Za to, jak Vega promował swój film, należą mu się nagrody od marketingowców. Tajemnice, trzymanie w napięciu i mnóstwo pogłosek, jak ta, że na planie kazał aktorom podpisać papier, zakazujący im zdradzać cokolwiek na temat powstającego obrazu (część aktorów to potwierdza, inni - zaprzeczają). Potem wyjazd na Tajlandię, gdzie montował materiał z najbliższymi współpracownikami, a z Azji napływały do Polski sensacyjne doniesienia o tym, że opuścił ojczyznę z obawy, że coś może mu się stać. Partii rządzącej miało bardzo zależeć, żeby poskromić niepokornego twórcę i by obraz nigdy nie ujrzał światła dziennego. Przez ten cały czas Vega dawał wszystkim do zrozumienia, że nie zatrzyma prac nad filmem, co traktuje jako obywatelski obowiązek.


 „Polityka” Patryka Vegi, DVD

Na potrzeby scenariusza reżyser miał przez 18 miesięcy infiltrować najbliższe otoczenie polityków tak z prawej, jak i lewej strony. - Chciałem pokazać, jak zachowują się, gdy schodzą z sejmowej mównicy, gdy nie patrzą na nich kamery mediów - mówił mi Patryk Vega wiele tygodni przed premierą. Twórca miał jednak większe ambicje niż brukowce. To nie podglądanie, jak żyją ani co robią po godzinach politycy, stało się jego celem. - Zbadałem, jak funkcjonuje ich świat, na co sobie pozwalają i do czego są w stanie się posunąć, żeby swoje cele osiągnąć – tłumaczył Vega.

 

Obietnicy dotrzymał. „Polityka” zaczyna się na wsi gdzieś pod Warszawą. Jadwiga (Ewa Kasprzyk) karmi kury, kiedy dostaje telefon, że właśnie powołano ją na Prezesa Rady Ministrów. Przyspieszone szkolenie z mowy ciała, mody i modulowania głosu skutkuje tym, że Jadwigę przestaje poznawać własny mąż. - Jakbym był z inną babą - mówi zatroskany.
Także związek młodziutkich absolwentów toruńskiej szkoły mediów zostaje wystawiony na próbę, kiedy Arek (Antek Królikowski) trafia pod skrzydła szefa MON, a jego dziewczyna (Anna Karczmarczyk) zaczyna karierę jako autorka reportaży wcieleniowych w stacji ojca dyrektora (Zbigniew Zamachowski). Jemu do głowy uderzają kokaina i wielkie pieniądze, ona doświadcza, czym jest manipulacja.

 

Równie smutna jest codzienność zwierzchnika MON Alojzego (Janusz Chabior) i prezesa partii rządzącej (Andrzej Grabowski). Panów łączy zainteresowanie młodszymi chłopcami. Pierwszy nie boi się zaryzykować - śmiało całuje swojego podwładnego, kiedy zostają sami w gabinecie. Ale na ile to odwaga i faktyczna chęć dążenia do spełnienia, a na ile konsekwencja psychiatrycznego leczenia elektrowstrząsami, Vega nie rozstrzyga.
Przypadek drugiego jest gorszy. Prezes, zakochany w swoim kocie, nie pozwoli sobie nawet na minimum uczuć. Władza ma u niego miażdżącą przewagę nad miłością.
- 10 lat w polityce wystarczy, żeby każdy człowiek zamienił się w socjopatę. Takie tezy wysnuwali ludzie, z którymi rozmawiałem na potrzeby dokumentacji - przekonuje Patryk Vega.

 

Nie zmienia to faktu, że to właśnie prezes stał się bohaterem najbardziej romantycznej sceny w filmie. Kiedy razem z urodziwym rehabilitantem (Maciej Stuhr) puszczają „kaczki” po Wiśle, prezes wspomina dzieciństwo u boku brata. Nastrój nostalgii zbliża mężczyzn do siebie, a my na chwilę zapominamy, jak bardzo bohater przeżarty jest polityką. Jednak iluzja pryska, kiedy okazuje się, że dla osobistego szczęścia prezes musiałby przyznać się do hipokryzji. Chwilę po romantycznym uniesieniu krzyczy do kamery telewizji, że geje to dewianci i pedofile. I to jedna z tych scen, które faktycznie mają moc oddziaływania.

 

Tych, którzy po tak spektakularnej kampanii reklamowej „Polityki” oczekiwali filmu, który ujawni skrywane tajemnice i potrząśnie polską sceną polityczną, efekt może zawieść. „Polityka” to film grzeczny, który nie ma szans stać się kijem włożonym w mrowisko. Najostrzejsze są oczywiście sceny rozgrywające się z udziałem szefa MON i jego pupila. Stężenie środków odurzających, knucie przeciwko suwerenowi („Pamiętaj: ty silny, oni słabi”) czy absurdalne napawanie się władzą są posunięte do granic absurdu. Ale „kupujemy” je dzięki wyśmienitym kreacjom aktorskim. Antek Królikowski w roli dużego chłopca, który dostał nową zabawkę i chcę się nią nacieszyć, ale jednocześnie boi się, że ktoś spróbuje mu ją zabrać, jest jednocześnie śmieszny i straszny, irytujący i rozczulający. Podobnie wtórujący mu Janusz Chabior. To jeden z ciekawszych tegorocznych duetów w polskim kinie.

 

Trzeba Vedze przyznać, że udało mu się coś, czego artyści związani ani z prawą, ani z lewą stroną sceny politycznej nie potrafili zrobić w kinie: odmalować równie ludzkie oblicze polityków. Scen, które pokazują cenę, jaką bohaterowie płacą za ubrudzenie się władzą, jest tutaj znacznie więcej. Vega udowadnia tym samym, że nie interesuje go branie udziału w politycznej nawalance pomiędzy jedną a drugą stroną barykady. Jego film nie podsyca sporu, nie zieje nienawiścią, nie próbuje nas do nikogo przekonywać, ani do nikogo zrażać, nie płynie na fali politycznych napięć. Twierdzi raczej, że politycy niezależnie od poglądów są siebie warci i sobie równi. To jedynie ludzie ze wszystkimi swoimi słabościami i potrzebami. A że dysponują gigantycznymi funduszami i możliwościami, to popełniają bardziej spektakularne błędy i oszukują na większą skalę. Vega nie ma wątpliwości, czy można wejść w ten świat i się nie ubrudzić.