KęKę jest artystą indywidualnym i w dobrym tego słowa znaczeniu – wyjątkowym. Nie pasuje ani do starej, ani do nowej szkoły, idzie własną drogą, nie ogląda się na innych. Jego album  „To Tu” jest nowym otwarciem, pokazuje inną perspektywę, trochę bardziej pozytywną, pogodniejszą i spokojną. KęKę opowiada nam o nowym materiale, poglądach na rzeczywistość i... mocno zauważalnej zmianie wizerunku.

 

Kiedy kobieta radykalnie straci na wadze, mówi się - wow, ale się wylaszczyłaś. Kiedy to samo zrobi facet, zaraz słyszy pytania czy aby nie jest chory. U Ciebie wszystko O.K.?

Tak, dzięki. Wszystko w jak najlepszym porządku. Ostatni rok to u mnie dużo pracy nad formą. Sporo aktywności fizycznej, przebudowanie jadłospisu. Stąd taka zmiana. Udało mi się wejść w odpowiedni rytm i póki co, nie zamierzam z niego wypadać.

 

Dużo pracujesz, jesteś aktywny niemal bez przerwy, jakie okoliczności są dla Ciebie najbardziej sprzyjające w procesie tworzenia? Kiedy pisze Ci się najlepiej?

Zanim zacznę pisać album, lubię zmienić życie. Chce mieć poczucie, że coś przeżyłem, coś przemyślałem, mam się czymś nowym ze słuchaczem podzielić. Co do samego miejsca powstawania tekstów, to piszę głównie w biurze, przy komputerze. Odpalam muzykę, czasem w między czasie robię trening i piszę. Tak to wyglądało przy obecnym krążku.

 

Emocje są w twojej twórczości bardzo ważne i bardzo wyraziste. Od gniewu, poprzez smutek, melancholię, aż do radości (tak przynajmniej odbieram „Cesarza”). To jest efekt zmian na zewnątrz czy wewnątrz Ciebie?

Te zmiany są ze sobą sprzężone. Rzeczywistość jaką chcę wokół siebie tworzyć wynika w prostej linii z tego, co uważam za dobre i słuszne. Jeśli chodzi o same emocje, to „dobre” do pisania są zarówno te pożądane, jak i te przykre. Wszystko może być bodźcem do napisania tekstu.

 

Jak się czujesz prowadząc własną firmę fonograficzną? To chyba spora zmiana optyki dla kogoś, kto sam jest muzykiem i wcześniej współpracował z innymi wydawcami.

Takie Rzeczy Label jest na tyle małym przedsięwzięciem , że udaje mi się to z pomocą odpowiednich osób dobrze prowadzić. Lubię być na swoim. Począwszy od skrócenia procesu decyzyjnego, przez finanse, aż do całkowitej swobody na każdej płaszczyźnie. Spełniam się w tym, zarówno jako twórca jak przedsiębiorca.

 

Dlaczego „To Tu” a nie na przykład „Czwarte rzeczy”? Domyślam się, że ten tytuł zawiera w sobie ważny przekaz.

Tytułowe „To Tu” ma dla mnie dwa znaczenia. Pierwsze wycięte z „Cesarza” : miłość ,przyjaźń dobro, prawda... etc. Wszystko To dzieje się Tu. Krótko mówiąc wszystko, co jest dla mnie ważne dzieje się za tymi drzwiami od mieszkania, które są na okładce. Zarówno w sensie materialnym jak i emocjonalnym.

Druga sprawa to, że długo w życiu Tego szukałem. Te 3 poprzednie albumy, to było takie poszukiwanie. Od szaleństwa, przez energię, po zwątpienie. „To Tu”, jest odpowiedzią, na pytanie dokąd jadę? Jak dziecko, które wieziemy na wycieczkę do celu i co chwilę pyta – czy to już tu? Tak, „To Tu”. Chodź znając mnie zaraz zacznę znów szukać… (śmiech)

 

Po kolejnych sukcesach przychodzi moment spokoju i myślenie – ok., umiem zrobić dobry album, poradzę sobie, czy może raczej każdy kolejny krok staje się większym wyzwaniem?

