3/5
26-06-2020 o godz 22:19 przez: Anonim
Szczęście ma smak wspomnień. Potraw z przeszłości, bądź teraźniejszości. Zawsze towarzyszą w tych momentach ukochane osoby. Czy warto zaryzykować i dać szansę miłości? Schować strach do kieszeni i odważyć się? Kinga i Milena Kolczyńskie wychowywane są prze tatę. Ich mama zmarła przed laty na raka. Dziewczyny źle to zniosły - szczególnie słabsza i młodsza. Ale jakoś dały sobie radę. Mają siebie na wzajem i wspomnienia. Wspomnienia z przeszłości, kiedy mama żyła a każdy dzień z nią smakował inaczej. Są zaradne - pracują i mają się dobrze. Nawet ich tata zaczyna rozkwitać. Milenie po latach zdaje się, że złapała szczęście za nogi. Piotr jawi się idealnym chłopakiem i jej przyszłością. Za to Kinga po doświadczeniu z młodzieńczą pierwszą miłością stroni od związków i jakichkolwiek spotkań towarzyskich. Za namową współlokatorki i przyjaciółki Magdy idzie do klubu i przypadkowo wpada na tajemniczego bruneta, którego w najbliższym czasie jeszcze kilka razy będzie dane jej spotkać. Przeznaczenie? Czy otworzy się na miłość i da szansę Arturowi? Czy związek Mileny i Piotra ma szansę? Jak Milena poradzi sobie z potężnym ciosem? Komu uwierzy? Czy Magda i jej nowa miłość to jest prawdziwe uczucie? Jak smakuje szczęście? Ta książka jest debiutem. A wiecie, jak bardzo je lubię. Jedne są mniej, drugie bardziej udane. Ale uwielbiam ten dreszczyk niepewności o czym będzie książka i czy me serce zabije szybciej dla danej historii. Czy styl mi się spodoba. Zagadki - ja lubię je rozwiązywać. W tym przypadku mamy historie sióstr, których mama zmarła przed laty a dziewczyny z pomocą ojca i specjalistów uczyły się życia w nowej bolesnej codzienności. I tak na prawdę to nie wiem, z której strony nagryźć temat. Dlaczego? Bo tu jest bardzo dużo wątków i bohaterów, którzy mają głos. Pomijając już sam fakt, że historia jest mocno rozciągnięta w czasie. Mamy bowiem poza siostrami i ich miłościami, także ojca, Kamilę, Wojtka, Tomasza i wiele innych osób. Każda na swój sposób dokłada informacji do całości, by oddać obraz sióstr. Ich decyzję i przemyślenia. I szczerze? Trochę tego jak dla mnie za dużo. Bardzo fajnie i spójnie czytało mi się wydarzenia okiem Kingi. Jej szokujący wątek z Piotrem mnie totalnie zaskoczył i jej współczułam. Jak bardzo współczułam tak mocno kibicowałam Arturowi. A potem? Potem wszystko zaczęło gnać niczym pendolino. Dodatkowo autorka położyła watek sensacyjny, co jak dla mnie jest zupełnie niezrozumiałe, bowiem odciąga on uwagę od sióstr wprowadzając zamęt. Taki zabieg z dodatkowymi bohaterami dokładanymi w trakcie, jak i zmiana kierunku z obyczajówki na kryminał miałby w moim odczuciu lepszy sens, gdyby całość została podzielona na dwa tomy. Dwa a nawet trzy. Jeden okiem Kingi, drugi Mileny a trzeci ojca dziewczyn. Tu po prostu dzieje się zbyt wiele. Za dużo jak na niewiele ponad 250 stron. A bohaterowie są na prawdę świetnie wykreowani. Troskliwi, cierpliwi i o wielkim sercu. Może tylko odrobinę jak na swoje dwadzieścia kilka lat zbyt mało dojrzali. Bardzo spodobała mi się właśnie Kinga. Milena i jej zwątpienie mnie zaskoczyło. Zamiast skonfrontować i wyjaśnić wszystko woli się wyrzec. Można to zrzucić na hormony. Owszem. Ale to trochę takie naiwne. Szczególnie, że potem na właśnie oczy widzi sytuację, która nie powinna mieć miejsca. To już powinno być dla niej sygnałem, by jednak porozumieć się z siostrą. Ale niestety autorka wolała dorzucić kolejne