Autorka: Katarzyna Kazimierowska

Bezmatek to pszczela rodzina pozbawiona matki. Taka rodzina, oszalała z rozpaczy, niespokojna, często pogrąża się w chaosie, przestaje przynosić pyłek, nie produkuje miodu, słabnie.

„W dzieciństwie ciągle myślałam o śmierci matki, żeby mnie nie zaskoczyła. Tak się tego bałam. Gdy w końcu przestałam o tym myśleć, wtedy umarła” – pisze Mira Marcinów i nominowanej do Nagrody Nike książce pokazuje swoją matkę w pełnym świetle.

Dwie strony żałobnego medalu

Matki od córek nie odchodzą, jak mówi jej książkowa bohaterka. Odchodzą od synów. Matki córkom po prostu umierają. Oczywiście nie tylko to, to jest na końcu. Matki córkom robią różne rzeczy: palą przy nich papierosy, piją, odchodzą od ich ojców, żenią się z niewłaściwymi mężczyznami, mówią bolesne rzeczy, znikają na kilka dni nie wiadomo gdzie, lub wracają po nocy chwiejnym krokiem. Ale to tylko jedna strona medalu. Ta druga jest bardzo kolorowa: tańczą z nimi w niedzielne poranki, mówią słowa, które zapadają w pamięć, uczą estetyki i pozwalają marzyć.

Narratorka widzi wady zmarłej (psycholog mówi jej, nastoletniej, że jest rodzicem własnej matki), ale też jej trud, walkę o utrzymanie siebie i dzieci, kolejne prace, oszczędzanie, chodzenie z wysoko podniesioną głową mimo biedy. Pamięta te chwile, gdy matka nie chodzi już do pracy, ale dzień zaczyna zawsze o czwartej rano, ogarniając kuchnię i malując obrazy, bo „nad sobą harowała jak wół”.

 

Bezmatek, Mira Marcinów

 

Kora rozpaczająca po Demeter

Ta książka, bardzo osobista – choć autorka zaprzecza, że to autobiografia – jest wyznaniem miłości, listem miłosnym córki do matki; lamentem za matką nieidealną, może nawet nie wystarczająco dobrą, ale na pewno taką, za którą się będzie już zawsze tęsknić, po stracie której rana nigdy się nie zabliźni. Ten ślad po matce jest najtrwalszy, boli bez wytchnienia. Czy można oszaleć z żałoby, ze straty za utraconą miłością?

„Bezmatek” to odwrotność mitu o Demeter i Korze. W greckiej mitologii matka rozpacza za utraconą córką, w efekcie ziemię pogrążają susze i powodzie. Tu córka rozpacza za utraconą bezpowrotnie matką. Czuje, że traci siły, starzeje się, garbi, jakby śmierć matki dodała jej lat.

Jednocześnie pragnie odzyskać ją poprzez pamięć, „bez cienia nadziei, że te opowieści o matce ujawnią jakikolwiek sens, mogę opowiadać do samego końca, bo mogę, bo mnie na to stać, bo tylko takie życie wydaje mi się uczciwe wobec zmarłej.” „Byłam córką samotnej matki. Na tym budowałam swoją tożsamość. To była moja główna rola. A że drugoplanowa – trudno. Przynajmniej stabilna, tak mi się wydawało. Byłam córką matki. I dlatego ta utrata tożsamości tak bardzo boli. Że to jest szansa, by zobaczyć się jako ktoś inny, ktoś więcej niż córka? Wątpię. Jestem kimś mniej” - czytamy w „Bezmatku”.

Zakochać się w rodzicu

Literacki debiut Marcinów tym samym można postawić na półce obok „Shuggiego Baina”, w którym autor Douglas Stewart, kreśląc grozę bezrobocia i upadku gospodarki w Szkocji lat 80., stawia w tym środowisku małego chłopca, tytułowego Shuggiego i jego matkę. Bezrobotna Agnes nieszczęśliwie zakochuje się w nieodpowiednim mężczyźnie, który dość szybko porzuca rodzinę. Kobieta coraz bardziej pogrąża się więc w alkoholu. To matka, którą trzeba się zająć, czasem umyć, czasem podać herbatę, czasem nie wpuścić do domu chętnych do picia w towarzystwie. I Shuggie wie to od najmłodszych lat. A mimo to do końca znajduje zrozumienie dla jej wyborów, porażek, dla jej upadania i wstawania, w zachwycie nad jej niezwykłością, pragnieniem miłości i radością życia, i w grozie wobec stanu, do jakiego doprowadziło ją nieprzystosowanie do norm społecznych i ograniczeń narzuconych przez system.

Podobnie Marcinów – pokazuje, że można mieć trudne dzieciństwo, w biedzie, gdzie rodzic pije, czasem znika, a jednocześnie być w tym rodzicu zakochanym, kochać go ze świadomością jego braków i niedostatków, z czułością oraz zrozumieniem. Może właśnie ta perspektywa, lekcja empatii wobec drugiego człowieka sprawiła, że „Bezmatek” został tak dobrze przyjęty przez krytykę. Marcinów otrzymała za swój literacki debiut m.in. Paszport „Polityki” i nominację do Nagrody Literackiej Nike.

Tęsknota w każdym z nas

W wywiadzie dla „Wysokich obcasów” autorka przyznała:

„Ważne było to, co straciłam razem ze śmiercią matki. Jakąś radość życia. Moja matka bardzo była zakochana w życiu, co niektórzy brali za bardzo do siebie i mylili jej miłość do życia z miłością do nich.”

To opowieść o ogromnym przywiązaniu. Po tak ogromnej stracie trudno żyć, nie można oddychać ani spokojnie przetrwać dnia. Marcinów mówi wprost: to nie była zdrowa rodzina i może to nie jest zdrowa miłość, ale komu sądzić? Ta książka zostaje w pamięci na długo, bo tęsknota za rodzicem, za miłością do niego, za czasem, kiedy byliśmy czyimiś dziećmi, tkwi być może w każdym z nas.

Więcej artykułów znajdziesz w pasji Czytam. Sprawdź pełną listę książek nominowanych do Nike w 2021 r. oraz nasze recenzje wybranych tytułów.

Autor zdjęcia okładkowego: Leszek Zych.