Mark Boyle, Irlandczyk, absolwent ekonomii, znany na świecie jako „człowiek bez pieniędzy”, postanowił zacząć żyć bez dochodów i technologii w 2008 roku. Początkowo miał to być jedynie roczny eksperyment. Ostatecznie potrwał trzy lata. Boyle zauważył, że to, czego człowiek potrzebuje do życia, jest w stanie uzyskać sam lub po prostu przez handel wymienny. 

Na liście rzeczy, które są mu niezbędne, znalazły się przedmioty takie jak panele słoneczne do zasilania laptopa, telefonu czy do ogrzewania wody. Telefon i laptop to urządzenia z odzysku. Natomiast dom mężczyzna postanowił urządzić w starej przyczepie kempingowej. Razem z dziewczyną i przyjacielem zbudowali kompostowniki i toalety kompostujące, a także altanę o samonośnej konstrukcji wyposażonej w palenisko. Zamiast proszku do prania zaczęli używać łupin z orzechów, a koper włoski połączony z rybimi łuskami posłużył jako pasta do zębów. Jak pisze autor, po dwóch latach w pobliżu swojego domku zdecydował się otworzyć też hostel The Happy Pig, gdzie za darmo mogą się zatrzymać odwiedzający Boyle’a goście. „Z hostelu można korzystać jak z leśnej chatki, a czasem zamienia się też w miejsce imprez i sibín – tradycyjny nielegalny pub, który jest legalny, kiedy domowej roboty piwo czy bimber serwowane są gratis”– pisze autor.

„Po południu, w przeddzień przeprowadzki do domku, gdzie miałem mieszkać bez elektryczności i podstawowych wygód, które przez większość życia wydawały mi się oczywiste – telefonu, komputera, żarówek, pralki, bieżącej wody, telewizji, elektronarzędzi, kuchenki gazowej, radia – dostałem e-mail, być może ostatni, jaki kiedykolwiek otrzymam, od redaktora pewnego wydawnictwa. Przeczytał mój artykuł opublikowany tego ranka w gazecie i chciał zapytać, czy nie napisałbym książki o swoich doświadczeniach” – pisze Boyle w swojej książce "Offline. Jak dzięki życiu bez pieniędzy i technologii odzyskałem wolność i szczęście".

 

Książka Offline, Mark Boyle

Offline (okładka twarda)

 

Ta książka to osobisty pamiętnik człowieka, który zdecydował się porzucić wszystko, co związane z konsumpcjonizmem, nie tylko po to, żeby odnaleźć własne szczęście, ale też aby podarować je światu. Składa się z części, w których autor opisuje swój rytm życia podporządkowany określonym porom roku. Zimą opisuje Boże Narodzenie i niestandardowe świąteczne menu: pieczone ziemniaki, seler i brukiew, brukselka, sałata, sarnina, wino z czarnej porzeczki. Wiosną wędkowanie, sadzenie roślin i podlewanie ich. Latem  spacery po porannej rosie, a jesienią ostrzenie narzędzi – w końcu październik to najlepszy miesiąc na tego typu prace. Według Boyle’a kompletnie nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak nasze konsumenckie wybory wpływają na środowisko, zwierzęta, a zwłaszcza na innych ludzi.

Czy życie Marka Boyle’a można nazwać prostym? „Wiele osób, czasem nawet ja sam, mówi, że wiodę „proste życie”. Z jednej strony to określenie jest bardzo mylące, bo w rzeczywistości mój sposób na zapewnienie sobie bytu wcale taki prosty nie jest. Przeciwnie, jest procesem wielowątkowym, choć złożonym z tysięcy prostych drobiazgów. Zupełnie inaczej niż moje dawne życie w mieście (...). Niezliczone technologie, wytwory cywilizacji przemysłowej, są obecnie tak zaawansowane, że egzystencja zwykłego człowieka staje się prosta”– podkreśla autor.

Boyle jest założycielem tzw. Freeconomy Community, Wspólnoty Międzynarodowej, która propaguje proste życie i liczy 40 tys. osób z różnych krajów, w tym z Polski. Historia Boyle’a to nie tylko inspiracja dla spragnionych przygód survivalowców czy osób zainteresowanych bushcraftem. Lektura książki z pewnością nie sprawi, że jutro rzucimy wszystko i postanowimy żyć jak jej autor. Jest za to doskonałą inspiracją i może uświadomić nam, że każdy powinien ograniczyć panujący na świecie konsumpcjonizm. Może warto zacząć od uprawy własnych warzyw?

Jedno jest pewne, czasem trzeba wyciągnąć wtyczkę i przestawić się na tryb: OFFLINE.
 

Materiał partnera.