wątki i osoby, które niestety w moim odczuciu nie były dobrymi przyprawami dla tej potrawy. Jeszcze jedno, na co zwróciłam uwagę, to cała historia została napisana w taki sposób, że tempo i akcja zdają się być monotonne. Mimo kolejnych dokładanych wątków i wydarzeń oraz bohaterów zabrakło mi stopniowania napięcia i jakichś mocniejszych emocji. Było po prostu zbyt miło. Liczyłam po opisie na wciągającą historię. Wakacyjna i słoneczna okładka i świetny tytuł skusił mnie dodatkowo. Niestety jeśli chodzi o środek to jestem mocno rozczarowana. A najbardziej właśnie nie lubię pisać negatywnych odczuć. Autorka miała na prawdę świetny pomysł na książkę. Na parterów bohaterów również. Niestety reszta została mocno przedobrzona... Mimo wszystko dziękuję autorce i wydawnictwu, że mogłam przeczytać tę historię. Ten debiut niestety do zbyt udanych nie należy a zapowiadał się świetnie. Życzę autorce, by się nie poddawała. By nadal pisała i szukała odpowiedniej drogi. Styl i sposób opisów był dobry. Bohaterowie skonstruowani w porządku. Jednak gdzieś się ten kierunek w tym przypadku pogubił i wyszło nie do końca smacznie. Ale to co chciała autorka, w moim odczuciu, przekazać poprzez historię dziewczyn bez problemu wyłapałam. Miłość może mieć różne barwy i smakować z każdym kęsem całkiem inaczej. Mimo doświadczeń, leków i obaw trzeba się odważyć. Zaryzykować i zrobić ten krok. Nie poddawać się i zbytnio nie przywiązywać wagi do przeciwności losu. One tylko uczą. A każdy i tak chce być szczęśliwy. Jeśli lubicie takie książki i debiuty to myślę, że powinniście mimo wszy
Czy ta recenzja była przydatna? 0 1
3/5
24-04-2020 o godz 21:35 przez: Anonim
GORZKI POSMAK „Jak smakuje szczęście?” Pauliny Wiśniewskiej to książka, która miała duży potencjał, ale niestety został on zmarnowany. Powieść traktuje o dwóch młodych siostrach Kindze i Milenie i ich rozterkach natury romantyczno-egzystencjonalnej. Z tym że to Kindze autorka poświęciła jakieś trzy czwarte książki, a Milenę potraktowała po macoszemu. Nie chodzi nawet o to, że wygląda to nieestetycznie, a o to, że wątek Kingi jest po prostu nudny. Za to Mileny o wiele ciekawszy. Niestety, kiedy zaczęło się „coś dziać”, nagle okazało się, że jestem pod koniec książki. Szkoda, bo dopiero wtedy ta książka nabrała rumieńców. Kinga i Milena jako nastolatki straciły matkę. Dodatkowo Kinga została porzucona bez słowa wyjaśnienia przez swoją szkolną miłostkę. Niestety, wszyscy jak na złość chcą ją swatać. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Jakby bycie singlem było czymś niepożądanym. Natomiast Milena, młodsza z sióstr, ta to ma życie. Nie dość, że trafiła na super faceta, ma super pracę, to jeszcze super mieszkanie. Jednak, jak to w przypadku romansów bywa, nie wszystko idzie im tak, jak by sobie tego życzyły. I właściwie tutaj mogę zakończyć streszczanie tej fabuły, bo jako takiej – jakiejś sensownej i logicznej osi, ta książka po prostu nie posiada. Mam wrażenie, że autorka starała się „chwycić” wszystkiego w tej książce, a rezultat jest taki, że po prostu nic sensownego z tego nie wyszło. I nudno jest. O panie, jak tu wieje nudą! Jak już wspomniałam, pod koniec robi się ciekawie, i, co bardzo interesujące, również styl Wiśniewskiej jest wtedy jakoś lepszy jakościowo. No, ale wtedy następuje ciach! I koniec tego dobrego. A jeśli już o ciachaniu mowa, to akcja tej książki jest „pociachana”. To znaczy autorka pisze w ten mniej więcej sposób: