, co już mamy, tylko to, co chcemy mieć. Szczęście jest niemożliwe, a napięcie ciągłe. I niecierpliwość." Można Korę lubić lub nie, ale chyba nikt nie zaprzeczy, że była wielką osobowością oraz autorką wielu mądrych i intrygujących tekstów piosenek. No i ten charakterystyczny głos. Jestem z pokolenia, które mimo pozornie młodego wieku zna całkiem sporo utworów Maanamu i kilka z nich potrafi bezbłędnie zanucić, a jednocześnie kojarzę Korę jako bezkompromisową, czasem może nieco zbyt ostrą w swoich opiniach jurorkę Must be the music. Kolorowy ptak. Powiedzieć o niej, że była nijaka to grzech. Autobiografia Kory wzbogacona o dyskografię oraz teksty jej ulubionych utworów jest raczej zwięzła i dobrze przemyślana. Nie ma tu niepotrzebnych słów czy nadmiernej egzaltacji, bądź niepotrzebnego ekshibicjonizmu. Kora mimo trudnego, momentami wręcz traumatycznego dzieciństwa ukształtowała się jako inteligentna, oczytana oraz obyta ze sztuką kobieta, która stworzyła fajną, przyjacielską relacje ze swoimi synami. "A planety szaleją" to Kora w czystej postaci, a także kawał historii Maanamu.
Książka dobra, lecz spodziewałem się czegoś innego kupując ją. Najbardziej jednak zdziwiły mnie puste strony w książce, na których można by było umieścić jakieś zdjęcie czy tekst. Jest to o tyle smutne, że sama Kora mówiła o ekologi i nie marnowaniu drzew na papier. Ponadto wyrzucając zdjęcia i teksty piosenek, oraz informacje o dyskografii, książka jeżeli chodzi o tekst zmniejszyła by się z 200 stron na może 60. Mimo wszystko warto posiadać na półce, choćby na pamiątkę po zmarłej artystce.
Książka dobra, lecz spodziewałem się czegoś innego kupując ją. Najbardziej jednak zdziwiły mnie puste strony w książce, na których można by było umieścić jakieś zdjęcie czy tekst. Jest to o tyle smutne, że sama Kora mówiła o ekologi i nie marnowaniu drzew na papier. Ponadto wrzucając zdjęcia i teksty piosenek, oraz informacji o dyskografii, książka jeżeli chodzi o teks zmniejszyła by się z 200 stron na może 60. Mimo wszystko warto posiadać na półce, choćby na pamiątkę po zmarłej artystce.
Dno do kwadratu. Narcyz dopisał parę rozdziałów kreując sie na boga, a co najmniej proroka, który to natchnął Korę i właściwie odpowiada za cały Maanam (nie tylko ten knajpiany po 1986, ale ten wielki i prawdziwy z czasów Nocnego Patrolu i "jedynki"). Najwyraźniej pijawka postanowił jeszcze co nieco ugrać i zarobić, dopóki żyją ci, którzy pamiętają wspaniały zespół Marka i jego żony. A czyni to zręcznie niczym śp (świetlanej pamięci) ex-lider KOD-u żebrzący na ulicy z wypasionym iPhonem przy uchu. Rzygać się chce jak się czyta te "pośmiertne" wspomnienia, natchnionego duchem Kory "wielkiego literata". Błeeee. Jeśli już, wolę oryginał "Podwójnej linii życia" - tu wprawdzie też sporo nawiedzenia, ale chociaż wiadomo kto pisał.
Dno do kwadratu. Narcyz dopisał parę rozdziałów kreując sie na boga, a co najmniej proroka, który to natchnął Korę i właściwie odpowiada za cały Maanam (nie tylko ten knajpiany po 1986, ale ten wielki i prawdziwy z czasów Nocnego Patrolu i "jedynki"). Najwyraźniej pijawka postanowił jeszcze co nieco ugrać i zarobić, dopóki żyją ci, którzy pamiętają wspaniały zespół Marka i jego żony. A czyni to zręcznie niczym śp (świetlanej pamięci) ex-lider KOD-u żebrzący na ulicy z wypasionym iPhonem przy uchu. Rzygać się chce jak się czyta te "pośmiertne" wspomnienia, natchnionego duchem Kory "wielkiego literata". Błeeee. Jeśli już, wolę oryginał "Podwójnej linii życia" - tu wprawdzie też sporo nawiedzenia, ale chociaż wiadomo kto pisał.