04-09-2017 o godz 16:44 przez: Fene
Sięgnęłam po „Endgame. Wezwanie” Jamesa Freya ze względu na ciekawy opis. Książka wydawała się niebanalna, zachęcająca i miała w sobie coś, co od razu mnie przyciągnęło, swego rodzaju magnetyzm. Nawiązanie do końca świata, motyw bardzo powszechny w literaturze, dodaje nie tyle tragizmu, co adrenaliny i sprawia, że ciarki przechodzą po plecach. W głowie od razu odzywa się tykanie zegara a przed oczami staje wizualna klepsydra przypominająca o ograniczonym czasie. Dodatkowo zagadki – coś, co przyciąga każdy ścisły umysł, sprawnie komplikuje fabułę dając przy tym Nam – czytelnikom – powody do głębszego zastanowienia się, wręcz wczucia w sytuację bohaterów. Sama okładka idealnie dopełnia opis. Dwa węże w okręgu, układające się w dziwny, niecodzienny symbol. A wszystko to na tle złotej okładki z dziwnymi wskazówkami. Aż chce się wziąć do ręki i parę godzin poświęcić na samo patrzenie. W książce mamy do czynienia z wieloma bohaterami, każdy pochodzi z innego, starożytnego ludu, każdy, od dziecka, był poddawany próbom, ciężkim treningom, sytuacjom ekstremalnym. Przeznaczeniem każdego z nich jest wygrać lub zginąć w walce. Wydawałoby się, że sytuacja jest prosta, niech nikt nie walczy, jeśli żadne nie podniesie rękawicy, nikt nie zginie. Ale prawda jest bardziej skomplikowana. Każdy zabity uczestnik pociąga za sobą swój lud. Przetrwa tylko jedna starożytna cywilizacja, reszta świata zginie. Chcąc nie chcąc walczą, jeśli nie w imię własnych pobudek, to dla kogoś, w imię większej idei. Zaczyna się wyścig śmierci. Książka okazała się wciągającą pozycją. Nie wiem czego spodziewałam się zaczynając ją czytać, ot pewnie zwykła młodzieżówka na jeden wieczór. Wielkim plusem okazało się opisywanie każdego bohatera pojedynczo. Wszyscy mieli swój własny rozdział, jedni więcej, drudzy mniej, jednak było to dla mnie świetne rozwiązanie. Mogłam na bieżąco wyrabiać sobie o nich opinie, poznawać ich, dowiadywać się co lubią, jacy są… Jedyny poważny minus to brak równowagi w opisach postaci. Z chęcią poznałabym parę z nich lepiej, niestety tu autor miał inną wizję. Kolejna rzecz, to wprowadzone przez autora zagadki. Nie zliczę ile razy przerywałam książkę tylko po to, żeby wygoglować coś na temat Stonehenge, pisma Sumerów czy miejsc, które były opisywane. Każda wzmianka wzbogacała moją wiedzę i ciekawość. Coraz trudniej było pogodzić powódź myśli i czytanie, często łapałam się na tym, że skończyłam jeden rozdział, ale nic z niego nie pamiętam, bo nadal byłam w poprzednim. Właśnie w takiej chwili powstały moje „Trzy A” – akcja, adrenalina, analiza. Na każdej stronie się coś działo, jeśli nie wybuchy, to ucieczki, skoki z pociągu, rozwiązywanie ciągów liczb, strzelaniny... Mogłoby się wydawać, że jest tego aż zbyt wiele, jednak to nieprawda. Autor idealnie wyważył proporcje. W sceny akcji pięknie wplecione zostały inne, te można powiedzieć bardziej zwyczajne, jak budowanie się zaufania między bohaterami, ich rozważania, rozwój, sojusze, osobiste problemy. Jednak wkradło się też parę minusów, bynajmniej w moim przekonaniu. Wątek Christophera był dla mnie zbędny. Sam chłopak wydał mi się z czasem denerwujący i coraz bardziej się przez niego irytowałam. Nie mogę zaprzeczyć, parę razy udało mu się pomóc Sarze i Jago, jednak lepiej by było, gdyby został w domu i dał dziewczynie wolną rękę. Kolejnym minusem był wypadek Hilala. Wierzę, że wiele rzeczy mogłoby skończyć się lepiej, gdyby mógł interweniować. Postać ta była jak powiew świeżego powietrza w całej tej krwawej jatce. Jako jedyny był skłonny próbować rozwiązać problem inaczej niźli poprzez walkę, dlatego też uważam, że autor nie pokazał wszystkiego, na co było go stać przy kreowaniu Etiopczyka. Mogę z czystym sumieniem polecić „Endgame. Wezwanie”. W szczególności osobom, które zbyt dużo fantastyki odstrasza a większą uwagę skupiają na akcji i realiach. Klimat książki wręcz emanuje tajemnicą, przyciąga i mąci, ale nadal chce się więcej. „Endgame to zagadka. Życie jest rozwiązaniem.”
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
10-08-2015 o godz 14:02 przez: Clevleen
12 meteorytów spada na Ziemię. Zaczynają pojawiać się teorie spiskowe i różne domysły. Tylko 12 osób jest świadoma tego co się ma zdarzyć. Nazywa się ich Graczami. Trenowali oni do tego wydarzenia od urodzenia. Trenowali, aby stać się zabójcami idealnymi, aby wygrać i, aby zapewnić dalszy byt na planecie swojemu ludowi. Rozpoczyna się Endgame.

Ale w książce zamieszczone jest również wyzwanie dla Ciebie. Przeczytaj książkę, rozwiąż zagadki i wygraj 3 000 000 $.

Koniec świata jest ostatnio bardzo popularny, szczególnie w literaturze młodzieżowej. Jednak bardzo lubię ten temat i chyba nigdy mi się nie znudzi, dlatego od tej powieści oczekiwałam wiele. Czy się zawiodłam? Nie. Ale zachwycona również nie jestem.

Akcja rozpoczyna się już na pierwszej stronie i leci na łeb, na szyję już do końca powieści. Nie daje czytelnikowi chwili na odpoczynek, zawsze coś się dzieje, co jest dla mnie niewątpliwym plusem. Nie mogłam oderwać się od tej książki, akcja była wciągająca i ciekawa, chociaż trochę przewidywalna.
Rozdziały w książce są napisane z perspektywy 12 bohaterów, więc gdyby nie to, że na górze jest imię i nazwisko bohatera, którego losy są opisywane to z pewnością bym się pogubiła. Kartka z rozpiską Graczy również ułatwia sprawę, chociaż nie wstawiłabym jej w środku książki tylko na jej początku.

Zawiodłam się jednak bardzo, gdy mniej więcej w połowie powieści pojawił się klasyczny trójkącik. Czy on musi występować we wszystkich książkach tego typu? Czy naprawdę tak ciężko jest wymyślić coś innego, coś nowego? Dobrze, że przynajmniej nie wysuwał się na pierwszy plan i zakończył się niebanalnie. Skoro już jesteśmy przy więziach między bohaterami to wspomnę, że dziwne było to, że każdy bohater miał z kimś sojusz. Nawet ci najbardziej egoistyczni i brutalni. Piszę, że było to dziwne, bo nie przeszkadzało mi to jakoś bardzo, ale sprowadzanie bohaterów do jednej kategorii po prostu nie spodobało mi się.

Kolejna rzecz, która strasznie mnie denerwowała i utrudniała czytanie, to dokładność bohaterów. Podawanie rozwinięcia liczby pi przez pięć linijek, czy szybkie ocenianie np. odległości przez graczy do piątej cyfry po przecinku nie było dobrym zagraniem. Wydaje mi się, że miało to dodać bohaterom takiej wyuczonej idealności, ale nie przekonało mnie to. Skoro każdy wspominał tylko o treningu fizycznym to w tym kierunku należałoby ich wyidealizować.

Oprawa graficzna książki jest jedną z największych jej zalet. Okładka bardzo mnie zaskoczyła, gdyż wydaje się świecić i być zrobiona ze złota. A wytłoczony znak, tytuł i nazwiska autorów tylko dodawały jej uroku. Litery są dosyć duże, jednak przeszkadzał mi brak akapitów narzucony przez pisarzy. W czytaniu przeszkadzały mi również wstawiane co chwilę zagadki czy tajemnicze grafiki. No i często wersy nie dobiegały do końca strony, co wyglądem przypominało wiersz. Nie wiem co autorzy mieli na myśli, stosując taki zabieg, ale przez to czuję, że te 512 stron są bardzo nad wyraz.

Postacie zostały bardzo dobrze wykreowane. To, że bardzo różnili się ze sobą dodawało im wiarygodności. Szkoda tylko, że potem zostali "wrzuceni do jednego worka" zawiązując między sobą, wspomniane wcześniej, sojusze. Nie nawiązałam więzi z żadnym z bohaterów, gdyż rozdziały były bardzo krótkie i opisywane ze strony różnych bohaterów. Polubiłam tylko jedną bohaterkę - Sarah Alopay, która jako jedyna nie chciała brać udziału w Endgame. I jest ona jednym z nielicznych powodów dla których chciałabym przeczytać kontynuację tej książki.

Podsumowując. Akcja i fabuła, a nawet bohaterowie bardzo mi się podobali. Jednak cały efekt zepsuły wmuszone schematy wplecione w książkę. Kilka rzeczy, pewnie należących do gry dla czytelnika, również ujęło na wartości tej książki, nie mniej jednak polecam. I z chęcią sięgnę po kontynuację tej serii.