osiemnasta, poszłam tam i tam, bla bla, ciach, na drugi dzień, bla bla, ciach. I tak w kółko. To bardzo irytuje i osobiście nie lubię takiego prowadzenia narracji. O! A ta narracja, mimo że jest pierwszoosobowa, w czasie przeszłym, na pewno raz autorka zwróciła się do nas, czytelników, zadając pytanie „wiecie?” czy coś podobnego. Nie! Nie robi się tak. Jeśli narracja jest pierwszoosobowa, bohater nie zwraca się do wymyślonych przyjaciół, zadając im pytania, bo to po prostu brzmi śmiesznie. Na pewno raz też zobaczyłam mieszanie czasów. Poza tym jest tu za dużo ekspozycji, która aż boli. Żaden bohater w pierwszoosobowej narracji nie opowiada sam sobie, co robił, bo to jest dziwne. Kilka razy zauważyłam też pleonazmy. Dodatkowo, może ktoś powie, że już całkiem się czepiam, ale trudno, niestety, zwracam uwagę na takie detale; otóż, mamy scenę u ginekologa. Bohaterka (nie powiem która) czeka na USG, towarzyszy jej siostra. Tylko że dowiadujemy się, że ta spodziewająca się potomstwa, jest w drugim miesiącu ciąży. Do 11 tygodnia wykonuje się tzw. USG transwaginalne, a więc niemal do trzeciego miesiąca. Żaden lekarz nie pozwoliłby, aby przy takim badaniu towarzyszyła ciężarnej siostra. Po zakończeniu wizyty, lekarka mówi, że pacjentka MOŻE zażywać kwas foliowy. Cóż, byłam w ciąży dwa razy i za każdym razem był to mus, a nie, że jeśli chcę, to mogę, a jeśli nie chcę, to nie muszę. Takie informacje nie są tajne. W dzisiejszych czasach można je z łatwością sprawdzić w Internecie. Dlaczego się tego czepiam? Ano dlatego, że w książkach obyczajowych bardzo ważny jest realizm. Bez niego książka wydaje się chwilami absurdalna. No, tak! Absurd. Absurdem są wynurzenia głównych bohaterek, takie z niczego wyjęte. Najbardziej rozbawiły mnie myśli egzystencjonalne Kingi na basenie. Ja tam na basenie myślę, czy mi kostium trzyma wszystko, jak należy, a nie zastanawiam się nad sensem życia. Nierealne są też sytuacje, jakie spotykają Kingę. Raz spotyka matkę, szarpiącą dziecko, a kiedy indziej dziewczynę, która zaliczyła wpadkę ze starszym mężczyzną. Za każdym razem Kinga „ratuje” ich z opresji i daje dobrą radę, dzięki której „schodzą ze złej drogi”. Mogłoby się wydawać, że to taka samarytanka. A jednak, Kingi nie da się lubić. Tak samo, jak Mileny. Choć w sumie „kij”, która to która, bo obie są tak nudne i nieciekawe, że aż boli. Poza tym miałam wrażenie, że one niczego nie przeżywają. W ich życiach dzieją się tragedie a’la „Dynastia”, a one? Po prostu sobie przechodzą obok tego do porządku dziennego, cieszą się nadal życiem. Pełen luz. Nierealne. Poza tym, że wieje nudą, są tu też archaizmy i sztywne dialogi. Te pierwsze nawet bym przecierpiała, gdyby były odpowiednio użyte, ale gdy któryś raz widziałam „kuksańca” coś we mnie umierało. Te drugie niestety są nie do przetrawienia dla mnie. Zupełnie tak, jak nieskończone opisy tego, co jedzą bohaterowie. Zupełnie bez sensu. W tej książce albo nic się nie dzieje przez milion stron, albo dzieje się za dużo i za szybko przez kilkadziesiąt stron. I znów ta estetyka się kłania. Nierówne rozdziały – jedne krótsze, drugie dłuższe, wyglądają dla mnie po prostu nieładnie. Więcej: www.recenzje-szanuki.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 2
2/5
20-05-2020 o godz 13:14 przez: Anastazja
