Jest rok 1894. Ada nie może zajść w ciążę ani z mężem, ani z wynajętym w tym celu kochankiem. Społeczność zerka na nią z coraz mniejszą dozą przychylności. Zaczynają się szepty i plotki: to pewnie czarownica, która rzuci urok na inne ciężarne. Presja rozrodczości to nie kaprys – niedawna epidemia wybiła większość populacji, trzeba więc włożyć wysiłek w jej odtworzenie. Końcówka XIX wieku nie pomaga kobietom, które nie są w stanie podjąć się tej misji – brakuje naukowego wyjaśnienia problemu, wobec czego większość z nich kończy na stryczku.

Skrzywdzona przez wyznawców zabobonów, Ada szuka rozwiązania kwestii niepłodności. Ucieka przed prześladowaniami do klasztoru, gdzie w jej ręce wpada publikacja badaczki, profesjonalnie zajmującej się tematem. Postanawia ją odnaleźć, a w międzyczasie przyłącza się do bandy Banitek, dowodzonych przez niebinarnego Dzieciaka. Główna bohaterka większość z nich interpretuje jako postaci kobiece, ale granice między tożsamościami płciowymi są zatarte. Zauważa też relacje romantyczne, łączące część osób.

 

„Banitka” Anna North

 

W samo południe

Gdy „Opowieść podręcznej” przeradza się w pełnokrwisty western, zaczyna być najciekawiej. Osoby tworzące grupę, dokonują napadów i kradzieży. Zakładają męskie ubrania, jeżdżą konno, strzelają i wykazują się odwagą, która przekracza społeczne standardy zarezerwowane dla kobiet. Ada konfrontuje swoje wyobrażenie o rolach płciowych z zestawem alternatywnych wzorców. Gdy w czasie jednej z misji ma udawać mężczyznę, musi poruszać się i patrzeć w zupełnie inny sposób niż na co dzień. Czuje się zaniepokojona i wolałaby spuścić wzrok, ale musi trwać w swoim przebraniu.

Przyznaję, że te fragmenty książki sprawiły mi najwięcej przyjemności. Świetnie było poczytać o zbuntowanych Banitkach, które znajdują dla siebie przestrzeń na obrzeżach systemu. Choć działająca na drugim planie wobec głównej bohaterki – to właśnie ta niejednorodna tożsamościowo grupa była dla mnie siłą napędową powieści. Momentami czułam niedosyt, że poszczególnym postaciom nie przysługuje tu więcej „czasu antenowego” lub pogłębione portrety. Ilekroć pojawiały się w polu widzenia, buzowało w nich życie i pasja. Często temperowały też Adę – gdy zdecydowała się wejść w publiczną polemikę z rasistami i naraziła tym samym powodzenie trwającej misji, została dotkliwie wypunktowana za ignorancję oraz kompleks „białej zbawczyni”.

Domyślam się, że osoba przewodząca gangiem swój pseudonim zawdzięcza przede wszystkim postaci historycznej. Słynny rewolwerowiec Billy The Kid zawładnął masową wyobraźnią i stał się bohaterem filmów, książek czy piosenek o Dzikim Zachodzie. W czasie lektury nie mogłam się jednak wyzwolić od poczucia, że autorka do nas mruga i pokazuje, że Banitki przepracowały presję macierzyństwa dzięki wsparciu „Dzieciaka”.

Być kobietą

Inaczej jest w przypadku Ady, która w przerwach między napadami toczy wewnętrzną walkę. Zastanawia się nad własną seksualnością (dochodzi do wniosku, że jest hetero), stale niepokoi ją też problem płodności. Nie jest w stanie wyjść poza paradygmat, w ramach którego musi potwierdzić swoją tożsamość posiadaniem potomstwa. W pewnym momencie o ocielonej krowie mówi: „nawet ona dowiodła swojej kobiecości… w przeciwieństwie do mnie”. Obcując z osobami burzącymi ten porządek, do końca książki nie zmienia zdania w temacie.

„Banitka” to trzecia powieść Anny North – redaktorki, związanej z Vox, New York Timesem czy portalem BuzzFeed. Autorka dorastała w Los Angeles, a obecnie mieszka na Brooklynie w Nowym Jorku. W swojej pracy dziennikarskiej skupia się głównie na kwestiach szkolnictwa, opieki nad dziećmi czy pomocy zdrowotnej związanej z rozrodczością. Tematy te rymują się z zainteresowaniami głównej bohaterki książki. Misja Ady jest jasna. Chce dotrzeć do wspomnianej badaczki i spróbować pomóc niepłodnym.

 

anna north

Anna North, fot. Seth Pomerantz

 

Duży wpływ na sytuację ma z pewnością matka kobiety – położna, która poświęciła życie przyjmując porody lub sprawiając, by w ogóle do nich nie dochodziło. To ona zaszczepiła w córce przywiązanie do wiedzy. W czasie banitkowych misji Ada czuje się niepewnie, zwłaszcza jeśli sytuacja wymaga szybkiego podejmowania decyzji bazujących na instynkcie. Świetnie sprawdza się za to w roli lekarki, gdzie swoje akcje może poprzeć tym, co wcześniej wyczytała.

Mówi o sobie: Chciałam zrozumieć, czym jest niepłodność – w jaki sposób dziecko zostaje poczęte wewnątrz kobiety i co takiego w środku bądź na zewnątrz może w tym przeszkodzić. Dopiero wtedy mogłabym poczuć spokój, który płynie z wiedzy. Nareszcie nasyciłabym jej głód, a potem jeszcze mogła uczyć innych. Przypomniało mi się, co powiedziała mama: „Ludziom nie można tak po prostu odebrać tego, w co wierzą. Trzeba dać im coś w zamian”.

Droga do wolności

Ada – pamiętająca o swojej krzywdzie, tęskniąca za mamą, siostrami i koleżankami – szuka klucza do drzwi, które zostały przed nią zamknięte. Z jednej strony budzi mój podziw jako osoba, która decyduje się na prowadzenie praktyki lekarskiej i badań – pamiętajmy, że akcja rozgrywa się pod koniec XIX wieku. Jednak gdy pomyślę o tym, jak bardzo różnorodne znaczenie ma słowo „kobiecość” wśród pozostałych Banitek, u których Ada właśnie spędziła kilka miesięcy… żałuję, że nie woli sięgnąć po dynamit, by wysadzić te drzwi razem z całą macierzyńską presją.

„Banitka” Anny North ukazała się nakładem Wydawnictwa Cyranka. Tłumaczenie Olga Dziedzic.

Więcej recenzji nowości wydawniczych znajdziesz w dziale Czytam.

Zdjęcie okładkowe: Seth Pomerantz