Recenzja również na: blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
26-09-2017 o godz 22:41 przez: Jask2
Chyba każdy fan literatury zgodzi się ze mną, że temat końca świata w ogóle nie jest nam obcy. Od "Igrzysk śmierci" pokazujących brutalną acz niezwykle realistyczną przyszłość, poprzez "Podzielonych" traktujących o nielegalnym handlu ciałami niechcianych dzieciaków, "Niezgodną" okrzykniętą hitem książkowym i filmowym, kończąc na nieskończonej ilości ciągle wydawanej w tym tonie literatury. Ciężko więc uwierzyć, że można oczytaną osobę jeszcze czymkolwiek zaskoczyć. Na "Endgame" trafiłam całkiem przypadkiem i o ile sam opis nie do końca mnie przekonywał, to wnętrze już przesądziło sprawę o kupnie. Zobaczyłam wiele zdjęć, wzorów, łamigłówek, obcych języków, schematów i notatek. Forma bezsprzecznie zachwyca, a jak jest z treścią? Wyobraź sobie, że możesz mieć wpływ na losy świata. Może to mało powiedziane - możesz bowiem uratować go od apokalipsy. Jesteś człowiekiem niezwykłym, jednym z dwunastu potomków niezwykłych rodów, szkolonych po to, by zagrać w Grę Ostateczną - Endgame. Pewnego dnia otrzymujesz wezwanie, wiesz co zwiastują spadające na planetę meteoryty. Nie ma ucieczki, nie ma odwrotu. Musisz znaleźć trzy klucze ukryte na Ziemi, rozwiązywać zagadki i pamiętaj - czas upływa. Zwycięzca może być tylko jeden. "Endgame" to pozycja, która zasługuje na szczególną uwagę. Przede wszystkim dlatego, że jest niezwykle realistyczna. Może nie mamy dowodów na to, że na samym początku to kosmici stworzyli ludzkość i zadbali o jej rozwój oraz umiejętność przetrwania, ale jednak spotykamy się z różnymi tezami. I może losy Ziemi nie będą zależne od nastolatków, którzy będą musieli rozwiązywać łamigłówki ale... Kto wie... Sami autorzy stwierdzają, że spora część książki to fikcja, ale wiele zawartych w niej informacji to rzetelna prawda. "Endgame" to niesamowite doświadczenie, świetnie dopasowane do realiów dzisiejszych czasów. Pomijając kwestię samej kreacji świata, o której już wspomniałam, mamy tutaj interakcję fabuły z samym czytelnikiem. To bardziej "projekt multimedialny" niż zwykła książka. Wymaga ogromnego zaangażowania od odbiorcy, łączenia faktów, doszukiwania szczegółów i przeżywania akcji na swój własny sposób. Dlatego też "Endgame" nie jest lekturą łatwą i szybką, a często niemożność rozwiązania zagadki potrafi mocno zirytować. Co ciekawe, swego czasu można było wygrać trzy miliony dolarów za rozwiązanie zagadki, więc dodatkowo czuć pewną, może nie presję, ale rywalizację. Taką rzeczywistą. "Endgame" to książka, jedna pozycja i gra, w którą grają miliony czytelników. Z tego co się orientuję czas na rozwiązanie zagadki i nagrodę już minął ale mimo wszystko - warto wciągnąć się w te łamigłówki. Jest to niezwykle zajmujące i świetnie wypełnia wolny czas w interesujący i niezwykły sposób. Ta książka buzuje akcją. Nie mamy tu pięknych zdań, które można z lubością zaznaczać fiszkami, nie znajdziemy długich opisów. Jeżeli już to są to raczej okrutne, dosadne opisy, które mogą lekko obrzydzać młodego odbiorcę. Nie brakuje w "Endgame" zwrotów akcji, ale też znajdziemy kilka przewidywalnych wątków. Tutaj mamy skupić się na akcji, na zagadkach, morderstwach, intrygach i bohaterach, którzy mimo iż różni, to wzbudzili moją sympatię. Każdy rozdział skupia się na innym bohaterze i jest to zabieg zwykle w książkach pożądany. Daje nam możliwość różnych spojrzeń na sprawę, możemy także lepiej związać się z danymi postaciami. "Endgame" to połączenie realizmu i fikcji, zagadek i pełnej akcji fabuły, odpoczynku i wysiłku dla czytelnika. Myślę, że znajdzie spore grono odbiorców. Nie wiem dlaczego, ale ta pozycja wydaje mi się idealna aby odciągnąć bliską osobę od geekowej fascynacji grami komputerowymi i dać jej doświadczenie multimedialne w formie książki. Pieniędzy już nie wygracie, ale spróbujcie rozwiązywać zagadki razem z bohaterami. Polecam "Endgame" i chętnie sięgnę po kolejne części.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
09-12-2015 o godz 23:44 przez: Sophie
Przybyli przed dwunastoma tysiącami lat. Zeszli z gwiazd pośród dymu i ognia, stworzyli ludzkość i pokazali nam, jak żyć. Pragnęli złota i zbudowali pierwsze cywilizacje, aby im go dostarczyły. A kiedy dostali już to, czego chcieli, opuścili nas. Odchodząc, obiecali, że któregoś dnia powrócą, a gdy tak się stanie, rozpocznie się gra. Gra, która zadecyduje o naszej przyszłości. Oto Endgame. Przez dziesięć tysięcy lat żyli w ukryciu. Dwanaście starożytnych ludów. Każdy z nich musiał wybrać swojego Gracza. Szkolono ich z pokolenia na pokolenie, pokazano, jak posługiwać się bronią, językami, historią, taktyką, kamuflażem. Jak zabijać. Razem Gracze reprezentują sobą wszystko: siłę, dobroć, okrucieństwo, lojalność, mądrość, głupotę, brzydotę, pożądanie, niegodziwość, kapryśność, piękno, wyrachowanie, lenistwo, entuzjazm, słabość. Są dobrzy i źli. Jak ty. Jak my wszyscy. Kiedy rozpocznie się gra, będą zmuszeni odnaleźć trzy klucze ukryte gdzieś na Ziemi. Jedyną regułą Endgame jest brak reguł. Ktokolwiek znajdzie klucze, wygrywa. Endgame.

Gdy tylko zaczęłam czytać Endgame, miałam wrażenie, że skądś znam tą historię. I nagle mnie olśniło – Igrzyska śmierci! 12 rodów = 12 dystryktów. W Endgame gracze mają od 13 do 17 lat, podczas kiedy przedział wiekowy w Igrzyskach to 13-18 lat. Wygrywa jedna osoba. Podczas czytania miałam wrażenie, że czytam słabą podróbkę dzieła Suzanne Collins, chociaż muszę przyznać, że gdzieś tak w połowie naprawdę się wciągnęłam. Niestety Endgame jest dla mnie trochę za krwawe. Wierzę, że dałoby się to opisać w inny sposób, bo prawdę mówiąc, niektóre momenty napawały mnie obrzydzeniem. Po skończeniu pierwszej części, czułam niedosyt. Jest to jedna z tych historii, w którą jak się wciągniesz, to masz problem się wydostać. Kiedy emocje opadły podsumowałam niektóre rzeczy i wybrałam ocenę. Jest ona taka, a nie inna, ponieważ niektóre rzeczy są całkowicie niedopracowane. Ale o tym zaraz.

Język nie należy do najprostszych. Przynajmniej nie na tyle, żeby Endgame czytało się szybko. Zajęło mi to całe dwa tygodnie. I chociaż kilka razy miałam ochotę odłożyć tą powieść, to później się wciągałam i nadal z chęcią to czytałam. Najgorszą rzeczą z tych wszystkich była ilość bohaterów i przygód które im się zdarzały. Pod koniec nadal nie wiedziałam kto, co, gdzie i jak. Znaczy pamiętałam trójkę bohaterów: Jago, Sarah i Chiyoko. Mam wrażenie, że to na ich kreacji autorzy skupili się najbardziej. Za dużo rzeczy, za dużo wydarzeń, za dużo osób. Nie nadążałam, ale udało mi się dotrwać do końca i orientować mniej-więcej o co chodzi.

Mimo tego, że autorzy skupili się głównie na wyżej wymienionych postaciach, nie mogę powiedzieć, że inni sią niedopracowani. Każdy ma przyporządkowaną jakąś cechę rozpoznawczą. Na przykład Baitsakhan, którego łatwo rozpoznać po brutalności. W każdym razie dzięki temu, wszystko nie było czarno-białe i czasami można było się domyślić o kogo chodzi. Jejku, tak tu dużo bohaterów, że nie wiem na kim się skupić!

Nie uważam, że Endgame to nie wiadomo jak dobra książka. Niektóre rzeczy są więcej, inne mniej przewidywalne. Ale łączy je jedno. Ta powieść naprawdę potrafi wciągnąć, chociaż pierwsze 100, 150 stron jest okropne. Nie zmienia to faktu, że z chęcią sięgnę po kontynuację, gdyż naprawdę jestem ciekawa jak to wszystko się rozwinie. Mam nadzieję, że skończy się to tak, jak sobie wyobrażam. Jeśli nie przeszkadzają ci podobieństwa do innych książek, a szukasz dobrej literatury przygodowej to z czystym sercem mogę Ci polecić Endgame.

6/10

„Endgame to zagadka życia, powód śmierci. Zawiera się w niej początek wszystkich rzeczy i koniec wszystkich rzeczy.”


http://boook-reviews.blogspot.com/2015/12/frey-shelton-endgame.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
05-05-2015 o godz 10:47 przez: Niedopisana Recenzja
Książki angażujące czytelnika w coś więcej niż tylko czytanie nie trafiają się często. Oprócz popularnej ostatnio serii "Zniszcz ten dziennik" lub powieści z wątkiem kryminalnym w tle "Pamiętnik Cathy" Sean Stewart, nie przychodzi mi do głowy nic innego z czym można porównać pomysł James'a Fray i Nils'a Johanson-Shelton na "Endgame". Dzieło łączące w sobie "Igrzyska śmierci" oraz znaną każdemu grę w podchody.

Od wieków ludzkość różnych wyznań przygotowywała się na ten dzień. Dzień Sądu Ostatecznego, któremu towarzyszyć będą znaki na niebie oraz ziemi, kataklizmy, a w efekcie ponowne spotkanie ze Stwórcą. Dwanaście pierwotnych plemion w każdym z pokoleń, szkoli jednego reprezentanta do gry. Kiedy nadejdzie odpowiedni czas, młodzi wybrańcy odpowiedzą na wezwanie by rozpocząć walkę na śmierć i życie. Wygrana zapewni ciągłość egzystencji jednemu z rodów. Kto zwycięży? Letanie, Sumeryjczycy, Minojczycy, Mu, a może ktoś inny? Rozpoczyna się Endgam.

Największym fenomenem, a także powodem, dla którego o książce "Endgame: wezwanie" zrobiło się głośno jest nie sama fabuła lecz dodatkowa zawartość zachęcająca odbiorcę do sięgnięcia po tę konkretną powieść. Podobnie jak uczestnicy gry o przetrwanie, czytelnik także poddawany jest próbie. Rozwiązywanie zagadek zawartych w treści trzech tomów przez amerykańskich autorów, umożliwia wygranie sporej sumy pieniędzy każdemu, kto wpadnie na odpowiedni trop. Ozdabiające strony ilustracje nie stanowią tylko wartości estetycznej ale przede wszystkim składają się na wskazówki, które mają przybliżyć nas do rozwiązania.

Zachęta w postaci góry gotówki nie stanowi jednak czynnika wpływającego na odbiór tej zabójczej historii. Akcja goni akcję, trupy ścielą się już od pierwszych stron książki. James Fray i Nils Johanson-Shelton z dużym rozmachem opisują nam wydarzenia towarzyszące zagładzie ludzkości. Szczegółowe relacje krwawych rzezi, zapierający dech w piersi wyścig z czasem, a nawet wątek romantyczny. W tej powieści można znaleźć wszystko. Dzięki dwunastce różniących się charakterem bohaterów, każdy z czytelników ma możliwość wybrania swojego ulubieńca i kibicowania mu do ostatnich stron pierwszej części trylogii. "Endgame: wezwanie" stanowi zbiór ubogich w realizm, aczkolwiek wciągających wydarzeń. Fabuła powieści stworzona została niczym filmowy scenariusz, rysując przed oczami czytelnika obrazy podobne do tych, które można zobaczyć w "Szklanej pułapce" lub innej produkcji tego gatunku. Niczego nie można przewidzieć, a autorzy raz po raz rzucają odbiorcy i wykreowanym przez siebie bohaterom przeszkody utrudniające wygranie gry.