Szczęście jest emocją, spowodowaną doświadczeniami ocenianymi przez podmiot, jako pozytywne. Psychologia wydziela w pojęciu szczęście rozbawienie i zadowolenie. Mieć szczęście oznacza: sprzyjający zabieg, splot okoliczności, pomyślny los, fortunę, dolę, traf, przypadek, powodzenie w realizacji celów życiowych, korzystny bilans doświadczeń życiowych. Zatem szczęście jest pozornie czymś łatwym i prostym, takim oczywistym. Nijak ma się to do rzeczywistości, bo sami doskonale wiemy, że z tym fantem to nie jest tak kolorowo, jakby mogło się wydawać. Zatem czy lektura powieści „Jak smakuje szczęście?” Przybrała więcej barw niż jedna? „Każdy z nas ma w życiu jakieś hobby, pasje, zajęcia, dzięki którym może oderwać się od ponurej rzeczywistości, choć na chwilę.” Kinga ma pracę, przyjaciółkę i bliską rodzinę w postaci ojca, i siostry Mileny. Nie żyją oni jednak w sielance, całą trójkę spotkała tragedia, a jakby tego było mało – każdy z osoba posiada własne demony. Kindze po wydarzeniach z przeszłości jest bardzo ciężko zaufać komuś nowemu, kto pragnie wkroczyć w jej życie. Milena wiedzie spokojne życie u boku Piotra, a jak dobrze wiemy, nigdy nie może być za dobrze, tak, więc los szykuje jej nie lada niespodziankę. Jednak wszyscy dążą do jednego. Do szczęścia. „Niekiedy łatwiej powiedzieć o tym, co nas trapi komuś obcemu niż bliskiej przyjaciółce lub członkowi rodziny.” Nie wiem, od czego zacząć. Na początku pomyślałam „o wow” to będzie naprawdę dobre. I tak było, przynajmniej przez pierwsze dwa, może trzy rozdziały? Potem coś nam zgrzytnęło (mówię o relacji ja-książka, one, co rusz są skomplikowane, czasem lubimy się kłócić). Nie chcę rzucać tutaj spoilerami, ale w momencie pewnego (no raczej zwrotnego) wydarzenia, bohaterka jakby przeżyła to dwoma zdaniami i koniec. Zabrakło mi tutaj szerszego spektrum emocji, a samo ich źródło mogło stanowić konkretny wachlarz możliwości. I to taki, jak to jest z potrawami instant. Wsypujesz proszek, coś tam zamieszasz, wsadzasz do piekarnika i w zasadzie masz przyzwoicie dobre babeczki, bo jednak posiadasz tę bazę, którą wykorzystasz. Tutaj autorka ją miała, a jednak w moim odczuciu ów baza zostawiła po sobie posmak niewykorzystanej. „W końcu takie jest życie, zsyła na nas zdarzenia, osoby, przeszkody, niekiedy niemożliwe do pokonania. A to, co z tym zrobimy, zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Nikt za nas nie podejmie ważnej decyzji, nie pokieruje, ani nie przeżyje tego za nas.” Podobnie było z każdym kolejnym wątkiem, czy wydarzeniem. Sam pomysł nie jest zły, bo gdyby rozciągnąć to w czasie (nie wiem, jak słabą sprężynę? Wizualnie to widzę, nie wiem, jak mam Wam opisać, wybaczcie mi) to byłoby naprawdę fajnie. A tak? Co rusz nowe wydarzenia w każdym rozdziale dały wydźwięk jakby telewizyjnej telenoweli - co odcinek drama, ale w zasadzie nie wiadomo co, jak, kiedy, a to czytelnik (bądź telewidz, jak kto woli) nie bardzo mógł się wczuć w klimat. Bohaterowie, kurczę. Tak, jak Kinga jest całkiem odpowiednio wykreowana i mogłam zrozumieć jej niektóre pobudki, tak… (przyznaje się bez bicia) musiałam czasami cofnąć się do początku rozdziału, by sprawdzić, z którą z sióstr właśnie przeżywam dzień. Gdyby nie tytuły rozdziałów, zapewne gdzieś tam po drodze (orientacja w terenie kuleje, lewa to prawa, prawa to lewa) bym się zagubiła konkretnie. „Nie potrzebowałam niczego więcej, wystarczyła mi jego obecność, dotyk, a świat wokół tracił znaczenie.” Ogólnie rzecz biorąc: nie ma dramatu. Nie ma też cudu. Tragedią byłoby, gdybym nie była w stanie skończyć tej historii. Dałam radę, nie było to łatwe, robiłam podchody, ale dobrnęłam