Autor: Daniel Zielaskiewicz
 

Hej, zagramy razem?

Historia powstania Slayera jest dość lakoniczna. Gitarzysta Kerry King umówił się z rozwożącym pizzę perkusistą Davem Lombardo na wspólne granie. Nic zobowiązującego, zwykłe jam session. Do dwójki muzyków dołączył Jeff Hanneman. Kwartet uzupełnił pochodzący z Chile wokalista i basista Tom Araya. Zaczęli od coverów Judas Priest i Motorhead. Z czasem wykrystalizował się ich własny, niepowtarzalny styl, który do dziś wywołuje sporo kontrowersji.

Slayer inny niż reszta

Lata osiemdziesiąte dały światu tzw. Wielką Czwórkę thrash metalu: Slayera, Metallicę, Anthrax oraz Megadeth. Właśnie te kapele spopularyzowały odłam metalu, wyróżniający się najgłośniejszą i najbardziej ekstremalną formą muzyczną. Bo przecież, jak stwierdził James Hetfield z Metalliki, „czasem chcemy być po prostu głośni i pijani”.
Początkowo zespoły walczyły o tych samych fanów, ale z czasem wyewoluowały w różnych kierunkach. Anthrax zaczął grać bardziej patetycznie, animozje między Metalliką i Megadeth napędzały ich twórczość, a Slayer zaczął wyróżniać się jako najbardziej mroczny zespół, którego teksty nieraz łączono z satanizmem czy nazizmem. Oskarżenia te są były jednak bardzo pochopne i niewiele miały wspólnego z rzeczywistością. Owszem, w klipach często można dostrzec np. swastykę, jednak jest to element artystycznej wizji oraz pewnego konceptu, co dobrze obrazuje teledysk do singla „Pride In Prejudice”, gdzie nazizm jest elementem opowiadanej historii, ale tekst nie nawołuje do popierania go.


Najwyższy poziom mimo zmian

Po obfitujących w sukcesy latach 80., w kolejnej dekadzie popularność thrash metalu zaczęła słabnąć na rzecz rozwijającego się wtedy death metalu oraz grunge’u z Nirvaną na czele. Kiedy na scenę wkroczył nu-metal coraz mniej mówiono o Megadeath oraz Anthrax, natomiast Metallica i Slayer wciąż miały wielu oddanych fanów. Ostatecznie thrash metal przetrwał próbę czasu, podobnie jak sam Slayer, który cierpiał w związku z konfliktami wewnątrz zespołu. Dave Lombardo kilkukrotnie żegnał się z kolegami, by ostatecznie rozstać się z kapelą w 2013 roku. Wtedy też zmarł gitarzysta i autor tekstów Jeff Hanneman, którego po dwuletniej walce pokonało martwicze zapalenie powięzi, wywołane prawdopodobnie ugryzieniem pająka. Mimo tych ciosów Slayer przetrwał, a do zespołu dołączyli gitarzysta Gary Holt oraz zastępujący już wcześniej Lombardo - Paul Bostaph.

 

 

 

 

 

Długie pożegnanie

Na początku 2018 Slayer ogłosił pożegnalną trasę, która zwieńczy działalność grupy po 37 latach na scenie. Dziś wiemy już, że World Final Tour potrwa dłużej, bo chociażby 4 czerwca 2019 Slayer zagra w Gliwicach. Muzycy zarzekają się jednak, że nie powstanie w związku z tym nowy album. W wywiadach Kerry King twierdzi, że od początku kapela zdawała sobie sprawę z tego, że pożegnanie potrwa długo, aby mogli dotrzeć wszędzie tam, gdzie fani czekają na ich występ. Przez prawie cztery dekady na scenie Slayer zagrał ponad 3000 koncertów, a w studiach nagrali 12 płyt, które zaowocowały dwiema statuetkami Grammy.

 

SLAYER

Goście specjalni

4 czerwca 2019, Gliwice, Arena Gliwice

Bilety w cenie od 190 PLN dostępne w ogólnej sprzedaży na LiveNation.pl, Ticketmaster.pl oraz w salonach sieci Empik!