Autorka: Paulina Małochleb

Główna bohaterka „Dewocji” wyprasza dla innych zdrowie, łagodzi domowe konflikty, uzdrawia relacje, wyprowadza z depresji. Jednak ponieważ jej kontakt z Maryją jest osobny, metafizyczny i pozainstytucjonalny, nie spotyka się z akceptacją. Nie mieści się w planie życia wioski kompletnie podporządkowanej rządom parafii i proboszcza. Na proboszcza naciska biskup, akceptujący cuda i nawiedzenia, ale tylko za granicą albo w Biblii, nie za miedzą.

Nieoczywista wina

„Dewocje” Anny Ciarkowskiej zasysają zatem różne konflikty społeczne coraz mocniej targające polskim społeczeństwem. Nie ewoluują jednak w prymitywną powieść z tezą. Nie są skierowane przeciwko wierze ani nie zachęcają do tego, by się przeciwko Kościołowi zwrócić. Owszem, uwięzienie, zniewolenie, bierność, podporządkowanie wysuwają się w „Dewocjach” na pierwszy plan. Jednak linia demarkacyjna nie przebiega wyłącznie między wierzącymi i niewierzącymi. Choćby dlatego, że nie ma w jej powieści ludzi niewierzących. Nie ma tu bohaterów, którzy posługiwaliby się wiarą wyłącznie jako pustym znakiem przynależności do wspólnoty. Wszyscy mieszkańcy wioski są głęboko wierzący, wszyscy trzymają się wzajemnie w szachu. Autorka bardzo ciekawie rozkłada akcenty i nie kontrastuje także tego, co święte a co grzeszne.

W lekturze „Dewocji” nie chodzi o wskazanie, kto ponosi winę za wypędzenie dziewczyny. Różne są bowiem rodzaje winy: choć za jej alienacją stoi proboszcz, to jednak nikt z mieszkańców wioski mu się nie sprzeciwia. Za dziewczyną nie ujmują się ani matka, ani ciotka Jadwiga, ani Gospodyni z plebanii, ani Sklepowa – wszystkie blisko z rodziną związane. Za to przeciwko świętej-wariatce występuje jej starszy brat-ksiądz.

 

Dewocje

 

Zakłamana niewinność

Ciarkowska oddaje głos bezimiennej dziewczynie i to z jej perspektywy opowiada o mieszkańcach wsi, z której nie ma ucieczki – ten, kto opuszcza rodzinną miejscowość jest stracony, otoczony anatemą, zdradza. Wszyscy tu śledzą się nawzajem, pilnują godzin mszy i modlitw, a proboszcz zarządza trzódką z wysokości plebanii. Dla rozbuchanych, dyszących hormonami nastolatków  organizuje się zajęcia na parafialnej świetlicy – im wyższy poziom hormonów, tym więcej pieśni religijnych. Dla pijących mężczyzn – program odnowy moralnej w sierpniu, „miesiącu trzeźwości”. Dla bijących mężów – opowieść o mocy wybaczania, jeśli okaże się skruchę.

Poznajemy świat, w którym poważnym grzechem jest podkradanie szynki w piątek, a zatem rzeczywistość w gruncie rzeczy naiwną i niewinną. Jej niewinność jest jednak zakłamana, bo prawdziwe grzechy ukrywa się głęboko. Matce sparaliżowanego, niemówiącego chłopca nie udziela się żadnej pomocy poza zamawianiem mszy, bo musiała popełnić jakiś straszliwy czyn, skoro doświadczyła ją taka kara – chore dziecko. Grzech jako broń ma niezwykłą moc dzielenia i usuwania poza nawias społeczności wszystkich niepasujących.

Ulga w beznadziei

Istnieje także rewers tej opowieści o wsi, która pozwala, by jej życie regulował Kościół. Wiara bowiem niesie tutaj też pociechę. Daje sens kobietom, na barkach których spoczywa ciężar utrzymania rodzin, wychowania dzieci, prowadzenia domu. Religia nie tylko reguluje im harmonogram dnia, ale też przynosi pociechę w poczuciu beznadziei. Z kolei spowiedź pozwala na uzyskanie psychicznej ulgi, dając wrażenie nowego początku.