i nawet gdzieś tam przykleiłam zakładkę indeksującą. Historia ma potencjał, tyle, że osobiście wolałabym, by historia zamiast wyjść w tym roku – powinna dojrzeć niczym wino w szufladzie, rozwinąć walory smakowe i dać się porwać czytelnikowi. Nie wiem czy będzie kolejny tom, ale trzymam bardzo mocno kciuki za autorkę. Zaznaczmy, że jest to debiut, więc autorka jest dopiero na początku swojej pisarskiej drogi. Mam nadzieje, że ta będzie owocna i świetlana. Recenzja pochodzi z bloga: https://getatimewithbooks.blogspot.com/
Czy ta recenzja była przydatna? 0 1
4/5
19-05-2020 o godz 09:50 przez: GirlsBooksLovers
Uczucie między nami rozkwitało z każdą chwilą, czułam się szczęśliwa tak po prostu. Nie potrzebowałam niczego więcej, wystarczyła mi jego obecność, dotyk, a świat wokół tracił znaczenie.” Czy tajemnica Piotra wyjdzie na jaw? Czy Kinga i Artur pomimo traum z przeszłości znajdą wspólną drogę? „Wieczór upłynął w miłej i radosnej atmosferze. Jutro sylwester, zakończenie roku, początek nowego. Nie miałam konkretnych postanowień noworocznych, ale jednego byłam pewna. Chciałam być szczęśliwa i mieć przy sobie ludzi, którzy są tego warci. Nie będę wracała do przeszłości, bo nie ma to sensu, rozdrapywanie starych ran powoduje, że nigdy się nie zagoją. Poza tym moje serce wypełnia uczucie do Artura i chcę, aby to trwało jak najdłużej. I wierzę, że u jego boku zaznam szczęścia, którego mi brakowało w relacjach damsko – męskich.” Paulina Wiśniewska, mieszkanka Poznania, która od bardzo dawna marzyła o wydaniu swojej książki. Pisanie nowych historii do dla niej podróż, która dopiero co się rozpoczyna i będzie trwała, dopóki pozowoli jej na to wyobraźnia. Niedawno w nasze ręce trafiła jej debiutancka powieść „Jak smakuje szczęście?”, która pomimo swojej niezbyt dużej objętości bardzo mi przypadła go gustu. Autorka pisze językiem prostym, spójnym i zdecydowanie wie, jak wciągnąć czytelnika w szpony swojej historii. Opowieść ta, aby ją przeczytać, nie zajęła mi zbyt dużo czas i spędziłam z nią naprawdę przyjemne chwile. Jest ona przemyślana i bardzo fajnie skonstruowana, aczkolwiek mam maleńkie „ale”, uważam, że niektóre wątki mogłyby być bardziej rozwinięte, ponieważ w niektórych sytuacjach czułam niedosyt. Bohaterowie byli fajnie stworzeni, jednych polubiłam od razu, inni natomiast działali mi na nerwy już od pierwszych wypowiedzianych słów i wiedziałam, że mają oni coś za skórką. Najbardziej żal w całej tej historii było mi Mileny, która uważam, że najbardziej dostała w kość od życia, chociaż i tak świetnie sobie poradziła. Kinga to taka osoba, którą polubiłby każdy, tak samo, jak Artura. Są to tak pozytywne postacie, że od razu zdobywają sympatię czytelnika, swoim zachowaniem i podejściem do życia. Nie chcę tu niczego zdradzać z fabuły, ponieważ zabrałabym Wam całą przyjemność z czytania, gdybym zdradziła cokolwiek, dlatego na tym poprzestanę na pisaniu tej recenzji. „Jak smakuje szczęście?” Pauliny Wiśniewskiej to udany debiut, który sprawi, że Wasz spokojny wieczór, stanie się naprawdę przyjemny. Poznajcie historię dwóch sióstr Kingi i Mileny, które nie mają w życiu łatwo, ale zawsze znajdą wyjście z sytuacji. Jest to znakomita opowieść przepełniona miłością, tajemnicami i kłamstwami. Czy dla tych dwóch kobiet będzie dane szczęśliwe zakończenie? O tym musicie przekonać się sami. Gorąco polecam!! Paula https://girlsbookslovers.blogspot.com/2020/05/paulinawisniewska-jak-smakuje-szczescie.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
