Kiedy mając ledwie 19 lat występował w drugiej edycji „X Factora”, trudno było wróżyć mu wielką, dochodową karierę. Lekko wycofany, wyraźnie nie lubiący występów przed kamerą, skrępowany zainteresowaniem, które wzbudzał. Do tego rozmiłowany w niełatwych w odbiorze tekstach, mający w planach robienie muzyki, którą określa się mianem „ambitnej”. Sześć lat później Dawid Podsiadło jest jednym z najpopularniejszych polskich artystów, króluje w radiu, stacjach muzycznych i wyprzedaje trasy koncertowe. Tuż przed premierą jego najnowszej płyty, „Małomiasteczkowy”, przyglądamy się tej niespodziewanej, ale niezwykle interesującej karierze.


 


Lekko, po polsku i o tym, co ważne dla młodych

W zasadzie każdy jego singiel staje się hitem i jest grany przez wszystkie mainstreamowe stacje radiowe, co w przypadku artystów określanych mianem „alternatywnych” zdarza się niezwykle rzadko. Ale Dawid Podsiadło ma tę niezwykle rzadką cechę, która pozwala mu tworzyć piosenki łatwe w odbiorze, wpadające w ucho, a jednak nienarażone na banał, dotykające niejednokrotnie ważnych dla młodego pokolenia kwestii. Nawet, jeżeli w odbiorze ich rodziców i dziadków wydawać mogą się błahe. „Bartek Dziedzic, producent mojej płyty, powiedział mi jedną rzecz: Nie bój się śpiewać o rzeczach, które dotyczą twoich rówieśników. Nie obawiaj się śpiewać o problemach 25-latka. Wtedy doznałem olśnienia” - wspomina proces pracy nad tekstami na nową płytę w rozmowie z Kubą Wojewódzkim dla „Polityki”. „Perspektywa śpiewania o randkowaniu czy innych problemach moich rówieśników przestała mnie peszyć. Przestało to być dla mnie banalne i błahe. Przestała mnie dręczyć myśl, że muszę koniecznie śpiewać o ważnych rzeczach dla dorosłych ludzi. Wszyscy jesteśmy dorośli, tylko nie wszyscy o tym wiedzą. Wszystko, co opisuję na tej płycie, jest prawdziwe. Moje”.
 

Wybuchowa, komercyjno-niszowa mieszanka

Bo na początku Podsiadło pisał przede wszystkim po angielsku, gdyż, jak sam twierdził, jego teksty w języku polskim są „są słabe, żenujące i pretensjonalne”. I tak, na debiutanckiej solowej płycie, „Comfort and Happiness” znalazły się tylko dwa utwory w ojczystym języku (z których „Trójkąty i kwadraty” okazały się ogromnym przebojem), a jej nakład osiągnął status diamentowy, czyli powyżej 150 tysięcy sprzedanych egzemplarzy. Drugi krążek, „Annoyance and Disappointment” powtórzył ten sukces i znalazły się na nim, ponownie, głównie piosenki anglojęzyczne. „Małomiasteczkowy” łamie ten schemat, bo Podsiadło oddaje nam do dyspozycji płytę z tekstami wyłącznie po polsku. I, jak sam przyznaje, ma ona wyjątkowo świadomy, słodko-gorzki wymiar. „Bardzo dużo jest słodko-gorzkich tematów i tekstów które pozornie wydają się być bajkowe i słodkie, ale tak naprawdę jest w nich wyczuwalny zawód, rozczarowanie czy smutek” - tłumaczy Dawid w rozmowie z Radiem Wrocław. „Wydaje mi się że to jest taka super-kombinacja, zwłaszcza w warstwie lirycznej, tytułów mojej pierwszej i drugiej płyty. Tak jak jedna charakteryzowała się komfortem i szczęściem, a druga rozczarowaniem i zdenerwowaniem, to na nowym albumie z tych czterech różnych stanów emocjonalnych stworzyłem jeden i doszedłem do wniosku, że da się przeżywać wszystkie te rzeczy na raz”. 25-latek nie ukrywa, że album ten właśnie taki miał być: wesoły, lekki wręcz w warstwie muzycznej, zaś dużo mroczniejszy, jeżeli chodzi o teksty. Podsiadło pisze więc o ciemnych stronach sławy, nieudanych relacjach międzyludzkich i rozstaniach.
 

Od „komfortu i szczęścia” do zepsutej „warszawki”

Singlem zapowiadającym płytę był tytułowy „Małomiasteczkowy”, w nieco prześmiewczy sposób mówiąca o dyskomforcie „niewpasowania się” w standardy życia w bogatej, sytej - przynajmniej na powierzchni - stolicy. „Pisałem to z perspektywy chwilowego kompleksu wynikającego z poczucia nieidealnego wpasowania się w warszawski świat” - wspomina Podsiadło w wywiadzie dla Radia Wrocław, a swoją myśl rozwija we wspomnianej rozmowie z Wojewódzkim: „Opisuje moje wkurzenie na ludzi, których też jestem częścią. (…) Zaczynają zmieniać siebie. Degradują się, bo w ten sposób wydaje im się, że będą do tego miasta pasować. (…) Szukają natchnienia w ćpaniu i imprezowaniu, świętując w zasadzie swój metaforyczny pogrzeb. Bo się boją, że jak przestaną to robić, to staną się nudni. Strach przed byciem szarym i nudnym. To esencja tej piosenki”. Artysta nie ma też wątpliwości, że to „najmocniejszy i najsmutniejszy” utwór na całej nowej płycie.

 


Złota proporcja?

Można więc chyba zaryzykować tezę, że to jeden z kluczowych dla komercyjnego sukcesu niszowego w gruncie rzeczy artysty - umiejętność pisania tekstów, które uwierają oraz ubierania ich w dźwięki, które wciągają, kołyszą albo po prostu zachęcają do tańca. „Małomiasteczkowy”, jak wskazuje Podsiadło, jest atrakcyjna również w tym wymiarze. Będzie się można przekonać o tym również na koncertach - Dawid rusza w trasę dopiero pod koniec października, ale bilety na niektóre występy już są wyprzedane.