Wspomniałam już o braku realizmu, który występuje w powieści "Edndgame: wyzwanie" i moim zdaniem to jedyna ale rażąca wada. W widoczny sposób obdziera wydarzenia, a w szczególności bohaterów z autentyczności pozostawiając wiele do życzenia. W sytuacjach grozy "wybrańcy" będący nastolatkami zachowują się w odrealniony sposób, niewzruszeni otaczającą ich z każdej strony śmiercią. Osoby pozbawione człowieczeństwa być może nie ujawniają swoich emocji przy tak traumatycznych przeżyciach, jednak postacie wykreowane na ludzkie, powinny w dużo większym stopniu zwracać uwagę na otaczające je zło oraz tragedię.

Powieść "Endgame" bez wątpienia, spodoba się większości odbiorców, którzy odetną się od niesłusznego oskarżenia James'a Fray i Nils'a Johanson-Shelton o plagiat, rzekomo dokonany na twórczości Suzanne Collins. Amerykańscy autorzy poruszają zupełnie inne aspekty tej samej rzeczywistości krwawych igrzysk, a dzięki kipiącej akcji i brutalności, zjedna sobie przede wszystkim serca osób poszukujących w książkach zapierającej dech w piersi przygody.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
24-01-2017 o godz 11:12 przez: joannaz
Przyszłość to przeszłość. Co ma być to będzie. Rozpoczyna się Endgame. Gra stworzona przez nadludzkie istoty, Annunakich, Ludzi Niebios, Bogów. Dwunastu uczestników, reprezentantów prastarych rodów, zostaje wybranych, aby dzielić losy tysięcy innych graczy. Graczy, którzy walczą o przetrwanie zarówno swoje jak i swojego ludu. Endgame to przekleństwo, przeznaczenie, życie i śmierć, miłość, kłamstwa, zdrada i walka. Marcus Loxias Megalos, Minojczyk, znudzony szesnastolatek, który jest w stanie poświęcić swoje życie Endgame. Chiyoko Takeda, Mu, niema siedemnastolatka, mistrzyni żeglarstwa i nawigacji, zwinna alpinistka, biegła w symbolach, językach i słowach, zabójczyni. Sarah Alopay, Cahokianka, przykładna osiemnastoletnia absolwentka szkoły średniej, reprezentantka stanu w piłce nożnej i biegach, wzorowa uczennica, zabawna, miła i niebezpieczna. Alice Ulapala, Koorianka, urocza Australijka o potężnej, muskularnej budowie. Aisling Kopp, Latenka, wysoka, rudowłosa, oschła i poważna. Baitsakhan, Donghu, trzynastolatek, najmłodszy Gracz, najokrutniejszy morderca. Jago Tlaloc, Olmek, dziewiętnastoletni Gracz 21 ludu, silny, bezlitosny, szanowany. An Liu, Szang, światowej klasy haker i ekspert od materiałów wybuchowych. Shari Chopra, Harappanka, piękna dziewczyna o skórze koloru ochry. Kala Mozami, Sumeryjka, drobna dziewczyna o hipnotyzującym, zielonym spojrzeniu. Maccabee Adlai, Nabatejczyk, szesnastolatek o posturze 10 lat starszego dziesięcioboisty, ikona zabójczego stylu. Hilal ibn al.-Salt, Aksum, brat wszystkich braci, nadzieja pośród niesprawiedliwości świata. Kto z nich zdobędzie Klucz Ziemi? Które z nich zginie? Jak potoczą się losy Endgame? Pierwszy tom cyklu opisuje walkę nastoletnich Graczy. Wojnę ze światem, przeciwnikami, nadludzkimi istotami oraz własnymi słabościami. Każda postać charakteryzuje się wyjątkowymi cechami, umiejętnościami i dojrzałością (a czasem jej brakiem), przez co, fabuła, która podzielona jest na rozdziały, gwarantuje różnorodność. Idea gry odrobinę przypomina Igrzyska śmierci, z tym, że w przypadku Endgame, uczestnicy nie są ograniczeni przestrzenią, bronią, pożywieniem czy regułami. Dzięki temu rozwiązaniu, autorom udało się zachować pozory rzeczywistości, które choć niewyobrażalne, wywołują obawę przed nadchodzącymi wydarzeniami. Czy Endgame stanie się naszą przyszłością? Czy mijające nas dzieci, to w rzeczywistości wyszkoleni zabójcy? Zazwyczaj brak ładu i estetyki przyprawia mnie o ból głowy, jednak tym razem, celowy brak akapitów oraz nietypowy układ tekstu przyciąga uwagę i zmusza do myślenia. Czy dzięki temu będziemy w stanie znaleźć ukryte wskazówki? Ciężko jest określić poziom tłumaczenia, ponieważ w tym wypadku, istotny jest oryginał. Myślę, że pozostawienie nieodmienionych liczebników porządkowych oraz niektórych nazw własnych ma swój cel, choć muszę szczerze przyznać, że poza intrygującym formatem, nie widzę w nim nic szczególnego. Endgame jest książką nieszablonową, tajemniczą i w pewnym sensie prowokującą. Dlaczego? Z bardzo prostej przyczyny. Każdy ambitny czytelnik marzy o rozwiązaniu fascynującej zagadki, ukrytej między wierszami. Ukryte wskazówki, linki prowadzące do rozmaitych stron oraz nieodgadnione znaczenie liczb są w stanie doprowadzić do szaleństwa, jeśli nie uświadomimy sobie, że wygranie Endgame byłoby wręcz niemożliwe. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Pomijając wątek gry, autorzy wpletli w fabułę kilka ciekawych i poruszających historii, które dodatkowo umilają lekturę. Muszę przyznać, że Endgame mnie nie porwało, jednak z chęcią i niecierpliwością sięgnę po kolejne tomy, które zapowiadają się równie intrygująco, a może nawet bardziej!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
27-10-2014 o godz 14:38 przez: Elenkaa
Chyba każdy słyszał o Endgame. Bo jak można było przeoczyć ten multimedialny projekt, o którym było ostatnio tak głośno? I chyba nadal jest. Jakie szczęście, że mogę być jedną z osób w Polsce, które tak szybko po premierze, mogą zapoznać się z tą książką. Nie mogę nie wspomnieć o pięknym wydaniu powieści. Okładka mieni się złotem, a wielkie logo "Endgame" jest nieco wypukłe. Wygląda to naprawdę rewelacyjnie. W każdym rozdziale wydrukowany jest symbol cywilizacji, z której pochodzi bohater rozdziału.

Ciężko było mi napisać tę recenzję, bo nadal jestem w szoku, po przeczytaniu książki. Jak w ogóle przedstawić ogólny zarys fabuły, która jest tak rozbudowana? Ale spróbuję wam to nieco przybliżyć. 12 tysięcy lat temu, 12 starożytnych ludów stworzyło ludzkość, a następnie zniknęło. Jednak przez ten czas, każda z cywilizacji wybierała po jednym Graczu, który miał reprezentować lud podczas Endgame. Mieli oni od 13 do 20 lat i po osiągnięciu górnej granicy wieku, został wybierany nowy Gracz. Byli oni szkoleniu na bezwzględnych morderców, każdy z nich cechował się wielką inteligencją, sprytem i umiejętnością przetrwania. Na pewno nasuwa wam się skojarzenie z "Igrzyskami śmierci" - faktycznie, można Endgame nieco porównać do Głodowych Igrzysk.

Teraz, po wielu tysiącach lat, w Ziemię uderza seria meteorytów. Dla 12 Graczy jest to znak, że rozpoczęła się Gra. Narracja oczywiście jest trzecioosobowa i w pierwszych kilku rozdziałach poznajemy osobno każdego Gracza. Są to: Marcus (z Turcji), Chiyoko (z Japonii), Sarah (ze Stanów Zjednoczonych), Jago (z Peru), Baitsakham (z Mongolii), Maccabee (Żyd polskiego pochodzenia), An (z Chin), Kaza (z Persji), Alice (z Australii), Aisling (ze Stanów Zjednoczonych), Shari (z Indii) i Hilal (z Etiopii). Mają oni za zadanie znaleźć trzy klucze: Nieba, Ziemi i Słońca. W "Wezwaniu" chodzi o znalezienie pierwszego klucza, więc fabuła jest bardzo rozbudowana i nie brakuje akcji oraz przygód. Bohaterowie dostają wskazówki, którymi muszą się kierować. Niektórzy zawiązują sojusze, niektórzy działają na własną rękę. Sa bohaterowie, którzy mimo tego, że są mordercami, dają się lubić i im kibicujemy, a są bohaterowie, których nie da się polubić. Już po paru sekundach, gdy Gracze się spotykają, ginie jeden z nich. Autorzy nie oszczędzają na opisach morderstw. Wygląda to nieco brutalniej, niż w trylogii pani Collins. Tutaj Gracze nie są wybierani przez losowanie, tylko naprawdę chcą wygrać... Oprócz uczestników, jednym z głównych bohaterów jest jeszcze Christopher - zakochany w swojej dziewczynie, która jest uczestniczką Gry, postanawia ją odnaleźć i wspomóc w wygranej. Jednak ona nie jest mu wierna, myśląc, że już nigdy go nie spotka i powoli zakochuje się w innym Graczu, co nadaje historii takiej przeciętności. Bo przecież każdy człowiek ma uczucia nawet wyszkoleni zabójcy i cieszy mnie to, ze został wprowadzony mały wątek człowieczeństwa. Pod koniec książki zostaje już tylko ośmiu Graczy i gra na pewno się zaostrzy, zwłaszcza po zaskakującym zakończeniu.