06-05-2020 o godz 13:29 przez: nicki
Historie dwóch sióstr Kingi i Mileny. Obie wraz z tatą mieszkają w Krakowie. Matka niestety zmarła. Relacje między nimi są wręcz idealne. Kinga to dziewczyna po przejściach. Nie ma szczęścia do mężczyzn. W przeszłości została mocno skrzywdzona i nie wierzy w miłość. W jej życiu pojawi się Artur. Oboje się kiedyś poznali, lecz chłopak nie był dla niej miły. Z czasem zaczyna łączyć ich coś więcej. Druga ma poukładane życie, ma narzeczonego, którego kocha. Kiedy Milena zachodzi w ciążę z Piotrem, Kinga wspiera ją na każdym kroku. Wydawać by się mogło, że więź miedzy nimi jest tak nierozerwalna i nic nie jest w stanie jej zerwać, a jednak ktoś zmąci ich spokój i skłóci je bardzo mocno. Również do życia Milena powróci jej przyjaciółka z dawnych lat, która skrywa pewną tajemnicę. Będzie morderstwo, porwanie, wątek miłosny. „Jak smakuje szczęście” to debiutancka powieść Pauliny Wiśniewskiej. W książce widzę potencjał. Czytałam różne opinie na temat książki. Innym się podobała, dla innych gniot. Jak dla mnie może nie jest idealna ,ale jestem na tak. Okładka przyciąga oko, opis też jest zachęcający. Autorka pokazała tutaj relacje sióstr, które były przyjaciółkami. Jak jedno niedopowiedzenie może zniszczyć relacje praktycznie na całe życie. Również w życiu ważne jest wsparcie innych. Jedyne do czego mogę się doczepić to to ,że za mało było Malwiny. W powieści głownie autorka skupiła się na Kindze. Czyta się ją bardzo szybko. Ja pochłonęłam ją w jeden dzień. Styl autorki prosty, lekki, więcej dialogów niż opisów, ale mi to nie przeszkadzało. Zawiało trochę lekkim dramatem, kryminałem. Ogólnie jest na tak i czekam na dalsze poczynania autorki i drugą część.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
1/5
02-06-2020 o godz 10:09 przez: Marta
Jak myślisz, jak smakuje szczęście? Dziś nie będzie dobrze, będzie prosto z mostu. Nie mogę powiedzieć, że ta książka mi się spodobała, ale nie mogę też powiedzieć, że była totalną pomyłką. Tak do końca nie wiem co o niej myśleć. Chciałabym nie pisać nic o "Jak smakuje szczęście?", ale jednocześnie chcę napisać o niej kilka słów. Jest to debiut. To trzeba podkreślić. I to niestety bardzo czuć. Mam wrażenie, że autorka zrobiła sobie długą przerwę po napisaniu około 150 stron, bo styl o wiele się poprawia. Strasznie się przy niej męczyłam, wypowiedzi pierwszej z sióstr są dla mnie drętwe, działania bohaterów nielogiczne i absurdalne. Czułam się jakby autorka pisała o czymś i nie zagłębiła się w temat. Według mnie jest kilka wtop, które raziły mnie w oczy. Jeśli szukacie źródła złotych myśli, ta książka jest dla was, dla mnie wciskane na siłę (Kinga za bardzo mnie irytowała, dlatego tak rzucało mi się to w oczy). Jednak, gdy na pierwszy plan weszła wreszcie druga z sióstr zrobiło się o wiele lepiej. Zacznijmy też od tego, że szczęścia tu nie ma. Tytuł jest bardziej pytaniem retorycznym dla nas samych. Nie wiem też po co autorka wprowadziła w trakcie książki opisy i osoby, które nagle znikają i niestety nie mącą bardziej wody bohaterkom. Ale gdy tak spojrzeć na samą fabułę, to jest ona ciekawa. Jest miłość, nieudane związki, oszustwa, a w tle jeszcze morderstwo. Ale.. mimo, że trzymam za autorkę kciuki (w końcu to debiut!), sprawdźcie lepiej sami, czy przypadnie Wam do gustu. Książkę na pewno warto przeczytać, choćby dla nauki na czyichś błędach (mowa tu o bohaterach).