Święta religijne ustalają przebieg całego roku. Październik to miesiąc różańca, potem nadchodzi Adwent, a w końcu Wielki Post. Podczas majówkowych śpiewów główna bohaterka doświadcza kontaktu z Matką Boską. Religijny kalendarz pomaga nie myśleć o braku nadziei, o nieczekaniu na nic, o samotności. Mieszkańcy mogą zatopić się w życiu parafii, mieć przez chwilę poczucie sprawczości i przynależności.  

Skatowane strażniczki patriarchatu

Bardzo ciekawa i nieoczywista jest postać Katechetki. Zakutana w swetry i bezkształtne spódnice kobieta strzeże patriarchatu i wykłada go, indoktrynując swoje podopieczne. Jej lekcje to sprymitywizowany wykład na temat katechizmu katolickiego: dziewczyna musi się pilnować, chłopakom więcej wolno, wartość dziewczyny znika, gdy pójdzie z kimś do łóżka przed ślubem, można tylko z mężem, tylko dla poczęcia. A sfery intymne to jest to, co „na dole”. Znamy to przecież, każdy chociaż raz wysłuchał takiego wykładu. Ta postać jest jednak głęboko nieszczęśliwa. Skrzywdzona oraz zmuszona do życia w relacji przemocowej  w wierze i Kościele szuka pocieszenia. Ciarkowska czyni więc z Katechetki zarówno kata, jak i ofiarę.

Lekcje katolickiego wychowania seksualnego w czasie religii, prowadzone w czasie nieobecności chłopców (bo ciało dziewczynki to coś wstydliwego, o czym nie powinni oni mieć żadnej wiedzy), nieprawdopodobnie rozbudzają ciekawość koleżanek z klasy. Stoją też w jawnej sprzeczności z pierwszymi doświadczeniami seksualnymi części z nich. Katechetka nakręca cielesną histerię, skupia uwagę na tym, co na dole, co brudne i czego jednak trzeba przed chłopcami pilnować. O ile jednak instynkty fizyczne („te wstrętne niskie popędy”) u większości koleżanek głównej bohaterki są na tyle silne, by dać jakąś przeciwwagę dla słów Katechetki, o tyle przyszła święta poddaje się jej wykładom.

Szara myszka pyta o świat

„Dewocje” Ciarkowskiej należy postawić na półce obok „Gugułów” Grzegorzewskiej, „Po trochu” Gogoli, „Szaleju” Drzazgowskiej. To kolejna współczesna polska powieść wybierająca kobietę na bohaterkę uniwersalną, prezentująca jej dylematy i lęki jako doświadczenie całej (w tym wypadku polskiej) wspólnoty. Bohaterka Ciarkowskiej bowiem, zanim zostanie świętą, jest młodą, średnio inteligentną, posłuszną dziewczyną. Poddaje się woli matki, podporządkowuje systemowi wartości, jaki obowiązuje w jej świecie. Jej nauka szkolna sprowadza się do głęboko przeżywanych lekcji religii.  Dziewczyna wpada w stupor, obsesyjnie myśli o czystości, marzy o klasztorze. Umartwia ciało na wzór średniowiecznych ascetów.

Pisarka także tutaj uniemożliwia postawienie łatwej tezy, bo wybiera na swoją postać dziewczynę o takiej konstrukcji, która bardzo rzadko trafia do literatury – potulną, średnio mądrą, bardzo pragnącą przynależności. Kłopot polega jednak na tym, że owa pozbawiona wykształcenia szara myszka, marząca o tym, o czym każą jej marzyć (czyli o macierzyństwie i dobrym mężu), stawia jednocześnie zasadnicze pytania o świat oraz jego zasady. Wciąga w obszar swoich monologów nie tylko kościół, plebanię i wieś, ale też otaczające je  przyrodę, pola, sady, źdźbła trawy, a nawet domowe zwierzęta, którym odmawia się pochówku, bo przecież nie mają duszy.

Ciarkowska miesza podziały i plącze szyki, stawiając pytania, które nie mieszczą się ani w prawicowej, ani w lewicowej wizji rzeczywistości. Każe poszukać jeszcze innej perspektywy, wytyczyć trzecią drogę. A o to przecież w literaturze chodzi przede wszystkim.

Wszystkie recenzje ze wspólnego projektu Unii Literackiej i Empiku znajdziesz na specjalnie przygotowanej stronie - link w grafice poniżej.

Recenzje Unia Literacka i Empik