"Endgame" nie jest tylko książką. To całe uniwersum. Jeśli ktoś chce, również może zagrać w Grę, a nagrodą jest 500 000 dolarów. Wskazówki są zawarte również w powieści, więc jeśli ktoś na serio bierze pod uwagę zagranie, powinien zaopatrzyć się w książkę. Ja sobie odpuściłam zastanawianie się nad zagadką. Musi być ona przecież bardzo trudna, jeśli nagroda jest tak wysoka. "Endgame. Wezwanie" jest pierwszą częścią trylogii, a ja nie mogę się już doczekać kolejnych. I oczywiście marzy mi się film... bo powieść jest wprost stworzona do ekranizacji.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
02-07-2015 o godz 19:54 przez: Julia Alaska
Przyszłość nie została jeszcze określona.
Dopiero "Endgame" ją zweryfikuje.
W Ziemię uderza seria meteorytów. Tylko garstka jest świadoma tego, co to oznacza…
W ich żyłach płynie krew starożytnych cywilizacji.
W ich umysłach odzywa się głośne wezwanie.
W ich rękach znajduje się los świata.
Nie mają nadprzyrodzonych zdolności. Nie potrafią latać, nie posługują się magią.
Od dziecka szkolono ich, by stali się zabójcami idealnymi.
Nadszedł czas.
Usłyszeli wezwanie.
Rozpoczyna się "Endgame"!

W 12 miejscach w tym samym czasie spadły meteoryty, które rozpoczęły Endgame - walkę o przetrwanie. Jednak tylko nieliczni wiedzą co to oznacza. 12 nastolatków od dziecka uczyło się jak zabijać bez mrugnięcia okiem. Gracze muszą dotrzeć do Chin gdzie zacznie się śmiertelna - nie tylko dla wybranych, ale także dla całego świata - gra.

Koniec świata jest bardzo częstym tematem we współczesnej literaturze. Jeśli na Ziemie nie spadnie meteoryt, nie wybuchną epidemie lub klęski żywiołowe ominą Nas szerokim łukiem to zawsze pozostaje inwazja kosmitów. Może to być zielony stworek z antenkami bądź ogromny robot. Zdarzają się także dusze, według których najlepszym miejscem do założenia domu jest ludzki mózg. W Endgame także mamy kosmitów tylko trochę innych. To własnie oni wieki temu stworzyli znany Nam świat. Przez 12 ludów są uważani za Bogów kierujących Ziemią. I to przez nich rozpoczęło się Endgame.

Na początku miałam dość duże problemy z połapaniem się kto jest kim. Nawet fakt, że na początku każdego rozdziału byli wypisani główni bohaterowie danej części książki miałam trudności z rozpoznaniem wszystkich 12 osób. Właściwie 13, ponieważ przez całą powieść Graczom towarzyszył chłopak jednej z wybranych, Christopher.

Podczas czytania Endgame momentami czułam się jakbym czytała historię nie 13 osób, a maksymalnie 8. Najczęściej rozdziały dotyczyły Sarah i Jago, dwójki rywalki, którzy połączyli siły. Jednak moją faworytką zostanie na zawsze Chiyoko Takeda. Dziewczyna była silna, odważna, niezależna. Sama potrafiła o siebie zadbać. Przypominała mi ona w pewien sposób Limukki z Czerwone jak krew. Obie bohaterki nie lubiły być w centrum uwagi i potrafiły trzeźwo myśleć w każdej sytuacji.
Minusem powieści jest niedopracowanie bohaterów. Było ich wiele i żadnego z nich nie poznaliśmy bliżej. Tylko najważniejsze informacje. Zamiast tego autorzy skupili się na dopracowywaniu akcji co wyszło im naprawdę dobrze.

Endgame nie jest zwykłą książką. Jest to połączenie fikcji z rzeczywistością. Pod koniec każdego rozdziału możemy znaleźć obrazek-zagadkę lub szyfr. Na końcu książki znajdują się linki do stron internetowych gdzie znajdziemy różne informacje, które mogą pomóc rozwiązać zagadkę i wygrać 3 000 000 $ w złocie. Ja co prawda skupiłam się bardziej na samej książce niż na łamigłówce, ale myślę, że pomysł na tę powieść jest dość oryginalny. Panowie Frey i Johnson-Shelton sporo główkowali nad tą pozycją, żeby wszystko układało się w jedną, logiczną całość.

Podsumowując, Endgame to dobrze dopracowana powieść z końcem świata w tle. Zagadki, dość okrutne opisy walk, to właśnie największe zalety książki. Do tego łamigłówki, które pozostawili Nam do rozwiązania autorzy podwyższają moją ocenę.
Największą wadą są słabo wykreowani bohaterowie, których tak na dobrą sprawę nawet nie znamy.
Lektura jest warta polecenia i jestem pewna, ze podczas czytania Endgame nie znudzicie się, a może nawet rozwiążecie zagadkę ?

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.

http://moje-buki.blogspot.com/ <-------------- ZAPRASZAM :)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
28-11-2015 o godz 12:49 przez: Izabela Starosta
Obawiałam się Endgame. Obawiałam się kopii Igrzysk Śmierci. Obawiałam się… Tja, długo by wymieniać. W końcu się zdecydowałam i dzięki wydawnictwu Sine Qua Non, książka wpadła w moje łapki. I co? I brawo ja!

W Ziemię uderza seria meteorytów. Tylko garstka ludzi jest świadoma tego, co to oznacza… Nadszedł czas. Usłyszeli wezwanie. Rozpoczyna się Endgame!
W ich żyłach płynie krew starożytnych cywilizacji. W ich umysłach odzywa się głośne wezwanie. W ich rękach znajduje się los świata. Nie mają nadprzyrodzonych zdolności. Nie potrafią latać, nie posługują się magią. Ale od dziecka szkolono ich, by stali się zabójcami idealnymi.

Zarys fabuły może i lekko przypomina ten z Igrzysk Śmierci, ale zagłębiając się bardziej, da się wyczuć spore różnice. Są igrzyska, zwycięzca może być tylko jeden. I na tym koniec. Wydarzenia poznajemy z przybliżeniem osoby każdego z dwunastu bohaterów, co dla mnie jest na plus. Okej, może wolałabym ich trochę mniej (Sarah i Jago?), jednak lepsze to, niż uparte trzymanie się tylko jednego. I to w tej powieści! Zbyt dużo się dzieje, aby jedna postać to ogarnęła. Odkrywamy psychikę bohaterów, poznajemy fakty z przeszłości, które nie są mało istotne. Śledzimy ich poczynania i zmagania z napotkanymi łamigłówkami. I choć są brutalni, niekiedy nawet bezlitośni, to niektórzy potrafili zaskarbić sobie moją sympatię.
Cieszy mnie również to, że pomiędzy brutalnością, a rozlewem krwi autorzy znaleźli miejsce na umieszczenie miłości. Szkoda, że to taki trochę typowy trójkąt, nie mniej jednak i tak mnie to raduje. Zawsze to trochę ciepła na serducho, gdy czyta się o zaufaniu, przyjaźni i miłości. :)
Największym plusem dla mnie w Endgame są historie tajemniczych budowli i pradawnych rodów. Lubię takie smaczki. Czuję wtedy, że autorzy konkretnie przyłożyli się nawet do najdrobniejszych szczegółów. Gdyby tego zabrakło i wątek ten został potraktowany po łebkach, czułabym niedosyt. A tak?! Tadam! <3

Endgame to wspaniała książka! Chcę jeszcze i jeszcze. Szkoda, że całość wydana jest bez akapitów i wyjustowania, co trochę męczy. Jednak jestem w stanie to zrozumieć – siła wyższa. Na początku jest informacja, że układ akapitów i wcięć w tekście jest narzucony wydawcy przez autora (niezależnie od wersji językowej).
Zdaję sobie sprawę, że wielu miłośników IŚ tę książkę uzna za odgrzany kotlet. Dla mnie jest jednak arcydziełem. IŚ mnie rozczarowały, Endgame mnie powaliło. Rozłożyło na łopatki. Zafascynowało i pozostawiło z takimi emocjami, że musiałam ochłonąć, zanim mogłam cokolwiek racjonalnie o tej książce napisać.

Warto dodać również, że książka ta, poza tym, że jest świetną historią, jest również zaproszeniem dla czytelników, do dołączenia do ogólnoświatowej gry, w której celem jest odnalezienie trzech ukrytych kluczy, doprowadzających wybrańca do prawdziwego skarbu. Jak je zatem odnaleźć? W książce natrafiamy na różnego rodzaju wskazówki. Może układ akapitów i brak wcięć również ma z tym coś wspólnego?
Uczestnictwo w zabawie wymaga dostępu do książki (nie musisz kupować, wystarczy pożyczyć z biblioteki), dostępu do Internetu oraz własnego standardowego konta internetowego Google. Na początku musisz dokonać rejestracji na stronie internetowej, której adres URL jest rozwiązaniem pierwszej zagadki w książce i podać wszystkie niezbędne w tym celu dane. Nagroda Główna zostanie przyznana pierwszej osobie, która rozwiąże wszystkie zagadki i zostanie pozytywnie zweryfikowana przez organizatorów przed 20 października 2017 roku.

Dla mnie – bomba! <3
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
04-12-2015 o godz 23:00 przez: czasdlaksiazki
Nadeszła chwila, w której nie mogę się przyczepić do przesytu wątku miłosnego w książce!

W dzisiejszej recenzji powiem co nie co o książce "Endgame. Wezwanie" czyli pierwszym tomie cyklu Endgame. Jaka jest moja opinia o tej książce? Czy spełniła ona moje oczekiwania?
Tego dowiecie się poniżej.

W ziemię uderza seria meteorytów. Dla zdecydowanej większości ludności jest to nieszczęśliwy przypadek, jednak garstka - a dokładnie dwanaście osób uznaje to za rozpoczęcie czegoś, na co ich ludy czekały tysiące
lat - Endgame.

Nadszedł czas.
Usłyszeli wyzwanie.
Rozpoczyna się Endgame!

Dwanaście osób w wieku od trzynastu do dwudziestu lat. Każde z nich od najmłodszych lat przygotowywało się do owego zdarzenia. Reprezentują swój lud i nie mają przeciwwskazań do zabijania. Zwycięzca jest przecież tylko jeden. Na ziemi pozostanie wyłącznie lud zwycięzcy.

Nie chcę wam zbyt wiele o niej opowiadać, wolałabym abyście poznali tę książkę podczas czytania.
Fabuła "Endgame" to jedno wielkie WOW! Już za sam pomysł autorzy dostają ode mnie plusa. Zauważamy coś odrobinę podobnego do Igrzysk Śmierci, jednak równocześnie całkowicie innego. Przeczytajcie i zrozumiecie o co mi aktualnie chodzi.

Ta książka zdobywała naprawdę wiele bardzo pozytywnych opinii, ale nie spodziewałam się czegoś tak świetnego! Tyle akcji, dobry wątek miłosny - definitywnie jest to coś dla mnie!

Możliwość spojrzenia na historię z perspektywy każdego z graczy - jest to kolejny plus dla tej książki. Bardzo lubię również to, że autorzy nie faworyzują żadnego z nich i każdy jest stawiany na równi.

Kiedy zakończyłam ją czytać pragnęłam od razu sięgnąć po kolejny tom. Historia mnie tak pochłonęła, że nie potrafiłam przestać o niej myśleć. Pisząc ten post nadal mam w głowie końcowe sceny.