Czy ta recenzja była przydatna? 0 1
5/5
29-04-2020 o godz 16:39 przez: Aneta
Książka ta opisuje losy dwóch sióstr, Kingi i Mileny, które mieszkają w Krakowie. Dziewczyny straciły matkę, która zmarła na raka. Chcą wreszcie odnaleźć szczęście i miłość, jednak czy będzie to możliwe? Kinga jest singielką. Przeżyła w swym życiu zawód miłosny, przez co unika facetów i nie potrafi im zaufać. Los jednak sprawia, że na jej drodze pojawia się Artur. Czy dziewczyna zmieni nastawienie do mężczyzn? Czy zaufa Arturowi? Czy uda jej się pokochać na nowo? Młodsza siostra Milena ma narzeczonego Piotra, z którym mieszka i planuje ułożyć sobie dalsze życie. Twierdzi, iż jej przyszły mąż jest ideałem i nie mogła lepiej trafić. Ich miłość pozornie wygląda pięknie i bajkowo. Jednak życie nie jest tak cudne i kolorowe jak byśmy tego chcieli. Dziewczyna nie dostrzega, że Piotr ma drugie oblicze. Na dodatek złego siostrzana miłość Kingi i Mileny jest wystawiona na próbę.. "Jak smakuje szczęście" to świetny debiut, który bardzo szybko i przyjemnie się czyta. Historia ukazana w książce jest bardzo prawdziwa, która myślę, że mogłaby zdarzyć się w rzeczywistości i za to właśnie cenię książki. ☺ Lektura ta skłania do refleksji i pokazuje, iż powinniśmy cieszyć się z wszystkiego dobrego co mamy w życiu, ponieważ życie mamy tylko jedno. Po przeczytaniu lektury można stwierdzić, że droga do szczęścia niestety nie jest prosta, lecz trafia się w niej wiele zakrętów. Piękna okładka w ciepłych barwach i kuszący tytuł, aż proszą żeby po nią sięgnąć ☺ Z niecierpliwością będę czekać na kolejną książkę autorki i z chęcią poznam dalsze losy sióstr ☺📚
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
03-05-2020 o godz 13:26 przez: Anna
Kinga i Milena mają za sobą wiele tragicznych przeżyć. Milena ułożyła sobie życie, mieszka z mężczyzną, którego kocha i jest pewna, że z wzajemnością, zachodzi w bliźniaczą ciążę, jest po prostu szczęśliwa. Tylko czy aby na pewno? A może to tylko pozory, a prawda jest zupełnie inna? Kinga nie może poradzić sobie ze śmiercią ukochanej mamy, która chorowała na raka. Jej odejście, a później wielki zawód miłosny sprawiają, że zamknęła się w sobie. Nie poszła na studia, pracuje w kawiarni, mieszka z przyjaciółką, unika związków z mężczyznami. Jest wręcz wrogo do nich nastawiona, jednak do czasu. Artur, na którego wpada wielokrotnie, jakby był jej przeznaczeniem, pomału łamie jej mur. Czy mu się uda? Czy Kinga odnajdzie swoje szczęście? Do książki mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony ją przeczytałam i nie żałuje tego. Z drugiej daleko mi do zachwycania się nią. Nie jest to książka, którą czyta się jednym tchem, nie mogąc się oderwać, mało się w niej dzieje, co sprawia, że momentami jest trochę nudna. Kolejna sprawa to fakt, że miały być dwie główne bohaterki – Kinga i Milena. Książka jednak napisana jest głównie oczami Kingi, która wspomina o siostrze. Rozdziały oczami Mileny są prawie na samym końcu książki, osobiście po przeczytaniu opisu na okładce byłam pewna, że będzie się ją czytać zamiennie, raz z perspektywy Kingi, raz Mileny. Cała recenzja na moim blogu - https://anka8661.blogspot.com/2020/05/wydawnictwo-waspos-ksiazka-pt-jak.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
