Bez układów, ochrony i szacunku

Dokładnie 80 lat temu, 6 stycznia 1939 roku, Alphonse „Al” Gabriel Capone został przeniesiony z zakładu karnego w Alcatraz i resztę swojego wyroku odbyć miał w więzieniu o złagodzonym rygorze w Terminal Island w Kalifornii. Poprzedni rok spędził w więziennym szpitalu, trawiony syfilisem i jego komplikacjami - przede wszystkim objawami kiły mózgowo-rdzeniowej, sukcesywnie wpędzającej go w stan podobny do zaawansowanej demencji. Chociaż na wolności cieszył się szacunkiem w przestępczym świecie i bardzo dbał o swój publiczny wizerunek - przede wszystkim przekupując dziennikarzy, ale również wspierając lokalną społeczność w Chicago, otwierając jadłodajnie i finansując program walki z krzywicą u dzieci - za kratami nie mógł już na to liczyć. O ile w Atlancie cieszył się wieloma przywilejami, to w Alcatraz spadł niemalże na sam dół więziennej hierarchii. Nie respektował panujących tam zasad i odmawiał udziału w buntach, co nie przysparzało mu zwolenników. Nękano i bito go regularnie, kilkukrotnie chciano zabić. W 1936 roku został zaatakowany w pralni przez Jamesa Lucasa, który poważnie ranił go nożem. Co ciekawe, dwa lata później Lucas, wraz z trzema innymi więźniami, brał udział w jednej ze słynnych, acz nieudanych, ucieczek z Alcatraz.

Walentynkowa masakra

Upadek Capone’a - a dokładniej zorganizowaną krucjatę przeciwko gangsterowi i jego poplecznikom - przyspieszyły wydarzenia z 14 lutego 1929 roku, nazywane „masakrą w dzień św. Walentego”. Tego dnia ludzie Capone’a, przebrani za chicagowskich policjantów, zaskoczyli nieuzbrojonych członków gangu George’a „Bugsa” Morana w jednym z nielegalnych magazynów w północnej części miasta. Następnie ustawili ich w rzędzie pod ścianą i rozstrzelali z zimną krwią. Śmierć w ten sposób poniosło siedmiu przedstawicieli konkurencyjnej organizacji przestępczej - do dziś pozostaje to jedna z najsłynniejszych mafijnych egzekucji, przedstawiana w licznych książkach, filmach i serialach. Ściągnęła też ona uwagę ówczesnego prezydenta, Herberta Hoovera, który oskarżył sekretarza stanu, Andrew Mellona, o celowe spowalnianie ścigania Capone’a i zarządził powstanie nowej, specjalnej jednostki, której jedynym celem stało się schwytanie brutalnego bossa i wsadzenie go za kratki na długie lata.

 

 

Koniec nietykalności

Tak właśnie narodzili się „Nietykalni”, jedna z najbardziej znanych dziś grup agentów federalnych, dowodzona przez Eliota Nessa. Swój przydomek zyskali dzięki oparciu się korupcyjnym propozycjom najsłynniejszego chicagowskiego gangstera, które nie bez powodu zostały przez ich dowódcę upublicznione. Jedenastu funkcjonariuszy odpowiedzialnych było za naloty na magazyny, destylarnie, nielegalne browary i bary, jednak walka z Capone i jego podziemnym imperium trwała przede wszystkim na drugim froncie. Mafioso od lat obnosił się ze swoim bogactwem, a że formalnie nie wykazywał w zasadzie żadnych dochodów, urząd skarbowy zaczął skrupulatnie przyglądać się jego majątkowi. W 1931 roku udało się postawić go przed sądem pod zarzutem unikania płacenia podatków oraz pogwałceń Volstead Act (ustawy towarzyszącej 18. poprawce do amerykańskiej Konstytucji, umożliwiającej egzekwowanie wprowadzonej przez nią prohibicji). W październiku skazano go na 11 lat więzienia, 50 tysięcy dolarów grzywny, kolejnych 8 tysięcy kosztów sądowych, a także zwrot 215 tysięcy dolarów plus odsetki za niepłacone przez wiele lat podatki. Capone zaskarżył wyrok rękoma nowo wynajętych specjalistów od spraw podatkowych z Waszyngtonu, co jednak nie przyniosło porządanych przez niego skutków.

Więzienna sielanka… do czasu

Kiedy w maju 1932 roku trafił do więzienia stanowego w Atlancie miał 33 lata, ważył 110 kilogramów, oficjalnie stwierdzono u niego kiłę i rzeżączkę. Był również uzależniony od kokainy, której wieloletnie zażywanie doprowadziło do poważnych uszkodzeń przegrody nosowej. W Atlancie, dzięki pieniądzom i koneksjom, żył jak król: mógł kontrolować swoje imperium, zarządzać podwładnymi i opływać w więzienne luksusy. Sielanka skończyła się po roku, kiedy przeniesiono go do Alcatraz, a upadek stawał się faktem: wyniszczony, zmarginalizowany, terroryzowany w zakładzie Capone bardzo szybko spadł również w mafijnej hierarchii na wolności. Nie bez znaczenia był tu także fakt, iż w 1933 roku oficjalnie zniesiono prohibicję, a wpływy gangów z tytułu handlu nielegalnym alkoholem znacznie spadły. Zdezorientowany, cierpiący na omamy, wychudzony Alphonse został najpierw przeniesiony do kalifornijskiego więzienia o złagodzonym rygorze, następnie zaś zwolniony warunkowo za dobre sprawowanie. Kiedy jednak opuszczał celę w listopadzie 1939 roku, był cieniem człowieka, którego niecałe osiem lat wcześniej zamykano za kraty. Dosłownie i w przenośni.

 

 

Od gangstera do 12-letniego chłopca

Po wyjściu na wolność zamieszkał w swojej willi na Florydzie, ale jego mafijne wpływy spadły do zera. Postępująca choroba, która zaatakowała układ nerwowy, stopniowo wyłączała go z codziennego życia. Lekarz psychiatrii, który leczył Capone’a w 1946 orzekł, iż jego pacjent cofnął się w rozwoju do poziomu umysłowego 12-latka. Jak na ironię syfilis i demencja sprawiły, że trzęsący niegdyś całym Chicago, grający na nosie organom ścigania nieustraszony gangster… niewiele pamiętał z czasów swojej świetności. W styczniu 1947 roku dostał zapalenia płuc, następnie zaś wylewu krwi do mózgu. Zmarł otoczony rodziną 25 stycznia, kilka dni po swoich 48. urodzinach.