Okładka
Czy można o niej powiedzieć coś negatywnego? Jest P-R-Z-E-P-I-Ę-K-N-A!

Fabuła
Jak już wspominałam wyżej - fabuła tej książki jest moim skromnym zdaniem fantastyczna. Nie ma możliwości, aby przy czytaniu się nudzić, ta książka to jedna wielka akcja! A do tego autorzy nie oszczędzają nam szczegółowych opisów krwawych walk, które momentami nieco obrzydzają.

Bohaterowie
Tutaj was zdziwię. Zawsze czepiałam się bohaterów. Często znajdował się chociaż jeden, który działał mi na nerwy. W tej książce o dziwo nie znalazłam takiej postaci. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, czy jest to plus, czy minus. Jestem jednak pewna, iż jest coś ze mną nie tak. Czytając opinie innych recenzentów dowiedziałam się, iż chętnie zabiliby pewne osoby. Może wreszcie oddaliła się ode mnie ta wrogość do niektórych kreacji literackich? A może po prostu tak kocham tę książkę, że żaden bohater mi zbytnio nie przeszkadza?
Moim ulubieńcem jest jeden z graczy, o których pisze się w tej powieści najwięcej - Jago.♥
Zazwyczaj ograniczam emotikony w recenzjach, ale Jago definitywnie zyskał moją ogromną sympatię i w jego przypadku to serduszko trzeba zaakceptować...

Moja ocena książki:
★★★★★★★★★★

Wiecie co jest najgorsze? Prawdopodobnie nie zakupiłabym tej książki z własnej inicjatywy, ponieważ jakoś specjalnie mnie do niej nie ciągnęło. Intrygowała mnie, lecz opis aż tak nie zachęcał, abym od razu biegła do księgarni.
Więc jeśli jeszcze nie przeczytaliście tej książki - zaufajcie mi. Zaufajcie mi i jak najszybciej po nią sięgnijcie! Jeżeli chociaż w najmniejszym stopniu zaciekawiła was ta historia i tak jak ja lubicie mnóstwo akcji, w których przeplata się mały wątek miłosny, z całego serca polecam wam Endgame. Wezwanie!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
14-08-2015 o godz 16:27 przez: Klaudia Mordarska
Koniec świata jest nieunikniony. Nikt nie wie, kiedy nadejdzie, ani w jaki sposób. Ale jedno jest pewne: zniknie rzeczywistość, która jest nam wszystkim tak dobrze znana. Może całą Ziemię zaleje woda. Może słońce wysuszy całą planetę i wszyscy umrzemy z pragnienia. Może Ziemia tak po prostu wybuchnie. Albo po prostu spadną meteoryty i zniszczą wszystko. A wtedy Oni zaczną działać.

Pewnego dnia na Ziemię zaczynają spadać meteoryty. Ludzie umierają, część świata zostaje zniszczona. Ale tylko garstka wybranych jest świadoma, co to dla nich oznacza. Bo są potomkami starożytnych cywilizacji, które dawno zostały zapomniane. To właśnie oni muszą podjąć wezwanie, bo w ich rękach są losy świata. Do tego zadania byli szkoleni przez całe swoje życie i dzięki temu stali się zabójcami, którzy są zdolni zrobić wszystko, by wygrać. Ale zwyciężyć może tylko jeden. Ten, kto zdobędzie wszystkie trzy klucze... Do czego będą zdolni Gracze, by to osiągnąć? Komu uda się przetrwać tę morderczą zagrywkę?

Do przeczytania tej książki zachęcił mnie nietypowy pomysł. Bo to nie tylko powieść, ale także multimedialna gra dla ludzi z całego świat. Szczerze powiedziawszy, to spodziewałam się czegoś nieco innego. Bo to jest jedna wielka zagadka, pełna szyfrów i niezrozumiałych obrazków. Próbowałam jakoś to rozwiązać, jednakże okazało się, że ta gra to dla mnie czarna magia i nie mam zielonego pojęcia, jak to zrobić. Pozostało mi tylko śledzić losy bohaterów i zastanawiać, kto pierwszy zdobędzie klucz. I tak zrobiłam.

Na samym początku bardzo ciężko było mi się wciągnąć w tę książkę. Czasami było tak że odkładałam ją po kilku, czy kilkunastu stronach. Nie mogłam się przyzwyczaić do tego nietypowego zapisu i braku akapitów. A poza tym gdzieniegdzie pojawiały się dziwne liczby, czy jakieś pojedyncze zdania, które nie nawiązywały do fabuły. Jednak potem ta historia zaczęła mnie coraz bardziej ciekawić i zapomniałam o początkowym zniechęceniu.

Bohaterów było wielu i każdy z nich miał odmienny charakter. Była niema dziewczyna, chłopak z dziwną chorobą i wielu innych, ale czasami nie mogłam się połapać kto jest kim i jakie ma umiejętności. Jednakże dalej czegoś mi w nich brakowało. Byli zbyt płascy i za mało uczuciowi. Rozumiem, byli szkolonymi zabójcami, ale człowiek powinien przecież więcej czuć. I w efekcie wyszło nieco sztucznie. Nawet jeśli któryś umarł, to zbytnio mnie to nie obeszło, bo nie potrafiłam się do żadnego z nich przywiązać. Miałam wrażenie, jakby autorzy poświęcili im zbyt mało czasu.

Poza tym czasami nie mogłam się połapać o co chodzi w tej książce, ponieważ fabuła była momentami nieco chaotyczna. A wszystko komplikowały dziwne znaki i przypisy, których nie rozumiałam. Na okładce pisze, że to książka, jakiej świat nie widział. I faktycznie tak jest: to najbardziej skomplikowana i nietypowa powieść, jaką miałam okazję przeczytać.

Podsumowując, "Endgame. Wezwanie" to bardzo odmienna książka. Jest w niej mnóstwo szyfrów i niezrozumiałych słów, co jest częścią gry, w której może wziąć udział każdy. Ale chyba postawiłam jej zbyt duże wymagania, bo okazała się dosyć średnia. Czegoś mi w niej brakowało. Jednakże wcale nie jest taka zła. Na początku ciężko się wciągnąć, jednak potem robi się coraz lepiej. A zakończenie sprawiło, że poczułam pewien niedosyt i dlatego też jestem ciekawa, co będzie dalej. I mam nadzieję, że autorzy bardziej się postarają i druga część będzie lepsza.
____________________
http://zagubiona-wslowach.blogspot.com/
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
14-11-2014 o godz 20:50 przez: lotusflower.
M O R D E R S T W O. Dziesięć liter i dziesięć głosek. Niby tylko wyraz, lecz niosący za sobą całą gamę skojarzeń. Chyba dla wszystkich to czyn, którego nie chcielibyśmy nigdy dokonywać - lecz co w sytuacji, gdy urodziłaś się z piętnem, które sprawia, że ciąży na Tobie odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale i za innych ludzi? Co, jeśli zabijanie jest kluczem do przetrwania i wyjścia cało z opresji?

Dwanaście najstarszych plemion żyjących na Ziemi doskonale zdaje sobie sprawę z istnienia Endgame. To nie jest zwykła zabawa - to Gra, w której stawką jest przeżycie całego plemienia. Dwunastu uczestników, po jednym przedstawicielu każdego plemienia, musi zmierzyć się z własnymi słabościami, przeciwieństwami losu i rywalami - przetrwać mają szansę jedynie najsilniejsi, najsprytniejsi i najbardziej bezlitośni. Lepiej uważać na to, komu się ufa, bo Endgame może się skończyć śmiercią.

O Endgame już od dłuższego czasu jest bardzo głośno - a ja mam to do siebie, że lubię wiedzieć, czym się wszyscy zachwycają i czy rzeczywiście jest czym. Nuta tajemniczości towarzysząca temu złocistemu tomowi sprawiła, że przy nadarzającej się okazji nie omieszkałam z niej nie skorzystać i skusiłam się. Powiem tyle - zdecydowanie jest warte uwagi, więc warto odpowiedzieć na Wezwanie.

Z całą pewnością od razu w oczy rzuciło mi się, że książka pod względem graficznym jest całkowicie inna od wszystkich, jakie miałam okazję poznać - w tekście brakuje wyjustowania (co jest zamierzonym efektem), co początkowo było dla mnie naprawdę ciężkie i trudne do przyswojenia i minęło trochę czasu, zanim przestało mi przeszkadzać - później uznałam, że to naprawdę interesujący zabieg, który spodobał mi się.

Na pewno o oryginalności tej pozycji świadczy też język, jakim posługują się autorzy - krótkie, oszczędne i mało rozbudowane zdania i wypowiedzi to coś, czego tu mamy pod dostatkiem. Było mi to jednakże prawdziwą solą w oku, ponieważ jestem ogromną zwolenniczką rozbudowanej, pełnej ciekawych opisów i przekazującej mnóstwo emocji narracji, a tutaj miałam do czynienia ze zbytnią rzeczowością, zbytnią suchością. Ale kto wie - co dla mnie było minusem, dla Was może okazać się główną zaletą!

Dużym atutem tej książki jest różnorodność prezentowanych w niej bohaterów. Nie każdego potrafiłam polubić - ba! wielu z nich silnie znienawidziłam, ale uważam, że do tego też trzeba mieć talent, by wykreować postaci wzbudzające tyle kontrowersji u czytelnika. Co ciekawe, to nie bohaterowie biorący udział w Endgame podbili moje serca, a ktoś całkiem inny - Christopher. Jego oddanie i miłość były dla mnie tak cudne, tak poruszające i niesamowite, że aż brakuje słów, naprawdę! Przez całą książkę mocno mu kibicowałam, dlatego za zakończenie byłam gotowa dosłownie znienawidzić autorów! Choć teraz uważam, że było naprawdę piękne.

Nie jestem pewna, czy ta powieść jest dla wszystkich. To książka pełna przemocy, brutalności, bezwzględności i braku jakichkolwiek kompromisów. Prawie wszyscy działają tu na zasadzie - zabić kogoś, inaczej ktoś zabije mnie. Autorzy nie stosują tutaj polityki poprawności i łagodzenia - ma być ostro, ma być twardo. I przyznaję, że to mi się spodobało. Możliwe, że miałam już dosyć czytania przesłodzonych historii pełnych happy endów - jeśli i Wy macie podobne odczucia - sięgnijcie po tę powieść i przekonajcie się, co w niej takiego. Może to Wam uda się rozgryźć zagadkę przygotowaną przez autorów i wzbogacić się?
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
13-11-2014 o godz 09:59 przez: booksofmeworld
Czasami wokół jednej książki robi się tak duży rozgłos, że chce się ją mieć od razu, mimo że nie można racjonalnie wytłumaczyć dlaczego. Tylko czy wszystko, co się odczuwa przed zapoznaniem z historią będzie również towarzyszyło czytelnikowi w trakcie czytania?