29-04-2020 o godz 17:38 przez: Magdalena Spirydowicz
Paulina Wiśniewska „Jak smakuje szczęście” Autorka jest moją koleżanką dlatego ciężko mi cokolwiek napisać o tej książce. Zawiodłam się ale co koleżeństwo koleżeństwem ale książka niestety nie wyszła. Historia Kingi i Mileny które w młodym wieku straciły mamę. Jedna z nich Kinga podkochiwała się w czasach szkolnych w koledze ale została przez niego odrzucona. Każdy chce znaleźć jej kogoś z kim mogłaby spędzać wolny czas i aby mogła żyć jak Milena. Ta ma super faceta piękne mieszkanie i wymarzoną prace. Uważają ją za tą lepszą i siostra ma brać z niej przykład. Do połowy książki jest tak jak napisałam. Jednej się układa a drugiej nie koniecznie. Po dłuższym wstępie okazuje się jednak ze ich życie nie jest takie jak się innym wydaje. Brakuje jakieś akcji czy nagłej zmiany fabuły. No naprawdę krótko opisuje ponieważ wole uniknąć jakiś nieprzyjemności ale autorkę stać na więcej
Czy ta recenzja była przydatna? 0 1
3/5
28-04-2020 o godz 12:31 przez: Anonim
Moja opinia nie jest hejtem, a subiektywną oceną. Myślę, że mam do tego prawo. Nie, ta książka nie niesie ze sobą nic więcej, poza irytacją. Jeśli uznać za wynurzenia głównych bohaterek za wartościowe, to ja podziękuję za takie wartości. Poza tym oceniłam tę książkę na 3, ze względu na to, że to debiut, i mocno liczę na to, że kolejne książki autorki będą lepsze. Gdyby to nie był debiut, bez wahania dałabym 1. Nie warto się oburzać i każdą negatywną opinię nazywać hejtem. Dzięki recenzjom można się zastanowić nad własnym warsztatem i nad tym, nad czym można popracować. Zatem negatywna recenzja pomaga autorom. Zwłaszcza debiutującym. No, ale żeby tak myśleć, trzeba mieć napierw w sobie odrobinę pokory. Pozdrawiam "Anonimie", www.recenzje-szanuki.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 2
1/5
11-08-2020 o godz 20:03 przez: Daria Maras
Jedna z najsłabszych książek, jakie kiedykolwiek miałam okazję przeczytać. Fabuła mogłaby mieć potencjał - był pomysł, który można było ciekawie poprowadzić, rozwinąć. Niestety, autorka skróciła każdą scenę do absolutnego minimum, przez co książka jest płaska, bez emocji i tylko irytuje. Skakanie pomiędzy bohaterami - tragedia. Żaden wątek nie jest sensownie zakończony, a zakończenia serwowane przez autorkę są nijakie, ledwie po parę słów. Narracja okropna - przeskoki czasowe to jakiś fenomen tutaj. Raz bohaterka budzi się rano, a kolejnym zdaniu jest już wieczór. W książce brak emocji, które w dramacie powinny być na pierwszym miejscu. Zdecydowanie nie polecam.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 2
1/5
11-03-2021 o godz 18:25 przez: ills
Chyba nigdy nie czytałam tak slabej książki. Miała porencjał. Miała pomysł . Ale to tyle. Banalne dialogi typu: moj ukochany przygotwal zapiekanke. Zjadlam zapiekanke - byla pyszna... Brak emocji. Kazda historia skrocona tak bardzo że aż niciekawa. Serdecznie nie polecam tracić czasu. Doczytalam do konca tylko po to żeby zobaczyć czy na koniec może będzie lepiej. Nic tego było tylko gorzej....
Czy ta recenzja była przydatna? 0 1
Mniej recenzji Więcej recenzji