Przy tym krążku było łatwiej. Bardzo dobrym ruchem dla mnie było wydanie w połowie 2017 roku luźnej Ep-ki z Hase pt. „Basement Disco”. Ja przy premierze tamtego materiału już o tym mówiłem, że jedną z jego ról ma być pozbycie się u mnie presji, żeby „sukces” był przynajmniej taki sam jak przy Trzecich Rzeczach. Żeby przestać się zastanawiać, nad wynikami. Tak przekuć balonik oczekiwań. Zarówno moich jak i u odbiorców. Dlatego nie miałem założeń tym razem. Tym bardziej mi miło, że album już przed premierą pokrył się złotem. Mega uczucie.

 

Na nowej płycie pojawia się sporo gości, opowiedz proszę o nich. Dlaczego to właśnie te osoby zaprosiłeś? 

Z Sarsą nawiązaliśmy kontakt, przez Martę która obecnie zajmuje się u nas grafiką. Przy okazji mojego koncertu w Trójmieście, spotkaliśmy się, porozmawialiśmy, świetnie nam się gada o muzyce. Poza tym Sarsa okazała się mega fajną dziewczyną, stąd pomysł na współpracę. Z Panem Andrzejem Grabowskim, skontaktował mnie mój kolega Paweł Domagała. Miałem utwór, do którego poszukiwałem kogoś o mocnym, dojrzałym głosie pełnym historii. Idealnie pasował do tego Pan Andrzej. Tym bardziej, że słyszałem jedną z jego dwóch płyt i bardzo mi się podobała. Jaś, nacisnął mi palcami przypadkowe litery na klawiaturze. To mówię, pięknie! Zrobimy najbardziej mubmlerap . Złobekschool. Białasa poznałem w 2013 roku. Nasze ścieżki rapowe, biegną jakoś równolegle i mają ze sobą sporo podobieństw. Prywatnie też lubię Mateusza, stąd zaproszenie na album. Myślę, że idealnie się wpasował w tematykę i brzmienie utworu.

 

Muzycznie nie zmieniasz się na „To Tu” jakoś bardzo radykalnie, interesują Cię nowe trendy w rapie czy raczej wolisz szukać swojej, indywidualnej drogi?

Jeśli chodzi o dobór produkcji muzycznych, to moje podejście nie zmieniło się nic, a nic. Jak zawsze jedynym kryterium jest to, czy gra mi melodyjka i teksty przychodzą mi do głowy. Jest na albumie trochę nowszych brzmień, których sam bardzo lubię słuchać, ale jak dostałem od producenta klasycznie brzmiący bit, który mi się spodobał, to się przez chwilę nie zastanawiałem, czy będzie pasował do całości, tylko pisałem i nagrywałem. Ma mi się podobać.  

 

Jakie jest twoje zdanie odnośnie postawy polskich raperów wobec aktualnej rzeczywistości? Niezbyt często można usłyszeć jakikolwiek komentarz w sprawie bieżących wydarzeń. Czy oni nie chcą tego dostrzegać, czy chodzi o nie wchodzenie w konflikt z publicznością? DonGuralesku sobie pozwolił na kilka zdań „od serca” i zalała go fala hejtu

Nie mogę odpowiadać, za nikogo poza mną. Z mojej perspektywy to wygląda tak, że nie tracę czasu na sprawy które nic nie wnoszą do mojego życia. Raz, że nie mam czasu, dwa, że nie mam nerwów. Nie chce mi się.

 

Przewidujesz reakcję swoich starych fanów na "To Tu"? Spodoba im się?

U mnie od debiutu przy okazji każdego albumu sytuacja jest podobna. Część osób odchodzi, nie znajdująć w mojej nowej twórczości niczego dla siebie. Na ich miejsce przychodzą nowi. Myślę, że tym razem będzie podobnie. Taki cykl życia.

 

Rozmawiał: Piotr Miecznikowski