Cała historia zaczyna się gdy na ziemię spadają odłamki meteorytu, powodując zniszczenia w dokładnie dwunastu miejscach. Był to znak, na który czekało dwanaście rodów, znak, który miał rozpocząć Endgame, w którym mieli wziąć udział Gracze szkoleni do tego od najmłodszych lat. Gdy uczestnicy odpowiadają na Zew by dowiedzieć się, na czym ma polegać mityczna gra, dostają wskazówki, które muszą rozwiązać, aby odnaleźć trzy klucze: Ziemi, Niebios i Słońca. Wygrany może być tylko jeden, a nagrodą jest ocalenie swojego ludu. Kto wygra? Czy będzie to faktycznie jedna osoba?

Zacznę od tego, że spotkałam się z opiniami iż "Endgame. Wezwanie" porównywane jest do "Igrzysk śmierci", jednak nie do końca rozumiem dlaczego? Owszem, może elementy walki między uczestnikami i zawierane sojusze mogą przypominać trylogię Suzanne Collins, jednak "Endgame. Wezwanie" jest zupełnie inne. W tej historii Gracze mogą być w wieku od 13 do 20 lat, są szkoleni od najmłodszych lat, co już wyklucza podobieństwo do "Igrzysk śmierci", gdzie żaden z trybutów nie może być wcześniej szkolony, chyba, że robią to nielegalnie i wybierani są wbrew swojej woli. Podobieństwem może być również to, że wygranym może być tylko jeden, ale jak wiadomo Collins postanowiła nagrodzić dwoje uczestników i oprócz tego, że przeżyli warunki w ich Dystrykcie miały się odrobinę poprawić, natomiast w tej historii założeniem jest, że przeżyje tylko lud wygranego Gracza. Właśnie dlatego nie przyjmuję do wiadomości porównań do "Igrzysk śmierci", gdyż jest to zupełnie inna historia z wieloma różnicami i pełna zagadek.

Jeśli chodzi o samą powieść muszę przyznać, że udało mi się w nią wgryźć dopiero wtedy, gdy Gracze odpowiedzieli na Zew, wcześniej nie byłam w stanie w pełni się cieszyć tym, co czytam i powoli zaczęłam się obawiać, że uczucia towarzyszące w trakcie czytania będę całkiem odmienne od tych sprzed otrzymania książki. Wydawało mi się, że niektórzy bohaterowie zostali bardziej wysunięci na pierwszy plan, gdyż częściej pojawiały się rozdziały związane z ich przygodami, co wcale mi nie przeszkadzało. Muszę nawet przyznać, że wcale nie byłoby mi przykro gdyby niektórzy zostali uśmierceni już na początku książki, bo miałam wrażenie, że ich wątki były ciągnięte jakby na siłę. Co więcej, rozdziały związane z bohaterami, które pojawiają się stosunkowo często sprawiają, że mimowolnie zaczyna się czuć sympatię do niektórych, w szczególności odczułam to w stosunku do Jago i Sary, od samego początku zaczęłam właśnie im kibicować.

Zaskoczyło mnie zakończenie, a to jest ogromny plus, bo ostatnio trochę za często czytałam książki, w których domyślałam się, co się wydarzy na samym końcu. Nie spodziewałam się tego, jak postąpi Sarah ani przeznaczenia innej bohaterki, ale na ten temat nie mogę zbyt wiele powiedzieć żeby nie zepsuć przyjemności tym, którzy dopiero mają zamiar zapoznać się z książką.

Podsumowując, mimo swoich małych niedoskonałości, w tym wypadku początek i niektórzy bohaterowie, jest to naprawdę dobra książka i już się nie mogę doczekać, kiedy poznam dalsze losy bohaterów, kiedy dowiem się, co tak naprawdę stoi za całym Endgame, bo na pewno nie jest tym, czym wydaje się być.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
16-08-2016 o godz 16:53 przez: Dominika Jachimowska
Na Ziemię spada katastrofa w postaci serii śmiercionośnych meteorytów, jednak tylko dla niewielu ludzi to wydarzenie oznacza coś więcej niż tragiczny zbieg okoliczności. Dwunastka niezwykle niebezpiecznych przedstawicieli starożytnych cywilizacji otrzymuje Wezwanie. Od wielu pokoleń Gracze czekali na tę wiekopomną chwilę. Od urodzenia byli przygotowywani do chwili, kiedy staną do walki przeciwko swoim wrogom, aby zdobyć trzy Klucze, potrzebne do ocalenia ludzkości. Rozpoczyna się mordercza walka o przetrwanie i władzę. Rozpoczyna się Endgame.

Pierwszą myślą, jaka przychodzi mi do głowy, kiedy myślę o Endgame, jest to, że książka ta jest całkowicie różna od wszystkich, jakie do tej pory czytałam. Czytelnik nie jest w niej tylko postronnym obserwatorem, mogącym co najwyżej wyobrazić sobie wydarzenia rozgrywające się w powieści. Dzięki licznym łamigłówkom, ukrytym na kartach książki, sami bierzemy udział w prawdziwej grze o realną nagrodę. Wskazówki przyjmują postać zdjęć, filmów, stron internetowych lub współrzędnych geograficznych - wszystko to daje nam szansę na zagłębienie się w historię i wygranie sumy pieniędzy. Ta oryginalna strona książki, która wyróżnia ją spośród tłumu, sprawia, że Endgame jest wyjątkowa i ma w sobie coś niezwykłego.

Odchodząc od tematu wyzwania postawionego przed czytelnikami, nie mogę nie wspomnieć o charakternych bohaterach, obecnych w książce. Najbardziej trafnym porównaniem, jakie przychodzi mi na myśl, jest dwunastu Jasonów Bourne'ów zmuszonych do walki przeciwko sobie. Doskonale wyszkoleni mordercy, bezwzględni zabójcy, śmiertelnie niebezpieczni wybrańcy znający rozmaite techniki walki. Każda potyczka między nimi była jak emocjonujący film akcji, który wbija w fotel z wrażenia. Wielokrotnie zachwycałam się niewiarygodnymi umiejętnościami Graczy i ich niepokojącą żądzą mordu.

Moją sympatię najbardziej zaskarbiła sobie chińska niemowa Chiyoko, która imponowała mi swoim opanowaniem i mądrością. Nie potrzebowała słów, aby szybko rozprawić się z przeciwnikiem, przy czym wielokrotnie wykazywała się odwagą i sprytem. Jej późniejszy los był dla mnie bardzo smutny, jednak nie chcę niczego zdradzać.

Wielkim plusem powieści jest wartka akcja pełna zwrotów i tajemniczych wątków. Przez całą dosyć długą, bo liczącą prawie pięćset stron lekturę, ani raz się nie nudziłam i nie miałam ochoty zamknąć książki z trzaskiem. Autorzy sprawnie operują narracją, często zmieniając perspektywę, z jakiej toczy się akcja, dzięki czemu stale przyciągają uwagę czytelnika.

W zasadzie jedyną rzeczą, jaka przeszkadzała mi w Endgame, był jeden z bohaterów - Hilal ibn Isa al-Salt - który był zwyczajnie irytujący i niezrozumiały dla mnie. Wprowadzał nieskładny bełkot, który nieco mnie drażnił. Część książki prowadzona z jego punktu widzenia była jedynym momentem, w którym miałam ochotę jak najszybciej skończyć rozdział. Na szczęście, fragmenty, w których śledzimy Hilala nie są częste i zajmują co najwyżej kilka stron.

James Frey napisał pasjonującą powieść o grupie wybrańców, w których rękach spoczywa los całego świata. To niepokojąca wizja przyszłości, przedstawiona na kartach emocjonującej i pełnej akcji powieści, która będzie doskonałą lekturą dla wszystkich miłośników filmów o Jasonie Bournie jak i fanów Igrzysk Śmierci. Umieram z niecierpliwości, aby poznać dalsze losy dwunastki zawodowych zabójców w drugim tomie Endgame, pod tytułem Klucz Niebios!

booksofsouls.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
29-09-2015 o godz 23:42 przez: musicJackob
http://nieortodoksyjny.blogspot.com/2015/09/endgame-wezwanie-recenzja.html

Przyznam, że dawno żadna książka nie wywołała u mnie tak sprzecznych emocji. Z jednej strony "Endgame" okazało się rozczarowaniem, a z drugiej... ma w sobie coś ma i warto ją polecić odpowiednio dobranej grupie czytelników.

Zacznijmy może od pozytywnych aspektów, do których niewątpliwie należy oprawa graficzna. Okładka książki wygląda, jakby zrobiona była ze szczerego złota, dzięki temu wyróżnia się na tle innych powieści znajdujących się w mojej biblioteczce. Wewnątrz również nie jest gorzej, ponieważ znajduje się tam wiele grafik ilustrujących zagadki i łamigłówki z którymi czytelnik będzie miał do czynienia podczas czytania. Chociaż "Endgame" liczy sobie ponad 500 stron, to powieść tę czyta się stosunkowo szybko, ze względu krótkie rozdziały, prostą konstrukcję zdań i fakt, że książka napisana jest z perspektywy wielu postaci, co znacznie ubarwia całość. Na plus zasługuje również szybkie tempo akcji, które można dostrzec już na pierwszych stronach powieści. Wiele z zawartych w "Endgame" scen pościgów, czy chociażby imponujących scen walki często kojarzyło mi się z tak kultowymi filmami jak "Matrix", czy chociażby "Kill Bill". Swoją drogą ta książka to dobry materiał na ekranizację, która przy odpowiednim potraktowaniu przyciągnęłaby do kin tłumy dzieciaków (i nie tylko). Już sam pomysł połączenia książki z multimedialnym wyzwaniem, dzięki któremu ktoś na świecie ma okazję zgarnąć 3 000 000 $, jest czymś wartym uwagi.

Skoro była mowa o zaletach, to jak wiadomo muszą być i wady, a obok nich niestety nie mogę przejść obojętnie. "Endgame" to przede wszystkim twór skierowany do młodzieży, ale na tle jej podobnych książek nie radzi sobie aż tak dobrze. Opiera się na dosyć łatwym do przewidzenia schemacie, w tle którego przewija się tani wątek miłosny w postaci (niestety) trójkąta. Choć bohaterów jest tutaj dość sporo, to większość z nich wydawała mi się po prostu identyczna i aż do ostatnich stron kilkoro z nich było dla mnie wciąż nie do odróżnienia. Jeżeli już mowa o postaciach, to irytujące były ich zachowania, podejmowane decyzje i rozmowy. Tak jakbym momentami do czynienia miał z bandą nieokrzesanych gimnazjalistów, a nie młodymi reprezentantami starożytnych cywilizacji, którzy całe swoje życie szkoleni byli do Endgame. Przez to cała powaga sytuacji, w jakiej znajdowali się poszczególni bohaterowie, ulatywała gdzieś w tle. Patrząc na tę książkę jako na ogół, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że wszystko to już było. Trójkąt miłosny, trudne wybory, śmiertelna gra, którą może wygrać tylko jedna osoba. "Igrzyska Śmierci"? Ten tytuł wiele razy przewijał się w mojej głowie podczas czytania książki Jamesa Frey'a, co jest zarówno ujmą jak i komplementem.

Podsumowując, "Endgame" nie jest złą książką. Mnie osobiście nie porwała tak, jakbym tego oczekiwał. Być może miałem co do niej zbyt wygórowane wymagania. Sięgnąć po nią powinni na pewno ci, którzy dotąd nie mieli okazji przeczytania zbyt wielu młodzieżówek. "Endgame" skierowana jest raczej do młodszych czytelników, którzy liczą na dużo akcji przy jak najmniejszym nagromadzeniu zbędnych opisów. To także książka idealna dla odkrywców, którym nie straszne są zagadki i wszelkiego rodzaju łamigłówki. Jeżeli więc chcecie podjąć wyzwanie, dołączyć do jednego ze starożytnych ludów i wygrać nagrodę, koniecznie sięgnijcie po tę książkę!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
31-05-2015 o godz 22:34 przez: Książkoholiczka w sieci
Dwunastu graczy, z dwunastu ludów usłyszało Wezwanie. Na ziemię spadły meteoryty, rozpoczęło się Endgame. Szkoleni przez całe swoje życie, przygotowywani do tego dnia, urodzeni zabójcy będą walczyć o losy świata. Nadszedł czas, zwycięzca może być tylko jeden!

Koniec świata to temat ubóstwiany zarówno przez autorów, jak i wydawców. Bo co ta za książka, w której światu nie grozi apokalipsa, a trupy nie padają gęsto. Przecież ludzkość potrzepuje porządnego kopa w postaci kilku meteorytów, które przyniosą nie wiadomo, jakie zniszczenie. Autorzy, czyli James Frey i Nils Johnson - Shelton postanowili pójść o krok dalej i przenieść akcję z książki do prawdziwego świata, tworząc tym samym trylogię, której pierwszy tom nosi tytuł "Wezwanie".

Endgame to gra, a jak to w grze bywa pojawiają się również gracze. W książce pojawia się ich dwunastu, z czego każdy wywodzi się z innego starożytnego ludu, który reprezentuje w walce o przetrwanie. Śledzimy losy każdego z graczy, dlatego co rozdział zmienia się nasz punkt widzenia na całą historię. Nie trzeba daleko jechać, żeby zwiedzić różne zakątki świata, ponieważ w "Endgame" skaczemy z miejsca na miejsce. Jesteśmy w Azji, w Ameryce, potem przenosimy się do Europy i tak przemierzamy świat. Na kartach książki, poznajemy nie tylko różne kultury, ale także miejsca, z których istnienia mogliśmy nie zdawać sobie sprawy.

Z powodu dużej liczy bohaterów, nie jest łatwo się z nimi zżyć, a przynajmniej mnie się to nie udało. Nie mówię, jednak, że nie kibicowałam nikomu, bo kibicowałam. Trzymałam kciuki za kilku bohaterów, kilku przeżyło, inni zginęli, ponieważ James Frey nie boi się uśmiercać Graczy, którzy w gruncie rzeczy są do tego przeznaczeni. Wręcz uwielbia dodawać im cierpienia, nieustannie rzucając kolejne kłody pod nogi. Co można wyraźnie zauważyć, autor od początku zwraca szczególną uwagę na pewną parę graczy. Rozdziały z ich udziałem pojawiają się zdecydowanie najczęściej, tak, jakby mówił, że to właśnie im powinniśmy kibicować.

Najbardziej irytującą i nieznośną postacią, która doprowadzała mnie do szału, był chłopak, a raczej były chłopak jednej z uczestniczek Endgame. Nie wiem, co ona w nim widziała. Oczywiście, jak można przypuszczać, jest to przystojny, wysportowany chłopak, kapitan drużyny footballowej, którego mądrym bym raczej nie nazwała. Poza tym jest tak zaborczy, że postanawia śledzić swoją dziewczynę, mimo że ta kazała mu o niej zapomnieć. Od początku wiedziałam, że to zrobi, to było akurat do przewidzenia, ale mimo wszystko był tak nieznośny, że jak najszybciej chciałam przebrnąć przez jego rozdziały.

Nie mogę powiedzieć, że ta książka nie jest wtórna. Jest strasznie wtórna, ale równie interesująca i niesamowicie wciągająca. Przez całą powieść można się doszukać wyraźnych podobieństw do Igrzysk Śmierci, jednak, czy był to minus? Wszystko zależy od czytelnika, czy przywiązuje szczególną wagę do podobieństw, czy w czasie czytania nieustannie porównuje dwie historie. Mnie to nie przeszkadzało, po prostu przymknęłam na to oko, by móc dać się w pełni pochłonąć "Endgame".

"Endgame. Wezwanie" to pierwszy tom trylogii, o tyle niezwykłej, że czytelnik może w pełni w niej uczestniczyć, rozwiązując zagadki pojawiające się na kartach książki. To niezwykle kreatywny projekt stworzony dla fanów zagadek logicznych i łamigłówek, ale także niezobowiązująca powieść, zapewniająca wielogodzinną rozrywkę.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
08-11-2015 o godz 15:59 przez: Zaczytana bez pamięci
"-Co robisz? - panikuje mężczyzna.
-Gram - odpowiada spokojnie Baitsakhan.
- Ale w co? Dlaczego? - dopytuje Łom.
Chłopak przykłada nóż do gardła mężczyzny i otwiera je jednym ruchem.
- To Endgame - mówi. - Tu nie ma dlaczego."

12 tysięcy lat temu 12 starożytnych ludów dało początek ludzkości, a następnie zniknęło. Jednak przez cały ten czas każda z nich wybierała po jednym Graczu, który miałby reprezentować dany lud w chwili rozpoczęcia Endgame. Nie mogli mieć mniej niż 13 lat ani więcej niż 20. Od momentu wybrania do gry, byli szkoleni na zawodowych zabójców. Nie znali bólu czy strachu, nie mówiąc już o litości. Gdy przekraczali górną granicę wieku, na ich miejsce wybierano nową osobę. I tak w kółko. Wszystko kończyło się, gdy na Ziemię spadł deszcz meteorytów. To było dla Graczy wezwanie, które musieli podjąć.

Marcus. Chiyoko. Sarah. Alice. Aisling. Baitsakhan. Jago. An. Shari. Kala. Maccabee. Hilal.
12 Graczy, którzy rozpoczęli bój o przetrwanie.
Zwycięzca może być tylko jeden.
Kto z nich zdobędzie wszystkie klucze i stanie się bohaterem?

Endgame może przypominać Igrzyska śmierci. Uczestnicy Gry walczą na śmierć i życie. Zawiązują sojusze, lecz wiedzą, że w ostatecznej fazie tylko jedna osoba może zostać zwycięzcą. Większość z nich jest bezwzględna i budzi strach. Trudno im się dziwić, w końcu od małego byli przygotowani na to, co się stanie, i wiedzieli, jak duża odpowiedzialność na nich ciąży. Nie mogą nikomu oddać swojego zadania. Do Endgame nie zgłaszają się ochotnicy.

Ta książka liczy sobie 500 stron, jednak pochłonęłam ją w ciągu jednego dnia. Siedziałam jak na szpilkach, śledząc akcję. Kilka momentów zaparło mi dech w piersiach. Zakończenie wgniotło mnie w fotel. Czegoś takiego się nie spodziewałam. Jestem głodna kolejnych wrażeń i już ostrzę sobie zęby na kolejną część.

James Frey i Nils Johnson-Shelton stworzyli niezwykłe uniwersum. Endgame to coś więcej niż książka. Czytelnicy naprawdę mogą wziąć udział w Grze, która rozpoczęła się 7 października 2014 roku, a skończy 7 października 2016. Nagroda główna wynosi 500 000 $. Kusi, prawda? Nie myślcie jednak, że tak łatwo zgarnąć tę okrągłą sumkę. Trzeba się nad tym sporo nagłowić.

Jestem pod ogromnym wrażeniem. Ta książka jest nowatorska. Nie widziałam wcześniej czegoś takiego. Sporo w niej odnośników do stron internetowych i zagadek. Wielbiciele liczbowych łamigłówek na pewno znajdą tu coś dla siebie. Kiedy przeglądałam książkę po tym, jak ją dostałam, nieco przestraszyłam się tych wszystkich cyferek, ale teraz wiem, że mają one sens i nie zostały tu umieszczone przez przypadek.

Ogromnym plusem jest sposób prowadzenia narracji. Wszechobecny narrator to był strzał w dziesiątkę. Opowieść z perspektywy jednego bohatera byłaby niepełna. Gdyby mówili wszyscy - zrobiłby się chaos. Teraz było idealnie. Miałam wrażenie, że siedzę w kinie i oglądam film akcji. Bardzo chciałabym, żeby ktoś podjął się przeniesienia tej powieści na szklany ekran. Biegłabym na Endgame w podskokach i nie odpuściłabym premiery, nawet gdyby to oznaczało siedzenie w pierwszym rzędzie.

Zabrakło mi nieco informacji o mitologii i o tym, co działo się w dawnych czasach. Liczę na to, że kolejne powieści uzupełnią te braki. Wtedy obraz świata będzie kompletny.

"Żyjcie, umierajcie, kochajcie, zdradzajcie, mścijcie się. Cokolwiek chcecie. Endgame to zagadka życia, powód śmierci. Grajcie. Co ma być, to będzie."
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
23-05-2015 o godz 18:06 przez: Wybebeszamy_książki
Technologia? Nauka? Wzory, równania, historia, wiara... Co jest prawdą? Gdzie leży rozwiązanie? Kim jesteśmy? Gracze Wiedzą. Znają prawdę. Zostali powołani nie do życia, a do walki, mordu i zwycięstwa. Nie ma między nimi litości. Emocje są słabością, sojusze-kłamstwem, zdrada-codziennością. Bo gdy zaczyna się Gra, gdy rozpoczyna się Endgame nie ma odwrotu. Zwyciężasz, przegrywasz, ratujesz, giniesz.
Ludy, które znają prawdę, miliardy bezbronnych ludzi i Nastolatkowie, w których dłoniach spoczywa Świat. Są wybawieniem, ponieważ jest szansa na ratunek. Jednak to jest Gra, a w niej zawsze byli, są i będą pionkami. Kto stoi u sterów? W czyich dłoniach spoczywa kostka? Jakie są zasady?
U sterów stoją Oni.
W Ich dłoniach.
Nie ma zasad. Jest tylko Endgame.
Wiecie co? Zaczynałam czytać i spodziewałam się kolejnej postapokaliptycznej pozycji, nasyconej miłością, zdradą i kochankami. Znacie te klimaty, wiele takich książek namnożyło się po sukcesie "Igrzysk śmierci". Niektóre dobre, inne złe, a jeszcze inne tragiczne. "Endgame.Wezwanie" jest czymś nowym i szalonym.
Tak, szalonym, ponieważ nic nie jest logiczne. Nie ma przewidywalności w tej książce. Wszystko jest zaskoczeniem, prawdziwą zagadką. Jeśli pragnęliście mdłej fabuły, przewidywalnych bohaterów i nudy lepiej odłóżcie "Endgame".
Zacznijmy od tego, że naprawdę zadziwiłam się mnogością bohaterów. Oczywiście, niektórzy jak Sarah i Jago zostali wypchnięci trochę dalej na pierwszy plan, ale ogólnie poznajemy każdego z nich. Dogłębnie zagłębiamy się w ich psychikę, charakter, marzenia, słabości. Jesteśmy nimi, a oni nami. Osobiście czytając odczuwałam smutek, gdy widziałam jak młodzi są ci Mali Herosi, ale również wściekłość na to jak bardzo można skrzywdzić dziecko i niedowierzanie na okrucieństwo, które niektórzy mamy we krwi.
Po dłuższym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że każdy z bohaterów przedstawia sobą, bardziej lub mniej, jakąś silną cechę ludzką, na przykład miłosierdzie, czy siłę w najczystszej z postaci.
Muszę zaznaczyć dla dziewczyn, które będą szukały tu silnego wątku miłosnego, że takowy nie istnieje. Zdarzają się sceny pełne uczuć, oddania i miłości między bohaterami, lecz nie jest to romans. Tutaj ludzie gotowi są zabić nawet najbliższe im osoby. Śnią o tym, bo często śmierć jest lepsza niż to, co czeka na nich, jeśli przetrwają do końca Gry.
Świat, który stworzyli autorzy jest realistyczny, prawdziwi. To jest nasz świat. to my jesteśmy ludźmi, którzy żyją, umierają, kochają i śmieją się nieświadomi prawdy. Dlatego jeszcze dotkliwiej godzi w nas ta historia. Świadomość, że wszystko jest kłamstwem, a może lepiej zabrzmi-ułudą. Natomiast prawda może być różna, niebywała, całkowicie niespodziewana.
"Endgame" istnieje również w rzeczywistości. Powstała gra, w której posługując się wskazówkami z książki możemy zawalczyć o główną nagrodę. Czy warto? Polecam spróbować chociażby po to, aby podszkolić angielski na filmikach i poszerzyć swoją wiedzę.
Książka, która wciągnęła mnie całą i wypluła dopiero, gdy przeczytałam ostatnie zdanie. Nie było chwili zawahania. Nie było innych książek. Było tylko "Endgame.Wezwanie". Zaczęłam ją wczoraj wieczorem, skończyłam dzisiaj-23.05.2015, jakoś o 17:05.
Jeśli to coś dla Was znaczy, sięgnijcie po nią. Pozwólcie sobie na chwilę zapomnienia w świecie walki i przetrwania.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
05-03-2015 o godz 16:53 przez: Marta Jac
W blogosferze o "Endgame" huczało. Zdania były podzielone, ale większość z nich, zdecydowana większość, pozytywne i bardzo przychylne. Książka oczarowała bardzo dużą liczbę czytelników na całym świecie, a ja nie miałam dotąd okazji poznać fenomenu "Endgame". Teraz ją mam, przeczytałam i, szczerze, ciągle nie mogę przestać o niej myśleć. Cudowna!
Jeden i niepowtarzalny pomysł jaki zrodził się w głowach autorów jest prześwietny. Ukazanie tak, jak dla mnie, bardzo trudnego tematu jakim jest możliwy koniec świata jest bardzo ciężki do napisania, ale twórcy wspaniale sobie poradzili. Niektórzy mogą stwierdzić, że książka jest beznadziejna i napisana dla pieniędzy. Nie wiem jak było naprawdę, ale za nic w świecie się z tym nie zgodzę! "Endgame" zasługuje na dobre opinie, bo nie ustępuje poziomem równie genialnym książką o podobnej tematyce.
Nie wiedziałam czego oczekiwać, co spotkam we wnętrzu książki. Teraz wiem, że jest to coś niesamowitego. Każdy rozdział opisuje przygody danego Gracza. I nie ma tutaj nudy. Ciągle się coś dzieje i z zawrotną prędkością odwracałam kartki. Muszę przyznać, że zakończenie po prostu zostawiło mnie z otwartą szeroko buzią i wielkimi oczyma. Zupełnie pozytywny i zaskakujący punkt kulminacyjny, który nie pozwala o sobie zapomnieć, a przede wszystkim ciągnie do kolejnej części!
Urzekły mnie niesamowite, charakterystyczne i oryginalne postacie. Oczywiście, pewnie jak większość, odnalazłam swoich ulubieńców i bardzo im kibicowałam. Ale nie to było najlepsze. Najlepsze było idealnie opisane każde ich uczucie, myśl w stosunku do całego Endgame. Autorzy ofiarują nam, czytelnikom, możliwość zapoznania się z bohaterami w nietuzinkowy sposób. Wiemy o nich dużo, poznajemy ich i na podstawie tych informacji lokujemy naszą sympatię w ich kierunku. Lecz tu pojawia się kolejne 'ale'. Ale za każdym razem, po przeczytaniu następnego rozdziału zmieniają się nasze odczucia w stosunku do niektórych postaci. Miałam tak kilka razy. Autorzy lawirują pomiędzy cienką granicą dobra i zła. Ta droga postaci pomiędzy tą granicą także ciekawi i czytelnik chce wiedzieć jak wszystko potoczy się dalej. "Endgame" czasem jest brutalna, krwawa i ukazuje złe, wręcz maniakalne zachowanie graczy. Lecz z drugiej strony są sceny, w których postacie odkrywają przed nami swoje drugie twarze. Twarze potrafiące kochać, szanować i okazywać swój honor.
Nie przeczytałam w życiu bardzo wielu książek, ale jestem pewna, że nie ma takiego drugiego dzieła jak "Endgame". Książki, która ukazuje granice między normalnością a stawaniem się maniakiem. Odsłania różne ludzkie słabości i, na swój dziwny sposób, miłość, choć nie jest ona większym wątkiem. Jednak mogłam zauważyć wiele życiowych decyzji podejmowanych przez maszyny przeznaczone do zabijania. Wątek walki i poświęcenia, przyjaźni i honoru. W tej książce zawiera się naprawdę dużo jeśli nie prawie wszystko.
Nie jest ani trochę przesłodzona, jest krwawa kiedy tego potrzeba i bardzo naturalistyczna. Idealna. Polecam ją z pełną odpowiedzialnością, ponieważ jest to dzieło niepowtarzalne i wyjątkowe. Oczywiście z utęsknieniem czekam na kolejną część.
Moja ocena: 6/6.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
02-08-2018 o godz 07:30 przez: Patrycja Mazur
Endgame to powieść młodzieżowa o grupie 12 graczy, których zadaniem jest odnalezienie kluczy w celu ocalania swojego ludu przed całkowitą zagładą ludzkości. Przeżyje tylko te lud, którego gracz odnajdzie wszystkie klucze, a reszta świata ulegnie apokalipsie. Fabuła książki bardzo ciekawa, szybkie zwroty akcji, porywający nurt ciągnący czytelnika do zagłady i liczne zagadki, które można rozwiązywać z bohaterami. Aura tajemnicy i mistycyzmu ogarnia czytelnika od pierwszych stron. Osobowość graczy to mieszanka wybuchowa, nie ma powtarzających się charakterów, każdy walczy innych pobudek -niby jeden cel, a tak wiele różnic między nimi. „Endgame” buzuje emocjami Graczy – pojawia się gniew, smutek, radość, szczęście, rozpacz, poczucie wstydu, zazdrość i oczywiście miłość. Gracze są niesamowici, mimo wszech otaczającej zagłady pozostają w dobrych nastrojach i nie zapominają o swoim człowieczeństwie (no może nie do końca wszyscy). Niejednokrotnie uśmiałam się przy wymianie zdań pomiędzy bohaterami, walce młodych kogutów o kobiece serce, dziecięcych przepychankach. Autorzy tworząc bohaterów i przydzielając im bardzo trudne zadania nie zapomnieli, że to jednak nadal tylko nastolatkowie. Książka jest naprawdę bardzo dobrze skonstruowana. Fabuła nawiązuje do legend, podań ludowych, mitologii i historii. Wszystkie te elementy bardzo dobrze się że sobą zgrywają i tworzą jedność, co pozwala czytelnikowi odczuć historyczny klimat Endgame. Co najważniejsze miejsca, kraje, artefakty i historia ogółem jest rzeczywista, co skłania czytelnika do dalszych poszukiwań i pogłębiania swojej wiedzy. W książce pojawia się również mnóstwo skrupulatnie zapisanych liczb. Jeżeli lubisz liczby i wszystkie ich tajemnice to książka zdecydowanie dla Ciebie! A może liczby stanowią zagadki? Przekonajcie się o tym. Największym minusem książki jest "bezbarwność" opisów. Czytając książkę lubię kolory, zapachy, dźwięki - lubię wszystko poczuć na własnej skórze za pomocą wyobraźni. W Endgame jednak mi tego brakowało. Niejednokrotnie miałam poczucie, że zamiast literatury czytam wyliczankę na pół strony co było bardzo męczące. Opisy świata otaczającego są ubogie przez co czasami miałam poczucie czytania automatycznego... Atutem książki zaś jest to, że dostarcza ona nie tylko rozrywki czytelniczej, ale otwiera możliwości przeżycia przygody. Książka zawiera w sobie liczne zagadki (wcale nie należą do łatwych), które pozwalają czytelnikowi przeżyć Endgame w świecie realnym - przy czym my czytelnicy nie musimy się zabijać. W trakcie czytania nie skupiałam się nad rozwiązywaniem zagadek bo chciałam skupić się na jednej przyjemności, ale na pewno po zakończeniu serii podejmę to wyzwanie, ponieważ uwielbiam tajemniczy świat wypełniony zagadkami, łamigłówkami i owsiany nutką grozy. Podsumowując, jaka jest moja ostateczna opinia – 8/10. Książka ma wiele plusów, bohaterów bardzo polubiłam, czytelnik pędzi za akcją, są częste zwroty akcji, liczne zagadki i tajemnice. Jednakże minusy należą się za bezbarwność opisów i jak dla mnie zbyt mechaniczny styl pisania.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji